Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Konrad Berowski
3 dni do końca
Konrad Berowski , 23 lata

Gdy wypadek odbiera młodość i niszczy życie

Trudno pogodzić się z utratą sprawności, jeszcze trudniej zrobić to, gdy nie było się sprawcą wypadku, który ją zabrał... Konrad ma tylko 19 lat. Powinien mieć przed sobą całe życie. Niestety, jedna chwila sprawiła, że wszystko się zmieniło, a ten młody chłopak musiał walczyć o to, by przeżyć. To miał być zwyczajny początek dnia. Nic nie zapowiadało tragedii. Konrad wraz z bratem i kolegami wracali z pracy, gdy auto wpadło w poślizg, spowodowany zbyt dużą prędkością. Uderzyło bokiem w słup trakcji kolejowej. To właśnie Konrad siedział z tej strony. W tragicznym stanie trafił do szpitala, gdzie przeszedł szereg skomplikowanych operacji, a jego życie było zagrożone. Miał pękniętą czaszkę, szczękę, kości oczodołowe, policzkowe, kość żuchwową, a także uszkodzone płuca, zapadniętą klatkę piersiową i liczne krwiaki. Dziś stan Konrada jest niezwykle ciężki, ale stabilny. Doszło do rozległych urazów wielonarządowych. Jego rodzina i znajomi nadal nie wierzą w to, co się stało – pamiętają Konrada jako pełnego życia, zawsze chętnego do pomocy, energicznego człowieka. Chcieliby, żeby to był tylko zły sen, koszmar, z którego się obudzą, ale niestety – tak wygląda ich nowa rzeczywistość. Lekarze nie wiedzą, jakich efektów można się spodziewać. Póki co, Konrad musi nauczyć się korzystać z wózka inwalidzkiego i walczyć o utraconą sprawność fizyczną. To ogromne wyzwanie, jednak jest nadzieja – trzymiesięczny, intensywny turnus rehabilitacyjny w specjalistycznym ośrodku to szansa na to, by naprawić to, co zniszczył tragiczny wypadek. Podobno wiara czyni cuda, dlatego w nic tak bardzo nie wierzymy, jak w powrót Konrada do sprawności. Długa i kosztowna rehabilitacja to jedyne, co może sprawić, że Konrad wróci do zdrowia i samodzielnego życia. Prosimy o pomoc!

8 387,00 zł ( 9,87% )
Brakuje: 76 507,00 zł
Jakub Tomczak
Jakub Tomczak , 18 lat

Kuba niknie w oczach… Proszę, POMÓŻ!

Mówi się, że kobieta w ciąży czuje, kiedy coś jest nie tak z jej dzieckiem. Podobnie było w moim przypadku – słyszałam od lekarzy, że jestem młodą, zdrową kobietą, a maleństwo rozwija się prawidłowo. Jednak ja nie byłam tego taka pewna… Wszystkie badania prenatalne przebiegały pomyślnie, jedynie pod koniec ciąży pojawiło się podejrzenie wady serduszka. Lekarze nawet nie zdążyli przeprowadzić badania – Kubuś przyszedł na świat w 35. tygodniu ciąży. Moje najgorsze przeczucia niestety się sprawdziły! Synek urodził się z wieloma wadami wrodzonymi. Nie mogłam uwierzyć, że to spotkało właśnie moje dziecko! Przecież wszystko miało być w porządku! Zamiast zabrać moje maleństwo do domu, spędziliśmy blisko trzy miesiące na oddziale patologii noworodka. Kuba urodził się z zarośnięciem jelita cienkiego, zapaleniem otrzewnej, zespołem zaburzeń oddychania oraz zaburzeniami neurorozwojowymi. Nie wykształcił się też u niego fragment przełyku. Wymagał również tlenoterapii… To stanowczo zbyt wiele na tak maleńką istotę, która dopiero co przyszła na świat! Tak ciężko było mi patrzeć, jak cierpi… Przez pierwszy rok życia Kuby, regularnie wracałam z nim do szpitala. Zamiast bawić się i poznawać świat, mój synek musiał spędzić wiele godzin w przeróżnych poradniach. Na szczęście jego stan w końcu zaczął się polepszać. Ulga nie trwała jednak długo! Kubuś rósł, ale czułam, że jego rozwój nie przebiega prawidłowo. Nie reagował na swoje imię, unikał kontaktu wzrokowego i nie patrzył prosto w twarz. Szukałam powodów tego zachowania, aż w końcu, gdy synek miał 3 latka stwierdzono u niego autyzm! To był kolejny cios! Wiedziałam, że czeka nas dużo pracy… Od tamtego czasu, Kuba pozostaje pod stałą opieką specjalistów. Na ten moment, rehabilitacja podtrzymuje już tylko wypracowane efekty, by nie dopuścić do regresu. Syn porusza się sam, ale trzeba go jednak pilnować, bo czasem traci równowagę.  Duży problem u Kuby stanowi też brak apetytu – do tej pory jadł sam, teraz muszę go karmić. Jego niechęć do jedzenia poskutkowała również pogorszeniem stanu zdrowia oraz ogromnym spadkiem wagi! W krytycznym momencie, pod koniec zeszłego roku, syn ważył zaledwie 34 kilogramy! Każdy kolejny dzień to dla Kuby walka o przetrwanie. Jak każdy chłopak w tym wieku, on też marzy o tym, by poznawać świat i rozwijać swoje pasje. Przez to wszystko co przeszedł, te marzenia trudno spełnić. Wierzę jednak, że dalsze leczenie i rehabilitacja pozwolą mu na lepszą przyszłość. Terapie i wizyty u specjalistów są bardzo kosztowne, dlatego każde wsparcie będzie na wagę złota. Proszę, pomóżcie mojemu synowi w tej walce! Marlena, mama Kuby

