Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Beata Olewska
Pilne!
Beata Olewska , 52 lata

Światełko nadziei w walce ze złośliwym nowotworem mózgu – Pomagamy Beacie❗️

Piszę do Was z sercem pełnym wdzięczności, ale także z prośbą o wsparcie w tej trudnej dla mnie chwili. Niespodziewanie stanęłam w obliczu ogromnego wyzwania zdrowotnego. Niespodziewanie, ponieważ szanse, że to spotka właśnie mnie, były ślepym trafem. Bardzo pechowym. Pewnego dnia, po powrocie z wycieczki, na zwykłym spacerze z psami nagle straciłam władzę w mięśniach. Udało mi się zachować przytomność, ale nie byłam w stanie mówić. Jakoś udało mi się zadzwonić do męża i pojedynczymi słowami powiedzieć gdzie jestem. Jak się potem okazało, nieświadomie podałam złą lokalizację. Po raz kolejny „jakoś” dotarłam do domu. Wcześniej mąż wezwał karetkę, więc po krótkim czasie przewieziono mnie na oddział. Początkowe badania nie wykazały nic poważnego, ale nie daliśmy za wygraną, w końcu takie sytuacje nie są normalne. Pogłębiona diagnostyka i naprawdę cudowna opieka lekarzy zaprowadziła nas w końcu do diagnozy. A ta zwaliła z nóg – nowotwór złośliwy mózgu. Szanse były dosłownie losowe. Nikt z mojej rodziny nie chorował, więc po prostu miałam okrutnego pecha. Początki były trudne. Ciężko było poradzić sobie z tą informacją, ale starałam się nie tracić wiary ani determinacji do walki. Niedługo po diagnozie przeszłam kilkugodzinną operację usunięcia guza. Okazało się jednak, że pozostały korzenie, a one mogą doprowadzić do nawrotu. Dzisiaj wciąż męczą mnie silne bóle głowy, osłabienia i nawracające w kierunku choroby myśli. Ale nie poddaję się. Nie zamierzałam nawet na chwilę i całą rodziną szukaliśmy kolejnych kroków w walce o uratowane życie. I tu pojawiło się światełko nadziei. Dowiedzieliśmy się o kompleksowym leczeniu w klinice w Niemczech. Podawany ten lek jest w stanie sprawić, by mózg „uczył się” rozpoznawać guza. Odważyliśmy się podjąć leczenia i teraz czekają nas jego koszty. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Szereg dobrych serc, jakie się teraz wokół mnie pojawiły, sprawił, że na nowo wierzę w dobroć ludzi. Wiem, że nawet w obliczu takiej tragedii ważna jest wola walki, a tej mi nie brakuje. Tak jak optymizmu, że ta pechowa walka zakończy się największym happy endem. Ale do tego potrzeba mi jeszcze trochę wsparcia. Beata Apel Beaty: Apel córki Beaty:

181 941,00 zł ( 48,86% )
Brakuje: 190 400,00 zł
Zosia Beyer
Zosia Beyer , 2 latka

