Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karolina Król
Karolina Król , 27 lat

Moje plecy opowiadają historię bólu... Operacja ostatnią nadzieją!

Mam 23 lata i kręgosłup w kształcie litery S. To wpływa nie tylko na wygląd, ale przede wszystkim na zdrowie… Ból jest moim towarzyszem każdego dnia. Skolioza została zdiagnozowana, gdy miałam zaledwie 14 lat. Do tej pory jednak żaden ze sposobów leczenia mi nie pomógł. Mało tego - jest coraz gorzej…  Znacie to uczucie kiedy zaczynacie wierzyć, że Wasze wcześniej odległe marzenie jest rzeczywiście możliwe? Dokładnie tak się wtedy czułam, kiedy usłyszałam wiadomość o nowej metodzie operacji kręgosłupa - opracowanej w USA, dostępnej także w Turcji!  Niestety, choć koszty operacji tam są znacznie niższe, niż w USA, dalej jest to astronomiczna kwota ponad 60 000 dolarów. Bardzo proszę o pomoc - w Was moja ostatnia nadzieja! “Our backs tell stories, no books have the spine to carry”  Rupi Kaur Odnosząc się do tego wiersza, wygląda na to, że mój kręgosłup zaplanował całkiem niezłą historię do opowiedzenia… Trudną, bolesną, jednak z szansą na happy end! Mam 54 stopnie w odcinku piersiowym kręgosłupa, 40 w lędźwiowym, co w efekcie daje skrzywienie kręgosłupa w kształcie litery S. Teraz może być już tylko lepiej, bo znalazł się sposób, aby mojemu kręgosłupowi pomóc!  Anterior Scoliosis Correction (ASC) to metoda operacji skoliozy, która jest alternatywą dla operacji usztywniającej kręgosłup. Dzięki ASC można zachować pełną elastyczność kręgosłupa.  Pamiętam, że byłam przeszczęśliwa kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tej nowatorskiej metodzie operacji. Od kiedy pamiętam, starałam się robić wszystko, co mogłoby jakkolwiek pomóc mojej skoliozie. Bardzo chciałam zachować pełną ruchomość kręgosłupa, która jest dla mnie bardzo ważna przy realizowaniu moich pasji, przy życiu... Kiedy usłyszałam o nowej możliwości, nie mogłam przestać wyszukiwać coraz nowszych informacji na jej temat. Nie potrafiłam uwierzyć, że gdzieś tam jest możliwość operacji, pozbycia się bólu i posiadanie takiej samej ruchomości kręgosłupa, jakby ten zabieg nie miał miejsca!  Zaczęłam kontaktować się z różnymi lekarzami, którzy wykonują operacje metodą ASC. Po lawinie wymienionych emaili, telefonów i przesłaniu pełnej dokumentacji medycznej, fantastyczny lekarz Dr. Azmi Hamzaoglu z Turcji (Orthopedics and Traumatology Clinics in Istanbul) zakwalifikował mnie na operację! Mimo że, leczenie z Dr. Azmi w Turcji jest bardziej przystępne niż u pionierów tej metody w USA, koszt wziąć większy niż to, na co stać moich najbliższych i mnie… Leczenie tego typu nie jest też wykonywane w Polsce i nie może być pokryte z ubezpieczenia.  Z tego powodu zwracam się dzisiaj do Was. Jeśli jesteście pomóc w jakikolwiek sposób, będę bardzo wdzięczna. Każda wpłata ma znaczenie, nawet ta najmniejsza - morze też składa się z wielu maleńkich kropel! Aby wieści o mojej zbiórce rozchodziły się szybciej, bardzo Was proszę o udostępnianie jej na Facebooku, Instagramie I gdziekolwiek się da. Jesteście moją nadzieją. Dziękuję bardzo za każdą pomoc!  Karolina

25 660,00 zł ( 9,74% )
Brakuje: 237 580,00 zł
Sandra Skręta
Sandra Skręta , 13 lat

Śmiertelny wirus zniszczył małe życie❗️Sandra potrzebuje Twojej pomocy!

