Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Justyna Szatkowska
Justyna Szatkowska , 50 lat

Mam dla kogo walczyć! Jak najszybciej muszę otrzymać rehabilitację!

Skutki wypadku z przeszłości są ze mną do dzisiaj. Uraz czaszkowo-mózgowy diametralnie zmienił moje życie. Kilka lat temu dzięki Waszej pomocy udało mi się przetrwać pierwszy etap mojej walki o zdrowie i sprawność. To jednak nie rozwiązało moich problemów, które trwają nadal! Lista trudności jest długa. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej. Leczenie, rehabilitacja, leki stały się moimi stałymi elementami dnia. Mimo wszystko ciągle potrzebuję pomocy… Rozwinęła się dyskopatia kręgosłupa w odcinku lędźwiowym oraz szyjnym. W pierwszym przypadku konsekwencją jest ogromny ból związany z rwą kulszową. Znacznie większe komplikacje występują jednak w drugim przypadku.  Dyskopatia w odcinku szyjnym spowodowała duże problemy z prawą ręką. Nie chodzi tylko ból, ale o szereg dodatkowych utrudnień! Ręka jest słaba, często mi drętwieje. Jedyne, co mogę zrobić, to samodzielnie się ubrać. Gotowanie, przygotowanie posiłków jest już poza moim zasięgiem!  Doszło także do zwyrodnienia kolan. Aż boję się pomyśleć, jeżeli moje poruszanie także będzie znacząco ograniczone!  Codziennie biorę masę leków, bez których mój osłabiony organizm nie mógłby prawidłowo funkcjonować! Czasem mam wrażenie, że w moim pudełku na tabletki jest już coraz mniej miejsca.  Nadal jestem jednak wytrwała i zdecydowana, aby kroczyć taką drogą, która zwiększy moją sprawność! Mam dla kogo to robić – dla mojej ukochanej nastoletniej córki! Nasze losy tak się potoczyły, że wychowuję ją samotnie. Obie jednak się nie poddamy, bo mamy siebie! Pragnę prosić Was o pomoc. Potrzebuję bardzo intensywnej rehabilitacji i pomocy w opłaceniu wszystkich kosztów związanych z moim leczeniem. Wszystko komplikuje fakt, że w mojej miejscowości dostęp do tak profesjonalnej pomocy jest ograniczony. Zmuszona jestem dojeżdżać do innych miast, a to generuje kolejne koszty. Potrzebuję Was! Już doświadczyłam, że z Wami dzieją się rzeczy niemożliwe!  Justyna

3 169,00 zł ( 9,58% )
Brakuje: 29 906,00 zł
Aneta Balcerzak
13 dni do końca
Aneta Balcerzak , 40 lat

Pomóż mi wrócić do dawnego życia!

