Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Diak
Piotr Diak , 29 lat

Piotrek cudem przeżył wypadek. Teraz potrzebuje cudu, żeby wrócić do zdrowia!

Piotrek ma zaledwie 26 lat, a dziś walczy o życie po strasznym wypadku, w którym ucierpiał, podróżując jako pasażer. Mój brat miał tak wiele planów i marzeń, których nie zdążył zrealizować… Walka o jego zdrowie to ogromne koszty, a mojej rodziny na to nie stać. Z całego serca proszę o pomoc… Piotrek jest najmłodszy z całej naszej piątki rodzeństwa. Zawsze czułam się za niego odpowiedzialna. Gdy był dzieckiem, opiekowałam się nim, pilnowałam, by zjadł, by ciepło się ubrał… Przecież jeszcze tamtego dnia zawiozłam mu pierogi, przywitaliśmy się, rozmawialiśmy. To po prostu niemożliwe, że teraz leży w szpitalu, w takim stanie... Gdy sąsiad przybiegł do nas powiedzieć, co się stało, poczułam, jak nogi się pode mną uginają. Nie mogę wziąć oddechu. Okazało się, że auto, którym podróżował, znalazło się w rowie i że Piotrek żyje, ale jak stan jest bardzo poważny. Gdy zobaczyłam pojazd, z którego wyciągnięto mojego, brata dziękowałam Bogu, że przeżył. To był cud… Ale to dopiero początek. Piotrek doznał rozległego urazu głowy. Nie jest tajemnicą, że po tak ciężkim urazie będzie potrzebował wielu godzin rehabilitacji. Bardzo kosztownej rehabilitacji, która może pomóc mu odzyskać sprawność.   To bardzo silny chłopak, wiem, że będzie walczył. Wiem, znam go. To jest też niezwykle wrażliwy człowiek, zawsze pomocny, empatyczny, delikatny… Tworzy własną muzykę, piszę do niej teksty, nagrywa. To jego bardzo wielka pasja i na tym polu chciał się rozwijać. On miał tak wiele planów, tak wiele w nim życia było. A dziś oddałabym wszystko, by do mnie mrugnął, powiedział, że wie, że słyszy, że wszystko będzie dobrze...  Bardzo się boje, że nie dam rady zebrać takich pieniędzy, by pomóc Piotrkowi. Dlatego proszę o pomoc. Pomóżcie mi o niego walczyć.  Agnieszka, siostra Piotrka

46 772,00 zł ( 41,95% )
Brakuje: 64 718,00 zł
Adrian Kędzierski
Adrian Kędzierski , 19 lat

Po kilkanaście napadów KAŻDEGO DNIA! Pomóżmy Adrianowi zatrzymać chorobę!