Sandra była zdrową, cudowną dziewczynką. Była... Zachwycała wszystkim swoimi postępami. Siedziała, raczkowała, chodziła. Kiedyś... W ciągu jednego dnia wszystko się zmieniło. Poszliśmy na sanki. Podczas zabawy zaatakował ją wirus, który zajął cały mózg. Prawie ją zabił. Sandra cudem przeżyła… Nie jest już jednak sobą. Mieliśmy córeczkę, która chodziła, która biegała, która mówiła… Dziś to tylko wspomnienie, sama myśl o nim boli. Chcemy tylko jednego – by to odzyskać… Potrzebujemy szansy, którą tylko Ty możesz nam dać. Szansy, by nasza córeczka była choć w małej mierze taka jak przedtem… Przyszła na świat 9 sierpnia 2011 roku. Okaz zdrowia, 10 punktów w skali Apgar. Rozwijała się książkowo, miała pół roczku, gdy zaczęła raczkować i siadać, roczek, gdy zaczęła chodzić, mówiła pojedyncze słowa… „Mama, „tata” – najpiękniejsze z nich. Okaz zdrowia, żadnych problemów. Nic nie zapowiadało tragedii. Nic. Przeziębienie, zapalenie oskrzeli, antybiotyk… Sandra była słaba, miała obniżoną odporność. Miało być lepiej, było coraz gorzej… Nie chciała wstawać z łóżka. Była nieprzytomna, markotna. Cały czas spała. Lekarz stwierdził zapalenie gardła, odesłał nas z kwitkiem. Sandra spała cały dzień, całą noc… Rano była tak senna, że nie chciała nawet wziąć leków. Leciała nam przez ręce. Wezwałam karetkę. W szpitalu stwierdzili zapalenie opon mózgowych, wsadzili nas z powrotem do karetki, mieliśmy jechać do Łodzi. Tam na naszych oczach Sandra zaczęła umierać. Nasza córeczka zapadła w śpiączkę. Przestała oddychać. Została zaintubowana.  Dziś wiemy, że  nasza córeczka uciekła wtedy grabarzowi spod łopaty. Kilka godzin później i nie byłoby jej już z nami. Bylibyśmy rodzicami, których dziecko umarło na ich rękach. Sama myśl o tym sprawia dziś, że jest nam słabo, zapiera nam dech. Sandra miała ostre, rozsiane wirusowe zapalenie mózgu. Gdyby nie nadszedł ratunek, to byłby koniec. Lekarze podejrzewają, że wirus przyszedł po prostu z powietrza, tak się zdarza arcyrzadko, trzeba mieć wyjątkowego pecha… Była gdzieś na zewnątrz, miała obniżoną odporność, wirus zaatakował ją… I chciał zabić. Sandra miała zajęty cały mózg. Pień, rdzeń, móżdżek… 24 dni była w śpiączce, walczyła. Dzień zlewał się z nocą, nic nie miało znaczenia, tylko ona, czy jeszcze oddycha, czy ma szansę. Sandra przeżyła, wybudzono ją ze śpiączki… Myśleliśmy, że będziemy czuć radość, ale przygniotła nas rozpacz. Nasz córeczka nie umiała podnieść główki, nie ruszała rączkami, nóżkami, nie mówiła… Patrzyła na nas i nie poznawała nas, swoich rodziców… Leżała nieruchomo jak lalka. Lekarze pocieszali nas, że mózg małego dziecka się regeneruje. Nikt nie umiał jednak powiedzieć, kiedy i czy w ogóle Sandra wróci do siebie. Od 2013 – 9 lat – codziennie walczymy o to, by pomóc naszemu dziecku. Sandra ma uszkodzony mózg, padaczkę, wadę wzroku, porażenie czterokończynowe… Gdy wyszliśmy ze szpitala, jej ręce i nóżki były niesprawne, nie umiała nawet jeść. Od razu zaczęliśmy rehabilitację. Po pół roku zaczęła trzymać głowę, coraz lepiej posługiwać się rączkami, niestety do dziś nie chodzi. Córeczka jest przykuta do wózka inwalidzkiego. Jest też spastyczna, trzeba bardzo uważać, gdy się jej dotyka, nosi… Przez nieuwagę można jej coś złamać. Pojawiła się skolioza - jest tak duża, że kwalifikuje się do operacji. Podwichnięte są też bioderka... Nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy Sandra kiedykolwiek wstanie z wózka inwalidzkiego. Robimy jednak, co możemy, walczymy. Jesteśmy pod opieką neurologa, ortopedy, okulisty, stomatologa, pedagoga, psychologa, logopedy rehabilitanta. Sandra ma orzeczenie o lekkim stopniu niepełnosprawności intelektualnej... Wciąż potrzebuje leczenia i rehabilitacji. Aby wyjść z domu, musimy nosić córkę na rękach, a Sandra robi się coraz większa i cięższa... Tak samo z wejściem. Osobno znosimy też wózek. Niestety, 9 stopni schodów stają się coraz trudniejszą przeszkodą do pokonania... Noszenie córki to ogromne obciążenie dla kręgosłupa i rąk. Chcielibyśmy zamontować windę, która rozwiązałaby ten problem... Musimy też przystosować łazienkę do potrzeb Sandry - niestety drzwi są tak małe, że wózek się w niej nie mieści. Prosimy o pomoc, z góry dziękując za każdą złotówkę, która da szansę Sandrze i pomoże wymazać tamten koszmarny dzień. Tylko to nam zostało. Innej szansy nie mamy. Tak bardzo chcemy znów zobaczyć, jak ona chodzi…

