Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Mętlak
Michał Mętlak , 39 lat

Sprzęt rehabilitacyjny dla Michała pilnie potrzebny!

Dzięki wsparciu wielu wspaniałych darczyńców udało nam się zapewnić Michałowi kilka miesięcy intensywnej rehabilitacji, która pozwoliła usprawnić jego ciało. Oto nasza historia: Rehabilitacja, rehabilitacja, rehabilitacja… Nie ma innej drogi dla Michała na większą sprawność i samodzielność. Ponad 30 lat walki z niepełnosprawnością, niezliczona ilość godzin spędzonych w gabinetach, litry wylanych łez i kropli potu. Dzięki pracy z najlepszymi specjalistami mój syn zaczął powoli stawać na własnych nogach.  O tym, że Michał ma Mózgowe Porażenie Dziecięce, dowiedziałam się dopiero, kiedy skończył rok. Ogromny szok i niedowierzanie... Takie były czasy i poziom wiedzy medycznej. O dostępie do informacji jak dzisiaj mogłam tylko pomarzyć. Czterokończynową spastykę próbowaliśmy zniwelować ćwiczeniami. Ciągła codzienna walka. Monotonna, czasami zbyt trudna. Nie mogliśmy się jednak poddać. Dzięki wytrwałości i uporowi udało się synowi ukończyć szkołę. Byłam z niego taka dumna. Tak wiele przeciwności, często zniechęcenia, a jednak dał radę. Niestety, w zeszłym roku zaczęły poważne kłopoty. Michał stracił czucie w nogach. Wcześniej mógł się na nich oprzeć i mimo wszystko jakoś mu pomagały w poruszaniu. Teraz nagle wszystko runęło… Nikt nie wiedział dlaczego. Lekarze obwiniali MPD, które miało dać taki rzut i uszkodzić nogi. Dopiero jednak wizyta w specjalistycznym zakładzie rehabilitacji w Mysłowicach pokazała nam, gdzie tak naprawdę tkwi przyczyna… Winowajcą okazał się złamany trzon kręgu Th11, a także silna osteoporoza. Nie jesteśmy w stanie dojść do tego, kiedy Michał odniósł kontuzję. Najważniejsze, że praca z rehabilitantami przyniosła dobre rezultaty. Dzięki wysokiej klasy specjalistycznemu sprzętowi oraz fachowości terapeutów udało się syna postawić na jego własne nogi. Co prawda tylko na kilka sekund, ale dla nas taki mały krok Michała jest niczym pierwszy krok człowieka na księżycu. Niestety, ta przynosząca świetne rezultaty rehabilitacja jest bardzo kosztowna i zdecydowanie przekracza nasze możliwości finansowe. Dlatego proszę o pomoc… Musieliśmy wrócić do domu, dzisiaj Michał nie ma żadnych zajęć. Z każdym rokiem jesteśmy coraz starsi. Sama opiekuję się synem i mocno odczuwam na zdrowiu wszystkie te lata poświęcone mojemu dorosłemu już dziecku. Po ludzku zaczyna brakować sił. Kto się nim zajmie, kiedy mnie zabraknie? Proszę Was o pomoc. Tylko z Państwa wsparciem może się udać zrobić kolejne postępy. Iwona — mama

6 156,00 zł ( 48,62% )
Brakuje: 6 503,00 zł
Marcin Kubiak
Marcin Kubiak , 6 lat

Nie dawano mu szans na przeżycie... Wspomóż tego dzielnego wojownika!

Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie naszego dzielnego, walecznego synka! Do tej pory dzięki Wam – ludziom o ogromnych sercach, Marcinek miał zapewnioną roczną rehabilitację. Dziś jednak znów stajemy przed Wami z nadzieją w sercu na Waszą dobroć. Chcemy wyjechać z synkiem na turnusy rehabilitacyjne, po których robi ogromne postępy! Jednak bez Waszej pomocy, nie damy rady… Nasz mały wojownik musiał walczyć o przetrwanie jeszcze zanim się urodził. Dziś chodzi, uśmiecha się i patrzy kochającym wzrokiem na mnie, swoją mamę... To wynagradza mi większość cierpień, niepewność, cały strach. Jednak codziennie musimy o niego walczyć – o jego utracone zdrowie... Będąc w ciąży, byłam niezwykle szczęśliwa. Nasze oczekiwane dziecko! Pewnie duża część mam poczuła to, co ja po pozytywnym teście. Gdy usłyszeliśmy bijące serduszko, odetchnęliśmy z ulgą... Tak bardzo chcieliśmy, żeby wszystko było dobrze. Jednak niedługo po tym przekonaliśmy się, że życie potrafi być okrutne. Wszystkie problemy, które wtedy wydawały nam się duże, pomniejszyły się do wielkości ziarenka maku... W 9. tygodniu ciąży usłyszałam, że moje dziecko najprawdopodobniej umrze. Zauważono uogólniony obrzęk płodu. „To musi być poważna choroba, na pewno prowadząca do obumarcia płodu” – usłyszałam. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce „uogólniony obrzęk płodu”, a wszystkie marzenia o zdrowym dziecku odpływają nagle z całą wcześniejszą euforią... Przeżywalność: kilkanaście procent... „Opuchlizna utrudnia rozwój płodu i prowadzi do jego śmierci”. Takie właśnie informacje otrzymałam przy pierwszym zetknięciu z danymi na temat mojej własnej ciąży. Byłam w szoku… Moje życie zmieniło się wtedy całkowicie. Jedyna myśl, która pojawiała się wtedy w głowie, to ta, czy moje dziecko jeszcze żyje? Czy już umarło? Pewnie większość mam czeka na pierwsze badania prenatalne... Dla mnie były one wielką traumą. Dowiedziałam się, że obrzęk ciała zaczynał się od głowy, szedł przez kark oraz plecy i kończył się na pupie. Był ogromny. Kolejne badanie miało nastąpić w 15. tygodniu. „Ale tego niemal na 100% nie dożyje”... Powstrzymując łzy, starałam się odnaleźć w sobie siłę, by wytrzymać. Czekałam na amniopunkcję jak na szpilkach... W 15. tygodniu poczułam ruchy mojego maluszka! To był znak – „jestem tu, mamo, nie poddam się”. Zdarzył się cud – obrzęk sięgał już tylko karku mojego synka, będąc wielkości jego głowy. Mimo to lekarz ostrzegł: „Zapewne nie dożyje następnego badania...”. Tak bardzo potrzebowałam wtedy chociaż jednej dobrej wiadomości. Niestety – niedługo później otrzymaliśmy informację o zespole Noonan, na który najprawdopodobniej cierpi Marcin. Poza tym okazało się, że synek ma duże problemy z serduszkiem – kardiomiopatię przerostową mięśni sercowych.  Choć mało kto w to wierzył, Marcin przeżył! Przeżył i przyszedł na świat w 36. tygodniu ciąży. Po narodzinach czekało nas wiele gorzkich chwil... Podejrzenia były naprawdę okrutne – śmiertelne choroby, szereg strasznych badań, moja depresja (dziękuję pani psycholog!), codzienne zmaganie się z myślą o tym, jak pomóc tak choremu dziecku... Tuż po porodzie cały czas trzymano mnie w niepewności – nie wiedziałam, w jakim dokładnie Marcin jest stanie. Każda mama w takich chwilach pragnie zobaczyć swoje dziecko... Ja nie liczyłam nawet na imponującą punktację w skali Apgar, ale po prostu chciałam wiedzieć, co z nim, czy żyje... Pytałam pielęgniarek, one spuszczały wzrok... Nie mogłam spać, normalnie funkcjonować. Aż około 3:00 nad ranem usłyszałam, że otwiera się winda i ktoś z niej wychodzi. Zmroziło mi krew w żyłach z przerażenia, ale pracownicy medyczni przeszli do kobiety z sali obok. Jedyne, co usłyszałam tej nocy, to przeraźliwy płacz tej matki... Do dziś dziękuję Bogu, że to nie o Marcinka chodziło. Marcin to moje oczko w głowie. Jest radosny, śmieje się, chodzi, czyni naprawdę duże postępy. Nie przeskoczy jednak swej choroby, gdyż zaawansowane badania genetyczne potwierdziły zespół Noonan. Nasz kochany Synek zaczął się tak naprawdę rozwijać, gdy usunięto mu naddatek skóry w wieku 14 miesięcy. Nadal musi być poddawany rehabilitacjom, poza tym kosztowne turnusy rehabilitacyjne stabilizują jego rozwój. Na to wszystko potrzebujemy niestety pieniędzy... Oprócz rehabilitacji, którym poświęcam całe swoje życie, Marcinka niestety czeka operacja czaszki. Lekarze muszą ją rozłożyć i poskładać od nowa. Wydaje się przerażające? Dla nas to nadzieja na życie naszego Synka, którego kochamy najmocniej na świecie. Dziękujemy wszystkim Darczyńcom, jesteśmy Wam niezmiernie wdzięczni. Dla nas to naprawdę wiele znaczy, każdy Wasz gest, każda złotówka... W szczególności dziękuję Wam ja – Mama

