Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Przemysław Peterman
Przemysław Peterman , 34 lata

By Przemek mógł znów iść pewnym krokiem przez życie!

Nie wiemy, jak poradzilibyśmy sobie bez Waszego wsparcia przy poprzedniej zbiórce. To dzięki Wam Przemek miał zapewnioną rehabilitację, która pozwoliła mu walczyć z konsekwencjami wypadku. Dziś musimy ponownie prosić Was o pomoc, wierząc, że Przemek będzie miał szansę dalej walczyć o postępy w rehabilitacji… To wspaniały syn, brat, kuzyn i najlepszy kumpel, jakiego można sobie wymarzyć. Zawsze z chęcią pomagał innym i wiedzieliśmy, że możemy na niego liczyć w każdej sprawie. To człowiek, którego życzymy każdemu przy swoim boku. Przemek kocha życie i od kiedy pamiętamy, czerpał z niego pełnymi garściami. Jego największą pasją są sporty ekstremalne. Uwielbia jazdę na snowboardzie i motocrossie. Niestety, nieszczęśliwy wypadek doprowadził u Przemka do złamania kręgosłupa w odcinku piersiowym, powodując przy tym poprzeczne uszkodzenie rdzenia kręgowego.  Przemek musiał przejść liczne operacje kręgosłupa i obojczyka, aby mógł dojść do takiego stanu, w jakim jest obecnie. Jego wola życia i walki wygrała z wszystkimi przeciwnościami. To jednak nie koniec zmagań i potrzebna jest dalsza rehabilitacja oraz specjalistyczna opieka, która jest bardzo kosztowna.  Teraz to właśnie Przemek potrzebuje naszej i Waszej pomocy, wsparcia rodziny, przyjaciół i Was! Bardzo prosimy, pomóżmy mu stanąć na nogi i pokonać ten kolejny wymagający etap! Będziemy ogromnie wdzięczni za każde okazane wsparcie!  Rodzina i Przyjaciele

68 866,00 zł ( 44,95% )
Brakuje: 84 315,00 zł
Mariola Kucab
Mariola Kucab , 60 lat

Kiedyś pielęgniarka, dziś pacjentka... Pomóż Marioli w walce z SM!

Nigdy nie sądziłam, że moje życie może zmienić się tak szybko. Prawie 30 lat przepracowałam jako pielęgniarka, będąc świadkiem wielu życiowych tragedii. Nie myślałam jednak, że jedna z nich niebawem spotka i mnie. Przecież to ja byłam od pomagania! Niestety los się odwrócił i teraz sama potrzebuję pomocy... Przez lata żyłam zupełnie nieświadoma, że w moim organizmie panoszy się okrutny przeciwnik, który po cichu zabierał mi zdrowie. Dopiero 5 lat temu zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane, które od tamtej pory postępuje błyskawicznie. Teraz nie jestem w stanie chodzić o własnych siłach. Usiadłam na wózku inwalidzkim, a moja samodzielność przestała istnieć… Kolejne leki, innowacyjne metody terapii - wszystko zawiodło. SM zdaje się być niewzruszone. Ostatnie leczenie zostało przerwane z powodu pandemii... Minął już rok, odkąd znikąd nie mam pomocy. Co gorsze, obecnie w Polsce nie ma żadnego programu lekowego dla postaci wtórnie postępującej stwardnienia rozsianego.  Do tej pory korzystałam z rehabilitacji szpitalnej, wcześniej ambulatoryjnej, a obecnie ze środowiskowej w domu. Chciałabym spróbować pobytu w ośrodku wysokospecjalistycznym, który posiada m.in. lokomat do nauki chodzenia, czy urządzenie do pionizacji. Niestety koszt pobytu w takim ośrodku jest poza moim zasięgiem. Dlatego zdecydowałam się poprosić o pomoc. Patrzę w lustro i wiem, że nie przypominam już siebie sprzed choroby. Stwardnienie rozsiane zabiera mi codziennie więcej i więcej... Boję się myśleć, co jeszcze stracę. Chcę walczyć! Sama jednak nie dam rady... Potrzebuję rehabilitacji, systematycznej, intensywnej i niesamowicie drogiej rehabilitacji. Pomożesz mi? Mariola

27 245,00 zł ( 44,94% )
Brakuje: 33 373,00 zł
Antonina Turmińska
Antonina Turmińska , 5 lat

