Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Łukawski
Michał Łukawski , 22 lata

Tragiczne ZATRZYMANIE akcji serca! Pomocy!

Proszę, zatrzymaj się na chwilę i przeczytaj moją prośbę o pomoc. Michał to mój brat bliźniak. W tym roku kończymy 21 lat. Miał mniej szczęścia niż ja, bo urodził się z wrodzoną wadą serca. Po urodzeniu ja wróciłam do domu, a mój brat spędził wiele miesięcy sam w szpitalu. Dwa razy zbieraliśmy pieniądze na operację serca u Profesora Edwarda Malca w Münster w Niemczech. Dzięki wspaniałym darczyńcom udało nam się wyjechać, operacje zakończyły się powodzeniem. Michał w końcu mógł się cieszyć i korzystać z życia.  Oboje studiujemy. Michał skończył drugi rok filologii angielskiej. Jego pasją są języki obce, militaria i kultura województwa podlaskiego. Niestety 25 lipca 2023 wydarzyła się tragedia. Wyszliśmy spotkać się z przyjaciółmi, nic nie wskazywało na to, co ma się zaraz wydarzyć… Nadeszła ona… po cichu… nie zapowiadając się… – ARYTMIA. U Michała doszło do zatrzymania krążenia, osunął się na ziemię i zaczęła się walka o jego życie.  Zaczęłam od razu reanimować brata! W międzyczasie przyjaciele dzwonili po karetkę pogotowia, która pojawiła się w ciągu 10 minut. Akcja serca wróciła, ale kontaktu z Michałem nie ma. Obecnie przebywa na OIOM-ie, jest w śpiączce, z której nie udaje się go na razie wybudzić. Wierzymy, że wszystko się ułoży, tylko potrzebujemy trochę czasu. Codziennie wraz z rodzicami i przyjaciółmi przychodzimy do niego, rozmawiamy, włączamy muzykę, którą uwielbia...  Wykorzystujemy w całości dwie godziny odwiedzin, które nam przysługują. Walczymy, aby zminimalizować szkody, jakie mogło przynieść ze sobą niedotlenienie. Konieczna jest już teraz intensywna rehabilitacja. Niestety czas, jaki przysługuje w ramach NFZ, jest niewystarczający, ponieważ rehabilitacja trwa zbyt krótko. Gdy tylko stan Michała pozwoli, najlepiej dla niego byłoby, aby trafił do specjalistycznego ośrodka, który specjalizuje się w wybudzaniu osób, które zapadły w śpiączkę.  Kolejki do takich ośrodków na NFZ są bardzo długie, a my nie możemy czekać. Liczy się czas, żeby Michał wrócił do nas, ponieważ z miesiąca na miesiąc będzie coraz trudniej go wybudzić. Koszty są bardzo wysokie i zwyczajnie nas nie stać na prywatny ośrodek. Jeden miesiąc turnusu rehabilitacyjnego kosztuje około 20 tysięcy złotych. Czekamy na wybudzenie Michała, a w międzyczasie szukamy odpowiedniego ośrodka rehabilitacyjnego. Gdy dostaniemy zielone światło od lekarzy, chcemy mieć już pewność, że kolejni specjaliści i rehabilitanci, zajmą się odpowiednio moim bratem.  Codziennie zmagam się z obrazem reanimacji i tego jak najbliższa mi osoba umiera. Czuję bezsilność i wielki żal do świata, czemu akurat to wszystko spotkało mojego brata. Zawsze próbowałam go chronić i czułam, jak miało się stać coś złego… Tym razem nasza „więź bliźniacza” nie zadziałała… Bardzo proszę w imieniu moim i rodziców o pomoc w zebraniu środków, żeby mój kochany brat wrócił do nas.  Amelia Kwota zbiórki jest szacunkowa.