10 342,00 zł ( 48,6% )
Brakuje: 10 935,00 zł
Stanisław Rewinkowski
Stanisław Rewinkowski , 3 latka

O lepsze jutro Stasia musimy walczyć już dziś! Pomożesz?

Walka o zdrowie naszego synka trwa, odkąd przyszedł na świat. Staś urodził się w grudniu 2020 roku – był to czas głębokiej pandemii. W szpitalu leżałam więc całkiem sama, oczekując na zaplanowane cesarskie cięcie. Mój synek po urodzeniu nie oddychał, był owinięty pępowiną. Do tej pory pamiętam jakie przerażenie mi wtedy towarzyszyło... Mogłam wziąć synka w ramiona dopiero kilka godzin po porodzie. Po wyjściu ze szpitala syn od razu miał widoczne zaburzenia – napinał się, usztywniał całe ciało. Nie miał odruchu ssania. Jego szyja przez pół roku była niewidoczna, ściśnięta. Chodziliśmy na fizjoterapię i do osteopaty. Niestety, bezskutecznie.  Kolejne objawy u naszego synka pojawiły się, kiedy miał zaledwie dwa latka. Dostaliśmy informację ze żłobka, że szybko się przebodźcowuje, nie umie skupić się w trakcie zajęć i nie może wysiedzieć w jednym miejscu. Bardzo nas to zaniepokoiło, zwłaszcza że w domu również coraz częściej dostrzegaliśmy problemy z emocjami oraz wyciszeniem się… Zdecydowaliśmy się działać. Rozpoczęliśmy konsultacje ze specjalistami i niedługo potem otrzymaliśmy diagnozę – autyzm. To właśnie całościowe zaburzenie rozwoju sprawiało, że synek wpadał w histerię, uderzał się rączkami w głowę oraz rzucał się na podłogę. Staś jest objęty zajęciami integracji sensorycznej oraz terapią logopedyczną. Dodatkowo chodzi na zajęcia sportowe i muzyczne, żeby jak najlepiej wyładować emocje w bezpieczny i niezagrażający jego zdrowiu sposób. Na co dzień jest pogodnym i sympatycznym chłopcem. Po powrocie z przedszkola lubi spędzać czas na placu zabaw i zjeżdżać na zjeżdżalniach lub prowadzi w domu szalone wyścigi autkami. Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogliśmy walczyć o rozwój synka na terapii. Serdecznie Wam za to dziękujemy. Niestety, walka o przyszłość Stasia wciąż trwa, a my nadal potrzebujemy Waszej pomocy... Niestety, z wiekiem dochodzi do nasilenia u Stasia objawów autyzmu. Wzrasta u niego potrzeba samostymulacji – cały czas skacze, macha rączkami, przygryza usta. Dodatkowo coraz częściej dochodzi do napadów, podczas których nie radzi sobie z zapanowaniem nad emocjami. Takie ataki potrafią trwać nawet godzinę! Jesteśmy bardzo zaniepokojeni i szukamy sposobu na to, by jak najbardziej mu pomóc. Zgodnie z zaleceniami specjalistów Staś powinien mieć możliwość uczestniczenia w specjalnym turnusie rehabilitacyjnym, który da mu szansę na lepszy rozwój i funkcjonowanie. Koszty z tym związane są jednak bardzo wysokie – ciężko jest nam je udźwignąć przy jednoczesnym opłacaniu pozostałych terapii synka i wizyt u specjalistów.  Prosimy, wyciągnijcie pomocną dłoń do Stasia. Już dzisiaj możemy zmienić jego jutro na lepsze. Każdy gest wsparcia jest dla nas na wagę złota! Rodzice Stasia

3 613,00 zł ( 48,51% )
Brakuje: 3 834,00 zł
Beata Bogucka
Beata Bogucka , 49 lat

Codzienna walka z nadzieją na lepsze jutro!

