Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Staś Wierzbicki
7 dni do końca
Staś Wierzbicki , 3 latka

Daj Stasiowi szansę na milowy krok w rozwoju - Zbiórka na unikalny sprzęt rehabilitacyjny.

Pierwszy uśmiech, pierwsze słowo, pierwszy krok... To kamienie milowe w rozwoju dziecka, które przynoszą nieopisane emocje i radość dla rodziców. Są to momenty, które budują więź i tworzą niezapomniane wspomnienia. Jednak, gdy dziecko otrzymuje diagnozę niepełnosprawności, świat rodziców rozpada się na kawałki. Marzenia o tych drogocennych chwilach zostają zachwiane. To jest tak, jakby nagle wszystko runęło. Stasia spotkał ogromny cios w postaci diagnozy, „nie będzie chodzić”, „nie powie mamo, tato, kocham cię” i będzie w pełni zależny od rodziców. Dzięki rozwojowi technologii, dzieci z niepełnosprawnością mają szansę przezwyciężyć trudności i osiągnąć swoje własne kamienie milowe. Choć mogą to nie być  tradycyjne kroki, uśmiechy czy słowa, lecz  nadal są to niezwykłe momenty - pełne emocji i dumy. Staś to mały wojownik, który codziennie stawia czoła swoim wyzwaniom z ogromną determinacją i uśmiechem na twarzy. Niestety, ze względu na swoje schorzenie (wcześniactwo, mózgowe porażenie dziecięce oraz epilepsję), ma trudności z podstawowymi czynnościami, takimi jak raczkowanie, siedzenie czy chodzenie. Ale jest nadzieja! Odkryliśmy i wypróbowaliśmy rewolucyjny sprzęt firmy Trexo Robotics, który może usprawnić życie naszego syna. Dzięki determinacji rodziców i Waszemu wsparciu Staś postawił swój pierwszy krok w wieku ponad dwóch lat w asyście     robota. Ten domowy robot rehabilitacyjny jest dostępny tylko w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, ale dzięki Naszym wspólnym wysiłkom pragniemy sprowadzić go dla Stasia. Robot, który pomoże Stasiowi budować siłę mięśni i zakres ruchu, rozwijać świadomość dolnych kończyn oraz poprawić koordynację i postawę ciała, zmniejszyć ból i dyskomfort  i zwiększyć zdolność Stasia do interakcji z otoczeniem. Trexo Robotics łączy w sobie najnowsze technologie i metody rehabilitacyjne, otwierając przed dziećmi świat, który kiedyś wydawał się dla nich niedostępny, dając szansę na zdobywanie niezależności, choćby w inny sposób niż tradycyjne chodzenie. Dzięki niemu Staś będzie mógł doświadczyć radości poruszania się, co dla większości z nas jest tak naturalne, ale dla niego stanowi ogromne wyzwanie. Nasza zbiórka ma na celu zakup sprzętu Trexo Robotics i zapewnienie Stasiowi szansy na rozwój motoryczny i poznawczy, zdobycie nowych umiejętności, oraz poprawę jakości funkcjonowania w trakcie codziennej rehabilitacji. Wierzymy, że Razem możemy zmienić przyszłość Stasia i zrobić kolejny krok ku zmianie postrzegania niepełnosprawności… Rodzice

115 915,00 zł ( 46,48% )
Brakuje: 133 460,00 zł
Gabryś Kondeja
Gabryś Kondeja , 2 latka

Potrzebna rehabilitacja! Bez Twojej pomocy Gabryś nigdy nie będzie sprawny!