Mam na imię Aneta i mam 38 lat. W 2016 roku mój świat wywrócił się do góry nogami. Jak dotąd, myślałam, że nieodwracalnie. Dziś pojawiła się nadzieja dla mnie. Nadzieja na powrót do sprawności i samodzielności. Bardzo nie chciałabym jej zaprzepaścić, dlatego potrzebuję Waszej pomocy.  W 2016 roku zaszłam w ciążę. Niestety był to okres, w którym przyjmowałam silne leki pomagające mi w leczeniu nerwicy lękowej. Gdy tylko dowiedziałam się o tym, że noszę w sobie maleństwo, skonsultowałam się z psychiatrą. Wspólnie zaplanowaliśmy stopniowe wyłączenie leku, który mógłby prowadzić do nieodwracalnych skutków.  Początek ciąży znosiłam naprawdę źle. Codziennie męczyły mnie nudności, dużo wymiotowałam, nie mogłam jeść. To doprowadziło do odwodnienia. Byłam bardzo osłabiona, dlatego moi rodzice postanowili wezwać karetkę. Trafiłam do szpitala. Niestety pomimo rozmów i zapewnień o konsultacji z psychiatrą, odstawiono lek z dnia na dzień. Wkrótce zastąpiono go innym, który miał być bezpieczniejszy.  Niestety, tak szybkie odstawienie leku i zamienienie go na inny, doprowadziło do opłakanych skutków. Zaczęłam tracić czucie i świadomość. Miałam problemy z oddychaniem, dlatego postanowiono wspomagać mnie respiratorem. I tak do końca ciąży, przez kolejne miesiące przebywałam w szpitalu, tracąc świadomość i władzę w ciele. Wkrótce okazało się, że doznałam porażenia czterokończynowego.  Przez kolejne miesiące, nie było ze mną kontaktu. Byłam sparaliżowana. Moja córeczka urodziła się z afazją. Po porodzie przebywałam w domu pod opieką moich rodziców, którzy zatroszczyli się również o moją córkę. Po kilku latach braku świadomości nagle zaczęłam ją odzyskiwać. To był cud.  Najbliżsi zabrali mnie na konsultacje z dawnym psychiatrą. Okazało się, że leki, które przyjmowałam dotychczas, były powodem mojego stanu. Postanowiliśmy o ich stopniowym wykluczeniu i powrocie do poprzednich. Od tego momentu zauważam naprawdę dużą poprawę.  Zaczęłam odzyskiwać pamięć, myślę sprawniej, mogę już siadać, ale nie  potrafię jeszcze podnieść się z łóżka. Dla mnie to ogromne kroki milowe. Chciałabym, aby było ich więcej, jednak to będzie możliwe tylko dzięki systematycznej i regularnej rehabilitacji. Niestety, ta refundowana jest za rzadko, a ta prywatna bardzo kosztowna. Dlatego zbiórka i Wasza pomoc są więc dla mnie ostatnią nadzieją na powrót do dawnego życia. Bardzo chciałabym móc samodzielnie opiekować się córeczką. Proszę, pomóżcie mi spełnić to marzenie! Aneta Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową 

2 038,00 zł ( 9,57% )
Brakuje: 19 239,00 zł
Oluś Chrapek
Oluś Chrapek , 3 latka

Wesprzyjmy Olka, by jego codzienność była choć trochę łatwiejsza!

Jestem mamą trójki dzieci, w tym 2-letniego Olusia, który zmaga się z autyzmem dziecięcym. Z ogromnym trudem przyszło mi pogodzenie się z diagnozą synka. Tak bardzo pragnęłam dla niego spokojnego i beztroskiego dzieciństwa. Tymczasem Oluś musi mierzyć się z wieloma przeszkodami… Synek uczęszcza na terapię wczesnego wspomagania rozwoju, terapię integracji sensorycznej, zajęcia logopedyczne i jest pod stałą opieką psychiatry. Mimo tylu przeciwności cieszy mnie, że syn nie traci pogody ducha, choć wiem, że trudno jest mu odnaleźć się w życiu społecznym. Oluś nie mówi, nie potrafi wskazywać palcem, nie reaguje na swoje imię, nie nawiązuje kontaktu z rówieśnikami i innymi dziećmi. Gdy ktoś go nie rozumie, szybko się denerwuje. Gdy synek jest ze mną w domu i chce mi coś pokazać, prowadzi mnie za rękę w dane miejsce lub po jakąś rzecz.  Dzięki dotychczas odbywanym terapiom zauważyłam już postępy w rozwoju emocjonalnym synka. Chętniej się przytula, zaczyna łapać ze mną kontakt wzrokowy. Poprawiły się również jego umiejętności motoryczne. Próbuje układać wieże z klocków, rysować kredkami. Wyraża też chęć wspólnej zabawy. Uwielbia spędzać czas bawiąc się piłką, samochodzikami, książkami i drewnianymi układankami. Olek zaczyna też coraz lepiej współpracować z terapeutami. Widzę, jak wiele udało mu się osiągnąć dzięki wszystkim zajęciom. Niestety, refundacji podlegają jedynie cztery godziny w miesiącu. Koszty zajęć prywatnych wiążą się z kolei z ogromnymi wydatkami. Właśnie dlatego zdecydowałam się poprosić Was o pomoc…  Każde zajęcia są dla nas bardzo ważne, jest to kolejny krok po lepsze jutro Olusia. Każdego dnia wierzę, że usłyszę kiedyś od synka tak długo wyczekiwane słowo „mama" i że Oluś będzie kiedyś samodzielnym chłopcem. Będziemy bardzo wdzięczni za każdą złotówkę, za każde przekazane 1,5% podatku oraz za każde udostępnienie naszej zbiórki! Dominika, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

1 018,00 zł ( 9,56% )
Brakuje: 9 621,00 zł
Jan Bernacik
Jan Bernacik , 11 lat

Jaś jest zamknięty w murach własnego świata - Twoja pomoc znów potrzebna!

