Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Lucyna Szymczak
Lucyna Szymczak , 66 lat

Choroba Parkinsona zabrała już zbyt wiele. Pomóż!

Kocham ją, chociaż wiem, że już niedługo żona nawet mnie nie pozna. Boję się dnia, kiedy choroba zabierze jej już wszystko, boję się, że ten dzień jest coraz bliżej... Dlatego cieszę się każdą wspólną chwilą i staram się walczyć o jej zdrowie i sprawność jak najdłużej. U mojej żony Lucynki w 2000 roku zdiagnozowano chorobę straszną, złą, okrutną... Parkinsona. Już 21 lat żyjemy ze świadomością, że nie uda się nam jej zatrzymać, ponieważ nie ma na nią leku. Niby długi czas, a człowiek wciąż nie może się z tym pogodzić. Chwilę po usłyszeniu diagnozy, jeszcze razem chcieliśmy zrobić, co tylko się da, by ją pokonać, dziś już wiem, że nie ma na to szans... Niestety, w 2019 roku stan Lucynki znacznie się pogorszył, zaczęła gasnąć, tak jakby odpływała już do innego portu, ale jednak gdzieś głęboko we mnie, tam w środku tliła się jeszcze nadzieja... Zaburzenia mowy, płacz, omamy wzrokowe, urojenia, problemy z rozpoznaniem rodziny. Wiem, że to jeszcze nie koniec, choroba Parkinsona jest podstępna, zgotowała nam piekło na ziemi, piekło, z którego nie ma ucieczki. Żona powinna przejść operację wymiany stymulatora głębokich struktur mózgu. Jest ona zbyt droga, nie jestem w stanie sam zebrać takich dużych pieniędzy, dlatego proszę - pomóż! Edmund - mąż Lucyny

7 361,00 zł ( 10,64% )
Brakuje: 61 788,00 zł
Bartosz Pobiega
Bartosz Pobiega , 22 lata

Bez rehabilitacji nie wrócę do sportu - pomóż mi zachować sprawność!

Moja historia rozpoczęła się w 2016 roku. Gdy miałem 14 lat, podczas zabawy na boisku zerwałem ścięgno w kolanie. Diagnozowanie mojego przypadku trwało około 2 lata. Jako młody i pełen energii chłopiec nie poddawałem się, dalej chciałem trenować. Rozpoczynając naukę w gimnazjum, wymarzyłem sobie karierę wioślarską. Ciężka praca się opłaciła, ponieważ udało mi się zdobyć wicemistrzostwo Polski młodzików. Jedno z największych osiągnięć mojego życia. W tym samym czasie rozpocząłem także karierę biegacza, tam także udało mi się kilka razy stanąć na podium. Jednak ból cały czas dawał o sobie znać. W pewnym momencie był tak silny, że musiałem powiedzieć dość. Kolano często wypadało ze stawu. Skutkowało to przerwami od sportu. Nawet na kilka tygodni. Dla mnie, jako młodego chłopaka, był to niesamowity cios. Jeszcze niedawno byłem jednym z najlepszych sportowców w okolicy - teraz uziemiony w domu z niesprawną nogą, gdy wszyscy najbliżsi trenowali i korzystali z życia.  Musiałem zakończyć karierę wioślarza. Wiedziałem, że nie usiedzę długo na miejscu. I tak w moim życiu pojawiła się siłownia. Starałem się trenować rozważnie, biorąc pod uwagę ograniczenia związane z kontuzją. Dzięki regularnym i dobrze dobranym ćwiczeniom wzmocniłem nogę na tyle, że mogłem swobodnie się poruszać i mój stan zdrowia nieco się polepszył. Mimo to moje więzadło nadal potrzebowało operacji. Po 5 latach od pierwszej kontuzji w końcu otrzymałem pomoc. Pandemia przeciągnęła operację, jednak 13 kwietnia przeszedłem rekonstrukcję więzadła krzyżowego. Teraz najważniejsza jest rehabilitacja.  Marzę o powrocie do pełnej sprawności i zdrowia, do treningów, które tak bardzo kocham. To w końcu całe moje życie! Wszystkie moje dziecięce wspomnienia związane są ze sportem. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze uwielbiałem ruch na świeżym powietrzu. Niewyobrażalnie trudne jest dla mnie teraz zatrzymać się, odłożyć na bok sportowe marzenia i tylko wspominać to co było. Chcę zawalczyć o powrót do sprawności. Niestety koszty rehabilitacji przekraczają moje możliwości. Pochodzę z wielodzietnej rodziny. Jako młody dorosły czuję, że muszę zawalczyć o swoją przyszłość bez obciążania najbliższych. Do tego potrzebuję wasze wsparcia. Każda złotówka przybliża mnie do osiągnięcia sukcesu. Obiecuję, że daną mi szansę wykorzystam w pełni! Bartek