Jedna córeczka nie żyje, o zdrowie drugiej wciąż walczymy❗️Pomocy❗️

6 stycznia 2019 roku przyszły na świat moje bliźnięta - ukochane córeczki. Dzień narodzin miały być tym, który pamięta się do końca życia. Miał nieść za sobą jedynie szczęście i niczym nieograniczoną radość. Niestety, nikt nie był w stanie przewidzieć, że nasza podróż rozpocznie się od wielkiego strachu  i gorzkich łez... Dziewczynki przyszły na świat jako wcześniaki, w 31 tygodniu ciąży. Były niezwykle kruche, maleńkie i całkowicie bezbronne... Niestety, po miesiącu ciężkich zmagań z powodu wad wrodzonych serca, atrezji przełyku i powikłań po nieudanej operacji - jedna z córek odeszła... Na placu boju została Tosia. Nasza Wielka Mała Wojownicza, która przez najbliższe tygodnie toczyła heroiczną walkę o swoje zdrowie i życie. To był niesamowicie trudny czas – pełen lęku, niepewności i paraliżującej bezsilności...  I choć od tych dramatycznych chwil dzielą nas 3 lata, to wciąż nasze życie przypomina pole walki. Pierwszy rok życia uwidocznił u Tosi duże opóźnienia motoryczne, odbierając nam nadzieję na jej pełną sprawność... Wtedy też po raz pierwszy usłyszeliśmy druzgocącą diagnozę – Mózgowego Porażenia Dziecięcego w postaci czterokończynowej spastycznej. Obecnie Tosia ma już trzy lata i nie postawiła jeszcze swoich pierwszych samodzielnych kroków...  Do dziś córka jest pod stałą opieką zespołu fizjoterapeutów oraz wielu lekarzy specjalistów m.in. neurologa, kardiologa, ortopedy, okulisty, ortoptysty, neurologopedy i psychologa. Tosia przygotowywana jest również do serii operacji oczu z powodu silnego i skomplikowanego zeza, a także do zabiegów zmniejszających spastyczność mięśni nóg... I choć często jest trudno i brakuje nam sił, wiemy, że nie możemy się poddać! Codziennie spędzamy wiele godzin na sali rehabilitacyjnej i w pocie czoła walczymy o sprawność i lepszą przyszłość naszego dziecka. Chcemy dać Tosi szansę na normalne i samodzielne życie. Niestety, wiemy, że może jej to zapewnić jedynie intensywna rehabilitacja (kilka razy w tygodniu oraz codziennie w domu), a także specjalistyczny sprzęt (m.in. ortezy, chodzik wsteczny, pionizator) oraz udział w turnusach rehabilitacyjnych. Już teraz pojawiają się pierwsze efekty dotychczasowej pracy - zwłaszcza w zakresie pionizacji. Niedawno Tosia zaczęła podejmować próby chodzenia w chodziku wstecznym (przy asekuracji terapeuty za tułów). Każdy, nawet najmniejszy sukces rozpala w nas wielką nadzieję na lepsze jutro.   Niestety, mimo wielkich starań wiemy, że nie przeskoczymy muru, którym są ogromne środki... Nasze wydatki z każdym dniem rosną, a dotychczasowe leczenie córki pochłonęło już wszystkie oszczędności. To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Każde, choćby najmniejsze wsparcie przybliży naszą córeczkę do zdrowia i upragnionych pierwszych kroków.  Rodzice 

29 967,00 zł ( 44,87% )
Brakuje: 36 810,00 zł
Paweł Idźkowski
2 dni do końca
Paweł Idźkowski , 39 lat

Tatusiu, wróć do nas! Tak bardzo tęsknimy...