Skąd brać siłę? Skąd mam wiedzieć, ile jeszcze jej w sobie mam? Na jak długo mi jej wystarczy? Od lat każdego dnia walczę o swoje zdrowie. Tracę siły, pieniądze, a problemy rosną. Cukrzyca, nadciśnienie tętnice, nadczynność przytarczyc. Od trzech lat jestem dializowana. Leczenie to ratuje moje życie, ale zabiera zdrowie... Rozwinęły się rozległe owrzodzenia i zmiany martwicze na nogach, walka z nimi zdaje się nie mieć końca. Od lat robię wszystko, by wreszcie przestało boleć, by wreszcie czuć się bezpiecznie, ale zaczyna brakować mi już sił... Boję się o to, co przyniesie kolejny dzień. Dlatego proszę – pomóż mi! Beata  

3 875,00 zł ( 48,4% )
Brakuje: 4 130,00 zł
Mikołaj Mikusek
Mikołaj Mikusek , 5 lat

Mikołaj dzielnie walczy o rozwój! Razem podarujmy mu lepszą przyszłość!

Mikołaj jest 4,5-letnim chłopcem w spektrum autyzmu. Nasz syn codziennie musi walczyć o rozwój. Wierzymy, że z Waszą pomocą będzie mógł robić kolejne kroki naprzód! Prosimy o wsparcie!  Nasz kochany chłopiec jest wcześniakiem. Przez pierwsze lata życia myśleliśmy, że jego problemy wynikają właśnie z powikłań po zbyt wczesnym przyjściu na świat. Gdy miał około trzech latek zaczęliśmy jednak podejrzewać, że synek ma zaburzenia ze spektrum autyzmu. Specjaliści potwierdzili nasze przypuszczenia. Mikołaj miał duże opóźnienia w rozwoju mowy oraz zaburzenia równowagi, brak koordynacji. Od lat intensywnie pracujemy z synem w tym zakresie. Po diagnozie zaburzeń ze spektrum doszły kolejne zajęcia, takie jak trening umiejętności społecznych, integracja sensoryczna, wczesne wspomaganie rozwoju. Oprócz tego syn regularnie odwiedza psychiatrę, psychologa, logopedę, laryngologa. Dzięki wsparciu stan Mikołaja nieustannie się poprawia. Synek dalej ma jednak kłopoty z komunikacją, występuje u niego echolalia. Ma trudności w zakresie umiejętności społecznych. Nie interesuje się zbytnio rówieśnikami, ma problem z nawiązywaniem z nimi relacji. Jego zabawy są schematyczne.  Syn uczęszcza do przedszkola integracyjnego. Widzimy, że małymi kroczkami idzie do przodu. Pozytywny wpływ ma też na niego jego 1,5-roczna siostrzyczka. Ona bardzo szuka kontaktu z bratem. Mikołaj ma konkretne zainteresowanie – służby mundurowe. Uwielbia straż pożarną. Jest w stanie rozpoznać, czy syrena, którą słyszymy, pochodzi z wozu strażackiego, czy karetki pogotowia. Im więcej pojazdów różnych służb zobaczy w ciągu dnia, tym jest szczęśliwszy.  Chcemy dać synowi szansę na dalszy rozwój. Koszt wizyt, wszystkich potrzebnych zajęć, materiałów edukacyjnych jest bardzo wysoki. Dlatego zwracamy się z prośbą o wsparcie dla Mikołaja! Wierzymy, że razem damy mu lepszą przyszłość! Rodzice

5 150,00 zł ( 48,4% )
Brakuje: 5 489,00 zł
Piotr Jonaszka
Piotr Jonaszka , 46 lat

Piotrek walczy o sprawność. Przed nim bardzo długa droga!

