Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bogumiła Raudner
Bogumiła Raudner , 54 lata

Nauczycielka z Mikołowa rozpoczyna drugą walkę z RAKIEM❗️Potrzebne Twoje wsparcie❗️

Pierwsze objawy choroby pojawiły się nagle ze strony układu pokarmowego. Niestrawność, znaczne powiększenie obwodu brzucha – skłoniły mnie do wykonania USG. Kiedy poznałam diagnozę, byłam w ogromnym szoku. Przecież zawsze dbałam o siebie. Oczywiście, od razu przeczytałam w Internecie wszystko na temat raka jajnika i wpadłam w rozpacz… Pierwsza operacja i leczenie przebiegało pomyślnie. Rak odpuścił. Po dziewięciu miesiącach walki, pełna radości i zapału wróciłam do pracy w Szkole Podstawowej. Niestety, chwila spokoju nie trwała długo – niespełna pół roku. Po tym okresie nastąpiła wznowa choroby nowotworowej. Druga operacja okazała się bardzo trudna i tym razem nie udało się już usunąć wszystkich wszczepów. Niestety, na najskuteczniejszy preparat dostępny w naszym kraju w leczeniu raka – jestem uczulona. W tej chwili otrzymuję ostatni rodzaj chemii na raka jajnika dostępny w Polsce, który właśnie przestaje działać. Ten rodzaj chemii paliatywnej podaje się pacjentom tak długo, aż rak się na nią uodporni, co właśnie ma miejsce.  Nie możemy być skazane na szybszą śmierć, bo nie ma nas czym leczyć… Szansą dla mnie jest immunoterapia dendrytyczna, stosowana jest ona w Niemczech – w Kolonii. Polega na wyhodowaniu z krwi pacjenta komórek odpornościowych zwalczających raka w jego ciele i wstrzyknięciu ich jako szczepionki.  Niestety koszt jej zastosowanie jest niewyobrażalny – wynosi aż 300 tys. zł. Nie jestem w stanie sama uzbierać takiej kwoty. Choroba nowotworowa wywróciła moje życie do góry nogami. Odebrała mi poczucie bezpieczeństwa. Nie mogę wykonywać swojej pracy – jestem nauczycielką, a podczas chemioterapii odporność jest bardzo obniżona i brakuje sił. Praca w szkole była ważną częścią mojego życia, teraz często mam poczucie bezużyteczności. Nie potrafię nic zaplanować, moje życie już nie zależy ode mnie. W dużej mierze ze względu na rodziców nie mogę się poddać. Nie chcę ich zostawić. Muszę jeszcze żyć i mieć siły. Moim jedynym marzeniem jest znów normalnie funkcjonować, wrócić do pracy, do ludzi...  Proszę, pomóż mi w tym! Bogusia

25 021,00 zł ( 7,83% )
Brakuje: 294 128,00 zł
Adam Walaszek
Adam Walaszek , 71 lat

Los nie może być aż tak okrutny! Pomóżmy mu go odmienić...

