Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wiktoria Koper
Wiktoria Koper , 21 lat

Dopiero zaczynam dorosłe życie. Nie pozwolę, by choroba mi je odebrała!

Mam na imię Wiktoria. Mam 19 lat i jestem w klasie maturalnej. Na co dzień jestem uśmiechniętą nastolatką. Niestety od urodzenia choruję na nieuleczalną i niezwykle rzadką chorobę genetyczną – Zespół Ehlersa – Danlosa. Choroba ta przyciąga inne diagnozy, jest nieprzewidywalna w swoim przebiegu. Schorzenie  powoduje wiotkość stawową, przeprosty i zwichnięcia rzepek. Ostatnio uległam urazowi zwichnięcia rzepki, co spowodowało dużą niestabilność kolana, a co za tym idzie, ogromny ból. Jestem jeszcze młoda, dopiero zaczynam dorosłe życie. Pragnę marzyć, planować, realizować się. Przeraża mnie, że pewnego dnia choroba może odebrać mi szansę na normalne życie. Potrzebuję pilnej operacji. Niestety koszty zarówno leczenia, jak i rehabilitacji znacznie przekraczają moje możliwości finansowe. Dlatego proszę Was o pomoc… Dziś moim największym marzeniem jest sprawność i życie bez ciężaru nieustępującego bólu. Proszę, pomóż mi.  Wiktoria Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

16 011,00 zł ( 50,16% )
Brakuje: 15 904,00 zł
Konrad Laskowski
Konrad Laskowski , 30 lat

Tragiczny wypadek zabrał wszystko! Konrad potrzebuje Twojej pomocy!

Konrad to młody mężczyzna, przed którym było jeszcze całe życie. Jako miłośnik motoryzacji planował otworzyć warsztat samochodowy. Chciał się usamodzielnić i kupić mieszkanie. Niestety z końcem wakacji jego plany legły w gruzach. 28 sierpnia doszło do poważnego wypadku samochodowego, w którym Konrad uczestniczył jako pasażer.  Samochód, którym podróżował, uderzył w drzewo. W wyniku wypadku Konrad doznał dużego urazu czaszkowo-mózgowego z krwiakiem podtwardówkowym. Miał wiele szczęścia – przeżył tylko dzięki natychmiastowej interwencji i operacji ratującej życie.  Lekarze podczas operacji mózgu zmuszeni byli usunąć 1/3 czaszki. Rokowania nie były dobre, jednak mimo ciężkiego stanu i śpiączki, w której się znajdował, rodzina nie straciła wiary, że jeszcze będzie dobrze… Skutki wypadku utrudniają Konradowi codzienne funkcjonowanie. Na co dzień musi być bardzo ostrożny, gdyż zmuszony jest chronić głowę przed uderzeniem. Stanowi to wielki dyskomfort psychiczny i fizyczny.  Za kilka miesięcy lekarze mają podjąć decyzję o ewentualnej plastyce czaszki. Dodatkowo Konrad ma lekki niedowład lewej strony ciała, problemy z chodzeniem, zaniki pamięci, problemy z koncentracją. Wszystko to ma ogromny wpływ na jego stan psychiczny… Jest zagubiony, ma nastroje depresyjne.  Wizyty u prywatnych lekarzy, badania oraz leki są bardzo kosztowne. Aby wrócić do sprawności, Konrad potrzebuje natychmiastowej pomocy. Rehabilitacja jest koniecznością ze względu na stan fizyczny i psychiczny. Obecnie Konrad jest w trudnej sytuacji materialnej. Ze względu na stan zdrowia nie może podjąć pracy. Jego rodzina również nie jest w stanie podołać finansowo takiemu wyzwaniu, dlatego potrzebujemy Waszej pomocy! Konrad, jako młody, pełen humoru, otoczony przyjaciółmi, miłośnik wędkarstwa i motoryzacji, stracił szansę na swoją spokojną przyszłość. Dziś jest wystraszony tym, co przyniesie jutro, niesprawny, bez dochodów i widoków na przyszłość.  Prosimy o wsparcie, które ułatwiłoby mu start w nową rzeczywistość po wypadku.

