Światełko nadziei w walce ze złośliwym nowotworem mózgu – Pomagamy Beacie❗️
Piszę do Was z sercem pełnym wdzięczności, ale także z prośbą o wsparcie w tej trudnej dla mnie chwili. Niespodziewanie stanęłam w obliczu ogromnego wyzwania zdrowotnego. Niespodziewanie, ponieważ szanse, że to spotka właśnie mnie, były ślepym trafem. Bardzo pechowym. Pewnego dnia, po powrocie z wycieczki, na zwykłym spacerze z psami nagle straciłam władzę w mięśniach. Udało mi się zachować przytomność, ale nie byłam w stanie mówić. Jakoś udało mi się zadzwonić do męża i pojedynczymi słowami powiedzieć gdzie jestem. Jak się potem okazało, nieświadomie podałam złą lokalizację. Po raz kolejny „jakoś” dotarłam do domu. Wcześniej mąż wezwał karetkę, więc po krótkim czasie przewieziono mnie na oddział. Początkowe badania nie wykazały nic poważnego, ale nie daliśmy za wygraną, w końcu takie sytuacje nie są normalne. Pogłębiona diagnostyka i naprawdę cudowna opieka lekarzy zaprowadziła nas w końcu do diagnozy. A ta zwaliła z nóg – nowotwór złośliwy mózgu. Szanse były dosłownie losowe. Nikt z mojej rodziny nie chorował, więc po prostu miałam okrutnego pecha. Początki były trudne. Ciężko było poradzić sobie z tą informacją, ale starałam się nie tracić wiary ani determinacji do walki. Niedługo po diagnozie przeszłam kilkugodzinną operację usunięcia guza. Okazało się jednak, że pozostały korzenie, a one mogą doprowadzić do nawrotu. Dzisiaj wciąż męczą mnie silne bóle głowy, osłabienia i nawracające w kierunku choroby myśli. Ale nie poddaję się. Nie zamierzałam nawet na chwilę i całą rodziną szukaliśmy kolejnych kroków w walce o uratowane życie. I tu pojawiło się światełko nadziei. Dowiedzieliśmy się o kompleksowym leczeniu w klinice w Niemczech. Podawany ten lek jest w stanie sprawić, by mózg „uczył się” rozpoznawać guza. Odważyliśmy się podjąć leczenia i teraz czekają nas jego koszty. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Szereg dobrych serc, jakie się teraz wokół mnie pojawiły, sprawił, że na nowo wierzę w dobroć ludzi. Wiem, że nawet w obliczu takiej tragedii ważna jest wola walki, a tej mi nie brakuje. Tak jak optymizmu, że ta pechowa walka zakończy się największym happy endem. Ale do tego potrzeba mi jeszcze trochę wsparcia. Beata Apel Beaty: Apel córki Beaty: