Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Władek Siemienow
Pilne!
Władek Siemienow , 8 lat

Białaczka nie może mi zabrać Władzia❗️Z piekła onkologii proszę o ratunek dla synka!

To był dzień moich urodzin. 2 czerwca. Wszystko było gotowe na przyjście gości. Stół, tort, dekoracje... Poszłam obudzić synka, żeby go szykować na przyjęcie. Nie chciał wstać z łóżka. "Mamusiu, źle się czuję" - płakał... Mówił, że boli go głowa, że mu niedobrze. Dotknęłam jego policzka, był rozpalony. Gdy Władek chciał wstać, zwymiotował... Z samochodu dzwoniłam do gości, że odwołuję przyjęcie, bo jedziemy z Władkiem do szpitala. Moja matczyna intuicja mi mówiła, że dzieje się coś złego. Jak bardzo - nie miałam wtedy jeszcze pojęcia... Lekarze nie wiedzieli, co się dzieje. Morfologia wyszła dobrze, nie stwierdzono też objawów zatrucia, wydawało się, że jest wszystko w porządku... Ostatecznie rozpoznano ostre zapalenie żołądka i jelit. Zalecono stosowanie diety i dużo picia. Wróciliśmy do domu, jednak stan Władka nie poprawiał się ani trochę... Minęło kilka dni, podczas których nie zmrużyłam nawet oka. Widziałam, że zamiast być lepiej, jest coraz gorzej... Synek był coraz słabszy, leciał przez ręce. Zabrałam go tym razem do stołecznego szpitala. Podejrzewałam jakiś stan zapalny, miałam nadzieję, że może lekarze mi pomogą. Nie miałam jednak pojęcia, z czym przyjdzie nam się zmierzyć.  Kiedy lekarz zapytał, czy to ja jestem Olga i jestem mamą Władka, a potem zaprosił mnie na rozmowę na osobności, czas zwolnił tempo... "Niestety wszystko wskazuje na ostrą białaczkę limfoblastyczną" - padły słowa, a ja słuchałam i nie wierzyłam. Czułam, jakby to nie dotyczyło mnie ani mojego synka, jakbym oglądała film nie o swoim życiu... Przecież Władek jeszcze niedawno się śmiał, miał pełno energii, nie mogłam za nim nadążyć, a teraz miał umierać na białaczkę? Kiedy dotarła do mnie brutalna prawda, myślałam, że sama umrę z rozpaczy... To była taka fala bólu i strachu, która obezwładnia człowieka - myśl, że może stracić swoje ukochane dziecko, że może go już więcej nie zobaczyć... Nie było czasu, żeby się z tym oswoić, bo choroba nie dała nam czasu - natychmiast zaczęła się walka o życie. Naszym domem stał się oddział onkologii i hematologii dziecięcej... Długo staraliśmy się z mężem o dziecko. Negatywne