6 214,00 zł ( 9,71% )
Brakuje: 57 746,00 zł
Adam Pawlik
Adam Pawlik , 9 lat

Trwa trudna walka o zdrowie i lepszą przyszłość Adasia!

Mój syn Adaś jest wspaniałym, 8-letnim, zawsze uśmiechniętym, radosnym chłopcem. Każda mama pragnie, by jej skarb jak najlepiej sobie radził w życiu. By nie cierpiał, nie doświadczał bólu, choroby. Niestety miłość nie jest w stanie uchronić przed wszystkim, przed całym złem… Mój synek cierpi na chorobę genetyczną – duplikację chromosomu 17, obniżone napięcie mięśniowe i autyzm. Codziennie zadaję sobie pytanie: „Czy da sobie radę w życiu?” Wiem, że zrobię wszystko, żeby tak się stało. Staram się zapewnić mu jak najlepszy rozwój i szczęśliwe dzieciństwo. Nie jest łatwo. Synek jest pod stałą kontrolą wielu lekarzy specjalistów. Chodzimy na badania do poradni endokrynologicznej, psychologicznej, psychiatrycznej, neurologicznej, na zajęcia rehabilitacyjne, do neurologopedy, genetyka, nefrologa. Adaś wymaga stałej opieki i rehabilitacji. Jego choroby nie da się wyleczyć, tylko intensywne ćwiczenia dają szansę na poprawę. Adaś ma problemy z koncentracją i skupieniem – lekarze podejrzewają u niego ADHD. Nie potrafi czytać i nadal ma trudności z pisaniem. Uczęszcza do szkoły integracyjnej, gdzie ma możliwość obcować z rówieśnikami. Niestety nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jak rozwinie się jego choroba. Intensywna rehabilitacja jest bardzo istotna, ponieważ pomoże zniwelować ryzyko wystąpienia w przyszłości innych schorzeń, takich jak padaczka, choroba Alzheimera. Niestety terminy na NFZ są tak odległe, że wszystkie wizyty musimy realizować prywatnie. Przysparza to nam ogromnych kosztów i mocno burzy domowy budżet. Ostatnio usłyszałam od neurologa, że gdyby nie my, gdyby nie nasz upór, to dziś, w tej chwili Adaś byłby w dużo gorszym stanie, bez kontaktu z otoczeniem, z towarzyszącą epilepsją. Dalsze wsparcie, kontynuowanie rehabilitacji jest niezwykle ważne i daje Adasiowi szansę na szczęśliwe życie! Proszę, pomóżcie nam w tej trudnej walce! Liczę, że otworzysz dla Adasia swoje ogromne serce! Mama Adasia

1 548,00 zł ( 9,7% )
Brakuje: 14 410,00 zł
Jan Wojcieszak
Jan Wojcieszak , 2 latka

Zbieramy na rehabilitację dla Jasia! Ten piękny uśmiech nie może zniknąć!