Nic nie zapowiadało, że życie mojego syna będzie wyglądało w ten sposób. W końcu przy porodzie dostał 10 punktów w Skali Apgar, wyglądał na zdrowe i silne dziecko! Niestety, po dwóch miesiącach od narodzin, powróciliśmy do szpitala, gdzie usłyszeliśmy szokującą diagnozę… U mojego syna, Adriana, zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce. Powoduje on niedowład połowiczy prawostronny – przez co trudniej mu funkcjonować w codziennym życiu. Jego prawa ręka jest krótsza i przykurczona, dodatkowo nie może ruszać w niej palcami. Przez to nie jest w stanie wykonać czynności, które dla większości z nas nie stanowią najmniejszego problemu – np. samodzielnie zawiązać butów, zapiąć kurtki czy zrobić sobie kanapki. Przed laty musiał przejść także zabieg wydłużenia ścięgna Achillesa prawej nogi.  Niestety, mózgowe porażenie dziecięce nie było jedyną diagnozą, która spadła na mojego syna. Gdy miał zaledwie 5 lat rozpoczęły się u niego dziwne napady… Niespodziewanie tracił przytomność, wymiotował, w losowych momentach zawieszał się i zaczynał cały się trząść… Nie wiedziałem, co dzieje się z moim dzieckiem. Z czasem lekarze zdiagnozowali u niego padaczkę oporną na leczenie.  Od lat szukałem pomocy dla syna… Został mu nawet wszczepiony symulator nerwu błędnego. Niestety – bezskutecznie. Napady padaczkowe nadal przybierają na sile i częstotliwości, a my nie umiemy ich zatrzymać! Napady występują u Adriana kilkanaście razy dziennie, powodują też bardzo dużo nieobecności w szkole. Nie mamy nad nimi żadnej kontroli, co jest szczególnie niebezpieczne. Dochodzi do nich w losowych momentach dnia – ataki padaczki zdarzają się nawet na przejściu dla pieszych!  Pojawiła się jednak szansa na zdiagnozowanie przyczyny tak częstych napadów oraz tego dlaczego choroba nie odpowiada na żadne leczenie. Klinika pod Monachium daje nam szansę na poprawną diagnozę stanu zdrowia Adriana oraz ewentualną operację mózgu, która uwolni mojego syna od codziennych ataków. Niestety, koszt jest bardzo wysoki, a ja pomimo ciężkiej pracy nie jestem w stanie samodzielnie go udźwignąć.  Adrian dopiero wchodzi w dorosłe życie, a już przeszedł tak wiele. Czasem przychodzą ciężkie chwile, gdy ma dosyć tego wszystkiego: choroby, operacji, kolejnych wizyt u specjalistów… Chciałby jedynie normalnie żyć! Dlatego nie poddajemy się i walczymy o zatrzymanie ataków padaczki.  Adrian jako młody chłopak pasjonuje się ciężarówkami oraz piłką nożną – aktualnie jest nawet asystentem trenera drużyny, w której kiedyś grał! Pod wieloma względami nie różni się od swoich rówieśników – ma kolegów i koleżanki, z którymi lubi spędzać czas oraz plany i marzenia na przyszłość. Wiem, że każdy tata walczyłby o zdrowie swojego syna tak, jak ja. Wiem, że wspólnie możemy zawalczyć o jego zdrowie i lepsze jutro. Wiem, że możemy zatrzymać cierpienie Adriana. Jedyne co stoi na przeszkodzie – to pieniądze. Proszę, pomóżcie mi zatrzymać padaczkę mojego syna. Rodzice Adriana, Magda i Waldemar

23 334,00 zł ( 41,92% )
Brakuje: 32 326,00 zł
Kacper Błaszczyk
Kacper Błaszczyk , 20 lat

Wypadek zabrał nogę, ale nie odebrał nadziei. Kacper potrzebuje pomocy!

Tragiczny wypadek niemal odebrał młode życie. 21.10.2018 - ta data była końcem i początkiem. Końca wszystkiego, co Kacper znał do tej pory i początkiem dramatycznej walki najpierw o życie, potem o zdrowie i normalność. Drugie życie, które Kacper otrzymał tamtego dnia, nie jest łatwe. Nie wtedy, kiedy budzisz się bez nogi i na nowo musisz uczyć się funkcjonować… Ale Kacper się nie poddaje. Potrzebuje jednak Twojej pomocy! Stan krytyczny, śmierć, której oddech czuć na plecach… W wyniku tragicznego wypadku Kacper musiał mieć amputowaną lewą nogę. W tamtym momencie to jednak nie było największym koszmarem… Utrata ogromnej ilości krwi spowodowała uszkodzenie nerek i serca. Lekarze nie dawali właściwie żadnych szans na przeżycie… Póki jednak tliła się ta iskierka, my nie traciliśmy nadziei. Kacper był taki młody, całe życie było przed nim. Musiał sobie poradzić, musiał do nas wrócić! Tak wiele jeszcze na niego czekało… Po wielu kryzysowych momentach, do których trudno wracać choćby myślami, po śpiączce i pobycie na intensywnej terapii, Kacper zaczął wygrywać bitwę o życie! Dziś ma już 16 lat. Pomimo traumatycznych przeżyć, pomimo straty nogi, radzi sobie jak może. Docenia codzienność, każdą chwilę. Wie, że mogłoby go już nie być. To pogodny, bardzo mądry chłopak. Poradził sobie z traumą, z którą pewnie nie dałoby sobie rady wielu dorosłych. Ale to nie koniec… Chociaż Kacper pogodził się z faktem utraty nogi, pozostają ogromne problemy z dopasowaniem odpowiedniej protezy. Szczególnie teraz, gdy syn rośnie, dojrzewa. Jest już za wysoki na protezę, którą otrzymał po wypadku. Ta jest za krótka, a chodzenie na niej powoduje coraz większe problemy z kręgosłupem. Nie możemy dopuścić do ich pogłębiania! To będzie oznaczało więcej rehabilitacji, więcej bólu, dodatkowe kłopoty w walce o sprawność… Niestety, nowa, dopasowana proteza kosztuje ponad 50 tysięcy złotych. To kwota, której sami nie jesteśmy w stanie zdobyć… Łączny dochód dla naszej rodziny to około 4000 złotych. Radzimy sobie, ale na takie wydatki, nawet jeśli są niezbędne, po prostu nas nie stać. Bardzo chcielibyśmy, żeby Kacper miał “nową nogę”, która sprawi, że będzie mógł w miarę normalnie żyć, jak każdy nastolatek... Dlatego też bardzo prosimy o pomoc Kacprowi, każda złotówka jest ważna! Dziękujemy z całego serca!

