Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dariusz Pawluś
Pilne!
2 dni do końca
Dariusz Pawluś , 47 lat

Rak żołądka to trudny przeciwnik! Pomóż mi wygrać walkę o życie!

W sierpniu 2023r. wykryto u mnie nowotwór żołądka, przeszedłem chemię przedoperacyjną, słabo na nią reagując. W lutym lekarze zadecydowali o całkowitej resekcji żołądka, po operacji zastosowano  radioterapię i chemioterapię. Wydałoby się, że jest ok, czułem się dobrze, lecz na  kontrolnym TK pojawiła się wznowa. Lekarze zaproponowali mi terapię Nivolumabem. Ponieważ nie minęło pół roku od mojego ostatniego leczenia, terapia ta nie podlega pod refundacje NFZ i muszę opłacać ją sam. Na obecną chwilę przyjmuję Nivolumab co dwa tygodnie wraz z chemią, cena jednej dawki to 9182,78 zł. Pomimo przeciwności staram się w miarę „normalnie” żyć, uwielbiam spędzać czas z najbliższymi. Dzieci i żona są dla mnie motorem napędowym i nadają sens mojemu życiu. Choroba pokrzyżowała moje plany i marzenia, wywróciła życie do góry nogami i zmieniła priorytety. Nie poddaję się, mam nadzieję, że czeka mnie jeszcze wiele pięknych chwil. Po prostu mam dla kogo i po co żyć. Dariusz

21 550,00 zł ( 9,17% )
Brakuje: 213 344,00 zł
Martin Kukulski
4 dni do końca
Martin Kukulski , 43 lata

Wystarczy tak niewiele, by zmienić wszystko – Pomożesz?

Dziękuję za wsparcie poprzedniej zbiórki. Wasza pomoc pozwoliła mi zakupić rower trójkołowy! Niestety po ostatniej konsultacji neurologicznej okazało się, że to nie wystarczy... Moja historia: Mam na imię Martynian. Moja codzienność nie jest prosta, ale się nie poddaję. Każdego dnia staram się być coraz bardziej sprawny. Choruję na wiotkie porażenie czterokończynowe oraz zwyrodnienie układu nerwowego. W dalszej walce potrzebuję Waszej pomocy! Jestem osobą niezdolną do samodzielnej egzystencji. Rehabilituję się jednak sam i przynosi to wymierne efekty. Jeszcze kilka miesięcy temu nie mogłem nawet wstać z łóżka bez pomocy drugiej osoby. Dziś nie tylko wstaje, ale też wychodzę na zewnątrz przy pomocy balkonika. Bardzo cieszą mnie te postępy i wiem, że mogę osiągnąć kolejne! Specjalny rower na trzech kołach pozwala mi łatwiej się przemieszczać i być bardziej samodzielnym. Oprócz tego pomaga ćwiczyć nogi. Niestety, ostatnia konsultacja z neurologiem nie przyniosła dobrych wieści. Moja choroba jest nieuleczalna. Przez to problemy z równowagą nie ulegną poprawie i rower nie wystarczy, by mi pomóc. Znacznie bezpieczniejszą dla mnie opcją jest skuter elektryczny. To wydaje się niewiele, ale dla mnie znaczy wszystko. Wiem, że swoją determinacją jestem w stanie osiągnąć dużo, ale na drodze znów stoją pieniądze. Wydatek jest większy niż poprzednio i wciąż dla mnie nieosiągalny… Ale wierzę, że znów mi pomożecie radzić sobie z codziennością! Z góry dziękuję za każdą wpłatę! Martynian Kwota zbiórki jest szacunkowa.