Zabrakło trzech kilometrów, by Piotrek bezpiecznie wrócił do domu. Jego auto roztrzaskało się na drzewie. Cudem przeżył, ale zapadł w śpiączkę. Rehabilitacja to jedyna szansa na powrót do życia, do jego małej córeczki Blanki, która cały czas o niego pyta... To było 9 marca 2019, trzy kilometry od domu. Do dziś trudno nam wszystkim uwierzyć, że jedna sekunda mogła odebrać nam Piotrka na zawsze. Odebrać brata i syna. Zabrać córeczce tatę. Stan Piotrka był dramatycznie zły. Od razu został przewieziony do szpitala, gdzie stwierdzono  uraz wielonarządowy, krwotok wewnętrzny, stłuczone płuca, obrzęk mózgu i pnia mózgu, stłuczenie serca, złamany kręgosłup szyjny i uraz twarzoczaszki. Usunięto mu śledzionę. Śpiączka... Lekarze nie dawali mu nawet szans na przeżycie. Sugerowali, aby przygotować się na najgorsze. Ewentualnie na to, że już zawsze pozostanie po tej drugiej, niemej i głuchej stronie zdany na innych.  My jednak wierzyliśmy, że nasze ufne i gorące modlitwy zostaną wysłuchane. Chcieliśmy, żeby po prostu był z nami. Czuwaliśmy przy nim i cierpliwie czekaliśmy.  Piotrek żyje i wybudza się ze śpiączki. Żyje, bo chce żyć i wie, że wszyscy na niego czekamy, kochamy go i tęsknimy – za jego niepoprawnym optymizmem, śmiechem, wygłupami, ale też za jego otwartością i gotowością do pomocy.  Gdy jego stan najpierw się ustabilizował, a potem minimalnie zaczął się poprawiać, wiedzieliśmy, że Piotrek już się nie podda. Cieszyliśmy się z na wpół otwartej powieki, z ruchu palcem, a potem z każdego kolejnego mikroskopijnego gestu, który przychodził mu tak trudno, ale dla nas był dowodem na to, że Piotrek wraca i walczy.  Piotrek jest intensywnie rehabilitowany, chętnie ćwiczy, ale ma też chwile zwątpienia. Boli go to, że jest uzależniony od innych, że nie może spędzać czasu z córeczką, która bardzo za nim tęskni. Dla niej zrobi wszystko, ale bez Waszej pomocy nie da rady pokonać wszystkich barier, w tym tej finansowej.   Każdy, kto zna Piotrka wie, jak jest wytrwały i uparty, więc na pewno daną mu szansę wykorzysta najlepiej jak to możliwe. Zaszedł już bardzo daleko i nie możemy pozwolić na to, żeby zrobił choć mały krok wstecz. Nie pozwolimy, żeby oglądał się za siebie. Tu nie ma miejsca na załamania. Przed Piotrkiem jest jeszcze całe życie. W imieniu Piotrka i całej rodziny bardzo dziękujemy za okazane dotąd wsparcie – modlitwę, słowa otuchy, czas z nim spędzony i prosimy – nie przestawajcie go wspierać. Tylko tak możemy dalej walczyć... Rodzina Piotrka –––––––––––––––––––– Historię Piotrka możesz śledzić na bieżąco na Facebooku: ➡️ Piotr Jonaszka - walczymy o powrót do zdrowia

32 955,00 zł ( 48,4% )
Brakuje: 35 130,00 zł
Eva Korolenko
3 dni do końca
Eva Korolenko , 5 lat

