Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Daniel Sinocha
10 dni do końca
Daniel Sinocha , 45 lat

Samodzielne kroki to marzenie Daniela - pozwól mu znów normalnie żyć!

Pamiętam ten wspaniały czas, gdy miałem perspektywy na przyszłość, plany dla siebie i mojej rodziny. Każdy dzień przybliżał mnie do ich realizacji. Chciałem wieść szczęśliwe, rodzinne życie, tymczasem los napisał całkiem inny scenariusz… W 2011 roku zawalił się mój świat. Wykryto u mnie guza móżdżku i musiałem jak najszybciej poddać się skomplikowanej operacji. Niestety, zabieg pociągnął za sobą łańcuch dalszych konsekwencji. Doznałem rozległego paraliżu, a lekarze dawali mi zaledwie pół roku życia! Dziś, gdy wracam pamięcią do tamtych słów, przeszywa mnie dreszcz przerażenia. Nie poddałem się jednak i gdy leżałem w szpitalu, wpatrywałem się w zdjęcia moich ukochanych dzieci. Wiedziałem, że nie mogę ich zawieść, że muszę przetrwać to piekło, aby do nich wrócić. Po ośmiu miesiącach zacząłem odzyskiwać czucie w górnej części ciała na tyle, że mogłem usiąść na wózku inwalidzkim.  Miałem w sobie wielką determinację, co w połączeniu z ogromem pracy i zaangażowaniem w codzienną rehabilitację, umożliwiło mi dalszą walkę o sprawność, o to, by móc stanąć na własne nogi. Wszystko wymaga jednak czasu. Na dzień dzisiejszy jestem w stanie poruszać się przy pomocy chodzika i jeździć specjalnie do tego przystosowanym rowerem. Wciąż daleko mi jednak do tego, by samodzielnie funkcjonować.  Potrzebuję regularnej rehabilitacji pod okiem specjalistów, na którą mnie nie stać. Utrzymuję się z renty. Przez kilka lat opiekowała się mną moja schorowana mama, która zmarła po wyczerpującej walce z nowotworem. Pobyt na turnusie rehabilitacyjnym jest moim marzeniem i szansą na lepsze jutro. Proszę, pomóż mi!  Daniel

7 107,00 zł ( 49,48% )
Brakuje: 7 255,00 zł
Kacperek Wicher
Kacperek Wicher , 4 latka

Zapalenie mózgu zabiera nam synka❗️Prosimy o pomoc❗️

Nasza historia zaczyna się, jak wiele innych...  Kacper do ukończenia drugiego roku życia rozwijał się prawidłowo. Był kontaktowym, bystrym dzieckiem. Zaczynał mówić, wykonywał nauczone przez nas gesty czy polecenia.  Niestety, w okolicy swoich drugich urodzin zachorował na infekcje gardła z wysoką gorączką. Początkowo nic nie zwiastowało tego, co wydarzyło się później… Nasze dziecko przestało mówić, przestało nas rozumieć. Kacper reagował nadwrażliwością na bodźce dźwiękowe i wzrokowe. Nawet na nas nie patrzył, nie reagował na wołanie. Całymi dniami kręcił się w kółko albo rzucał zabawkami.  Początkowo myśleliśmy, że to może skok rozwojowy lub bunt dwulatka. Mijały tygodnie, miesiące, a oczekiwany przez nas progres nie następował.  Pierwsza myśl nasza i lekarzy – Kacper jest autystyczny. Chodziliśmy na terapie, jak i również prywatnie na zajęcia. Postępy były, ale niewielkie. Ciągle nie dawał nam spokoju fakt, że z dnia na dzień Kacper utracił wszystkie zdobyte umiejętności i co gorsze – one nie wróciły.  Zaczęliśmy szukać, co mogło spowodować regres naszego syna. Byliśmy zdani na siebie, ponieważ lekarze i diagności uparcie twierdzili, że te wszystkie niepokojące objawy to wina zaburzeń rozwoju.  Los chciał, że wykonaliśmy badania w kierunku autoimmunologicznego zapalenia mózgu. Wynik okazał się potwierdzić nasze przypuszczenia. Wszystkie te objawy są wynikiem trwającej w nim choroby – zapalenia mózgu! Jego własny system immunologiczny, zamiast walczyć z patogenem wywołującym infekcje, zaatakował układ nerwowy.  Teraz naszym zadaniem jest odnalezienie przyczyny – wirusa bądź bakterii – odpowiedzialnego za wzniecenie pożaru w jego mózgu. Następnie długotrwałe leczenie, naprawianie strat i co najbardziej kosztowne – nauczenie jego systemu immunologicznego, żeby przy kolejnym kontakcie z tym patogenem organizm nie zareagował w ten sam sposób.  Sama diagnostyka jest dla nas bardzo obciążająca finansowo. Gdy dojdziemy do etapu podawania wlewów z immunoglobulinami ludzkimi, aby naprawić jego system immunologiczny – nie damy rady tego sfinansować bez Waszej pomocy. Każda kolejna przebyta infekcja może zaogniać stan zapalny, dlatego liczy się czas, żeby Kacperek mógł odzyskać pełnosprawność. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie, aby nasz synek mógł dalej się rozwijać i przeżyć beztrosko swoje dzieciństwo.  Asia i Robert, rodzice Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową Allegro Charytatywni💚