2 521,00 zł ( 9,87% )
Brakuje: 23 011,00 zł
Mateusz Pachulski
Mateusz Pachulski , 22 lata

Najważniejszy mecz Mateusza – ten o życie❗️Dołącz do nas i pomóż❗️

Przedstawiam Wam mojego brata, który dziś jest dorosłym mężczyzną. Od 21 lat każdego dnia toczy walkę o sprawność i samodzielność. Urodził się jako zdrowy i sprawny chłopiec (dostał same 10 w skali Apgara). Wszyscy od razu pokochaliśmy Mateusza bezgranicznie. Jest najmłodszy z naszej piątki i wypełnił po brzegi nasz dom radością. Wszędzie go było pełno. Był zdrowym, energicznym chłopcem. Pewnego dnia jednak nasz świat się zatrzymał... Mateusz jak zwykle biegał radośnie po domu, gdy w pewnym momencie upadł na podłogę i stracił przytomność. Na naszych oczach zaczął sinieć i rozpoczęła się walka o jego życie. Reanimacja trwała około 40 minut. Udało się przywrócić Mateuszowi bicie serca, jednak tak długie niedotlenienie mózgu spowodowało nieodwracalne zmiany. Od tamtej pory życie naszej rodziny przeniosło się do szpitala. Nasz malutki brat przez 5 tygodni przebywał w śpiączce farmakologicznej. Widok przykutego do łóżka Mateusza miażdżył nasze serca każdego dnia. Okazało się, że przeszedł zapalenie mięśnia sercowego, które doprowadziło do tej tragedii. Z dziecka, które znaliśmy, nie zostało praktycznie nic. Nieodwracalne zmiany w mózgu, niedowład wszystkich kończyn… wybrzmiało wtedy jak wyrok. Nasz świat rozpadł się na kawałki, jednak wspólnymi siłami pozbieraliśmy się i zaczęliśmy walkę o brata. Po latach walki i wsparcia Mateusz wyrósł na wspaniałego chłopca, pogodnego, pełnego energii, a mówili, że będzie w stanie wegetatywnym. Co prawda już nigdy nic nie było takie samo, bo życie naszej rodziny zmieniło się diametralnie. Cała nasza uwaga, energia i środki skierowane były na Mateusza i jego rehabilitację. Nigdy nie zaprzestaliśmy walki. Ale największym bohaterem tej bitwy jest Mateusz. Od wielu, wielu lat dzielnie ćwiczy i rehabilituje się. Wielu rzeczy się nauczył, dla niektórych są to błahe umiejętności, jednak my wiemy, że doszedł do tego ciężką pracą. To, co dla zdrowego człowieka jest normalnością; wstanie z łóżka, umycie zębów czy samodzielne jedzenie – wszystko to zawdzięcza ciągłej rehabilitacji. Jednak niesie ona za sobą ogromne nakłady finansowe. Kwoty, jakie  potrzebne są na to, aby nasz brat osiągał kolejne sukcesy, po prostu nas przerastają. Mati dwa razy w tygodniu ma rehabilitację ruchową, do tego dochodzą masaże, wyjazdy dwa razy do roku do Ośrodka Neuron w Bydgoszczy... Wszystko musi być procesem ciągłym, ponieważ inaczej Mateusz wraca do miejsca, z którego zaczynał swoją walkę.  Dzięki Waszemu wsparciu zakupiliśmy choćby wózek elektryczny. Dla nas codzienne przemieszczanie się jest czymś naturalnym, a dla naszego wojownika jest jak wejście na Mount Blanc. Do codziennej egzystencji niezbędny okazał się też zakup przenośnej toalety, specjalnego materaca zapobiegającego odleżynom... Wszystko to pomaga nie tylko jemu, ale także naszej mamie, która codziennie dźwiga ciężar opieki nad Matim. Kobieta o wielkim sercu i chłopak, który nigdy się nie poddaje. Taki tytuł mogłaby nosić książka o nich. Każdy z Was może dołożyć swoją cegiełkę, aby ułatwić Mateuszowi codziennie funkcjonowanie. Jak każdy nasz brat również ma swoje marzenia. Jednym z nim jest gra w piłkę nożną na prawdziwym boisku. Pokażmy Mateuszowi, że może na nas liczyć, że razem możemy wszystko. Nie raz już pokazaliście, że dajecie radę i wiem, że i tym razem nie zawiedziecie. Rodzina