W chwili, w której zostaliśmy rodzicami cudownego chłopca, czuliśmy ogromną radość. Niestety, los okazał się niezwykle okrutny dla naszego synka. Od swoich pierwszych dni cierpi…   Gabryś urodził się 20.07.2022 roku z przepukliną oponowo-rdzeniową. Mając kilka miesięcy przeszedł już dwie, jak do tej pory najważniejsze operacje, bo ratujące jego życie.  Pierwsza polegała na zamknięciu przepukliny - połączono wówczas nerwy, przez które wypływał płyn mózgowo-rdzeniowy. W celu ochrony nerwów, połączono także brakujące części skóry. Już sam opis zabiegu brzmi skomplikowanie i strasznie… Druga operacja była jeszcze poważniejsza i miała na celu uratowanie Gabrysia przed narastającym ciśnieniem w głowie - spowodowane to było zbieraniem się płynu mózgowo-rdzeniowego… Niestety wada  spowodowała niedowład nóg!  Mięśnie brzuchate łydki i pośladków syna nie reagują na bodźce. Gabriel potrafi podciągnąć nóżki, ale nie jest w stanie ich rozprostować… Rehabilitacja jest jedynym ratunkiem. W ramach NFZ możliwe są tylko dwie wizyty w tygodniu. W pozostałe dni sami ćwiczymy z nim w domu, ale mój syn wymaga pomocy specjalistów! Nie stać nas na prywatne leczenie, zwłaszcza dzisiaj, gdy wszystko kosztuje coraz więcej. Tylko dzięki systematycznej rehabilitacji, prowadzonej przez wykwalifikowane osoby, nasz synek będzie miał szansę stanąć na nogach. A to daje nam nadzieję, abyśmy nadal zbierali siły na walkę z niesprawiedliwym losem. Bo Gabryś bardzo szybko w swoim życiu doznał goryczy i to szczególnie dotkliwej.  Dzisiaj już wiemy, że z biegiem czasu będą nam potrzebne dodatkowe sprzęty medyczne, takie jak pionizator i ortezy. Nasze mieszkanie także musimy przystosować w taki sposób, abyśmy mogli z nim samodzielnie trenować.  Nasz syn jest pod stałą opieką specjalistów - chirurga, neurologa, okulisty, ortopedy i laryngologa. Te wszystkie wizyty i badania są dla tego malca tak stresujące! Dla nas, rodziców, także, ponieważ czekamy nie tylko na to, co powie lekarz, ale ciągle słyszymy krzyk bólu naszego dziecka.  Pomoc dla Gabrysia jest bardzo kosztowna. Trzeba opłacać nie tylko rehabilitacje, ale także konsultacje i badania lekarskie. Nie zawsze jest możliwość bezpłatnych wizyt. Czasem te kwoty przerażają nas samych. Nie chcemy się bać, że kiedyś nie będziemy mieli jak za nie zapłacić… Nasz syn jest dla nas najważniejszy i zrobimy dla niego wszystko. Gabriel to pogodny, mały chłopiec, który ma całe życie przed sobą. Nie pozwolimy by jego przyszłość była szara i ponura. Staniemy na głowie, aby był szczęśliwy i w pełni sprawny!  Chcemy dać mu szansę na normalne funkcjonowanie, mimo że rehabilitacja będzie potrzebna przez całe jego życie. Będziemy wdzięczni, jeżeli pomożecie nam zrealizować nasze marzenie, które przecież jest tak bardzo przyziemne...  Rodzice Gabrysia Kwota zbiórki jest szacunkowa

24 475,00 zł ( 46,47% )
Brakuje: 28 185,00 zł
Katarzyna Pisawocka
12 dni do końca
Katarzyna Pisawocka , 40 lat

