Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kasia Małek
Kasia Małek , 58 lat

Ukochana mama i babcia walczy z GUZEM MÓZGU❗️Tylko operacja uratuje jej życie – POMÓŻ❗️

Mam na imię Kasia, mam 57 lat, jestem córką, mamą, babcią i błagam Was o pomoc. Teraz gdy moje życie wisi na włosku, nic innego nie ma znaczenia... Muszę pokonać chorobę dla moich bliskich, dla siebie... Zaledwie kilka lat temu w czasie pandemii zmarł mój mąż. Nie wyobrażam sobie, bym to teraz ja musiała opuścić moją rodzinę...  Mój koszmar zaczął się kilka tygodni temu. 9 lutego, gdy wracałam do domu od sąsiadów. Nagle poczułam paraliż i jednocześnie okropny ból prawej części ciała. Moja prawa ręka sama zaczęła się wyginać, noga sztywniała. Sąsiedzi natychmiast zadzwonili po pogotowie, które przetransportowało mnie do szpitala z podejrzeniem udaru. Niestety po wstępnej diagnozie okazało się, że to nie był udar, a atak padaczki wtórnej spowodowanej guzem w głowie! Trafiłam do Narodowego Instytutu Onkologicznego w Warszawie. Na miejscu przeprowadzono zabieg kraniotomii w celu pobrania wycinków do badania histopatologicznego. Wyniki biopsji nie pozostawiły żadnych złudzeń – w mojej głowie tkwi glejak wielopostaciowy. Najbardziej agresywny i niebezpieczny nowotwór mózgu. Zdaniem lekarzy z powodu umiejscowienia 3 ognisk guzów na pograniczu płatów czołowego i ciemieniowego – nieoperacyjny. Dzięki determinacji moich najbliższych udało się znaleźć doktora Libionkę, który operuje prywatnie w szpitalu w Kluczborku. Doktor jako jedyny zdecydował się podjąć operacji, ocalić moje życie... Operacja jest moją jedyną nadzieją! Niestety trzeba działać szybko, ponieważ guz rośnie każdego dnia, uciska mózg i powoduje ataki padaczki. Zabieg jest bardzo kosztowny, ale bez niego nie mam żadnych szans... Niestety nie mam takich pieniędzy, by opłacić zabieg. Dodatkowo będę potrzebowała środków na dalsze leczenie onkologiczne, leki, badania, suplementację, rehabilitacje. Guz znajduje się w ośrodku odpowiedzialnym za ruch. Mam kłopoty z poruszaniem prawą ręką i nogą. Po operacji ruchomość może czasowo być jeszcze słabsza. Każdy, kto mnie poznał, wie, jak bardzo kocham życie. Zamierzam walczyć o każdy dzień dla siebie, mojej mamy, jedynej córki, która kilka lat temu straciła tatę i wnuczki, która ma dopiero 5 lat. Wszystkie mnie bardzo potrzebują... Bardzo proszę o wsparcie naszej rodziny w tym trudnym momencie naszego życia. Za każdą dobrą myśl, słowo i pomoc już teraz serdecznie dziękujemy! Kasia ➡️ Wspieraj Kasię poprzez licytacje na Facebooku – Kiermasz dla Kasi Małek

99 802,00 zł ( 46,9% )
Brakuje: 112 964,00 zł
Janusz Sikora
Janusz Sikora , 60 lat

Glejak nie chce odpuścić! Pomóż Januszowi wygrać długie życie!