Upadek na beton z kilku metrów, na głowę… Wypadek w pracy skończył się dla Pawła tragicznie… Mój mąż umierał, a lekarze mówili, że nic się nie da zrobić. Nie mogłam na to pozwolić, nie mogłam w to uwierzyć! Paweł jednak się nie poddał i nadal walczy! Jest jednak uwięziony w swoim ciele… Każdego dnia dzieci pytają, kiedy tatuś się obudzi i znów będzie jak dawniej. Nie wiem, co mam im powiedzieć… Proszę z całego serca, pomóżcie Pawłowi. Wystarczyła chwila, ułamek sekundy, by całe życie legło w gruzach… Dramat wydarzył się 2 sierpnia 2018 roku. Mieszkaliśmy już wtedy w Belgii kilka lat, Paweł pracował na budowie. Legalnie, miał ubezpieczenie. Z niewiadomych przyczyn spadł z rusztowania z wysokości kilku metrów. Prosto na beton, uderzając głową… Był jeszcze przez chwilę przytomny. Podobno krzyczał imiona: moje i swojego brata. Jakby wzywał pomocy, naszej pomocy… Gdy pojawiła się karetka, mąż był już nieprzytomny. Umierał. W drodze do szpitala toczyła się walka o życie. Serce Pawła przestało bić... Gdy dojechali do szpitala, mąż od razu trafił na stół operacyjny. 6 kolejnych godzin trwała rozpaczliwa walka. Każda minuta rozciągała się w nieskończoność… To był czas wypełniony łzami, niepewnością i modlitwą o to, by Paweł tu został! Miał przecież rodzinę, dwoje maleńkich dzieci, które jeszcze nie były świadome tego, co się stało! Choć mąż przetrwał operację, najgorsze przyszło potem… Nie minęła doba po operacji, gdy przyszedł do mnie lekarz z papierami oznaczającymi zgodę na pobranie organów. Nie mogłam się zgodzić. Paweł przecież nadal żył, miał w sobie ogromną wolę walki! Udowodnił to, gdy sam zaczął oddychać. Choć nie odzyskał przytomności, wiedziałam, że muszę zrobić wszystko i pomóc mu za wszelką cenę, aby do nas wrócił! Znaleźliśmy ratunek w Polsce, u wybitnego prof. Talara. Zgodził się zająć Pawłem. Pojechaliśmy do ośrodka rehabilitacyjnego pod Iławą z całą rodziną. Nawet nasze dzieciaki uczestniczyły w zajęciach stymulacji! Rehabilitacja trwała całymi dniami, a my już po pierwszym miesiącu widzieliśmy ogromne postępy! W Belgii lekarze powiedzieli, że nawet jeśli Pawełek przeżyje, będzie jak “roślinka” - nie ruszy nawet ręką. Tymczasem mąż dzisiaj samodzielnie potrafi jeść i napić się z kubka, poprawnie wskazuje kolory na kartkach, uśmiecha się, gdy do niego mówię. Potrafi poprawnie pokazać odpowiedź na pytania zadane we wszystkich językach, jakie znał. Podnosi lekko ręce, a kiedy do niego mówimy, rozpoznaje nasze głosy. Umie liczyć pokazując cyfry na palcach. To znak, że jest z nami! Choć uwięziony we własnym ciele… Wciąż jednak nie otwiera oczu, mimo że miał wykonany zabieg podciągający powieki… Przyklejamy mu je, by mógł cokolwiek widzieć. Paweł nadal jednak nie mówi, nie chodzi... Niestety, w listopadzie skończyły nam się pieniądze na dalszy pobyt, musieliśmy wrócić do domu. Pobyt u profesora to ponad 20 000 zł miesięcznie. Do tego dochodzą koszty rehabilitacji i stymulacji. Bez nich Paweł nie będzie w stanie normalnie funkcjonować. Zauważyliśmy już, że następuje regres… To przez brak rehabilitacji. Mamy zapewnione tylko kilka godzin w tygodniu, a to zdecydowanie za mało. Dlatego z całego serca proszę o pomoc. Tylko u prof. Talara Pawełek ma szansę, by do nas wrócić! Emilka ma dopiero 4 latka, Sebastian niecałe 2. Bardzo tęsknią za swoim kochanym tatusiem. Pytają ciągle, kiedy się obudzi, kiedy do nich wróci… Sebuś nie pamięta już chyba taty sprzed wypadku… Widzę, jak Paweł walczy o każdy dzień, najmniejszy nawet postęp. Sam jednak, bez pomocy, nie da rady wrócić. Serce mi pęka gdy patrzę, jak nasze dzieci cierpią. Widzę, że tatusiowie innych dzieci odprowadzają ich do przedszkola, bawią się z nimi, rozmawiają. A Paweł nadal tkwi w więzieniu swojego ciała… Proszę, pomóżcie mu się uwolnić. Wioletta, żona Pawła

48 681,00 zł ( 44,86% )
Brakuje: 59 830,00 zł
Oliwier Tarka
Oliwier Tarka , 9 lat

By los wreszcie uśmiechnął się do Oliwierka!

