Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Majak
Julia Majak , 22 lata

Pomóż Julce wrócić do życia❗️ Wesprzyj walkę o zdrowie i przyszłość bez kalectwa❗️

Mam na imię Julia. Mam 22 lata, a jeszcze niedawno moje życie było pełne pasji i działania. Studiowałam psychologię, pomagałam rodzinom z dziećmi z niepełnosprawnościami, byłam żołnierzem i sportowcem. Nikt by nie pomyślał, że to wszystko może się skończyć z dnia na dzień. A jednak – jeden dzień zmienił wszystko. Obudziłam się, czując paraliżujący ból w karku. Tak silny, że nie mogłam poruszyć głową! Każdy ruch przynosił cierpienie, którego nigdy wcześniej nie znałam. Pojechałam na SOR, nieświadoma, że już następnego dnia znajdę się na stole operacyjnym... Diagnoza była brutalna – ostry stan zapalny, przepuklina z cechami niestabilności na poziomie kręgosłupa szyjnego oraz wybrzuszenia we wszystkich pozostałych dyskach kręgosłupa szyjnego, liczne uciski, uszkodzenia nerwów, korzeni nerwów rdzeniowych i przyparcie rdzenia kręgowego!  Czas naglił, stan był krytyczny, a operacja była jedyną szansą na uniknięcie trwałego kalectwa! Niestety, razem z nią koszmar się nie skończył... Po operacji przyszła ulga, ale nie na długo. Zamiast poprawy, zaczęły się nowe problemy – ból nie zniknął, a wręcz stał się codziennym towarzyszem. Kręgosłup nie regeneruje się, jak powinien. Sytuacja się pogarsza, a lekarze mówią o konieczności kolejnej operacji. Każdy dzień to walka o normalne funkcjonowanie, o każdy krok bez bólu, o przyszłość, która teraz wydaje mi się tak odległa... Wszystko, co kocham, musiałam zostawić... Musiałam przerwać studia psychologiczne, na które tak ciężko pracowałam. Musiałam zrezygnować z pracy, którą kochałam, pomagając dzieciom z autyzmem jako asystentka rodziny. Miałam przed sobą całe życie pełne pasji i celów, a teraz moje dni wypełnia jedynie ból i niepewność. Nie mogę wrócić do pracy, nie mogę ćwiczyć, a nawet najprostsze czynności stają się wyzwaniem... Do tego przerastają mnie koszty leczenia! Wizyty lekarskie, operacja, rehabilitacja i specjalistyczna opieka generują ogromne koszty, a moje oszczędności się wyczerpują. Nie mogę liczyć na wsparcie rodziny – rodzice nie są w stanie mi pomóc... Każdego dnia walczę nie tylko z bólem, ale i z rosnącymi kosztami – na leki, na wizyty u osteopaty i na rehabilitację, bez której moja przyszłość będzie jeszcze bardziej niepewna... Chcę znowu studiować, pracować, pomagać innym i żyć bez bólu. Proszę, pomóżcie mi walczyć o moją przyszłość. Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliża mnie do szansy na życie, w którym ból nie kontroluje każdego mojego dnia... Dziękuję za każdą pomoc, wsparcie i nadzieję, które pozwolą mi stanąć na nogi. Julka

4 098,00 zł ( 7,7% )
Brakuje: 49 094,00 zł
Asia Kwiatkowska
Asia Kwiatkowska , 40 lat

