Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maksymilian Kociołek
Maksymilian Kociołek , 13 lat

Maks kontra zapalenie mózgu! Potrzebna pomoc dla chłopca!

Kiedy Maks przyszedł na świat, była całkowicie zdrowy. Dzisiaj natomiast odbijamy się od gabinetu do gabinetu, szukając właściwiej diagnozy i ratunku dla synka! Gdy Maks był malutki, ugryzło go coś w policzek. Do tej pory nie wiemy, co to było... Z ugryzienia powstała rana, która bardzo długo i trudno się goiła. Nikt nie zdawał sobie wtedy jednak sprawy, że jedno ugryzienie zabierze mu całe dzieciństwo. Chwilę później zaczęły pojawiać się coraz większe problemy zdrowotne, problemy jelitowe, encefalopatia wątrobowa... Został zdiagnozowany jako autystyczne dziecko. Przestał mówić, stał się agresywny i autoagresywny, potrafił uderzać głową i pięściami w ścianę! Straciliśmy z nim kontakt... Rozpoczęła się tułaczka po lekarzach. Niestety wszystko było bagatelizowane, a jednoznacznej diagnozy wciąż nie znaliśmy. Z roku na rok było coraz gorzej. Regres – progres, bez końca to  samo. Kręciliśmy się w kółko. W poprzednim roku Maks miał największy regres. Ledwo dawaliśmy już radę, ale szukaliśmy dalej. Po rozmowie z naszym lekarzem przebadaliśmy syna na boreliozę. I to był światełko w tunelu. Długie leczenie antybiotykami przyniosło zdumiewające efekty! Maks wrócił! Zrobił niesamowity progres. Zaczął wymawiać słowa, zaczął robić rzeczy, których wcześniej nie robił. Skończyły się agresje, uderzanie głową o ścianę  bicie się. Szkoła, sąsiedzi nie poznawali Maksia.  Niestety problem powrócił po roku. Razem z nim lęki, bóle głowy, wrażliwość na światło, tiki. Leczenie antybiotykami znowu trochę pomogło, ale tym razem nie do końca. Jest tak, jak było wcześniej. Skontaktowaliśmy się z prywatnym Centrum Medycznym. Tam lekarze zdiagnozowali zapalenie mózgu. Okazało się, że Maks ma szansę na w miarę normalne życie! Potrzebuje terapii wlewowej z immunoglobuliny, która jest bardzo kosztowna. Póki co potrzebuje 6  wlewów. Każdy z nich to około 40.000 złotych miesięcznie. Proszę Was o pomoc, aby ratować synka przed podstępną chorobą! Agnieszka, mama

98 870,00 zł ( 43,14% )
Brakuje: 130 279,00 zł
Piotr i Damian Pilarek
Piotr i Damian Pilarek , 6 lat

Nasi synkowie mają szansę na sprawność! Pomóż!

Damian i Piotruś to nasze oczka w głowie. Nasze ukochane dzieci, dla których uchylilibyśmy nieba. Pragniemy dla nich jak najlepszego życia, od ich pierwszych dni na tym świecie robimy wszystko, by nigdy im nic nie zabrakło. Niestety los postanowił utrudnić nam to zadanie... Piotruś to nasz młodszy syn, w tym roku skończył 4-latka. Zmaga się z autyzmem, niepełnosprawnością sprężoną, upośledzeniem umysłowym w stopniu znacznym a w konsekwencji rozwija się wolniej niż rówieśnicy. Nie mówi, nie chce bawić się z innymi dziećmi, żyje jakby we własnym świecie... Dodatkowo Piotrusiowi potrzebne jest pilne badanie słuchu w narkozie, inaczej on nie da sobie zrobić. Jego brat Damian ma 6 lat. Niestety również odbiega rozwojem od innych dzieci w swoim wieku. Gdy był malutki, bardzo dużo chorował, przez poważną chorobę nerek poszedł do przedszkola dopiero w wieku 5 lat. Czas spędzony na leczeniu i w szpitalach przyczynił się do opóźnienia rozwoju.  Bardzo prosimy o pomoc dla naszych dzieci. Chcemy wywalczyć ich sprawność, a co za tym idzie, normalne życie. Leczenie i rehabilitacja pochłaniają niestety lwią część naszych zarobków. Powoli zaczyna brakować nam niezbędnych środków... Prosimy, nie bądź wobec nas obojętny. Każda złotówka znaczy dla nas tak wiele! Rodzice Damiana i Piotrusia   O chłopcach możesz przeczytać również w artykule! Apel o pomoc dla chłopców znalazł się również tutaj! *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