Janusz – mąż, ojciec, dziadek i brat. Do 4 kwietnia 2022 roku prowadził normalne życie. Nic nie wskazywało na to, że coś się może zmienić. Praktycznie nie chorował, dbał o zdrowy tryb życia. Niestety, spokojna codzienność skończyła się, wraz z nadejściem jednego, felernego wieczoru… W tym dniu wrócił z pracy. Wieczorem stracił przytomność i dostał ataku drgawek. Wezwane pogotowie zabrało Janusza na SOR, gdzie atak się powtórzył i lekarz dyżurny zadecydował o wykonaniu badania tomografem komputerowym. Pojawiła się pierwsza okrutna diagnoza, która zniszczyła codzienność całej rodziny – guz w głowie. Wtedy nie wiedzieliśmy z jakim przeciwnikiem mamy do czynienia…  Dwa dni później nasz ukochany trafił na oddział neurochirurgii w szpitalu w Poznaniu, gdzie odbyła się pierwsza operacja usunięcia guza mózgu. Po otrzymaniu wyniku histopatologicznego okazało się, że to jeden z najbardziej agresywnych guzów mózgu – glejak wielopostaciowy IV stopnia.   W odstępstwie kilku tygodni po operacji nastąpiła dalsza część leczenia szpitalnego. Bardzo silna 6-tygodniowa radioterapia i chemioterapia w Wielkopolskim Centrum Onkologii. Chemioterapia jest nadal kontynuowana, by ratować życie…  Aktualnie Janusz jest już po drugiej operacji. Wynik rezonansu magnetycznego wykonanego we wrześniu wykazał niestety wznowę guza. Mimo tych ciężkich, traumatycznych przeżyć Janusz nie załamuje się, podchodzi do sytuacji pozytywnie. Jest w dobrej kondycji fizycznej i walczy o swoje dalsze życie. Dziś jest dobrze, ale nie wiemy, co będzie jutro, za miesiąc, za rok…  Jesteśmy świadomi tego, że guz może odrosnąć po raz kolejny. Potrzebujemy wsparcia na dalsze leczenie i rehabilitację. W przypadku ponownej wznowy szansą jest nowoczesna metoda NanoTherm w walce z glejakami. Terapia ta ma na celu zahamowanie wzrostu guza, niszczenie komórek rakowych i przedłużenie jakości życia. Taka terapia jest wykonywana w Niemczech i w Polsce. Terapia nie jest refundowana i kosztuje ponad 200 tysięcy złotych. Jako rodzina nie dysponujemy takimi środkami i postanowiliśmy zwrócić się o pomoc – w ratowaniu życiu bardzo ważnej dla nas osoby… Żona, córka i syn Janusza  *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

99 765,00 zł ( 46,88% )
Brakuje: 113 001,00 zł
Maria Falc
1 dzień do końca
Maria Falc , 5 lat

Mała Marysia musi stawić czoła wielu chorobom, które niszczą jej dzieciństwo!

Najgorsze co może spotkać rodzica to choroba dziecka. U Mani zdiagnozowano ich już kilka, a to jeszcze nie koniec, bo część badań jest jeszcze w toku. To wszystko jeszcze bardziej potęguje strach o jej przyszłość. I właśnie w tej walce proszę Was o pomoc. Mania posiada orzeczenie o niepełnosprawności. Jest pod opieką psychiatry i psychologa. Z uwagi na opóźnienie rozwoju mowy oraz zdiagnozowany autyzm, a także zaburzenie SI i nadwrażliwość słuchową. Jest również pod opieką neurologa. Ze względu na stwierdzoną kamicę nerkową leczy się również u nefrologa. Kolejne zaburzenie to uciekająca lewa stopa oraz przeprosty w kolanach i łokciach. Rehabilitacja jej bardzo pomaga, ale jej koszty przewyższają moje możliwości finansowe. Chcąc pomóc córce, chodzimy też do prywatnego fizjoterapeuty. Ma również prywatne sesje u logopedy, by jak najbardziej zniwelować opóźnienie mowy. Niedawno zdiagnozowano również zaburzenia metaboliczne.  Oprócz Mani mam jeszcze dwie córki. Całą trójkę wychowuje samotnie. Staram się, by im niczego nie brakowało, niestety barierą są pieniądze. Na tę chwilę nie mogę podjąć pracy zarobkowej z uwagi na konieczność sprawowania opieki nad Manią. Ciągłe wizyty u specjalistów powodują, że moje możliwości są coraz bardziej ograniczone. Boję się, że w końcu braknie mi sił i środków na walkę o przyszłość mojej córki. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Każda, choćby najmniejsza dorzucona cegiełka ma wielką moc — moc pomagania, moc tworzenie dobra, moc wsparcia Mani. Pamiętajmy, dobro zawsze wraca. Mama Marysi

9 975,00 zł ( 46,88% )
Brakuje: 11 302,00 zł
Marysia Żmuda
Pilne!
Marysia Żmuda , 4 latka