70 514,00 zł ( 48,09% )
Brakuje: 76 100,00 zł
Andrzej Szymko
9 dni do końca
Andrzej Szymko , 56 lat

Ukochany mąż, tata i dziadek walczy z SLA❗️

Walka z chorobą, jaką jest SLA, to ciągły strach, co przyniesie kolejny dzień. Lęk przed tym, jak wiele ten okrutny przeciwnik będzie w stanie zabrać. Stwardnienie zanikowe boczne postępuje u taty bardzo szybko, coraz bardziej osłabiając jego mięśnie… Pierwsze objawy, które udało nam się zaobserwować, jeszcze zanim pojawiła się diagnoza, to bezczynność, w którą coraz częściej popadał tata. Zauważyliśmy, że dłuższe dystanse podczas poruszania się, zaczynały go męczyć i sprawiać mu coraz większą trudność. To była lampka alarmowa, aby sprawdzić, co tak naprawdę dzieje się ze zdrowiem taty. Po konsultacjach okazało się, że za wszystkim stoi właśnie SLA - trzy litery, które zaczęły nam spędzać sen z powiek. Tata powtórzył jeszcze badania w innych klinikach, niestety, wyniki jedynie potwierdziły tę koszmarną diagnozę.  W końcu po wielu konsultacjach, trafiliśmę na panią neurolog, która dała nam nadzieję na zatrzymanie choroby. Istnieje lek, który za granicą jest już zatwierdzony, a w Polsce jest na etapie testowania. Leczenie daje szansę na spowolnienie postępów SLA. Jesteśmy pełni nadziei. Nie wiemy, czy terapia ostatecznie odniesie oczekiwany efekt, ale nie mamy innego wyjścia. To jedyna deska ratunku dla taty, więc robimy co w naszej mocy, aby choćby spróbować powstrzymać tę cały czas postępującą chorobę…  Na ten moment tata jest jeszcze w stanie samodzielnie się poruszać, ale tylko przy pomocy jakiegoś podparcia. Zauważamy już, że jedna stopa taty „ucieka” w dół. Tata ma też coraz większe problemy z wykonywaniem codziennych czynności np. odkręcaniem wody w kranie, czy trudności w samodzielnym jedzeniu.  Nie możemy dopuścić do tego, by choroba całkowicie odebrała mu sprawność. Tata ma jeszcze tyle planów. Chce bawić się z wnukami, być dla nas, dla rodziny, najwspanialszym i naujkochańszym mężem, tatą, dziadkiem. Koszty leczenia są jednak ogromne i sami nie damy rady ich pokryć. Bardzo prosimy o Wasze wsparcie, które umożliwi tacie rozpoczęcie terapii! Za każdy pomocny gest będziemy ogromnie wdzięczni!  Ewa, córka

34 779,00 zł ( 48,07% )
Brakuje: 37 562,00 zł
Kacperek Kurzawiński-Frączak
Kacperek Kurzawiński-Frączak , 12 lat

Tylko leczenie może przywrócić sprawność Kacperka❗️

Kacper to dzielny nastolatek, który mierzy się z długą listą diagnoz, utrudniających mu codzienne funkcjonowanie. Pierwsza z nich padła już w okresie prenatalnym. Wiedzieliśmy, że nasza codzienność przepełniona będzie walką o sprawność Kacpra, ale nie mogliśmy się poddać. U synka zdiagnozowano kurczowe porażenie mózgowe, padaczkę, malformację tętniczo-żylną tylnego dołu czaszki i wadę genetyczną w genie KARS. Przeszliśmy bardzo długą drogę, aż do teraz. Intensywnie walczymy o sprawność Kacperka… Rehabilitacje, wizyty, sprzęty rehabilitacyjne, suplementy i diety dają nam szansę na postępy!  Ja NIGDY nie stracę nadziei na to, że przyjdzie dzień, w którym mój syn stanie się choć trochę samodzielny. Rok 2023 był dla nas przełomowy. Po 11. latach poszukiwań udało mi się dotrzeć do miejsca, w którym prawidłowo zdiagnozowano mojego synka. Od kilku miesięcy jesteśmy pod opieką międzynarodowej kliniki. Właśnie tu przebadano Kacperka bardzo dokładnie. Wyniki z USA pokazały, z czym tak naprawdę się zmagamy. Gen KARS jest głównym czynnikiem odpowiadającym za niepełnosprawność synka, negatywnie wpływającym między innymi na: opóźnienia rozwoju, upośledzenie funkcji poznawczych, problemy z metabolizmem energetycznym, chorobę mitochondrialną, zaburzenia ruchu, padaczkę. W tym momencie skupiamy się na zatrzymaniu ataków padaczki. Kolejnym etapem będzie uzupełnienie mitochondriów i wszystkich niedoborów witaminowych oraz usprawnienie genetyki. Takie leczenie daje nam ogromne szanse na znaczną poprawę w funkcjonowaniu oraz samopoczuciu Kacpra. Koszt zaplanowanego leczenia przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc. Już raz otworzyliście dla nas swoje serca… Liczymy na dalsze wsparcie. Jesteście naszą nadzieją! Mama Kacpra ➡️ Aniołki Kacperka❤️- licytacje ➡️ Licytacje dla Tuptusia ➡️ Walka Kacperka – fanpage na FB