Oliwier w lipcu skończy 8 lat. Od 2019 roku zmaga się z zaburzeniami mowy - afazją i dysfazją. Synek przeszedł badania w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Stwierdzono u niego niepełnosprawność intelektualną w stopniu lekkim. Po wizycie u neuropsychiatry okazało się, że konieczna jest terapia lekami, które synek musi przyjmować, aby się wyciszyć i skoncentrować. Synek jest bardzo nadpobudliwy ruchowo i impulsywny, przez co szybko się rozprasza. Podczas ćwiczeń potrzebuje stałej kontroli. 6 grudnia 2022 roku Oliwier przeszedł badania genetyczne. Czekamy jeszcze na dokładne wyniki. Badanie RTG wykazało natomiast  zmiany w prawej części skoroniowo-czołowej. Obecnie synek uczęszcza do ośrodka szkolno-wychowawczego. Niestety, po pierwszym półroczu nie widać poprawy w jego  nauce. Oliwier wciąż ma problemy z czytaniem, pisaniem. Po rozmowie z terapeutami w szkole, okazało się, że konieczne jest jeszcze powtórzenie badań. Obecnie Oliwier uczęszcza  na zajęcia logopedyczne do Centrum Zdrowia Psychicznego dla dzieci i młodzieży. Czekamy na wspomniane wyniki badań WES, które mają wykazać, czy zdiagnozowane u Oliwiera zaburzenie jest o podłożu rozwojowym czy genetycznym. Celem dotychczasowej pracy synka pod okiem specjalistów jest między innymi intensywna terapia  psychologiczna i logopedyczna do stymulowania wszechstronnego rozwoju. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie z Waszej strony, które umożliwi Oliwierowi dalszą walkę o lepsze jutro! 

4 767,00 zł ( 44,8% )
Brakuje: 5 872,00 zł
Yana Bespalko
Yana Bespalko , 7 lat

By Yana miała szansę na szczęśliwą przyszłość!

Nasza córeczka Yana ma prawie 5 lat. Z powodu błędu lekarskiego cierpi na porażenie mózgowe i epilepsję. Nie może chodzić ani siedzieć. Rozwija się znacznie wolniej niż zdrowe dzieci. Dzięki kilku kursom rehabilitacyjnym w ośrodku Olinek zaczęła stabilnie trzymać główkę i plecy. Tak bardzo cieszymy się z tych postępów! Pragniemy dla niej jak najlepszej przyszłości. Dlatego nie możemy się teraz zatrzymać. Tylko odpowiednie leczenie i dalsza rehabilitacja dadzą jej szansę na lepsze życie! Teraz ze względu na ciężką sytuację w naszym kraju, na Ukrainie, nie możemy sami opłacić rehabilitacji naszej córki. Wojna złapała nas w momencie przechodzenia kolejnego turnusu, nie możemy już wrócić do domu, zostaliśmy bez domu i bez pieniędzy. Nie może też zaprzestać rehabilitacji, aby nie doszło do regresu. Rehabilitanci obiecują, że moje dziecko będzie chodzić, ale do tego trzeba ciągłej nauki i terapii. Dlatego prosimy wszystkich troskliwych ludzi, aby dali Yanie nadzieję na szczęśliwą przyszłość. Tylko z Waszą pomocą będziemy w stanie podarować jej większą sprawność! Rodzice

6 430,00 zł ( 44,77% )
Brakuje: 7 932,00 zł
Marcin Horbacz
Marcin Horbacz , 26 lat