77 481,00 zł ( 50,1% )
Brakuje: 77 147,00 zł
Bartosz Knap
Bartosz Knap , 9 lat

Choroby Bartka nie zdołamy powstrzymać, ale możemy ją spowolnić!

Choroba genetyczna, nieuleczalna, postępująca i śmiertelna – tych słów nie chce usłyszeć żaden rodzic. My niestety musieliśmy…   Człowiekowi nigdy nie jest łatwo przyjąć złych wieści. Jeżeli zaś chodzi o własne dziecko, nigdy nawet nie jest w stanie się na nie przygotować. Niemal dwa lata temu spadła na nas diagnoza, która poważnie zagraża naszemu starszemu dziecku.  U Bartka została zdiagnozowana Dystrofia Mięśniowa Duchenne'a (DMD). Prowadzi ona do nieodwracalnego zaniku mięśni, co w końcowym stadium staje się wyjątkowo niebezpieczne… Diagnoza wyrwała nas z dotychczasowego życia i przeniosła w świat strachu i bezradności. Żadne słowa nie zdołają opisać naszego lęku o przyszłość Bartka. Wiemy jednak, że musimy skupić się na teraźniejszości, bo tylko w ten sposób zbudujemy dla niego lepsze jutro. DMD to choroba, w której jedynym leczeniem na tę chwilę jest sterydoterapia (sterydy sprowadzane są z zagranicy) i codzienna rehabilitacja. Systematyczne ćwiczenia mogą spowolnić postęp choroby, dlatego to na niej musimy skupić się najbardziej! Bartek już teraz przejawia trudności w chodzeniu po schodach oraz podczas szybszego biegania. Martwimy się, że ten stan będzie się pogarszać... Toczymy walkę, aby Bartek był jak najdłużej sprawny i samodzielny. Dlatego zwracamy się z prośbą, aby każdy, kto może, wsparł naszego syna w tej nierównej bitwie. Dzisiaj liczy się każdy dobry gest, który przybliży nasze dziecko do zdrowia! Rodzice Bartka 

42 365,00 zł ( 50,09% )
Brakuje: 42 210,00 zł
Szymon Penkala
Szymon Penkala , 17 lat

Choroba nagle odebrała mu dzieciństwa... Pomóż Szymkowi❗️

Stan synka bardzo się pogorszył... Znów prosimy o pomoc! Nadal nie dowierzam, że osiągnęliśmy sukces. Dzięki Wam Szymon może wyjść z domu! Ale pojawiły się nowe problemy... Nasza historia: Marzę tylko o tym, by mojemu dziecku żyło się jak najlepiej, by nie spotykały go nieszczęścia, by nie musiał cierpieć. Niestety, kiedy pojawiła się choroba, nie byłam w stanie nic zrobić… Nie można wyleczyć Szymka, ale możemy zrobić wszystko, by teraz, kiedy może wyjść z domu, mógł też bez problemu funkcjonować. Bardzo proszę o pomoc. Mój kochany synek Szymon do 7 roku życia wiódł szczęśliwe życie jak jego koledzy. Z dnia na dzień pojawiły się problemy z chodzeniem. Diagnoza – Dystrofia mięśniowa Duchenne’a. Nieuleczalna choroba, która powoduje zanik mięśni. Był płacz, rozpacz i bezsilność, bo moje dziecko nagle nie mogło chodzić… Potem miało być tylko gorzej. Początkowo nikt nie był w stanie nam pomóc. Oczekiwanie na postawienie diagnozy było koszmarem… Teraz też nie jest łatwo. Na chorobę mojego dziecka nie ma lekarstwa. Pomaga tylko regularna i żmudna rehabilitacja, leczenie i wsparcie najbliższych. Dlatego robimy wszystko, by spowolnić postęp choroby, która odbiera coraz więcej.  Szymon jest cudownym dzieckiem, który w muzyce odnajduje siłę i energię do życia. Głęboko wierzę, że jeszcze nie raz będę mogła pójść z synkiem na koncert i zobaczę na jego twarzy uśmiech... Jest nam bardzo ciężko każdego dnia. Mieszkamy na piętrze, a dzięki wsparciu Państwa udało nam się zamontować dla Szymona windę! Ale niestety od chwili poprzedniej zbiórki stan syna bardzo się pogorszył. Obecnie Szymon nie umie już utrzymać kubka ani stanąć na nogach. Z domu możemy wyjść jedynie na spacer, ponieważ nie możemy umieścić go w normalnym samochodzie. Bardzo potrzebne jest nam specjalne auto dostosowane do osoby niepełnosprawnej na wózku. Zwracam się do Was z ogromną prośbą Jeśli uda nam się kupić specjalne auto, moglibyśmy bez problemu wozić synka do lekarza albo na spotkania ze znajomymi. Ale nie damy rady sami uzbierać potrzebnej kwoty... Tata Szymona od ponad dwóch lat również jest niepełnosprawny, dlatego z całego serca proszę o wsparcie. To byłoby ogromne ułatwienie dla całej naszej rodziny. Jolanta, mama Szymona