113 519,00 zł ( 48,05% )
Brakuje: 122 694,00 zł
Ilonka Wąsek
Ilonka Wąsek , 6 lat

Rehabilitacja już przynosi efekty! Pomagamy Ilonce!

Moja córeczka od urodzenia choruje na padaczkę lekooporną, która spowodowana jest bardzo rzadką mutacją genetyczną. Niestety nie jest to koniec diagnoz, z którymi musimy się mierzyć… Ilonka potrzebuje opieki przez całą dobę. Mózgowe porażenie dziecięce sprawiło, że jej dzieciństwo znacznie różni się od tego, którym cieszą się dzieci w  jej wieku.  Moja córka nie mówi, nie chodzi, samodzielnie też nie siedzi. Ma istotne trudności w utrzymaniu główki przez dłuższą chwilę. Jest dzieckiem leżącym, całkowicie uzależnionym od pomocy innej osoby… Nie jest łatwo. Ilonka nie potrafi powiedzieć czego potrzebuje, co jest dla niej ważne. Komunikujemy się za pomocą gestów, np. kiedy jest głodna, wkłada paluszki do buzi… Są to sposoby, które już wypracowałyśmy i które pozwalają nam na co dzień funkcjonować.  W naszym życiu najważniejsza jest jednak rehabilitacja. Ilonka ma niedowład spastyczny, dlatego cały czas musimy wzmacniać jej ciało. Efekty są już widoczne – zniknęły przykurcze! Specjaliści dają też nadzieję, że systematyczne ćwiczenia mogą sprawić, iż córeczka kiedyś usiądzie, a nawet dojdzie do pionizowania. Nikt nie jest w stanie tego zagwarantować, ale ważne, że jest SZANSA! Chcę się więc jej trzymać.  Ilonka jest cudowna! Uwielbia muzykę oraz nasze wspólne tańce, gdy trzymam ją w swoich ramionach. Wiele radości przynoszą jej spacery, także te na rowerze, gdy siedzi w specjalnym krzesełku.  Kocham moją córeczkę całym sercem! Pragnę zawalczyć, aby kolejny dzień nie był dla niej bolesnym, lecz przyjemnym wyzwaniem. Będzie to możliwe tylko dzięki systematycznej rehabilitacji, która zapewni lepsze funkcjonowanie jej organizmu. Jako matka proszę dziś Ciebie o pomoc. Wierzę, że razem możemy podarować mojemu dziecku szansę! Mama Ilonki

3 065,00 zł ( 48,01% )
Brakuje: 3 318,00 zł
Natalia Karkucińska
Natalia Karkucińska , 17 lat

Wjechał w nią dostawczak❗️Natalka potrzebuje pomocy, by wrócić...

