Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Klama
Pilne!
Michał Klama , 43 lata

Mecz o wszystko – nadal trwa❗️

Za mną już 3 operacje oraz 4 szczepienia komórkami dendrytycznymi, przede mną kolejne 3 dawki immunoterapii. Jestem też w trakcie standardowego leczenia w Polsce – chemioterapii. Walka trwa, lecz to ja wygrywam. Wierzę, że z Twoją pomocą pokonam Glejaka doszczętnie! Czas pędzi jak oszalały. Pod koniec lipca dostałem śmiertelną diagnozę – Glejak IV stopnia. W sierpniu przeszedłem operację i cykl chemii. Zaraz potem wykryto wznowę. Znów operacja. W międzyczasie zakwalifikowanie do leczenia immunoglobinami w Niemczech. W październiku start terapii. Na początku roku badanie kontrolne przed radioterapią – wykryta zmiana przeoczona wcześniej w badaniu MR... Przeszedłem kolejną operację, po której dostałem najlepszą wiadomość – czysto! Marzę o tym, by to był koniec, bym już ani ja, ani moja rodzina nie żyła strachu. Proszę, pomóż mi to osiągnąć. Aby utrzymać obecny stan, muszę kontynuować leczenie, którego koszty są niewyobrażalne. Wiem, że z Twoją pomocą wszystko jest możliwe! Poznaj moją historię: Zaczęło się od bólu głowy. Bólu, który nie chciał minąć, a którego przyczyna leżała w rosnącym guzie mózgu. Wyniki tomografu były druzgoczące, a cały nasz dotychczas znany i bezpieczny świat runął... Dalsze badania potwierdziły najgorsze obawy – guz okazał się glejakiem wielopostaciowym, IV stopnia. Przez rok walczyłem – najpierw operacja wycięcia guza, a potem realizacja wszystkich zaleceń lekarskich, chemioterapia, radioterapia, leki, suplementy, nastawienie i wiara w to, że po prostu się uda. Do dnia kontrolnego rezonansu byłem przekonany, że to koniec, że już po wszystkim. Badanie było profilaktyczne – miało przygotować mnie do operacji uzupełniającej ubytek w kości czaszki. Lecz rezonans wykazał wznowę. Jedną opcją jest operacja. Druga opcja zawiera nie tylko usunięcie guza, ale włączenie metody  NanoTherm, która dosłownie „wypala" miejsca, w których był guz. Ten rodzaj leczenia istotnie minimalizuje ryzyko wznowy. Koszty leczenia opiewają prawie na 200 tysięcy złotych, a termin wyznaczono na połowę sierpnia. Wiem, że nie mam czasu. Choć kwalifikacja do tej terapii przeszła pomyślnie, jestem świadomy swojego stanu i nie wiem, czy mój organizm wytrzyma aż miesiąc. Jeśli moje życie uratuje kolejna operacja – nie zawaham się zaufać profesorowi, która już raz je uratował. Moim celem jest nie tylko uratowanie życia, ale zachowanie go na jak najdłużej. Mam wspaniałą rodzinę – cudowną żonę i dwóch synów. Właśnie dla swojej rodziny chcę i będę robił wszystko, by pokonać nowotwór. Po dogłębnej analizie metody nanotherm okazuje się, że ma ona jedną wadę – nie można po niej wykonywać badań Rezonansem Magnetycznym, co jest niezbędne w mojej walce. Rezygnujemy z terapii natrafiamy na inną równie kosztowną metode walki z tym trudnym przeciwnikiem - IMMUNOLOGIA czyli szczepienia i nauka swojego systemu odpornościowego by walczył z guzem swoimi siłami. Decyzja może byc tylk jedna ryzykujemy i walczymy. Za każde wsparcie, wpłatę, udostępnienie dziękuję i proszę. Właśnie wasza pomoc, może realnie wpłynąć na to, że za rok o tej porze będę mógł grać dalej z synami w piłkę, zabiorę żonę na randkę, spotkam się z przyjaciółmi... Po prostu będę żył! Jestem sportowcem – lecz walka z nowotworem nie jest rywalizacją, w której na koniec podamy sobie rękę z przeciwnikiem, tym bardziej nie wymienimy się koszulkami. To jest walka o życie, a w grę wchodzi tylko wygrana, której zwieńczeniem będzie gest uniesionej, mojej zwycięskiej ręki! A w tle będzie sobie grał utwór Ultra Nate - Free. Michał z rodziną

11 926,00 zł ( 9,34% )
Brakuje: 115 734,00 zł
Aleksandra Giszczyńska
Aleksandra Giszczyńska , 7 lat

Choroba Oleńki jest tak rzadko spotykana, że nie nadano jej nazwy... Pomóż w walce o przyszłość!