Walczyłam o życie i córkę – Kolejny etap walki o sprawność❗️

Wasze dotychczasowe wsparcie jest dla mnie nieocenione! W poprzednich latach udało mi się dzięki zbiórce kupić wózek inwalidzki i uczestniczyć przez rok w rehabilitacji poprawiającej moją sprawność. Niestety, los sprawił, że muszę po raz kolejny prosić Was o pomoc! Moja historia: Moja biologiczna matka zostawiła mnie w szpitalu, mam dziecięce porażenie mózgowe, sąd chciał odebrać mi córeczkę… Moje życie nie jest usłane różami, a raczej cały czas muszę pokonywać przeszkody. Walczę, ale bez rehabilitacji domowej i dalszej rehabilitacji jestem bez szans. Mam zaledwie 38 lat, ale w życiu przeżyłam więcej niż niejeden 50-latek.W szpitalu zostałam porzucona. Jako maleństwo, dla którego liczy się tylko dotyk matki, nie miałam przy sobie nikogo bliskiego. Widocznie tak miało być, ponieważ adoptowali mnie najukochańsi ludzie na świecie – moi rodzice. Zaczęłam układać sobie życie. Oprócz tego, że mam niedowład prawej części ciała, jestem samodzielna. Poznałam mężczyznę, z którym chciałam spędzić całe życie. Zaszłam w ciążę i… wszystko zaczęło się sypać. Moje małżeństwo się skończyło, a ja zostałam z moim największym skarbem – córeczką Wiktorią. Blisko 2 lata trwała batalia, w trakcie której nie poddawałam się w walce o moją córeczkę. Nie bez powodu ma na imię Wiktoria – bo to moje zwycięstwo! Doskonale daję sobie radę z opieką. Po mieście poruszam się dzięki elektrycznemu wózkowi, który udało mi się zakupić dzięki Wam i Waszemu wsparciu! Za to do końca życia będę wdzięczna! Obecnie staram się uzbierać środki, by przedłużyć okres rehabilitacji. Koszt rocznej współpracy ze specjalistą rehabilitantem fizjoterapeutą to 20 000 złotych!  Nie mogę liczyć na refundację NFZ w takim zakresie, a liczba zabiegów refundowanych jest zbyt mała, by poprawić stan mojego zdrowia. Przeszłam w życiu już wiele, ale nadal mówię, że jestem szczęśliwa. Teraz mam kochającego męża, najukochańszą na świecie córeczkę. Proszę Cię! Chcę pozostać samodzielna – do bycia najlepszą mamą nie są potrzebne sprawne nogi, ale chciałabym móc być przy Wiktorii zawsze, gdy mnie będzie potrzebować – do tego potrzebuję dalszej rehabilitacji. Asia

1 637,00 zł ( 7,69% )
Brakuje: 19 640,00 zł
Agatka i Basia Czerwińskie
Agatka i Basia Czerwińskie , 8 lat

Dwie siostry, dwie walki, jeden cel - ZDROWIE! Potrzebne podwójne wsparcie!

Samotnie wychowuję dwie cudowne córki – Agatkę i Basię. Każdego dnia zmagają się z chorobami przewlekłymi, a ja chciałabym uchylić im nieba i ściągnąć z nich ten ciężar. Potrzebuje wsparcia, podwójnej pomocy i siły! Agatka choruje na cukrzycę typu 1, celiakię oraz padaczkę. Codziennie, kilka, a nawet kilkanaście razy musi mierzyć poziom cukru we krwi. Do każdego bezglutenowego posiłku musi podać odpowiednią dawkę insuliny. O określonych porach przyjmuje także leki przeciwpadaczkowe. Basia natomiast urodziła się z niezwykle rzadką chorobą, a mianowicie albinizmem. Jej skóra, włosy i tęczówki pozbawione są barwnika, jest bardzo wrażliwa na światło, trzeba intensywnie chronić ją przed promieniowaniem UV. Za odpowiedni krem z filtrem płacę ponad 80 zł za opakowanie, a w sezonie letnim zużywamy ich kilka. Ze względu na słaby wzrok, który również przyniosła choroba, Basia rozwija się wolniej niż rówieśnicy. Wymaga intensywnej rehabilitacji i wielu wspomagań. Basia ma zalecone okulary korekcyjne, które w jej wieku i postępie wady trzeba często zmieniać.  Codziennie ich życie uzależnione jest od choroby. Wszystko, co chciałyby zrobić, zaplanować, a nawet zamarzyć musi przejść przez bardzo surowy filtr choroby. Większość marzeń niestety okazuje się niemożliwa do realizacji i wtedy pękają serca ich i moje... Czasem jestem mamą, która nic nie może zrobić. Jednak gdy chodzi o córki, walczę do samego końca. Dzisiaj też chcę powalczyć. Ich bezpieczna przyszłość, to mój cel...  Proszę, pomóż nam zmagać się z codziennymi wydatkami, z codzienną walką o zdrowie. Pomóż nam w zakupie niezbędnych leków, sprzętu, środków i diety.  Mama dziewczynek 

