Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Liliana Korzeniowska
Liliana Korzeniowska , 4 latka

Nie pozwólmy, aby przez chorobę Lilianka przestała się uśmiechać!

Wiedzieliśmy, że nasza córeczka urodzi się z obustronnym rozszczepem podniebienia i wargi… Byliśmy przekonani, że to nasze jedyne zmartwienie. Okazało się, że musimy zmierzyć się z jeszcze jednym przeciwnikiem, który zaczął odbierać jej sprawność… Od ponad trzech lat w naszym życiu jest Lilianka, nasza ukochana córeczka. Wiemy, że wielu rodziców uważa, że ich dziecko jest wyjątkowe, ale nasza kruszyna ma w sobie coś, co urzeka od pierwszego spojrzenia i skrada serce od razu. Wiele osób mówi nam, że tego dziecka nie da się nie lubić, a jej śmiech potrafi rozwiać smutki w najbardziej ponury dzień! Na tym jednak nasza radość i szczęście się kończą... Lilianka przeszła już 4 operacje korekty obustronnego rozszczepu podniebienia i wargi. Po każdej z nich jej buzia wyglądała źle - była opuchnięta i posiniaczona. Ciężko, zwłaszcza nam rodzicom, było patrzeć na twarz dziecka, która wyraża ból. Za każdym razem bardzo chcieliśmy zabrać od naszej córeczki to cierpienie. Wiedzieliśmy jednak po co to robimy. To było jedyne rozwiązanie. Dziś twarz Lilianki wygląda dobrze i zupełnie inaczej, ale już wiemy, że niestety niezbędna będzie kolejna korekta.  Drugi przeciwnik jest gorszy, znacznie trudniejszy do pokonania. Naszą córeczkę zaatakowała okropna, genetyczna choroba. Diagnozę usłyszeliśmy, gdy miała 5 miesięcy. Okazało się, że to Mikrodelecja 1p36, bardzo rzadka choroba… W tamtym momencie walka o nasze dziecko miała się dopiero rozpocząć…   Zostaliśmy pozostawieni z tą informacją sami sobie, nie wiedząc, co to jest i co właściwie mamy teraz robić. Potrzebna była nam dłuższa chwila, żeby oswoić się z tym szokiem i niedowierzaniem. Przecież miało się skończyć tylko na rozszczepie!  Choroba genetyczna sprawia, że mimo ukończonego 3 roku życia, Lilka samodzielnie nie chodzi, ani nie mówi. Ma też problemy ze wzrokiem i słuchem. Dotknęła ją również niepełnosprawność intelektualna.  Co gorsze, istnieje wysokie ryzyko wystąpienia chorób współtowarzyszących (epilepsji, problemów z tarczycą, jelitami czy odpornością). Odczuwamy przerażenie, gdy wyobrazimy sobie, z czym jeszcze nasze dziecko może się w przyszłości męczyć...  Naszą codzienność tworzą regularne rehabilitacje, spotkania z logopedą oraz częste kontrole u lekarzy specjalistów. Korzystamy z bezpłatnych form pomocy, jednak okazuje się to niewystarczające. Terapie, które mogą przynieść widoczne rezultaty, są drogie, finansowo dla nas niedostępne.  Potrzebujemy wsparcia, aby zapewnić Liliance niezbędną pomoc: stałą i regularną rehabilitację, sprzęt ortopedyczny (m.in. ortezy, balkonik) oraz 5 wyjazdów terapeutycznych: 2 logopedyczne oraz 3 rehabilitacyjne. Wiemy, że to dużo, ale tylko taka intensywność działań może przynieść upragniony postęp w jej rozwoju.  Początek naszej medycznej historii nie był łatwy, sama Lila przeszła już bardzo wiele, a jest przecież jeszcze taka mała! Mimo tego, co ją spotkało uśmiech nie znika z jej twarzy, jest naszą małą – wielką iskierką i promieniem szczęścia!  Chcemy walczyć z całych sił, ale sami sobie z tym nie poradzimy. Potrzebujemy Waszego wsparcia. Chodzi tutaj o jak największą sprawność i samodzielność wesołej Śmieszki Lilianki – naszej ukochanej córeczki! Dziękujemy, że jesteś tutaj i chcesz z nami budować jej przyszłość!  Rodzice, Milena i Łukasz ➡️ FB Szlachetne sprawy

48 644,00 zł ( 76,2% )
Brakuje: 15 186,00 zł
Rafał Kortmann
Rafał Kortmann , 9 lat

Rafałek jeszcze ma szansę być jak jego rówieśnicy – POMÓŻ!