Oleńka przyszła na świat 15 października 2017 roku. Od urodzenia miała problemy zdrowotne, ze względu na które została rozpoczęta jej wielokierunkowa diagnostyka. Córeczka, gdy miała 1,5 roku, nie chwytała żadnych przedmiotów, nie bawiła się, bardzo się izolowała. Rozpoczęłam jej wielokierunkową diagnostykę...  Wyniki badań pozwoliły wykryć wiele schorzeń, które atakują jej mały organizm. Oleńka ma wrodzoną wadę genetyczną – delecję, czyli utratę fragmentu chromosomu 2. To bardzo rzadko występująca wada – w Polsce jedyna, na świecie w literaturze opisano zaledwie 30 przypadków. Z tego względu choroba nie ma nazwy. Wyniki wielu badań pozwoliły wykryć dysmorfię twarzy, wadę wzroku oraz astygmatyzm, zez rozbieżny oka prawego, zmiany w mózgu, opóźnienie rozwoju, niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowanym, celiakię, stereotypie ruchowe, stymulacje oraz sztywności w zachowaniu oraz – co najgorsze - delecję w chromosomie 2 (region2q13), co oznacza bardzo rzadko występującą wadę wrodzoną. W ostatnim czasie stwierdzono u Olki również nadpobudliwość psycho-ruchową i autyzm dziecięcy. Badania potwierdziły także, że Olka choruje na nefronoftyzę, czyli schyłkową niewydolność nerek. Ostatnie rozpoznanie uświadomiło nam, że życie i zdrowie Oleńki jest tajemnicą, można spodziewać się wszystkiego. Nie wiemy kiedy, gdzie i jaki organ zostanie uszkodzony jako kolejny. Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się nam opłacić turnusy rehabilitacyjne raz zajęcia hipoterapii. Jesteśmy Wam za to niezwykle wdzięczne. Niestety, nasza walka o zdrowie i lepsze funkcjonowanie Oli wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszego wsparcia.  Olka obecnie jest pod opieką wielu specjalistów: neurologa, chirurga, dermatologa, gastroenterologa, hematologa, nefrologa, urologa, ortopedy, osteopaty, okulisty, optometrysty i genetyka. Leczenie odbywa się poprzez ścisłą dietę bezglutenową, a także stałe podawanie leków. Ma również prowadzone terapie: logopedyczną, ruchową, psychologiczną, pedagogiczną, wzroku i oligofrenopedagogiczną, hipoterapię. Aleksandra każdego dnia dzielnie ćwiczy, walcząc tym samym o większą sprawność oraz samodzielność w przyszłości. Z tego miejsca, pełna nadziei, zwracam się do Was z pilną prośbą o wsparcie. Potrzebujemy środków na dalszą diagnostykę, leczenie i rehabilitację, które pozwolą na większe starania o lepszą przyszłość dla Aleksandry. Każdy rodzaj pomocy realnie wpłynie na poprawę zdrowia córki i opóźni postęp choroby... Anna – mama Aleksandry

3 478,00 zł ( 9,34% )
Brakuje: 33 757,00 zł
Alicja Szczepankiewicz
Alicja Szczepankiewicz , 6 lat

Małe, chore nóżki do uratowania – pomóż Alicji uciec przed kalectwem!