31 930,00 zł ( 50,02% )
Brakuje: 31 900,00 zł
Agnieszka Milecka
Pilne!
Agnieszka Milecka , 44 lata

Złośliwy nowotwór zaatakował mamę dwójki dzieci❗️Potrzebne nierefundowane leczenie❗️

Na początku tego roku w moje życie wkroczył okrutny wróg – wieloogniskowy nowotwór piersi. Zmiany, które miały być niegroźnymi torbielami, okazały się guzami nowotworowymi. Po kolei traciłam fragmenty swojego ciała – przeszłam usunięcie piersi, wycięcie węzłów chłonnych. W koszmarach boję się, że któregoś dnia zupełnie zniknę… W styczniu rutynowa kontrola u ginekologa wykazała zmiany w piersi. Początkowo rokowania były dobre, zapewniano mnie, że nie ma się czym martwić… Niestety, po dokładnych badaniach okazało się, że zachorowałam na raka piersi. Ta wiadomość była szokiem i ciosem dla całej naszej rodziny, zwłaszcza dla dzieci. Córka i syn bardzo przeżywają moją chorobę i boją się, że stracą mamę… Przeszłam już dwie operacje: mastektomię i limfadenektomię. Obecnie jestem w trakcie przyjmowania chemioterapii. Po trzecim i czwartym cyklu chemii byłam ogromnie osłabiona. Staram się myśleć pozytywnie, ale wtedy trudno było mi ukryć przed dziećmi, jak bardzo się boję… Wiem jednak, że nie mogę się poddać i dalej walczę! Muszę być silna i wygrać tę bitwę – dla mojej córki i syna! Po zakończeniu chemii czeka mnie jeszcze radio- oraz hormonoterapia. A później… nierefundowane leczenie, gdyż specjaliści oceniają, że w moim przypadku istnieje wysokie ryzyko wznowy nowotworu! Moje życie wyceniono na ponad 150 tysięcy złotych! Lek będę musiała stosować aż przez 2 lata, a koszt miesięcznego przyjmowania wynosi aż 6,5 tysięcy złotych. Walka z nowotworem jest ogromnie trudna i kosztowna, ale wierzę, że dzięki Waszej pomocy uda się pokonać wroga! Z Wami jest nadzieja, złotówka do złotówki i będę mogła dalej cieszyć się życiem i spokojnie patrzeć, jak dorastają moje kochane dzieci. Dziękuję za każdą wpłaconą kwotę i motywujące słowo! Agnieszka

82 950,00 zł ( 49,98% )
Brakuje: 83 008,00 zł
Robert Rejf
Robert Rejf , 37 lat

Trzy stopy w podróży – autostopowicz walczy o sprawność!