Zosia ma 5 miesięcy i waży niecałe 4,5 kg❗️Choroba metaboliczna zbiera żniwo

Czy wystarczająco dużo robimy? Czy to wystarczająca liczba specjalistów, do których jeździmy? Czy wszystko będzie dobrze? Kto odpowie nam na te pytania?! Nasza księżniczka Zosia przyszła na świat w kwietniu tego roku. Dostała aż 9 punktów w skali Apgar. Wszystko było w porządku. Nie potrafiła tylko ssać. Zaniepokoiło nas to, ale lekarze stwierdzili, że nie ma się czym przejmować, wszystkiego się nauczy. Nic nie wskazywało na zbliżające się wielkimi krokami problemy. Nasza kruszynka zaczęła często ulewać i bardzo mało przybierała na wadze, co wzbudziło czujność. Zosia wylądowała w szpitalu w Brodnicy, stamtąd przewieziono ją do Torunia z podejrzeniem przerostowego zwężenia odźwiernika. Potrzebny był zabieg korekcyjny pylorostenozy. Ze względu na hipotrofię oraz małogłowie, miała konsultację neurologiczną, zlecono diagnostykę w kierunku infekcji wrodzonych.  U naszej córeczki jest podejrzenie choroby metabolicznej, zespołu Smitha Lemliego Opitza. W wynikach wyszło, że Zosia ma drastycznie obniżony poziom cholesterolu. Nie mamy jeszcze dokładnej wiedzy  na temat tej choroby, ale wiemy jedno, jest to choroba nieuleczalna.... Sprowadzenie z zagranicy cholesterolu z odpowiednią dawki na miesiąc to 14 tys. złotych. Zosia przestała jeść, dlatego założono jej sondę, przez którą podawany jest pokarm. Nie wiemy, czy będzie mówić, chodzić, jak długo będzie żyć.  Moja żona jest z tytanu. Nie tylko opiekuje się czwórką dzieci 24 godziny na dobę, zajmuje się domem, ale też samodzielnie rehabilituje Zosię 3 razy dziennie, wozi po specjalistach, lekarzach. Widzę, ile ją to kosztuje, jak jest silna, mimo przeciwności. Oddaje rodzinie całą siebie. Ale co dzień towarzyszy nam strach, co z przyszłością naszej córeczki, mojej księżniczki? Też się staram, jak mogę, utrzymuję rodzinę, pracuję, ale widzimy, że to nie wystarcza. Ciężko się do tego przyznać, ale która rodzina może sobie pozwolić na tak ogromne wydatki związane z leczeniem? Mało która. Więc potrafię stanąć w prawdzie i prosić głośno o pomoc.  Bardzo proszę, pomóżcie naszemu dziecku! Podczas gdy inni rodzice wychodzą z dziećmi na spacer, my jeździmy po specjalistach. Zosia ma 5 miesięcy i waży mniej niż 4,5 kg! Rehabilitacji 5 razy w tygodniu jest niezbędna. Jest pod stałą opieką poradni żywienia dzieci oraz poradni genetycznej. Ostatnie tournée wyglądało tak: Poniedziałek poradnia żywienia, wtorek rehabilitacja, środa szczepienia, czwartek neurologopeda, piątek genetyk. I tych wizyt nie da się odhaczyć. Stały się naszą codziennością. To wszystko niesie za sobą ogromne koszty (dojazdy do lekarzy, większość konsultacji odbywa się prywatnie). To dopiero początek drogi. Chcemy zrobić wszystko, aby Zosia była sprawna. Bez Twojej pomocy nie będziemy w stanie zapewnić jej wszystkiego, czego potrzebuje! Robert, tata * Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

33 695,00 zł ( 48,86% )
Brakuje: 35 263,00 zł
Michał Sufryd
Michał Sufryd , 5 lat

Pomóż uratować przyszłość Michała ❗️ Potwornie drogie leczenie jedynym ratunkiem ❗️

Życie od początku nie oszczędzało naszego synka. Poród odbył się siłami natury, ale było bardzo wysokie ryzyko przeprowadzenia cesarskiego cięcia. Michał przez chwilę nie oddychał, lekarze musieli o niego walczyć... Na szczęście się udało! Mieliśmy nadzieję, że najgorsze już za nami, ale z biegiem czasu zaczęliśmy zauważać u syna coraz więcej niepokojących objawów. Ze względu na mocną alergię i refluks żołądkowy, Michał odmawiał jedzenia, czasem nawet picia. Walczyliśmy o każdy kęs, o każdy łyk wody. Niedługo później doszły zaburzenia zachowania takie jak agresja, zachowania obsesyjno – kompulsywne, nadpobudliwość psychoruchowa, histerie, tiki, wahania nastroju. Po wielu badaniach zdiagnozowano u Michała autoimmunologiczne zapalenie mózgu, stwardnienie guzowate, neutropenię, refluks żołądkowy. Musieliśmy się zmierzyć również z napadami padaczkowymi. Wykonaliśmy bardzo dużo badań, wszystkie prywatnie. Jedne z nich wykazały, że Michałek posiada mutację genetyczną odpowiadającą za stwardnienie guzowate. Nasz świat się załamał.  Synek choruje na trzy poważne choroby, a my nie jesteśmy w stanie mu pomóc bez dużych sum pieniędzy. Do leczenia autoimmunologicznego zapalenia mózgu Michał potrzebuje wlewów immunoglobuliny, a to bardzo kosztowne leczenie. Jeden wlew z obstawą antybiotykową i sterydową kosztuje 33 tysiące złotych. Potrzebujemy minimum sześciu wlewów. A to przecież nie wszystko, pozostaje jeszcze leczenie stwardnienia guzowatego. Napady padaczkowe u naszego synka objawiają się zablokowaniem przełyku, Michałek się dławi, dusi… Jesteśmy przerażeni, musimy działać jak najszybciej! Robimy wszystko, co się da, ale sami nie jesteśmy w stanie sfinansować tego przerażająco drogiego leczenia. Opieka nad Michałem jest bardzo trudna. Synek musi realizować schematy, które tworzą się w jego głowie, inaczej wpada w panikę. Nie może przebywać wśród innych dzieci i ludzi, bo każda infekcja, choroba są dla niego zabójcze. Nie możemy pozwolić na to, by złapał przeziębienie, bo jego organizm mógłby sobie z tym nie poradzić… Widzimy, że leczenie poprzez wlewy z immunoglobuliny naprawdę działa! Musimy kontynuować terapię, bo to jedyna szansa na poprawę. Marzymy o szczęśliwym i zdrowym życiu dla naszego wspaniałego synka. Pomożecie nam? Jedyne, o czym marzymy, to by nie cierpiał... Rodzice Michała