W pierwszy dzień wyczekanych wakacji mocno świeciło słońce. Tamtego dnia życie naszej córeczki prawie się skończyło. Właściwie skończyło się życie, które znała i które my znaliśmy... Od tamtego słonecznego dnia, przeklętego dnia, toczy się walka o Natalkę... Jechała na rowerze, gdy uderzyło w nią auto dostawcze. W jednej sekundzie zmieniło się wszystko... Natalka własnie skończyła szkołę podstawową, zaczynała kolejny etap w życiu. We wrześniu miała iść do wymarzonej szkoły średniej – technikum hotelarskiego. Wcześniej jeszcze zasłużony odpoczynek – wakacje! Ale nie było ani wczasów, ani nowej szkoły. Życie napisało dla Natalki, naszej ukochanej 15-letniej córki, zupełnie inny scenariusz... Jechała rowerem, gdy z impetem została uderzona przez samochód dostawczy. Wskutek uderzenia ucierpiał każdy centymetr głowy naszego dziecka: ciało modzelowate, pień mózgu, twór siatkowaty, niedotlenienie, obrzęki, stłuczenia, krwawienia… Natalia trafiła do Szpitala ICZMP w Łodzi na OIOM. Lekarze określili jej stan jako krytyczny. Nie dawano  żadnych szans, że przeżyje. Oddychał za nią respirator, została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną. Nasz świat się zatrzymał... Mówiono nam, że córka nigdy nie podejmie własnego oddechu. Po dwóch tygodniach zrobiono tracheostomię. Następnego dnia podjęto  próbę własnego oddechu – udało się! Chociaż ją skreślali, nie dawali szans, Natalka pokazała, jak bardzo chce żyć! Choć mówili, że nie będzie nigdy widzieć, po miesiącu od wypadku zaczęła podnosić powieki. Miesiąc później – łapać kontakt wzrokowy! Dziś wiemy, że widzi, próbuje wodzić wzrokiem za przedmiotami. To daje nam nadzieję, że i inne diagnozy się nie potwierdzą! Z każdym tygodniem walki o powrót do sprawności twarz Natalki staje się pogodniejsza. Pojawiają się nawet delikatne uśmiechy! Dla nas każdy najmniejszy gest jest cudem, ukojeniem, nadzieją. Z każdego, nawet minimalnego postepu ogromnie się cieszymy! Wiemy, że Natalia chce wrócić do nas, do siostry, do rodziny, która przeokrutnie tęskni!  Niestety wkradła się ogromna spastyka , która przejęła władzę nad całą lewą stroną ciała i próbuje zawładnąć też i prawą... Nasza córeczka, nasz skarb, walczy i nie poddaje się! A my razem z nią... Już dziś wiemy, że to będzie strasznie kosztowna i długa droga. Ogrom rehabilitacji, sprzęt rehabilitacyjny, ortezy i wiele innych rzeczy, o których być może dziś nawet nie wiemy... Koszt samej rocznej rehabilitacji to ok. 400 tysięcy złotych! Dlatego my, rodzice Natalki, jesteśmy tu by prosić o każdą pomoc, o każdą złotówkę, która pozwoli naszej ukochanej córeczce w powrocie do zdrowia, do sprawności! Nie sądziliśmy, że kiedykolwiek znajdziemy się właśnie po tej stronie... Życie jednak bywa nieprzewidywalne. I brutalne... Nie poddamy się jednak, nigdy! Natalka jest dla nas wszystkim! Najważniejsze, że przeżyła! O resztę będziemy walczyć... Czy nam pomożesz? Rodzice i siostra Nina ➡️ Strona na FB: Razem dla Natalii

204 285,00 zł ( 48% )
Brakuje: 221 247,00 zł
Nina Kaczmarek
Nina Kaczmarek , 13 lat