22 863,00 zł ( 41,9% )
Brakuje: 31 691,00 zł
Izabella Luty
Izabella Luty , 76 lat

Pomóż mi ocalić nadzieje, że jeszcze wrócę do sprawności! Proszę...

Dziękuję za dotychczasową pomoc i ogromne wsparcie. Niestety, moje zdrowie nadal wymaga naprawy i bardzo potrzebuję dalszego wsparcia...  Moja historia:  Całe życie byłam aktywną kobietą. Jestem geologiem, speleologiem, instruktorem taternictwa jaskiniowego, płetwonurkiem. Każdy mój dzień wyglądał inaczej, był pełen przygód i wyzwań. Niestety, z czasem zaczynało być coraz trudniej. Mam bardzo niski wzrost. Cierpię m.in. na artrozę i przewlekłą boreliozę. Obecnie stan zdrowia uniemożliwia mi wykonywanie wielu czynności życiowych, dlatego wymagam pilnego leczenia. Od niemal pół wieku dokumentuję jaskinie — zabytki przyrody nieożywionej, które na całym świecie podlegają ochronie. Robię to w ramach ogólnopolskiego programu inwentaryzacji jaskiń Polski. Dzięki dokumentowaniu wiemy, co należy chronić. Dodatkowo w ramach wolontariatu oprowadzałam raz w tygodniu po Muzeum Nurkowania. Po udanej endoprotezoplastyce biodra, które działa teraz dobrze, niestety zmieniła się biomechanika układu ruchu i znacznie pogorszył stan chorych od dawna kolan. Konieczna jest ich wymiana ‚‚na nowe" (najpierw prawe, a za ok. pół roku lewe), też robione na miarę, bo małe.  Udało mi się znaleźć wyjątkowy szpital kliniczny NFZ. Niestety na rehabilitację na NFZ w trybie szpitalnym trzeba długo czekać, a zalecana jest wkrótce po operacji... Potrzebuję nie tylko rehabilitacji kolan, ale również kręgosłupa, zerwanych przywodzicieli, złamanego łokcia, barków... Zaczęłam specjalistyczne leczenie stomatologiczne związane ze zwyrodnieniem stawu żuchwowo-skroniowego i wadliwym zgryzem. Z powodu bólu nie mogłam dłużej zwlekać. Powinnam wykonać sporo badań nierefundowanych. Przy bardzo niskiej emeryturze i ogromnych kosztach leczenia, brak mi na to wszystko pieniędzy. Proszę o wsparcie dalszego leczenia i rehabilitacji. Bardzo chciałabym powrócić, chociaż częściowo do dawnych aktywności i móc kontynuować dzieło mojego życia. Albo, chociaż żyć bez bólu...  Izabella  

17 830,00 zł ( 41,89% )
Brakuje: 24 724,00 zł
Stasia Radgowska
Stasia Radgowska , 8 lat

Stasia z uśmiechem pokonuje codzienne trudności, ale nadal potrzebuje pomocy!