Walka z rakiem jeszcze się nie skończyła!! Marysia potrzebuje pomocy

Walka z rakiem jeszcze się nie skończyła!!! Wciąż toczy się batalia o życie, zdrowie i wzrok niespełna 2 letniej Marysi. Jeśli przerwiemy leczenie, stracimy jedyną szansę! Diagnoza: nowotwór złośliwy gałek ocznych była dla nas najgorszą możliwą informacją. Marysia miała wtedy tylko 8 miesięcy. Na wspomnienie tamtych dni wciąż czujemy potworny strach. Przerażenie przekuliśmy w działanie i od tego czasu każdego dnia stawiamy się chorobie. Pierwsze kroki były możliwe dzięki Wam - armii dobrych ludzi, którzy umożliwili nam wylot do USA na rozpoczęcie leczenia pod okiem dr Abramsona - najlepszego onkologa okulistycznego na świecie. W drogę ruszyliśmy pełni nadziei i przerażenia... Nowotwór w oczkach skazuje dziecko na ciemność, grozi przerzutami go główki, czyha na zdrowie i życie... Dotychczasowe roczne leczenie Marysi przebiegło zgodnie z planem i dało dobre rezultaty, bo zatrzymało rozwój nowotworu, lecz go ostatecznie jeszcze nie wyleczyło. Aby zapewnić Marysi bezpieczeństwo, musi być ona pod stałą kontrolą specjalistów z USA. Niestety siatkówczak to choroba nieobliczalna - wciąż istnieje możliwość wznowy lub powstania nowych guzów, a wtedy nasza walka zacznie się od początku. Jesteśmy przerażeni wizją tego, co może się wydarzyć… Kontrole oczu to dla nas gwarancja bezpieczeństwa, bo szybkie wykrycie potencjalnej zmiany może okazać się kluczowe w procesie leczenia. Specjaliści ze szpitala w Nowym Jorku są w stanie wykryć guzka o wielkości łebka od szpilki, a to daje ogromne szanse na wyleczenie. Szybka diagnostyka to możliwość reakcji i ratunku przed bardzo groźnymi konsekwencjami utraty wzroku lub nawet oczu. Konieczność leczenia zagranicznego to ogromne koszty - regularne wizyty w amerykańskim szpitalu generują bardzo wysokie rachunki. Środki zebrane w 2020 roku zniknęły w zawrotnym tempie, a nasze leczenie potrwa jeszcze latami. Zakup biletów lotniczych do USA, testy na COVID, pokrycie kosztów ubezpieczenia oraz wizyt w szpitalu to sumy sięgające setek tysięcy złotych. Jest to kwota, której potrzebujemy, by zabezpieczyć życie i zdrowie naszej córeczki… Potrzebna jest każda pomocna dłoń, każde wsparcie jest dla nas na wagę ratunku. Te wydatki przerastają nasze możliwości. Dlatego zwracamy się do wszystkich ludzi dobrej woli i wrażliwych na cierpienie dziecka o POMOC, która ocali wzrok małej Marysi a być może i życie. Już raz dzięki Wam otrzymaliśmy szansę. Walczymy o kolejną. Znów może wydarzyć się cud! Prosimy -niewielki gest to dla nas ogromne wsparcie w walce z bezlitosną chorobą małego dziecka. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by walczyć z zagrożeniem. Trudno sobie wyobrazić to, że po tym wszystkim, co przeszliśmy Marysia będzie skazana na ciemność. To walka na śmierć i życie! Nowotwór zniszczył Marysi dzieciństwo… Nie możemy pozwolić, by odebrał wzrok, a co gorsza życie naszej córeczki. Bardzo dziękujemy za każde wsparcie finansowe. Jesteś naszą nadzieją na ratunek. Rodzice ____  Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach -> KLIK 'By widzieć świat własnymi Oczami' Aukcje Charytatywne Maria Żmuda ___ Śledź losy Marysi na Facebook -> KLIK Ratuj oczka Marysi zanim nowotwór zabierze wszystko - siatkówczak obuoczny  

175 229,00 zł ( 46,86% )
Brakuje: 198 659,00 zł
Monika Polewska
Monika Polewska , 29 lat

Nie pozwól, by wada słuchu zawładnęła życiem Moniki! Pomóż!