103 911,00 zł ( 48,83% )
Brakuje: 108 855,00 zł
Stanisława Szczeszek
Stanisława Szczeszek , 76 lat

Okrutna choroba odbiera siły naszej mamie i babci! Pomóż zahamować jej postęp!

W lipcu 2022 roku nasza mama i babcia, Stasia, po kilku miesiącach badań usłyszała diagnozę – stwardnienie zanikowe boczne (SLA). Od momentu pojawienia się pierwszych objawów, choroba postępuje w zastraszającym tempie, odbierając jej siły i wszystko to, co kochała w życiu najbardziej… możliwość komunikowania się oraz spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Dziś mama nie może już mówić. Nie poddaje się jednak i dzięki swojej determinacji oraz umiejętnościom technologicznym, nadal komunikuje się z nami za pomocą pisania oraz komunikatorów w telefonie. Nie jest w stanie połykać i żywiona jest dojelitowo przez PEG.  Jej możliwości poruszania się są bardzo ograniczone – może to robić tylko z pomocą balkonika, laski lub osoby trzeciej. Przez dwa lata mama uczestniczyła w badaniach klinicznych nad lekiem spowalniającym postęp choroby. Wiązaliśmy z tym leczeniem ogromne nadzieje… Niestety, badania kliniczne już się zakończyły, a lek nie będzie refundowany. Istnieje możliwość stworzenia takiego leku, koszty jednak są niezwykle wysokie. Dotychczas radziliśmy sobie z wydatkami związanymi z opieką nad mamą. Wraz z pogorszeniem się stanu zdrowia Stasi pojawiają się kolejne potrzeby… Rehabilitacja, leczenie, całodzienna opieka i niezbędne wyroby medyczne – wszystko to wiąże się z wysokimi kosztami, które stają się dla nas coraz trudniejsze do udźwignięcia. Z całego serca prosimy Was o pomoc. Każda złotówka jest krokiem w stronę poprawy jakości życia naszej mamy. Razem możemy sprawić, że poczuje, że nie jest sama w tej trudnej walce. Dziękujemy za każde wsparcie. Rodzina

62 309,00 zł ( 48,8% )
Brakuje: 65 351,00 zł
Gaja Chutko
Pilne!
Gaja Chutko , 2 latka

