Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mark Horukha
Pilne!
5 dni do końca
Mark Horukha , 6 lat

Bez leczenia Marek nie ma żadnych szans❗️Glejak mózgu jest już w IV stadium!

Mój 6-letni synek kilka miesięcy temu spadł z łóżka. Po wypadku pojawiły się wymioty, więc szybko trafił do szpitala. Ten nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że moje dziecko zostało zdiagnozowane w zupełnie innym kierunku. Okazało się, że cierpi na bardzo groźnego guza pnia mózgu. W Polsce dla Marka nie ma już szans na leczenie, dlatego prosimy o wsparcie zbiórki, która pozwoli nam ratować go za granicą. Celem jest znalezienie, zorganizowanie i sfinansowanie zagranicznej terapii, która da mu szansę na życie. Jedyną szansę…  Marek urodził się zupełnie zdrowy i przez blisko 6 lat rozwijał się tak, jak jego rówieśnicy, bez żadnych niepokojących sygnałów.  Przed wypadkiem nic groźnego się nie działo. W listopadzie ubiegłego roku złapał infekcję wirusową i lekarz przepisał mu antybiotyk. Piątego dnia przyjmowania leków synek spadł z łóżka, po czym zaczęły go męczyć wymioty. Pomyślałam, że to reakcja na leki, ale wieczorem zaczął też bardzo dziwnie chodzić. Wtedy już się poważnie przestraszyłam. Widziałam, że coś jest nie tak, ale spodziewałam się raczej wstrząsu mózgu czy czegoś takiego. Marek trafił najpierw do szpitala w Świnoujściu, a następnie do Szczecina, gdzie szybko zrobiono mu tomograf.  Dowiedzieliśmy się wtedy, że jego stan nie ma nic wspólnego z upadkiem, ale że w głowie jest coś niepokojącego. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie z tego w pełni sprawy, na dobre rozpoczęła się nasza wojna i ruszył dramatyczny wyścig z czasem… Błyskawiczna resekcja i kolejny atak  Następnego dnia wykonany został rezonans, który potwierdził, że w głowie Marka jest guz. Niestety lekarze nadal nie wiedzieli, z czym dokładnie mają do czynienia.  Usłyszeliśmy, że guz jest w pniu mózgu, w tym samym czasie stan Marka bardzo się pogorszył. Lekarze przekazali nam, że nie mogą zrobić biopsji, bo syn nie doczeka wyników. Jego jedyną szansą była natychmiastowa operacja. Na początku grudnia Marek trafił na salę operacyjną i lekarze wycięli mu całego guza. Po 10 dniach przyszedł też wynik badania i padła ostateczna diagnoza: glejak - złośliwy guz IV stopnia. Synek trafił na oddział onkologiczny szpitala w Szczecinie. Po świętach leczenie miało przenieść się do Warszawy, bo tam pojawiła się szansa na leczenie. Niestety Marek znów bardzo źle się poczuł i zaczął mocno wymiotować. Karetka zabrała go do szpitala, gdzie okazało się, że w głowie zbiera się płyn, potrzebna była więc specjalna zastawka.  Zastawka została wstawiona, lekarze zrobili też rezonans magnetyczny, który pokazał, że guz urósł do takiego rozmiaru, jaki miał przed operacją. Dodatkowo okazało się, że propozycja leczenia w Warszawie jest tylko dla dzieci, które nie były operowane. Dlatego syn ma teraz radioterapię w Szczecinie. Będzie to w sumie 30 naświetlań, a później podana będzie chemioterapia.  Stan mojego dziecka się pogarsza, czasu jest coraz mniej  Marek jest w ciężkim stanie i coraz mniej przypomina wesołego, pełnego energii chłopca, którym był jeszcze kilka miesięcy temu. Niestety nie może chodzić, jego lewa ręka jest bardzo słaba, sparaliżowaną ma też część twarzy.  Po zakończeniu chemioterapii będziemy szukać dla Marka leczenia za granicą, bo w Polsce lekarze dają nam tylko szansę na podtrzymanie życia syna. A ja nie wyobrażam sobie, żeby tak to zostawić… Będę walczyć, żeby znaleźć chociaż ceń nadziei. Marek nie domyka oka, dlatego na noc trzeba mu zaklejać powiekę. W tej chwili przyjmuje naświetlania. Znosi je całkiem nieźle. Bierze też sterydy, przez co niestety jest cały czas bardzo głodny.  Po radioterapii lekarze sprawdzą, czy i jak guz reaguje. Na tej podstawie zdecydują, czy można jeszcze raz operować moje dziecko, czy od razu trzeba mu podać chemioterapię.  Potrzebujemy pomocy! Marek we wrześniu ubiegłego roku poszedł do zerówki.  Bardzo chce tam wrócić, tęskni za swoimi kolegami i koleżankami. Nie chce się już bawić, nie chce czytać książeczek, jest nerwowy i czasami wręcz agresywny. Żeby nie tracić czasu, organizujemy też zbiórkę na zagraniczne leczenie. Kosztów związanych z konsultacjami jest już sporo, a bardzo zależy mi na tym, żeby mieć fundusze, gdy tylko któryś ośrodek poda nam ostateczny kosztorys leczenia. Mój synek jest dzielny, więc i ja muszę o niego dzielnie walczyć. Nawet gdy go bardzo boli, to cały czas powtarza, że wszystko jest dobrze. Sama też bardzo w to wierzę. Musimy tylko znaleźć pomoc, choćby na końcu świata, i zebrać pieniądze na leczenie. Dlatego bardzo proszę o wsparcie, bez tego mój synek nie będzie miał żadnej szansy…