Mam na imię Monika. Od urodzenia zmagam się z wadą słuchu, która znacznie wpłynęła na moje życie. Na co dzień jestem zależna od aparatów słuchowych, dzięki którym mogę lepiej funkcjonować i pracować. Moja mama jako pierwsza zauważyła u mnie problemy ze słuchem. Gdy byłam mała, często nie dosłyszałam, podgłaśniałam telewizor czy miałam problemy z prawidłową wymową. Mama zabrała mnie do laryngologa, który stwierdził znaczny ubytek słuchu... Dzięki zaangażowaniu mojej mamy zaczęłam nosić aparaty słuchowe. Pamiętam ten moment, kiedy jako mała dziewczynka pierwszy raz usłyszałam tykanie zegara. Byłam bardzo zdziwiona, że wydaje on dźwięki! Od tamtej pory noszę aparaty słuchowe, które co kilka lat trzeba wymieniać. Obecne niestety są już do wymiany, co wiąże się z ogromnymi kosztami. Do tej pory z mamą dawałyśmy radę zebrać potrzebną kwotę, jednak ostatnio dofinansowanie zmalało… Bez aparatów moje życie byłoby znacznie trudniejsze. Dzięki nim mogę lepiej funkcjonować i pracować. Z całego serca proszę o wsparcie! Tylko z Waszą pomocą moja codzienność może nadal być łatwiejsza! Monika

4 480,00 zł ( 46,78% )
Brakuje: 5 095,00 zł
Mariusz Zieliński
Pilne!
Mariusz Zieliński , 46 lat

❗️KRYTYCZNIE PILNA zbiórka❗️Żołnierz i tata czwórki dzieci walczy o życie! Na tym froncie liczy się KAŻDA SEKUNDA!