43 360,00 zł ( 49,44% )
Brakuje: 44 327,00 zł
Adela Wysocka
Adela Wysocka , 4 latka

W każdej chwili Adelka może przestać oddychać! Trwa walka z rzadką chorobą!

Silne emocje dziecka bywają kłopotliwe dla każdego rodzica. Dla nas są czymś więcej. To zwiastun tego, że nasza córka za moment przestanie oddychać… Adelka miała urodzić się zdrowa, jednak po porodzie lekarze stwierdzili u niej niepokojące, zdrowotne nieprawidłowości, wymagające dokładniejszego rozpoznania. Musieliśmy czekać kilka tygodni na przerażającą diagnozę. U naszej córeczki wykryto rzadką mutację genetyczną! Po tej wiadomości nasz świat rozpadł się na małe kawałki, które próbujemy sklejać do dziś… Objawami bezdusznej choroby, która prześladuje nasze maleństwo, są m.in. opóźnienie w rozwoju psychoruchowym, dysmorfia, artrogrypoza. Nasza córka nie chodzi, nie mówi, nie wykonuje poleceń. Wymaga intensywnej, całodobowej opieki. Największym koszmarem są jednak momenty, kiedy Adelka przeżywa intensywne emocje, lub gdy jej organizm zaczyna atakować infekcja. Wtedy pojawiają się bezdechy, a nasza córka przestaje oddychać i wymaga natychmiastowej resuscytacji! Liczy się wówczas każda sekunda, aby nie doszło do niedotlenienia mózgu. To wielkie obciążenie, na które nie sposób być przygotowanym. Jako rodzice jesteśmy strażnikami jej bezpieczeństwa, o które musimy dbać 24 godziny na dobę! Naszym codziennym obowiązkiem jest walka o lepszą przyszłość Adelki, dlatego nasze maleństwo musiało przejść operacje nóżki i dłoni. Efekty pojawiły się niemal od razu, jednak córcia nadal wymaga intensywnej rehabilitacji. Praca nad uzyskaniem jej sprawności to codzienne, ciężkie próby przezwyciężania skutków choroby, niezliczone wizyty u lekarzy, poszukiwania specjalistów w całej Polsce i za granicą. Chcielibyśmy widzieć, jak nasza córka beztrosko cieszy się dzieciństwem – bawi się na placu zabaw, biega po łące... Rzeczywistość jest jednak inna. Za nami setki godzin zajęć, dających Adelce szansę na sprawność. Niedawno lekarze podjęli decyzję o operacji drugiej dłoni. Przekazali nam, że nasze dziecko będzie potrzebowało dalszej, trwającej latami, rehabilitacji. Bywają momenty, w których czujemy się bezsilni… Trudne chwile wynagradzają nam małe rzeczy. Uśmiech Adelki, jej radość z usłyszanej piosenki, czy z przeczytanej przez nas książki, a także wspólna zabawa z braciszkiem. Wierzymy, że nasze starania przyniosą oczekiwane rezultaty. Nie poddajemy się. Walczymy. Każdego dnia szukamy nowych form pomocy, które mogłyby poprawić jej stan zdrowia. Zdajemy sobie jednak sprawę, że bez dodatkowego wsparcia nie damy sobie rady... Czasami czujemy się, jakbyśmy utknęli w pułapce. Tak bardzo chcemy się z niej uwolnić, jednak ograniczają nas ogromne koszty leczenia i rehabilitacji. Błagamy o pomoc dla naszego dziecka! Rodzice Adelki