Chcielibyśmy z całego serca podziękować darczyńcom za dotychczasowe wsparcie. Dajecie nam Państwo nadzieję na lepsze jutro. Niestety, nasza droga jest niesamowicie wyboista i trudna... Aby Rafałek mógł dalej walczyć – nadal potrzebuje pomocy! Oto nasza historia: W 29. tygodniu ciąży dostałam przedwczesnych skurczy, a w szpitalu okazało się, że pękła mi macica. Zagrożone było życie dziecka i moje jednocześnie. Liczyły się sekundy, celne decyzje i szczęście. Mnie pozszywano i problem został zażegnany, ale mój synek Rafałek walczył o przeżycie. Dostał tylko 1 punkt w skali Apgar. Miał zaledwie 1390 g i 39 cm długości. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jak małe może być takie dziecko. Został przewieziony ze szpitala w Tychach do szpitala w Zabrzu, gdzie leżał w inkubatorze prawie 3 miesiące. Nie mogłam go tulić, nie mogłam go przewijać, zabrać do domu. Modliłam się, żeby wszystko było dobrze, ale Rafałek przeszedł wylew krwi do mózgu 3. stopnia i zaraził się sepsą. Po wyjściu ze szpitala, po tygodniu dostał zapalenie płuc wywołane wirusem RS i znowu walczył o życie na intensywnej terapii. Później został przeniesiony na oddział pediatrii, gdzie okazało się, że ma padaczkę. Następnie leżał na neurologii. Tak wyglądał początek naszej historii, który dla Rafałka okazał się tragiczny w skutkach. Zadawałam sobie setki pytań, co by było, gdyby dotrwał do końca ciąży, gdyby Rafałek dostał szansę przyjść na świat o czasie. Rozpoczęliśmy rehabilitację, później niż powinniśmy, bo w szpitalu ważne było jedynie życie dziecka. Marzyłam, by zniszczenia po wylewie nie wpłynęły w tak znaczący sposób na jego życie. Niestety, stało się najgorsze… Obecnie Rafałek jest dzieckiem leżącym i niemówiącym. Ma stwierdzone mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe, a także wzmożone napięcie mięśniowe w kończynach i obniżone w obwodzie, encefalopatię wrodzoną i powikłanie po wcześniactwie dysplazje oskrzelowo-płucną. Rafał jest także żywiony dojelitowo przez PEG.  Kiedy ja płaczę nad jego losem, on potrafi jednym uśmiechem rozświetlić cały mój świat. Nie cofnę dla niego czasu, ale mogę przecież wykorzystać ten czas, który nam został. Jeśli zostaniemy w domu, do końca życia będę matką pchającą wózek inwalidzki, dlatego robię wszystko, by odmienić jego los. Każda matka powinna kochać swoje dziecko i chcieć dla niego wszystkiego najlepszego. Moje dziecko ma moją bezwzględną miłość, ale musi walczyć ze skutkami wylewów. Wymaga intensywnej rehabilitacji, którą musimy sami finansować, gdyż ta, która mu się należy za darmo, jest niewystarczająca. Wszystkie pieniądze, które uda się zaoszczędzić, przeznaczamy na rehabilitację prywatną przynajmniej dwa razy w tygodniu. Rafałek lubi kontakt z ludźmi i dużo rozumie, jednak sam nie mówi. Jest bardzo ciekawy świata, jednak to, że się nie porusza, utrudnia mu niemal wszystko.  Marzę o dniu, w którym moje dziecko przemówi, kiedy z wielkim wysiłkiem zrobi upragniony pierwszy krok. Będę wiedziała, że zrobiłam dla niego wszystko, co mogłam, że walczyłam z okrutnym losem i choć trochę wygrałam. To, co dla kogoś jest małym krokiem dla mnie i Rafała jest to wielki skok i jedyna szansa. Pomóżcie mojemu dziecku, bo sama jestem bez szans. Sprawcie, byśmy zdołali zapukać do każdych drzwi i wykorzystali każdą możliwość. Może jeszcze kiedyś moje dziecko samo będzie w stanie Wam podziękować. Mama Rafałka

20 265,00 zł ( 76,19% )
Brakuje: 6 331,00 zł
Aleksandra Franciszkiewicz
Aleksandra Franciszkiewicz , 33 lata

By uwolnić życie z uścisku choroby...

