Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jegor Kulinkin
Jegor Kulinkin , 12 lat

Pomóż nam walczyć z cukrzycą❗️

Cukrzyca. Choroba, która nie żałuje. Jak znaleźć właściwe słowa, aby wytłumaczyć 9-letniemu  synowi, że jest zmuszony żyć z nią przez całe życie? Walczymy o to, by choroba nie poszła krok dalej. By nie zniszczyła zdrowia syna, który jeszcze wszystko ma przed sobą… Zaczęło się w grudniu ubiegłego roku.  W trakcie diagnostyki silnych nawracających się bólów głowy wykryliśmy u Jegora podwyższony poziom glukozy we krwi. Dostaliśmy skierowanie do szpitala. Diagnozę usłyszeliśmy na początku stycznia tego roku. Musieliśmy przyjąć do wiadomości, że Jegor choruje na cukrzycę typu 1.  Ten dzień zapamiętam na zawsze. Życie zostało podzielone na „przed” chorobą i „po” niej. Trzeba było wytłumaczyć 9-latkowi, że od teraz igły i ból spowodowany codziennym kłuciem, staną się jego gorzką rzeczywistością. Wahania poziomu cukru są częste, co wyrządza nieodwracalne szkody w organizmie. Choroby układu sercowo-naczyniowego, nerek, oczu, układu nerwowego – to tylko niektóre skutki powikłań. Już teraz rozpoczął się proces uszkodzenia naczyń oka.  Konsekwencje mogą być tragiczne! Cukrzyca to choroba, która jest towarzyszem 24 godziny na dobę i niestety wymaga leczenia do końca życia. To proces autoimmunologiczny. Oznacza to, że z niewiadomych przyczyn organizm sam zaczyna niszczyć swoje komórki beta trzustki, co prowadzi do całkowitego braku insuliny. Na naszych oczach u syna rozwija się choroba. Musimy walczyć!  Dzięki temu, że cukrzyca u Jegora została rozpoznana we wcześniejszej fazie rozwoju, istnieje możliwość wstrzymania tego procesu. Terapia TREGS stosowana jest u dzieci ze świeżo rozpoznaną cukrzycą typu 1 – mniej więcej w ciągu dwóch miesięcy od rozpoznania choroby. To innowacyjna metoda wynaleziona przez lekarzy naukowców  Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Polega na mnożeniu własnych komórek odporności określanych jako limfocyty T regulatorowe (TREGS). To mała grupa limfocytów mająca zdolność zatrzymania autoagresji układu odpornościowego. Ta metoda jest pierwszą terapią, która hamuje w ten sposób proces niszczenia zachowanych jeszcze wysp trzustkowych i skutecznie chroni komórki produkujące insulinę.  Z pomocą tego leczenia, Jegor ma szansę na częściowe zachowanie funkcji trzustki, która będzie nadal wydzielać własną insulinę, co zminimalizuje w przyszłości ryzyko powikłań związanych z chorobą. Dla Jegora to realna szansa! Został zakwalifikowany przez lekarzy do terapii TREGS. Nie mamy ani chwili do stracenia! Każdego dnia układ odpornościowy niszczy własne komórki beta trzustki, które możemy uratować dzięki tej metodzie leczenia. Dlatego mamy bardzo mało czasu na zebranie dużej sumy pieniędzy. Koszt leczenia jest ogromny. Potrzebujemy niemal 200 tysięcy złotych! To wielka kwota i jedyna szansa wstrzymania rozwoju choroby. Jako rodzice  musimy zrobić wszystko, by uratować syna! Bardzo proszę o Waszą pomoc! Bądźcie z nami, dajcie nam szansę i nadzieję... Historię Jegora możesz śledzić na bieżąco na Facebooku ➡️ Jegor wyprzedzi cukrzycę Zbiórkę możesz również wesprzeć, biorąc udział w licytacjach na Facebooku ➡️ Licytacja dla Jegora Allegro Charytatywni TVP3 BIałystok:  Radio Orthodoxia: Pomóż zatrzymać cukrzycę. Zbiórka na rzecz Jegora

98 752,00 zł ( 77,35% )
Brakuje: 28 908,00 zł
Aleksy Szargan
Aleksy Szargan , 6 lat

Gdy cierpi dziecko, cierpi cały świat... Aleksy pilnie potrzebuje pomocy!