Jedna chwila. Moment, w którym musiałem rozpocząć swoje nowe życie. Niespodziewanie, nagle, brutalnie… Miałem tylko 19 lat i przed sobą nadzieję na długie, szczęśliwe życie. Śpieszyłem się, byłem już tak blisko domu... I wtedy zdarzył się wypadek. Wpadłem pod tramwaj, który zmiażdżył moją nogę. Przebyłem długą i wyboistą drogę do miejsca, w którym jestem dzisiaj. By na niej pozostać, potrzebuję Waszej pomocy!  Pierwsze chwile po wypadku? Do dzisiaj trudno mi je wspominać. Załamałem się. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że straciłem sprawność. Trudno mi było uwierzyć w to, że jeszcze kiedyś mogę ją w pełni odzyskać. Na szczęście w końcu zamieniłem załamania na działanie. Wiedziałem, że nie mogę się poddać.  Obecnie poruszam się z pomocą protezy i choć na początku było mi ciężko ją zaakceptować, wywoływała potworny ból i dyskomfort, to dziś prowadzę normalne życie, prawie pozbawione ograniczeń. Celem mojego życia stały się podróże z żoną oraz psem Zygzakiem. Wspólnie przejechaliśmy setki tysięcy kilometrów, dotarliśmy między innymi do Afryki. Wspólnie z Klaudią prowadzimy bloga "Trzy stopy w podróży". Chcę, żeby ten blog i cała moja historia były nadzieją dla wszystkich, których spotkała tragedia...  Niestety – każdy sprzęt się kiedyś zużywa. Tak samo jak moja proteza. By dalej móc swobodnie się poruszać i kontynuować naszą podróż po świecie, potrzebuję nowej. Koszt takiej protezy to jednak bariera, której nie jestem w stanie pokonać sam, dlatego proszę Was o pomoc! Robert

29 227,00 zł ( 49,92% )
Brakuje: 29 316,00 zł
Sylwia Plis-Zawadzka
Sylwia Plis-Zawadzka , 49 lat

Walka o oddech, nadzieja na życie... Pomoc musi nadejść natychmiast!

Nadzieja na normalne życie jeszcze nie przepadła. Mam tylko cień szansy na wygraną… Pomoc potrzebna jest jak najszybciej!  ____ Choć wszystko wskazywało na to, że to zwyczajne przeziębienie, diagnoza zwaliła mnie z nóg. Dosłownie i w przenośni. Choroba całkowicie odebrała mi siły. Pojemność płuc zmniejsza się dramatycznie, a dla mnie pokonanie kilku kroków staje się wyzwaniem ponad siły.  Zaczęło się niewinnie, lekarz zdiagnozował przeziębienie, później podejrzewano zapalenie płuc. Następnie skierowano mnie na badania. Trafiłam do specjalistów, którzy dokładnie przeanalizowali wszystkie dostępne wyniki i przekazali mi druzgocącą informację, że cierpię na proteinozę pęcherzyków płucnych. To bardzo rzadka choroba, która polega na odkładaniu się w pęcherzykach płucnych surfaktantu. Zalegający "cement" uniemożliwia wymianę gazową. Powoduje to duszność, utratę masy ciała, przewlekłe zmęczenie, gorączkę i uciążliwy kaszel. Dzięki badaniom przeprowadzonym we własnym zakresie dowiedziałam się, że to odmiana autoimmunologiczna. Wiadomość o tym, że jestem tak poważnie chora, zachwiała całym moim światem. Spowodowała, że całe życie stanęło na głowie… Najgorsze jest to, że choroba nie przystosowała się do mojego codziennego rytmu, nie wykazała się wyrozumiałością w kwestii mojej chęci prowadzenia normalnego życia. Nikt nie zagwarantował okresu przejściowego, w którym mogłam pogodzić się z tą straszną wiadomością. Dostałam informacje, wstępny plan leczenia i żadnych perspektyw na przyszłość…  Do niedawna jedyną metodą powstrzymującą chorobę były specjalistyczne zabiegi. Polegały na tym, że moje płuca jedno po drugim  zalewane były roztworem wody z solą w celu wypłukania szkodliwych substancji. Przez około 2 tygodnie dochodziłam do siebie, ale zawsze w perspektywie, wyniki widocznie się poprawiały. Kupiłam sobie czas, który w moim przypadku jest na wagę złota.  Niestety, to przestało wystarczać. Męczę się coraz szybciej, objętość płuc gwałtownie spada… Obecnie jestem na stale podłączona do tlenu. Codzienne życie oglądam jakby zza szklanej kuli. Tkwię zamknięta w świecie bezsilności i wizji tego, że każdy dzień może być gorszy od tego, który właśnie się kończy… Ostatnio mój strach rośnie, bo choroba postępuje… do tego stopnia, że codzienne czynności stają się dla mnie ogromnym wyzwaniem. Każda, najmniejsza czynność wymaga ode mnie nadludzkiego wysiłku. Krótki spacer to prawie jak wyprawa na Mount Everest. Kiedy myślałam, że szanse na dalsze życie zmniejszają się z każdym dniem, pojawiła się możliwość ratunku! Niestety, nadzieja na ratunek jest na razie niewielka - wszystko przez ogromną cenę terapii. W tym wyścigu liczy się każdy dzień, bo leczenie daje szansę na całkowitą reemisję choroby. Za moje życie ustalono ogromną kwotę. Jeśli mi nie pomożesz, nadzieja na nowe życie przepadnie!  Nie wiem, ile zostało mi czasu. Nie potrafię powiedzieć, jak długo wytrzymam w szklanej kuli. Wiem tylko tyle, że jeśli jest szansa, jeśli jest chociaż cień nadziei, nie spocznę i nie złożę broni w walce. Bo prowadzę grę o najwyższą stawkę - własne życie. 