Walczymy o młodą mamę! Wypadek zrujnował tak wiele.... Pomóż Kasi❗️

Moja Kasia jest najbardziej szlachetną i dobrą osobą, jaką znam. To wiecznie uśmiechnięta piękna kobieta, pełna pozytywnych emocji. Wszędzie gdzie się pojawi, od razu wzbudza sympatię. Jej szczery uśmiech rozpromienia każdego. Przede wszystkim jednak jest cudowną kochającą matką naszego małego Dominika i moją wspaniałą żoną.  Uwielbia spędzać czas z naszym synkiem, w gronie rodziny i przyjaciół, kocha podróże. Planowaliśmy spełniać swoje marzenia, jednak na początku maja plany te pokrzyżował wypadek komunikacyjny, w którym braliśmy we trójkę udział. Niestety najbardziej w nim poszkodowana została moja Kasia...   W wyniku tego wypadku doznała licznych i niezwykle poważnych obrażeń, w tym złamań kręgów i żeber. Była niewydolna oddechowo i zagrożone było jej życie. Została przetransportowana do szpitala, gdzie lekarze o nią walczyli. Przebywała w śpiączce, a ten czas był dla nas pełen strachu, ale i nadziei, że wszystko się musi udać. Teraz najważniejszy jest jak najszybszy i jak najbardziej pełny powrót Kasi do zdrowia. Przed nią długa i ciężka droga do odzyskania sprawności. To droga, która z pewnością będzie pełna wyzwań, jednak wiem, że siła jaką posiada Kasia, jej miłość i determinacja pozwolą osiągnąć cel i wkrótce Kasia będzie mogła wrócić do swego synka, do mnie, do swojej mamy, teściów, całej rodziny i przyjaciół oraz wszystkich tych, którzy ją kochają i na nią czekają.  Podróże i turystyka są dla Kasi największym hobby, które razem dzielimy od początku naszej znajomości. Odkąd pojawił się w naszym życiu syn Dominik, kontynuowaliśmy podróżnicze hobby razem z nim. Kasi marzyły się ostatnio wspólne wakacje. Oprócz dotychczasowych marzeń i planów została też przerwana  ścieżka kariery Kasi. W przyszłym roku miała objąć nowe, wyższe stanowisko w pracy. W tym celu już teraz rozpocząć miała szkolenia zawodowe. Zaczynaliśmy również myśleć o rodzeństwie dla Dominika.  Aby osiągnąć te cele, Kasia potrzebuje długiej, kosztownej, wielokierunkowej rehabilitacji. Z tego powodu do wszystkich ludzi dobrej woli kieruję prośbę o wsparcie. Każdy, nawet najmniejszy gest ma ogromną wartość i wielkie znaczenie. Dziękuję za każdego rodzaju pomoc – materialną, fizyczną i duchową.  Mąż i bliscy Kasi

89 665,00 zł ( 46,46% )
Brakuje: 103 293,00 zł
Fabian Kamiński
Fabian Kamiński , 4 latka

Fabian się nie poddaje, choć choroba nie odpuszcza... POMOCY!