Jasiu nie skończył jeszcze roczku. Teraz jest jednak najlepszy moment, aby zadbać o jego sprawność. Bez Waszej pomocy będzie to jednak zbyt trudne... Jan urodził się o czasie poprzez cesarskie cięcie. Nic nie wskazywało na to, że będzie miał problemy ze zdrowiem. Szybko jednak zauważyliśmy u niego asymetrię, a z czasem było coraz więcej niepoprawnych oznak w jego codziennym zachowaniu... Aktualnie nasz synek potrzebuje pomocy fizjoterapeuty, neurologa i okulisty. Zdiagnozowano u niego wzmożone napięcie mięśniowe, zaburzenia rozwoju fizjologicznego, wadę wzroku. Kilka razy w tygodniu jeździmy z nim do fizjoterapeuty. Tygodniowo przejeżdżamy kilkadziesiąt kilometrów! W najbliższym czasie musimy zakupić ortezy, aby mógł prawidłowo stawiać nogi.  Niestety, dla nas jest to bardzo duży koszt, na który nie jesteśmy w stanie odłożyć. Postanowiliśmy poprosić o pomoc, choć nie jest to łatwe… Jesteśmy jednak pełni nadziei, że z Waszą pomocą sprawność naszego synka będzie w zasięgu ręki! Rodzice Jasia Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

1 362,00 zł ( 9,69% )
Brakuje: 12 681,00 zł
Katarzyna Głuch
3 dni do końca
Katarzyna Głuch , 41 lat

Tragedia kilka kroków od domu!

To był zwyczajny dzień, który skończył się moją życiową tragedią! Wracałam ze spaceru z psem i przechodziłam przez jezdnię. Do mojego domu zostało mi dosłownie tylko kilka kroków, gdy przechodziłam przez jezdnię i zostałam potrącona przez samochód... Pamiętam tylko, że odruchowo puściłam smycz mojego psa, a potem tylko ciemność…  Gdy obudziłam się w szpitalu, nie mogłam uwierzyć w to, co się wydarzyło. Rozmawiałam z lekarzami, którzy opowiedzieli mi, co się ze mną stało. Doznałam złamania kręgów szyjnych, urazu głowy i nóg. Na początku czułam ogromny strach i rodziło się we mnie tylko jedno pytanie: “Co teraz ze mną będzie?”. Oczywiście byłam wdzięczna losowi za to, że żyje, mimo że czułam ogromny ból. Okazało się jednak, że moja przyszłość zależy od rehabilitacji, która dla mnie jest niezbędna. Jest też niestety kosztowna, a moim jedynym marzeniem na chwilę obecną jest powrót do domu, do mojego dawnego życia. Chciałabym znów być pomocą dla moich najbliższych, szczególnie dla mojego taty, który z powodu choroby jest na wózku inwalidzkim i jestem dla niego ogromnym wsparciem, nie tylko fizycznym, ale też psychicznym. Chciałabym znów wyjść na spacer z moim ukochanym psem na naszą działkę, która jest całym moim życiem… Bardzo proszę o pomoc w zebraniu pieniędzy na rehabilitację, która pomoże mi znów stanąć na nogi! Bez Was to się nie uda!  Kasia

7 480,00 zł ( 9,68% )
Brakuje: 69 755,00 zł
Piotr Bartoszewicz
Piotr Bartoszewicz , 46 lat

Tragiczny wypadek, a potem amputacja - pomóż Piotrowi znów iść na spacer z dziećmi!