Jestem ojcem tej małej księżniczki ze zdjęcia i muszę zrobić wszystko, żeby uratować jej chore nóżki. Dotychczasowe wsparcie, które od Was otrzymaliśmy, jest nieocenione i czujemy ogromną wdzięczność za pomoc. Jednak, by Alicja miała szansę na sprawną przyszłość, potrzebujemy kolejnych operacji… Alicja to nasza wyczekiwana córeczka. Zrobimy wszystko, by mogła chodzić, by poczuła się zdrowa, jak jej rówieśnicy. Kolejny etap leczenia obejmuje usunięcie wstawionych metalowych implantów oraz wydłużanie oby dwóch nóżek wraz z kompleksową opieką lekarską i fizjoterapeutyczną. Wiąże się to z ogromnymi kosztami. Dlatego kolejny raz stajemy w miejscu, w którym prosimy Was o pomoc. By nie zaprzepaścić tego, co już udało nam się osiągnąć. Alicję kochamy nad własne życie. Wiadomość o ciąży byłą to najlepszą w naszym życiu. Rodzice nie dopuszczają myśli, że może być coś nie tak. Snute plany i wyobrażenia podczas przebiegu ciąży szybko zostały ostudzone dużym kubłem zimnej wody. Lekarz prowadzący zauważył, że na pewnym etapie rozwoju córeczki, jej kości udowe przestały rosnąć…  Radość zniknęła, a zamiast niej pojawił się ogromny strach. Musieliśmy sobie poradzić z nim sami, nie informując nikogo. Mieliśmy nadzieję, że nie będzie tak źle… Ani przyszli dumni dziadkowie, ani najbliżsi znajomi nie byli świadomi, co tak naprawdę się dzieje. Do momentu narodzin nie wiedzieliśmy czego się spodziewać i jak będzie nasza córcia wyglądać. Pozostało nam jedynie zawierzyć Alusię Bogu.  Córka urodziła się w 32. tygodniu ciąży, ważąc zaledwie 1277 g. Do chorych nóżek doszły powikłania wcześniacze oraz tzw. Sekwencja Pierre Robina, czyli rozszczep podniebienia twardego i miękkiego, cofnięta żuchwa oraz mocno przyrośnięty język. Tak wiele przeciwności na jedno, tak drobne dzieciątko. Trzykrotnie przetaczano jej krew, musieliśmy nauczyć się zakładać sondę do karmienia. Maleństwo cierpiało, a nasze serca się łamały w pół, oczy szkliły samoistnie… Dzięki Waszemu cennemu wsparciu udało się już wykonać bardzo ważne operacje, dlatego jesteśmy już o krok dalej w tej trudnej walce. Z szeregu wad i powikłań największym problemem ciągle jednak są chore nóżki, które nadal nie są w pełni sprawne.  Nikt nie jest nam w stanie zagwarantować, jak wada wpłynie na rozwój i życie naszej córki. Szukając pomocy, trafiliśmy do Instytutu dr Paleya. Tam dostaliśmy nową nadzieję i pewność, że to dobry kierunek. Podczas konsultacji przedstawiono nam wstępny plan leczenia i zagwarantowano, że Ala będzie normalnie chodzić. Ktoś, kto nie zna jej historii, nawet nie zauważy różnicy. Te dobre wieści mają jednak drugą stronę medalu — ogromny koszt operacji… Droga do sprawności naszej córki jest kręta i wyboista, jednak nawet na chwilę nie tracimy nadziei. To, co udało się już zoperować i wypracować daje nam wiarę w to, że kolejna operacja również przebiegnie pomyślnie. Dzieli nas od niej tylko, lub aż ogromna kwota… Czy będziesz dalej walczyć razem z nami? Adrian — dumny tata Alicji –––––––––––––––––––– Możesz wesprzeć Alicję poprzez LICYTACJE Bądź na bieżąco dzięki stronie na FACEBOOKU –––––––––––––––––––– MEDIA O ALICJI: ➤ kntv24  

26 632,00 zł ( 9,33% )
Brakuje: 258 627,00 zł
Monika Zbyszko
Monika Zbyszko , 19 lat

Przez wypadek wylądowałam na wózku... Pomagamy Monice odzyskać sprawność!