Ciążą przebiegała książkowo, nie było żadnych niepokojących objawów, które mogłyby wskazywać, że dzieje się coś niedobrego. Byliśmy przeszczęśliwi, że powitamy na świecie naszego drugiego synka. Niestety szybko radość zamieniła się w strach, przerażenie i obawę o życie Fabianka. Synek urodził się 5 grudnia 2019 roku. Niestety po porodzie nie płakał, miał problemy ze ssaniem, przelewał się przez ręce… Każda mama po trudnym i wyczerpującym doświadczeniu, jakim jest poród, pragnie tylko jednego – usłyszeć płacz swojego dziecka, aby mieć pewność, że wszystko z nim w porządku. Ja niestety nie usłyszałam nic. W głowie pojawiło się mnóstwo obaw i strach, które próbowałam stłumić miłością i nadzieją, bo przecież synek był przy mnie, żył. Niestety okazało się, że Fabian nie przyszedł na świat sam. Razem z nim przyszła nieuleczalna choroba genetyczna – Zespół Pradera Williego. Nie ma na nią lekarstwa, nie można jej operować. Objawia się nieopanowanym poczuciem głodu, obniżonym napięciem mięśniowym i problemami z mową.  Wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, aby pomóc naszemu dziecku. Przez jakiś czas po porodzie, ze względu na wykonywane badania, Fabian musiał przebywać w szpitalu. Gdy mogliśmy go już zabrać do domu, od razu rozpoczęliśmy poszukiwania odpowiedniej dla synka rehabilitacji, by zapewnić mu możliwie najlepszy rozwój.  Niestety spadło na nas kolejne nieszczęście. W styczniu 2022 roku Fabian potrafił już przejść krótki dystans na czworaka, zaczynał podpierać się na kolanach. Widzieliśmy, że z każdą chwilą robi postępy. Jednak w lutym wszystko runęło, gdy zachorował na Covid-19. Przeszedł sepsę, był niewydolny krążeniowo i oddechowo. Byliśmy przerażeni, bardzo baliśmy się, że możemy go stracić. Mimo małych szans na przeżycie – Fabian wygrał. Jednak przez ten incydent stracił wszystkie swoje umiejętności, które na nowo musimy wypracować. Teraz przemieszcza się głównie pełzając… Dodatkowo choruję na padaczkę, nie mówi i ma wadę wzroku. Jest stale rehabilitowany. Uczęszczamy z nim na zajęcia z integracji sensorycznej, spotkania z psychologiem i neurologopedą. Niestety synuś nie może jeszcze pójść do przedszkola, ponieważ przez swoje problemy zdrowotne – boją się go przyjąć.  Ze względu na konieczność całodobowej opieki nad Fabiankiem, nie mogę podjąć żadnej pracy. Jedyną osobą, która zarabia, jest mój mąż. Niezwykle ciężko nam opłacić kosztowną rehabilitację, leczenie i zapewnić rodzinie wszystkie potrzeby. Fabianek ma starszego brata Gabrysia. Chłopcy są dla nas całym światem. Cieszymy się, widząc, że Fabian próbuje komunikować się z bratem i potrzebuje jego obecności. Gabryś jest dla Fabianka motorem napędowym w walce o zdrowie i sprawność. Marzymy, żeby nasz synek stanął na nogi… Musimy przestrzegać ścisłej diety, bo ze względu na chorobę genetyczną – Fabian może umrzeć z przejedzenia… Proszę, pomóżcie nam w tej trudnej codzienności. Tylko turnusy rehabilitacyjne mogą pomóc Fabiankowi stanąć na nogi. Rodzice i braciszek Fabiana Licytacje dla Fabianka 💚

49 421,00 zł ( 46,45% )
Brakuje: 56 962,00 zł
Piotr Haniecki
Piotr Haniecki , 48 lat