3 253,00 zł ( 24,03% )
Brakuje: 10 279,00 zł
Arkadiusz Przybylski
Arkadiusz Przybylski , 28 lat

By kolejne urodziny syna świętować jako w pełni sprawny tata!

Marzenia mogą dotyczyć różnych aspektów życia. Niektórzy chcą wybudować dom, kupić auto, inni marzą o podróżach lub karierze... Czy moje marzenie jest wyjątkowe? Dla mnie na pewno. Najbardziej na świecie chciałabym móc aktywnie zajmować się synem. By to spełnić, muszę być sprawny. A niedługo minie rok… Rok od narodzin mojego dziecka, jak i rok od wypadku.  Obudziłem się w szpitalu. Rodzina i znajomi przekazali mi informację, że w pracy doszło do wypadku. Niewiele pamiętam z tego pechowego dnia. Tylko z opowieści bliskich wiem, że gdy trafiałem do szpitala, mój stan był naprawdę ciężki. Moje życie wisiało na włosku. Lekarze dawali mi zaledwie 5% szans na przeżycie. Przez ponad 5 tygodni leżałem w śpiączce pod respiratorem. Uszkodzony kręgosłup - to pierwsza przerażająca wiadomość, którą usłyszałem zaraz po wybudzeniu. O kolejnych dowiedziałem się nieco później, kiedy kontakt ze mną był odrobinę lepszy. Miałem wiele obrażeń wewnętrznych takich jak uszkodzenie nerek, wątroby, żołądka, połamane żebra, uszkodzone jelita, złamana miednica. Byłem w szoku. Strach o własne zdrowie towarzyszył mi każdego dnia. Potrzebowałem czasu, by wszystko sobie poukładać. Jest jednak coś, co daje mi mnóstwo woli walki i chęci życia - narzeczona i syn. Dla nich wiem, że warto. W tym roku skończę 25 lat. Moje zainteresowania w pełni dotyczą sportu. Przed wypadkiem uwielbiałem uczęszczać na siłownię, grać w tenisa, siatkówkę, a także trenować sztuki walki. Bardzo chciałbym kiedyś wrócić na boisko. Nauczyć mojego syna grać, wspólnie trenować i ćwiczyć... By tak mogło się stać, potrzebuję operacji i rehabilitacji. Mimo że wypadek miał miejsce w czerwcu 2020, nadal nie mogę siadać. W domu leżę od 9 października, czekając na nowy termin operacji stabilizującej kręgosłup. Jestem bardzo załamany, ponieważ kwietniowy termin, który mi podano został odwołany przez pandemię COViD. Niestety pierwsza operacja, która odbyła się zaraz po trafieniu do szpitala, pomogła w ustabilizowaniu jedynie prawej strony kręgosłupa. Stabilizacja drugiej miała odbyć się jak najszybciej, a tymczasem przyszło mi czekać…  Na to, że jeszcze kiedykolwiek wstanę na nogi o własnych siłach, lekarze dają mi 50% szans. By aktualnie móc się przemieszczać zbieram na wózek. Mam nadzieję, że będzie to zakup chwilowy, że już niedługo będę mógł chodzić, biegać, uczyć syna pierwszych kroków. Zbieram również na ułatwiający życie podnośnik transportowy oraz łóżko rehabilitacyjne, które na pewno poprawiłyby komfort mojego aktualnego życia.  Jestem bardzo szczęśliwy, że zostałem ojcem. Chciałbym spędzać jak najwięcej czasu z synem oraz narzeczoną. W przyszłości wyprawić nam piękny ślub, móc wyjeżdżać na wspólne wakacje, pracować razem w ogrodzie patrząc, jak nasz syn bawi się i uśmiecha do nas… Mamy z moją ukochaną wiele marzeń, tak bardzo chciałabym stopniowo je realizować, w pełni ciesząc się wspólnym życiem. Zwracam się z prośbą o pomoc, ponieważ niezbędny sprzęt, opłacenie specjalistów oraz zakup leków i środków do pielęgnacji bardzo przewyższają mój budżet. Bez wsparcia nie dam rady kupić wszystkiego sam. Oprócz stałej rehabilitacji konieczne są spotkania z logopedą, ponieważ po wypadku mam problemy z mową. Proszę o pomoc w walce o sprawność. Arkadiusz