Aleksy przyszedł na świat 27 sierpnia 2018 roku w 41 tygodniu ciąży. Pomimo zapewnień o prawidłowym przebiegu ciąży i przebytych badaniach prenatalnych, pojawiło się wielowodzie. Mimo to cały czas byliśmy zapewniani, że wszystko jest tak, jak należy, a dziecku po prostu nie spieszy się na świat. W trakcie porodu lekarze zauważyli, że Aleksy ma zniekształconą rączkę. Po minucie, od pojawienia się synka na świecie, zabrali go na dalsze badania. Powtarzano nam, że to standardowa procedura, a my trwaliśmy nieświadomi nadchodzącej walki o życie dziecka. Po kilku godzinach przyszła pani doktor, od której usłyszałam, że potrzebna jest zgoda na przewiezienie dziecka na intensywną terapię do specjalistycznego szpitala. Syn musiał być jak najszybciej operowany, bo był w stanie zagrażającym życiu. Nie wiedziałam, co tak naprawdę się dzieje. Przecież jeszcze przed chwilą wszyscy powtarzali mi, że z Aleksym jest wszystko w porządku.  Następnego dnia okazało się, że synek ma atrezję przełyku z przetoką tchawiczo – przełykową, co oznaczało, że przełyk nie był połączony z żołądkiem. Wymagało to natychmiastowej operacji, która na szczęście przebiegła pomyślnie. Gdy myśleliśmy, że najgorsze już za nami i teraz będzie tylko lepiej, spadły na nas kolejne druzgocące diagnozy. Lekarze stwierdzili u synka wadę serca, nerki, ręki i przetokę grzbietu nosa. Byliśmy przerażeni. Aleksy radził sobie dobrze jak na problemy, z którymi musiał się mierzyć. Zaczynał jeść po kilka kropel mleka dziennie i w końcu mogliśmy wziąć go na ręce, przytulić i nakarmić z butelki. Po miesiącu pobytu na oddziale wyszliśmy ze szpitala, z długą listą zaleceń, badań i skierowań do specjalistów. Nareszcie mogliśmy położyć naszego synka w pustym dotychczas łóżeczku.  Radość nie trwała długo. Po tygodniu Aleksy zaczął się krztusić i przestał przyjmować mleko. Okazało się, że doszło do krytycznego zwężenia przełyku. W szpitalu założyli synkowi PEG – karmienie odbywało się przez rurkę. Rozpoczęliśmy walkę, podczas której synek przeszedł kilkanaście zabiegów poszerzania przełyku, operację i reoperację serca i operację przetoki nosa.   Od tamtego czasu minęło już 5 lat. Teraz przyszedł czas na podjęcie kolejnych trudnych decyzji dotyczących wady ręki. Aleksy przeszedł już 3 operacje – centralizację nadgarstka, amputacje kciuka i policyzację palca, które nie przyniosły pożądanego efektu. Znaleźliśmy ratunek w Paley European Institute, gdzie dano nam nadzieję i zaproponowano 3 kolejne operacje. Niestety ich koszt przekracza nasze możliwości finansowe. Jest szansa na wyprostowanie nadgarstka i wydłużenie kości łokciowej, ale żeby tak się stało, potrzebujemy Waszej pomocy.  Aleksy doświadczył już dużo i nie możemy się teraz poddać. Mimo tego, co przeszedł, jest pogodnym, energicznym, silnym i pozytywnie nastawionym dzieciakiem. Pękają nam serca, gdy widzimy jego cierpienie, jednak zrobimy wszystko, by pomóc naszemu ukochanemu dziecku. Bardzo prosimy o pomoc w uzbieraniu środków na niezbędne operacje! Rodzice Aleksego ➡️ ARMwrestling Aleksego - licytacje ➡️ Telekurier. Potrzebna pomoc dla 6-letniego Aleksego z Poznania ➡️ epoznan.pl Mały poznaniak potrzebuje ponad 400 tysięcy złotych na leczenie. Zostało niewiele czasu