157 502,00 zł ( 42,53% )
Brakuje: 212 766,00 zł
Laura Zaborowska
Laura Zaborowska , 7 lat

Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc – choroba rośnie w siłę. Pomóż małej Laurze w walce o zdrowie!

Nigdy nie zapomnimy pierwszego ataku choroby u naszej córeczki. Miała zaledwie 3 latka, gdy jej małe ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść, a buzia stała się sina. W jednej krótkiej chwili Laurka straciła przytomność, a my drżąc o życie córeczki – wezwaliśmy karetkę… Natychmiast przetransportowano ją śmigłowcem do szpitala. Lekarze wykonywali kolejne badania, by ostatecznie przekazać diagnozę. U Laurki stwierdzono padaczkę. Modliliśmy się, by to był tylko pojedynczy atak, który już nigdy więcej się nie powtórzy.  Niestety, pierwszy napad padaczki zapoczątkował naszą wieloletnią walkę z tą chorobą. Po pierwszym napadzie pojawił się następny. Po nim następny, i następny… Przez lata próbowaliśmy kolejnych leków przepisywanych przez specjalistów, lecz żaden nie pomógł naszej Kruszynce.  Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc padaczka rośnie w siłę. Początkowo napady pojawiały się 3-4 razy w miesiącu. Teraz Laurka ma ich 4-5 tygodniowo. Każdy atak wygląda odrobinę inaczej, jednak przy każdym z nich spada jej tlen i niezbędne jest podanie go przez aparaturę.  Dotychczasowe leczenie nie przynosi leczenia, więc wspólnie z lekarzem zdecydowaliśmy się rozpocząć terapię przy użyciu olejków CBD. Pomogły one już wielu pacjentom, którzy nie reagowali na inne leki. Wierzymy, że tak samo będzie w przypadku Laury.  Niestety, olejek CBD jest bardzo kosztowny i niezwykle ciężko jest opłacić samodzielnie takie leczenie. Nie mamy jednak wyboru. Wykorzystaliśmy już wszystkie inne sposoby leczenia, to dla nas ostatnia nadzieja. Dodatkowo ze względu na spadający w trakcie ataku tlen musimy zakupić specjalną aparaturę do jego podawania. To także wiąże się z bardzo dużymi kosztami.  Prosimy, wyciągnijcie do nas pomocną dłoń. Laurka jest jeszcze małym dzieckiem, a musiała już tak wiele wycierpieć. Marzymy jedynie o tym, by była zdrowa. By mogła rozwijać się i bawić tak jak jej rówieśnicy – bez ciągłej obawy o nadchodzące ataki padaczki.  Rodzice Laury