683,00 zł ( 9,17% )
Brakuje: 6 764,00 zł
Alan Misiewicz
Alan Misiewicz , 13 lat

Synku, dziękuję, że do mnie wróciłeś❗️Walczymy o Ciebie dalej❗️

Stan Alanka poprawia się! Ale to nie koniec walki. By nie stracić tego, co wypracowaliśmy, musimy kontynuować kosztowną rehabilitację. Nasza historia: Sceny niczym z filmu akcji. Wypadek, w letniej scenerii, nad jeziorem zbiera się grupa ludzi, mężczyźni krzyczą, kobiety wpadają w histerię. Po chwili przy brzegu jest już tłum. Wypadek na wodzie – jeden mężczyzna na skuterze wodnym taranuje innego. Wypadek wygląda bardzo groźnie, po chwili okazuje się coś strasznego. Staranowany mężczyzna płynął z 7-letnim wtedy synkiem. Chłopiec leży na powierzchni, twarzą pod wodą, nie rusza się! Alanek nie oddychał, z uszu leciała mu krew. Reanimację rozpoczęła jego siostra. Kiedy dyspozytorka usłyszała, że chłopiec ma podkurczone kończyny i krwawi, nie miała wątpliwości, uraz mózgu! Kiedy zabierano Alanka na pokład śmigłowca, nie odzyskał przytomności. Ponad 100 km do Poznania dłużyło się najbardziej w życiu. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że Alanek jest w stanie krytycznym. Stwierdzono aksonalny uraz mózgu i podjęto decyzję o zaintubowaniu i wprowadzeniu synka w stan śpiączki farmakologiczne, rozpoczęła się walka o jego życie. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć, jeszcze przed chwilą Alanek śmiał się i bawił w wodzie, a wystarczyła chwila, niefortunny zbieg okoliczności, kilka sekund i świat się zatrzymał. Byłam załamana, a nikt w tamtej chwili nie potrafił mi powiedzieć, że będzie dobrze, bo nikt tego nie wiedział. Pierwszy lekarz, który z nami porozmawiał, powiedział nam wprost, że jeśli nasz synek przeżyje, to nikt nie będzie umiał nam przewidzieć, jakie będą następstwa wypadku. Doktor widział różne rzeczy, dzieci, które wychodziły z takich urazów i te, które do końca życia pozostawały w stanie wegetatywnym. My nie mieliśmy tyle szczęścia. Po odłączeniu leków Alanek nie zaskoczył, nie obudził się… To były najgorsze chwile w moim życiu. Nie umiałam sobie wyobrazić życia w ciszy bez mojego synka. Ale cud już się wydarzył, Alanek jest jednym z nielicznych dzieci, które po tym wszystkim wyszły z kliniki Budzika na własnych nogach. Jednego dnia otworzył oczy, innego dnia poruszył ręką. Wrócił i jest z nami! Wiele razy w swoim krótkim jeszcze życiu pokazywał nam, jak bardzo jest uparty i jak wiele potrafi samodzielnie osiągnąć. Dzisiaj synek radzi sobie z tym, co się wydarzyło. Nawet jeśli spotykają go przykrości, on dzielnie idzie naprzód. Uraz mózgu zostawił ogromne ślady, bo Alanek wciąż nie odzyskał pełni sprawności sprzed wypadku. Jedno oczko nie porusza się w górę w dół, chód jeszcze nie jest taki jak przed wypadkiem, prawa rączka drży i Alanek potrzebuje pomocy przy jedzeniu czy zawiązywaniu bucików. Teraz wreszcie możemy pomóc naszemu dziecku. To jest właśnie ten moment, w którym stanęliśmy przed szansą, by realnie pomóc naszemu dziecku. Wciąż potrzebna jest wyjątkowo intensywna rehabilitacja, która pozwoli wrócić naszemu dziecku. Sami nie zdołamy pokryć kosztów intensywnego leczenia. Jesteśmy po najgorszym dramacie i po największym cudzie w naszym życiu. Proszę, pomóżcie przywrócić sprawność naszego dziecka. Mama

4 876,00 zł ( 9,16% )
Brakuje: 48 316,00 zł
Łukasz Kobylak
Pilne!
Łukasz Kobylak , 42 lata