Choroba dziecka nie jest moim problemem, ale system pomocy, czy też jego brak oraz stereotypy, dyskryminacja, pozbawienie mojego syna podstawowych praw jak choćby godność... Mój syn urodził się dziesięć lat temu i nic nie wskazywało o jego chorobie. W wieku czterech lat została mu postawiona diagnoza, która brzmiała jak wyrok – autyzm. Zostałam sama z ,,problemem”, ale nigdy się nie poddałam. Ogromną ilość czasu poświęciłam na poszukiwanie ludzi, którzy mogliby nam pomóc – lekarzy i  terapeutów. Podjęłam desperacką walkę o zdrowie mojego syna. Po kilku latach wyrzeczeń finansowych nastąpił ogromny przełom. Jesteśmy pod opieką cudownego lekarza, który dał nadzieję, że z autyzmem można walczyć.  Weszliśmy we współpracę z dietetykiem klinicznym. Jasio od roku przebywa na diecie przeciwhistaminowej. JEDNAK specjaliści, dieta, leki i suplementacja to koszty przekraczające kilka tysięcy miesięcznie... To gigantyczna dziura w budżecie. O podjęciu pracy zawodowej mogę pomarzyć, bo odbiorą mi prawo do świadczenia pielęgnacyjnego. Alimenty ojca dziecka nie pokrywają nawet 1/4 ponoszonych kosztów. Zwróciliśmy się o pomoc do MOPSu niestety nie spełniam wymogów – przekraczam próg dochodowy.  I tak mija kolejny rok z poczuciem bezsilności.  W akcie desperacji sprzedałam wszystkie wartościowe rzeczy, aby tylko móc kontynuować dalsze leczenie mojego dziecka. Pieniądze topimy w diecie, leczeniu oraz badaniach specjalistycznych. Pogodziłam się z losem, najważniejsze, aby mój syn odzyskał zdrowie. Gdybym tylko mogła, niestety... Miłością dzieci nie wyżywimy ani nie uleczymy. Moją intencją jest sprawić, by syn mógł żyć po swojemu, egzystować pośród innych ludzi, na równi. Życie napisało dla mnie jako matki scenariusz, którego nie przewidziałam, a który na zawsze ukształtował to, kim jestem – SILNĄ KOBIETĄ! W jednym jednak potrzebuję wsparcia. Proszę o pomoc finansową w dalszym leczeniu mojego syna... Tyle mogę dla niego zrobić, nie tracić nadziei!  Ilona, mama Jasia  

3 664,00 zł ( 9,56% )
Brakuje: 34 634,00 zł
Wiktoria Kopacz
Wiktoria Kopacz , 18 lat

16 lat to nie czas, na walkę o ŻYCIE! POMOCY!