5 970,00 zł ( 42,51% )
Brakuje: 8 073,00 zł
Małgorzata Chorzelewska
Małgorzata Chorzelewska , 50 lat

Walczę o powrót do normalności... Pomóż mi pokonać skutki nowotworu❗️

Diagnoza nigdy nie przychodzi w porę. Było lato, ciepłe promienie słoneczne sprawiały, że aż chciało się żyć. Do choroby i walki z nią nie można się przygotować — zawsze jest nieproszona, niewczas, zawsze nie teraz!  Niestety właśnie pięknego, słonecznego lata, wtedy usłyszałam, że zmagam się ze złośliwym rakiem dna jamy ustnej. Bardzo szybko przeprowadzono zabieg usunięcia guza dziąsła z rekonstrukcją żuchwy. Po zabiegu zostałam zakwalifikowana do leczenia uzupełniającego radio i chemioterapią.  Zabieg i leczenie uzupełniające przebiegły pomyślnie – tak twierdzą lekarze.  Jestem pod stałą kontrolą lekarską – badania wykluczają obecność komórek nowotworowych w moim organizmie. I to jest ewidentnie sukces! Jednak od czasu zabiegu minęło już prawie dwa i pół roku, a ja nadal mam problemy z mówieniem, jedzeniem i ustawicznym obrzękiem twarzy... Zgłaszając ten problem lekarzom, słyszałam odpowiedź: wszystko jest w porządku, to tak ma być. A jednak nie może tak być! Chciałabym to zwalczyć i funkcjonować możliwie najlepiej.  Trafiłam do specjalisty, który podważył metodę zabiegu operacyjnego, proponując rekonstrukcję żuchwy oraz dna jamy ustnej mikronaczyniowym płatem strzałkowym, bądź biodrowym. Zabieg ten pozwoli poprawić, zaburzone obecnie, kształt i symetrię dolnego piętra twarzy. Co najważniejsze poprawi funkcjonalność dna jamy ustnej i języka.  Nie jest to walka o przeżycie, lecz o normalne, godne życie! A powrót jest niestety kosztowny. Stąd prośba o wsparcie finansowe. Pomożesz mi wrócić do normalności?  Za każdą przelaną kwotę jestem wdzięczna i dziękuję z całego serca za Twoje zrozumienie! Małgorzata

67 828,00 zł ( 42,5% )
Brakuje: 91 747,00 zł
Zuzia Kulesza
Zuzia Kulesza , 18 lat

Zuzia codziennie walczy o swoją sprawność. Pomóż, by ta walka była odrobinę prostsza...

Zawsze kiedy patrzę na moją córkę, widzę dziewczynkę, która walczy. Podziwiam jej siłę i determinację w codziennym życiu. Dzięki swojej bardzo ciężkiej pracy Zuzia chodzi – wywalczyła to tysiącami godzin na salach rehabilitacyjnych. By tego nie straciła, musimy kontynuować rehabilitację. Niestety jej koszt czasem nas przerasta, dlatego jako mama Zuzi proszę Was o pomoc. Nie jest łatwo żyć z dziecięcym porażeniem mózgowym – to setki wyrzeczeń i utrudnień, z którymi trzeba się zmagać na co dzień. Przez chorobę Zuzia ma niewłaściwe napięcie neuromięśniowe, dodatkowo stwierdzono u niej dyzartirę, czyli zaburzenie mowy, które utrudnia jej komunikowanie się z otoczeniem.  Przez ciężką pracę na salach rehabilitacyjnych udowodniła, że mimo choroby, wiele rzeczy jest możliwych. Teraz, choć jeszcze niesfornie, chodzi samodzielnie, biega, a czasem tańczy. Zuzia ma dzisiaj 17 lat, już wchodzi w dorosłość, a ja tak bardzo bym chciała, by weszła w nią, jako pewna siebie kobieta. By mogło tak być, chcę zapewnić jej jak najlepszą pomoc – zarówno rehabilitację ruchową, jak i zajęcia z neurologopedą, które pomagają jej rozwijać mówienie. Nie mogę dopuścić do tego, by Zuzia straciła to, na co tak ciężko przez całe życie pracowała. Nie mogę pozwolić na to, aby pieniądze stanęły na drodze po jej sprawność i samodzielne funkcjonowanie. Dlatego z całego serca proszę – Proszę, pomóż sprawić, by choroba, z którą Zuzia przyszła na świat, nie zniszczyła jej życia, Mama

11 302,00 zł ( 42,49% )
Brakuje: 15 294,00 zł
Oliwia Sekuter
Oliwia Sekuter , 14 lat

Nie mam ochoty na umieranie❗️Uratuj mnie przed cierpieniem!