52 575,00 zł ( 49,42% )
Brakuje: 53 808,00 zł
Oliwia Brodowska
Oliwia Brodowska , 8 miesięcy

By tragiczny początek nie przekreślił przyszłości❗️ Pomagamy Oliwii❗️

Nasza Oliwka jest krytycznie skrajnym wcześniakiem. Urodziła się w 25 tygodniu ciąży, z wagą zaledwie 800 gramów. Była tak mała i krucha... Ze strachem w sercu i łzami w oczach patrzyliśmy, jak toczy walkę o życie, które przecież dopiero się zaczęło! Oliwka wygrała tę najtrudniejszą próbę. Teraz potrzebuje specjalistycznej opieki i rehabilitacji, by mogła się rozwijać. Dlatego zwracamy się z prośbą o Waszą pomoc! Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, jednak w najgorszych snach nie przypuszczaliśmy, że można doznać takiego cierpienia… Już trzy miesiące przed porodem ciąża wymagała hospitalizacji – odklejało się łożysko, wyciekały wody płodowe… 14 marca 2024 roku lekarze zadecydowali o nagłym cesarskim cięciu – pierwszym ratunku życia córeczki, ale i mamy! Oliwkę umieszczono na oddziale intensywnej terapii. W drugim i trzecim dniu życia przeszła wylewy dokomorowe. Doszły problemy z płucami i martwica jelit – długo oddychały za nią różne maszyny, a mleko podawano przez sondę. 102 dni w szpitalu obfitowały w mniejsze i większe tragedie, które sami z trudem przetrwaliśmy. Jednak nasza dzielna Oliwka pokonała wszystkie przeciwności i w końcu mogliśmy wrócić do domu! Mamy przed sobą wiele lat ciężkiej pracy, by Oliwka mogła funkcjonować jak rówieśnicy. Intensywna rehabilitacja daje najlepsze efekty właśnie w pierwszych latach życia, kiedy mózg ma największą zdolność do regeneracji. Nasza neurolożka mówi, że Oliwia może liczyć na samodzielne życie, ale kluczem do sukcesu jest wielospecjalistyczna, intensywna opieka. Nie możemy zaprzepaścić żadnej szansy! Zły los odebrał nam rodzicielstwo, o jakim marzyliśmy. Ile odbierze Oliwce? Codziennie budzimy się z tą myślą, jednak wystarczy, że spojrzymy w oczy naszej córeczki, a żegnamy paraliżujący strach i odzyskujemy wiarę, że będzie dobrze!  Rehabilitacja i opieka, której potrzebuje Oliwia, wiążą się z kosztami, z którymi nie poradzimy sobie sami. Prosimy, nie pozwólcie, by ten trudny początek odcisnął piętno na całym życiu naszej Kruszynki! Każdą złotówkę przeznaczymy na walkę o jej zdrowie i sprawność! Monika i Dawid, rodzice

10 509,00 zł ( 49,39% )
Brakuje: 10 768,00 zł
Weronika Gotowalska
Weronika Gotowalska , 14 lat

Przeszczep nie jest rozwiązaniem! Wesprzyj i uratuj serce Werki!