Jestem Monika, w tym roku stałam się osobą pełnoletnią. Dwa lata temu moje życie nagle się zmieniło… Uległam wypadkowi, w wyniku którego wylądowałam na wózku! Intensywna rehabilitacja to moja jedyna szansa na powrót do sprawności! W 2021 roku, mając zaledwie 16 lat, przeszłam groźny upadek z wysokości ośmiu metrów! Doznałam poważnego urazu kręgosłupa – licznych złamań odcinka piersiowego i lędźwiowego oraz uszkodzenia rdzenia kręgowego. Pomimo szybkiej operacji i wzmocnienia kręgosłupa prętami i śrubami nadal mam niedowład kończyn dolnych… Od tego czasu poruszam się na wózku. Lekarze dają mi jednak nadzieję na powrót do sprawności! Do tego potrzebuje regularnej i intensywnej rehabilitacji, najlepiej w ośrodku rehabilitacyjnym. Koszt miesięcznego pobytu w polecanym mi ośrodku wynosi aż 17 tysięcy złotych! A musiałabym spędzić tam aż 9 miesięcy! Moim największym marzeniem jest powrót do sprawności! Żebym mogła tak jak moi rówieśnicy, cieszyć się pełnią życia: pójść na spacer, pojechać w góry, nad morze i po prostu być samodzielna. Obecnie moje życie wypełnione jest ciągłym zamartwianiem się i obawami, że brak odpowiednich środków finansowych nie pozwoli mi na powrót do dawnego życia! Dlatego bardzo proszę o wsparcie! W ośrodku będę miała zapewnioną opiekę specjalistów, którzy z powodzeniem pomagają w powrocie do sprawności osobom w podobnej sytuacji.  Ratunkiem może okazać się też zalecany mi przez lekarzy elektrostymulator. Cierpię na częściowy zanik mięśni, a moje nerwy pracują w bardzo ograniczonym zakresie (30-40%). Sprzęt zwiększa szansę na powrót prawidłowego czucia w nogach i stopach. A co za tymi idzie normalne i szczęśliwe życie.  Zawsze byłam bardzo aktywna, kocham czas spędzany w górach. Wierzę, że jeszcze będę mogła poruszać się po nich na własnych nogach. Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą kwotę i z góry dziękuję za okazane mi wsparcie! Monika

5 094,00 zł ( 9,33% )
Brakuje: 49 481,00 zł
Adrian Kornienko
8 dni do końca
Adrian Kornienko , 33 lata

Tragiczny wypadek pozbawił Adriana nóg, ale nie zabrał wiary i nadziei. Na pomoc!

Adrian od zawsze ma niesamowitą zdolność zjednywania sobie ludzi. Po prostu nie da się go nie lubić. Kiedy spotkasz go na swojej drodze, z pewnością obdarzysz go sympatią i na pewno zapamiętasz. A gdy porozmawiasz z nim, chociaż krótką chwilę, będziesz mieć wrażenie, że znacie się od lat. Taki właśnie jest Adrian… Dlatego wciąż nie możemy uwierzyć, że takie ogromne nieszczęście spotkało tak wspaniałą osobę. I dlatego właśnie chcemy zrobić wszystko, by mu pomóc… Wiemy, że gdyby spotkało to kogoś z jego przyjaciół czy znajomych, stanąłby na głowie, by dać wsparcie. 26 września 2020 roku los sprawił, że świat Adriana zatrzymał się. Jadąc na zakupy uległ wypadkowi, w wyniku którego stracił obie nogi. Miał połamane kości uda, połamaną miednicę, uraz płata czołowego - jego życie wisiało na włosku. Lekarze przez kilka dobrych godzin o nie walczyli.  Sekunda wywróciła cały świat do góry nogami. Tragedia, która dotknęła Adriana i jego bliskich jest nie do opisania. Na szczęście Adriana udało się uratować. Niestety, jego nóg nie…  Adrian leżał 2 tygodnie pod respiratorem, sztuczną nerką oraz przeszedł transfuzję krwi. Nie poddał się, mimo tego, że każdy dzień mógł przynieść najgorsze. Na to przygotowywali wszystkich lekarze… Jednak po skomplikowanej operacji, amputacji nóg na poziomie ud Adrian wybudził się ze śpiączki!  Po 10 dniach na OIOMie został przeniesiony na oddział chirurgii i zaczął się powoli poruszać. Postanowił, że najszybciej jak to jest możliwe, dojdzie do sprawności, by móc samodzielnie chodzić i nadal być wsparciem dla najbliższych. Jego dusza wojownika i wrodzony optymizm, nawet w najczarniejszych chwilach życia, nie pozwoliły mu się poddać. Powrót do sprawności po wypadku nie będzie jednak możliwy bez wsparcia finansowego. Potrzebne są ogromne środki na zakup protez obu nóg i długą kosztowną rehabilitację. Środki finansowe, które są potrzebne, przewyższają możliwości, szczególnie że Adrian nie jest w stanie tej chwili pracować. Dlatego on i jego bliscy potrzebują naszej pomocy, która da wiarę w to, że jeszcze będzie dobrze.  Adrian potrafi poprawić humor nawet w najgorszy dzień. Ma też niebywałą siłę charakteru oraz wrodzony upór i dążenie do celu. Jest dobrym i lojalnym przyjacielem, mężem, ojcem, na którego zawsze można liczyć. Nie zostawiajmy go teraz samego… Przyjaciele   * Decyzją Pawła, środki z jego zbiórki zasiliły subkonto Adriana! Dziękujemy! Dzięki temu możemy zmniejszyć kwotę do zebrania o 33 000 złotych. 