Kochani Darczyńcy, dziękujemy, że pomagacie nam w tej niezwykle trudnej walce z chorobą! Nie jest łatwo, nadal potrzebujemy wsparcia…  Oto nasza historia: Dziś już wiem, że czegokolwiek bym nie zrobiła, nie dałabym rady zmienić przyszłości, która była nam pisana. Dbałam o siebie, jak mogłam, celebrowałam każdy dzień ciąży, odliczałam dni, do naszego szczęśliwego spotkania już po drugiej stronie brzuszka. Co poszło nie tak? Czy jeszcze kiedyś przestanę się bać o Wiktorię?  Moja córka przyszła na świat 16 lat temu. Złożona wada serca DORV spowodowała, że przez te wszystkie lata, niemal każdego dnia spotyka się z ograniczeniami trudnymi do pokonania. Wiki musi być pod stałą opieką. Zdarza się, że jest w stanie spoczynku, leży lub siedzi i po prostu traci przytomność. Jej rytm serca jest zbyt wysoki, mimo że nie jest w tym momencie aktywna fizycznie. Lekarze, po wielu takich incydentach zadecydowali, że konieczne jest wszczepienie kardiowertera – defibrylatora, który ma monitorować pracę serca i… ratować życie. Urządzenie w momentach kryzysowych, ma uspokoić i spowolnić jego pracę.  Córeczka każdego dnia mierzy się z wieloma ograniczeniami, które sprawiają, że jej codzienność jest bardzo trudna. Do szkoły zaprowadzam ją ja, w placówce musi być pod stałą opieką, nie może poruszać się sama, bo w każdej chwili jej stan może się pogorszyć. Po lekcjach nie może wrócić do domu, musi poczekać, aż ją odbiorę. To 16-letnia, dojrzewająca dziewczyna, która ze względu na swoją chorobę, całkowicie pozbawiona jest życia towarzyskiego i młodości.  Co będzie dalej? Tego nie wiem… Wiktoria ma wstawioną zastawkę biologiczną Melody, która, póki co, spełnia swoje funkcje. Niestety, gdy leczenie Wiktorii przestanie przynosić efekty, konieczny będzie przeszczep serca… Nasz cichy anioł stróż, który został wszczepiony pod skórę córeczki, jest w stanie uratować jej życie. Niestety poza tym, musimy codziennie mierzyć krzepliwość krwi aparatem Micropoint, lecz paski niezbędne do wykonania badania są niezwykle drogie. Ja, ze względu na konieczność stałej opieki nad córką, nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy.  Każdego dnia, w każdej sekundzie, martwię się o zdrowie Wiktorii… Pogodziłam się już z losem, choć nadal staram się wierzyć i marzyć, że córka będzie jeszcze w stanie samodzielnie, normalnie funkcjonować. W szczęściu i zdrowiu… Bardzo proszę, wesprzyj nas, daj nadzieję, która będzie silniejsza niż choroba! Anna - mama Wiktorii

746,00 zł ( 9,54% )
Brakuje: 7 067,00 zł
Joanna Muzińska i Maciej Ambroziak
Joanna Muzińska i Maciej Ambroziak , 56 lat

Joanna i Maciej codziennie walczą o lepsze jutro... Prosimy, pomóż!

Podobno ludzie poznają się w biedzie i w chorobie. My, jesteśmy tego najlepszym przykładem. Każde z nas od lat zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi, jednak wierzymy, że wspólnymi siłami możemy wywalczyć dla siebie lepsze jutro. Joasia od wielu lat walczy ze stwardnieniem rozsianym. Choroba postępuje tak szybko i agresywnie, że już w 2009 roku lekarze stwierdzili u niej niezdolność do samodzielnej egzystencji. Ja natomiast również zmagam się z upośledzeniem narządu ruchu i każdego dnia walczę o swoją sprawność. Przez lata staraliśmy się radzić sobie sami, lecz sytuacja staje się coraz trudniejsza. Żeby móc wciąż opuszczać dom i dbać o swoje zdrowie, potrzebujemy specjalistycznych skuterów z napędem elektrycznym. Te pojazdy to nasza jedyna szansa na dalsze, w miarę normalne życie – na wyjście z domu, dotarcie do lekarzy i rehabilitantów, na zachowanie choć odrobiny samodzielności. Niestety, koszt ich zakupu jest niezwykle wysoki, a my utrzymujemy się z niskich rent… Rodzina stara się wspierać nas finansowo, jednak ich możliwości także są ograniczone… Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Każda wpłata i każde udostępnienie tej zbiórki to dla nas krok ku większej niezależności i godnemu życiu. Zakupione skutery będą dla nas oknem na świat – szansą na walkę o zdrowie i codzienność, na której tak bardzo nam zależy. Z całego serca dziękujemy za każdy gest wsparcia! Maciej i Joanna

2 536,00 zł ( 9,53% )
Brakuje: 24 060,00 zł
Joanna Białas
Joanna Białas , 60 lat

Joanna całe życie niosła pomoc chorym. Teraz sama jej potrzebuje!