Śmiertelna choroba 2-latki❗️Pomóż nam uratować Gaję❗️

Gaja, nasza wymarzona córeczka ma niespełna dwa latka, a stanęła do walki z przerażającym przeciwnikiem – neuroblastomą IV stopnia! Ten nowotwór zabiera dzieciństwo i beztroskę, często zabiera również życie... Błagamy o pomoc w walce o nasze dziecko! Nigdy nie podejrzewaliśmy, że objawy, które pojawiły się kiedy Gaja miała 15 miesięcy, zaprowadzą nas właśnie tutaj – na onkologię dziecięcą. Zaczęło się od nocnych bóli brzucha. Od razu zaczęliśmy szukać przyczyny. Kolejne wizyty u lekarzy, badania, a konkretnej diagnozy nie było. Mówiono nam, że nie ma powodów do niepokoju, że taka jej uroda, przejdzie jej… Po pewnym czasie bóle brzucha u Gai były coraz bardziej dokuczliwe, leki przeciwbólowe przestawały pomagać. 23 marca pojawiło się drżenie nóżek i zaburzenia równowagi! Natychmiast pojechaliśmy do lekarza, który w trybie pilnym skierował nas do szpitala, trafiliśmy na oddział neurologii dziecięcej. Myśleliśmy, że nie można już dostać gorszych informacji, kiedy to lekarze przekazali nam, że u córki podejrzewają zapalenie móżdżku. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że najgorsze wiadomości dopiero nadejdą... W szpitalu w trybie pilnym wykonano Gai wszystkie badania, w tym tomograf brzuszka, który zmienił wszystko... Pokazał guza wielkości 9 cm x 7 cm x 4 cm! Diagnoza: Neuroblastoma IV stopnia z przerzutami do kości kręgosłupa! Rodzice nigdy nie są przygotowani na taką diagnozę... Byliśmy załamani i przerażeni... Guz umiejscowił się w przestrzeni zaotrzewnowej, w dużej części wnikał do kręgosłupa, uciskając rdzeń kręgowy. Tego dnia po raz pierwszy skierowano nas na oddział onkologiczny. Niestety Gaja cały czas słabła, przestała zupełnie chodzić, ze względu na pojawiający niedowład w nóżkach... Zdecydowano o przeprowadzeniu pilnej operacji odbarczania kręgosłupa. To był jej pierwszy pobyt na bloku operacyjnym i początek walki o zdrowie. W międzyczasie u Gai został również zdiagnozowany zespół paranowotworowy opsokloni i mykolni, który powoduje ciągły oczopląs i bolesne skurcze w całym ciele... Tylko 2% dzieci chorych na neuroblastomę posiada ten zespół. Byliśmy załamani, jednak wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać! Od momentu diagnozy żyjemy jednak zupełnie innym życiem. Szpital to nasz drugi dom, wciąż towarzyszy nam lęk i niepokój, ponieważ leczenie onkologiczne jest nieprzewidywalne. Na szczęście nasza Gaja jest wyjątkową dziewczynką, bardzo dzielną i silną. Mimo tego wszystkiego, co ją spotkało, jest radosnym dzieckiem z niezwykłą wolą walki.  W tej chwili nasza córeczka jest po ośmiu cyklach chemioterapii. Chemioterapii, która pomogła, ponieważ guz zmniejszył się o ponad połowę, z czego bardzo się cieszymy. Niestety leczenie niesie ze sobą mnóstwo skutków ubocznych, od wypadnięcia włosków do przedłużających się stanów neutropenii, czy fatalnych wyników krwi. Córka często potrzebuje przetaczań krwi i płytek. Gaja na nowo uczy się chodzić. Staramy się być dobrej myśli, choć wiemy, że przed nami jeszcze długa droga do zdrowia: megachemioterapia z autoprzeszczepem, radioterapia i immunoterapia. To jednak nie wszystko... Neuroblastoma to podstępny nowotwór – bardzo często wraca. Nawrót choroby to wyrok... Neuroblastoma, która wraca, jest zawsze silniejsza. Niestety Gaja posiada dodatnią amplifikację genu NMYC, taka mutacja genów guza oznacza, że córeczka ma tendencję do nawrotów. Dlatego zaraz po zakończonym leczeniu w Polsce musimy trafić do specjalistycznej kliniki w USA, gdzie podawana jest nowoczesna szczepionka przeciw wznowie. Ma ona pobudzić organizm Gai do wytwarzania przeciwciał już do końca życia. To jedyna szansa, aby nasz przeciwnik już nigdy nie wrócił! Nie jesteśmy w stanie sami pokryć kosztów leczenia naszego dziecka. Potrzebna kwota jest ogromna, poza naszym zasięgiem. Dlatego zwracamy się z prośbą do Was o pomoc. Liczy się każda wpłata! Bardzo dziękujemy za okazane serce. Aleksandra i Bartosz, rodzice Gai ➡️ Wesprzyj Gaję poprzez licytacje na Facebooku!

986 530,00 zł ( 48,8% )
Brakuje: 1 034 747,00 zł
Karol Kosyl
Karol Kosyl , 28 lat

Karol przeżył tragiczny wypadek! Pomóżmy mu odzyskać dawne życie!