testy ciążowe, wylane łzy, strach, że nam się nie uda... Władek był naszym cudem. Naszym ukochanym synkiem. Oszalałam na jego punkcie o pierwszej myśli o nim... Fakt, że okrutny los dał mi go, żeby zaraz mi go odebrać, był dla mnie nie do pojęcia... W tych ciężkich chwilach to synek dał mi siłę... Jego organizm bardzo dobrze reagował na leczenie. Władzio znów zaczął się uśmiechać... Zrozumiałam, że choroba jest tylko wyzwaniem, które na pewno wspólnie pokonamy. Wróciła nadzieja. "Remisja" - po kilku miesiącach padło wymarzone słowo. Kontrola. Potem kolejna i następna. Wróciła radość i upragniona codzienność. Do czasu... Luty 2022 roku. Wchodzę z synkiem do gabinetu lekarza. Widzę jego twarz. Wiem już, co usłyszę... "Wznowa" - jedno słowo, a z nim ponownie skok w mrok i rozpacz... Białaczka wróciła. Boję się, tak bardzo się boję... Przestaję jeść, spać, szukam ratunku dla syna. Wtedy po raz pierwszy ośmielam się poprosić o pomoc - jedziemy z synkiem do szpitala w Izraelu, gdzie leczy się najcięższe przypadki nowotworów dziecięcych. Kolejnym obliczem białaczki okazuje się rozłąka i samotność, jesteśmy sami w obcym kraju. To jednak nic... Najważniejszy jest mój syn. To, żeby żył. Władzio jest po leczeniu wznowy... Wraz z przeszczepem szpiku otrzymał drugie życie. Walczymy. Tym razem jesteśmy czujniejsi, bo wiemy, jak podstępną i śmiertelnie niebezpieczną chorobą jest białaczka. Nie damy się drugi raz podejść... Niestety przed Władziem kolejny etap leczenia. Miał założony zbiornik Ommaya do podawania chemioterapii... Trzeba go usunąć, ponieważ główka synka rośnie i zbiornik może uszkodzić mózg, a w przyszłości spowodować krwotok albo udar... Czeka nas ponowny wyjazd na leczenie do Izraela i hospitalizacja. Musimy zdążyć to zrobić w wakacje, bo 1 września Władek ma iść do pierwszej klasy. Białaczka zabrała mu prawie cały okres przedszkolny, modlę się, by nie zabrała mu też tego. Władek cieszy się, że pójdzie do szkoły, chociaż jest ciągle słaby i często choruje. Ma ogromną nadzieję, że najgorsze już za nim... Ja też mam taką nadzieję, chociaż cały czas budzę się w nocy z krzykiem, bo śni mi się dziecięcy cmentarz... Tak jest od 4 lat, od czasu, kiedy synek zachorował. Proszę Cię, pomóż nam zakończyć ten koszmar. Jesteś naszą jedyną nadzieją.  Olga Siemienowa, mama Władka