Ewa na wojnie z SMA! Uczymy się żyć od nowa

Nasza Ewcia, ukochana córeczka, choruje na śmiertelną chorobę SMA – taką diagnozę postawili lekarze. Zostawiliśmy wszystko, by szukać dla niej ratunku. Ewa urodziła się z SMA1. Nikt nie dawał żadnych szans na to, że moja córeczka będzie kiedykolwiek zdrowa. Nikt nie wiedział nawet, czy uda się jej przeżyć do 2 roku życia. Ewunia urodziła się 17 października 2019. Na początku wszystko było dobrze – sądziliśmy, że nasze dziecko jest zupełnie zdrowe. Była taka śliczna i silna… Niestety, po zaledwie 3 miesiącach coś złego zaczęło się dziać. Eva przestała trzymać główkę. Ze strachem poszliśmy do lekarza, ale powiedzieli nam, że jest wszystko dobrze, że nie ma czym się przejmować. Mieliśmy tylko rehabilitować małą, robić masaże i chodzić z nią na basen, by szybko się usprawniła i zaczęła prawidłowo rozwijać.  Tak się jednak nigdy nie stało… Ćwiczenia nie dawały żadnych rezultatów. Było coraz gorzej. W wieku 4 miesięcy córeczka przestała ruszać nóżkami, ledwie je podnosiła, jakby zupełnie straciła siły. Wróciliśmy do lekarza. Tym razem nie powiedział już, że wszystko jest dobrze. Padło podejrzenie najgorszej diagnozy - SMA, rdzeniowego zaniku mięśni. Bo choroba atakowała bardzo nagle i szybko. Ewa przestała trzymać głowę, przestała poruszać nóżkami, nie była w stanie połykać – jadła tylko przez sondę.  Nie poddawaliśmy się. Wierzyliśmy, że nasza córka będzie żyć i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by ją uratować! Sał się cud otrzymaliśmy lek uznany za najdroższy na świecie. Dla naszej córeczki była to jedyna szansa na to, by dalej żyć!  Rozpoczęliśmy ciągłą intensywną rehabilitację, by walczyć o mięśnie, które zdążyła zabrać choroba. Neurologopeda, logopeda, codzienne ćwiczenia i  mnóstwo różnych konsultacji u specjalistów, turnusy. I do tego mnóstwo różnego sprzętu: ortezy, gorsety, wózki, pionizatory itd. Wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. Ewcia zaczęła trzymać głowę, siedzieć, jeść samodzielnie, mówić. Każdy dzień przynosił nowe postępy w które na początku nikt nie wierzył. Niestety wszystko kosztuje bardzo i bardzo drogo. I zwracamy się za pomocą w zebraniu środków na dalszą rehabilitację. W tej chwili jest to jedyna nadzieja, by wymknąć się strasznej chorobie, jaką jest SMA Chcemy, by nasza córeczka mogła w przyszłości zapomnieć o chorobie która zabrała tak wiele dzieci. To marzenie, największe, jakie mamy. Z jednej strony na wyciągnięcie ręki, z drugiej oddziela nas od niego ogromny mur, którym jest brak pieniędzy… Z całego serca błagamy o pomoc dla naszej Ewy.  Hanna, mama ➡️ Licytując, możesz pomóc Evie: Eva Korolenko - wygrać z SMA ___________ Media o zbiórce: wyborcza.pl/duzyformat - "Jesteście młodzi, zrobicie sobie drugie dziecko" - powiedziała lekarka. Dziewięć i pół miliona za życie Ewy tvp.info - Miliony na terapię rocznej Evy z Odessy. Rodzina chce w Polsce walczyć z SMA

10 291,00 zł ( 48,36% )
Brakuje: 10 986,00 zł
Dominik Tomella
Pilne!
Dominik Tomella , 18 lat

PILNE❗️18-latek ofiarą ostrej białaczki limfoblastycznej – POMÓŻ❗️

Dominik, dotychczas pogodny i koleżeński chłopak. Młody człowiek, który lada chwila miał wkroczyć w dorosłość tak jak jego rówieśnicy. Planował już swój wielki dzień osiemnastych urodzin i to, z kim pragnie go spędzić. Niestety, dziś wszystkie jego plany i marzenia muszą zaczekać. Choroba całkowicie odmieniła dotychczasowe życie naszego dziecka, a szpital stał się jego drugim domem… 28 maja 2024 to dzień, którego nigdy nie wymażemy z naszej pamięci. W jednej chwili świat się zawalił. Rankiem Dominik poszedł na ponownie badania morfologiczne. Zaraz po 14:00 zadzwoniła pani doktor, że mamy natychmiast się spakować i stawić w klinice Onkologii w Bydgoszczy. Później wszystko zaczęło dziać się tak szybko. Po wykonaniu szeregu dodatkowych badań otrzymaliśmy diagnozę. Dominik stał się ofiarą ostrej białaczki limfoblastycznej! To było jak koszmar, z którego nie mogliśmy się obudzić! Kilka dni później w klinice Chirurgii Dziecięcej zaimplantowano cewnik naczyniowy. Podtrzymana została kwalifikacja do grypy HR. Dotychczasowe leczenie powikłane było cukrzycą po sterydową, wymagającą insulinoterapii. Obecnie czekamy na wyniki badań zgodności czy w razie czego my rodzice możemy być dawcami szpiku, czy potrzeba będzie szukać dawcy niespokrewnionego. Ból i cierpienie syna rozrywa nasze serca. W domu na Dominika czeka jego młodsze rodzeństwo 3-letnia siostra i 6-letni brat. Bardzo tęsknią za starszym bratem i mamą, których nagle zabrakło w ich codzienności. Nie do końca rozumieją sytuację, ale dzięki wsparciu rodziny dzielnie znoszą ten bardzo ciężki i długi czas rozłąki. Dominik przebywa na oddziale onkologii. Przed nim wiele miesięcy wyczerpującej chemioterapii w zimnych murach szpitala, a później kolejne miesiące chemii doustnej i izolacji od otoczenia. Walka z chorobą zapowiada się być bardzo trudna. Mamy nadzieję, że pomimo agresywnego leczenia syn dzielnie przetrwa i zniesie wszystkie jego skutki uboczne.  Niestety do morza naszych problemów zaliczają się też koszty, które wciąż rosną… Dojazdy między domem a szpitalem, lekarstwa, specjalna dieta, suplementy, środki czystości i higieny oraz artykuły medyczne sporo kosztują. Dlatego zwracamy się z wielką prośbą o wsparcie syna w tej ciężkiej walce o powrót do zdrowia! Każda nawet najmniejsza wpłata ma ogromne znaczenie. Za każdą okazaną pomoc z całego serca dziękujemy! Rodzice Dominika