Ile jeszcze zostało nam czasu❓Rzadka choroba odbiera życie małej Nince❗️

Serce rodzica pęka, gdy dowiaduje się, że jego dziecko jest śmiertelnie chore. Gdy słyszy od lekarzy, że nie ma już żadnej nadziei, czuje, jak ból przeszywa niemal całe ciało. Nie może się podnieść i złapać oddechu. Wszystko przestaje mieć znaczenie... Wiemy już, z czym mamy do czynienia, ale nie wiemy, ile czasu jeszcze nam zostało. Nasza córeczka Ninka cierpi na zespół Pearsona. Choroba zaatakowała już jej serce, nerki, a nawet trzustkę. Krok po kroku niczym cichy zabójca odbiera jej to, co najcenniejsze – życie. Ninka już jako niemowlę wiele chorowała, ale do trzeciego roku życia nikt nie wiedział, co tak naprawdę się z nią dzieje. Córeczka miała wręcz koszmarne wyniki badań krwi i ogromne skoki poziomu cukru. Mimo problemów ze zdrowiem - rozwijała się jednak dość dobrze. Była bystra, uśmiechnięta i pogodna, ale jednocześnie wyraźnie mniejsza od rówieśników, Od drugiego roku życia praktycznie przestała rosnąć. Przez dwa lata nie drgnęła ani o centymetr! Mieszkaliśmy wtedy w Wielkiej Brytanii. To właśnie w tym czasie lekarzom z Londynu udało się ustalić, że Nina cierpi na zespół Pearsona, czyli niezwykle rzadką chorobę genetyczną. Chorobę, która ma wpływ na regenerację szpiku i powoduje poważne zaburzenia metaboliczne.  W końcu wszystko zaczęło składać się w całość! Wiedzieliśmy już, dlaczego tak często nie mogliśmy rano dobudzić Ninki. Miała hiperglikemię, spowodowaną chorobą. Niestety sama diagnoza nie mówiła nam zbyt wiele. Nie wiedzieliśmy, o tej chorobie dosłownie nic. Tak samo i lekarze często rozkładali ręce, mówiąc, że to dopiero piąty taki przypadek w ich karierze. Powiedziano nam jedynie, że rokowania dotyczące długości życia z tą chorobą to jakieś 3-5 lat. Zdecydowaliśmy się na powrót do Polski i Nina trafiła pod opiekę nowych lekarzy. Niestety z czasem pojawiły się kolejne problemy zdrowotne, w tym m.in. postępujące kłopoty ze słuchem, później dramatycznie pogorszył się też jej wzrok. Mimo tego w wieku 8 lat córeczka poszła do szkoły, bo zaczęła już bardzo odczuwać brak kontaktów z rówieśnikami.  W szkole od początku potrzebowała pomocy. Była niższa i słabsza od innych dzieci, potykała się i traciła równowagę. W związku z tym musiała poradzić sobie też, niestety, z dawką dziecięcych złośliwości.  We wrześniu 2021 roku sytuacja jednak dramatycznie się pogorszyła i Nina doznała w szkole silnego ataku tzw. ataksji móżdżkowej. Od tego momentu jeszcze wyraźniej widać, że choroba po prostu zabiera jej życie. Córka jest coraz mniej sprawna, potrafi wręcz spaść z krzesła, gdy siedzi. Ma zaburzenia mięśniowe i wady postawy, których nie możemy rehabilitować w związku z małopłytkowością.  Walczymy na wielu frontach. Przede wszystkim musimy zrobić mnóstwo badań, aby zabezpieczyć ją, przynajmniej na jakiś czas, przed niewydolnością wielonarządową, która niestety jej grozi. Dodatkowo zdecydowaliśmy się na bardzo kosztowne, ale mogące pomóc córce badania genetyczne. Nina potrzebuje też specjalistycznej pomocy w zakresie terapii wzroku i słuchu.  To wszystko znacząco przerasta nasze możliwości finansowe, ale nie poddajemy się. I nie poddamy, tak długo, jak nasza ukochana córeczka będzie z nami. Rodzice Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

15 320,00 zł ( 48% )
Brakuje: 16 595,00 zł
Sebastian Król
Sebastian Król , 16 lat

Walczymy dalej o lepsze jutro. Sebastian nie zamierza się poddać!