6 882,00 zł ( 43,12% )
Brakuje: 9 076,00 zł
Andrzej Szymczyszyn
Andrzej Szymczyszyn , 27 lat

Bez pilnej rehabilitacji nie stanę na nogi... Bardzo proszę o pomoc❗️

Choć jestem jeszcze tak młody, choroba spowodowała, że moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Na co dzień zmagam się z dziecięcym porażeniem mózgowym, nadciśnieniem, mam także niedowład czterokończynowy. Najbardziej boli fakt, że choroba nie odpuści nigdy. Już zawsze moja codzienność będzie kręcić się wokół lekarzy, leków, rehabilitacji, czy szpitali... I chociaż tak bardzo bym chciał chociaż przez jeden dzień poczuć, co to znaczy być zdrowym człowiekiem, wiem, że to się nigdy nie wydarzy... To dzięki walce moich rodziców i mojej długotrwałej rehabilitacji udało mi się odzyskać w miarę normalne życie, bo choroba nie daje o sobie zapomnieć. Od kilku lat zmagam się ze strasznym bólem prawej stopy, który uniemożliwia mi normalne życie, a chociażby krótki spacer stanowi wyzwanie. Po wielu wizytach u lekarzy i diagnostyce okazało się, że mam bardzo duże zmiany zwyrodnieniowe, które powodują ból. Lekarz zakwalifikował mnie do operacji artrodezy, czyli usztywnienia stopy. Informacja ta bardzo mnie ucieszyła, ale tylko na chwilę. Termin operacji na NFZ został wyznaczony dopiero za 5 lat! Dla mnie to kolejne lata cierpienia i kolejne dawki silnych leków przeciwbólowych...  Po tej wiadomości postanowiłem skonsultować się z lekarzami z prywatnej kliniki w Poznaniu. Zakwalifikowano mnie do szybszej operacji, której termin wyznaczono na początek lutego 2024 roku. Wiąże się ona jednak z wysokimi kosztami. Do tego dojazdy, rehabilitacja... Proszę z całego serca o wsparcie. Za każdą wpłatę czy udostępnienie pięknie dziękuję. Zapraszam również do wsparcia mojej zbiórki poprzez licytacje. Andrzej Licytacje dla Andrzeja

14 928,00 zł ( 43,06% )
Brakuje: 19 732,00 zł
Adrian Jarosz
Adrian Jarosz , 33 lata

Razem dla Adriana! Wesprzyjmy go w dalszej walce o przyszłość!

Wszystko miało być inaczej. Powinniśmy siedzieć teraz gdzieś nad jeziorem, gadać i śmiać się, wspólnie planować jakiś wypad na żagle. Tymczasem mój syn leży z przykurczonymi rękoma na łóżku, a jego krtani wystaje ta paskudna rurka. Nic nie mówi, pogrążony w półśnie wodzi za mamą i za mną oczami, gdy się przy nim krzątamy. Tak od ponad 10 lat wygląda nasza rzeczywistość... Adrian był pogodnym dwudziestolatkiem. Od zawsze jego największą pasją była woda i bezinteresowna chęć niesienia pomocy innym. Po ukończonym kursie ratownika WOPR, w krainie wód i jezior miał ręce pełne pracy, by czuwać nad bezpieczeństwem innych. Spełniał się w swoich nowych obowiązkach. I nagle, wszystko runęło jak domek z kart…  17 października 2013 roku w wyniku nieszczęśliwego wypadku doszło u Adriana do nagłego zatrzymania krążenia i w konsekwencji do niedotlenienia mózgu. Syn zapadł w śpiączkę. Jak długo czekał na pomoc, tego nie wie nikt. Na wyjaśnienia nie było czasu. W tamtych chwilach liczyły się minuty, by jego życie nie zakończyło się na zawsze. Reanimacja własnego dziecka jest przeżyciem, którego nikomu nie życzę, ale moment, kiedy serce zaczyna ponownie bić, było najwspanialszym darem od Boga. Do szpitala Adrian trafił w stanie krytycznym. Przez pierwsze miesiące toczyła się walka o jego życie. W ciągu dwóch miesięcy od wypadku waga jego ciała spadła poniżej 40 kilogramów. Nie traciliśmy wiary w „powrót” Adriana. Po niemalże półrocznej walce, choć oddech ułatwiała rurka tracheotomijna, udało się wyrwać ze szpitalnego życia... Wyszliśmy w trójkę drzwiami dla żywych i tylko to się liczyło. Dzięki setkom godzin poświęconym na rehabilitację i całej masie specjalistycznych urządzeń Adrian powoli odzyskuje świadomość. Przez wszczepienie stymulatora (w maju 2016 roku) jego stan neurologiczny bardzo się poprawił. Dowiedzieliśmy się, że widzi, słyszy, rozpoznaje bliskich – dostaliśmy skrzydeł.  Według najnowszych diagnoz stan neurologiczny syna bardzo się poprawia. Niestety jak zwykle są problemy, które w przypadku Adriana zagrażają jego życiu. Synowi opada podniebienie, zmniejsza się powierzchnia oddechowa, a brak tlenu to przecież śmierć. Już raz w jego życiu tlenu zabrakło. Nie możemy dopuścić, aby znów się tak stało! Koszty przywracania naszego syna do normalnego życia są ogromne, ale uwierzcie, że warto. Dzięki wspólnej pracy i Waszemu wsparciu udało nam się osiągnąć poprawę komunikacji z Adrianem. Wdrażamy nowe rozwiązania usprawniające jeszcze bardziej kontakt i wyrażanie emocji czy pragnień syna. Ta walka to maraton, nie sprint – dlatego z całego serca prosimy o dalszą pomoc! Rodzice Adriana ➡️ Obserwuj Adriana na Facebook'u