Agresywny NOWOTWÓR chce zabrać nam ukochanego tatę i męża❗️POMOCY❗️

Nazywam się Łukasz, mam 42 lata. Jestem szczęśliwym mężem i ojcem dwójki wspaniałych dzieci – Ali i Bartka. Pracuję w zawodzie, który lubię i spełniam się w życiu rodzinnym. Niestety, moje życie drastycznie zmieniło się pod koniec czerwca 2024 roku, kiedy zdiagnozowano u mnie złośliwego glejaka IV stopnia. Wszystko zaczęło się od silnych bólów głowy, które nie ustępowały mimo zażywania leków. 24 czerwca trafiłem do szpitala we Wrocławiu z zawrotami głowy i zaburzeniami widzenia. Tomografia wykazała obecność guza mózgu, co potwierdził następnego dnia rezonans magnetyczny.  10 lipca przeszedłem pilną operację usunięcia guza z prawego płata czołowego. Guz miał pięć centymetrów i został usunięty w całości, jednak operacja była dużym wyzwaniem, niosącym ryzyko poważnych zaburzeń neurologicznych. Ostateczna diagnoza – glejak złośliwy IV stopnia – była dla mnie ogromnym ciosem. Teraz czeka mnie radioterapia i chemioterapia w Bydgoszczy, jednak standardowe i refundowane leczenie w Polsce na tym się kończy. Glejak to bardzo agresywny guz mózgu, który najczęściej powraca, a jego wznowa może nastąpić szybko i w miejscu nieoperacyjnym. Nie chcę bezczynnie czekać na najgorsze – chcę żyć! Po wielu konsultacjach medycznych zdecydowałem się na dalsze leczenie, które daje mi nadzieję na lepszą przyszłość.  Pierwszym krokiem jest terapia TTFields Optune – urządzenie wytwarzające pola elektromagnetyczne, które zakłócają wzrost nowotworu i powodują śmierć komórek nowotworowych. Jest to standardowa metoda leczenia w Niemczech, Szwajcarii i USA, jednak jej koszt to około 130 000 zł miesięcznie, a urządzenie trzeba nosić przez co najmniej 6 miesięcy. Kolejnym krokiem będzie immunoterapia w Niemczech. Koszty leczenia są ogromne, a czasu mam niewiele. Chcę walczyć o swoje życie nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla mojej rodziny. Moje dzieci – 4-letni Bartek i 9-letnia Ala – potrzebują taty. Nie chcę być kolejną osobą w przerażających statystykach.  Wiem, że istnieją przypadki wieloletniego przeżycia osób z taką diagnozą i ja chcę być tego przykładem! Czeka mnie ciężka walka z nierównym przeciwnikiem, ale z Waszą pomocą mogę go pokonać. Proszę, pomóżcie mi w tym! Łukasz Kobylak

146 166,00 zł ( 9,15% )
Brakuje: 1 449 579,00 zł
Lenka Hyla
Lenka Hyla , 15 lat

Chcemy uniknąć operacji! Kręgosłup Leny potrzebuje leczenia!