Mój mąż był zawsze silnym, sprawnym fizycznie i aktywnym mężczyzną. Przystojny, mimo dojrzałego wieku. Wiecznie uśmiechnięty, pomocny i… zakochany bez pamięci w swoich wnukach. Zawsze mogły na niego liczyć. Dlaczego zatem los postanowił być wobec niego tak okrutny?! 30 lipca 2022 roku – piękny, słoneczny, sobotni dzień. Nic nie zapowiadało tragedii, która zmieniła i przewartościowała życie całej naszej rodziny... W ciągu kilku sekund mój mąż Adam, stracił czucie w ręce, a następnie w nodze. Połowa twarzy zmieniła wyraz, stała się jakby martwa i… nastała cisza. Natychmiast wezwaliśmy pogotowie, które bardzo szybko odwiozło męża do szpitala. Diagnoza jednak zwaliła nas z nóg: krwotoczny udar pnia mózgu, czterokończynowe porażenie i co najgorsze – brak rokowań! Jeszcze „chwilę” temu krzątał się po ogrodzie, ćwiczył, świetnie gotował. Wszystko z uśmiechem na ustach… Dzisiaj Adam to osoba z niedowładem czterokończynowym, ograniczonym kontaktem, pozbawiona możliwości samodzielnego przemieszczania się. I to, co najgorsze dla niego – zależna we wszystkim od innych. Dzięki pomocy finansowej rodziny mieliśmy możliwość dość szybkiego przetransportowania Adama do Polskiego Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej VOTUM w Krakowie. Upartość i wytrwałość męża podczas rehabilitacji prowadzonej w ośrodku zaczyna powoli przynosić efekty.  Koszt miesięcznego pobytu męża w Votum to około 25 000 zł. Na chwilę obecną łączny koszt pobytu męża pochłonął całe nasze i naszej najbliższej rodziny oszczędności.  A to niestety nie koniec – Adam w dalszym ciągu wymaga intensywnej rehabilitacji funkcjonalnej, zajęć logopedycznych i terapii dysfagii. To mu pomoże w powrocie do sprawności i pozwoli w miarę normalnie funkcjonować i spełnić marzenie o samodzielnym poruszaniu się. Żaden oddział rehabilitacji neurologicznej na NFZ nie chciał go przyjąć i zalecał miejsce w szpitalu wielospecjalistycznym lub ośrodku opiekuńczym. Dlatego tylko ta prywatna placówka daje nam i przede wszystkim jemu jedyną nadzieję! Bardzo prosimy o wsparcie. Bez pomocy ludzi o wielkich sercach, nasz wspaniały, kochany Adam nie dostanie szansy, by cieszyć się życiem... Żona i bliscy Adama

10 253,00 zł ( 7,83% )
Brakuje: 120 599,00 zł
Józef Banasiak
Józef Banasiak , 60 lat

56 lat to nie wiek na utratę sensu życia. Pomocy!

Ciężko pracowałem całe lata w tartaku. Starałem się żyć tak, żeby bliscy byli ze mnie dumni. Żebym ja mógł codziennie ze spokojnym sumieniem spojrzeć na siebie w lustrze. Chciałem mieć taką zwykłą, spokojną starość i myślałem, że jestem na najlepszej drodze, żeby te plany zrealizować. Los jednak postanowił wystawić mnie na próbę. Bardzo bolesną próbę. Miażdżyca, z którą zmagam się od lat, doprowadziła do konieczności amputacji lewej nogi na wysokości uda. Wtedy całe moje życie zostało wywrócone do góry. Osoba zdrowa nie jest w stanie tego zrozumieć, bo mając dwie sprawne nogi, tak naprawdę ich nie doceniamy i rzadko kiedy zastanawiamy się, co by było bez jednej z nich. Ja zostałem w lutym tego roku postawiony przed taką sytuacją i wtedy okazało się, że naprawdę niewiele innych rzeczy ma znaczenie...  Straciłem pracę, samodzielność i poczucie własnej wartości. Stałem się więźniem mojego domu, który nie potrafi się nawet uśmiechnąć... Każdy ruch jest wyzwaniem. Nawet wizyta w łazience, czy pozmywanie naczyń okazuje się być wyczynem porównywalnym do wyjścia w wysokie góry... Mam 56 lat i jedno marzenie - samodzielność! A tymczasem jestem sam i nie potrafię odnaleźć się w przykrej codzienności. Dlatego ośmielam się prosić Was, obcych ludzi o wsparcie. To jedyna droga i mam świadomość, jak bardzo trudna. Proszę, bądź ze mną, pomóż mi! Tylko w ten sposób mogę jeszcze odzyskać radość z życia... Józef

5 933,00 zł ( 7,81% )
Brakuje: 69 950,00 zł
Krzysztof Lenarczyk
6 dni do końca
Krzysztof Lenarczyk , 2 latka

Dzięki Tobie dzieciństwo Krzysia może być spokojniejsze!