8 września 2021 roku - to dzień, w którym w jedną sekundę, wszystkie plany i marzenia Karola, a także jego najbliższych, runęły jak domek z kart. Właśnie wtedy miał miejsce potworny wypadek. Karol podróżował jako pasażer wraz z dwójką znajomych z pracy. Wystarczyła chwila nieuwagi... Ich auto zjechało do rowu i uderzyło w drzewo, niestety tą stroną, po której znajdował się Karol… Stan Karola po wypadku był określany jako ciężki. Syn doznał urazu kręgosłupa, płuc i głowy. Mimo rozległych obrażeń nie został jednak zakwalifikowany do operacji. Organizm Karola nie poddał się jednak i podjął walkę, która po czasie zaczęła przynosić dobre rezultaty. Syn nie potrzebował już pomocy respiratora przy oddychaniu, choć jego stan wciąż był ciężki. Komunikował się z nami za pomocą gestów. Wciąż nie mogę pogodzić się z tym wszystkim. Zaledwie rok temu Karol ukończył studia z bardzo dobrym wynikiem, wkraczał w prawdziwe dorosłe życie. Jak każdy marzył o tym, by spełnić swoje marzenia. Chciał znaleźć pracę, dzięki której będzie miał stabilne wynagrodzenie, która pozwoli mu się rozwijać, a w przyszłości założyć własną firmę. Jego największym pragnieniem było założenie rodziny i stworzenie szczęśliwego domu.  Przez panujące restrykcje w związku z pandemią, nie możemy obecnie odwiedzać syna w ośrodku rehabilitacyjnym. Kontaktujemy się jedynie telefonicznie, ale to nie to samo. Próbuję sobie wyobrazić jak musi się teraz czuć z tym wszystkim, zwłaszcza, gdy nie możemy się z nim zobaczyć, nie możemy być przy nim właśnie w momencie, w którym potrzebuje nas najbardziej. 7-letnia Nikola każdego dnia tęskni za swoim starszym bratem, a syn bardzo tęskni za nią. Nikola była i jest oczkiem w jego głowie.  Po wielu tygodniach bólu, cierpienia i bezsilności nadszedł czas, gdy możemy pomóc Karolowi w powrocie do zdrowia. Każda złotówka to wsparcie nie tylko finansowe, ale także mentalne, nadzieja, że da radę wrócić do normalności i walczyć o swoje marzenia. Mamy świadomość, że najważniejszy jest pierwszy rok, by móc osiągnąć najlepsze efekty rehabilitacji. Dlatego tym bardziej zwracamy się z prośbą o pomoc. Wiemy, że Karol to osoba spokojna, ceniąca wartości rodzinne. Zawsze wiedział, że może na nas liczyć, dlatego nie chcąc zawieść naszego brata, syna, przyjaciela, musimy prosić o wsparcie finansowe na rehabilitację i walkę o jego powrót do zdrowia. Rodzina Karola Wesprzyj Karola poprzez licytacje: Licytacje dla Karola

52 280,00 zł ( 48,75% )
Brakuje: 54 955,00 zł
Ewa Stanek
Ewa Stanek , 31 lat

Konsekwencje wypadku odczuwam od lat – konieczna jest operacja kręgosłupa i ręki!