Przed wypadkiem życie było takie łatwe... Szliśmy przez życie razem, ramię w ramię. Zawsze pomagał mi Piotr, mój kochający mąż. Głowa naszej rodziny, cudowny tata dwójki dzieci, zawsze uśmiechnięty i pełen pozytywnych myśli, aktywny fizycznie. Dla Piotra od zawsze najważniejsza była i jest rodzina. Pracował ciężko, ale nawet po pracy zawsze znalazł dla nas czas, aby porozmawiać, pomóc innym i pobawić się z naszymi dziećmi. Wszystko zmieniło się pewnego feralnego dnia.... 9 maja zaczął się jak każdy inny dzień. Nic nie wskazywało na to, że zakończy się tragicznie, że życie, jakie mieliśmy dotąd, zniknie bezpowrotnie... Mąż wybrał się na przejażdżkę motocyklem. Jeździł od wielu lat, motory były jego pasją od dziecka. To była motocyklowa przejażdżka, jakich odbył już setki. Mąż jak zawsze jechał zgodnie z przepisami. Kiedy zbliżał się do skrzyżowania, kierowca samochodu osobowego wymusił pierwszeństwo... Mąż nie zdążył zahamować, doszło do wypadku. Sekundy zniszczyły wszystko... Jeszcze wtedy nie sądziliśmy, jak poważne okażą się skutki wypadku. Piotr stracił stopę... Szpital na wiele dni stał się naszym domem. Lekarze dzielnie walczyli o jego stopę. Niestety po paru dniach wdała się martwica. Ziścił się najgorszy scenariusz - amputacja nogi... Nawet przy dramacie, jaki przeżył, mąż nie stracił optymizmu i uśmiechu na twarzy. Po amputacji zaczęła się walka o powrót Piotra do sprawności. Z powodu leżenia przez wiele dni na łóżku szpitalnym mięśnie Piotra zaczęły wiotczeć... Ból w nodze był nie do wytrzymania, ale nawet on nie przeszkodził mężowi w walce o powrót do sprawności. Rozpoczął intensywną rehabilitację. Walczy, bo wie, jak duża jest stawka. Zajęcia są bardzo męczące i bolesne... Rehabilitacji Piotra podporządkowaliśmy całe życie. Jeździmy do ośrodków, rehabilitantów, a po skończonych zajęciach ćwiczymy razem w domu. Robimy wszystko, aby Piotr wrócił choć do częściowej sprawności. Koszty leczenia, rehabilitacji, diety są dla nas ogromne... Znaleźliśmy się w sytuacji, w której jesteśmy pod ścianą. Musimy prosić o pomoc... Jeśli czytasz to i poruszyła Cię nasza sytuacja, będę niesamowicie wdzięczna. Nasze dzieci marzą o tym, aby wyjść na spacer z tatą... Pomóż nam odzyskać sprawność, która została Piotrowi brutalnie odebrana. Jeżeli nie możecie wpłacić, proszę o udostępnienie, wierzę, ze razem damy radę. Dziękuję za wszystko. Żona Piotra - Ania z rodziną ➡️Piotrkowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik!

5 507,00 zł ( 9,67% )
Brakuje: 51 430,00 zł
Stanisław Sapielak
Stanisław Sapielak , 76 lat

Los okrutnie okaleczył mojego tatę... Proszę, pomóż mu odzyskać zdrowie!