W mojej głowie była śmierć... Pomóż mi odzyskać życie, a moim dzieciom tatę

To był ostatni dzień maja. Piotr miał dreszcze, choć na zewnątrz panował upał. Strasznie bolała go głowa. Winił klimatyzację. Po kilku godzinach skóra paliła go jak ogień. Każdy dotyk powodował niewyobrażalny ból… Przestał oddychać. Życie jest takie nieprzewidywalne, takie kruche… Do tego dnia Piotr był zdrowym, silnym mężczyzną. Miał odpowiedzialną pracę i dwóch synów, dla których starał się być całym światem. Każdego dnia przyświecała mu jedna myśl - by Misiek i Kubuś byli z niego dumni… I nagle w jednej chwili wszysto się skończyło. Nie było już nic, tylko ciemność i walka o życie, które, jak przerwany film, w jednej chwili może się skończyć. Syn czuł się źle od kilku tygodni. Zadzwonił do mnie, żebym przywiozła mu jakąś rozgrzewająca maść. Piękna pogoda, ludzie w krótkich rękawkach, a on włączał ogrzewanie w samochodzie… - opowiada pani Bogumiła, mama Piotra. Akurat jest z nim na spacerze. Piotr porusza się na wózku. Nie jest w stanie opowiedzieć swojej historii, bo nie mówi. - Myśleliśmy, że po prostu się przeziębił. Znalazłam go nieprzytomnego, leżał bezwładnie jak szmaciana lalka… Piotra przewieziono do szpitala. Miał już przeczulicę – nieprawidłowe odczuwanie bodźców. Przy każdym dotyku niewyobrażalnie cierpiał. Lekarze podali morfinę i wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej. Inaczej umarłby z bólu.  miał wirusowe zapalenie mózgu. Zakażenie układu nerwowego… Kolejne badania wykazały, że w jego organizmie sąbakterie, które zaatakowały cały organizm. Piotr został zabrany na oddział zakaźny. Kraina śmierci…. Lekarz powiedział, że jeśli syn się czymś zarazi, to będzie dla niego koniec. W ciągu 24 godzin zmarły 3 osoby. Piotrek był jedynym, który przeżył. Stan Piotra z dnia na dzień się pogarszał. Lekarze próbowali wszystkiego. Bezskutecznie. Antybiotyki nie działały… Trwała dramatyczna walka z czasem. Szukano przyczyny zapalenia opon mózgowych… W końcu nastąpił przełom, znaleziono bakterię w zatokach. Piotr skarżył się na ich ból od jakiegoś czasu. Miał katar, zatkany nos, źle się czuł. Głowę rozsadzał tępy, pulsujący ból. Myślał, że to przez klimatyzację w biurze, że go przewiało. Tymczasem w zatokach siała spustoszenie bakteria, która potem zaatakowała mózg i prawie odebrała Piotrowi życie. Przeprowadzono operację i liczne zabiegi, mające na celu usunięcie bakterii. Dopiero wtedy jego stan się polepszył. Po miesiącu odłączono morfinę. Później respirator. Pół roku trwało pozbycie się rurki tracheotomijnej… Wybudzanie Piotra było długim procesem, lekarze bali się, że dojdzie do nieodwracalnych zmian w układzie nerwowym i mózgu. Bakteria kompletnie spustoszyła organizm. Piotr ma porażoną prawą stronę ciała. Na szczęście pozostał sobą, wszystko wie, wszystko widzi, słyszy, wszystko rozumie. Wciąż jednak nie mówi. Nie może się porozumieć. Bardzo z tego powodu cierpi. Lekarze powiedzieli mi, że proces leczenia będzie długi i kosztowny, wymagający rehabilitacji, dojelitowego żywienia, opieki 24 godziny na dobę. Niestety okazało się, że dla Piotra nie ma już możliwości leczenia w ramach NFZ. Jedynym ratunkiem dla niego jest intensywna rehabilitacja - neurologiczna, logopedyczna, ruchowa w specjalnym ośrodku. Bez niej Piotr nie ma żadnych szans! Będzie przykuty do łóżka, całkowicie zależny od drugiej osoby – rozpacza mam Piotra. – Piotr ma tylko mnie i synków, ja jestem na emeryturze. Skąd wziąć pieniądze, by ratować jego zdrowie, jego życie? Pierwszy raz w życiu muszę błagać o pomoc, bo inaczej mój syn pójdzie na zmarnowanie! Na Piotra czeka dwóch wspaniałych synów. Misiek ma 10 lat, Kubuś 4 latka… Ciągle dopytują, kiedy tata wróci. Kiedy będzie w stanie z nimi porozmawiać, pobawić się, przytulić… Pomóż mu, pozwól dzieciom odzyskać tatę, a Piotrowi jego życie… Bez Twojej pomocy nigdy  się to nie uda.

58 794,00 zł ( 46,44% )
Brakuje: 67 801,00 zł
Wiesław Lis
Wiesław Lis , 52 lata

Upadek zakończył się tragicznie! Pomóż!

Wiesław to niezwykły człowiek, który przez wiele lat poświęcał się swojej pracy jako kierowca zawodowy. Był aktywnym ojcem trójki dzieci, w tym szczególnie troskliwym opiekunem swojego syna, który cierpi na autyzm.  Jego życie nagle zmieniło się w wyniku tragicznego wypadku, w którym doznał poważnego uszkodzenia kręgosłupa. W wyniku wypadku złamał kręgosłup, a jego zdrowie znacząco się pogorszyło. Przeszedł długą i skomplikowaną operację kręgosłupa. Niestety mierzy się z poważnymi konsekwencjami tego nieszczęśliwego zdarzenia – ma prawostronny niedowład.  Mąż musi podjąć długotrwałą walkę o powrót do zdrowia, ale droga do pełnego wyzdrowienia jest długa i trudna. Codziennie zmaga się z bólem i ograniczeniami, które narzuca mu uszkodzony kręgosłup. Mimo to nie traci nadziei i nieustannie dąży do poprawy swojego stanu. Przed wypadkiem Wiesław był pełen energii i pasji do swojej pracy. Był mistrzem drogi, zarażającym innych swoją pozytywną postawą i zaangażowaniem. Jednak los postawił przed nim ogromne wyzwanie, gdy w jednej chwili wszystko uległo zmianie. Koszty terapii, specjalistycznego leczenia i rehabilitacji są ogromne, a obecna sytuacja finansowa uniemożliwia nam pokrycie tych wydatków. Dlatego dziś zwracam się do Was z gorącą prośbą o wsparcie. Każda wpłata, jakkolwiek skromna, może znacząco przyczynić się do poprawy zdrowia i sprawności. Wsparcie finansowe pomoże mojemu mężowi kontynuować leczenie i rehabilitację oraz przyniesie nam nadzieję na lepszą przyszłość. Mirosława, żona Wiesława