NAJPILNIEJSZA ZBIÓRKA! Powiedzieć, że jest dramatycznie mało czasu, to nic nie powiedzieć... Tutaj czasu nie ma wcale! Leczenie Mariusza powinno się rozpocząć NATYCHMIAST! Pomoc potrzebna jest nie na już, ale na wczoraj... Inaczej będzie za późno, dzieci Mariusza stracą ukochanego tatusia, a nasz kraj nieustraszonego żołnierza! Rak atakuje w zastraszającym tempie, niektórzy lekarze dziwią się, że Mariusz jeszcze żyje. My nie prosimy, lecz błagamy o ratunek! To nie miało prawa się zdarzyć. Nikogo nie powinno to spotkać, a już na pewno nie jego! Mariusz -  młody, silny, pracowity, odważny facet, wspaniały ojciec czwórki dzieci, które są dla niego całym światem i świetny mąż. Od najmłodszych lat pomagał innym. Ratował ludzi, najpierw jako strażak-ochotnik, później jako żołnierz zawodowy. Nie straszna była mu żadna misja, którą stawiano przed nim… Afganistan, Irak, Kosowo. Aż do tego dnia... Wszystko zaczęło się niepozornie. W październiku 2023 roku Mariusz zaczął gorzej się czuć. Nic szczególnego się nie działo, po prostu szybciej się męczył. Każdy miewa takie gorsze dni. Jednak intuicja podpowiedziała mu, żeby to sprawdzić i upewnić się, czy wszystko w porządku... Pierwsze badania, skierowanie do szpitala, konsultacje i diagnoza, która brzmiała jak wyrok: NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY JELITA GRUBEGO I WĄTROBY. Na dodatek rozsiany w zaawansowanym stadium! Diagnoza była szokiem dla nas wszystkich... Mariusz ma dopiero 46 lat, mamy dwóch synów i dwie córki. Z czwórki naszych dzieci najmłodsze są Lena i Nadia, mają 10 i 11 lat. Tata jest ich największych bohaterem... Po kolejnych badaniach okazało się, że sytuacja Mariusza jest naprawdę dramatyczna... Przerzuty znaleziono również na węzłach chłonnych krzyżowych, na przedniej i tylnej blaszce prawej powięzi nerkowej oraz w podbrzuszu... Byliśmy szczęśliwą rodziną, dużo podróżowaliśmy, dziewczynki uwielbiają spędzać czas z tatusikiem. "Tatusik" jest dla nich wszystkim, a tu lekarze każą nam przygotować dzieci, że tata umiera. Jak mam powiedzieć dziewczynkom, że Wasz tatusik umrze, zostawi Was, żegnajcie się z nim, bo już nie ma ratunku... Kiedy dziewczynki dowiedziały się, że tatuś jest chory, płakały przez tydzień... Dziś nie odstępują go na krok. Widzą, że tata jest słaby, że jeździmy po lekarzach, że chwilami nie potrafimy się uśmiechać. Są jednak pewne, że tatusik z tego wyjdzie i z powrotem będzie zdrowy. Tymczasem jest bardzo, bardzo źle... Po diagnozie zaczęła się walka o życie: operacja jelita, która dała nadzieję i szybko ją zabrała, chemioterapia, niepewność, pogarszanie stanu zdrowia. I niemoc… niemoc… niemoc. Z dwóch zmian na wątrobie szybko zrobiło się osiem... Rak postępuje w zastraszającym tempie. Okazało się, że Mariusz ma najgorszą, agresywną mutację BRAF, która postępuje bardzo szybko i bezlitośnie. Niestety ta mutacja wyklucza go też z wielu refundowanych metod leczenia... Konsultowaliśmy przypadek męża z wieloma lekarzami z wielu miast... Mariusz ma podawaną chemię paliatywną. Możliwości refundowanego leczenia w Polsce się skończyły. Zostaje leczenie prywatne - Mariusz może dostać chemię celowaną w Polsce, niestety, jedno podanie kosztuje 45 tysięcy złotych... Konsultujemy się też ze szpitalami w Niemczech, w Hiszpanii, gdzie stosuje się najnowocześniejsze metody leczenia. Chcą dać Mariuszowi szansę, ale tam jest mąż prywatnym pacjentem, za wszystko musimy zapłacić. Koszt leczenia wyceniono na 600 tysięcy złotych. Nie poddajemy się, walczymy... Będziemy walczyć, póki jest cień szansy i promyk nadziei. Nie stać nas jednak na to leczenie, mamy czwórkę dzieci. Ta zbiórka to nasza ostatnia deska ratunku... Jeśli nie zbierzemy tych pieniędzy, Mariusz nie dożyje kolejnych Świąt, nie dotrwa do końca roku... Nie będzie już wsparciem, wzorem, tatą. Nie mogę na to pozwolić... Mariusz pomagał i ratował ludzi, teraz on potrzebuje pomocy, ratunku. Jeszcze ma jedną misję do spełnienia - wygrać z rakiem i zostać tutaj z nami. Nadal być ukochanym mężem i tatą... Żyć. Tak bardzo go kochamy i potrzebujemy... Mamy nóż na gardle, każdy dzień, każda minuta bez leczenia zmniejsza nasze szanse. Sytuacja jest naprawdę krytyczna. Na froncie walki o życie liczy się każda sekunda... Ja nie proszę, lecz błagam - pomóżcie nam. Doris Zielińska, żona 

323 489,00 zł ( 46,78% )
Brakuje: 368 001,00 zł
Dawid Rurak
Dawid Rurak , 33 lata

Oddałabym życie za sprawność mojego syna! Wypadek odebrał mu wszystko... Pomocy!