Odkąd pamiętam moje miesiączki były bardzo bolesne. Objawiało się to silnymi bólami podbrzusza, odcinka lędźwiowego oraz nóg, ogólnym osłabieniem oraz nudnościami. Lekarze, do których chodziłam, mówili, że taki mój urok, kiedy urodzę dziecko moje dolegliwości powinny ustąpić. Co miesiąc zażywałam masę tabletek przeciwbólowych, które niekorzystnie działały na mój żołądek. Od sierpnia 2021 bóle podbrzusza w szczególności lewej strony nasiliły się praktycznie nie do zniesienia. Ból utrudniał mi codzienne funkcjonowanie. Zdarzało się tak, że musiałam przerywać dane czynności, aby ból minął. Jednocześnie czułam głód oraz brak apetytu. Niestety pojawiły się również dość wstydliwe dolegliwości związane z wypróżnianiem oraz dziwnym pulsowaniem w odbycie. Praca jelit była bardzo obciążona, co skutkowało zaparciami. Wtenczas nie miałam pojęcia, że istnieje taka choroba jak endometrioza. Bez rozpoznania oraz skierowania na dokładniejsze badania nie było szans na rozpoczęcie leczenia. Taki stan utrzymywał się do listopada 2021 kiedy podczas miesiączki, ze względu na dolegliwości bólowe trafiłam do szpitala. Miałam wysoki stan zapalny w organizmie, wdrążono leczenie zachowawcze. Badania krwi, CRP, wskaźnik markera nowotworowego, USG, natomiast przez kilka dni nie było wiadomo, co mi dolega. W końcu zaczęto podejrzewać endometriozę i skierowano mnie na laparoskopię. Zabieg miałam 19 listopada 2021, podczas którego usunięto torbiel z jajnika lewego, oraz uwolniono zrosty wewnątrzotrzewnowe. Po trzech dniach wypisano mnie do domu z zaleceniem udania się do lekarza prowadzącego. Podczas pobytu w szpitalu zaczęłam czytać o endometriozie. Nikt wcześniej nie wytłumaczył mi, co to jest, czym to się objawia i jakie badania można wykonać w celu rozpoznania. Trafiłam na fora z endometriozą, historie dziewczyn, które zmagają się z tą chorobą. Dowiedziałam się, jak wygląda ich życie codzienne oraz towarzyszące dolegliwości. Bardzo przykre jest to, że lekarze ginekolodzy nie uświadamiają młodych dziewczyn, że taka przypadłość może się pojawić. Że w momencie długotrwałych bolesnych miesiączek i związanych z tym dolegliwości lekarze nie wysyłają na badania, które mogłyby wskazać na endometriozę. Endometrioza może rozwijać się przez kilka lat. O te kilka lat jest niestety czasami za późno. Po przeprowadzonej laparoskopii moje samopoczucie trochę się poprawiło, natomiast wcześniejsze doświadczenia oraz dolegliwości nie dawały mi spokoju. Zdecydowałam się na wizytę w specjalistycznej klinice. I tu bach... Lekarz przy badaniu zapytał mnie, gdzie ja się wcześniej leczyłam... Przeprowadził wyczerpujący wywiad oraz badanie, które wskazało na liczne zrosty, guza w tylnym sklepieniu pochwy oraz naciek endometrialny okolicy zaszyjkowo - odbytniczej. Siedziałam jak sparaliżowana. Lekarz nakazał wykonać rezonans magnetyczny miednicy mniejszej w celu potwierdzenia wstępnie postawionej diagnozy. Podczas wizyty dowiedziałam się czym, się charakteryzuje endometrioza, jakie są objawy oraz metody leczenia. I w tym momencie zaczęła się walka z moją od lat pielęgnowaną chorobą. Od razu zostałam skierowana na leczenie hormonalne. Leki przyjmuję od grudnia 2021 r., które powodują zatrzymanie miesiączki, aby wyciszyć chorobę. Natomiast nie są w stanie jej wyleczyć. W lutym 2022 r. miałam wykonany rezonans magnetyczny. Wynik nie pozostawiał wiele do życzenia. Potwierdziła się diagnoza - endometrioza zaszyjkowo - odbytnicza głęboko naciekająca przestrzeni odbytniczo - pochwowej, ze znacznym zwężeniem jelita, około 40-50%. W tej sytuacji lekarz zaproponował laparoskopowe leczenie. Moja operacja będzie polegała na usunięciu endometriozy miednicy mniejszej, usunięcie zrostów, ognisk endometriozy, odcinkową resekcję jelita wraz z zespoleniem oraz usunięcie endometriozy sklepienia pochwy. Zabieg obarczony jest ryzykiem wyłonienia stomii na kilka miesięcy. Dzięki przeprowadzonym badaniom oraz postawieniu odpowiedniej diagnozy wyjaśniły się wszystkie moje wątpliwości i dolegliwości, które mi dotychczas towarzyszyły. Dzięki wprowadzonemu leczeniu hormonalnemu mogę w miarę normalnie funkcjonować. Ze względu na stopień skomplikowania koszty operacji są bardzo duże, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc, nie jestem w stanie pokryć tych kosztów samodzielnie. A bez niej nie mam szans na normalne funkcjonowanie. Mam dopiero 30 lat, mnóstwo marzeń i planów a przede wszystkim chęć założenia rodziny i posiadania potomstwa. Zwracam się z prośbą o każdą najmniejszą pomoc w postaci pieniężnej oraz udostępnienia. Proszę jeżeli możesz - pomóż!   –––––––––––– LICYTACJE –> KLIK