28 544,00 zł ( 46,42% )
Brakuje: 32 946,00 zł
Daniel Kowalczyk
Daniel Kowalczyk , 25 lat

Spadł z 12m... Jego młode życie dosłownie runęło i rozpadło się na kawałki❗️ Błagamy o pomoc❗️

Ratownicy bali się go podnieść, bo jego pogruchotane kości dosłownie się rozpadały… Zaledwie 90 cm obok były rozłożone druty zbrojeniowe, tworząc tzw. jeża… Jego anioł stróż czuwał, ale musiał się naprawdę mocno napracować! Nasz syn Daniel to wspaniały, młody, aktywny człowiek. W wiecznym ruchu wiecznie w biegu. I to dosłownie, bo po pracy wracał i szedł biegać, na siłownię, uprawiać jakikolwiek sport. Nie interesowała go praca za biurkiem. Nie dałby rady wysiedzieć! Dlatego wszelkie prace, które podejmował, były fizyczne, bo nie umiał i nie chciał inaczej. Tak też było we wrześniu 2022 roku. Pracował wtedy na budowie. Feralnego dnia miał zamontować zabezpieczenie balkonu i właśnie wtedy wydarzyła się ta tragedia! Spadł wprost na beton z wysokości 12m! To, że żyje to cud, choć konsekwencje tego wypadku będzie odczuwał do końca życia… Gdy w końcu udało się przetransportować go do szpitala, kolejne diagnozy spływały na nas jak grom z jasnego nieba… Wstrząs mózgu, złamany bark, nadgarstek połamany w kilku miejscach, dosłownie zdruzgotana miednica, stłuczony kręgosłup, pomiażdżone pięty i stawy skokowe… Ból, jaki odczuwał był tak straszny, że nie sposób zapomnieć jego przeraźliwego krzyku, jakby ktoś go kroił żywcem! Nasze rodzicielskie serca rozpadły się wtedy na kawałki… Tak jak jego ciało… Przeszedł kilka operacji. Przed nim kolejne. Kość z pięty przemieściła mu się na środek stopy i teraz każde stanięcie na nią powoduje jej przemieszczenie, jakby miała przebić skórę! To potworny ból! Lekarze muszą więc otworzyć stopę i wyciąć tę kość, aby mógł w ogóle na nią stawać. Nie tylko lekarze walczą o niego. On sam musi stoczyć największy bój. Powrót do sprawności, choć nie takiej sprzed wypadku, jednak jest możliwy. Szansą na przyszłą samodzielność jest w tej chwili intensywna, codzienna rehabilitacja pod okiem fachowców. W trybie natychmiastowym! Bez tego z każdym dniem kości się zrastają, jednak niekoniecznie tak jak powinny!  Jest ośrodek niedaleko miejsca naszego zamieszkania, w którym przez najbliższe 8 miesięcy Daniel mógłby być codzienne rehabilitowany i zaopiekowany również przez innych specjalistów jak np. psycholog. Mamy zapewnienie, że jak tylko pojawią się kwoty na zbiórce, to będzie mógł rozpocząć leczenie, nie czekając na jej ostateczne zakończenie! To dla niego ogromna szansa! Oczywiście finalnie musimy opłacić całość, na którą nas niestety nie stać. Wierzymy jednak, że dzięki Waszej pomocy z biegiem czasu uda nam się zebrać całą potrzebną sumę.  Tak bardzo chcemy mieć znów dawnego Daniela. Nie dla siebie, lecz dla niego. Jest zdruzgotany tym, jak wygląda jego obecne życie… Brak ruchu, zanik mięśni, zależność od innych… Samodzielność i sprawność to jedyne, o czym marzy, a zostało mu tak brutalnie odebrane… Pomożesz mu to odzyskać? Rodzice Daniela