4 200,00 zł ( 9,86% )
Brakuje: 38 354,00 zł
Mateusz i Łukasz Szmyd
Mateusz i Łukasz Szmyd , 3 latka

Dwaj bracia walczą o własną sprawność. Bliźniaki potrzebują Twojej pomocy!

Mateusz i Łukasz urodzili się zdecydowanie za wcześnie, bo w 23. tygodniu ciąży! Okazało się, że szew na szyjce macicy, który miał pomóc, nagle zaczął puszczać… W końcu doszło do zakażenia wewnątrzmacicznego. Zagrożone były 3 życia – bliźniaków oraz moje, ich matki.  Wydarzyła się historia jak z najgorszego koszmaru. W drugiej dobie życia naszych dwóch synów miało wylew krwi do mózgu! Od porodu przebywali w szpitalu przez pół roku! Wtedy też zdiagnozowano te wszystkie choroby: mózgowe porażenie dziecięce, niedowład spastyczny, padaczkę. To było okropne. Nie mogliśmy zabrać naszych maleńkich dzieci do ich własnego domu! To był okres epidemii COVID-19. Panowały surowe restrykcje. Wizyty w szpitalu mogły trwać maksymalnie godzinę! Przez 6 miesięcy widzieliśmy nasze nowo narodzone dzieci raz dziennie, tylko przez 60 minut! Dla rodziców to straszne przeżycie. Chłopcy zostali wypisani, dopiero gdy mogli samodzielnie oddychać oraz poprawiła się praca serca i płuc, które po porodzie nie były w pełni rozwinięte.  Nadal jednak nie potrafili samodzielnie jeść, więc karmieni byli przez sondę. Nigdy wcześniej nie mieliśmy z nią do czynienia. Nie wiedzieliśmy, jak nakarmić własne dzieci! Stanęliśmy jednak na głowie, zapisaliśmy się na specjalistyczne szkolenie i opanowaliśmy tę medyczną wiedzę.  Bliźniaki były karmione sondą przez rok. Mateusz wcześniej mógł zostać od niej odłączony. Łukasz natomiast dopiero 2 miesiące temu… No właśnie… Stan zdrowia Łukaszka jest dużo gorszy. Syn ma czterokończynowe porażenie. Nie siedzi, nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie chodził. Przeszedł zdecydowanie więcej wylewów, które odcisnęły na nim duże piętno. Doszło m.in. do uszkodzenia nerwu wzrokowego.  Jesteśmy pod stałą kontrolą okulistyczną. Niezbędna jest też terapia wzroku. Proces diagnostyczny cały czas jednak jest w toku, więc nie wiadomo jak to się skończy. Istnieje ryzyko, że konieczna będzie operacja… Zarówno Łukasz, jak i Mateusz mieli zdiagnozowaną retinopatię. Zastosowano względem nich terapię laserem, a także wykonano zastrzyki prosto do oka! Wzrok Mateusza poprawił się, jednak nie pomogło to Łukaszowi… Mateusz ma troszeczkę mniej problemów, ale i one są poważne. Wylew uszkodził jego lewą półkulę mózgu, wobec czego doszło do prawostronnego niedowładu. Potrafi jednak utrzymać równowagę przy siedzeniu i to daje nam nadzieję.  Jesteśmy pod stałą kontrolą wielu lekarzy, zwłaszcza neurologopedy. Nasi synowie potrzebują specjalistycznej pomocy (rehabilitacji, terapii SI, terapii wzroku), a także sprzętu – pionizatora i ortezy.  Potrzeb jest dużo, niestety okazuje się, że nasz budżet domowy nie daje rady pokryć wszystkich kosztów. Oprócz bliźniaków jesteśmy także rodzicami trzech synów, którzy mają 8, 14 i 17 lat. To trudne dla nas wszystkich… Robimy naprawdę dużo dla naszych dzieci. Szukamy pomocy tam, gdzie się da. Konsultujemy się z wieloma specjalistami, aby dostosować jak najlepsze formy leczenia. Na przeszkodzie stoją nam tylko pieniądze… Będziemy wdzięczni, jeżeli pomożecie nam w tej ciężkiej walce o zdrowie bliźniaków!  Rodzice Mateusza i Łukasza  Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