Rodzice są dla nas jednymi z najważniejszych osób w życiu. To oni pokazują nam świat, uczą chodzić, mówić, otaczają ciepłem i troską. Jednak z czasem przychodzi taki moment, gdy to oni potrzebują pomocy i wsparcia… Stan zdrowia mojego taty jest bardzo słaby. W ciągu ostatnich paru lat spadały na niego kolejne diagnozy. Cukrzyca typu 2, miażdżyca, przewlekła niewydolność nerek… Każda z tych chorób była kolejnym ciosem.  Niestety, pomimo ogromnych starań wszystkie te dolegliwości doprowadziły do spustoszenia w ciele taty. W sierpniu 2023 roku otrzymaliśmy informację, która zatrzęsła naszym światem w posadach –  trzeba było amputować jedną z nóg taty. Z tego powodu otrzymał orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności.  Dramat taty jednak się nie skończył. Na skutek krytycznego niedokrwienia drugiej kończyny dolnej, konieczna była amputacja także drugiej nogi. Nie mogliśmy w to uwierzyć… Czemu los jest tak potwornie okrutny i okalecza człowieka raz za razem? Dodatkowo tata jest przewlekle chory na cukrzycę II stopnia, która przyczyniła się do znacznego pogorszenia wzroku. Może funkcjonować tylko przy całościowej i całodobowej  pomocy drugiej osoby. Obecny stan zdrowia wymaga wsparcia innych osób w podstawowych czynnościach życiowych, tata stał się osobą leżącą. Na chwilę obecną jedynie jeden z kikutów jest przygotowywany do tymczasowej protezy. Nasze codzienne fundusze są przeznaczane na lekarstwa, środki pielęgnacyjne oraz prywatne wizyty domowe. Coraz ciężej jest nam samodzielnie udźwignąć tak duży ciężar finansowy.  Proszę o pomoc dla mojego taty. Wierzę, że dzięki właściwemu leczeniu możliwe jest przywrócenie mu częściowej sprawności. Nie pozwólmy, by resztę życia spędził zdany na pomoc innych i przykuty do łóżka.  Córka Stanisława, Patrycja

3 074,00 zł ( 9,63% )
Brakuje: 28 841,00 zł
Maciej Lewandowski
Maciej Lewandowski , 10 lat

Po porodzie mój syn doznał udaru mózgu! Konsekwencje towarzyszą mu do dzisiaj...

Ciąża z moim dzieckiem przebiegała prawidłowo. Nic nie wskazywało, że po jego narodzinach będę musiała walczyć o jego życie i zdrowie! Podczas porodu doszło do komplikacji… Mój malutki synek, NOWORODEK, dostał UDARU MÓZGU! W konsekwencji spowodowało to u niego mózgowe porażenie prawostronne z niedowładem prawostronnym! Skutki tamtych wydarzeń są z nami do dzisiaj. Prawa rączka Maciusia nie jest w pełni sprawna – nie potrafi podnieść jej do góry, dać do tyłu ani nic nią złapać. Dokucza mu przykurcz, który uniemożliwia wykonywanie zwykłych czynności, takich jak np. mycie zębów i ubieranie się! Właściwie nic nie potrafi zrobić prawą ręką… Na szczęście synek samodzielnie chodzi, choć często traci równowagę. Jego nóżka także nie jest w pełni sprawna… Maciek uczęszcza do szkoły podstawowej. Pomimo swoich trudności, radzi sobie na miarę swoich możliwości. Jestem dumna, że się nie poddaje. Mój syn jest mądrym i dobrym chłopcem, który jest gotowy do walki o swoją sprawność.  Robię co mogę, aby zapewnić mojemu dziecku jak najlepszą opiekę i rehabilitację. Jednak powoli zaczyna brakować mi środków. Nie mogę pozwolić, aby Maciek zaprzestał regularnych ćwiczeń! Mój synek potrzebuję bardzo intensywnej rehabilitacji oraz ortezy na rękę. Dobiło mnie, że badania wykazały u niego także małogłowie… To kolejna przeszkoda, która nie pozwala nam iść do przodu. Dlatego proszę o wsparcie. Celem naszej wędrówki jest sprawność mojego dziecka. Proszę spraw, aby ta droga była spokojna i możliwa do przejścia.  Monika, mama

1 021,00 zł ( 9,59% )
Brakuje: 9 618,00 zł
Ryszard Błędzki
Ryszard Błędzki , 39 lat

Dramatyczny wypadek w stoczni❗️Rysiek spadł z wysokości 10 metrów, ratunku!