Weronika przyszła na świat z wrodzoną wadą serca. Po trzech operacjach na otwartym sercu i wielokrotnym cewnikowaniu serduszka byliśmy przekonaniu, że jej życie może uratować tylko przeszczep. Jednak przeszczep jest absolutną ostatecznością. Nadzieję przed ostatecznością dają nam jeszcze szwajcarscy kardiochirurdzy. Lecz ta nadzieja oszacowana została na ponad 800 tysięcy złotych... Podczas dwóch operacji doszło do komplikacji, które zostały z córką do dzisiaj. Ponadto, w grudniu 2021 roku lekarze zdiagnozowali u Weroniki mostek mięśniowy. Coraz częściej pojawiają się niepokojące bóle w klatce piersiowej, drętwienie ręki, bóle głowy, duszności. To pasmo mięśnia sercowego przebiegające nad odcinkiem nasierdziowej tętnicy wieńcowej, powodujące zwężenie światła naczynia głównie w czasie skurczu mięśnia sercowego. Werka bardzo dzielnie znosi wszystkie obciążenia i ograniczenia związane z chorobą. Nie może korzystać z życia jak jej rówieśnicy – musi być ostrożniejsza, uważniejsza. Na stałe przyjmuje trzynaście różnych leków oraz niezbędną suplementację. Choć jest odważna i świadoma swoich trudności, jest również niezwykle wrażliwa. Energii dodają jej spotkania z rodziną, z kolegami i koleżankami – jest towarzyska i otwarta. Narastające komplikacje odbierają jej nawet to... relacje i radości płynące z kontaktów. Jako rodzice nie chcieliśmy się poddać i nasze starania pokazały nam światełko w tunelu. Lekarze z Genewy podejmą się zlikwidowania mostka mięśniowego, który w ostatnich miesiącach narobił niezwykle dużo kłopotów, a Weronice przysporzył wielu łez. Koszty związane z zaplanowanym leczeniem zwalają z nóg. Wiemy, że bez wsparcia nie podołamy takiemu przedsięwzięciu... Z całego serca prosimy o nawet najmniejszą wpłatę, która przybliży Weronikę do operacji. Wiemy, że to dopiero początek tej trudnej drogi, a po operacji córeczka będzie potrzebowała długiej, żmudnej rehabilitacji. Jednak w perspektywie całego życia jesteśmy przekonani, że ta decyzja jest słuszna i zwróci się w postaci bezpieczniejszej przyszłości. Bez strachu o to, że przeszczepione serce przestanie bić, lecz z pewnością, że jej serce będzie silniejsze i zdrowsze na długie, długie lata. Rodzice

52 538,00 zł ( 49,38% )
Brakuje: 53 845,00 zł
Julcia Baranowska
Julcia Baranowska , 2 latka

Dzięki Tobie Juleczka ma szansę na lepszą przyszłość! Pomożesz?

Julcia zbyt szybko chciała ujrzeć nas, rodziców i swojego starszego brata. Urodziła się jako wcześniak. Okazało się, że los potraktował ją okrutnie… Nasza dziewczynka choruje na rzadką przypadłość – trisomię chromosomu 7. Prosimy o pomoc! Córeczka skończyła w czerwcu roczek. Cierpi na niedrożność dróg oddechowych. Przez całą dobę wspomagana jest tlenem. Musi spać w masce CPAP. Pokarm przyjmuje poprzez sondę żołądkową. Julcia posiada także dysfunkcję rozwojową w sferze motorycznej. O wiele trudniej przychodzą jej czynności ruchowe – przewracanie się na brzuszek, podpieranie się, a nawet siadanie... Nasza kochana dziewczynka jest pod opieką wielu specjalistów: pulmonologa, laryngologa, neurologa, neurochirurga, a także kardiologa – ze względu na dziurkę w sercu. Wspomaga ją także logopeda i audiolog.  Zeszły rok był dla Julii bardzo ciężki. Spędziła pół roku w szpitalu z powodu infekcji wirusowych, mając przy tym problemy z oddychaniem. Przez to nie mogła rozwijać się tak, jak jej rówieśnicy. Niestety nie ma jednego sposobu profilaktyki, pomagającego na przypadłość Julci. Robimy wszystko, co możemy, żeby dostosować leczenie do potrzeb naszej córeczki. Przed nią długa droga. Nasza dziewczynka potrzebuje specjalistycznej rehabilitacji, szczegółowo dostosowanej do jej wieku i stanu zdrowia. Dzięki temu ma szansę na walkę ze wszystkim swoimi problemami. To niestety kosztuje krocie i przekracza nasze możliwości finansowe.  Julka to wojowniczka! Mała fajterka, której musimy pomóc! Dlatego zwracamy się do Was o pomoc! Prosimy, otwórzcie swoje serca, a wiemy, że dobro do Was wróci. Rodzice

21 000,00 zł ( 49,34% )
Brakuje: 21 554,00 zł
Kordian Lach
12 dni do końca
Kordian Lach , 60 lat

Życie Kordiana przerwane przez udar. Teraz potrzebne jest ogromne wsparcie, aby wrócił do zdrowia!