329 028,00 zł ( 77,32% )
Brakuje: 96 504,00 zł
Alexander Napora
Pilne!
Alexander Napora , 7 lat

Straszna diagnoza, ogromny ból i coraz mniej czasu na ratunek❗️ PILNE❗️

Droga, którą przechodzimy to droga przez piekło. Nie ma nic gorszego niż patrzenie na ból własnego dziecka i poszukiwanie po omacku sposobu, by ulżyć jego cierpieniu. Nie ma nic gorszego niż codzienny strach o życie syna. Nie ma też nic piękniejszego niż kiełkująca w sercach nadzieja po informacji od lekarzy, że możliwy jest koniec tego koszmaru. Nadzieja na pełne wyleczenie Alexandra. Brak mowy i kontaktu wzrokowego, uderzanie głową o podłogę, nieświadomość zagrożeń czy niereagowanie na to, co dzieje się wokół niego. 4 lata temu wszystkie te pierwsze objawy u naszego synka przypisano autyzmowi.  Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się, że przyczyna może być inna. U Alexandra zdiagnozowano autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Jest to bardzo poważna choroba, w której układ odpornościowy, zamiast walczyć z infekcjami – atakuje mózg. Nasz świat rozpadł się na milion kawałków. U Alexandra choroba wywołuje ogromne bóle głowy, brak możliwości komunikacji, zaburzenia snu i niepełnosprawność intelektualną. Są dni, gdy śpi 4 godziny na dobę i nie jest w stanie wytrzymać bólu. Nasz synek nie mówi i pomimo wieku nadal korzysta z pampersów, gdyż nie kontroluje potrzeb fizjologicznych. Nie jesteśmy już w stanie znieść codziennego patrzenia na cierpienie synka… Pojawiła się jednak szansa, by przerwać jego koszmar. Według lekarzy dzięki innowacyjnej metodzie leczenia immunoglobulinami ma szansę na całkowite wyleczenie! Szansę na ustanie wszystkich objawów i normalne życie! Niestety, leczenie jest bardzo drogie. Wlewy z immunoglobulinami trzeba podawać regularnie co 6 tygodni, a każdy taki wlew kosztuje dziesiątki tysięcy złotych. Dodatkowo przed rozpoczęciem leczenia niezbędne jest wyleczenie pozostałych infekcji, co generuje dodatkowe koszty. Życie i zdrowie naszego dziecka zostało wycenione na niewyobrażalną dla nas kwotę. Nie jesteśmy w stanie unieść takiego ciężaru finansowego samodzielnie, dlatego musimy zwrócić się z prośbą o pomoc do Was – ludzi dobrej woli.  Prosimy, pomóżcie Alexandrowi wywalczyć normalne życie! Im szybciej uda się rozpocząć leczenie, tym większe mamy szanse na pełne pokonanie choroby. Alexander może być samodzielny i żyć w przyszłości jak każdy z nas! Jest to szansa, którą musimy wykorzystać – walka, którą musimy wygrać! Jedyne, co stoi na przeszkodzie to pieniądze…  Rodzice Alexandra

312 215,00 zł ( 77,23% )
Brakuje: 92 041,00 zł
Jaś Polemberski
Pilne!
Jaś Polemberski , 2 latka