2 043,00 zł ( 7,68% )
Brakuje: 24 553,00 zł
Ola Kopczyńska
Ola Kopczyńska , 14 lat

Pomóż Oli zawalczyć o samodzielność!

Przez pierwsze lata po narodzinach Oli lęk o jej zdrowie i życie nie opuszczał nas ani na chwilę. Lekarze podejrzewali, że córka nigdy nie będzie w stanie mówić i chodzić oraz że prawdopodobnie będziemy musieli się szybko z nią pożegnać na zawsze… Mimo paraliżującego strachu, nigdy się nie poddaliśmy!  Z początku córka była pod opieką hospicjum domowego, ale rozwój Oli zaskoczył wszystkich specjalistów. Nauczyła się samodzielnie oddychać i mogła zostać wypisana z hospicjum. Kiedy córka miała pięć lat, wypowiedziała swoje pierwsze słowa – mama i tata. Łzy same płynęły nam po policzkach! Nie mogliśmy uwierzyć, że nasza córeczka mówi!  Ola cierpi na zespół Arnolda-Chiariego II i przepuklinę oponowo-rdzeniową. Porusza się na wózku i oddycha przez rurkę tracheostomijną. Jej życie wypełnione jest wizytami u specjalistów i rehabilitacją… A jednak, nigdy nie zapominamy o tym, jak wiele udało się już osiągnąć! Cieszy nas każda spędzona wspólnie chwila! Córka jest bystra, energiczna i stara się być jak najbardziej samodzielna. Niestety, bardzo mocno ogranicza ją brak windy w naszym domu. Poczucie, że nie może swobodnie poruszać się w miejscu, w którym spędza większość czasu powoduje u niej frustrację i smutek.  Bardzo chcemy to zmienić! Planujemy montaż specjalistycznej platformy pionowej, która umożliwiłaby Oli poruszanie się po całym domu bez przeszkód. Koszt zakupu takiej windy jest niestety bardzo duży i znacznie przekracza nasze możliwości finansowe. Częściowo dostaniemy dofinansowanie, ale nadal musimy kilkadziesiąt tysięcy dopłacić z własnych środków. Zwracamy się do Was z serdeczną prośbą o wsparcie! Ola ma możliwość osiągnąć samodzielność – musimy tę okazję wykorzystać! Wierzymy, że dzięki Waszej pomocy nasza córka ma szansę na lepsze jutro!  Mama Oli

4 087,00 zł ( 7,68% )
Brakuje: 49 105,00 zł
Mariusz Grubizna
Mariusz Grubizna , 33 lata

Ból jest nie do wytrzymania! Pilnie potrzebuję operacji!