4 293 zł
Julia Czerepaniak
Pilne!
Julia Czerepaniak , 4 latka

UWAGA❗️ Nowotwór w oczkach maleństwa! Ratujemy życie i wzrok rocznej Julii

Sytuacja jest dramatyczna! Tak zaczyna się wiele apeli na zbiórkach. Ten jest wyjątkowy, bo dotyczy dziewczynki, która ma zaledwie roczek! Czy u takiego dziecka można zdiagnozować nowotwór? Czy tak maleńkie dziecko może śmiertelnie zachorować i walczyć o życie? Niestety tak!  Moja córeczka Julia przyszła na świat zaledwie rok temu… Od poniedziałku 25 maja 2020, trzymam w ręku wyrok ciążący nad moim dzieckiem – siatkówczak obuoczny, nowotwór oczu, który sieje strach i niesie śmierć! Moja córeczka miesiąc temu pierwszy raz zobaczyła świat. Jak ma się teraz z nim żegnać na zawsze? W tej chwili nie umiem sobie wyobrazić bardziej okrutnej choroby, niż nowotwór, który najpierw odbiera dziecku wzrok, by w konsekwencji zawładnąć całą resztą, by zabić…   Po urodzeniu, na Facebooku dumnie wstawiałam zdjęcia mojej maleńkiej córeczki. Teraz, ze łazami w oczach, zamieszczam tam apel o ratunek... Ten koszmar, który teraz przeżywamy, dzieje się w czasie, kiedy większość matek upaja się szczęściem. Moje trwało tylko kilka dni. Potem zobaczyłam błysk w oku – ten straszny i złowieszczy błysk, który zna bardzo niewiele osób. Skąd wiedziałam? Jak się domyśliłam? Od lat wspierałam zbiórki dzieci, u których zdiagnozowano siatkówczaka, myślałam, że rozumiem dramat ich rodziców, którzy robili wszystko, by zdążyć, zabrać swoje dzieci do lekarza w Stanach Zjednoczonych, zanim skryje je mrok… Nigdy nie sądziłam, że los będzie tak okrutny, że moje dziecko urodzi się z taką straszną chorobą. Teraz jestem jedną z nich – matek, których życie toczy się wokół walki o życie ich dziecka.  Siatkówczak to wyjątkowa choroba. Guzy nowotworowe rozwijają się w gałkach ocznych, ale mogą się rozsiać do mózgu i wtedy nie będzie już ratunku. W prawym oczku Julki guz wypełnia całą gałkę, w lewym jest troszkę mniejszy. Przed nami tomograf, który pokaże, co jeszcze dzieje się w maleńkiej główce.  Statystyki są złe, zwłaszcza jeśli mowa o nowotworze w obydwóch oczkach. Dieci, które mają jedno oczko zdrowe, mają szansę widzieć nawet wtedy, kiedy drugie będzie usunięte – moja córeczka takiej możliwości nie ma. Jeśli straci oczka, na zawsze w jej życiu zapanuje ciemność.  Doktor Abramson zaproponował coś więcej – walkę o  życie i wzrok! Perspektywa, że Julia kiedyś będzie mogła widzieć swoją mamę i wszystko wokół jest jedynym, czego w tej chwili się trzymamy. Każdy, kto ma dziecko, wie, jak bardzo ważny jest wzrok, jak to od niego zaczyna się wyjątkowa, poznawcza droga każdego dziecka! Bez wzroku pozostaje ciemność, a dzieci boją się ciemności! Błagam, ochrońcie przed nią moją córeczkę! ––––––––––––––––––––– Śledź losy Juleczki na Facebooku –> KLIK Wspieraj poprzez LICYTACJE –> KLIK