Niestety, stało się to, czego się tak baliśmy i do czego za wszelką cenę staraliśmy się nie dopuścić! Oliwka potrzebuje pilnej operacji! Kręgosłup wykrzywia się tak, że Oliwka jest już w niebezpieczeństwie... Niedługo będzie miażdżyc narządy, spowoduje problemy z oddychaniem! Lekarze mówią, że Oliwka jest "przypadkiem ekstremalnym"... Ona ma tylko 12 lat, mimo swoich chorób robi wszystko, by prowadzić piękne, wspaniałe życie... Musimy ją ratować! Z całych naszych sił prosimy Was o pomoc dla Oliwki! Im szybciej odbędzie się operacja, tym lepiej - nie ma czasu do stracenia! Dominika, mama: Jestem mamą Oliwki - dzielnej dziewczynki, która miała nie przeżyć, ale pokazała wszystkim, że nie ma ochoty na umieranie. Oliwka ma chore ciało, ale bystry umysł. Robię wszystko, by każdy dzień mojej córki był piękny i uczę ją, że może pokonać każdą przeszkodę. Niestety, przeszkody, jaką postawiło przed nią jej zdrowie, Oliwka nie jest w stanie sama pokonać... Potrzebujemy do tego Was, ludzi o dobrych sercach. Oliwia miała nie dożyć porodu. Jej historia to przykład tego, że nigdy, przenigdy nie można tracić nadziei. Co roku, 1 kwietnia, wspominam zdarzenie sprzed 6 lat. Byłam w 33. tygodniu ciąży. Do dziś brzmią mi w uszach słowa lekarza: "Rozległy rozszczep kręgosłupa..." Dalej pamiętam wszystko jak przez mgłę. Kazano mi przygotować się na śmierć dziecka. Dalej nie pamiętam praktycznie niczego, żadnego dnia od momentu diagnozy do czasu narodzin Oliwki 3 tygodnie później. Bo wtedy Oliwia pokazała to, co pokazuje do dziś - że wcale nie ma ochoty na umieranie. Kyfoskolioza, wodogłowie, niedorozwój kości krzyżowej i dolnych kręgów lędźwiowych, wady miednicy, żeber i kręgosłupa... Choroba uszkodziła ciało Oliwki. Ale nie umysł. Wiedziałam, że córeczka będzie musiała żyć na wózku inwalidzkim. Wiedziałam też, że zrobię wszystko, żeby nic jej  nie omijało, żeby prowadziła życie jak inne dziewczynki. Moim celem jest to, żeby była jak najbardziej samodzielna. Oliwka potrafi zrobić wokół siebie wszystko... Uczęszcza do szkoły, gra w koszykówkę, tańczy, spaceruje, wspina się, jeździ na rowerze. Niestety, choć uczę ją, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, jest przeszkoda, której nie możemy pokonać... Stan kręgosłupa Oliwki jest tragiczny. Skrzywienie pogarsza się z każdym dniem... To powoduje straszny  ból! Nie mieliśmy nigdy takiego przypadku jak Oliwia. Nie możemy jej pomóc – odmawiali kolejni lekarze, przerażeni tym, co widzieli... Szukałam dalej, nie poddałam się. Tak trafiłam do doktora Feldmana, światowej sławy ortopedy, który dał Oliwce szansę! Podejmie się operacji... Wiedziałam, że będzie to skomplikowane leczenie i niestety bardzo kosztowne... Robiliśmy więc wszystko, by opóźnić ten moment - walczyliśmy ze skrzywieniem za pomocą intensywnej rehabilitacji. Niestety, nadszedł już ten czas, kiedy operacja jest konieczna... Na ostatniej wizycie doktor Feldman uznał, że skrzywienie kręgosłupa się pogorszyło... Pochwalił Oliwkę, mówiąc, że doskonale sobie radzi, jest mądra i samodzielna. Niestety, powiedział też, że nie możemy dłużej czekać. Oliwce coraz trudniej siedzieć i poruszać się na wózku, leżeć i spać. Musimy działać...  Leczenie Oliwki będzie składać się z trzech etapów, trzech operacji... Pierwsza odbędzie się w Polsce, w Paley European Institute. Będzie polegać na zlikwidowaniu głównego winowajcy aktualnie postępującego skrzywienia kręgosłupa: doktor zoperuje przykurcze i ustawi nogi w jednej osi, by nie uciekały na boki. Kolejne etapy to wszczepienie podskórnych ekspanderów i trzeci, najważniejszy, jakim jest operacja skoliozy i zespolenia kręgosłupa w USA. Dostaliśmy kosztorys pierwszego etapu leczenia. Przed nami długa walka, ale wiemy, że wygramy. Oliwka jest silna, odważna i ma ogromną chęć życia. Niestety, barierą są tylko finanse... Dlatego zwracam się do Was, wszystkich dobrych ludzi z prośbą o pomoc. Pomóż uratować ją przed nieludzkim cierpieniem...