Stasia urodziła się jako skrajny wcześniak w 23. tygodniu ciąży. Ważyła zaledwie 590 gram, taką masę ciała określa się jako niewiarygodnie niską… Mimo trudnego startu moja córeczka dzielnie walczyła o życie i wygrała, ten najcenniejszy dar. Niestety codzienność Stasi nie należy do najprostszych...  Dziś, chociaż pokonała już wiele trudności, nadal jest dzieckiem ze sprzężoną niepełnosprawnością. Mimo prognoz medycznych, które przewidywały, że miała być kompletnie niesprawna, zadziwiła wszystkich. Dzięki naszej wspólnej pracy zdobywa kolejne umiejętności, jak nauka chodzenia, co trzeba rozpatrywać jako prawdziwy cud! Moja córeczka ma orzeczenie o niepełnosprawności i potrzebie kształcenia specjalnego, wymaga stałej opieki – jest uczennicą szkoły specjalnej. Stasia porusza się w ortezach, ma obustronny niedosłuch, co generuje dużo kosztów jej leczenia i rehabilitacji. Jest ciężko… Utrzymujemy się z córeczką tylko ze świadczeń wynikających z niepełnosprawności Stasi. Nie mam możliwości podjęcia pracy ze względu na konieczność całodobowej opieki nad dzieckiem. Najbardziej nagląca potrzeba to zakup nowych aparatów słuchowych. Poprzednie niestety nie nadają się już do użytku. Wierzę, że zebrana kwota pozwoli również na zakup innych pomocy, aby Stasia mogła nadal uczyć się, bawić i rozwijać.  Jestem osobą wierzącą, wiem, że nasze życie jest w rękach Jezusa. Wielokrotnie ratował nas i wspierał. Dzięki Niemu oraz wielu życzliwym ludziom w przeszłości udawało nam się uzbierać środki na potrzebny dla Stasi sprzęt medyczny. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem. Dlatego z całego serca proszę o pomoc! Justyna, mama Stasi

2 630,00 zł ( 41,89% )
Brakuje: 3 647,00 zł
Magdalena Kąkol
Magdalena Kąkol , 61 lat

Nowotwór i afazja. Choroba zabrała wszystko naszej mamie. Prosimy Cię o pomoc!

O guzie mózgu u mamy dowiedzieliśmy się zaraz przed Świętami Bożego Narodzenia w 2022 roku. Zamiast cieszyć się niezwykłym czasem i nadchodzącym nowym rokiem, martwiliśmy się o zdrowie najbliższej osoby. Był to bardzo ciężki okres. Operacja się udała. Guz został wycięty, lecz nadal nie wiemy w jakim stopniu, czy w całości, czy nie. Według diagnozy mamy do czynienia z nerwiakiem komórkowym. Niestety operacja okazała się inwazyjna.  Mamę dotknęła afazja, przez którą trudno jest się z nią porozumieć. Utraciła zdolność do rozumienia tego, co mówimy. Sama też nie potrafi przekazać nam swoich myśli. Wypowiada pojedyncze słowa. Jest to straszne, również dlatego, że mama to młoda kobieta. Nie obchodziła jeszcze 60.  urodzin! Chcemy zebrać pieniądze na rehabilitację neurologopedyczną oraz neuropsychologiczną. W związku z chorobą mama straciła pracę. Umowę miała podpisaną do końca roku, niestety ze względu na ograniczenia i afazję nie mogła jej przedłużyć. Jest to dodatkowo obciążające, ponieważ rehabilitacja, terapia i leczenie pochłaniają ogromne sumy. Miesięcznie jest to koszt około 1 500 złotych. Na kontrolę neurochirurgiczną na NFZ musielibyśmy czekać długie miesiące, a tutaj liczy się czas, aby nie było żadnej wznowy. Bardzo prosimy Cię o pomoc, by nasza mama mogła jeszcze żyć! Dzieci Magdy

4 010,00 zł ( 41,87% )
Brakuje: 5 565,00 zł
Kajtek Sosiński
8 dni do końca
Kajtek Sosiński , 10 lat

Jego choroba jest zagadką dla medycyny. Kajtuś potrzebuje wsparcia dobrych ludzi!