15 749,00 zł ( 9,86% )
Brakuje: 143 826,00 zł
Władysław Hrytsai
Władysław Hrytsai , 8 lat

By przyszłość była odrobinę łatwiejsza! Władek znów prosi o pomoc!

Nasz synek Władysław urodził się w zamartwicy z zaledwie 3 punktami w skali Apgar. W pierwszych dniach jego życia lekarze zdiagnozowali wadę serca, niedotlenienie oraz zespół Downa. Swój pierwszy miesiąc spędził pod kroplówkami na oddziale intensywnej terapii. To był najdłuższy miesiąc naszym życiu! Strach i niepewność o kolejny dzień nie pozwalały nam zmrużyć oka.  Na szczęście wszystko dobrze się skończyło! Synek potrzebuje teraz intensywnej rehabilitacji. Zdecydowaliśmy się na przyjazd do Polski, by szukać pomocy dla naszego dziecka. Specjalistyczne leczenie jest tu na wyższym poziomie, niż na rodzimej Ukrainie. Pragniemy zrobić wszystko, by zapewnić Władkowi jak najlepszą przyszłość. Naszym największym marzeniem jest, by osiągnął w przyszłości samodzielność.  Niestety, koszty leczenia i rehabilitacji są ogromne. Wykorzystaliśmy już cały domowy budżet, nie jesteśmy w stanie pokryć kosztów kolejnych rehabilitacji. Już raz prosiliśmy o pomoc w uzbieraniu środków na leczenie synka. Dziś nadszedł jednak dzień, kiedy znów musimy zwrócić się do Ciebie o wsparcie. Pragniemy pojechać z synem na kolejny turnus rehabilitacyjny, którego z własnej kieszeni nie uda nam się opłacić. Błagamy o pomoc! Podaruj naszemu dziecku szansę na dobre życie! Rodzice Władka

902,00 zł ( 9,85% )
Brakuje: 8 247,00 zł
Magdalena Wisz
Magdalena Wisz , 43 lata

Ta walka jest taka trudna... Ale chcę pokonać raka i cieszyć się życiem!

Gdy w kwietniu 2022 dostałam diagnozę, lekarze powiedzieli, że mam szykować się na najgorsze… Nowotwór złośliwy, IV stopień złośliwości! Najgorszy… Do dzisiaj walczę z tym strasznym przeciwnikiem! Nie miałam żadnych objawów, dlatego gdy usłyszałam diagnozę, to przeżywam prawdziwy szok. Wszystko działo się szybko. Najpierw, w maju 2022 była operacja. Niestety, zakończona niepowodzeniem. Okazało się, że guz jest zbyt duży! Rozpoczęłam bardzo ciężką, dożylną chemioterapię. Znosiłam ją strasznie… Tak naprawdę do dzisiaj odczuwam jej silne skutki. Na szczęście przyniosła ona rezultaty i w listopadzie ponownie trafiłam na salę operacyjną. Udało się wyciąć guza wraz z przerzutami! Żeby zabić pozostałe komórki rakowe, przez kolejne pół roku przyjmowałam chemię dożylnie. Od kilku miesięcy jestem już na chemii w tabletkach. Dalej czuję się niezwykle osłabiona. Od początku chemioterapia powodowała u mnie silne wymioty i wpływała bardzo silnie na mój organizm. Mam niesprawne ręce i silne zawroty głowy. Czasem nie jestem w stanie pójść do lekarza, ktoś musi mnie zawozić. Muszę bardzo uważać z dietą, ze względu na choroby współistniejące. Przez zapalenie żołądka wiele pokarmów mi szkodzi, inne podnoszą cukier. Jestem pod stałą kontrolą dietetyka i wydaje na jedzenie bardzo dużo. A to nie jedyne wydatki. Miesięcznie w aptece wydaje od tysiąca do nawet dwóch i pół tysiąca złotych! Czasami potrzebuje też badań, które nie są refundowane. Moja renta i pensja męża często nie starcza na pokrycie wszystkich wydatków…  Jestem strasznie zmęczona tą walką… Czasami mam już dość, ale chcę pokonać tego okrutnego przeciwnika! Wielkim wsparciem jest dla mnie mój mąż, rodzina i przyjaciele! Są naprawdę wspaniali. Życie z nimi jest piękne, dlatego tak bardzo chcę to przetrwać i się nim w pełni cieszyć! Proszę, pomóżcie mi w tym! Magda