46 270,00 zł ( 48,32% )
Brakuje: 49 475,00 zł
Zosia Duda
Zosia Duda , 4 latka

Samoistne złamania, ból i gips. A w tym wszystkim nasza mała bezbronna córeczka!

Gdy Zosia przyszła na świat pierwszym dźwiękiem, jaki wydała, był krzyk. Nie był to jednak zwykły krzyk noworodka, tylko cierpienie dziecka, które urodziło się z połamanymi nóżkami! Sami nie możemy w to uwierzyć! Jak to w ogóle było możliwe! Niedowierzanie i koszmar stały się jednak rzeczywistością. Zosia urodziła się bowiem z nieuleczalną chorobą – wrodzoną łamliwością kości. Niestety nazwa nie jest przenośnią. Nasze dziecko, nie mając jeszcze roczku, przeszło mnóstwo samoistnych złamań! Jej rączki były dwukrotnie złamane, a obie nóżki po 3 razy każda! To się wydaje wręcz nieprawdopodobne!  Choroba znacznie komplikuje jej życie. Nasza kruszynka jest niezwykle delikatna i krucha. Trzeba więc uważać, aby przez przypadek, nawet podczas zwykłej zabawy i pieszczot nie stała się jej krzywda!  Zośka rośnie i jak każde dziecko, będzie chciała płatać figle swoim rodzicom, robiąc ten swój łobuzerski uśmieszek. Zabawa w chowanego czy w berka stanie się jej marzeniem, a my… Drżymy na samą myśl, że nawet wtedy może ucierpieć! Dlatego jak najszybciej zaczęliśmy działać! 18 lipca 2022 r. odbyła się pierwsza operacja prawej kości udowej. Osiem miesięcy później przeprowadzono kolejną, tym razem lewej kości udowej. To jednak nie wystarczy!  Zosieńka kolejny raz musi zostać zoperowana. Lekarze skupiają się teraz na obu piszczelach, które wymagają ich interwencji. Nasza córeczka już do końca życia będzie musiała przyjmować leki. Jesteśmy zmuszeni przemierzać co dwa miesiące setki kilometrów, aby lekarz podał Zosi leki. Innego wyjścia nie ma, ale dla tej małej osóbki, która jest sensem naszego życia, musimy to przetrzymać! Zosieńka jest niezwykle radosną i pełną uśmiechu dziewczynką. Musimy zrobić wszystko, co tylko można, aby ulżyć jej w bólu i sprawić, aby okres dzieciństwa był łatwiejszy. Jednak operacja, leczenie i rehabilitacja to ogromne wydatki! Dla nas niestety nieosiągalne… Jeżeli masz taką możliwość, będziemy wdzięczni za każdą formę wsparcia. Udostępnienie, nawet najmniejsza wpłata pozwolą zabrać od naszej córeczki ten okropny ból!  Rodzice Zosi

30 845,00 zł ( 48,32% )
Brakuje: 32 985,00 zł