Lenka od zawsze dziwnie biegała. Nie zastanawiało nas to. Nigdy nie lubiła ćwiczyć. Z całą rodziną myśleliśmy, że to śmieszne stawianie stóp, to po prostu konsekwencja lenistwa. Myliliśmy się. W zeszłym roku podczas szkolnego bilansu pielęgniarkę zaniepokoił kręgosłup Leny. Zaczęła przypuszczać skoliozę. Oczywiście poszłyśmy do lekarza. Wykluczył on jednak skoliozę, zdiagnozował postępującą kifozę i przypisał regularne zajęcia na basenie.  Myślałam, że sprawa jest rozwiązana, jednak w tym roku pielęgniarka szkolna nie dała za wygraną i zasugerowała konsultacje u ortopedy. Najbliższy termin był możliwy za 2 lata, dlatego zdecydowaliśmy się na wizytę prywatną. Specjalista rzeczywiście wykrył skoliozę. Skrzywienie wynosi aż 20 stopni! Oprócz tego po specjalistycznych kosztownych badaniach dodatkowo potwierdzono lordozę boczną, kifozę, krzywiznę szyi oraz przykurcze w kolanie i udzie. Byliśmy zdumieni. Nie widzieliśmy, jak to się stało… Zszokowani czekaliśmy na gorset, mający poprawić stan kręgosłupa naszej córki. Jednak, zamiast pomóc – ZASZKODZIŁ! Okazało się, że owszem, prostował skoliozę, ale równocześnie doprowadzał do krzywienia bocznego, a to wszystko przez niską gęstość kości. Nowy gorset już nie pogarsza sytuacji, ładnie prostuje szyję, jednak w żaden sposób nie wpływa na skoliozę. By to zmienić, musimy najpierw zaradzić przykurczom, a to ciężka praca, zważywszy na fakt, że utrzymują się one od lat. Gdyby Lenka została zdiagnozowana wcześniej, gdyby, tak jak kiedyś, w przedszkolach wykonywano podstawowe badania monitorujące postawę ciała, dziś nie byłoby problemu. Jednak jest i musimy się z nim zmierzyć. Miesięczny koszt wizyt u ortopedy i rehabilitantki, która pomaga nam wyprostować dziecko to ok. 1000 zł. Do tego dochodzą koszty dojazdu m.in. do specjalistów w  Poznaniu, który od naszego domu oddalony jest aż 150 km. Badania to też spore wydatki. Choć pracujemy, finansowo nas to rujnuje. Bardzo prosimy o pomoc. Jeśli teraz kompleksowo nie zadziałamy, skomplikowana, bolesna i kosztowna operacja może okazać się jedyną drogą. Tego byśmy nie chcieli… Dzięki zebranym pieniądzom będziemy mogli kontynuować leczenie córeczki, prywatne wizyty u ortopedy, zajęcia z rehabilitantką, zapewnimy jej odpowiedni sprzęt medyczny, leki zwiększające gęstość kości. Z Twoją pomocą jest to możliwe. Z całego serca już teraz dziękujemy Ci za okazane wsparcie! Rodzice Leny

974,00 zł ( 9,15% )
Brakuje: 9 665,00 zł
Marta Chudzińska
1 dzień do końca
Marta Chudzińska , 27 lat

Pomóż nam być razem i cieszyć się życiem❗️

Bywało różnie... Był ciężki dla nas czas, kiedy wygrywała choroba, ale przyszedł i moment, kiedy to my wygrywamy z chorobą. Martusia urodziła się za wcześnie. Po kilku okresach cierpienia nadeszły dla niej i dla nas lepsze dni, którymi cieszymy się, jak potrafimy. Chcielibyśmy razem z Martusią, która teraz ma już 26 lat, jeździć na wycieczki rowerowe po okolicy i na wakacje do miejsc, które zawsze ją cieszyły. Zwłaszcza czas spędzony nad morzem, z uwagi na kłopoty z tarczycą, jest dla Martusi bardzo cenny. Córka ma porażenie mózgowe oraz wodogłowie spowodowane wylewem krwi do mózgu zaraz po narodzinach. Nie widzi i nie słyszy, jest bezwładna. Ma również epilepsję i problemy z tarczycą. Musimy karmić ją sondą, którą zakładamy trzy razy dziennie przez nos. Mimo tych wszystkich "atrakcji" cała nasza rodzina jest wesoła, kompletna i pełna wzajemnej miłości. Znaczne skrzywienie kręgosłupa oraz wcześniej opisane problemy zmuszają nas do kupna specjalistycznego wózka, który zapewni Martusi bezpieczeństwo oraz właściwą, półleżącą pozycję podczas podróży małych i dużych. Pomóżcie nam kupić specjalistyczny wózek spacerowo-terenowy, który dostosowany jest do specyfiki jej niepełnosprawności, a będziemy jeszcze szczęśliwsi i nadal pełni słońca. Wózek ten umożliwi nam również wspólne wycieczki rowerowe, ponieważ można go sprzęgać z rowerem. Liczymy na wasze serdeczne wsparcie. Wdzięczni rodzice z Martusią i jej młodszą siostrą.