944,00 zł ( 9,85% )
Brakuje: 8 631,00 zł
Michał Kubas
9 dni do końca
Michał Kubas , 38 lat

Michał nie może poddać się chorobie – Walczymy z cukrzycą❗️

Hej, jestem żoną Michała i to właśnie będzie o nim. Michał jest zdrowym i młodym człowiekiem, który prowadzi aktywny i zdrowy tryb życia. No właśnie, do tej pory był zdrowy. Kilka miesięcy temu zaczął chudnąć, dało się to zauważyć gołym okiem.  Był okres wakacyjny, różne aktywności, trochę inny tryb życia. Zaczął się wrzesień, daliśmy sobie ten miesiąc na „nabranie ciała". Michał bardzo się starał, ale po tym miesiącu waga nadal spadała. Poszedł do lekarza, zrobił podstawowe badania. Dwa dni później okazało się, że ma bardzo wysoki poziom cukru, przy przyjęciu do szpitala było to około 450mg/dL! Lekarze pytali, czy Michał ma cukrzycę… Odpowiadał, że nie. Ale tak. Okazało się, że Michał ma cukrzycę typu 1. Kilkudniowy pobyt w suwalskim szpitalu nie odpowiedział nam na żadne pytanie, więc pojechaliśmy dalej. Bardzo dobra pani doktor w Białymstoku w ekspresowym tempie położyła Michała na oddział.  Michał jest trenerem dziecięcej piłki nożnej, do tego sam aktywnie gra w piłkę i bardzo dużo się rusza. Przy aktywnym trybie życia najlepszym rozwiązaniem będzie pompa insulinowa.  Miesięczne utrzymanie cukrzycy w dobrych ryzach za pomocą pompy będzie nas kosztowało około 520 zł, nie wliczając kosztu samej pompy. A ta kosztuje prawie 30 000 złotych! Ale dodatkowe wydatki na leczenie cukrzyka często związane są ze znacznym wpływem choroby na organizm. Oprócz refundowanych wizyt u diabetologa musimy również pokrywać koszty prywatnych wizyt u endokrynologa, okulisty, dentysty czy psychologa. Michał nie może zrezygnować ze swoich aktywności, bo wtedy zrezygnuje z siebie. Chce żyć zdrowo i długo, ale koszt zakupu takiej pompy przekracza nasze możliwości finansowe. Dlatego liczymy na pomoc dobrych ludzi, którym nie jest obojętny los Michała. Agata, żona

3 141,00 zł ( 9,84% )
Brakuje: 28 774,00 zł
Tomasz Kozłowski
Tomasz Kozłowski , 53 lata

Paradoksalnie - leczenie rozpoczęło lawinę trudności... Musimy to naprawić, pomóż Tomkowi!