W Sylwestra składamy sobie życzenia z okazji Nowego Roku, stawiamy cele i robimy postanowienia noworoczne. Dziś już wiem, że wszystko może prysnąć jak bańka mydlana. 2 stycznia 2022 r. mój tata przeszedł rozległy udar pnia mózgu. Tata całe życie dbał o swoje zdrowie, uprawiał sporty, sam zachęcał do takiego trybu życia innych. Był dla wielu osób wzorem i mentorem. Gdy trafił do szpitala wszystko inne przestało mieć znaczenie. Liczyło się tylko to, aby tata przeżył. Od udaru minął ponad rok. Tata nie odzyskał świadomości. Po wypisaniu ze szpitala przez cały czas przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie codziennie przechodzi niezbędne leczenie. Lekarze nie potrafią powiedzieć, co będzie dalej, czy tata wybudzi się, czy będzie w tym stanie jeszcze wiele miesięcy czy lat. Wiem na pewno, że nie poddam się w walce o jego zdrowie. Do tej pory samodzielnie starałam się pokrywać wydatki związane z opieką nad tatą, jednak koszty przewyższają moje możliwości, dlatego z całego serca proszę o pomoc i wsparcie. Jeśli jest nadzieja, to nikt nie powinien jej porzucać. Ola, córka Kordiana

170 080,00 zł ( 49,34% )
Brakuje: 174 601,00 zł
Adrianna Berezowska
Adrianna Berezowska , 23 lata

Bez ciebie szansa na samodzielną przyszłość przepadnie. Pomocy!

Ada to prawdziwa rakieta energetyczna! Każdy jej dzień wypełniony jest po brzegi, wszędzie jej pełno. I pewnie gdyby nie wózek wszystkie pomysły realizowałaby w tempie jeszcze szybszym niż ekspresowe. Nigdy nie dawaliśmy jej odczuć, że wózek to ograniczenie. Niestety, tym razem przegraliśmy. Ada przyszła na świat w 26 tygodniu ciąży. Przez kilka miesięcy leżała w szpitalu, to było ponad 120 dni niepewności, walki i troskliwych zapewnień, że nadejdzie dzień, w którym razem wrócimy do domu. Od tamtego czasu wiemy, że Ada ma ogromną wolę walki. Jej chęć życia zaskoczyła nawet lekarzy. Kiedy opuszczałyśmy szpital, myślałam, że wychodzimy na prostą, że teraz będziemy mogły cieszyć się bliskością, której tak bardzo brakowało w pierwszych miesiącach życia. Moje szczęście nie trwało długo. Mając 8 miesięcy, córka zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Jak to?! - pytałam lekarzy o powody, możliwe konsekwencje, o to, czy Adrianka przeżyje. Początkowe milczenie, bo ciężko wyrokować od razu. Powrót na szpitalną salę po zaledwie kilku miesiącach. Sterylna biel, która kojarzyła się wyłącznie ze strachem i pełnym napięcia oczekiwaniem… Po raz kolejny siedziałam bezradna przy łóżku. Kolejny raz po cichu liczyłam na cud. I powtarzałam jak mantrę “córeczko, bądź silna. Dla siebie, dla nas”. Skutkiem nagłej choroby jest niesprawność nóg i rąk. Kiedy o tym usłyszałam, świat na chwilę stanął w miejscu. Zastanawiałam się, jak wytłumaczę jej w przyszłości, dlaczego nie może pobiec za bratem, wspiąć się na drzewo czy zwyczajnie