To wszystko miało być bajką: ciąża, poród, nasze wspólne życie, długie i szczęśliwe… Jako mama Kajtusia zaprojektowałam okładkę tej bajki, resztę synek miał napisać sam. Niestety, bez Waszej pomocy historia mojego synka będzie bardzo przykra, tragiczna wręcz... Dlatego proszę, poznaj naszą historię i zmień jej rozdziały na same pełne radości i zdrowia… Kajtuś to moje czwarte dziecko, ma jeszcze brata i dwie starsze siostry. Zawsze marzyłam o dużej rodzinie, o tym, że moje dzieci będą miały siebie i wspólne dzieciństwo. Czy choroba Kajtka może to zmienić? Tak naprawdę głęboko wierzę, że nie, ale jej przebiegu nie umie przewidzieć nikt. Dla lekarzy jest niczym zagadka, która ciągle czeka na rozwiązanie… Polimikrogyria jest tak rzadką chorobą, że dla medycyny pozostaje tajemnicą. Nikt nam nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, jak będzie rozwijać się Kajtek.  Polimikrogyria – kiedy pierwszy raz usłyszałam te słowa, kompletnie nie wiedziałam, co to może znaczyć, czego dotyczy ta choroba, jak się będzie objawiać, jak przebiegać. Miałam ogromny żal do losu, do Boga, że Kajtuś jest chory. Wiele łez, pytań, czasem złości. Ale Bóg wiedział, komu dać takie dziecko jak Kajtek, kto będzie je kochać tak mocno i tak bardzo walczyć o jego zdrowie. Choroba Kajtusia sprawia, że ma pofałdowaną korą mózgową - te "falbanki" w mózgu niszczą niektóre obszary. Nigdy nie wiesz, jaka część zostanie zniszczona, jakie umiejętności, które dopiero zostały nabyte, znikną. Kajtuś ma upośledzone funkcje poznawcze, motoryczne, ma padaczkę, drgawki i niedorozwój umysłowy, problemy z mową, czuciem. To bardzo dużo jak na dorosłego, a co dopiero takie malutkie dziecko.  Kajtek urodził się też ze stopą końsko-szpotawą. Każdy jego ruch wymagał pomocy z mojej strony. Serce mi pękało, kiedy Kajtek w przedszkolu nie mógł się bawić z innymi dziećmi. Synek jest po kilku operacjach, musi być cały czas rehabilitowany. Kajtek bardzo dzielnie znosi trudy nauki chodzenia. Bardzo dużo uczy się od taty, który od 30 lat porusza się na wózku inwalidzkim. Kiedy Kajo jest już zmęczony, przesiada się na wózek. A wtedy tata jest dla niego prawdziwym wsparciem i wzorem. W Polsce dzieci chorujące na polimikrogyrię można policzyć na palcach. Każde inaczej się rozwija, każde ma zmienioną korę mózgową w inny sposób... Przez to jednak` nikt nie wie, jak choroba będzie postępować. Bardzo chcę, żeby Kajtek mógł być sprawny.  Do tego jednak niezbędna jest terapia i rehabilitacja... Chcę, żeby synek był jak najbardziej samodzielny, żeby mógł porozumieć się z otoczeniem, bo niestety ciągle nie mówi. Wierzę, że to możliwe. Widzę, jak ogromne postępy robi przy pomocy odpowiednich specjalistów. Trudno jednak płacić za leczenie i rehabilitację ogromne sumy, gdy ma się czwórkę dzieci... Potrzebna jest nam pomoc, aby Kajtuś mógł się rozwijać. Kajtuś od roku chodzi do specjalistycznego przedszkola, które zapewnia mu rehabilitację i wsparcie w realizacji jego edukacji. Synek jest miłym, radosnym, uśmiechniętym dzieckiem. Dzięki Waszej pomocy rozpoczęliśmy kilka form rehabilitacji. Zakupiliśmy „mówika” oraz tablet do nauki alternatywnej komunikacji, uczestniczyliśmy w kilku turnusach rehabilitacji ruchowej, mieliśmy również konsultacje w Europejskim Instytucie Paleya u doktora Feldmana. Dzięki tym wszystkim zabiegom i aktywnościom Kajtuś poprawił swoją sprawność fizyczną oraz usprawnił swoje możliwości intelektualne i komunikacyjne. Nasza walka o sprawność Kajtka nie kończy się, w dalszym ciągu potrzebujemy pomocy i wsparcia.  Musimy wykonać nowe ortezy wraz z butami, przeprowadzić ponowne badania rezonansu magnetycznego i od września rozpocząć intensywną rehabilitację w Instytucie Paleya.  Tyle radości bije od mojego synka, tyle miłości dajemy mu wszyscy, by każdy dzień był odrobinę lepszy od poprzedniego. Tyle strachu każdego dnia chowam w sobie, by nie pokazać mu, jak bardzo się boję. Ile znienawidzonego lęku mam gdzieś tam głęboko za każdym razem, kiedy widzę kolejny atak padaczki… Wiem jednak, że Kajtek jest wyjątkowy. Jedyny na świecie. Dziękuję Bogu, że pojawił się u nas w rodzinie. Każdy dzień jest dla nas wyzwaniem. Nie mogę niczego przewidzieć ani zaplanować. To Kajtek wyznacza rytm życia naszej całej rodziny. Chciałabym któregoś dnia wybrać się ze wszystkimi na spacer. I patrzeć, jak Kajtuś beztrosko biega po trawie. Zrobię wszystko, żeby tak było. Twoje wsparcie będzie dla Kajtka bezcenne. Bo zdrowia nie da się wycenić. Anna, mama Kajtka