To był naprawdę trudny czas. Dziękuję, że mogłam liczyć na Waszą pomoc. Mój maleńki synek otrzymał od Was wiele dobra, a ja z kolei nabrałam nadziei, że może być jeszcze dobrze. Krzysiek jest wcześniakiem, co ma istotny wpływ na jego teraźniejszość. Okazuje się, że cały czas musi być pod opieką wielu specjalistów, którzy stale monitorują jego stan zdrowia. Niektóre sprawy czasem zaczynają mnie przerastać, stąd ponawiam swoją prośbę o wsparcie...  Nasza historia: Krzysiu to mój czwarty syn. Jeszcze podczas ciąży wyobrażałam sobie naszą rodzinę w komplecie i beztroskie dorastanie synka w otoczeniu starszych braci. Niestety, już pierwsze chwile życia nie były dla niego łatwe. Krzysiu przyszedł na świat jako wcześniak, w 27. tygodniu ciąży, z niską wagą urodzeniową – zaledwie 1295 gramów. Dwa miesiące musiał spędzić pod tlenem na oddziale intensywnej terapii. W wyniku zaburzeń oddychania po urodzeniu i wentylacji mechanicznej, zdiagnozowano u niego dysplazję oskrzelowo-płucną! Mój synek niestety bardzo często choruje, a jego płuca są mocno obciążone. Dochodzi do tego, że wielokrotnie musi być hospitalizowany! Z tego względu musiałam zrezygnować z pracy, ponieważ żłobek nie wchodził w grę! Najwięcej czasu spędza teraz w domu, pozbawiony kontaktu z innymi dziećmi. Dla takiego malucha przecież to straszne! Bardzo pragnę, aby to się zmieniło. Lekarze stoją na stanowisku, że Krzysiu powinien przyjąć jak najszybciej szczepionkę, która sprawi, że nie będzie już tak podatny na infekcje. Nie wystarczy jednak jedna dawka, a minimum trzy! Nie jest to jednak koniec naszych zmartwień. Lewa strona ciała mojego dziecka nadal jest bardzo osłabiona w stosunku do prawej. Krzysiu regularnie jest rehabilitowany, aby jak najszybciej mógł uzyskać pełną sprawność.  Chciałabym dla synka takiego dzieciństwa, jakie sobie dla niego wymarzyłam – aby było szczęśliwe, beztroskie, pomyślne w każdym aspekcie. Wiem jednak, że walka tocząca się w pierwszych chwilach jego życia, zostawiła po sobie trwały ślad i Krzyś będzie musiał każdego dnia walczyć o coś, co jego rówieśnikom nie sprawia trudności. Bardzo proszę Was o wsparcie, które pozwoli zapewnić Krzysiowi niezbędne leczenie i rehabilitację. Każdy gest naprawdę wiele znaczy! Katarzyna, mama

2 491,00 zł ( 7,8% )
Brakuje: 29 424,00 zł
Darek Boruc
Darek Boruc , 52 lata

To moja szansa, by wyjść z więzienia choroby – Pomocy❗️

Jak napisał klasyk: „Można tak żyć, ale co to za życie?”.  Mieszkam w pokoiku socjalnym, bez wygód, jednak z zimną wodą. W 2017 roku przeszedłem udar. Dzisiaj ledwo się poruszam, trzymając się czegoś. Niewyraźnie mówię, a raczej bełkoczę. Zamiast poprawy jest coraz gorzej. Moje dochody to zasiłek specjalny, który sięga ledwie 1260 złotych. Nie jestem w stanie nic zaoszczędzić przy ciągłych wydatkach na potrzeby codzienne i leki. A bardzo chciałbym nazbierać na pojazd elektryczny. Chciałbym móc wyjrzeć na świat, funkcjonować i nie martwić się, że będę zamkniętych w czterech ścianach bez żadnych możliwości. Każde wsparcie i odruch dobrego serca to ogromna pomoc i nadzieja, że znów będę mógł normalnie żyć. Darek

830,00 zł ( 7,8% )
Brakuje: 9 809,00 zł
Nicola Sowe
Nicola Sowe , 11 lat

Choroba powoduje niepohamowany głód, który może doprowadzić do śmierci! Pomóż!