Nie przypuszczałam, że konsekwencje wydarzenia sprzed lat będą mi doskwierać przez tyle czasu. Był rok 2013. W wypadku samochodowym, w którym uczestniczyłam, doznałam licznych obrażeń. Złe leczenie sprawiło, że dzisiaj jestem niepełnosprawna i potrzebuję kolejnych operacji! Proszę o pomoc... Zaraz po wypadku karetka zabrała mnie do szpitala. Lekarz stwierdził, że kończyny są sprawne i nie wymagają interwencji chirurgicznej. O godzinie 1:00 w nocy wypisano mnie do domu. Do tego czasu nikt się nie interesował ręką, która była cała zasiniona. Lekarze powiedzieli mi, że te urazy z czasem wyleczą się samoistnie. Obrażenia ustępowały, siniaki z też, lecz cały czas niepokoił mnie piąty palec u prawej ręki. Zgłosiłam się do ortopedy, który zlecił RTG. Wykryto złamanie paliczka. Została założona mi szyna, a następnie zlecona rehabilitacja. Niestety palec nadal bolał i nie zginał się. USG wykazało częściowe zerwanie zginacza głębokościowego palca prawej ręki. Otrzymałam skierowanie na operację... Gwarantowano mi 100% sprawność ręki. Operacja odbyła się, a ja po wybudzeniu przeżyłam szok. Czułam ogromny ból. Palce od pierwszego do piątego były w wyproście, nie zginały się. Miałam podawany botoks między wszystkie palce oraz rażenia prądami. Założono mi gips, po którego zdjęciu przeżyłam kolejny szok. Każdy palec wykrzywił się i rozszedł się w inną stronę. Poza tym nie mogłam ruszać nadgarstkiem. Od łokcia do nadgarstka mam zanik mięśni... Od tamtego czasu robimy badania prywatnie i dowiadujemy się z USG, że uszkodzenia są dużo większe niż mi było wiadomo. Jest rok 2021 a ja nadal nie jestem zdrowa. Potrzebuje pieniędzy na operacje, badania i rzeczy codziennego użytku. Całe dotychczasowe leczenie było bardzo kosztowne, wydaliśmy na nie wszystkie oszczędności. Jest również prowadzone postępowanie w sprawie błędy lekarskiego lecz do tej pory sprawa stoi w miejscu. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj: "Wstrząsająca historia pani Ewy. Pilnie potrzebna pomoc". Od dnia wypadku odbyłam wiele prywatnych wizyt i badań, przeszłam kilka operacji ręki, jednak mój stan wciąż jest naprawdę ciężki... Powinnam przejść operacje zarówno ręki, jak i kręgosłupa, lecz ich koszt jest dla mnie naprawdę duży. Proszę, pomóż mi! Ewa  –––––––––––––––––––––– Materiały o Ewie: echodnia.eu: Kielczanka walczy z chirurgami - Lekarze zabetonowali mi rękę Dziennik Bałtycki: Lekarz z Gdańska ratuje niewładną rękę 28-letniej Ewie Stanek, mieszkance Kielc. Nikt inny nie dawał jej cienia nadziei

32 517,00 zł ( 48,67% )
Brakuje: 34 292,00 zł
Bartosz Kondratowicz
Bartosz Kondratowicz , 15 lat

By choroby nie zabrały wszystkiego. Walczę o przyszłość mojego syna!

Mój syn nie jest w stanie usłyszeć, że go wołam. Czasem nie zauważa zagrożenia. Czasem w jego oczach widzę pytanie: “Mamo, dlaczego ja?”. Tak bardzo chciałabym, by usłyszał mój głos. By zapewnienie "wszystko będzie dobrze" stało się realną obiet Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że wcześniejszy poród uda się jeszcze zatrzymać, że dzięki temu uda mi się zapewnić synkowi kilka tygodni bezpiecznego rozwoju. Niestety, moje prośby i błagania nie zostały spełnione, bo niebezpieczeństwo rosło z każdą minutą. Wreszcie lekarze podjęli decyzję, od której nie było odwrotu - poród musiał się odbyć natychmiast. Wciąż to pamiętam - był taki maleńki, taki bezbronny. Ważył zaledwie 900 gramów, a jego ciało nie było jeszcze gotowe na życie po drugiej stronie brzucha. Komplikacje, niepewność, setki pytań i strach, który nie opuszczał mnie ani na sekundę. Wciąż powtarzałam, by był silny, ale lekarze mówili, że wcześniejsze przyjście na świat może mieć dla niego poważne konsekwencje, które wpłyną na całą naszą przyszłość… Wtedy nikt nie był w stanie ich przewidzieć, ale z czasem zaczęliśmy się o nich przekonywać. Niestety, mimo tego, że Bartek ma już 11 lat wciąż borykamy się bolesnymi konsekwencjami.  Choroby pozornie niegroźne. Niestety, tylko pozornie, bo każda z nich jest wyrokiem na resztę życia. Nie istnieje lekarstwo, które je powstrzyma, zatrzyma ich rozwój, zagwarantuje życie bez barier i ograniczeń. Dla mnie, jako matki, to trudne. Dzieciństwo w cieniu choroby to ogromne wyzwanie - dla dziecka i jego najbliższej rodziny. Stawianie czoła przeciwnościom mamy opanowane, niestety raz po raz spotykają nas sytuacje, z którymi nawet przy ogromnym zaangażowaniu nie możemy sobie poradzić. Jedną z nich jest wada słuchu, z którą Bartosz zmaga się na co dzień. Życie w świecie ciszy jest dla młodego człowieka, który dopiero odkrywa świat jest niezwykle trudne. Wykluczenie z możliwości spędzania czasu z rówieśnikami, odrzucenie - to tylko niewielka część problemów… Tak bardzo chciałabym, by mój syn miał szansę na życie, takie jak inni. Bez barier i ograniczeń. Bez bólu i trudności powodowanych przez choroby. Niestety, w tym przypadku mogę działać tylko na niewielkie obszary. Mam jednak świadomość, że małymi krokami możemy dokonać wielu zmian.  Bartosz potrzebuje nowych aparatów słuchowych, które umożliwią kontakt ze światem zewnętrznym, okażą się pomocne w zdobywaniu nowej wiedzy, wyciągną mojego syna z pułapki ciszy. Dla niego to jeden z najcenniejszych prezentów, jaki może otrzymać.  Wyobrażasz sobie życie bez słuchu? Ja nie. I obserwując mojego syna, czasem bardzo go podziwiam, jak dzielnie sobie radzi. A jednak chciałabym mu dać szansę na coś więcej. Chciałabym pokazać, że choroba nie zabierze mu możliwości, że jeszcze nie wszystko stracone. 