81 384,00 zł ( 42,45% )
Brakuje: 110 300,00 zł
Adam Paluch
13 dni do końca
Adam Paluch , 10 lat

Częste ataki padaczki wyniszczają organizm Adasia❗️ Pomóż❗️

Kilkadziesiąt razy dziennie oglądam, jak mój syn cierpi zamknięty w szponach okrutnej choroby. Adaś przyjął już wszystkie możliwe lekarstwa, by powstrzymać ataki padaczki. Bezskutecznie… Specjalistyczne leczenie pochłania ogromne sumy pieniędzy, których już nie mam. Proszę, pomóżcie… Badania WSG, które Adaś przeszedł dzięki Waszemu wsparciu, potwierdziły, że jako jedyne dziecko w Polsce posiada rzadką mutację w genie PTPN4. Adam zmaga się również z wieloma wadami wrodzonymi, alergiami, atopowym zapaleniem skóry, nadciśnieniem tętniczym i agenezją lewej nerki. Jednak najdotkliwsza jest dla nas padaczka lekooporna… Sytuacja mojego dziecka była tak krytyczna, że lekarze zdecydowali o wprowadzeniu farmakoterapii przeznaczonej dla osób dorosłych! Oprócz tego Adasiowi wszczepiono stymulator nerwu błędnego nowszej generacji. Napady padaczki spadły z pięćdziesięciu na dwadzieścia dziennie. Te, które pojawiają się w ciągu dnia, są pozornie łagodne. Synek po prostu staje się nieobecny. Niestety wiem, że każdy z nich powoduje nieodwracalne uszkodzenia w mózgu Adasia… Nocami śnimy koszmary na jawie… Kładę się do łóżka i czekam, kiedy nadejdzie piekło. Już od wielu lat nie jestem w stanie spać. Czuwam. Nagle słyszę pisk monitora funkcji życiowych, do których podłączony jest Adaś. Jego saturacja spada. Ciało wpada w silne drgania. Adaś jest cały siny, ślina wydobywa się z jego ust. Atak się kończy, pozostawiając moje dziecko przerażone. Przytulam synka mocno, by wiedział, że jest bezpieczny. To nie ostatni raz tej nocy. Czy kolejne będą wyglądać tak samo? Bez Waszej pomocy Adaś nie ma szans! Obecne leczenie przynosi efekty, jednak jego koszty zwalają z nóg. Co dwa tygodnie jeździmy do neurologa, by dostosować działanie stymulatora. Każdego miesiąca wykupuję drogie, nierefundowane lekarstwa.  Co ma zrobić matka, która nie posiada pieniędzy, by uratować przed chorobą swoje własne dziecko? Miłość nie wystarczy, by wyzwolić Adasia od niekończącej się udręki… Choć robię wszystko, co mogę, to wciąż za mało… Z serca błagam Was o pomoc! Daria, mama

11 285,00 zł ( 42,43% )
Brakuje: 15 311,00 zł
Emilia Wolszczak
Emilia Wolszczak , 7 lat

Każdego dnia walczę o lepszą przyszłość Emilki!