Nicola od urodzenia cierpi na zespół Pradera-Williego. To rzadka choroba, która pustoszy cały organizm. Powoduje, że na co dzień zmaga się z niepohamowanym uczuciem głodu, brakiem uczucia sytości, co w konsekwencji może prowadzić do śmierci! Choroba mojej córki niesie ze sobą ogromne zagrożenie. Nicola tyje w zastraszającym tempie. Jeśli nie uda się jej zdobyć jedzenia, wpada w niekontrolowany szał. By oszukać uczucie głodu, rwie sobie włosy z głowy, bo nie jest w stanie nad tym zapanować.  Impuls z mózgu, który sygnalizuje zdrowym osobom sytość, u niej nie działa. Jak wszyscy cierpiący na te zaburzenia. Nicola myśli według schematu – jeśli nie zdobędę jedzenia, umrę. Jest więźniem własnego ciała.  Gdyby nie nasza nieustanna kontrola, mogłaby "zajeść się na śmierć". Jej metabolizm jest zaburzony, przez co tyje od wszystkiego, nawet od szklanki wody. Choroba nieleczona prowadzi do niewydolności oddechowo-krążeniowej, cukrzycy, problemów z nerkami, śmierci.  Niestety zespół Pradera-Williego to również problemy z oddychaniem. Nicoli zagraża bezdech nocny. Nadmierna wiotkość i obniżone napięcie mięśniowe wpływa na problemy z poruszaniem się. Jedynym ratunkiem jest stała rehabilitacja oraz turnusy rehabilitacyjne. Tylko one pozwalają jej opanować emocje, wyciszyć się, wzmocnić mięśnie i usprawnić ciało.  To dzięki rehabilitacji Nicola mając 5 lat, zaczęła chodzić. Coraz częściej potrafi opanować autoagresję, zaczyna radzić sobie z emocjami. Dwa razy w tygodniu uczęszczamy na prywatną rehabilitację, zajęcia z logopedą oraz raz w tygodniu na terapię sensoryczną. Jednak to właśnie turnusom zawdzięczamy najwięcej. Jeśli ich zabraknie, dotychczasowe efekty ustąpią, a Nicola znajdzie się w punkcie wyjścia – miejscu, z którego zaczynała. Właśnie dlatego tak ważny jest każdy turnus. Nicolę wychowuję samotnie. Nie jest łatwo, ale zrobię wszystko, by zapewnić jej to, czego najbardziej potrzebuje. Jeśli możesz podzielić się z nami chociażby złotówką, będziemy bardzo wdzięczne! Mama Nicoli

688,00 zł ( 7,79% )
Brakuje: 8 142,00 zł
Kasia Kamyk
Kasia Kamyk , 9 lat

Samotna mama walczy o córeczkę! Potrzebna pomoc!

Kiedy Kasia przyszła na świat, nie było czasu na radość i beztroskę. Od razu rozpoczęła się dramatyczna walka o życie i przyszłość. Kasia urodziła się poważnie chora i do dzisiaj trwa walka o zdrowie. Konieczna jest intensywna rehabilitacja, która pochłania ogromne pieniądze. Prosimy, przeczytaj apel samotnej mamy i pomóż jej walczyć o córeczkę. Tak bardzo na nią czekałam. Marzyłam o tym, że już za kilka miesięcy ją przytulę, ucałuję. Jednak kiedy Kasia przyszła na świat, nie było miejsca na radość, beztroskę. Zaczęła się walka na śmierć i życie.  Córeczka urodziła się w 31 tygodniu ciąży, o wiele za wcześnie, z wagą 1780 g. Była taka malutka, krucha, zupełnie niegotowa na to, żeby przyjść na świat. Chociaż przez lata robiłam wszystko, by konsekwencje wcześniactwa były jak najmniejsze, to los brutalnie nas doświadczył.  Dzisiaj Kasia ma 7 lat i grubą teczkę chorób, z którymi jakoś musimy sobie radzić. Cierpi na mózgowe porażenie dziecięce, retinopatię, została genetycznie obciążona  chorobą zakrzepowo-zatorową oraz ma podejrzenie padaczki. Jesteśmy pod stałą kontrolą szeregu specjalistów, jednak z każdym rokiem córeczka coraz bardziej odbiega rozwojem od swoich rówieśników.  Wierzę, że samodzielna przyszłość Kasi jest w naszym zasięgu. Wiem jednak, że potrzebujemy do tego Twojej pomocy! Proszę, pomóż nam w tej trudnej walce o lepsze życie dla Kasi. Mama

6 477,00 zł ( 7,78% )
Brakuje: 76 757,00 zł
Damian Żychliński
Damian Żychliński , 32 lata

By życie Damiana nie było wieczną walką... Ratunku!