Dwa lata cieszyliśmy się zdrowym synkiem... Wszystko odebrał nam GUZ❗️

Jaś to nasz wyczekany, ukochany synek. Marzyliśmy o nim przez 6 długich lat. W końcu wypełnił nasze życie radością i miłością i przez pierwsze dwa lata był zdrowym, radosnym chłopcem, którego każdy uśmiech rozjaśniał nasze dni. Cieszyliśmy się naszym Jasiem przez dwa lata. A potem w lipcu 2024 roku nasze życie zostało wywrócone do góry nogami. Jaś zaczął wykazywać niepokojące objawy: bóle głowy, wymioty, ospałość. Został natychmiast hospitalizowany. Wkrótce okazało się, że nasz maluszek ma w główce guza! Rak splotu naczyniówkowego CNS WHO GO. Operacja ratowania życia była pilna, ale niestety, nie obyło się bez komplikacji... Nasz dzielny chłopiec teraz walczy na oddziale onkologii. Rozpoczęliśmy chemioterapię, ale to dopiero początek długiej i trudnej drogi. Po walce z nowotworem Jaś cierpi na poważne uszkodzenia neurologiczne: ma niedowład i nie widzi! Jego mózg został dotknięty powikłaniami po operacji i leczeniu i pozostawił w znikomym kontakcie z nami. Najgorsze są chwile, kiedy Jaś krzyczy z bólu, a my nie wiemy, jak mu pomóc… Lekarze walczą o życie i zdrowie Jasia, ale sami nie wiedzą, co przyniesie jutro. Każdy dzień to oczekiwanie na wyniki badań i rezonanse, które mają pokazać, czy guz nie dał przerzutów. To, co wiemy na pewno, to że uszkodzenia mózgu są poważne. Jasiu cierpi, a my razem z nim. Każda chwila w szpitalu przypomina nam, jak bezradni jesteśmy w obliczu jego bólu. Nasze dziecko, które jeszcze niedawno radośnie biegało po domu, teraz leży sztywne, nieruchome, wciąż pod opieką lekarzy. Jesteśmy rozdarci i przerażeni tym, co przyniesie przyszłość. Mimo wszystko mamy nadzieję. Wierzymy, że Jaś jeszcze się uśmiechnie, że będzie mógł wrócić do domu. Ale droga do tego jest bardzo długa i wymaga ogromnego wsparcia. Potrzebujemy specjalistycznej rehabilitacji, sprzętu medycznego, leków i codziennej opieki, aby dać naszemu synkowi szansę na powrót do zdrowia. Nie mamy pojęcia, ile to wszystko będzie kosztowało, ale wiemy, że sami nie podołamy. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o pomoc. Każda, nawet najmniejsza wpłata, każda udostępniona informacja o zbiórce może przyczynić się do ratowania zdrowia naszego jedynego, ukochanego synka. Prosimy, pomóżcie nam w tej walce o Jasia, o jego przyszłość, o szansę, by jeszcze kiedyś mógł bawić się i cieszyć dzieciństwem. Rodzice Jasia

164 290,00 zł ( 77,21% )
Brakuje: 48 476,00 zł
Franio Szostak
Franio Szostak , 7 lat

Franuś drugi raz przestał widzieć❗️ Wesprzyj jego walkę❗️

Franuś jest uczniem pierwszej klasy. Nie mógł doczekać się pójścia do szkoły. Tornister spakował jeszcze w wakacje. Dzisiaj nie cieszy się już tak bardzo. W szkole uczy się czytać i pisać, a do tego trzeba mieć dobry wzrok! A Franiu przecież prawie nie widzi… W czerwcu 2022 roku synek zachorował na zapalenie ucha. Bardzo cierpiał i musiał być hospitalizowany. Niestety, jego stan nadal się pogarszał! Franek przeszedł badanie rezonansem magnetycznym, który wykrył zakrzepicę zatok żylnych opony twardej. Stan zdrowia Franusia był KRYTYCZNY! Lekarze zdiagnozowali bardzo duże odwodnienie organizmu i obrzęk opon mózgowych! Synek pilnie przeszedł 2 operacje. Gdy myślałam, że powoli wybudzam się z tego koszmaru, Franek powiedziałam mi, że nie widzi… Okazało się, że zakrzepica zaatakowała także oczy! Po wielu trudach Franuś widzi zaledwie  w 5% na prawe oko, natomiast na lewe w ogóle. Rozpoczęłam dalszą walką o zdrowie synka! Dzięki Waszemu wsparciu Franek może korzystać z opieki okulisty oraz hematologa. Przeszedł również dwie sesje elektrostymulacji nerwów wzrokowych w Berlinie, które poprawiły jego wzrok! Jednak tylko na kilka miesięcy… Z dnia na dzień Frania znów pogrążyła ciemność!  By móc przebywać z rówieśnikami, rozwijać się i uczyć, jak inne dzieci, syn musi korzystać z powiększalnika. Dzięki niemu Franiu będzie mógł poznawać świat liter i cyferek i korzystać ze swoich podręczników. Będzie mógł bez strachu i smutku brać udział w przygodzie, jaką jest nauka! Poza tym nadal potrzebuje systematycznej, specjalistycznej opieki lekarskiej, co także wiąże się ze stałymi kosztami. Chciałabym spróbować ponownie poddać go elektrostymulacji i wstępny termin mamy ustalony na styczeń 2025 roku. Z serca proszę o Wasze wsparcie, dzięki któremu Franiu będzie mógł kroczyć w stronę światła i cieszyć się dzieciństwem, mimo że los tak bardzo mu to utrudnia…  Ewelina, mama