Wyobraź sobie, że każdego dnia, od prawie roku, towarzyszy ci potworny ból ręki. Nie możesz sprzątać, gotować czy zrobić zakupów. Zasypiasz i budzisz się, cierpiąc. Tak właśnie wygląda moja codzienność.  Nie pamiętam już czasu, gdy moja prawa ręka była w pełni sprawna. Od prawie roku zmagam się z cierpieniem, którego nie da się opisać słowami. Ból nasila się wtedy, gdy chcę coś zrobić, promieniuje i odbiera mi wszystkie siły.  Moją jedyną szansą jest operacja zespołu cieśni kanału nadgarstka. Stworzy ona dodatkową przestrzeń dla nerwu, który w tej chwili stale ulega naciskowi. Lekarze mówią, że dzięki zabiegowi ból ręki zniknie i już nie wróci… Niestety, mimo że miałem umówioną operację na NFZ, została odwołana, a później przełożona na bardzo odległy termin. Nie wytrzymam kolejnego roku z tak potwornym bólem! Chciałbym przejść zabieg prywatnie. Niestety, to bardzo dużo kosztuje… Nie mam takich pieniędzy, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Kiedy w zeszłym roku potrzebowałem Waszego wsparcia w opłaceniu artroskopii stawu kolanowego, nie zostawiliście mnie. Bardzo Wam za to dziękuję i raz jeszcze proszę: pomóżcie! Mariusz

654,00 zł ( 7,68% )
Brakuje: 7 857,00 zł
Sławek Wojciechowski
22:02:45  do końca
Sławek Wojciechowski , 40 lat

Maszyna rolnicza zmiażdżyła ręce Sławka! Walczymy o jego sprawność!

Sławek od dziecka wiedział kim będzie, gdy dorośnie. Kochał pracę w gospodarstwie i to właśnie z nią wiązał swoje plany na przyszłość. Nikt jednak nie spodziewał się, że życie napisze dla niego tak brutalny scenariusz... W czasie prac na polu jedna z maszyn zmiażdżyła jego ręce! Tragiczny wypadek w jednej sekundzie przekreślił wszystkie marzenia Sławka... Zamiłowanie do pracy na roli trzeba mieć we krwi. Praca w gospodarstwie wymaga dużej sprawności i wytrzymałości, ale także pełnego poświęcenia i dostosowania się do określonego trybu życia, który nie każdemu odpowiada.  Kiedyś zawód rolnika był przekazywany z ojca na syna. Dzisiaj to raczej kwestia świadomego wyboru. Sławek podjął decyzję bardzo wcześnie – będąc jeszcze dzieckiem. Kiedy dorósł, nie zmienił swojego zdania. Stał się osobą przedsiębiorczą i nastawioną na stały rozwój, a jak wiadomo, są to cechy niezwykle pożądane w zawodzie rolnika.  Praca na roli jest bardzo wymagająca, szczególnie wiosną i latem – podczas intensywnego okresu sianokosów oraz żniw. To czas wzmożonych prac, gdzie pośpiech, nieuwaga i błędna ocena możliwości, może stać się przyczyną wypadku… Nikt nie przypuszczał, że tego pięknego, czerwcowego dnia, tragedia wydarzy się właśnie w ich gospodarstwie.  Było bardzo gorąco, temperatura nie oszczędzała rolników. Praca przy zbieraniu siana była bardzo trudna, słońce oślepiało, gorączka obniżała koncentrację i zabierała siły… Chwila nieuwagi, ułamek sekundy zadecydował o tym, że życie Sławka zamieniło się w koszmar. Maszyna wciągnęła, a następnie zmiażdżyła obie ręce młodego rolnika! Zaczęły się chwile grozy… Mnóstwo krwi, krzyk, hałas karetki i nadlatującego helikoptera. Niepewność, co będzie dalej…   Sławek w ogromnym bólu i ze łzami w oczach został przetransportowany śmigłowcem do szpitala. Na miejscu okazało się, że obie ręce są zmiażdżone, a prawej nie da się już uratować. Konieczna będzie amputacja.... I mimo że minęło już kilka tygodni, Sławek nadal bardzo cierpi. Walka o lewą rękę trwa... Towarzyszący ból jest nie do zniesienia, a rany nie chcą się goić. Codziennie musi być dowożony do komory hiperbarycznej, która ułatwia mu gojenie ran i minimalnie łagodzi cierpienie... W jednej chwili świat Sławka się zawalił. Z osoby samodzielnej stał się pacjentem potrzebującym pomocy... Pozostał kikut, bóle fantomowe i poczucie ogromnej straty.  Choć życie po tragicznym zdarzeniu stało się zupełnie inne, Sławek stara się nie załamywać. Chce zrobić wszystko, żeby wrócić do realizacji celów, które założył sobie jeszcze przed wypadkiem.  Szansą dla niego jest tylko proteza, która, choć w pewnym stopniu będzie w stanie zastąpić mu rękę. Dzięki nowoczesnym rozwiązaniom technicznym Sławek będzie mógł nią chwytać, trzymać przedmioty, wrócić do pracy! Niestety koszt protezy, leczenia i rehabilitacji jest ogromny! Nie pozostaje nam nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc! To jedyna szansa, aby Sławek stał się znów samodzielnym człowiekiem! Rodzina