2 091,00 zł ( 9,14% )
Brakuje: 20 782,00 zł
Olek Stolarek
Olek Stolarek , 12 lat

Tylko jeden lek może powstrzymać rozrost guzów w ciele mojego synka❗️Pomocy❗️

Olek, mój syn, choruje na neurofibromatozę typu 2 i jest pierwszym dzieckiem w Polsce, które przyjmuje lek hamujący wzrost guzów. Trudno uwierzyć, że chłopiec, który ma za sobą tak wiele operacji wycięcia guzów nowotworowych i miesiące spędzone w szpitalach, może mieć w sobie tyle energii i radości. Muszę zrobić wszystko, by dalej mógł żyć i dlatego proszę Was o pomoc! Oluś urodził się z NF2, czyli neurofibromatozą, ciężką genetyczną chorobą. W głowie synka wykryto niezłośliwy guz mózgu (oponiak), który odrasta średnio raz w roku! Za każdym razem po operacji pojawia się nadzieja, która znika po kilku miesiącach wraz ze słowami lekarza: “guz odrósł do pierwotnych rozmiarów”. Oprócz tego u Olka pojawiają się nerwiaki – w brzuszku, na plecach i uszach, co w przyszłości może doprowadzić do utraty słuchu...  Każda kolejna operacja była coraz większym zagrożeniem dla życia mojego syna. Musiałam więc zrobić wszystko, by znaleźć inny sposób, by mu pomóc! Zaczęłam działać w amerykańskiej fundacji, pracującej nad terapią genową dla chorych na NF2. Po wielu latach starań udało mi się uzyskać zgodę na leczenie Olusia lekiem, który hamuje wzrost guzów w głowie, kręgosłupie oraz w uszach. Mój syn jest pierwszym dzieckiem w Polsce, które przyjmuje tę terapię!  To dopiero początek, ale efekty są piorunujące! Synek ma obecnie w mózgu 4 guzy – dotychczas bardzo szybko rosły, a teraz przestały się powiększać! Przecierałam oczy ze zdumienia, gdy zobaczyłam wyniki rezonansu! Czy to oznacza, że jest dla mojego syna nadzieja na przyszłość?  Niestety, terapia jest nierefundowana i bardzo droga. Roczna kuracja kosztuje ponad 100 000 zł! To wręcz niewyobrażalna dla mnie kwota, ale finanse nie mogą stanąć na drodze Olka do zdrowia! Każda dawka leku jest ogromnie ważna – jeśli syn nie dostanie leku może to grozić trwałym kalectwem i zagrażać jego życiu... Proszę więc Was o pomoc! Kilka lat temu spotkaliśmy się z ogromną życzliwością i dzięki Waszemu wsparciu mogłam zadbać o zdrowie Olka. Dziś proszę o pomoc kolejny raz – dla mojego syna, ale i dla wszystkich dzieci, które w przyszłości może będą miały szansę na leczenie!  Anna, mama Olka

9 723,00 zł ( 9,13% )
Brakuje: 96 660,00 zł
Anna Hals
Anna Hals , 55 lat

Walczę z chorobą już ponad 40 lat! Proszę, wyciągnij do mnie pomocną dłoń!

Jestem Anna i od ponad czterech dekad walczę o zdrowie. Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się bardzo wcześnie, gdy miałam zaledwie 14 lat. Niestety, z czasem mój stan zdrowia pogarszał się coraz bardziej... Przed laty zdiagnozowano u mnie malformację tętniczo-żylną kanału kręgowego. 15 lat temu pojawiły się także ogromne problemy z chodzeniem i czuciem w stopach i na całych nogach. Lewa noga jest praktycznie drętwa. Pomimo poruszania się o dwóch kulach nie chcę się poddawać. Choroba nie odebrała mi chęci do życia i walki – wciąż pracuję zawodowo jako nauczyciel.  Marzę, by jak najdłużej być sprawna i jak najbardziej samodzielna, lecz do tego potrzebuję Waszej pomocy. W walce o zdrowie i lepsze jutro niezwykle ważna jest intensywna fizjoterapia. Niestety, rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku oraz możliwość korzystania  z egzoszkieletu to wydatek ponad 50 tysięcy złotych! Oprócz tego muszę korzystać z prywatnych masaży, które przynoszą mi ogromną ulgę w zmaganiu się z bólem. Wszystko to generuje ogromne koszty, których nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie.  Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń i dajcie szansę na walkę z chorobą. Sama walczę już tak długo i zaczyna mi brakować nie tylko sił, ale i środków finansowych. Wierzę, że każdy gest dobrego serca wysłany w świat – wraca z podwójną mocą!    Anna