44 562,00 zł ( 76,16% )
Brakuje: 13 949,00 zł
Hubert Świerzewski
Pilne!
Hubert Świerzewski , 3 latka

Urodził się z nowotworem❗️ Dramatyczna walka o życie Hubcia!

Spotkał nas największy horror, jaki mogą wyobrazić sobie rodzice. Nasz nowo narodzony synek ma nowotwór, który zdążył dać już przerzuty! Dopiero zaczęło się jego życie, a już musi o nie walczyć... Gdy wypłakaliśmy już wszystkie łzy, postanowiliśmy poprosić Was o pomoc. Pomóżcie nam ocalić Hubcia... Zamiast kołyski, do snu utula go dźwięk szpitalnych maszyn. Mieliśmy wrócić do domu, a właściwie zamieszkaliśmy w szpitalu. W maleńkie żyły Hubcia popłynęła chemia, zaledwie kilka dni po narodzinach… Tak trudno pogodzić się z losem, ale nie mamy wyjścia. Nasz synek nas potrzebuje, musimy być silni, chociaż tak często czuję, że rozpadam się na kawałki… Nasze pierwsze dziecko, wyczekany synek Hubert przyszedł na świat 2 sierpnia 2021 roku. Byliśmy tacy szczęśliwi! Wydawało się, że wszystko jest dobrze, a synek jest zupełnie zdrowy. Dwa dni przed wyjściem do domu lekarze zaproponowali nam dodatkowe badania, na które dostali grant. Zgodziliśmy się, bo czemu nie. Nie wiedzieliśmy, że będzie to początek koszmaru… Te badania to przypadek, cud, szczęście w nieszczęściu. Gdyby nie one, nowotwór rozwijałby się w ciele naszego noworodka, a my nie mielibyśmy o niczym pojęcia… Okazało się, że w nadnerczu jest guz. Do domu pojechaliśmy tylko na 4 dni, czekaliśmy na przyjęcie do Przylądka Nadziei. Oglądaliśmy synka i cały świat przez łzy. Horror, szok… Nie umiemy nawet opisać tej rozpaczy. Tuliliśmy synka w ramionach ze świadomością, jak straszna może być w nim choroba. Wiedzieliśmy, że najgorsze przed nami... Po kilku dniach byliśmy już w Przylądku Nadziei. Hubcio przyjął pierwszy cykl chemioterapii. Było źle, ale teraz już zaczął powolutku dochodzić do siebie, znów ma apetyt… Przed nami jeszcze 4 cykle chemii, a potem lekarze zdecydują, czy konieczna będzie operacja wycięcia guza.  Neuroblastoma to okropny nowotwór. Rozwijał się w ciele synka, gdy ten jeszcze był pod moim serce. Tam przecież powinien być bezpieczny! Tak trudno się z tym pogodzić… Okazało się, że nowotwór dał wiele przerzutów: do kości potylicznej, twarzoczaszki, wątroby i móżdżku.  Leczenie trwa. Nie tak wyobrażaliśmy sobie pierwsze chwile naszego dziecka. Nikt nie jest gotowy na taki koszmar. Jako rodzicom trudno pogodzić nam się z myślą, że jesteśmy bezradni. Nie możemy na siebie wziąć choroby ukochanego dziecka! On jest taki maleńki, taki bezbronny…  Prosimy o wsparcie zbiórki. Zaczynamy zbierać na szczepionkę przeciw wznowie, która zostanie podana Hubciowi po zakończeniu leczenia standardowego w Polsce. Środki pozwolą nam też opłacać nierefundowane leki, suplementy, wizyty u specjalistów. Za pomoc i dobre myśli z całego serca dziękujemy. Prosimy, trzymajcie kciuki za Hubcia. Nasze maleństwo jest takie dzielne… Nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Musi wygrać! Malwina, mama Hubcia ➡️ Grupa Hubcia na Facebooku: KLIK ➡️ Licytacje dla Huberta Świerzewskiego 01.08.2022: Hubertowi zostały przekazane niewykorzystane środki ze zbiórki Andrzeja Fedoraka, które zasiliły subkonto chłopca kwotą ponad 92 000 zł. Rodzinie Andrzeja dziękujemy za ten piękny gest.