4 580,00 zł ( 43,04% )
Brakuje: 6 059,00 zł
Alicja Jałosińska
Alicja Jałosińska , 19 lat

Dość cierpienia! Wspieramy Alicję!

Czasem boję się przyszłości. Wiem, że nie jestem wieczna, a moja córka Alicja już zawsze będzie potrzebować pomocy drugiego człowieka. Staram się, jak mogę, jednak codzienność potrafi zadawać cierpienie trudne do udźwignięcia... Myślałam, że dzień narodzin mojej córeczki będzie cudownym wspomnieniem, wspomnieniem, które nie budzi lęku, nie budzi niepokoju, który zostaje na resztę życia... W czasie porodu u Ali wystąpiły komplikacje: obustronne krwawienie do komór bocznych mózgu oraz niedotlenienie. Córka przeszła szereg badań, a cztery miesiące później usłyszałam diagnozę, z która Ala będzie żyła już zawsze - dziecięce porażenie mózgowe postać spastyczna czterokończynowa, niesprawność ruchowa, padaczka objawowa, duża wada wzroku, niesprawność intelektualna w stopniu głębokim, chorobą tarczycy, alergia. Ala, by żyć, potrzebuje nieustannie mojej pomocy, ponieważ sama nie jest w stanie zrobić nic. Przede wszystkim potrzebuje intensywnej i systematycznej rehabilitacji, stymulacji intelektualnej oraz sprzętu ortopedycznego i rehabilitacyjnego. Alicja jest moim promyczkiem, każdy jej uśmiech to moje ogromne szczęście. Pomimo tylu cierpień jest niesamowicie pogodnym i radosnym dzieckiem. Prócz Ali mam jeszcze dwójkę małych dzieci. Wychowuję ich sama, a utrzymanie niepełnosprawnej córki pochłania ogromne kwoty.  Codziennie staram się, by życie Ali było piękniejsze i radośniejsze. Pragnę dać Ali szansę na lepsze życie. Robię wszystko, co w mojej mocy, ale czasami bez pomocy osób trzecich jest to niemożliwe. Dziś proszę Cię, nie odwracaj wzroku, pomóż... Justyna, mama  

4 945,00 zł ( 43,03% )
Brakuje: 6 545,00 zł
Marysia Itrich
Marysia Itrich , 2 latka

Pomóż nam zbudować lepsze jutro dla Marysi!