4 860,00 zł ( 9,13% )
Brakuje: 48 332,00 zł
Adrian Jagła
Adrian Jagła , 5 lat

Mały chłopiec i wielkie emocje – walczymy o lepszą przyszłość Adriana!

Nasze codzienne życie bywa nieprzewidywalne. Każdego dnia musimy patrzeć, jak Adrian tkwi uwięziony w swoim świecie i mierzy się z ogromnymi, trudnymi emocjami, których nie rozumie. Zdarza się, że nasz synek odczuwa bardzo duże napięcie, które potrafi wyładować tylko fizycznie. Te momenty często przychodzą niespodziewanie. Za każdym razem boimy się, że nasze ukochane dziecko zrobi sobie krzywdę. Staramy się łagodzić te napady jak tylko możemy, jednak wszystko potrafi zmieniać się z sekundy na sekundę… U Adrianka w wieku dwóch lat zdiagnozowano autyzm dziecięcy i zaburzenia hiperkinetyczne. Te diagnozy sprawiły, że życie na moment się zatrzymało. Zadawaliśmy sobie pytania: jak będzie wyglądać dzieciństwo naszego synka, jego rozwój? Co z jego przyszłością? Natychmiast zaczęliśmy szukać wsparcia u specjalistów.  Adrian jest pod stałą opieką psychiatry. Synek przyjmuje silne neuroleptyki, które mają mu pomagać w łagodzeniu napadów agresji i autoagresji. Niestety, leki zwykle działają przez około dwa tygodnie, więc co 2-3 miesiące są zmieniane. Do tej pory żaden lek nie poprawił stanu naszego synka na dłużej, a ich lista powoli się kończy. Ciężko jest opisać uczucie bezsilności, które stale nam towarzyszy. Tak bardzo chcemy pomóc naszemu dziecku, ale nic nie daje wymiernych efektów! Czujemy, jakbyśmy tkwili w martwym punkcie. Nasz synek wymaga też ciągłych wizyt u neurologa, kardiologa i logopedy. Są to dla niego trudne doświadczenia – Adriankowi ciężko jest się otworzyć, zamyka się w sobie i nie chce wykonywać poleceń specjalistów. Mimo to stale i cierpliwie pracujemy nad tym, by znaleźć rozwiązania, które skutecznie mu pomogą. Jednak tak bardzo boli nas ta bezsilność…  Mimo wszystko nasz synek jest radosnym, pełnym życia chłopcem. Uwielbia rysować, a także budować z klocków lego. Te zajęcia pomagają mu się wyciszyć i uspokoić, gdy zbliża się napływ silnych emocji. Ze względu na złożone potrzeby Adriana, trudno jest nam znaleźć odpowiednią pomoc w placówkach kształcenia specjalnego. Z tego powodu staramy się także pracować z nim w domu, wykorzystując różne pomoce naukowe, książeczki i zadania. Jednak to nie to samo, co zajęcia ze specjalistą.  Z uwagi na długie kolejki w NFZ, jesteśmy zmuszeni do wizyt w prywatnych placówkach, które niestety są bardzo kosztowne. Nasze dziecko nie może czekać na pomoc, musimy działać tu i teraz! Mało jest refundowanych terapii i zajęć, a te nierefundowane przekraczają nasz budżet… Prosimy, wspomóżcie nas, by przyszłość Adriana była lepsza! Rodzice Adriana

1 938,00 zł ( 9,1% )
Brakuje: 19 339,00 zł