27 330,00 zł ( 9,33% )
Brakuje: 265 478,00 zł
Mikołaj Salwa
6 dni do końca
Mikołaj Salwa , 8 lat

Z każdym oddechem wyrywa się śmierci! Pomóż Mikusiowi przeżyć!

Zaczynamy od wziewów, później sól fizjologiczna, drenaż i antybiotyk, następnie znów wziewy sól i inhalacje. Kiedy to wszystko się kończy zaczynami od nowa i tak każdego ranka, wieczora, dzień za dniem tydzień za tygodniem, rok za rokiem… Podobno najgorszym co może przytrafić się człowiekowi, to śmierć przez uduszenie. Mój synek cierpi na straszną chorobę, która niszczy płuca, wypełnia je śluzem, zabiera oddech i zabija… Życie z mukowiscydozą to nieustanne łapanie powietrza, walka o każdy głębszy oddech i wieczne poczucie niedotlenienia.  Kiedy tak strasznie cierpi 7-letnie dziecko, trudno nie myśleć, że to tak bardzo niesprawiedliwe. Mukowiscydoza to straszna, śmiertelna choroba, której nie można wyleczyć. Jest sposób na to, by ją spowolnić i pozostawać krok przed nią, ale leczenie jest bardzo drogie!  U naszego syna Mikołaja, mukowiscydozę zdiagnozowano w 6 miesiącu życia. Z perspektywy czasu wiem, że ona od urodzenia dawała znać o sobie.  W małym organizmie spowodowała duże spustoszenie. Mikołaj ma prawie 7 lat jego codzienność to inhalację, drenaże i przyjmowanie masy leków. Obecnie jego rutyną stały się także pobytu w szpitalu. Choroba postępuje zbyt szybko! Co trzy miesiące jeździmy do Centrum Leczenia Mukowiscydozy. Taki pobyt trwa zwykle 14 dni. Każdy z nich to duża ilość prób założenia wenflonu, a także ogromną ilość łez. Ostatni wyjazd dał nam nadzieję, która może pozwolić Mikusiowi poprawić ogólny jego stan zdrowia. Tą nadzieją są leki przyczynowe. Niestety, Mikuś ze względu na swoje mutacje genetyczne nie może otrzymać leczenia refundowanego w Polsce. Po rozmowie z lekarzem prowadzącym, uzyskaliśmy zgodę na wprowadzenie ratującego życie leku. Lek ten w Polsce jest bardzo drogi jego koszt to ponad 80 tys. za miesiąc. Jednak w Argentynie istnieje jego odpowiednik, który kosztuje ¼ ceny tego w Polsce. Niestety koszt jest dla nas ogromny. Z tego też powodu piszę do Was apel o pomoc dla Mikusia. Bez leczenia, ta choroba w końcu go pokona, a życie stanie się nie do zniesienia. Błagamy Was ze wszystkich sił o ratunek dla Mikusia, który tak bardzo cierpi i dusi się każdego dnia! Ta choroba jest bardzo silna i podstępna, lecz razem możemy ją wyprzedzić i sprawić, by życie Mikusia nie było męczarnią!  Mama

23 734,00 zł ( 9,29% )
Brakuje: 231 586,00 zł
Marcin Stronczek
Marcin Stronczek , 2 latka

POMÓŻ wyleczyć ząbki Marcinka! Potrzebna pilna interwencja!