Niczego w życiu tak bardzo nie pragnę jak tego, by mu pomóc, by ulżyć mojemu dziecku w cierpieniu. Chciałabym, aby mój syn, choć na chwilę poczuł się jak zdrowy człowiek. Niestety, to niemożliwe. Bezlitosne choroby z każdym dniem sieją spustoszenie w jego organizmie, a ja sama nie jestem w stanie ich zatrzymać!  30 lat temu, kiedy urodziłam Damiana, nie przypuszczałam, że tak wiele będziemy musieli przejść. Od początku syn często chorował. Najpierw zdiagnozowano u niego astmę, potem padaczkę, następnie wirusowe zapalenie wątroby. Niestety, w kolejnych latach diagnozy wciąż spływały na nas lawinowo. Teczka z dokumentacją medyczną pękała w szwach, a my ciągle wciskaliśmy w nią nowe kartki... Do problemów zdrowotnych doszła niepełnosprawność intelektualna, a także zaburzenia lękowe, w tym lęk społeczny...  Minęło wiele lat, zanim dobrze poznaliśmy wszystkie schorzenia i nauczyliśmy się z nimi funkcjonować. Choć naszą codziennością były regularne wizyty u specjalistów, badania, zabiegi to poczuliśmy, że powoli odzyskujemy stabilizację i kontrolę nad wszystkim. Damian częściej się uśmiechał, a ja wierzyłam, że teraz już wszystko będzie dobrze.  Niestety do czasu. Rok temu otrzymaliśmy kolejny, brutalny cios od losu. Badania wykazały, że w głowie mojego syna znajduje się guz – nowotwór złośliwy, glejak. Ta informacja spowodowała, że znów straciliśmy grunt pod nogami i znów znaleźliśmy się na życiowym zakręcie...  Lekarze szybko podjęli decyzję o operacji, a następnie o rozpoczęciu radioterapii. Niestety wiemy, że przed nami jeszcze bardzo długa i kosztowna droga do zdrowia – wiele miesięcy, a może nawet i lat intensywnego leczenia i rehabilitacji. Nasza sytuacja jest niezwykle trudna. Wydatki z dnia na dzień się piętrzą, a wszystkie oszczędności już dawno się wyczerpały. Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić ludzi dobrego serca o pomoc! Dziś życie ukochanej osoby zależy od pieniędzy, których nie mam... Każda podarowana złotówka to szansa dla Damiana na więcej czasu. Kocham go ponad wszystko i nie wyobrażam sobie, aby mogło go zabraknąć... Pomocy! Mama Damiana Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

3 291,00 zł ( 7,73% )
Brakuje: 39 263,00 zł
Agnieszka Powroźnik
Agnieszka Powroźnik , 41 lat

By Agnieszka mogła bez przeszkód dotrzeć na rehabilitację!

Moja siostra od 2000 roku zmaga się ze stwardnieniem rozsianym. Choroba ma postać wtórnie postępującą, co sprawia, że stan zdrowia Agnieszki stopniowo się pogarsza. Siostra ma coraz większy niedowład kończyn górnych. Do wszystkiego doszły jeszcze problemy z pęcherzem moczowym.  Siostra porusza się już tylko na wózku inwalidzkim i musi regularnie odbywać rehabilitację. Opiekują się nią rodzice, ale sami są już w podeszłym wieku i sprawia im to nie lada trudność, aby zaprowadzić Agnieszkę do oddalonej od domu przychodni. Wcześniej rodzice korzystali z przerobionego samochodu, aby siostra mogła jakoś się przemieścić, ale niestety był już na tyle wysłużony, że odmówił posłuszeństwa. Bez samochodu dotarcie do sklepu, czy też na rehabilitację jest niemal nieosiągalne. Chcemy zrobić co w naszej mocy, aby zwiększyć poziom komfortu w jej codziennym życiu.  Celem naszej zbiórki jest zakup specjalnego samochodu do przewożenia Agnieszki na rehabilitację i na niezbędne badania i konsultacje lekarskie. Będziemy ogromnie wdzięczni jeśli zechcecie nas wesprzeć w zebraniu potrzebnych środków. Wierzymy, że dobro wraca i że dzięki wsparciu Agnieszka, mimo choroby, otrzyma szansę na jak najlepsze jutro! Grzegorz, brat

6 980,00 zł ( 7,71% )
Brakuje: 83 446,00 zł