861 769,00 zł ( 76,12% )
Brakuje: 270 256,00 zł
Szymon Pelc
4 dni do końca
Szymon Pelc , 26 lat

Ten chłopak rzucił wyzwanie chorobie, która zadaje ból i odbiera życie...

Błagam o pomoc! Jeśli uda nam się uzbierać pieniądze do 11 stycznia, w USA zoperują mi nie tylko kręgosłup, ale także nogę! W konsekwencji wrócę stamtąd całkowicie ZDROWY! Cześć, jestem Szymon Pelc, mam 24 lata i pochodzę z Wrocławia. Moja historia jest na tyle zawiła, że nie wiem, od czego zacząć jej przedstawienie. Może zacznę od tego, że część z Was może mnie kojarzyć. W 2017 r. powstała już zbiórka na mój cel – była to operacja kręgosłupa. Po pięciu latach żmudnego zbierania na nią funduszy stwierdziłem, że wezmę sprawy w swoje ręce. Podjąłem się niemożliwego wyzwania, którym była podróż na wózku inwalidzkim z Wrocławia do Trójmiasta, którą kojarzyć możecie pod hasłem: #DoTrójmiastaWózkiemZPowrotemNaNogach. Siłą własnych rąk pokonałem prawie 500 kilometrów po to, aby moja zbiórka zdobyła popularność. To, co wówczas się wydarzyło, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dzięki Wam – wielkodusznym ludziom, moim bohaterom, udało się zdobyć ponad 900 000 złotych. Operacja kręgosłupa jest konieczna do tego, abym podniósł się z wózka i stanął na własnych nogach, lecz nie doprowadzi mnie ona do pełni zdrowia. Aby stawiać pewne kroki, wspinać się po górach, pewnie prowadzić samochód i pokonywać wszystkie życiowe przeszkody muszę poddać się również operacji nogi, która ponad dziesięć lat temu zesztywniała, wskutek czego nie mogę jej zginać. Po krótkim czasie od tego wydarzenia zarówno w nodze, jak i pośladku zaczęły zanikać mięśnie. Kiedy pierwsza zbiórka organizowana przez Siepomaga osiągnęła swój cel, od razu wyznaczyliśmy termin operacji kręgosłupa. Właśnie wtedy usłyszałem też o tym, że jeśli uda mi się uzbierać także na operację nogi, to podejmują się i jej, a z USA wrócę całkowicie zdrowy. 11 stycznia 2023 r. jest datą, na którą czekam z niecierpliwością. Datą, w której pokładam wielkie nadzieje. Datą, która może stać się końcem mojego życia w bólu, wstydzie i cierpieniu. Datą, która może stać się początkiem nowego życia. To nie jest tak, że się nie boję – boję się, lecz pragnienie rozpoczęcia mojego wymarzonego życia przezwycięża strach, nad skomplikowaną ponad 24-godzinną operacją. Niczego nie pragnę bardziej od bycia zdrowym, ponieważ jest to rzecz, której nie udało mi się jeszcze doświadczyć w życiu. Moja historia jest na tyle długa i zawiła, że naprawdę ciężko zmieścić ją w kilku akapitach. Niektóre sytuacje były dla mnie na tyle bolesne i traumatyczne, że moja głowa sama wypiera je z pamięci. Historię mojej choroby rozpocząć można od dnia narodzin, kiedy okazało się, że moja lewa noga jest dwa razy grubsza od prawej, a na moich plecach znajdują się trzy dużych rozmiarów guzy. Okazały się one unerwioną i ukrwioną częścią organizmu, a z biegiem czasu mutowały i atakowały inne części mojego ciała – pośladek i nogę. Każdego dnia towarzyszył mi ogromny ból, a uczucie frustracji, wynikającej z tego, że żaden lekarz nie jest w stanie mi pomóc, albo chociaż określić co mi jest, rosło w dynamicznym tempie. Ja – nazywany przez specjalistów „dzieckiem eksperymentu”, „dzieckiem skazanym na śmierć” razem z moją nieustępliwą mamą jeździliśmy od lekarza do lekarza, od kliniki do kliniki. Po kilkunastu latach życia przeszedłem kilka skomplikowanych operacji, kilka razy trafiłem na OIOM, a moją dokumentację medyczną znała każda klinika w Polsce… i nikt nie mógł mi pomóc. Aż do dnia, kiedy poznałem doktora Paley’a, który spojrzał mi w oczy i powiedział słowa, które po dziś dzień rozbrzmiewają w moich uszach - „Szymon, daj sobie pomóc, przyjedź, zoperujemy nogę, przywrócimy jej sprawność, a inni lekarze zajmą się twoim kręgosłupem. Wrócisz zdrowy.” Właśnie z tego powodu, w roku 2017 powstała zbiórka na moją operację w USA. Ktoś w końcu dał mi nadzieję, której tak desperacko przez lata szukałem, lecz jej koszt nie pozwalał mi się nią cieszyć w zupełności. Moja sytuacja zmieniła się diametralnie w 2021 roku. Przestawałem chodzić, ból towarzyszący mi każdego dnia był nie do zniesienia, nie pomagały mi żadne leki. Niestety moja zbiórka nadal była daleka od osiągnięcia celu. Wtedy pomocną dłoń wyciągnął do mnie lekarz, którego zdaniem już dawno powinienem być zdrowym, ponieważ Polscy lekarze mają takie samo doświadczenie i taką samą wiedzę jak dr Paley. Stwierdził, że jedynym ratunkiem przed wózkiem inwalidzkim i paraliżem jest operacja wykonana przez niego. 23 lutego 2021 r. w Wałbrzychu przechodzę tą operację. Operacja kończy się tym, przed czym chciałem się uchronić - wózkiem inwalidzkim i paraliżem. Napiszę jedynie, że myśląc o tych specjalistach czuję niepokój, strach, traumę i wielką niesprawiedliwość. Na sam koniec zostało mi tylko poprosić Was, ludzi o wielkich sercach o pomoc. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy mały gest zbliża mnie ku temu, aby w końcu zacząć życie, o którym zawsze marzyłem. Jeżdżąc na wózku inwalidzkim udowodniłem Wam, że potrafię przenosić góry. Pomóżcie mi uzbierać na ostatnią operację w moim życiu, a pokaże Wam, że potrafię znacznie więcej. Pozdrawiam i ściskam, Szymon 