Marcinek przyszedł na świat z 10 punktami w skali Apgar – nasz zdrowy, słodki chłopiec. Jego uśmiech, zapach i różowe policzki napawały nas niewyobrażalnym szczęściem, jednak to szczęście trwało krótko. Kilka tygodni po narodzinach zauważyliśmy, że coś jest nie tak. Jego główka nie rozwijała się prawidłowo, a lewe oczko, ucho i dziąsła były wyraźnie mniejsze! Po wielu nieudanych próbach znalezienia odpowiedzi w końcu trafiliśmy na lekarza, który postawił diagnozę – skośnogłowie. Szok, niedowierzanie, a potem walka. Na szczęście, odpowiednie układanie Marcinka przyniosło efekty i udało się zredukować część wady, ale asymetria oczu i uszu zostanie z nim na zawsze.  Gdy myśleliśmy, że najgorsze jest za nami, zaczął się kolejny koszmar. Marcinek zaczął chorować bez przerwy – infekcja za infekcją, bez końca. Gdy przedłużająca się antybiotykoterapia nie przynosiła efektów, potrzebne były hospitalizacje. To wszystko przyniosło katastrofalne skutki! Ząbki naszego synka są w opłakanym stanie. Zdarło się z nich całe szkliwo, pojawiła się próchnica. W dodatku, w miejscu, gdzie dziąsełka są nierozwinięte, zęby po prostu WYPADŁY! Synek płacze, bo zniszczone zęby bolą! Nie może jeść stałych pokarmów, ma trudności z mówieniem. Po konsultacji stomatologicznej wiemy, że u tak małego dziecka leczenie musi odbyć się w znieczuleniu ogólnym. Niestety, to dyskwalifikuje nas z usług refundowanych przez państwo… Marcinek potrzebuje PILNEGO LECZENIA, które obejmuje naprawę zniszczonych ząbków i wszczepienie implantów. Koszt leczenia jest astronomiczny i znacznie przerasta nasze możliwości finansowe. Dlatego zwracamy się do Was o pomoc. Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie. Prosimy, pomóżcie nam ulżyć naszemu synkowi w bólu i dać mu szansę na normalne dzieciństwo. Wasze wsparcie zmieni życie Marcinka na lepsze! Rodzice

1 970,00 zł ( 9,25% )
Brakuje: 19 307,00 zł
Nikola Krysiak
Nikola Krysiak , 17 lat

Walka o sprawność nie ustaje – pomóż Nikoli!

Okrutny i niesprawiedliwy los skazał naszą córkę na cierpienie. Choroba postępuje od lat i nie mamy już nadziei, że Nikola kiedykolwiek wstanie z wózka. Cały czas zadajemy sobie pytanie – co zrobić, by miała siłę do walki o sprawność? Nikola cierpi na postępującą ataksję móżdżkową – jej codzienność po brzegi wypełniają kolejne konsultacje, badania i rehabilitacje. Od kilku lat porusza się wyłącznie na wózku. Z początku wierzyliśmy, że to chwilowy problem. Że córeczka odzyska siły i stanie na nogi, jednak dni zamieniały się w tygodnie, tygodnie w miesiące, a sytuacja, zamiast się poprawiać, jest coraz gorsza... Szarą codzienność Nikoli rozświetlają turnusy rehabilitacyjne. Na każdy wyjazd czeka z niecierpliwością i planuje wizyty u ulubionych specjalistów. Przed nami obecnie dwa turnusy – w czerwcu i listopadzie. Niestety, nasza sytuacja finansowa nie pozwala na opłacenie ich w całości… Już raz udowodniliście, jak wielka moc drzemie w Waszych sercach – dzięki Wam udało się sfinansować zakup wózka dla Nikoli.  Zwracamy się do Was ponownie z prośbą o pomoc! Nie wyobrażamy sobie odebrać Nikoli szansy na rozwój, którą dają jej wyjazdy rehabilitacyjne. Zrobimy wszystko, by na twarzy naszej córki zagościł uśmiech! Rodzice

492,00 zł ( 9,24% )
Brakuje: 4 828,00 zł
Michał Łuczyński
Michał Łuczyński , 33 lata

Cud sprawił, że Michał wtedy nie zginął... Potrzebna pomoc!