25 450,00 zł ( 77,17% )
Brakuje: 7 529,00 zł
Mieszko Maj
Mieszko Maj , 7 lat

By jeszcze kiedyś mogło być dobrze... Mieszko potrzebuje naszej pomocy!

Od 26 tygodnia ciąży wiedziałam, że coś jest nie tak. To wtedy trafiłam do szpitala, z powodu problemów zdrowotnych. Hipotrofia płodu, zbyt mało tlenu i pokarmu, krytyczny stan dziecka, które przestało rosnąć i w każdej chwili mogło umrzeć... Bałam się, choć szybkość podejmowanych decyzji przez lekarzy nie pozwalała mi nawet dłużej zastanowić się nad tym, co się dzieje.  Miesiąc później podjęto decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Lekarze nie mogli dłużej utrzymać ciąży. Tylko dzięki temu Mieszko żyje. Na sali porodowej najgorsza była cisza… Cisza, której nie przerwał wyczekiwany płacz dziecka. Tak bardzo się bałam. Konsekwencje wczesnego porodu, a także wady genetycznej, Mieszko odczuwa każdego dnia.  Synek trafił na OIOM dla wcześniaków. Miał złamaną rączkę, wdała się sepsa, musiał przyjmować antybiotyki. Lekarze po kilku badaniach przekazali mi diagnozę o wykrytym u Mieszka poszerzeniu komór bocznych mózgu. Zupełnie nie rozumiałam co to znaczy, dlatego postanowiłam poszukać więcej informacji. Załamałam się kiedy doczytałam, że choroba może oznaczać pogłębiające się uszkodzenia mózgu. W jednej chwili cały mój świat się zawalił. To był tylko początek naszej trudnej drogi, pełnej chorób, operacji i zabiegów... Pierwsze pół roku życia mojego synka było ciężkim czasem, zarówno dla niego jak i całej naszej rodziny. Nikt nie spodziewał się, że Mieszko będzie musiał zmagać się z tyloma przeciwnościami. Wizyta u okulisty w Centrum Zdrowia Dziecka wykazała oczopląs oraz zaburzenia ostrości wzroku. Gdy Mieszko miał niecałe 1,5 roku, wdało się zakażenie układu moczowego. Wcześniejsza wizyta u neonatologa nie wykazała żadnych problemów z nerkami, dlatego byłam bardzo zaskoczona. Z kolejnych badań wyszło, że syn ma wsteczny odpływ moczu. To skutkowało kolejnymi zabiegami i częstymi wizytami u urologów i nefrologów.  Kolejnym specjalistą, do którego jak najszybciej musieliśmy się udać, był laryngolog. U Mieszka zdiagnozowano płyn w uszach, a zabieg drenażu, który miał pomóc w nie nawracaniu zapaleń ucha, nic nie dał. Synek ma niedosłuch i czeka na aparat.  Aktualnie Mieszko wymaga dalszej terapii i rehabilitacji. Wiem już, że wszystkie wady i choroby, mają związek z wadą genetyczną i aberracją chromosomową. Padaczka, niedoczynność tarczycy, opóźnienia rozwoju psychoruchowego, niepełnosprawność intelektualna w stopniu umiarkowanym, wady dłoni, stóp, dysmorfia twarzy… Tak bardzo marzę, by móc mu pomóc... Wiem, że wada genetyczna jest nieuleczalna. Robię, co mogę, by codzienność, choć trudna, mogła być lepsza. Spotkania ze specjalistami, rehabilitacje, terapie, pochłaniają mnóstwo pieniędzy... Przeszliśmy już naprawdę wiele, ilość chorób, z którymi każdego dnia walczymy, jest ogromna. Proszę o pomoc dla mojego dziecka! Wierzę, że terapia integracji sensorycznej oraz terapia logopedyczna, na którą zbieram środki, poprawi życie mojemu synkowi! Mama Mieszka, Marta