Kiedy dowiedziałam się, że zostanę mamą bardzo się ucieszyłam. Niestety chwile szczęścia bardzo szybko zastąpił strach. W trakcie drugiego badania prenatalnego stwierdzono, że ze zdrowiem naszej córeczki coś jest nie tak. Wyniki rezonansu wykazały, że Emilka urodzi się z agenezją ciała modzelowatego i obszarami polimicrogyrii, czyli wadą rozwojową kory mózgowej. U córeczki stwierdzono również obustronną heterotopię podwyściółkową, która uszkadza układ nerwowy i przyczynia się do ataków padaczkowych.  Kiedy urodziła się Emilka, wyglądała jak zdrowa dziewczynka, dostała również 10 punktów w skali Apgar. Po dwóch miesiącach potwierdziły się jednak wcześniejsze diagnozy. U córeczki pojawiły się pierwsze ataki padaczki lekoopornej, w konsekwencji nasza codzienność drastycznie się zmieniła. Rozpoczęliśmy nieustanną walkę z kolejnymi napadami choroby, jeździliśmy na wizyty i konsultacje lekarskie, a szpital stał się naszym drugim domem. Od kiedy Emilka skończyła 3 miesiące, regularnie uczęszcza na rehabilitację. Córeczka jest również pod stałą opieką logopedy, pedagoga, fizjoterapeuty, neurologa, endokrynologa, nefrologa, neurochirurga, kardiologa i okulisty. Przez rok Emilka musiała przyjmować sterydy. Z początku wielopłaszczyznowa terapia przynosiła pozytywne skutki, jednak później wszystkie postępy się cofnęły. Córka zmaga się również z obniżonym napięciem mięśniowym, wadą wzroku oraz nerek.  Emilka ma 5 lat, ale jej rozwój psychoruchowy jest znacznie opóźniony. Obecnie córka może już samodzielnie siadać, ale wciąż nie potrafi chodzić, a jej prawa strona ciała jest znacznie słabsza. Emilka jest w stanie wypowiadać pojedyncze słowa, mimo tak wielu przeciwności nie poddaje się i każdego dnia udowadnia, że dzięki ciężkiej pracy w końcu pojawiają się małe sukcesy.  Tak bardzo chciałabym, by Emilka ruszyła naprzód, by miała w życiu łatwiej i w przyszłości stała się samodzielna. Niestety ataki padaczkowe niszczą wszystko i skazują moją córkę na potworne cierpienie. Nasza nadzieja nie gaśnie, dlatego każdego dnia walczymy o lepsze życie Emilki. Z całego serca proszę o wsparcie w zebraniu środków na turnus oraz dalszą rehabilitację. Za każdą wpłaconą złotówkę pragnę jednocześnie serdecznie podziękować, bo to dla nas światło w tunelu, i ogromna szansa na przyszłość córeczki. Mama Emilki 

14 299,00 zł ( 42,4% )
Brakuje: 19 425,00 zł
Małgosia Kozłowska
Pilne!
7 dni do końca
Małgosia Kozłowska , 10 lat

