Choroba Parkinsona zabrała już zbyt wiele. Pomóż!
Kocham ją, chociaż wiem, że już niedługo żona nawet mnie nie pozna. Boję się dnia, kiedy choroba zabierze jej już wszystko, boję się, że ten dzień jest coraz bliżej... Dlatego cieszę się każdą wspólną chwilą i staram się walczyć o jej zdrowie i sprawność jak najdłużej. U mojej żony Lucynki w 2000 roku zdiagnozowano chorobę straszną, złą, okrutną... Parkinsona. Już 21 lat żyjemy ze świadomością, że nie uda się nam jej zatrzymać, ponieważ nie ma na nią leku. Niby długi czas, a człowiek wciąż nie może się z tym pogodzić. Chwilę po usłyszeniu diagnozy, jeszcze razem chcieliśmy zrobić, co tylko się da, by ją pokonać, dziś już wiem, że nie ma na to szans... Niestety, w 2019 roku stan Lucynki znacznie się pogorszył, zaczęła gasnąć, tak jakby odpływała już do innego portu, ale jednak gdzieś głęboko we mnie, tam w środku tliła się jeszcze nadzieja... Zaburzenia mowy, płacz, omamy wzrokowe, urojenia, problemy z rozpoznaniem rodziny. Wiem, że to jeszcze nie koniec, choroba Parkinsona jest podstępna, zgotowała nam piekło na ziemi, piekło, z którego nie ma ucieczki. Żona powinna przejść operację wymiany stymulatora głębokich struktur mózgu. Jest ona zbyt droga, nie jestem w stanie sam zebrać takich dużych pieniędzy, dlatego proszę - pomóż! Edmund - mąż Lucyny