1 376 544,00 zł ( 76,11% )
Brakuje: 431 966,00 zł
Pola Kibko
6 dni do końca
Pola Kibko , 11 lat

Nastolatka chora na SMA potrzebuje wózka inwalidzkiego! Pomóż!

Żyję w jednym wielkim strachu! Moja córka zachorowała na SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni!  Objawy choroby pojawiły się, gdy córeczka miała 8 miesięcy, jednak diagnoza została postawiona dopiero 8 lat później! Czas odebrał jej wielką część sprawności i niestety płynie na naszą niekorzyść… Polina jednak dzielnie walczyła i potrafiła samodzielnie chodzić! Jednak w lutym 2021 r. SMA zaczęło szybko postępować, aż w końcu zabrało córeczce to, co było dla niej tak ważne… Polina przestała chodzić! Teraz córka otrzymuje leczenie w Polsce, które pomaga i wzmacnia jej ciało. Polina wymaga także rehabilitacji oraz zakupu wielu przyrządów ortopedycznych. Staram się samodzielnie opłacać te wydatki, dlatego zabrakło mi już na kolejny, teraz niemal najważniejszy… Pragnę prosić o pomoc w uzbieraniu środków na zakup wózka inwalidzkiego dla mojego dziecka. W ciągu ostatniego roku Polina znacznie urosła i obecny wózek stał się dla niej za mały. Teraz tylko on daje jej szansę na przemieszczanie się i bycie choć w pewnym stopniu samodzielną… Pola to bardzo mądra dziewczynka, ale tak się złożyło, że o jej przyszłość muszę ciężko walczyć. SMA jest poważną chorobą i pragnę ułatwić córce codzienność… Dziękuję za każdy dobry gest okazany w naszą stronę.  Mama Poliny

16 696,00 zł ( 76,09% )
Brakuje: 5 244,00 zł
Vasilisa Loban
Vasilisa Loban , 9 lat

Koszmar codzienności z SMA! Ratunku!