Przez wiele lat Dawid pracował jako kierowca samochodu dostawczego. Jego życie powoli się układało, z czego byłam niezmiernie dumna. Niestety, wystarczyła chwila, aby wszystko w brutalny sposób się skończyło... Dawid kochał jeździć autem, był naprawdę dobrym kierowcą. Tego dnia jak zwykle wyruszył w trasę... Do domu już nie wrócił. Doszło do kolizji z innym autem... Kolizji, w której mój syn został ciężko ranny. Dawid doznał licznych stłuczeń, ciężkich uszkodzeń ciała, w tym urazu głowy i złamania miednicy. Był w bardzo złym stanie... Kiedy usłyszałam o wypadku syna, o tym, co się stało i że Dawid jest w szpitalu, świat zawirował... Nie wierzyłam, że to prawda, nie chciałam wierzyć. Cała nasza rodzina przeżyła wtedy chwile grozy, do których ciężko wracać bez łez. Świadomość, że Twoje dziecko walczy o zdrowie i życie, a Ty nie możesz zrobić nic, by mu pomóc, jest koszmarna... Najgorsze na szczęście już minęło. Niestety, konsekwencje wypadku okazały się trwałe. Dawid ma niedowład czterokończynowy, cierpi na padaczkę, uraz wielu narządów sprawił, że syn jest trwale poturbowany. Dawida czeka permanentna rehabilitacja do końca życia. Syn potrzebuje opieki i intensywnych ćwiczeń pod okiem specjalistów, aby zawalczyć o swoją sprawność. Niestety to wszystko jest bardzo kosztowne i znacznie przerasta nasze możliwości finansowe... Człowiek sprzedałby wszystko, co ma, a i tak byłoby to kropla w morzu potrzeb... Troszczę się o syna od chwili wypadku. Zajmuję się nim, pomagam, jak mogę... Sama jednak nie przywrócę Dawidowi sprawności. Potrzebuję Waszej pomocy, dlatego bardzo proszę o wsparcie w zebraniu środków na turnus rehabilitacyjny dla mojego syna. Dawid wciąż korzysta z rehabilitacji w domu, jednak pobyt stacjonarny pozwoliłby na szybszą poprawę.  Poświęcę wszystko dla syna, lecz choć oddałabym mu wszystko, zdrowia - tego jednego nie mogę mu dać... Błagam o pomoc, każdy pomocny gest ma  olbrzymie znaczenie!  Bożena - mama Dawida

29 889,00 zł ( 46,77% )
Brakuje: 34 005,00 zł
Nataniel Maibach
6 dni do końca
Nataniel Maibach , 6 lat

Niewidoczna choroba, która nie zostawi go w spokoju... Pomagamy Natanielowi❗️

Nasz Nataniel ma 5 lat, a to jego historia. Od zdrowych narodzin przez pierwsze problemy, a w końcu walkę o przyszłość. Synek urodził się zdrowy w 39. tygodniu ciąży. Przez pierwsze 2 lata rozwijał się prawidłowo. Później zaczęły się problemy z chodzeniem, coraz częściej się potykał, jego chód stał się niestabilny z zaburzeniami równowagi i chodził na palcach. Do dzisiaj często bolą go plecy i nogi. Ma problem przejść dłuższą trasę, ponieważ brakuje mu sił. Synek mówi też niewyraźnie i w listopadzie 2022 roku został skierowany na badania na oddział neurologiczny w Opolu. Ale rezonans magnetyczny głowy nic nie wykazał. Badanie EEG również wyszły w granicach normy. Ostatecznie stwierdzono obustronny stopotrząs, odruch Babińskiego, wzmożone napięcie w kończynach dolnych i podejrzenie paraparezy spastycznej. Na co dzień synkowi doskwierają też zaburzenia integracji sensorycznej... Ale mimo to jest bardzo wrażliwym chłopcem. Od roku chodzimy na rehabilitację ruchową, uczęszczamy do logopedy, psychologa, pedagoga. Ale z miesiąca na miesiąc chód Nataniela się pogarsza, występuje koślawość stóp, płaskostopie, ma problemy ze wstawaniem z łóżka, z chodzeniem po schodach... To wszystko przy ciągle rosnącym bólu. Zostaliśmy skierowani do poradni genetycznej, gdzie zaproponowano badanie WES Trio, które niestety jest bardzo kosztowne. Dlatego chcielibyśmy prosić o pomoc finansową. Chcielibyśmy zebrać pieniądze na badania, turnus rehabilitacyjny oraz sprzęt, który pomógłby naszemu synkowi lepiej funkcjonować. To chodzi o jego zdrowie i przyszłość. Bardzo prosimy o pomoc. Natalia, mama

9 936,00 zł ( 46,69% )
Brakuje: 11 341,00 zł
Adam Wituski
Adam Wituski , 14 lat

Czas ucieka, a z nim ostatnia szansa Adasia na sprawność!