Operacja, która miała mi pomóc i ułatwić życie oraz pozbawić bólu — zapoczątkowała moją trudną drogę do pokonania. Miałem nowe i sprawne życie przez pierwsze dwa tygodnie od operacji, a później... Przeszedłem operację stawu skokowego, najprawdopodobniej już wtedy było coś nie tak. Po prawie dwóch tygodniach od zabiegu wstałem z łóżka i usłyszałem, że coś przeskoczyło w mojej nodze. Jeszcze wtedy nie pomyślałem, że już nigdy nie będę sprawny.  Mój staw został całkowicie i nieodwracalnie zniszczony, a operacja okazała się już nie do powtórzenia... Jeden ruch i do dziś niewyjaśniony powód — tak stałem się osobą z ogromną trudnością w poruszaniu.  Chodzę o kulach, a przecież moja sprawność miała być lepsza. Niestety, znacznie się pogorszyła. Na moje nieszczęście doszły problemy z sercem... Mam stwierdzoną niewydolność krążeniowo-oddechową. Trudno porównać do czegokolwiek towarzyszący mi ból. Tarcie kości o kość, palący, rwący, przeszywający... Boję się, że za chwilę ból nie pozwoli mi się poruszać.  Praca w moim stanie zdrowia jest już niemożliwa, pełna samodzielność również. ZUS odmawia renty, mimo niezdolności do samodzielnej egzystencji, a MOPR daje grosze, które ledwo starczają na leki i jedzenie...  Ponadto właśnie wracam od lekarza, który stwierdził, że potrzebuję mocniejszych medykamentów — wiele droższych! Miejsce na rehabilitację w moim budżecie mogłoby jedynie znaleźć się wtedy, gdybym zrezygnował z utrzymania domu, chleba czy leków na serce... Jednocześnie brak rehabilitacji i leczenia przykuje mnie do wózka i zamknie w domu...  Co robić? Proszę, jeśli masz możliwość podzielenia się ze mną swoim dobrym serce, będę Ci niezmiernie wdzięczny. Odmienisz moje życie!  Tomek  Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

1 047,00 zł ( 9,84% )
Brakuje: 9 592,00 zł
Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk , 6 lat

POMOCY❗️Ten uśmiech kryje OGROMNE CIERPIENIE❗️

Maciek ma 5 lat. Ma zdiagnozowany autyzm. Jest bardzo pogodnym dzieckiem, ciekawym świata. Swoją niesamowitą wyobraźnią zabiera nas – rodziców – w swój świat podczas spacerów, wędrówek po lesie oraz codziennych, zwykłych zabaw w domu.  Niecały rok temu u Maćka pojawiły się pierwszy raz tiki nerwowe, które bardzo przeszkadzały mu w jego codziennym funkcjonowaniu. Z czasem doszły do tego zachowania kompulsywne, wzmocniły się obsesje, które powodowały, że Maciek sam nie mógł ich znieść. Wiele razy rozdrażniony, skrajnie bezradny prosił mnie: "Mamo, pomóż mi, zrób, żeby tego nie było!". Obiecałam Maćkowi, że mu pomogę. Tak bardzo tego chciałam, choć w głębi duszy czułam się tak samo bezradna jak mój syn. W marcu tego roku natknęłam się na nazwę "Zespół PANDAS i PANS". Z ciekawości zaczęłam poszukiwania, aby dowiedzieć się, co to jest. Czytałam i czułam coś, co powodowało, że muszę dowiedzieć się więcej. Wiele rzeczy bardzo pasowało mi do opisu problemów, z którymi zmaga się mój syn, ale wiele też nie pasowało zupełnie. Czułam, że muszę za tym pójść, sprawdzić, czy to dotyczy naszego syna. Zrobiliśmy badania, wyniki spływały powoli, ale nie wiedziałam, o czym świadczą. W końcu odbyliśmy konsultację z lekarzem, który nie miał wątpliwości: Maciek ma autoimmunologiczne zapalenie mózgu – taką usłyszeliśmy diagnozę.  Jeszcze nie wiemy, co jest przyczyną stanu zapalnego w mózgu naszego syna. Badania, które planujemy zrobić w najbliższym czasie, pomogą nam znaleźć odpowiedź. Potem czeka nas leczenie. Lekarz zaleca najpierw podawanie antybiotyku, a po nim wlewy z immunoglobulin, które niestety są potwornie drogie. W naszej sytuacji nierefundowane, ale na szczęście, skuteczne! Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie nas w dalszym leczeniu. Wydatki z nim związane znacząco przekraczają nasze możliwości finansowe. Pragniemy, aby nasz synek mógł w końcu cieszyć się z beztroskiej zabawy. Aby dzieciństwo było dla niego radosnym wspomnieniem, a nie złym koszmarem, z którego nie może się wybudzić... Po kilku miesiącach nasza obietnica złożona Maćkowi stała się realna. Bezradność odeszła i niech nigdy już nie wraca. Pozostaje nam uzbierać kwotę, która umożliwi leczenie naszego syna. Wierzymy, że z Waszą pomocą na pewno damy radę! Wierzymy, że dobro powraca! "Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat", ale kiedy dziecko cierpi, serce rodzica pęka na pół... Rodzice 

15 520,00 zł ( 9,82% )
Brakuje: 142 459,00 zł