zejść ze schodów. To wszystko mnie przerażało. Ale tylko przez chwilę. Mijały lata, a my staraliśmy się z całych sił, by Ada nie odczuwała ograniczeń związanych z niesprawnością. Zachęcaliśmy ją, by rozwijała zainteresowania, pielęgnowała pasje. Nasze zaangażowanie w codzienną rehabilitację przyniosło efekty - przez pierwsze lata całą rodziną jeździliśmy na turnusy, właściwie w domu byliśmy raczej gośćmi. Kiedy zaczęła się szkoła postanowiliśmy, że edukacja Ady stanie na pierwszym miejscu i w roku szkolnym będziemy prowadzić domowe zajęcia, by traciła jak najmniej, by jej życie nie różniło się tak bardzo od tego, które prowadzili jej rówieśnicy. Nasza praca przyniosła efekty - dzięki naszej aktywności i zaangażowaniu Ada jest dziś sprawna. Gdyby nie pomoc, ciężka praca, gdyby nie te wszystkie wyjazdy, konsultacje ze specjalistami córka zamiast spełniania kolejnych marzeń z listy byłaby całkowicie zależna od innych. Jeszcze kiedy Ada była małą dziewczynką podjęliśmy decyzję, że zrobimy wszystko, by zapewnić jej to, co najlepsze, pełnię możliwości. Niepełnosprawność nie równa się wiecznym ograniczeniom, To byłoby z naszej strony ogromne zaniedbanie. Dziecko, które pozbawione jest możliwości ruchu, wymaga wsparcia, ale nie zamknięcia w domu. By Ada mogła swobodnie się przemieszczać, niezbędny jest specjalistyczny wózek - taki, który nie będzie powodował bólu kręgosłupa, z powodzeniem zastąpi nogi, a przy okazji będzie lekki, zwrotny i dotrzyma kroku Adzie w codziennych wyzwaniach. Ten wózek to jakby nowy wiatr w żagle. Ada niebawem rusza na kolejne spotkanie z zagranicznymi gośćmi w ramach programu Erasmus, nauka języków jest jej prawdziwą pasją. Wszystkie marzenia spełniamy wspólnie, niestety, to jest poza naszym zasięgiem. Teraz potrzebujemy Waszego wsparcia! Prosimy, pomóżcie zrobić Adzie spóźniony prezent urodzinowy. By w dorosłość mogła wkroczyć już na nowym wózku. Niektórzy w jej sytuacji całkowicie by się poddali, niektórzy stwierdziliby, że życie rzuca kłody pod nogi, a walka nie ma sensu. A Ada? Uczy się, jest aktywna towarzysko i planuje studia, z optymizmem patrzy w przyszłość. Ma mnóstwo energii, którą chętnie dzieli się z innymi. Czasem naprawdę ją podziwiam, a na co dzień jestem zwyczajnie dumna. To, co jej daliśmy, oddała podwójnie. Każdy jej uśmiech, satysfakcja i oznaka radości cieszy. Był moment, w którym nie mieliśmy pewności, czy Ada będzie mogła planować jakąkolwiek przyszłość… To nauczyło nas doceniać każdy dzień.  Nie pozwólcie mojej córce zwolnić na drodze do realizacji marzeń. Proszę, pomóżcie ratować jej przyszłość! Niepełnosprawność jej nie złamała, ale ból spowodowany nieprawidłowo dopasowanym wózkiem, na którym porusza się każdego dnia, może prowadzić do poważnych konsekwencji. Wasza pomoc to szansa na samodzielną dorosłość dla mojej Ady. 