40 229,00 zł ( 7,68% )
Brakuje: 483 488,00 zł
Ksawery Suchy
4 dni do końca
Ksawery Suchy , 7 lat

Zawalcz razem z nami o zdrowie i sprawność Ksawerego❗️

Kochani! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w I etapie zbiórki! Dzięki Wam mogliśmy opłacić Ksaweremu turnusy rehabilitacyjne, które przynoszą efekty! Nadal potrzebujemy pomocy... Oto nasza historia: Nic nie wskazywało na to, że nasz syn może urodzić się chory. Żadnych genetycznych obciążeń w rodzinie. W domu czeka zupełnie zdrowy starszy brat. Ciąża przebiega prawidłowo, a ze szpitala zostaje wypisany w stanie ogólnym dobrym, z uzyskaną maksymalną liczbą punktów w skali Apgar. Co może pójść nie tak? A jednak… Gdy Ksawery miał 3 miesiące, zauważyliśmy pewne niepokojące objawy. Synek zwracał główkę w jedną stronę, lewą rękę trzymał stale zaciśniętą w piąstkę. Początkowo lekarze trochę nas zbywali. Był mały i twierdzili, że może ma taką spastykę ciała a kwestia układania go inaczej – pomoże. My jednak czuliśmy, że to nie jest nic błahego, że tu trzeba działać! Jak się później okazało – słusznie. Ksawery cierpi na niedowład lewostronny, ma opóźniony rozwój psychoruchowy oraz padaczkę objawową lekooporną.  Od 4. miesiąca życia intensywnie rehabilitujemy synka, jednak do dziś Ksawery zmaga się z niepełnosprawnością. Ma całkowity niedowład lewej strony. Nie używa lewej ręki, chodzi, jednak kulejąc na lewą nogę. Mówi, ale niewyraźnie. Ma też problem z gryzieniem, zwłaszcza po lewej stronie. Zanim skończył 1,5 roku, rokowania były całkiem dobre, ale dokładnie wtedy pojawiły się ataki epilepsji, które kończą się najczęściej przyjazdem pogotowia. Równocześnie potrafi mieć drgawki, wymioty i utratę świadomości. Każdy atak jest inny… Każdy może oznaczać, że zacznie się cofać w tym, co udało mu się do tej pory osiągnąć… Bardzo potrzebujemy Waszego dalszego wsparcia. Już raz otworzyliście dla nas swoje wielkie serca, dzięki czemu mogliśmy zapewnić synkowi turnusy rehabilitacyjne! One jako jedyne przynoszą efekty, dlatego musimy je kontynuować! Niestety są również niezwykle kosztowne... Zostaniecie z nami? Wasz mały gest dla Ksawerego może okazać się ratunkiem! Rodzice

1 716,00 zł ( 7,68% )
Brakuje: 20 625,00 zł
Ola i Ania Duran
Ola i Ania Duran , 7 lat

Ola i Ania długo czekały na diagnozę. Teraz walczą o sprawność.