102 787,00 zł ( 48,3% )
Brakuje: 109 979,00 zł
Ryszard Kieroński
Ryszard Kieroński , 67 lat

W wyniku choroby stracił nogę – nie pozwól, by utracił też radość i szansę na lepszą przyszłość❗️

Wszystko zaczęło się od z pozoru niegroźnego urazu – tata uderzył się w palec u stopy. Wtedy jeszcze nikt z nas nie spodziewał się, że to początek walki, która będzie tak dramatyczna. Walki, która trwa do dziś. Nasz tata cierpi na cukrzycę. Choroba spowodowała, że rana po uderzeniu w stopę nie chciała się goić – konieczna była amputacja palców. Niestety, jak się później okazało, zapchane tętnice – brzuszna i udowa, pogorszyły sytuację. Pomimo operacji odetkania tętnic, nogi taty nie udało się już uratować. Przeszedł kolejną amputację – aż na wysokość kolana. Tata przed tymi strasznymi wydarzeniami był bardzo aktywnym mężczyzną. Nazywaliśmy go złotą rączką – był zawsze chętny do pomocy, wspierał nas we wszystkim. To, że nie jest już teraz w pełni sprawny, bardzo go złamało. Na szczęście ma przy sobie kochającą żonę, która każdego dnia o niego walczy! Spadły na nią wszystkie codzienne obowiązki, w których na miarę możliwości, wspólnie z bratem i mężem staramy się jej pomagać. Do taty 3 razy w tygodniu przyjeżdża rehabilitant. Widzimy, że tata bardzo się stara i robi wszystko, by chociaż częściowo odzyskać sprawność. By móc wyjść na spacer, pomóc mamie w zakupach, odwiedzić wnuki. Niestety teraz nie ma tyle siły w rękach, by utrzymać ciężar ciała, wspomagając się kulami… Bardzo prosimy o wsparcie. Chcemy zakupić tacie protezę i wózek inwalidzki, które znacząco ułatwią jego codzienne funkcjonowanie. Musimy też opłacić dalsze leczenie i rehabilitację, która będzie musiała być realizowana prywatnie, gdy tata wykorzysta wszystkie przyznane godziny zajęć na NFZ. To wszystko generuje ogromne koszty i mocno obciążą nasz rodziny budżet. Czy otworzysz dla taty swoje serce? Twoje wsparcie będzie na wagę złota! Żona, dzieci i najbliżsi Ryszarda