Nasza córka przyszła na świat z głębokim obustronnym niedosłuchem, który generuje w jej codzienności wiele problemów. Maria żyje w świecie ogłuszającej ciszy. Naszym największym marzeniem jest, aby miała taką samą szansę na rozwój, jak jej rówieśnicy. Niestety, bez wsparcia ludzi dobrych serc, to będzie niemożliwe…  Tuż po narodzinach, naszej córeczce zostało wykonane badanie przesiewowe słuchu. Niestety wynik był negatywny. Po dwóch dniach lekarze ponowili próbę, jednak nie było zmiany... Skierowano nas do poradni audiologicznej. W czasie wizyty lekarz uspokajał nas, że przyczyną może być zalegający w uszkach płyn poporodowy. Zlecił kolejną wizytę, na której okazało się, że nie ma poprawy! Doktor zalecił wykonanie dodatkowego badania (ABR). Czas oczekiwania na NFZ był za długi, dlatego postanowiliśmy wykonać badanie prywatnie. Pierwsza analiza słuchu wykryła u Marysi obustronny niedosłuch na poziomie 55 dB! Córeczka miała problemy z lokalizacją dźwięku, nie reagowała na wołanie, bardzo długo nie gaworzyła. Miesiąc później wada pogłębiła się na 70 dB! Byliśmy przerażeni! Od szóstego miesiąca życia, Marysia ma założone obustronnie aparaty słuchowe. Córeczka wymaga naszej stałej opieki i wsparcia. Nie potrafi mówić, ani komunikować nam swoich potrzeb. Jedyną szansą, aby Marysia zaczęła prawidłowo się rozwijać, jest stała opieka wielu specjalistów oraz intensywna rehabilitacja.  Niestety to wszystko wymaga od nas ogromnych nakładów finansowych – nie dajemy już rady! Dlatego z całego serca prosimy o pomoc. Wszystkie środki ze zbiórki zostaną przeznaczone na dalszą rehabilitację i zajęcia specjalistyczne, które dadzą szansę naszej córeczce na lepszą przyszłość. Za każdą formę wsparcia bardzo DZIĘKUJEMY! Rodzice Marysi

13 704,00 zł ( 42,93% )
Brakuje: 18 211,00 zł
Grzegorz Kowal
Grzegorz Kowal , 50 lat

Rak doprowadził do amputacji – To nie musi być wyrok❗️

W marcu 2024 roku byłem szczęśliwym mężem, aktywnym fizycznie facetem spełniającym się zawodowo. A w kwietniu 2024 roku czas się zatrzymał. Diagnoza – rak złośliwy kości, chondrosarcoma kości ramiennej lewej. W tamtej chwili wszystkie plany, marzenia i pasje przestały być istotne. Od tamtej chwili każdy dzień to emocjonalny rollercoaster i wyścig z czasem. Rezonans, tomografie, badania histopatologiczne, wizyty u specjalistów… Dzień za dniem wzloty i upadki. Od najczarniejszych scenariuszy, w których został mi rok, do uśmiechów losu, bo może to tylko złośliwy miejscowo i bez przerzutów. Cały czas wspierali mnie lekarze, rodzina i przyjaciele, dzięki którym miałem siłę, by nie poddać się rozpaczy. I tak 3 lipca w szpitalu w Piekarach Śląskich przeszedłem operację amputacji ręki i wyłuszczenia stawu barkowego. Co dalej? Dalej były pytania: Jak się odnaleźć w nowej codzienności? Będę mógł dalej realizować pasje? Jak radzić sobie bez ręki? I wtedy zdarzył się mały cud – artykuł w internecie, który znalazła moja szwagierka. Opisywał nowoczesne protezy rąk. Znowu trafiłem na wspaniałych, empatycznych profesjonalistów z krakowskiego oddziału. Uświadomili mnie, że mamy XXI wiek, brak ręki to nie wyrok, a proteza to nie tylko atrapa, ale w pełni funkcjonalne narzędzie. Proteza może ułatwić życie. Od prozaicznych czynności jak otwarcie butelki, pokrojenie chleba po jazdę na rowerze! Ale to kosztuje i to niemało, bo ponad 200 000 złotych! Dlatego, PROSZĘ, pomóż mi zebrać potrzebną kwotę. Każda złotówka i każde udostępnienie jest niezwykle cenne i ważne. Dziękuję. Grzegorz

91 347,00 zł ( 42,93% )
Brakuje: 121 419,00 zł
Antosia Daglis
1 dzień do końca
Antosia Daglis

Jesteśmy na świecie tylko we dwie. Zawalcz z Antosią o przyszłość!