Sebastian ma 14 lat. Gdy miał 1,5 roku lekarze zdiagnozowali u niego mózgowe porażenie dziecięce. Kolejne diagnozy były bardzo złe i mało optymistyczne: "Nie będzie chodził, nie będzie mówił, będzie dzieckiem leżącym". Jednak rehabilitacja pozwoliła Sebastianowi na w miarę normalne funkcjonowanie. Zaczął chodzić, mówić, jeździć na rowerze. W tej chwili Sebastian chodzi do 7 klasy do szkoły integracyjnej. Jest dobrym uczniem. Jest lubiany i przez kolegów i nauczycieli. Z czasem stan zdrowia Sebastiana się pogorszył. Przeszedł 2 operacje, po których znowu musiał uczyć się wszystkiego od nowa. Sebastian jest pod stałą opieką specjalistów. Cały czas walczy o sprawność, a my z nim. Niestety, spastyka postępuje - dodatkowo atakuje dłonie, które muszą być ćwiczone. Jak funkcjonować z niesprawnymi dłońmi? Z tego powodu Sebastian potrzebuje zwiększonej ilości godzin rehabilitacji. Dlatego my, jako rodzice, zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Każde nawet najmniejsze wsparcie przybliży Sebastiana do upragnionej samodzielności. Rodzice Sebastiana

8 232,00 zł ( 48% )
Brakuje: 8 917,00 zł
Sebastian Zawistowski
Sebastian Zawistowski , 25 lat

Rozpaczliwy list matki umierającego 22-latka❗️Ratujmy jego życie!

Jak opisać największy ból serca matki, która wie, że jej dziecko w każdej chwili może umrzeć?  Same myśli już aż bolą. Mój syn miał tylko 3 lata, gdy lekarze stwierdzili u niego nowotwór… Od tamtej pory nasze życie to walka i nieustanny strach, że każdy dzień razem może być tym ostatnim. Seba ma ostatnią szansę na uratowanie życia, a ja błagam o pomoc! Ratujcie moje dziecko… Minęło tyle lat, a ja nigdy nie zapomnę dnia diagnozy. Chwila największej rozpaczy wraca w moich myślach i nie chce odejść, bo nowotwór wciąż zadaje coraz silniejsze ciosy… Synek był wtedy taki malutki. Dopiero co zaczął życie. Rak i śmierć – to ostatnie rzeczy, które powinny mu się zdarzyć! Świat przestał dla mnie istnieć… Nie rozumiałam, dlaczego nadal trwa, jakim cudem ludzie obok śmieją się, cieszą życiem, skoro moje dziecko umiera! 2 tygodnie później odbyła się operacja. Lekarze powiedzieli, że chemia nie jest potrzebna, bo guz został w całości wycięty. Pierwsza dobra wiadomość. Dziękowałam Bogu, że Sebastianka ominęło piekło chemioterapii. Spokój trwał 6 lat. Strach wracał tylko na kontrolnych badaniach co 3 miesiące, ale z każdym dobrym wynikiem znikał. Nasza radość nie trwała jednak długo. Cierpienie wróciło i zadało ból, jeszcze silniejszy. Gdy synek miał 9 lat, zrobiła mu się narośl na dziąśle. Dentystka nie wiedziała, co to jest; w szpitalu zapewniali nas, że to nic nowotworowego. Zmiana jednak rosła, a ja jeździłam po lekarzach. Cały czas słyszałam to samo, instynkt matki jednak nigdy się nie myli. Gdy znów zjawiliśmy się w szpitalu, guz był już wielkości grejpfruta.  Nowotwór złośliwy kości. Śmierć znów wyciągnęła ręce po moje dziecko! Lekarze wycięli guza, a wraz z nimi cały staw żuchwowy. Gdy Sebastian się obudził, płakał, że go boli, że jest zmęczony. Że nie chce już dłużej walczyć… Chce, by to wszystko się skończyło. Nikt nie zdaje sobie sprawy jak bolą matkę słowa, że jej 9-letnie dziecko nie chce już żyć. Słów lekarza na wizycie kontrolnej nie zapomnę nigdy - przerzut do płuc. Dalej już nic nie słyszałam, mój płacz zagłuszył wszystko… Sebastiana czekało piekło chemii… Leczenie niszczy, ale też zabija. Synek stał się cieniem siebie… Słaby, łysy, smutny. Rany na rękach i nogach przypominały oparzenia. Sebastian nie mógł jeść, wstawać z łóżka, iść do łazienki. Kolejne, silniejsze od poprzednich chemie nie działały. Czekał nas wielomiesięczny pobyt na oddziale onkologii, gdzie wciąż słychać płacz matek, które straciły swoje dzieci. Niestety, mimo leczenia zmiany powiększyły się… W Polsce dotarliśmy do ściany. Wyjechaliśmy do Niemiec… Żeby ratować życie synka, poszłabym wszędzie, nawet do piekła. W Niemczech okazało się, że są kolejne przerzuty… Przez kilka lat nasze życie przypominało błędne koło…Przerzuty, operacja, następna chemia. Kolejna cierpienie mojego syna, które rozrywało mi serce. W Niemczech stało się w końcu to, co w Polsce – doszliśmy do ściany. Metody leczenia powoli się wyczerpują… Pozostała terapia wspomagająca, zaplanowana na 3 lata. Jej koszt to ok. 1500 euro miesięcznie. Bałam się mieć nadzieję, ale udało się! Terapia w końcu okazała się czymś, co przynosi efekty… Tomograf, zrobiony po 6 miesiącach, nie wykazał żadnych zmian nowotworowych. Leczenie musi być kontynuowane! To jedyna szansa na życie Sebastiana… Nic innego nie pomaga, nie daje nadziei! Nie mamy już pieniędzy, żeby za nie zapłacić… Na leczenie Seby wydaliśmy wszystkiego. Dlatego błagam ludzi dobrej woli o pomoc! Nie potrafię powstrzymać łez… Proszę o ratunek, o życie dla mojego dziecka.