14 903,00 zł ( 48,3% )
Brakuje: 15 949,00 zł
Dawid Liashenko
Pilne!
9 dni do końca
Dawid Liashenko , 6 lat

Pomocy – leczenie Dawidka musi trwać!

Zrobiliśmy wszystko, by ocalić naszego dwuletniego synka. Sprzedaliśmy samochód i mieszkanie, by zdobyć pieniądze na leczenie. Dzisiaj stoimy na granicy naszych możliwości. Pieniądze się kończą, a leczenie musi trwać! Błagam, proszę! Bez wsparcia nasz synek umrze... Nic nie wskazywało na to, że Dawidek jest śmiertelnie chory. Z bardzo energicznego i wesołego chłopczyka stał się bezsilny, słaniał się na nogach. Intensywne wymioty, biegunka, krew w moczu wyczerpały go do reszty. Bardzo szybko znaleźliśmy się w szpitalu i na oddziale intensywnej terapii. W niedługim czasie lekarze powiedzieli nam, że nasz maleńki, ukochany synek ma bardzo rzadką chorobę: zespół hemolityczno–mocznicowy. Schorzenie powoduje mikrozakrzepy wszystkich narządów wewnętrznych, przez co  natychmiast zawodzą, a człowiek umiera. Choroba nie ma litości – jeden tydzień bez leczenia zabiera życie. Czułam się tak jakby ktoś roztrzaskał nasze życie na miliony kawałków. Myślałam, że to jakiś koszmar. Chciałam krzyczeć z nadzieją, że się obudzę. Nie docierały do mnie słowa lekarza. Myślałam jedynie o tym, by biec do mojego synka… Tylko co bym zrobiła? W jaki sposób bym go ocaliła przed śmiertelnym zagrożeniem? Ogarnęła mnie niemoc. Zdaliśmy się na lekarzy, gdy w ich słowach padł cień nadziei: istnieje sprawdzone leczenie poza granicami naszego kraju, lecz najpierw musieliśmy ratować Dawidka. Resuscytacja, trzy operacje, transfuzje krwi, cewnikowanie, antybiotyki, ciągłe zastrzyki. Jego stan pogarszał się z każdą chwilą. Choroba zaatakowała całe jego maleńkie ciało. Anemia, niewydolność nerek, zapalenie wątroby… Płakałam, gdy mnie nie widział. Musiałam być silna, by móc przy nim czuwać.  Sprzedaliśmy co mogliśmy, by wyjechać do Turcji na leczenie. Teraz naszą jedyną opcją klinika w Barcelonie, lecz koszt to prawie 3 miliony złotych! Błagam, pomóżcie nam! Stan Dawidka jest bardzo ciężki. Synek ma zwłóknienie wątroby, problemy z jelitami, bardzo wysokie ciśnienie krwi, a ilość czerwonych krwinek wykracza dwudziestokrotnie ponad normę.  Bez pieniędzy leczenie nie będzie kontynuowane. Bez leczenia Dawidek umrze. Drżę o niego każdego dnia, każdej nocy… Sprawdzam, czy oddycha, rozgrzewam zimne rączki, tulę i zapewniam, że wkrótce wrócimy do domu. To jest koszmar, z którego jedynym ratunkiem jest wasze wsparcie! Wiktoria, mama Dawidka 🟣 Instagram

1 397 806,00 zł ( 48,23% )
Brakuje: 1 500 348,00 zł
Henryka Węclewicz
Henryka Węclewicz , 64 lata

Mamę ma się tylko jedną... Proszę, pomóż uratować moją!