25 maja zdarzył się tragiczny w skutkach wypadek... Rysiek podczas pracy spadł z rusztowania w stoczni, z wysokości 10 metrów… Cudem udało się go uratować. Dzięki Wam mógł zacząć rehabilitację, wciąż jednak bardzo potrzebna jest pomoc... Błagamy o wsparcie, bo tylko dzięki niemu życie Ryśka może się odmienić. Inaczej na zawsze będzie więźniem niedziałającego ciała... Jedna chwila, sekunda, mrugnięcie okiem. Tyle wystarczyło, aby życie Ryśka zostało przerwane… Mało brakowało, a mój syn spotkałby się ze śmiercią. Przeżył cudem. Wypadek, jaki spotkał go w pracy, zaważył jednak o przyszłości i dalszym życiu mojego dziecka… Rysiek pracował w stoczni. To był 25 maja, dzień co dzień. Rano syn pojechał do pracy… W najgorszych koszmarach nikt z nas nie przypuszczał, że już z niej nie wróci, że to ostatni raz, kiedy stoi na nogach i porusza się samodzielnie… O 13.30 przyszła do niego śmierć. Kiedy dowiedziałam się o wypadku, ziemia osunęła mi się spod nóg… Świat przestał na chwilę istnieć, mimo że naprawdę trwał… Umierałam ze strachu, co będzie z moim synem, czy przeżyje? Rysiek był nieprzytomny. Ze stoczni zabrał go helikopter medyczny… Stan syna był bardzo ciężki. Przeżył cudem. Doznał jednak przerwania rdzenia kręgowego i wielu poważnych obrażeń, w tym głowy. Z dnia na dzień moje dziecko przestało chodzić i mówić. Przestało normalnie żyć… Jako matka, zawsze byłam szczęśliwa i dumna, że moje dzieci są samodzielne i doskonale radzą sobie w życiu. Mogłam na nie liczyć w każdej sytuacji. Teraz gdy moje dziecko jest w potrzebie, nie mogę go opuścić! Upadek był bardzo nieszczęśliwy... Wskutek bardzo licznych obrażeń i przerwania rdzenia kręgowego Rysiek został sparaliżowany oraz utracił zdolność logicznego myślenia. Człowiek zawsze uśmiechnięty, kochający życie, taniec, przepełniony marzeniami nagle został więźniem własnego ciała i umysłu... Rysiu potrzebuje rehabilitacji, to dla niego jedyna szansa. Bardzo dziękujemy za ogromne wsparcie poprzedniej zbiórki. Dzięki niej Rysiek miał szansę przebywać w profesjonalnym ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie uczynił duże postępy. To spowodowało, że na jego twarzy wreszcie zagościł uśmiech. Udało się także zakupić dla niego wózek, który sprawił mu wiele radości - przestał być więźniem łóżka. Nie mamy niestety środków na dalszą rehabilitację Rysia... Pieniądze, które zebraliśmy dzięki poprzedniej zbiórce, już się skończyły... Jestem zrozpaczona i bardzo boję się, że postępy, które Rysiu poczynił, cofną się... Niestety bez rehabilitacji nastąpi regres. Jeśli tylko chcesz i możesz - błagam, pomóż w zbiórce na jego rehabilitację... To dla Ryśka szansa, aby samodzielnie się poruszać, żyć na wózku. Z Ryśkiem jest  kontakt, mówi nawet bardzo dużo, czasami w swoim świecie, ale czasami mądrze i rzeczowo.Uciekł śmierci, a teraz potrzebuje naszej pomocy i wsparcia. Rysiek uciekł śmierci, ale teraz potrzebuje pomocy i wsparcia. Tylko intensywna i regularna rehabilitacja jest w stanie poprawić jego stan. Tylko że jej koszty są ogromne. Mnie, emerytki nie stać na zapłacenie za takiej sumy. Proszę Cię, wręcz błagam o pomoc! Wspólnie przywróćmy Ryśkowi nadzieję, że jeszcze będzie lepiej…  

5 201,00 zł ( 9,58% )
Brakuje: 49 055,00 zł