123 455,00 zł ( 47,97% )
Brakuje: 133 889,00 zł
Filip Dalkowski
Filip Dalkowski , 9 lat

Filip walczy od urodzenia - pomożesz mu dźwigać jego niepełnosprawność?

Dziękujemy, bo życie Filipka jest ważne również dla Ciebie — to wiele dla nas znaczy!  Wracamy do Was, bo pomimo codziennej walki o lepsze jutro, nadal potrzebujemy wsparcia. Leczenie i rehabilitacja Filipka musi nieprzerwanie trwać — a środki kończą się w mgnieniu oka...  Pomożesz nam, zostaniesz z nami?  Nasza historia: Filip urodził się w maju 2015 roku jako skrajny wcześniak. To, że przeżył, to cud! Pierwsze miesiące swojego życia synek spędził w szpitalu. Nie mogłam go nawet przytulić, wziąć w swoje ramiona i otoczyć matczyną opieką. Od samego początku toczyła się dramatyczna walka... Kiedy wreszcie mogliśmy wrócić do domu, byliśmy przekonani, że koszmar się skończył i najgorsze już za nami. Nie było nam jednak dane długo napawać się radością. Rezonans magnetyczny wykazał, że synek zmaga się z niedorozwojem obu półkul mózgu, robaka móżdżku i ciała modzelowatego oraz mózgowym porażeniem dziecięcym czterokończynowym. Diagnozy sprawiły, że grunt usunął nam się spod nóg ... Myśl, że nasz synek do końca życia będzie chory, była nie do zniesienia!  Nie mogliśmy zgodzić się na tak wielkie cierpienie Filipka. Postanowiliśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby synek mógł się dalej rozwijać. Nasza codzienność zmieniła się w walkę o każdy postęp i nową umiejętność. Każdy krok do przodu to dla nas niewyobrażalna radość i motywacja. Jedyną szansę na sprawność Filipka dają turnusy rehabilitacyjne. Intensywne ćwiczenia w połączeniu z kompleksową i specjalistyczną opieką przynoszą stopniowe, dobre efekty. To nadzieja, której trzymamy się codziennie. Niestety koszty turnusów są ogromne i po raz kolejny bardzo prosimy Was o pomoc. Każda złotówka przybliża Filipka do dalszych postępów!  Barbara, mama

4 080,00 zł ( 47,93% )
Brakuje: 4 431,00 zł