12 595,00 zł ( 77,07% )
Brakuje: 3 746,00 zł
Elżbieta Rydzyk-Molęda
Elżbieta Rydzyk-Molęda , 70 lat

Choroba popromienna odbiera radość życia. Pomagamy pani Eli!

Różowe włosy Pani Eli od razu rzucają się w oczy. Do tego zabawny kapelusz, różowy szalik i uśmiech na twarzy. Tej Pani po prostu nie można nie zauważyć! Pogoda ducha to jedyne co jej zostało. Farbuje włosy, bo kilkanaście lat temu w ciągu dwóch dni posiwiała z bólu. Różowy kolor włosów poprawia jej nastrój. Powodów do uśmiechu z każdym dniem Pani Ela ma jednak coraz mniej. Od dwudziestu lat walczy z chorobą nowotworową i popromienną. Wielokrotnie słyszała od lekarzy, że żyje tylko dzięki silnej woli. Kiedy w 2000 roku zdiagnozowano u niej raka trzonu macicy, nie myślała o śmierci. Martwiła się tylko o to, że przez chemioterapię i napromieniowanie straci włosy. Teraz wie, że to była błahostka. Pani Ela wolałaby całe życie chodzić w peruce, niż cierpieć na chorobę popromienną, która pojawiła się po przedawkowaniu naświetlania. Jej organizm się rozsypał: uszkodzone są jelita, ma ciężką cukrzycę, schorzenia wątroby. Z miesiąca na miesiąc pogarsza się jej wzrok, ma ogromne bóle mięśni. Z powodu ciągłych biegunek nie może normalnie funkcjonować. A lekarze mówią, że już nie mogą jej pomóc.  Pani Ela nie może już spłacać długów zaciągniętych na leczenie. Kiedy dostaje rentę, nie wie, czy iść do apteki, czy zapłacić za prąd, czy kupić jedzenie. Wybiera leki, resztę pieniędzy pożycza... Lista jej chorób jest długa, ona jednak wciąż zaraża optymizmem i rozdaje uśmiechy! Jest bardzo zaradna i sama będąc w potrzebie, niesie ją innym, aktywnie działając jako członek koła pomocy przy miejskim ośrodku pomocy społecznej. Pani Ela wie, co to bieda, wiele jej w życiu zaznała, ale nigdy nie okazuje smutku, nie czuje się skrzywdzona przez los. Cieszy się każdą chwilą, kocha ludzi i kontakt z nimi. Uwielbia młodych, bo, jak często podkreśla, przebywając z nimi, od razu czuje się młodsza i nabiera siły. Pani Ela od dawna zmaga się ze skutkami choroby popromiennej. Dodatkowo ostatnio wykryto u niej GUZA MÓZGU, który coraz bardziej jej dokucza. Jest bardzo dzielna, ale nieśmiało przyznaje, że wizyty w szpitalu stały się dużo częstsze, a jej brakuje już sił. Ma duże trudności z oddychaniem i cierpi na ciężki bezdech senny. Potrzebuje aparatu, który ułatwi oddychanie, wspomagając pracę organizmu oraz zapobiegając zapaści. Wierzymy, że wspólnie z Waszą pomocą uda nam się pomóc Pani Eli, zakupić potrzebny sprzęt medyczny oraz leki na kilka najbliższych miesięcy! Bliscy Pani Eli