Diagnoza spadła na naszą mamę tak bardzo niespodziewanie. Przez tyle czasu nie było żadnych objawów, nic nie wskazywało na to, że w jej ciele rośnie cichy zabójca… Nasz dramat rozpoczął się 15 listopada. To właśnie wtedy mama zaczęła odczuwać ogromny ból brzucha. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Natychmiast udaliśmy się z mamą na izbę przyjęć. To tam spadła na nas potworna diagnoza, która brzmiała jak wyrok. Guz wątroby – rak gruczołowy. Początkowy szok zastąpiło przerażenie i lęk o życie mamy. Jak najszybciej rozpoczęliśmy poszukiwanie pomocy. Ku naszej rozpaczy chirurdzy stwierdzili, że rak jest zbyt duży, a  dodatkowo umiejscowiony na środku wątroby, zajmując obydwa płaty. Mama nie kwalifikowała się do operacji. Nasz świat runął po raz drugi.  Lekarze nie byli w stanie zaproponować mamie skutecznego leczenia. Jedyną pomocą, jaką miała otrzymać, to chemioterapia paliatywna. Nie jestem w stanie opisać, jak ogromnym ciosem była dla mamy ta wiadomość. Jak bardzo kruchy staje się człowiek, gdy odebrano mu nadzieję… Na szczęście nie musi tak być. Medycyna cały czas się rozwija i pojawiła się dla mamy ogromna szansa. Szansa na życie. Mama pilnie potrzebuje wykonać pogłębione badania genetyczne, które pozwolą ustalić jaki rodzaj komórek wywołuje raka. Na podstawie wyników badań możliwe będzie zastosowanie chemii celowanej!  Niestety, jest to wyścig z czasem. Mama każdego dnia słabnie, a rak rośnie w siłę. Dlatego nie możemy czekać ani chwili dłużej. Niestety, koszty badania są bardzo wysokie i nie jesteśmy w stanie samodzielnie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego.  Chciałabym móc otrzeć łzy z policzków mamy, przytulić ją z całej siły i powiedzieć, że jest nadzieja. Że będzie mogła dalej cieszyć się życiem. Że ta diagnoza to nie był wyrok… Z całego serca prosimy o pomoc dla naszej mamy. Dzięki Waszemu wsparciu będzie mogła walczyć o życie. Nie możemy znieść myśli, że mogłoby jej przy nas zabraknąć. Nie możemy znieść myśli, że moglibyśmy nie wykorzystać tak ogromnej szansy na ratunek.  Córki Henryki, Magdalena i Ola

11 485,00 zł ( 48,2% )
Brakuje: 12 338,00 zł
Leon, Teodor, Matylda Kopińscy
Leon, Teodor, Matylda Kopińscy , 9 lat

Potrójna walka o lepsze życie! Leon, Teodor i Matylda czekają na Twoją pomoc!

Leon, Teodor i Matylda to nasze wspaniałe dzieci w spektrum autyzmu, dodatkowo u Matyldy zdiagnozowano mutyzm wybiórczy. Każdego dnia staramy się zapewnić im wszystko to, czego najbardziej potrzebują do prawidłowego rozwoju. Nie jest łatwo, ale ich uśmiech i radość wynagradzają nam wszystkie troski i codzienne trudy. Nasze dzieci funkcjonują wysoko, jednak wymagają cotygodniowych terapii na wielu poziomach m.in. logopedycznej, sensorycznych, psychologicznych, treningu umiejętności społecznych, zajęć dodatkowych, które wspierają ich rozwój i pomagają w regulowaniu emocji. Niestety z końcem maja 2023 skończy się nasz budżet na terapie dzieci. Powoli zaczyna brakować nam środków.  Aby zapewnić im ciągłość terapeutyczną, z całego serca prosimy Was o wsparcie naszej zbiórki. Każdego dnia widzimy, jak wiele daje regularność wspomagania naszych dzieci, dlatego prosimy o Wasze wsparcie i zebranie kwoty, która pozwoli nam na opłacenie wszystkich terapii naszych dzieci do końca roku. Rodzice Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

10 256,00 zł ( 48,2% )
Brakuje: 11 021,00 zł
Wiktoria Abramek
Wiktoria Abramek , 18 lat

Żyć lepiej i dłużej, mimo choroby... Pomóż mi!