7 010,00 zł ( 41,86% )
Brakuje: 9 735,00 zł
Maksym Hrabchak
Maksym Hrabchak , 4 latka

Maksiu kontra SMA❗️Rehabilitacja ratuje mu życie❗️

Wiadomość o chorobie synka, odebrała nam nadzieje, odebrała wiarę w to, że nasza przyszłość może wyglądać tak samo, jak przyszłość rodzin ze zdrowym dzieckiem... Od dnia usłyszenia diagnozy walczymy o Maksia. Codziennie robimy wszystko, co w naszej mocy, by powstrzymać SMA! Nasza historia zaczyna się tak jak i wiele innych tego rodzaju historii. Na samym początku nic nie wskazywało na ten dramat, który nas czeka. Diagnoza spadła na nas jak grom z jasnego nieba i w tamtym momencie miałam wrażenie, że świat wali mi się na głowę.  SMA to rdzeniowy zanik mięśni – rzadka choroba genetyczna… Maksiu cierpi na typ I, najcięższy. Choroba kawałek po kawałku niszczy mięśnie naszego synka. Nie tylko te, dzięki którym jest w stanie chodzić, czy utrzymać coś w rączkach. SMA powoduje niestety zanikanie mięśni odpowiedzialnych za oddychanie i przełykanie. Sprawia, że dziecko się dusi…  Od razu po usłyszeniu diagnozy przyjechaliśmy z Ukrainy do Polski, ponieważ tutaj nasze dziecko ma szansę żyć! W jednej chwili rzuciliśmy wszystko i przeprowadziliśmy się, aby ratować naszego ukochanego synka. Maksiu co cztery miesiące, aż do końca życia będzie otrzymywał lek, który hamuje postęp SMA. Choroba dziecka jest dla rodzica potwornym doświadczeniem. Bez leczenia ta choroba to po prostu wyrok śmierci. Dzięki rehabilitacji rozwój choroby udało się znacznie spowolnić. To ogromny progres i chcielibyśmy kontynuować rehabilitację... Ale nie mamy środków! Jak mam spojrzeć w pełne nadziei oczy mojego dziecka i odebrać mu ją jednym „nie dałam rady"? Nie mogę mu tego zrobić. Pomoc tysięcy osób o dobrych sercach już nam pomogła i teraz znów jest niezbędna, by Maksio miał szansę na dalszą rehabilitację. Wiemy, że nie możemy się poddać. Będziemy bardzo wdzięczni wszystkim troskliwym ludziom za pomoc, która teraz jest bardzo potrzebna. Rodzice Maksyma ➡️ Facebook – Maksym kontra SMA1 tustolica.pl: Trwa zbiórka dla Maksyma z Wawra. Chłopiec cierpi na rdzeniowy zanik mięśni

17 230,00 zł ( 41,79% )
Brakuje: 23 994,00 zł
Adam Nawara
Adam Nawara , 56 lat

Adam spadł z koparki, uderzając głową o beton❗️Konieczna pilna pomoc!