Gdy zaczęły pojawiać się pierwsze symptomy choroby, nikt z nas jeszcze nie przypuszczał, że w tak krótkim czasie odbierze ona tak wiele. Wszystko zaczęło się od niepozornego bólu nóżek, upadków i podpierania ścian.  Oleńka do 3 roku życia rozwijała się zupełnie prawidłowo. Już jako małe dziecko świetnie się porozumiewała, recytowała wiersze, wspinała się nawet po wysokich drabinkach oraz niezwykle troskliwie opiekowała się młodszym rodzeństwem.  W miarę postępu choroby i braku efektów stosowanego leczenia lekarze stawiali kolejne diagnozy. Byliśmy zrozpaczeni. Ola budziła się każdej nocy z płaczem i krzykiem, którego w żaden sposób nie dało się utulić. Z dnia na dzień coraz bardziej słabła, a szpital stał się naszym drugim domem. W końcu zupełnie przestała się poruszać. Widok córki leżącej bezwładnie, z kamienną twarzą na dywanie, rozdzierał nasze serca. Ola nie reagowała już na żadne dźwięki. Zrozumieliśmy, że nic już nie słyszy i słabo widzi. Jednocześnie wiedzieliśmy, że była całkowicie świadoma wszystkiego, co się z nią dzieje.  Dwa lata temu, po kilku miesiącach poszukiwań otrzymaliśmy wreszcie diagnozę - rzadka choroba RTD2 (Niedobór Transportera Ryboflawiny) - nieznana dotąd w Polsce. Diagnozę przyjęliśmy z olbrzymią ulgą, ponieważ zastosowanie natychmiastowego leczenia wysokimi dawkami ryboflawiny oraz koktajlem mitochondrialnym dawało nam nadzieję na przetrwanie, zatrzymanie choroby, a nawet powrót wielu utraconych wcześniej sprawności. To jednak nie był koniec naszego horroru, bo zaraz po wprowadzeniu leczenia, nasze maleństwo przestało w ogóle jeść. Przez wiele tygodni Ola była karmiona i pojona na leżąco za pomocą herbacianej łyżeczki. Niewiele mogła połknąć na raz, a my rozpoczęliśmy walkę o każdą kalorię. Cały czas walczymy. Dzięki zastosowanemu leczeniu, intensywnej rehabilitacji i dwóm operacjom przeszczepu implantu ślimakowego stan Oli wciąż się poprawia. Córka nie ma już problemów z połykaniem, może samodzielnie siedzieć i poruszać się z pomocą opiekuna. Ma bardzo dużo energii i chętnie bawi się ze swoim rodzeństwem. Wypracowała też swój własny sposób chwytania i podnoszenia przedmiotów. Dzięki implantom ślimakowym znów żyje w świecie dźwięków i próbuje zrozumieć mowę. Pomimo oczopląsu wodzi oczami za poruszającymi się powoli osobami i przedmiotami. W tym roku naszą dzielną wojowniczkę czeka operacja korekcji kręgosłupa – skolioza obecnie osiągnęła już 70 stopni i wciąż postępuje.  Młodsza córka, Ania diagnozę otrzymała wkrótce po starszej siostrze. Podobnie jak Ola musi przyjmować lekarstwa co 4 godziny (w dzień i w nocy) i wymaga stałej opieki i rehabilitacji. Na co dzień zmaga się z zaburzeniami równowagi, ataksją chodu i kifoskoliozą nerwowo-mięśniową. Na szczęście choroba nie zdążyła wyciągnąć rąk po więcej.  Największe korzyści, czyli poprawę ogólnego stanu dziewczynek oraz stopniowy powrót utraconych funkcji, obserwujemy dzięki rygorystycznemu podawaniu leków oraz intensywnym turnusom rehabilitacyjnym (ruchowym, terapii ręki), które są bardzo kosztowne. Co więcej, żeby Ola mogła nas znowu usłyszeć i nauczyć się na nowo mowy, wymaga intensywnej terapii surdologopedycznej, gdyż samo przeszczepienie implantów ślimakowych stanowi zaledwie pierwszy krok do odzyskania słuchu. To wszystko pociąga za sobą olbrzymie nakłady pracy, pieniędzy i czasu.  Pomimo ogromu cierpienia, jakie spadło na dziewczynki, obie są wesołe, pełne życia, niezwykle rezolutne i zdeterminowane do walki ze swoimi cielesnymi ograniczeniami. Każdego dnia udowadniają, że mimo wszystko, mogą wszystko. Dlatego z całego serca prosimy Cię: pomóż nam zebrać środki na kontynuację leczenia i terapii, bez których postęp w walce z chorobą jest niemożliwy! Wdzięczni za wszelką pomoc i okazane serce, rodzice dziewczynek: Joanna i Rafał