7 185,00 zł ( 48,65% )
Brakuje: 7 581,00 zł
Mateusz Andrzejczak
Mateusz Andrzejczak , 8 lat

Mateuszek potrzebuje nowych ortez! POMOCY!

Lekarze nie dawali mojemu dziecku żadnych szans. A wbrew przewidywaniom Mateuszek staje na własnych nóżkach i każdego dnia pokonuje przeciwności losu powodowane chorobami, na które cierpi. Nasza walka nieustannie trwa i niestety znów potrzebujemy Twojego wsparcia… Radość powodowana ciążą została brutalnie przerwana w 23. tygodniu, gdy usłyszałam, że u mojego dziecka wykryto wady rozwojowe! Lekarze nie byli w stanie przekazać na tamten moment dokładniejszych informacji, a ja żyłam w strachu, aż do dnia porodu. Kiedy Mateuszek przyszedł na świat jeden z lekarzy zauważył, że nieprawidłowości jest znacznie więcej niż początkowo zakładano… Byłam przerażona! Po konsultacjach lekarskich okazało się, że oprócz wad układu nerwowego są jeszcze wady genetyczne, rozpoznane jako Zespół Greiga, Zespół Pallister - Hall (podwójne zrośnięte kciuki i zrośnięte paluchy, a także cechy dysmorfii). W ciągu swojego krótkiego życia Mateusz przeszedł kilka operacji między innymi dwukrotne założenie zastawki komorowo-otrzewnej, amputacji dodatkowych kciuków oraz dodatkowych paluchów! Niemalże od początku synek jest rehabilitowany i tak do dziś pozostaje pod opieką wielu specjalistów. Każdy z nich dba o inny układ, z każdym z nich musimy widywać się regularnie.  To wszystko wymaga ogromnych nakładów finansowych, a ostatnio napotkaliśmy kolejny, ogromny problem. Musimy zakupić dla Mateuszka nowe ortezy! Dzięki Waszemu wsparciu udało nam się zakupić te, z których synek korzysta obecnie. Minął rok, nóżki urosły i musimy wymienić ortezy na nowe, ponieważ cały czas są niezbędne do jego lepszego i sprawnego funkcjonowania Mateuszka.  Niestety, koszt nowych ortez jest ogromny i tylko część dofinansowuje NFZ, resztę musimy pokryć sami. Jest to dla naszego budżetu bardzo duży wydatek, gdyż cały czas pokrywamy koszty dodatkowych terapii, wizyt u wielu specjalistów, przeglądu sprzętu ortopedycznego i rehabilitacyjnego  i przede wszystkim na rehabilitacji. Znów musimy poprosić Was o pomoc, chociaż nie przychodzi nam to łatwo.  Jeśli tylko możesz  pomóc – prosimy, liczy się każda złotówka! Rodzice Mateusza

11 902,00 zł ( 48,64% )
Brakuje: 12 567,00 zł