5 590,00 zł ( 77,06% )
Brakuje: 1 664,00 zł
Emilka Szaramet
Emilka Szaramet , 7 lat

Miało być już tylko lepiej, a wydarzyła się TRAGEDIA❗️POMOCY❗️

Emilia przyszła na świat jako wcześniak w 31. tygodniu ciąży. Ważyła tylko 1260 gramów! Jej stan był bardzo ciężki. Swoje pierwsze 40 dni, zamiast  wtulać się w nasze ramiona, musiała walczyć o każdy oddech pod respiratorem! Córeczka przeszła sepsę oraz transfuzję krwi. Lekarze dzielnie walczyli o jej życie! Na szczęście udało się ją uratować. Pomimo trudnego startu Emilia rozwijała się tylko z niewielkim opóźnieniem fizycznym. Aż do czasu, gdy zaczęliśmy zauważać pewne niepokojące symptomy… W ciągu pierwszego roku życia Emi przeszła 14 serii rehabilitacji. W wieku 1,5 roku zrobiła swoje pierwsze kroki. Jednak kolejny miesiąc zaczął nas mocno niepokoić. Rozwój naszej córeczki nie szedł do przodu. Mimo intensywnej terapii była w stanie zrobić tylko kilka kroków! Emi została poddana specjalistycznej diagnostyce. Wyniki badań wyraźnie wskazywały na dziecięce porażenie mózgowe 2-3 stopnia! Byliśmy przerażeni!   NIE MOGLIŚMY CZEKAĆ! MUSIELIŚMY DZIAŁAĆ! Zaczęliśmy szukać dodatkowych, prywatnych form wsparcia terapeutycznego. W maju 2019 roku rozpoczęliśmy leczenie do Centrum Intensywnej Terapii Olinek w Warszawie. Pierwsze efekty zauważyliśmy już po 2 tygodniach! Emilia zaczęła samodzielnie chodzić. Po kolejnych mówić, a jeszcze następnych sprawniej się poruszać. Działy się cuda. Niestety, w październiku 2021 roku Emilia zachorowała na ciężką formę COVID-19 i trafiła na wydział intensywnej terapii. Choroba bardzo wpłynęła na rozwój naszej córki. Emilka utraciła wiele swoich nawyków, a dodatkowo zostały u niej uszkodzone systemy oddechowe i żywieniowe. Przez cały rok, musieliśmy całkowicie zrezygnować z rehabilitacji naszej córeczki… Gdy tylko dostaliśmy od lekarzy zielone światło, ponownie rozpoczęliśmy intensywną terapię. Dzięki pomocy Darczyńców Emi pojechała na kolejne turnusy rehabilitacyjne i zaczęła odzyskiwać, wcześniej utracone umiejętności. Niestety, aby były one trwałe nasze dziecko potrzebuje kolejnych turnusów i wsparcia wielu specjalistów.  Dlatego ponownie musimy prosić o pomoc! Już raz udowodniliście nam, że niemożliwe staje się możliwe. Bardzo liczymy na Wasze wsparcie w zbiórce na rehabilitację Emi. Każda godzina na sali ćwiczeń jest dla niej bardzo ważna! Rodzice 

7 041,00 zł ( 76,86% )
Brakuje: 2 119,00 zł
Wojciech Papiernik
Wojciech Papiernik , 55 lat

Nasze najstraszniejsze obawy stały się rzeczywistością! Wciąż potrzebna pomoc dla Wojtka!