7 575,00 zł ( 7,66% )
Brakuje: 91 282,00 zł
Grzegorz Spychalski
Grzegorz Spychalski , 38 lat

Po wypadku ledwie wiążemy koniec z końcem. Pomóżcie zwrócić mi sprawność i dawne życie!

Do czasu wypadku byłem silnym i sprawnym człowiekiem. Codziennie chodziłem do pracy, miałem swoje plany i marzenia. Niestety, okazało się, że nic nie trwa wiecznie i wystarczy jeden nieszczęśliwy wypadek, by całkowicie odmienić życie człowieka… Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Byłem wtedy w pracy i na skutek niefortunnego upadku uderzyłem się w głowę. Nie podejrzewałem, jak tragiczne w skutkach okaże się to wydarzenie. Głowa mocno mnie bolała i wyrósł guz. Wróciłem do domu i zanim zdążyłem wybrać się do lekarza – przewróciłem się i spadłem ze schodów. Okazało się, że doszło do pęknięcia i rozlania się guza. Moja mama wezwała pogotowi i przewieziono mnie do szpitala, gdzie przeszedłem natychmiastową operację głowy. Zapadłem w śpiączkę. Stan był krytyczny, nie było nadziei. Rodzicom mówiono, że nie ma szans na moje przeżycie i powinni zacząć przyzwyczajać się do myśli o pożegnaniu. Na szczęście stał się cud. Po 3 tygodniach wybudziłem się ze śpiączki, niestety w zupełnie nowej rzeczywistości. Nie mogłem się ruszać, usiąść czy zrobić czegokolwiek sam. Okazało się, że na wypadek spowodował u mnie kurczowe porażenie połowicze i znaczny stopień niepełnosprawności. Od tego momentu z pracującego, samodzielnego człowieka stałem się osobą, która potrzebuje całodobowej opieki drugiej osoby. Tak wielu rzeczy nie jestem w stanie zrobić sam. Potrzebuję wsparcia innych przy wykonywaniu najbardziej podstawowych rzeczy – takich jak jedzenie, picie czy przy czynnościach higienicznych. Całościową opiekę nade mną sprawuje aktualnie mama – która nie może z tego powoduje pracować zarobkowo.  Nie jestem w stanie opuścić mieszkania, mogę wykonać jedynie parę kroków przy wsparciu drugiego człowieka lub podpierając się kijem ortopedycznym. Lekarze mówią, że dzięki regularnej i nieprzerwanej rehabilitacji istnieje szansa na zwrócenie mi, choć częściowej, sprawności. Niestety, po moim wypadku ledwo wiążemy koniec z końcem. Liczymy każdą złotówkę i codziennie martwimy się, czy starczy nam na jedzenie i podstawowe artykuły higieniczne. Nie wiemy, czym będziemy grzać dom na zimę... Mam szansę na odzyskanie chociaż częściowej sprawności. Mógłbym wtedy zacząć znowu pracować, moja mama także nie musiałaby spędzać całych dni na opiece nade mną. Proszę, pomóż mi odzyskać dawne życie. Pomóż mi wrócić do normalności.  Grzegorz

5 214,00 zł ( 7,65% )
Brakuje: 62 872,00 zł