Najbliższe miesiące zdecydują o sprawności na całe życie

Gdybym mógł cofnąć czas, nie wsiadłbym ponownie do tego samochodu i nie byłoby tej zbiórki. Październik 2017. Jeden dzień, jedna chwila, jedna decyzja, która wywróciła wszystko do góry nogami. Moje życie złamało się przy dźwięku tłuczonych szyb, giętej karoserii, wybuchu poduszki powietrznej, a przede wszystkim - pękającego kręgosłupa. Wypadek zabrał mi zdrowie, plany na przyszłość i samodzielność, a podarował ból, smutek i bezradność. Posadził na wózku, z którego już nie wstanę. Jedyną szansą na poprawę mojej sprawności jest intensywna rehabilitacja. Ona zadecyduje o mojej przyszłości. Lubiłem swoje nogi przed wypadkiem. Były bardzo przydatne przy jeździe na rowerze. A że jeździłem dużo i często, to i łydkę miałem prima sort. Dzisiaj moje nogi są i na tym kończy się ich rola. Już ich nie lubię. Nie dość, że całkowicie przestały mnie słuchać, to jeszcze zrobiły się bardzo spastyczne i sztywne. Jakby ważyły tonę. Zamiast pomagać - przeszkadzają. Mając 19 lat wydaje się człowiekowi, że jest niezniszczalny. Że sam sobie ze wszystkim poradzi. Po wypadku był OIOM, respirator, oddział, neurochirurgiczny i rehabilitacyjny. Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek czekać mnie będzie taka pielgrzymka. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jednak nie mam wgranego kodu na nieśmiertelność… Auto, którym jechaliśmy trafiło do kasacji - na złom. Różni ludzie, w różnych miejscach przez wiele tygodni walczyli, żebym i ja nie trafił na złom. Żebym mógł się jeszcze do czegoś w życiu nadawać. Rehabilitacja. Przez ostatnie miesiące usłyszałem to słowo więcej razy niż przez całe wcześniejsze lata. Już do końca moich dni będzie to jedyna droga prowadząca do poprawy funkcjonowanie tak bardzo potrzaskanego ciała. I co najważniejsze - przynosi efekty. Mam silniejsze ręce, potrafię samodzielnie przesiąść się na toaletę. Już nawet nie noszę pampersów. Ha! To jest dopiero sukces. Wszystko w moim życiu się zmieniło. W szczególności rzeczy, z których mogę się cieszyć. Zupełnie inne niż kiedyś. Z zupełnie innej bajki… Mój powrót do zdrowia pochłonął już olbrzymie kwoty. Pewnie dałoby się za te pieniądze pojechać w podróż dookoła świata. Dzisiaj jestem pępkiem świata mojej rodziny i wszystko kręci się dookoła mnie. A ja chciałbym być bardziej samodzielny, żeby do końca życia nie angażować we wszystko całego wszechświata. Chciałbym umieć zrobić więcej wokół siebie. Chciałbym móc samodzielnie wyjść z domu, pojechać do sklepu. To wszystko jest możliwe dzięki intensywnej rehabilitacji, która niestety kosztuje… Wiem, że sam już niewiele mogę. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Obiecuję dobrze wykorzystać każdą daną mi godzinę ćwiczeń. Ja też dam z siebie wszystko - 120% normy. Będę walczył i nie poddam się. Wierzę, że z Państwa wsparciem stanę się sprawniejszą wersją połamanego siebie. To moje drugie życie. O wiele trudniejsze i bardziej wymagające od pierwszego. Ale nie mam już innego wyjścia - muszę dać radę! Z Waszą pomocą na pewno mi się uda! Marcin

27 716,00 zł ( 44,76% )
Brakuje: 34 199,00 zł
Dawid Siekierski
2 dni do końca
Dawid Siekierski , 23 lata

Cios w klatkę piersiową prawie zabił Dawida. Ratuj młode życie!

Dramat Dawida, ale i całej naszej rodziny wydarzył się 5 czerwca 2021 roku. To miał być długi weekend, przepełniony radością i dobrą atmosferą. Okazał się jednym z najgorszych w naszym życiu. Wprowadził strach, niepewność i brak zrozumienia.  Dawid tej soboty był bardzo radosny. Z niecierpliwością wyczekiwał na spotkanie ze znajomymi i swoją dziewczyną, na którym miało pojawić się sporo kolegów z jego szkoły podstawowej i gimnazjum. Nikomu nie przeszło przez myśl, że zakończenie tego spotkania skończy się dla Dawida tragicznie. Nie wiadomo z jakiego powodu jeden z kolegów nagle zadał Dawidowi mocny cios w klatkę piersiową. Syn upadł na ziemię, czego efektem było zatrzymanie akcji serca i krążenia. Wtedy rozpoczął się dramatyczny scenariusz, którego konsekwencje odczuwamy do dziś. Dawid długo nie otrzymywał pomocy, ponieważ koledzy zlekceważyli jego stan, twierdząc, że zaraz wstanie, że tylko udaje. Nie udawał… Ciężko powiedzieć co kierowało sprawcą ciosu. Tym bardziej ciężko powiedzieć, dlaczego wszyscy zwlekali z pomocą. Dopiero po dłuższym czasie wezwano karetkę pogotowia, która po skutecznej resuscytacji, na sygnale przewiozła Dawida do szpitala. Syn w stanie bardzo ciężkim został przekazany na OIOM. Nie mogliśmy uwierzyć w to co się stało. Syn wyszedł na spotkanie z przyjaciółmi i dziewczyną, a skończył, walcząc o życie w szpitalnym łóżku. Dawid przebywał w śpiączce farmakologicznej. Doszło do niedotlenienia mózgu, czego skutkiem jest spastyczne porażenie czterokończynowe i encefalopatia niedotlenieniowo — niedokrwienna. Po ciężkiej walce o życie w szpitalu i pogodzeniem się z sytuacją potrzebujemy ogromnych środków na rehabilitację  Nasz syn to młody człowiek, ma dopiero 20 lat, przed nim całe życie. Widzimy jego postępy. Każdy dzień z intensywną rehabilitacją przybliża nas do powrotu do zdrowia. Jednak to wciąż za mało, by Dawid mógł samodzielnie chodzić, czy się porozumiewać. Dlatego z całych serc prosimy o pomoc. Pomóżmy odzyskać Dawidowi to, co stracił. Pomóż odzyskać młodość, samodzielność i wiarę w piękną przyszłość! Rodzice Dawida