Mukowiscydoza to ukryty wróg. Na zewnątrz go nie widać, ale w środku sieje spustoszenie. Tak jak u Wiktorii… W tej chorobie walczy się o każdy rok, każdy miesiąc. Dlatego bardzo proszę - pomóż mojej córce zawalczyć o dłuższe i lepsze życie, mimo choroby! Wiktoria choruje na pełnoobjawową postać mukowiscydozy. Wizualnie i intelektualnie Wiki nie różni się niczym od swoich zdrowych rówieśników, jednak codziennie toczy nierówną walkę z chorobą. 7 inhalacji dziennie, drenaże płuc, podaż enzymów i leków spowalniających postęp choroby, ale mimo wszystko ona z każdym dniem robi coraz większe szkody. Stopniowo wyniszcza układ oddechowy, prowadząc do marskości płuc i niewydolności oddechowej. Niszczy układ pokarmowy, czego skutkiem jest niewydolność trzustki i marskość wątroby. Towarzyszy jej wiele innych chorób współistniejących:  przewlekłe zapalenie zatok przynosowych, cukrzyca. Ogromnym zagrożeniem dla życia i zdrowia Wiktorii są bakterie, które występują w otoczeniu. Dla zdrowych ludzi są zupełnie obojętne, ale dla chorych na mukowiscydozę stanowią one ogromne ryzyko progresji w procesie wyniszczania płuc! Często te bakterie stają się oporne na działanie antybiotyków i dosłownie żywią się płucami chorego. U córki stwierdzono przewlekłe zakażenie dróg oddechowych. Jeden ze szczepów bakterii już się uodpornił na prawie każdy antybiotyk, działa tylko jeden. Nie chcę nawet myśleć, co się stanie, jeśli bakteria uodporni się na ten ostatni… Na domiar złego w ostatnim czasie wyhodowała się kolejna bardzo groźna bakteria, inwazyjna postać Aspergillus. Wdrążone zostało leczenie, które jeśli nie zadziała, partie płuc zajęte bakterią będą musiały być usunięte...  Mediana życia chorych na mukowiscydozę w Polsce to ok. 24 lata, choć w innych krajach osoby te dożywają wieku sędziwego. Ta wielka różnica wynika przede wszystkim z braku możliwości pełnego leczenia. Większość leków, czy sprzętów ratujących życie i spowalniających postęp choroby jest nierefundowana bądź niedostępna.  Wynaleziono lek przyczynowy na mukowiscydozę, który dał nam wielką nadzieję, że w połączeniu z codzienną rehabilitacją i leczeniem farmakologicznym zahamuje postęp choroby na etapie zmian, które już nastąpiły w organizmie chorego. Niestety w Polsce mimo wielu petycji i próśb, nadal nie jest on dostępny. Mimo wszystko głęboko wierzymy, że przyjdzie taki dzień, kiedy nasze dzieci nie będą umierać z powodu mukowiscydozy... Kluczowy jest dla nas czas, który niestety nie działa na naszą korzyść. Choroba coraz bardziej postępuje, a codzienną walką możemy tylko spowolnić jej postęp. W ostatnim czasie Wiktoria brała udział w badaniu skuteczności sprzętu Simeox do rehabilitacji oddechowej płuc. Okazało się, że znacznie poprawiły się wyniki czynnościowe wydolności płuc! Wiktorii o wiele łatwiej się oddychało. Niestety sprzęt nie jest refundowany i nie stać nas na jego zakup… Już teraz miesięczne leczenie kosztuje ponad 2000 złotych... Marzymy o tym urządzeniu, bo skutecznie spowolni on postęp choroby, co pozwoli nam zyskać na czasie. A tu każdy tydzień jest ważny…  Wiktoria to dziewczynka o wielu talentach: pięknie rysuje, śpiewa, bardzo dobrze się uczy, jest niezwykle wrażliwą dziewczynką. Sama napisała wiersz o swoim największym marzeniu. O tym, by żyć… By to marzenie mogło się spełnić, potrzebujemy wsparcia i siły ludzkich serc. Być może Wiktoria ma szansę dożyć sędziwego wieku, ale bez pomocy z zewnątrz może okazać się to tylko złudzeniem… Głęboko wierzymy, że uda nam się wygrać tę walkę. Wiktoria ma imię wojowniczki. Musi zwyciężyć! Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby wywalczyć każdy kolejny dzień życia mojego dziecka. Chcę patrzeć, jak dorasta, idzie na studia, zakłada rodzinę, realizuje swoje pasje i marzenia... Dla większości społeczeństwa to nic nadzwyczajnego, a dla nas to największy i najważniejszy życiowy cel. To marzenie, które może się spełnić tylko z Twoją pomocą… Mama