Jako pielęgniarka Joanna przez całe życie niosła wsparcie tym, którzy najbardziej tego potrzebowali – chorym. Każdego dnia była dla swoich pacjentów oddaną, uśmiechniętą osobą. Niestety, teraz to ona potrzebuje naszej pomocy. Jadąc do jednego ze swoich pacjentów, Joanna uległa wypadkowi drogowemu, co doprowadziło do poważnego uszkodzenia kręgosłupa. W jednej chwili straciła sprawność i stała się zależna od pomocy innych.  Dzięki specjalistom z Lublina Joanna otrzymała fachową pomoc. Stara się być dzielnia i nie poddaje się, tylko z całych sił walczy o powrót do zdrowia. Aktualnie czeka na konsultację kwalifikacyjną do operacji.  Niestety, jednocześnie Joanna zmaga się z zaawansowaną osteoporozą, która do tej pory uniemożliwiała odbycie zabiegu. By móc dalej walczyć o sprawność potrzebuje regularnej i nieprzerwanej rehabilitacji, licznych konsultacji oraz suplementacji na odbudowę struktury kości. Wiąże się to z bardzo dużymi kosztami, których nie jest w stanie unieść samodzielnie. Prosimy o Waszą pomoc, tylko dzięki niej Joanna będzie mogła wrócić do normalnego funkcjonowania. Zawsze była oddana swoim pacjentom – teraz my okażmy jej dobro i wsparcie.  Karolina

3 954,00 zł ( 9,53% )
Brakuje: 37 536,00 zł
Bohdan Kozaczenko
Bohdan Kozaczenko , 9 lat

Bohdan walczy o swoją przyszłość! Wesprzyj go w pokonywaniu codziennych trudności!

Mój synek urodził się w 28. tygodniu ciąży, jednak jego maleńki organizm nie był gotowy do porodu. Żeby uratować życie Bohdanka, lekarze wykonali cięcie cesarskie. Pierwsze 9 dni swojego życia synek spędził pod respiratorem. Potem został przeniesiony na oddział intensywnej terapii noworodka, gdzie spędziliśmy kolejne 2 miesiące. Moje małe szczęście urodziło się z wagą 1290 kg і wzrostem 38 cm. Po porodzie lekarze byli ostrożni z rokowaniami, gdyż istniało duże prawdopodobieństwo, że Bohdan po prostu nie przeżyje!  A powodów nie brakowało: głód tlenowy, krwotok, obrzęk mózgu, wielokrotne zatrzymanie oddechu, cysty w głowie, dysplazja lewego stawu biodrowego, problemy z sercem, a nawet problemy ze wzrokiem. U wcześniaków często rozwija się retinopatia, gdyż siatkówka jeszcze się nie wykształciła wystarczająco i to może doprowadzić do utraty wzroku.  Bohdan miał retinopatię 1-2 stopnia, ale na szczęście rozwój choroby udało się zatrzymać. Przez głód tlenowy komory boczne synka zaczęły się zwiększać, co doprowadziło do wodogłowia. Gdy Bohdan skończył  rok, komory przestały rosnąć. Po wykonaniu rezonansu magnetycznego i pozostałych badaniach lekarze postawili ostateczną diagnozę – spastyczne dwukończynowe mózgowe porażenie dziecięce. To był ogromny cios wymierzony prosto w moje matczyne serce! Przez pierwsze pół roku nie mogłam wykonywać ćwiczeń z Bohdanem, ponieważ miał problemy ze wzrokiem. Potem zaczęliśmy intensywnie ćwiczyć w domu, na oddziale neurologicznym, jeździliśmy do różnych centrów rehabilitacji, na basen. Dodatkowo odbywały się zajęcia z rehabilitantem i logopedą. Niejednokrotnie odbywaliśmy turnusy hipoterapii i delfinoterapii. Podobnie diagnoza to nie wyrok, tylko instrukcja do działań. Codzienna staranna i  monotonna praca przynosi efekty, a największą nagrodą jest jego zdrowe życie.    W marcu 2022 roku, po rozpoczęciu wojny, razem z dziećmi przyjechałam z Charkowa do Warszawy. Wszystkie nawyki, które wypracowaliśmy z ogromnym  trudem u Bohdana, zniknęły przez stres spowodowany bombardowaniami. Musieliśmy od początku rozpocząć walkę i tak zaczęliśmy rehabilitację syna  w centrum Olinek w Warszawie. Dzięki ogromnej pomocy profesjonalistów oraz ich indywidualnemu podejściu do każdego dziecka Bohdan zaczął robić postępy. Niestety coraz trudniej jest mi pozwolić sobie na opłacenie zajęć w Olinku, gdyż często brakuje mi na to środków…  We wrześniu 2024 roku Bohdan miał silny napad padaczki. Przyjechało pogotowie i cudem go uratowali. Po ataku syn był napięty i znów część nawyków została utracona. Na ten moment odzyskaliśmy z powrotem wszystkie efekty. Umysłowo Bohdan jest jak wszystkie dzieci. Chodzi do szkoły, jest osobą towarzyską, optymistyczną i każdy, kto go poznaje, mówi, że w życiu jeszcze nie widział tak radosnego, cieszącego się z życia chłopca.  "Inne" dziecko może urodzić się w każdej rodzinie. Nikt z nas nie jest na to przygotowany. Moim zdaniem, jako mamy, jest maksymalnie mu pomóc. Bardzo kocham Bohdanka i jestem wdzięczna losowi, że właśnie taki synek został mi zesłany. To on nauczył mnie bycia silną, nadał ogromnej wiary, odkrył we mnie przebojowy charakter, o którym sama nie wiedziałam i pokazał, jak wygląda bezwarunkowa miłość. Okazało się, że można kochać mimo wszystko, nie patrząc na nic, radząc sobie z każdym wezwaniem. Dziś jedyną trudnością jest brak środków na dalsze leczenie i rehabilitację syna. Czy mogę liczyć na Wasze wsparcie? Maryna, mama Bohdana