Urodziłam piękną dziewczynkę, jednak dużo, dużo za wcześnie. Po powrocie do domu Tosia zaczęła się krztusić własną śliną! Znów bałam się, że ją stracę! 2016 to był dla mnie wyjątkowy rok. Spodziewałam się córeczki. Jednak na świat bardzo jej się spieszyło. Pojawiła się 10 tygodni wcześniej z ciężkim bagażem konsekwencji. Tosię dotknęło większość powikłań, jakie mogą przytrafić się wcześniakowi. Przez pierwsze miesiące walczyła o życie. Rozległe wylewy znacznie uszkodziły jej wzrok. Cierpi na mózgowe niedowidzenie. Choruje na MPD, epilepsję, spastykę mięśni czterokończynową. Przez napięcie mięśniowe najbardziej cierpi w nocy. Budzi się z płaczem, mówi, że coś złego się dzieje, żeby mamusia pomogła… Tak jest co noc. Przez wiele godzin nie może spokojnie zasnąć. Na początku swojego życia nie ruszała nawet językiem, dusiła się własną śliną. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Bałam się, że zaraz stracę dziecko. Poszłam do specjalisty, wszystko wytłumaczył. Logopedka nauczyła mnie masaży. Byłam zawzięta, masowałam  buzię Tosi codziennie. Po sześciu latach nie tylko połyka ślinę i samodzielnie je, ona mówi!  Kocha książki. Potrafi przywołać autora i ilustratora pozycji, którą czytałyśmy rok temu. Uwielbia instrumenty. Uczy się gry na lirze, gitarze, kalimbie. Jej umysł jest niezwykły. Potrafi powiedzieć “Kocham cię” w 20 językach. Boże! Tylko czy to zostanie z nami na stałe? Ataki padaczki nadal nie dają spokoju. Mogą to wszystko zabrać. Ot, tak. Bez pytania. Martwię się też o jej sprawność fizyczną. Dotychczas samodzielnie nie siedzi, nie może chodzić, nie widzi. Pracujemy codziennie z wieloma terapeutami, różnej specjalizacji. Robimy małe wielkie kroki. Pracować musimy nad całym ciałem. Tosia tak wiele chce, pokazać, osiągnąć. Niestety własne ciało ją więzi. Chciałaby lepiej widzieć świat, chciałaby chodzić, chciałaby móc… Rehabilitacja i sprzęt ortopedyczny wiąże się z ogromnymi kosztami. Rower rehabilitacyjny, pionizator, specjalistyczny fotelik — to konkretny sprzęt, na który potrzebujemy dziś środków. Bez turnusów rehabilitacyjnych i tych wszystkich rzeczy Antosia tylko będzie się cofać w rozwoju, a przecież już tyle osiągnęła. Kosztowało ją to tyle łez, tyle pracy, tyle wyrzeczeń.  Jesteśmy na tym świecie tylko we dwie. Czuję beznadzieję i brak sił. Tak bardzo potrzebujemy Twojej pomocy. Już nie wiem, co innego mogę zrobić. Wszystkie oszczędności oddałam na leczenie Tosi, każda złotówka idzie na jeden cel. Moje zdrowie też kruszeje. Nie mogę się rozsypać mimo napierającego ciężaru. Bardzo Ciebie proszę, pomóż! Każda złotówka to dla Tosi szansa na lepszą sprawność i dalszy rozwój. Tak bardzo bym chciała, by za kilka lat też mogła Ci powiedzieć: Dziękuję. Te Amo! Agnieszka, mama

21 442,00 zł ( 42,92% )
Brakuje: 28 516,00 zł
Jakub Wierzbicki
Jakub Wierzbicki , 16 lat

Spełnij marzenie Kuby – daj nadzieję na normalne życie!

Życie Kuby od samego początku jest trudniejsze. Nigdy nie miał okazji poznać, czym jest normalna codzienność. Zawsze miał trochę trudniej niż rówieśnicy. Pojawiały się ograniczenia, przeszkody... Mimo to z uśmiechem i ogromnym optymizmem idzie przez życie. Jesteśmy  niezwykle dumni z jego siły. Dzięki Twojej pomocy,  jego największe marzenie w końcu będzie mogło się spełnić! Syn ma 14 lat. Urodził się bez prawej dłoni i części przedramienia. Jego największym marzeniem jest normalnie, samodzielne życie. Proteza elektromagnetyczna to dla niego wielka szansa na piękną codzienność. A co najważniejsze — na pełną sprawność! Niestety koszt takiego sprzętu jest ogromny... Dla nas jest to kwota nie do zdobycia. Dlatego prosimy o wsparcie. Każda złotówka pomoże nam spełnić marzenia syna! Sylwia i Piotr, rodzice

92 618,00 zł ( 42,89% )
Brakuje: 123 287,00 zł