Od pięciu miesięcy życie Wojtka to niczym walka na ringu – Wojtek kontra skutki porażenia prądem o bardzo wysokim napięciu. Pierwsza runda wygrana! To była niezwykle ciężka walka – walka o życie! Teraz Wojtek i cała jego rodzina mierzą się z kolejnym wyzwaniem – powrotem do normalnego życia. Oto jego historia: 14 lutego… dzień miłości, radości, szczęścia. Dla nas ten dzień już nigdy nie będzie radosny, już zawsze będzie dniem nieszczęścia, które dotknęło naszą rodzinę. Ten dzień będzie początkiem jeszcze większej niż kiedykolwiek miłości do naszego taty, męża, okupionej bólem, cierpieniem, litrami wylanych łez. Nasz kochany tata ponad 26 lat pracował jako elektryk w spółce PKP. Lubił swoją pracę, ale często musiał narażać swoje życie i zdrowie. Wiedzieliśmy, co robi i że jego praca jest zawsze obarczona ryzykiem. Codzienne obcowanie z prądem o napięciu 3000 V wymaga olbrzymiego doświadczenia i zachowania największych środków ostrożności. 14 lutego wydarzyło się coś, o czym nawet nie chcieliśmy myśleć. Tata pracował przy konserwacji maszyny, kiedy poraził go prąd. Stracił przytomność i doszło do zatrzymania krążenia. Na miejscu reanimowali go koledzy, a potem ratownicy medyczni, którzy przewieźli go do szpitala.  Nie mogliśmy uwierzyć, kiedy otrzymaliśmy telefon o wypadku. W tej jednej sekundzie nasz świat się zatrzymał, a pojawił się ogromny strach i niepewność. Ze względu na obrażenia tata musiał zostać wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Przebywał w niej 4 dni, ale gdy lekarze odstawili mu leki, tata się nie wybudził. Lekarze zrobili mu dodatkowe badania, które wykazały obrzęk mózgu. Musieliśmy jak najszybciej przenieść tatę do szpitala rehabilitacyjnego. W takim miejscu, pod odpowiednią opieką lekarską i terapeutyczną, tata miał szansę wybudzić się i wracać do zdrowia. I do nas, do domu, gdzie czeka na niego kochająca rodzina. Minione pięć miesięcy to czas sinusoidy emocjonalnej. Momenty ogromnego smutku i płaczu, gdy sytuacja Wojtka tuż po wypadku była dramatyczna – zatrzymanie krążenia, obrzęk mózgu, rozległe poparzenia kończyn, a później ciągłe infekcje i zapalenie płuc po momenty radości i szczęścia, gdy sytuacja zdrowotna się poprawiała, gdy Wojtek otworzył oczy, reagował na bodźce mechaniczne i dźwięki. To była pierwsza runda, którą wspólnie zwyciężyliśmy! Teraz czas na drugie starcie – mamy nadzieję, że ono pozwoli wygrać całą walkę! Aktualnie Wojtek przebywa w ośrodku rehabilitacji neurologicznej w Otwocku, gdzie każdego dnia jest pod opieką specjalistów z zakresu rehabilitacji, logopedii i psychologii. Pobyt w specjalistycznym ośrodku to ogromna szansa na powrót do normalności. Intensywna rehabilitacja i wola walki Wojtka doprowadziły do bardzo dużego postępu. Przełomowym momentem była decyzja o usunięciu rurki tracheostomijnej, dzięki czemu wprowadzono normalne odżywianie, a także przyczyniło się to do znacznej poprawy dźwięczności wypowiadanych słów. Od tego momentu komunikacja z Wojtkiem jest o wiele łatwiejsza. Ten postępujący proces może być kontynuowany jednie w specjalistycznym ośrodku, w którym dzięki opiece wielu specjalistów z dziedziny medycyny i innych nauk Wojtek może stopniowo pisać swoją historię od nowa. Jest to jednak długotrwały i bardzo kosztowny proces. Miesięczny pobyt w ośrodku wyceniany jest na 20 tys. złotych. Zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie finansowe, które umożliwi Wojtkowi dalszy pobyt w ośrodku i kontynuację rehabilitacji. Jesteśmy przekonani, że Wojtek już niedługo o własnych siłach wróci do domu. Dziękujemy za wsparcie!  Wiktor, Ola i Daria, dzieci Wojtka i żona Joanna

61 327,00 zł ( 76,86% )
Brakuje: 18 461,00 zł