29 628,00 zł ( 46,41% )
Brakuje: 34 202,00 zł
Kornel Pałka
Kornel Pałka , 6 lat

Ciężka choroba, o której nie mieliśmy pojęcia - na pomoc Kukusiowi!

Gdy synek się urodził, mieliśmy tylko chwilę radości i poczucia, że mamy szczęście - Kornelek jest zdrowy. Dwa dni później przyszła padaczka, a potem informacja o chorobie, która zatrzęsła naszym światem. Od tego dnia walczymy o zdrowie Kukusia i bardzo prosimy o pomoc! Kornelek, dla rodziny Kukuś, cierpi na rzadką, nieuleczalną chorobę genetyczną. Zdiagnozowano u niego mutację w genie KCNQ2, która odpowiada za Wczesną Niemowlęcą Encefalopatie Padaczkową typu 7. Mutacja jest mutacją de novo, co oznacza, że nie odziedziczył jej po nas - rodzicach.  Synek miał być zdrowym dzieckiem. Pomimo kłopotów w ciąży (ciąża zagrożona), żadne badania nie wskazywały na to, co się potem miało wydarzyć... W 2 dobie życia Kornelek dostał silnych napadów padaczkowych, nikt jednak nie potrafił go zdiagnozować. Byliśmy zrozpaczeni i szukaliśmy pomocy wszędzie, gdzie tylko było można. Pierwszy rok swojego życia Kornelek spędził głównie w szpitalach ze względu na ciężkie napady padaczkowe ze spadkami saturacji. W domu był tylko gościem… Przez swoje problemy ze zdrowiem synek znacznie wolniej się rozwija. Zaczął siedzieć dopiero w wieku 12 miesięcy, raczkować, gdy miał 14, a chodzić w wieku 2 lat.  Dziś ma 3 latka i nadal jego chód jest niestabilny. Nie potrafi złożyć 2 puzzli w jedną całość. Nie je samodzielnie. Nie potrafi dobrać części garderoby do części ciała, nie potrafi umyć rączek. Na placu zabaw, między dziećmi Kornelek bardzo odbiega od rówieśników. Obecnie Kornelek nie do końca rozumie otaczający go świat. Staramy się, jak możemy, aby nadrobić zaległości w rozwoju, które "podarowała" mu choroba. To jest jednak ogromne wyzwanie. W starciu z chorobą niestety przegrywamy... Leki przeciwpadaczkowe, które przyjmuje synek, również odbijają się na jego rozwoju.  Ostatnie badanie rezonansem magnetycznym wykazało również nieprawidłowości w główce Kornelka. Wykryto liczne malformacje typu DVA mózgowia. Przed nami wizyta u neurochirurga i decyzja co dalej.  Mutacja objawia się u synka padaczką, opóźnieniem psychoruchowym, obniżonym i wzmożonym napięciem mięśniowym, stopami płasko - koślawymi, problemami z czuciem głębokim i zaburzeniami integracji sensorycznej. Walczymy o samodzielność dla naszego synka. Możemy to osiągnąć tylko dzięki długotrwałej i kosztownej rehabilitacji, turnusom rehabilitacyjnym oraz naszym najlepszym specjalistom i terapeutom. A przede wszystkim dzięki wsparciu ludzi dobrej woli. Czy do nich dołączysz? Rodzice

14 655,00 zł ( 46,38% )
Brakuje: 16 941,00 zł
Bilol Akhmadjonov
Pilne!
3 dni do końca
Bilol Akhmadjonov , 12 lat