129 925,00 zł ( 49,82% )
Brakuje: 130 830,00 zł
Ivan Opalenko
Ivan Opalenko , 5 lat

Powstrzymać SMA❗️Pomóż, by śmiertelna choroba nie zabrała nam ukochanego synka...

Nasz synek cierpi na SMA, rdzeniowy zanik mięśni... Śmiertelna choroba odbiera mu siły - sprawia, że jego mięśnie słabną i powoli umierają... Bez leczenia to po prostu wyrok śmierci. Rozpaczliwie walczymy o życie i zdrowie naszego synka. Kochamy nasze dziecko ponad wszystko, dlatego błagamy o ratunek! Prosimy, przeczytaj, udostępnij... I pomóż nam! Błagamy o Twoją pomoc... Nie ma większej radości, większego szczęścia od tego, kiedy dowiadujesz się, że zostałeś rodzicem zdrowego dziecka. I my byliśmy przekonani, że nasz synek przyszedł na świat, by przeżyć swoją najpiękniejszą przygodę.  Ale niestety życie zdecydowało inaczej.  Ivan urodził się jako absolutnie zdrowy chłopiec i przez dwa miesiące cieszyliśmy się naszym małym szczęściem.  Kiedy synek miał trzy miesiące, podejrzewaliśmy już, że coś jest nie tak: Ivanek mało się ruszał... Nie chciał się przewracać na brzuszek, nie unosił główki... Widzieliśmy, że w porównaniu do dzieci w innym wieku, których wszędzie było pełno, nasz synek staje się coraz słabszy. Wtedy w naszym życiu pojawił się strach, ten najgorszy - o życie  dziecka. Nie opuszcza nas do dziś... Przez dwa miesiące szukaliśmy odpowiedzi, co się stało z naszym synkiem? Gdzie my nie byliśmy... Lekarze, szpitala, badania. Postawienie diagnozy trwało pół roku. Kiedy przyszły wyniki badań genetycznych, dosłownie ziemia osunęła nam się spod nóg. Spodziewaliśmy się choroby, ale nie tak strasznej. Nie śmiertelnej... Tymczasem przyszła diagnoza najgorsza z możliwych. Ivan, nasze szczęście, nasza radość, nasz cały świat, choruje na SMA typu 1 - rdzeniowy zanik mięśni. To rzadka, okrutna choroba genetyczna... Jego organizm nie produkuje białka, odżywiającego neurony, odpowiedzialne za pracę mięśni. To sprawia, że te słabną, a następnie umierają... Mięśnie odpowiadają nie tylko za ruch rączek i nóżek, ale właściwie za wszystko - za połykanie, mówienie, oddychanie... Bez leczenia ta choroba to po prostu wyrok śmierci. Takie dzieci umierają przed drugimi urodzinami... Nasz ból i rozpacz są nie do opisania... Synek jest naszym życiem, a tu śmiertelna choroba chce nam go odebrać! Dzięki Bogu, że jest leczenie, które spowalnia postęp choroby... Dzięki niemu synek żyje, jest z nami. Ivan zaczął otrzymywać je w wieku ośmiu miesięcy. Niestety, osiem miesięcy za późno... Z każdą dawką leku staje się silniejszy, ale niestety to nie pokonuje choroby. Każdy, absolutnie każdy dzień to walka z SMA. Lekarze, badania, rehabilitanci, rehabilitacja w domu, turnusy... Potrzebujemy specjalistycznego sprzętu medycznego, bo choroba zabrała Ivanowi już zbyt wiele... Synek nie chodzi, jego mięśnie są bardzo słabe. Potrzebuje nowego wózeczka i pionizatora, który pozwoli mu utrzymać pionową postawę i wzmocni mięśnie kręgosłupa. Ivan potrafi dłużej i lepiej stać przy podparciu, wierzymy, że już niedługo będzie mógł stanąć całkowicie samodzielnie, że będzie mógł stawiać pierwsze kroki... Synek to nasza mała iskierka. Błagamy o pomoc dla niego, o ratunek... Nie umiemy sobie wyobrazić przyszłości bez jego uśmiechu, małej rączki w naszej dłoni, jego głosu, mówiącego "mamo", "tato"... Prosimy o pomoc wszystkich dobrych, troskliwych ludzi. Prosimy o dobre życie dla naszego synka... Rodzice