24 045,00 zł ( 48,19% )
Brakuje: 25 848,00 zł
Oliwia Smoguła
14 dni do końca
Oliwia Smoguła , 18 lat

Ile może znieść 15-latka? Pomóż Oliwce w walce z licznymi chorobami!

Jaką siłę trzeba mieć, żeby przetrwać, mimo że inni nie widzą szans? Oliwka w ciągu niecałych trzech miesięcy przeszła aż 12 operacji. Żeby mogła wrócić do codzienności, potrzebuje specjalistycznego łóżka, nowego wózka, środków pielęgnacyjnych i wielu godzin rehabilitacji. Trudno mi opanować emocje i znaleźć słowa, ale wiem jedno: zrobię wszystko, żeby moja córeczka była szczęśliwa.  Nazywam się Małgorzata i jestem mamą 15-letniej Oliwii. Córka przyszła na świat obarczona licznymi schorzeniami. Ma wodogłowie, rozszczep kręgosłupa, przepuklinę oponowo-rdzeniową, padaczkę i pęcherz neurogenny. Gdy się urodziła, lekarze nie dawali jej szans. Mówili, że umrze lub będzie żyć jak „roślinka”. Do dziś pamiętam ten czas wypełniony lękiem, bezradnością i nadzieją. Teraz te wspomnienia wracają. Oli pierwszych pięć miesięcy życia spędziła w szpitalu. Później rozpoczęła się nasza walka. O każdy mały postęp, uśmiech, nową umiejętność. Rehabilitacja i wizyty u specjalistów – to była nasza codzienność. Wysiłek przyniósł efekty. Mimo niepełnosprawności Oli wyrosła na radosną dziewczynkę, uwielbiającą kontakt z ludźmi. Do niedawna uczęszczała do Niepublicznego Ośrodka Rewalidacyjno-Edukacyjnego Arka we Wrześni, gdzie miała grono kolegów i koleżanek. Potrafiła gadać od rana do wieczora i „zaczepiać” słówkami innych. Często się uśmiechała.  Wszystko zmieniło się pod koniec sierpnia tego roku. Oli odkręciła się zastawka w głowie odprowadzająca nadmiar płynu mózgowo-rdzeniowego. Ciśnienie śródczaszkowe wzrosło tak bardzo, że dostała udar mózgu. Ze szpitala we Wrześni Oli przetransportowano do Szpitala Klinicznego w Poznaniu. Tam od razu trafiła na blok operacyjny. Jej stan był bardzo ciężki. Operacja trwała kilka godzin. To jednak nie był koniec naszego koszmaru. Przez niecałe trzy miesiące Oli przeszła 12 operacji! Po jednej z nich dostała wstrząsu septycznego i w krytycznym stanie trafiła na intensywną terapię. Nie sposób opisać wszystkiego, co przeszła. Z wesołej gadułki, która samodzielnie poruszała się na wózku, jadła z apetytem i uwielbiała się bawić, stała się dzieckiem leżącym odżywianym przez PEG-a. Przestała mówić. Wszystko, co udało nam się wypracować podczas żmudnej rehabilitacji, legło w gruzach. Nie zamierzamy się jednak poddać. Podczas pobytu w szpitalu usłyszałam, że to cud, że Oli nadal jest z nami. Dla mnie cudem jest każdy dzień z moją córeczką. Choć jest bardzo ciężko. Zbliża się moment, gdy nareszcie będziemy mogły opuścić szpital. Po tygodniach walki o życie Oli czuję się bardzo wyczerpana. Wiem, że trzeba będzie bardzo wiele zmienić w naszym życiu. Oli potrzebuje specjalnego łóżka, nowego wózka, bo na starym nie będzie w stanie usiąść, środków pielęgnacyjnych i wielu godzin rehabilitacji – ruchowej i logopedycznej.  Od kilku lat wychowuję Oli sama. Radziłyśmy sobie do tej pory, ale teraz – choć mam w sobie dużo nadziei – boję się tego, co nas czeka. Dlatego właśnie zdecydowałam się poprosić o wsparcie wszystkich ludzi dobrej woli. Każda, nawet drobna wpłata będzie dla nas cenna. Od dwóch tygodni Oli znów się uśmiecha. Czuję, że ona bardzo chce wrócić do domu. Wiem, że nie będzie tak samo jak kiedyś, ale wierzę, że Oli będzie mogła jeszcze cieszyć się życiem. Kiedyś też nie dawano jej szans, ale udało się! Bardzo potrzebujemy dziś Twojej pomocy! Oli, która jak każde dziecko chce żyć i cieszyć się z tego. I ja, która kocham ją najbardziej na świecie. Twoje wsparcie jest dla nas szansą na kolejny dzień. Małgorzata, mama