PILNE: 12-latek umiera w straszliwych mękach... OSTATNIA SZANSA na ratunek❗️

Po mojego 12-letniego synka przyszła śmierć, a mi skończyły się pieniądze, żeby go ratować! Sprzedaliśmy z żoną wszystko, co mieliśmy. Nie zostało nam już nic. Niestety, szpik kostny synka jest tak mocno zainfekowany, że każdego dnia może umrzeć… Zabija go ostra białaczka limfoblastyczna. Jako ojciec błagam Cię o pomoc! Komórki rakowe są już wszędzie… Także w głowie… Choroba powoduje niesamowity ból, gorączkę, ślepotę i paraliż ciała. Chyba nie ma nic gorszego, niż patrzeć na własne dziecko, które umiera. Umiera w takich mękach, których nie życzyłoby się nawet najgorszemu wrogowi. Świat naszej rodziny zwalił się w sierpniu 2021 roku. Wtedy Bilol stracił apetyt, zaczęło mu być niedobrze. Lekarz nie sądził, że może być to, co poważnego. Niestety stan syna zaczął się pogarszać, pojawiły się wymioty, osłabienie, a także wiele siniaków… Zalecono nam zgłosić się do hematologa. Udaliśmy się tam ze strachem. Nie wiedzieliśmy jednak, że los sprowadzi na syna i nas tak straszne cierpienie… Rozpoczęło się mnóstwo badań, a oczekiwanie na ich wyniki dłużyło się w nieskończoność… W końcu przyszła okrutna wiadomość: szpik kostny jest zajęty przez komórki rakowe w 93%. Nasz synek ma białaczkę… Szok był ogromny, ale czas uciekał i trzeba było skupić się wyłącznie na ratowaniu Bilola. Białaczka zabijała naszego syna w każdej minucie. Leczenie objęło chemioterapię, silne leki i zastrzyki. Trwało 8 miesięcy. Większość czasu spędziliśmy w szpitalu, ale ostatecznie nas wypisano. Kontynuowaliśmy leczenie ambulatoryjne, syn przyjmował chemię podtrzymującą w tabletkach. Codziennie modliliśmy się do Boga, żeby choroba nie wróciła. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze jest za nami, ale to był dopiero początek.  W marcu 2023 roku syn źle się poczuł i ponownie trafiliśmy na oddział hematologiczny. Tam poinformowano nas, że białaczka wróciła! Znowu znaleźliśmy się w onkologicznych piekle… Wszystko zaczęło się od nowa. Chemioterapia i naświetlania trwały ponad rok. Znów modliliśmy się, żeby koszmar się skończył, żeby choroba nie wróciła. Tym bardziej, że nie mieliśmy już żadnych pieniędzy na dalszą walkę. Sprzedaliśmy dom, wszystkie kosztowności…  Ale los zadecydował inaczej i w czerwcu 2024 roku znowu znaleźliśmy się w szpitalu, a mój ukochany syn przestał widzieć i chodzić!!! Lekarz powiedział nam wprost, że syna czeka bardzo bolesna śmierć… Chyba, że poszukamy pomocy za granicami naszego kraju… Klinika w Turcji zgodziła się przyjąć Bilola na leczenie, przeprowadzić przeszczep szpiku kostnego – ostatnią szansę na uratowanie mojego syna! Każdy dzień zwłoki może jednak przynieść śmierć, a jak wspomniałem, nie mamy już żadnych pieniędzy… Dlatego błagam o ratunek! Jesteście ostatnią nadzieją na życie Bilola! Lekarze powiedzieli nam, że białaczka przeszła w najgorszy etap, obejmuje również mózg… Syn tak strasznie cierpi, a my z żoną nie możemy mu pomóc. Przyjęto nas do kliniki tylko warunkowo. Jeśli specjaliści mają rozpocząć leczenie syna, musimy w najbliższych dniach zapłacić ogromny rachunek… Proszę, uratuj mojego chłopca, przecież on ma dopiero 12 lat, nie może umrzeć…  Tata

299 495,00 zł ( 46,34% )
Brakuje: 346 781,00 zł