10 480,00 zł ( 49,25% )
Brakuje: 10 797,00 zł
Adam Palbow
Adam Palbow , 47 lat

Życie, które prawie zakończył tragiczny wypadek... Walczymy o Adama!

Mówiliśmy sobie, że życie zaczyna się po czterdziestce. Nie wiedziałam, że właśnie wtedy życie mojego meża omal się nie skończy… Tragiczny wypadek, taki, który widzi się tylko w filmach. Adam cudem go przeżył. Gdy opowiadam o mężu, zawsze mówię “jest”, a nie “był”, bo wierzę, że te piękne chwile jeszcze wrócą. Bardzo proszę, pomóżcie nam w tym… Mam na imię Ela i jestem żoną Adama - cudownego, kochającego męża, ojca, syna, świetnego wujka, wspaniałego przyjaciela i kompana wypraw, oddanego druha, miłośnika gór, przewodnika po Sudetach. Adam jest dla nas bardzo ważny i nie w najtrudniejszym momencie życia nie zostawimy go samego! Walka jest trudna, ale nie mogę się tak łatwo poddać! Obiecywałam mu przecież, że będę z nim na dobre i na złe i teraz przyszedł moment, by tej obietnicy dotrzymać. 5 października 2018 rok - był piękny, słoneczny dzień. Dochodziła godzina dziewiętnasta, gdy zadzwonił do mnie średni syn: “Mamo, przyjedź! Mieliśmy wypadek!”. Szok, działałam jak w amoku. Gdy dojechałam, była już straż, policja, karetki… Panika, chaos. Co się stało? W jaki sposób?! Zobaczyłam dzieci, były pod opieką ratowników medycznych. Zaczęłam krzyczeć, a może to tylko było w mojej głowie? Szukałam wzrokiem Adama, gdzie on jest?! Zobaczyłam nasz samochód, cały dach zgnieciony. Jak to mogło się stać? Nagle to zobaczyłam - ratownicy wyciągali Adama z wraku auta. Jeszcze był przytomny, oddychał, rozmawiał ze mną… Wtedy ktoś zapytał, czy czuje nogi. Nie odpowiedział. Zabrali go do szpitala. Potem okazało się, że jadąca z naprzeciwka kobieta uderzyła w jelenia. Ten odbił się, przeleciał na drugi pas i spadł prosto na dach naszego samochodu. Nie dało się tego uniknąć, nie mieli szans... Już pierwsze badania wykazały to, czego obawiałam się najbardziej… Najgorsza wiadomość, która zwaliła mnie z nóg: Adam miał wybuchowe złamanie kręgosłupa szyjnego na odcinku C7, złamanie C6 oraz zmiażdżenie rdzenia kręgowego na odcinku C4-TH1, paraliż od piersi w dół. Lekarz nie dała nadziei na to że będzie kiedykolwiek chodził… Gdy ktoś ci przekazuje tak straszne informacje, najpierw jest wyparcie: nie, to niemożliwe. Na pewno się pomylili. To nie może być prawda! Potem jednak dochodzi do ciebie brutalność rzeczywistości z całą swoją siłą. Do mnie dotarła, gdy za mężem i lekarzami zamknęły się drzwi sali operacyjnej… Trwała walka o życie i zdrowie. Natychmiastowa operacja miała na celu odbarczenie rdzenia z usunięciem części kręgosłupa. Na szczęście Adam oddychał własnymi siłami, mógł zostać przewieziony do innego szpitala, gdzie czekaliśmy na stabilizację kręgosłupa. W międzyczasie już działaliśmy - szukałam najlepszego oddziału rehabilitacyjnego, poruszałam wszystkie możliwe znajomości, by mąż miał jak największą szansę na powrót do zdrowia. Nie dopuszczałam do siebie tego, że nie wyzdrowieje. Niestety, nie wszystko szło po naszej myśli... W trakcie pierwszej operacji stabilizacji kręgosłupa nastąpiły komplikacje. Adam tracił oddech, odchodził… Kolejna operacja, było jeszcze gorzej. Całkowite pogorszenie samodzielnego oddychania, lekarze musieli wprowadzić Adama w śpiączkę farmakologiczną i podłączyć go do respiratora, dzięki któremu oddychał. Wtedy też usłyszałam najgorszą wiadomość w życiu: „Pani mąż nigdy nie będzie chodził, ruszał rękoma, nie będzie oddychał samodzielnie, ani mówił. Proszę szukać ośrodka opieki.” To było straszne. Młody, mądry, myślący człowiek zamknięty w swoim ciele… Czy właśnie taki los czekał mojego męża na resztę życia? Przecież nie zasłużył na to! Nie, nie mogłam się na to zgodzić. Nie mogłam pozwolić na wegetatywną egzystencję mojego ukochanego męża. Żaden oddział rehabilitacji w Polsce nie przyjmie chorego z respiratorem. Byłam przerażona. „I tak z tego nic nie będzie. Machać rękoma biernie można w domu.” -  usłyszałam od lekarza. NIE! Nie zgadzam się na to. Będę walczyć o męża! Nasz upór przynosi efekty - Adam oddycha samodzielnie, ma władzę w rękach, wszystko rozumie i komunikuje się z nami. To wielka rzecz, która daje nadzieję na jeszcze więcej! Wiele ludzi wyraża swoje wsparcie dla Adama. Rodzina, przyjaciele, znajomi i zupełnie przypadkowe osoby. Adam wie, że nie jest z tym wszystkim sam. Że mnóstwo dobrych ludzi czeka na wieści, na jego powrót do zdrowia. Oprócz pozytywnych słów potrzebuje jednak również bardzo dużych pieniędzy, które pomogą opłacić kosztowną rehabilitację. Musimy dać radę. Pomóż nam, proszę! Musimy mieć nadzieję, wierzyć i walczyć do końca! Ela, żona wspaniałego Adama

44 531,00 zł ( 49,24% )
Brakuje: 45 894,00 zł