10-letnia Małgosia walczy z nowotworem❗️Ratuj ją❗️

Krytycznie pilne! Nasza córeczka otrzymała wyrok śmierci! Nie możemy tego zaakceptować, musimy walczyć! Błagamy, pomóżcie nam uratować Małgosię! Tegoroczne wakacje zakończyły się dla naszej rodziny niewyobrażalną tragedią… Córeczka wróciła z obozu akrobatycznego. Była szczęśliwa, beztroska… Chwilę później wszystko runęło. Gdy zauważyliśmy, że Małgosia ma lekkie zaburzenia równowagi, a jej oczko ucieka, natychmiast udaliśmy się do szpitala. Na miejscu otrzymaliśmy mrożącą krew w żyłach diagnozę: ROZLANY GUZ PNIA MÓZGU, bez możliwości usunięcia. To najgorsze słowa, jakie usłyszeliśmy w życiu. W jednej chwili czuliśmy, jak ziemia osuwa nam się spod nóg… Biopsja potwierdziła złośliwość guza, a my nie mieliśmy już złudzeń… Rokowania są złe. Nie zgadzamy się z takim losem. Małgosia na to nie zasłużyła! Musimy zrobić wszystko, by ocalić nasze dziecko. Dopóki jest nadzieja, szukamy wszelkich możliwych rozwiązań. Kontaktujemy się z lekarzami z Niemiec, Francji, Kanady… Wiemy, że za granicą są przypadki dzieci, które udało się uratować. Dostarczyliśmy już próbki guza do Niemiec. Konsultacje, badania i leczenie są niesamowicie drogie i znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe.  Lada moment rozpocznie się radioterapia. Małgosia pyta się cały czas, czy ma już książki do szkoły, kiedy będzie mogła wyjść na dwór i dlaczego musi być za karę w szpitalu, skoro nic złego nie zrobiła… To wszystko dla nas jest bardzo trudne, jednak wiemy, że nie możemy się poddać. Musimy być silni dla naszej stokrotki i znaleźć jak najlepsze rozwiązanie.  Dlatego zwracamy się do wszystkich o wsparcie. Potrzebujemy armii wielkich serc, która wspomoże nas w zebraniu środków na leczenie naszej córeczki. Wierzymy, że wspólnymi siłami damy Małgosi szansę by mogła żyć, dorosnąć, poznawać świat… Z całego serca prosimy o pomoc. Każda najmniejsza wpłata daje Małgosi szansę. Rodzice

406 881,00 zł ( 42,35% )
Brakuje: 553 701,00 zł
Marcin Witczak
6 dni do końca
Marcin Witczak , 21 lat

Maszyna rolnicza przygniotła moje ciało – POMOCY❗️

Mam 19 lat. Jeszcze niedawno chodziłem do szkoły zawodowej. Pracowałem jako hydraulik, pokładałem w pracy nadzieję i marzyłem o przyszłości… Wypadek całkowicie odmienił moje życie, z czym nie zdążyłem się jeszcze pogodzić. Niedawno byłem samodzielnym, sprawnym, młodym i ambitnym mężczyzną. Dziś poruszam się na wózku inwalidzkim.  1 kwietnia tego roku los okrutnie ze mnie zażartował. Podczas pracy w gospodarstwie jedna z maszyn rolniczych przygniotła moje ciało. Straciłem przytomność i nie pamiętam nic z tego dnia. O wszystkim dowiedziałem się od najbliższych.  Lekarze zdiagnozowali liczne złamania w obrębie kręgosłupa lędźwiowego i piersiowego, kości biodrowej oraz żeber. Przeszedłem kilka operacji stabilizujących mój stan zdrowia w tym operację kręgosłupa i laparotomię. Dzięki temu teraz samodzielnie oddycham, jem i funkcjonuję na tyle, na ile pozwala mi nowa rzeczywistość.  Niestety, mimo wszelkiej pomocy lekarzy zmagam się z paraliżem kończyn dolnych i jest to główny powód, aby rozpocząć rehabilitację usprawniającą. Jak każdy marzyłem o szczęśliwej rodzinie, którą zbudowałbym na wzór tej, w której się wychowałem. Teraz nie jestem pewien, czy będzie to dla mnie możliwe. Teraz moja rzeczywistość wygląda całkowicie inaczej. Rodzina bardzo mnie wspiera i pomaga w codziennych czynnościach, które teraz są dla mnie o wiele trudniejsze. Ich obecność pomaga mi nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Dzięki ich wsparciu mam nadzieję i motywację do dalszej walki o samodzielność. Wiem, że moje życie już nigdy nie będzie takie jak kiedyś, ale chciałbym chociaż spróbować coś zmienić. Pragnę się usamodzielnić, a jedynym sposobem na to jest rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Bardzo mi zależy, aby skorzystać z takiej okazji i tam pojechać, ale rodzina nie ma możliwości finansowych, żeby mi pomóc. Pomóż mi odbyć turnus rehabilitacyjny, przekazując dowolną kwotę darowizny. Dziękuję za każdą wpłatę przeznaczoną na moją rehabilitację. Marcin

76 975,00 zł ( 42,31% )
Brakuje: 104 940,00 zł