Piątek, 20 listopada 2020 roku. To miał być kolejny zwykły dzień w naszym życiu. Okazał się jednak najtragiczniejszym doświadczeniem, jakiemu zostaliśmy poddani przez los. Cios był nagły... Adam, mój mąż, spadł tego dnia z koparki z wysokości niemal 3 metrów. Był operatorem... Z ogromną mocą uderzył głową o beton. Od tego czasu nic nie jest takie jak przedtem... Rano nic jeszcze nie zapowiadało tragedii. W oczekiwaniu na weekend razem z mężem wspólnie spędziliśmy poranek. Standardowa rozmowa, śniadanie… Adam to wspaniały człowiek. Znajomi uwielbiali spędzać z nami czas, a poczucie humoru i pozytywne nastawienie do życia nigdy nie opuszczało mojego męża. Do czasu…  Gdybym tylko wiedziała, co się stanie, zatrzymałabym go w domu. Adam był operatorem koparki, uwielbiał swoją pracę... Tego dnia doszło jednak do wypadku... Mąż wypadł z koparki i uderzył tyłem głowy o beton... Po wezwaniu pomocy bardzo szybko został przetransportowany helikopterem do szpitala, gdzie natychmiast trafił na blok operacyjny. W głowie miał krwiak, walczył o życie... Gdy dowiedziałam się o wypadku, ziemia usunęła mi się spod nóg. Natychmiast pojechałam do szpitala... Kolejne dni były dla mnie i całej rodziny ogromnie ciężkim czasem. Adam został utrzymany w śpiączce farmakologicznej przez 3 tygodnie, czekaliśmy, aż obrzęk mózgu się zmniejszy. Dni mijały bardzo wolno, a każdy kolejny bardzo się dłużył.  Nadszedł dzień jego wybudzenia, dzień, w którym złamano mi serce. Okazało się, że Adam nie może powiedzieć mi, jak się czuje czy jak bardzo cieszy się, że mnie widzi - stwierdzono u niego afazję oraz niedowład czterech kończyn. Diagnozy przedstawiane przez lekarzy były druzgocące - mój mąż miał być osobą leżącą, wymagającą opieki przez 24 godziny na dobę. Nie nawiązywał kontaktu, nie reagował na polecenia... Ku mojemu przerażaniu dzień przed Wigilią przeniesiono go na oddział paliatywny, w którym przestał jeść i musiał być karmiony przez sondę.  Kazano mi przygotować  dom na powrót męża-kaleki... Jeszcze nigdy nie czułam większej rozpaczy... Płakałam, miałam poczucie, że całe moje życie się skończyło, a pozostał tylko ból i bezradność. Stwierdziłam jednak, że nie mogę godzić się z tą diagnozą, muszę walczyć o Adama, o lepsze jutro dla niego i nas. Godziny rehabilitacji, które zorganizowałam i które Adam miał do tej pory, pokazują, że warto walczyć. Stan męża się poprawia! Przeniesiono go na oddział rehabilitacyjny. Adam mnie rozpoznaje, co powoduje ogromną radość i nadzieję. Od pewnego czasu próbuje mówić i mimo że ciężko go zrozumieć, każda próba cieszy i jest wielkim sukcesem.  Adam powoli wraca do życia, przed nim jednak długa droga. Może to już taki jego los, nasz los, bo zawsze mieliśmy pod górkę i tylko ciężką pracą do wszystkiego dochodziliśmy. Lekarze ciągle określają jego stan jako bardzo ciężki. Wierzę jednak w niego, bo zawsze był uparty i niesamowicie pracowity. Każdy, kto go zna, wie, że Adam to człowiek pracy, szalony operator koparki, fajny kumpel i cudowny mąż.  Trudno wyobrazić go sobie przykutego do końca życia do łóżka.... Nie mogę go zawieść, muszę pomóc mu stanąć na własnych nogach i zacząć ruszać obiema rękami. Musi wrócić do czekającego na niego domu, bo bez niego już nic nie ma sensu... Miłość do mojego męża daje mi siłę do działania. Turnus rehabilitacyjny, na który został zakwalifikowany, jest ogromną nadzieją na zniwelowanie niedowładu Adama. Wyjazd ten pozwoli między innymi wzmocnić mięśnie tułowia, zwiększyć samodzielność, poprawić wydolność. Progres, który zauważam ja oraz lekarze jest nadzieją na wyleczenie.  Z góry bardzo dziękuję wszystkim ludziom z wielkim sercem, którzy pomogą nam w zbiórce na turnus rehabilitacyjny i tak jak ja wierzą, że mój mąż wróci do pełni zdrowia. Ewa, żona Adama

35 302,00 zł ( 41,76% )
Brakuje: 49 220,00 zł