52 466,00 zł ( 48,18% )
Brakuje: 56 417,00 zł
Maciuś Zagalski
Maciuś Zagalski , 5 lat

Spotkała nas podwójna tragedia – choroba moja i mojego dziecka❗️Pomocy❗️

Oddałabym wszystko, by zabrać mojemu synkowi to potworne cierpienie, które musi znosić każdego dnia. Niestety sama zmagam się z chorobą, która codziennie coraz bardziej mnie osłabia. Błagam o pomoc…  Nie przypuszczałam, że nasza historia będzie tak trudna… Że okrutny los poskąpi nam tego, co najcenniejsze – zdrowia. Że zabraknie go zarówno mnie, jak i mojemu ukochanemu dziecku… Wiem, że jestem ciężko chora i wkrótce utracę sprawność, więc w desperacji robię, co mogę, by przywrócić ją mojemu dziecku. Walczę o niego, póki jeszcze mam siły...  Cierpię na stwardnienie rozsiane. To brutalna choroba, która stopniowo, każdego dnia osłabia mnie coraz bardziej, by w końcu na dobre odebrać mi szansę na samodzielne funkcjonowanie. Mój synek z kolei cierpi na chorobę genetyczną, ma agenezję mózgu i deformację kończyn… Wady synka widać gołym okiem. Maciuś nie mówi, jest pod opieką wielu specjalistów i terapeutów.  Dwa lata temu synek przeszedł operację chorej nóżki – była dużo krótsza od drugiej, miał stopę końsko – szpotawą, zdeformowaną i zakręconą do środka. Udało się to tylko dzięki Wam – naszym wspaniałym Darczyńcom, którzy nie pozostali obojętni na naszą trudną sytuację… Dziękujemy! Ta operacja postawiła mojego synka na nogi. Maciuś jest cały czas rehabilitowany, dzięki czemu w domu i przedszkolu jest już w stanie poruszać się samodzielnie! Chodzi niestabilnie, potyka się, chwieje, nawet przewraca, ale najważniejsze jest to, że potrafi przemieszczać się sam! Ćwiczymy codziennie, by synek chodził również na zewnątrz, ale póki co jest w stanie przejść samodzielnie kilkanaście metrów, trzymając się za rękę. Męczy się, siada na chodniku, pokazuje, że chce na rączki. Na dalsze wyjścia i wyjazdy musimy zabierać wózek inwalidzki.  Na ostatniej wizycie kontrolnej, po analizie chodu, zlecono dodatkowy rentgen prawej stopy. Wcześniej lekarze skupiali się tylko na lewej nodze, tej, w której deformacja była widoczna. Teraz okazało się, że Maciuś ma nieprawidłowo uformowany staw skokowy prawej nóżki. Synek ma bardzo rzadką przypadłość, jedna stopa jest końsko – szpotawa, a druga płasko – koślawa.  Lekarz zalecił przeprowadzenie zabiegu operacyjnego obu stóp. Na lewej, tej operowanej wcześniej stopie, zaplanowane jest przeprowadzenie osteotomii nadkostkowej, a w prawej wprowadzenie drutów korygujących nieprawidłowy staw. Niestety operacja jest niezwykle kosztowna… To ponad 70 tysięcy złotych! Nigdy nie zdołam uzbierać takich pieniędzy sama… Ponownie muszę zwrócić się do Was z prośbą o pomoc… Dla mojego synka zrobię wszystko. Muszę o niego walczyć, dopóki mam jeszcze siłę! Już raz otworzyliście dla nas swoje wielkie serca. Wierzę, że zrobicie to ponownie…  Mama Maciusia

37 030,00 zł ( 48,14% )
Brakuje: 39 880,00 zł
Piotr Repetowski
6 dni do końca
Piotr Repetowski , 47 lat

Rutynowy zabieg prawie skończył się tragedią! Piotrek walczy o powrót do zdrowia...

To miał być rutynowy zabieg chirurgiczny, a całkowicie zmienił dotychczasowe życie naszego brata Piotrka. W ciągu kilku minut wszystko wymknęło się spod jakiejkolwiek kontroli! To były minuty.  W drugiej dobie po zabiegu, po którym Piotr czuł się dobrze, nagle — z nieustalonej dotąd przyczyny — nastąpiło zatrzymanie krążenia! Skutki: niedotlenienie i rozległe zmiany martwicze w mózgu. Dzięki podjętej reanimacji Piotr żyje, a jego początkowo bardzo poważny stan neurologiczny z czasem zaczął się poprawiać. Aktualnie nasz brat wymaga całodobowej opieki, a przede wszystkim intensywnej rehabilitacji, która daje mu szansę poprawy jakości życia, m.in. powstrzymania zmian degeneracyjnych (zaniki mięśni, przykurcze), a być może również odzyskania możliwości komunikowania się z bliskimi i powrotu do domu. Bardzo długo czekamy na poprawę, nie tracimy nadziei, chyba że tą czy wystarczy nam środków na opiekę nad nim. Odwiedzamy go całym rodzeństwem, martwimy się i staramy wiązać koniec z końcem. Piotr jest wdowcem, jego żona odeszła paręnaście lat temu, on został sam. Jesteśmy jego najbliższą rodziną.  NIESTETY. Koszty pobytu w specjalistycznym ośrodku, w jakim został przez nas umieszczony, są bardzo wysokie i na dłuższą metę przekraczają możliwości finansowe naszej rodziny, dlatego prosimy o pomoc i wsparcie. Rodzina Piotra *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

40 964,00 zł ( 48,13% )
Brakuje: 44 143,00 zł