44 930,00 zł ( 49,8% )
Brakuje: 45 283,00 zł
Marta Kwiatkowska
Marta Kwiatkowska , 29 lat

Rodzinne Święta przekreśliła TRAGEDIA❗️Walczymy o powrót Marty❗️

To miały być wspaniałe rodzinne Święta Bożego Narodzenia. Jednak okazały się czasem pełnym niepewności i walki o życie naszej córki. Marta ma 28 lat, jest naszym jedynym dzieckiem, a jej radość i promienne spojrzenie na świat sprawiają, że jest dla naszej rodziny najcenniejszym skarbem. Teraz walczy o powrót do zdrowia, a potrzebna jest do tego kosztowna rehabilitacja.  Marta zawsze marzyła o studiach w Trójmieście, miejscu, gdzie morze staje się nie tylko pejzażem, ale również źródłem inspiracji. Marzenie to spełniła i w nowym miejscu rozpoczęła swoje dorosłe życie. W czasie wolnym cieszyła się z błękitu fal oraz fascynujących historii ze swoich ukochanych książek. Dla nas jako rodziców, każdy krok Marty w nowym miejscu jest powodem do dumy i radości. Niestety, 21 grudnia 2023 r. nasze życie nagle nabrało dramatycznego obrotu w wyniku tragicznego wypadku. Nasza kochana córka została potrącona, gdy przechodziła przez przejście dla pieszych. Siła uderzenia była ogromna i Marta w stanie ciężkim została przewieziona do szpitala, gdzie w śpiączce walczyła o życie.  Teraz po czasie pełnym lęku nasze serca odżywają, bo Marta jest z nami! Odzyskała przytomność i każdego dnia walczy o powrót do swojej normalności. Walczy o każde pojedyncze słowo, gest i ruch. W tym powrocie do normalności ma pomóc wielomiesięczna, intensywna rehabilitacja w jednym z najlepszych ośrodków w Polsce. Koszty rehabilitacji są ogromne i przewyższyły nasze nawet pesymistyczne przewidywania. Jednak wiemy jedno i wszyscy specjaliści są zgodni –  nasza córka potrzebuje tej rehabilitacji już teraz, aby mieć jak największe szanse na walkę o siebie, swoje zdrowie i sprawność.  W obliczu tej bolesnej sytuacji zwracamy się do Was z gorącą prośbą o wsparcie. Każda wpłata się liczy i ma znaczenie dla naszej rodziny w tej najtrudniejszej walce. Wasza dobroć pomoże nam jako rodzinie przetrwać trudny czas i umożliwi powrót Marty do jej marzeń. Rodzice Marty

85 118,00 zł ( 49,75% )
Brakuje: 85 946,00 zł