1 520,00 zł ( 9,52% )
Brakuje: 14 438,00 zł
Marcelina Tyszkiewicz
Marcelina Tyszkiewicz , 8 lat

Marcelinka kontra zespół PANS! Pomocy!

Każdego dnia oblewa mnie zimny pot strachu. Boję się, że choroba ponownie obezwładni moją córkę i przejmie nad jej małym ciałem kontrolę. I że któregoś razu nie będzie mnie obok, by ją uratować… Nasza córeczka nosi na swoich barkach ciężar zespołu PANS, czyli ostrych dziecięcych zaburzeń neuropsychiatrycznych. To straszna choroba, która z roku na rok wysysa z Marcelinki życie. Każdy atak choroby jest jak scena z horroru. Kontrolę nad Marcelinką przejmują silne emocje, często agresja. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się zaraz wydarzy. W myślach błagamy tylko, by nie zrobiła sobie krzywdy. Szybko chowamy niebezpieczne przedmioty, próbujemy ją uspokoić. Jesteśmy przy niej. Ona próbuje się wyrwać, uciec, targają nią emocje. Po kilkudziesięciu minutach atak mija. Znów słyszymy jej płacz. Ocieramy pot z jej czoła. Przytulamy mocno. Diagnozowanie zespołu PANS, ustalenie jego przyczyn i obranie odpowiedniej ścieżki leczenia to niezwykle trudny proces. Wiele lat trwało, nim jednoznacznie stwierdzono, z czym mierzy się nasza córeczka. Z początku występowały u niej tylko drobne tiki, które po kilku tygodniach mijały. Później pojawiła się labilność emocjonalna, agresja i autoagresja. Wiedzieliśmy, że z Marcelinką dzieje się coś złego, ale kolejni specjaliści z niepewnością kierowali nas na dalsze badania. Kiedy w końcu usłyszeliśmy diagnozę, dostrzegliśmy promyk nadziei. Zaczęliśmy wierzyć, że nasza córeczka może być zdrowa! Niestety, radość nie trwała długo. Informacja o kosztach leczenia immunoglobulinami ścięła nas z nóg. W dodatku musimy czekać na wyniki kolejnych badań. Mijają kolejne tygodnie. Pojawiają się kolejne ataki… Znów patrzymy na cierpienie naszego dziecka. Pękają nam serca widząc, że dzieje się z nią coś, czego nikt do końca nie rozumie. Widzimy, że doszczętnie ją to wykańcza – zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Marcelinka potrzebuje pilnej pomocy! Leczenie immunoglobulinami może okazać się jedyną szansą na powrót do zdrowia. Niestety koszty związane z taką terapią przewyższają nasze możliwości finansowe. Nie możemy jednak pozwolić, żeby Marcelinka przegrała z chorobą! Błagamy, pomóżcie! Tylko z Waszą pomocą uda się opłacić tak kosztowne leczenie… Rodzice

18 224,00 zł ( 9,51% )
Brakuje: 173 266,00 zł