Każdego dnia obserwujemy, jak nasza 7-letnia córeczka traci siły i zdrowie. Z każdym rokiem powinna być coraz bardziej samodzielna, silna i sprawna. Niestety, jest zupełnie inaczej…  Nigdy wcześniej żadne słowa nie zabolały mnie tak bardzo, jak te, które usłyszałam od lekarza w momencie, kiedy wypowiadał diagnozę naszej córeczki. Rdzeniowy zanik mięśni - SMA typu 1... Samo rozpoznanie nie było tak bardzo przerażające, jak konsekwencje związane z chorobą. SMA to bardzo rzadka choroba genetyczna, w której umierają neurony, odpowiedzialne za pracę mięśni... Te - odpowiedzialne za ruch, połykanie, mówienie, a na końcu za oddychanie - zanikają, doprowadzając do śmierci...  Vasilisa ma 6 lat. Nie chodzi, nie siedzi, nie jest w stanie utrzymać głowy. Dzieci w jej wieku biegają, chodzą do szkoły, dorastają i zdobywają świat. Nasza córeczka leży w łóżku i jest zależna od innych...  Choroba z każdym dniem sieje coraz większe spustoszenie w jej organizmie. Dotychczas zabrała jej już mięśnie odpowiedzialne za ruch, teraz chce zabrać te - odpowiedzialnne za oddech... Nie możemy do tego dopuścić!  Na najdroższy lek świata jest za późno dla córeczki. Ale nigdy nie jest za późno na szukanie rozwiązań i możliwości, by dawać swojemu dziecku miłość, ulgę w cierpieniu oraz szansę na godne i szczęśliwe życie. Obecnie Vasilisa wymaga intensywnej rehabilitacji, a także sprzętu medycznego –  gorsetu, ortez, czy pionizatora. To wszystko jest niezwykle potrzebne i niezwykle drogie...  Niestety, nasze wydatki rosną z każdym dniem, a oszczędności są już na wyczerpaniu. Wiemy jednak, że nie możemy się poddać! Córeczka jest dla nas wszystkim, jej uśmiech rozświetla każdy dzień i daje siłę do działania. Dlatego dziś proszę ludzi dobrego serca o pomoc, o jakikolwiek wsparcie. Każda dodatkowa złotówka zbliży nas do zapewnienia córce jak najlepszej przyszłości. Proszę, nie zostawiaj nas samych...  Alena, mama  🎥 Zobacz, jak walczy nasza córeczka: 

41 815,00 zł ( 76,08% )
Brakuje: 13 143,00 zł
Lina Pietraszewska
Lina Pietraszewska , 26 lat

Ból nie pozwala mi normalnie funkcjonować❗️POMOCY❗️

Mam na imię Lina i od wielu lat zmagam się z bólem, który na przestrzeni czasu stał się nie do zniesienia. Nie jestem już w stanie normalnie funkcjonować, dlatego dziś muszę prosić o pomoc... Codziennie rano, po nieprzespanej nocy, zakładam „maskę” i próbuję przeżyć kolejny dzień. Uśmiecham się, a wewnątrz rozpadam się na kawałki. Bo odczuwam silny ból, który przypomina cięcie nożyczkami wnętrzności. Są takie dni, gdzie cierpienie sięga zenitu i po prostu już nie daję rady… Cierpię przez żylaki miednicy mniejszej i żylaki przymacicza. W listopadzie 2023 roku miałam wykonany pierwszy zabieg (embolizacja) na żylaki przymacicza. Niestety poczułam się tylko gorzej. Wtedy podejrzenie padło na macicę, wyniki wskazywały na endometriozę.  W lutym 2024 roku musiałam przejść kolejny zabieg – usunięcia całej macicy z jajowodami. Kiedy otrzymałam wyniki badań histopatologicznych byłam w ogromnym szoku! Okazało się, że to nie macica była źródłem mojego cierpienia. Po miesiącu ból znowu powrócił i był tak silny jak przed operacją. Odwiedziłam wielu specjalistów, zjeździłam całą Polskę w poszukiwaniu pomocy. Gdy ponownie wykonałam rezonans byłam przerażona! Żylaki przymacicza znów były znacznie powiększone!  Obecnie nie daję już rady nawet pobawić się z własnym dzieckiem. Ból odbiera mi resztki sił. Jestem młodą osobą, która ma plany na życie, ale zdrowie nie pozwala mi ich realizować. Moją jedyną nadzieją jest nierefundowana operacja żylaków, która niestety kosztuje majątek.  Marzę o tym, żeby w końcu żyć bez bólu, zacząć żyć normalnie. Dlatego proszę Was, pomóżcie mi w tym. Samodzielnie nie uzbieram pieniędzy na operację, dlatego błagam – wesprzyj mnie, chociaż najmniejszą kwotą… Liczy się każda złotówka! Lina