“Michał miał wypadek!” - gdy odebraliśmy z żoną ten telefon, najpierw do nas nie dotarło. To dzieje się w filmach, przecież to nie może być prawda! Niestety… Życie często jest o wiele bardziej brutalne. Kierowca tira wymusił pierwszeństwo, syn nie miał z nim żadnych szans… Ten czerwcowy dzień, który zaczął się przecież jak tysiące innych, okazał się najstraszniejszy w naszym życiu. Michał walczy o powrót do dawnego życia. Niedługo miał brać ślub… W imieniu mojego syna, jego narzeczonej i całej naszej rodziny z całego serca proszę o pomoc. Tego, co się wydarzyło na drodze, dowiedzieliśmy się dopiero później… W tamtym momencie w głowie kotłowała się tylko jedna myśl, jednak modlitwa - żeby Michał żył. Dopiero co przyjechał do domu na urlop… Pojechał tylko na przejażdżkę, był dobrym kierowcą. Niestety, tamtego dnia tira prowadził kierowca, który nie miał doświadczenia. Widział, że Michał nadjeżdża. Sądził, że zdąży. Zapomniał jednak, że nie prowadził osobówki, a wielki pojazd… Nie zdążył uciec. Syn widział, co się zaraz stanie… Przytomnie położył motor, który sekundy później wbił się w bok tira. Michała wyrzuciło wiele metrów dalej, uderzył o ziemię. Kask ochronił głowę. Reszta była zmiażdżona… Ściągnięto najlepszych specjalistów do operacji. 8 lekarzy ratowało życie Michała przez 9 długich godzin, składając jego potrzaskane kości jak puzzle, ratując poobijane płuca, serce, wszystko… Lekarze stwierdzili rozległe obrażenia: uraz wielonarządowy oraz uszkodzenia kręgosłupa i bioder. W praktyce oznaczało to tyle, że nasz syn walczył o życie i nie było wiadomo, czy z tego wyjdzie.  Przez pierwsze dni za Michała oddychała aparatura. Gdy minęło najgorsze, gdy stał się wymodlony cud, rozpoczęło się szacowanie strat… Syn to silny, dzielny chłopak. Lekarze są w szoku, jak szybko (jak na taki poważny stan) dochodzi do siebie, z jaką zawziętością walczy. Niestety, uszkodzenia kręgosłupa i bioder sprawiły, że dziś nie chodzi i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie mógł, mimo że rdzeń jest cały. Jednak widzą postępy, mamy ogromną nadzieję, że syn jak najszybciej odzyska sprawność! Lekarze mówią, że przy zachowaniu ciągłej, intensywnej rehabilitacji za dwa lata będzie samodzielny. To nam daje nadzieję, kopa do działania. Nie możemy przerwać, nie możemy zejść z tej ścieżki, którą idziemy. Niestety… Pojawiają się schody. Pieniądze, bardzo duże, których nie mamy… NFZ oferuje tylko 118 dni rehabilitacji, potem - niezależnie od stanu chorego - zostawiają go przysłowiowo pod płotem i radź sobie człowieku sam… Michał chce walczyć, intensywnie ćwiczy i mimo bólu i świadomości tego, że czeka go długa droga, nie poddaje się. Niestety, skończyła się rehabilitacja w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Teraz za wszystko musimy płacić sami… Już 4 listopada syn jedzie do specjalistycznego ośrodka, w którym miesiąc intensywnej rehabilitacji kosztuje aż 15 tysięcy złotych! Nie mamy takich pieniędzy, dlatego postanowiliśmy poprosić o pomoc w opłaceniu rocznej terapii. Każda złotówka ma znaczenie... Bez dalszej pracy wszystko stracimy. Wraz z rodziną robimy wszystko, żeby w tej trudnej sytuacji pomóc Michałowi. Bardzo pomaga i wspiera syna - i także nas - jego narzeczona. Wierzymy mocno, że do ślubu - choć przełożonego - Michał pójdzie o własnych siłach, a może nawet zatańczy pierwszy taniec? Michał to naprawdę silny psychicznie, młody mężczyzna, który bardzo chce stanąć na nogi. Do czasu wypadku miał dobrą, legalną pracę za granicą jako specjalista ds. zaopatrzenia.  W pracy musiał być stale aktywny - jego zajęcie zawodowe polegało na ciągłej mobilności i podróżowaniu. Niestety, teraz nie może nawet myśleć o powrocie do pracy. Tragiczny wypadek, błąd kierowcy tira, pokrzyżował jego plany na dalsze życie. Jednak Michał ma dopiero 28 lat, jeszcze wiele przed nim! Tak mocno w to wierzymy... Michał ma ogromną szansę znowu być aktywnym mężczyzną. Bez pomocy to się jednak nie uda. To właśnie teraz jest czas, że można osiągnąć najwięcej. Syn mówi często: „Nie ma mocy, która mogłaby nam nadzieję odebrać - co nie znaczy, że nie możemy czasem przegrać, by potem wygrać". Wierzymy w tą wygraną, to dodaje nam sił. Prosimy, pomóż!  Mirek - tata Michała z rodziną

16 101,00 zł ( 9,23% )
Brakuje: 158 154,00 zł