62 838,00 zł ( 44,74% )
Brakuje: 77 588,00 zł
Lena Dylewicz
Lena Dylewicz , 7 lat

SMA - trzy litery, które zmieniły życie naszego dziecka! Ratunku!

Wydatki rosną z każdym dniem, a oszczędności są już na wyczerpaniu. Nie mając innego wyboru, dziś ponownie chcemy Was poprosić o pomoc. Specjalistyczne leczenie, badania, rehabilitacja i wizyty u specjalistów to jedyny sposób, aby Lenka miała szanse na prawidłowy rozwój i normalne dzieciństwo. Dzięki uzbieranym wcześniej środkom mogliśmy jej to wszystko zapewnić. Czujemy ogromną wdzięczność za szansę, którą od Was otrzymaliśmy. Widzimy także pierwsze efekty leczenia – Lenka jest już po szóstym podaniu leku. Choć wiemy, że nic już nie zdoła cofnąć choroby, robimy wszystko, by zahamować jej rozwój. Niezmiennie potrzebujemy do tego Waszej pomocy! Poznaj naszą historię: Każdego dnia obserwujemy, jak nasza 5-letnia córeczka traci siły i zdrowie. Z każdym rokiem powinna być coraz bardziej samodzielna, silna i sprawna. Niestety, jest zupełnie inaczej… Coś, co jeszcze kilka dni temu nie sprawiałoby jej większego wysiłku, dziś staje się wyzwaniem nie do pokonania. Wszystko to za sprawą straszliwej choroby, jaką jest SMA…  Wszystko zaczęło się, kiedy Lenka skończyła 3 lata. To właśnie wtedy zauważyliśmy, że córka zaczęła specyficznie się poruszać, bujając się na boki. Bardzo nas to zaniepokoiło, dlatego natychmiast udaliśmy do ortopedy. Lekarz powiedział, że to nic poważnego i lada moment samoistnie przejdzie. To uśpiło naszą czujność. Byliśmy pewni, że wszystko będzie dobrze i za chwilę córka zacznie normalnie chodzić. Niestety, dni mijały, a objawy tylko się nasilały. Czuliśmy, że dzieje się coś niepokojącego. Szybko zaczęliśmy działać – badania, niezliczona ilość konsultacji lekarskich, czujna obserwacja. Odwiedziliśmy wielu specjalistów, jednak nikt, przez całe 2 lata nie potrafił postawić odpowiedniej diagnozy. I dopiero gdy po raz kolejny trafiliśmy do szpitala na kontrolne badania, po raz pierwszy usłyszeliśmy, że nasze dziecko choruje na SMA. Obecnie Lenka nie jest już w stanie wykonać złożonych ćwiczeń motorycznych np.: przysiadu. Ma problem z naprzemiennym schodzeniem po schodach, dodatkowo ma zaburzeni równowagi, koordynacji oraz znacznie osłabione mięśnie ud, pośladków i brzucha. Niestety córka jest już za duża na terapię genową, ale przy odpowiednim leczeniu nadal ma szansę na powstrzymanie postępu choroby. Lenka jest już po drugim podaniu specjalistycznego leku oraz uczestniczy w regularnej rehabilitacji. Córeczka jest dla nas wszystkim, jej uśmiech rozświetla każdy dzień i daje siłę do działania. Dlatego dziś proszę ludzi dobrego serca o pomoc, o jakikolwiek wsparcie. Każda dodatkowa złotówka zbliży nas do zapewnienia córce jak najlepszej przyszłości. Proszę, nie zostawiaj nas samych...  Rodzice Kwota zbiórki jest szacunkowa ➡️ IG: Walka Lenki z SMA

14 278,00 zł ( 44,73% )
Brakuje: 17 637,00 zł