16 158,00 zł ( 75,94% )
Brakuje: 5 119,00 zł
Piotr Cierpisz-Pustelny
Piotr Cierpisz-Pustelny , 14 lat

Piotrek z wiekiem robi się coraz cięższy, a jego rodzice coraz słabsi... Pomóż być samodzielnym!

Z całego serca dziękujemy za dotychczasowe wsparcie dla Piotrka. To właśnie dzięki niemu możliwe było opłacenie rehabilitacji Piotrka na lokomacie. Niestety, nasza walka o zdrowie nadal trwa i po raz kolejny musimy prosić Was o pomoc... Nasza historia: Dzieci biegają po boiskach, pędzą do szkoły, wspinają się po drzewach, skaczą na trampolinach. A obok nich jedno, które z bólem w oczach patrzy na koleżanki i kolegów, bo los odebrał mu to wszystko i teraz każdy dzień jest walką, a każdy samodzielny krok – zwycięstwem.  Nie ma nic gorszego niż świadomość, że Twoje dziecko może być zdrowe, sprawne, ale zależy to od rzeczy, na które Cię nie stać – operacji, zabiegu, rehabilitacji. Mimo że stajesz na głowie, nie udaje Ci się zebrać środków i każdego dnia patrzysz, jak najbliższa Ci osoba cierpi. Wtedy trzeba przełknąć dumę i prosić o pomoc, bo nie chcesz jej dla siebie, tylko dla kogoś ważniejszego – dla dziecka.                                 Piotruś urodził się jako wcześniak z zespołem wad wrodzonych oraz dużym niedotlenieniem. Po porodzie wystąpił u niego wylew śródczaszkowy. W pierwszym tygodniu życia wykryto u niego martwicze zapalenie jelit, a w trzecim zaś retinopatię wcześniaczą. Zdiagnozowano u niego także dysplazję oskrzelowo-płucną i niedobór masy ciała. W ciągu czterech miesięcy życia przeszedł aż 7 operacji, w tym 4 na niedrożność jelit, 2 na przepuklinę pachwinową oraz zabieg na oczy. W wieku czterech lat wykonano u niego zabieg podwichnięcia stawu biodrowego. Codzienna rehabilitacja i hipoterapia sprawiły, że nasz syn zaczął powoli stawać na nogi i poruszać się przy pomocy balkonika. Są to jednak bardzo krótkie odcinki, ponieważ szybko się męczy i potrzebuje ciągle naszej pomocy... Dzięki Waszej pomocy możliwa była rehabilitacja przy użyciu lokomatu, czyli automatycznej ortezy kończyn dolnych, służąca do nauki chodu i utrwalaniu prawidłowej postawy. Już dzięki kilku godzinom zajęć na lokomacie widoczna była poprawa chodu Piotrusia. Codzienna rehabilitacja sprawia, że w miarę swoich możliwości nasz syn funkcjonuje wśród rówieśników. Prowadzony pod pachy przemieszcza się na krótkich dystansach: z wózka na toaletę, z auta na wózek. Piotrek wymaga pomocy przez cały czas. Niestety, wraz z wiekiem robi się coraz cięższy, a my mamy coraz mniej sił. Mieszkamy w bloku i codziennie muszę nosić Piotrka po schodach, czasami nawet kilka razy dziennie. Niestety, stan mojego zdrowia się pogorszył i jest mi coraz ciężej go nosić. W najbliższym czasie będę musiała sama udać się na operację barku. Wtedy nie będę mogła już dłużej znosić syna ze schodów. Jesteśmy zmuszeni zakupić schodołaz, którego koszt niestety przekracza nasze możliwości finansowe. Nasz syn miał być leżący, bez kontaktu, patrzący w sufit. Dzięki rehabilitacji i opiece specjalistów udało się nam jednak już tak wiele wypracować. Prosimy o pomoc w zakupie schodołazu oraz opłaceniu 6-miesiecznej rehabilitacji dla syna. Pomóżcie nam walczyć dalej o lepszą przyszłość dla Piotrka. Rodzice

32 296,00 zł ( 75,89% )
Brakuje: 10 258,00 zł