Na początku naszej drogi uniknęliśmy amputacji, którą chcieli wykonać polscy lekarze, nie widząc lepszego rozwiązania. Naszym ratunkiem z beznadziejnej sytuacji był dr Paley z Kliniki Paley Institute z Florydy. W dwóch dotychczasowych operacjach noga Adasia została wydłużona o 10 cm, a stopa ustawiona w prawidłowej pozycji, takiej jak u zdrowego dziecka. Udało się również wykonać inne zabiegi ratujące nóżkę przed amputacją. Musimy dbać o terminowe wykonywanie kolejnych operacji, żeby nie zaprzepaścić tego, co do tej pory zostało wykonane. Niestety ja jako samotna matka wychowująca dwóch synów nie jestem w stanie sama zebrać tak dużej kwoty, dlatego z wielką nadzieją zwracam się do Państwa o pomoc. Tej nocy nigdy nie zapomnę, gdyż bardzo bałam się o życie swojego za wcześnie urodzonego dziecka. Dodatkowo położna pokazała mi chorą nóżkę Adasia i w tym momencie mój świat zawalił się podwójnie. Dlaczego? Jak to? Przecież na USG wszystko było w porządku. Adaś musiał być w inkubatorze, ponieważ miał bezdechy. Po dwóch tygodniach mogliśmy wyjść do domu. Lecz radość była niepełna, gdyż moją głowę zaprzątała myśl, dlaczego mojemu dziecku to się przydarzyło? Jak to dalej będzie ? Zadawałam sobie wiele pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Ból, złość na cały świat. Bezradność, jaką wtedy odczuwałam była z każdym dniem coraz większa. Jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać i zaczęłam szukać pomocy. Odwiedziliśmy kilku lekarzy ortopedów, a to, co usłyszeliśmy, nie było optymistyczne. Ciosem okazała się informacja, że tej wady nie da się zoperować. A jedynym rozwiązaniem według lekarzy miałaby być amputacja nogi poniżej kolana w celu lepszego protezowania. Ja na to nie pozwolę – pomyślałam. Minęło trochę czasu, a los chciał, że natrafiliśmy na reportaż w telewizji o lekarzu, który operuje tak trudne i skomplikowane wady nóg. W tym momencie pojawiła się iskierka nadziei, że jednak da się uratować nogę i uniknąć amputacji. Udało nam się zdobyć kontakt do doktora Paley'a i zapisaliśmy się na konsultację. Na konsultacji doktor zbadał Adasia i wszystko objaśnił. Stwierdził, że potrzebne będą 4 operacje w odstępach czasowych, a docelowo syn będzie chodził na własnej nodze bez protezy. To, co usłyszałam, uskrzydliło mnie i dało nadzieję na lepsze życie i przyszłość mojego dziecka. Pierwszą operację Adaś miał przeprowadzoną w USA, a pełne leczenie trwało 8 miesięcy. Były łzy, ból i intensywna rehabilitacja, ale było warto, ponieważ zostało wykonanych wiele zabiegów usprawniających nogę m.in. wydłużenie ścięgna Achillesa, usunięcie zalążka kości strzałkowej, osteotomia piszczeli, osteotomia zrośniętych kości stopy, co pozwoliło na ustawienie stopy w pozycji prawidłowej i wydłużenie nogi o 5 cm. Drugą operację dr Paley zgodził się wykonać w Polsce w Paley European Institute. W jej trakcie wykonana została implantacja magnetycznego gwoździa śródszpikowego Precice którego zadaniem było sukcesywne wydłużenie nogi. Oprócz tego została również wykonana osteoplastyka kości piszczelowej oraz usunięcie pręta SLIM ROD który znajdował się w nodze Adama od czasu operacji wykonanej w USA. W trakcie tego wydłużania udało się uzyskać kolejne 5 centymetrów. Wierzę, że ból i cierpienie mojego synka i wyrzeczenia, jakich wspólnie doświadczyliśmy podczas pierwszej operacji, nie pójdą na marne i uda się kontynuować drogę do lepszej sprawności i samodzielności mojego synka. Życie jest jak pusta kartka, nigdy nie wiadomo co zostanie na niej zapisane, tak było i w naszym przypadku. Koszt trzeciej operacji jest ogromny. Adaś ma tylko mnie i brata, bo ojciec się nie interesuje jego zdrowiem. Dlatego muszę walczyć o zdrowie i przyszłość moich synów sama, co nie jest łatwe. Wiem, że dam radę z pomocą ludzi z wielkimi sercami. Dobro powraca, głęboko w to wierzę. Mama

137 634,00 zł ( 46,68% )
Brakuje: 157 210,00 zł