198 433,00 zł ( 41,95% )
Brakuje: 274 588,00 zł
Nikodem Krzysztof Rzepka
1 dzień do końca
Nikodem Krzysztof Rzepka , 9 lat

Życie, którym rządzi autyzm. Nikodem potrzebuje pomocy!

Nie tak wyobrażaliśmy sobie nasze pierwsze rodzinne chwile. Rzeczywistość jednak boleśnie nas zaskoczyła. Dziś Nikoś musi toczyć nierówną walkę, w której wraz z każdym krokiem przybywa barier i przeszkód.  U synka występowały częste duszności. Po przeprowadzonych badaniach okazało się, że przyczyną jest astma. To jednak nie jedyne przeciwności, z którymi przyszło nam się zmierzyć. Synek często wymiotował, miał silne bóle brzucha niekiedy powodujące nawet utratę przytomności. Dopiero dwa lata temu udało się zdiagnozować u Nikosia podłoże tych dolegliwości. Okazało się, że synek ma nietolerancję laktozy i celiakię, przez co musi przestrzegać rygorystycznej diety.  Kolejne niepokojące objawy zauważyliśmy, gdy Nikodem miał 2 latka. Synek nie potrafił komunikować swoich potrzeb, odciął się od nas i od swoich rówieśników. Nie chciał się przytulać, a niektóre dźwięki wywoływały u niego płacz. Okazało się, że Nikoś ma zaburzenia ze spektrum autyzmu, co z jednej strony wzbudziło w nas ogromny strach, z drugiej jednak wiedzieliśmy już na czym się skupić, jak możemy zawalczyć o to, by synek jak najlepiej mógł się rozwijać i walczyć o kolejne postępy.  Od kilku lat poświęcamy mnóstwo czasu na terapię i rehabilitację Nikosia, dzięki czemu syn zaczyna mówić. Nikoś jest pod systematyczną opieką psychologów i logopedów. Jakby tego było mało, syn ma również stwierdzoną hipotonię i uogólnioną wiotkość stawową, które sprawiają ogromne problemy w codziennym życiu. Nikoś ma kłopot z utrzymaniem prawidłowej pozycji ciała. Często przyjmuje nieprawidłowe pozycje, bo jest mu tak wygodniej, dlatego musimy starać się zwracać uwagę na to, by synek starał się prawidłowo siadać czy chodzić.  Niestety, przez obecną sytuację związaną z pandemią, synek odbywał dużo mniej rehabilitacji. Ciągle zmieniały się terminy zajęć lub nie można było zgłosić się do ośrodka, co spowodowało znaczny regres osiągniętych już umiejętności. Na szczęście, powoli wszystko wraca do normalnego rytmu. Z powrotem jeździmy z synkiem na zajęcia. Najlepiej, gdy do wszystkiego dołożymy jeszcze ćwiczenia w domu, ale nie mamy tylu przedmiotów oraz sprzętu do terapii i rehabilitacji. Około miesiąc temu po badaniach u okulisty okazało się jeszcze, że syn musi nosić okularki ze względu na dużą wadę wzroku. Wszystko to pochłania ogromne ilości środków, co nadwyręża nasz budżet. Naprawdę będziemy wdzięczni za każdy gest wsparcia z Waszej strony, który pozwoli nam kontynuować rehabilitację i terapię synka.  Rodzice ➡️ Licytacje dla Nikosia

128 466 zł
Lena Czarnopyś
Lena Czarnopyś , 5 lat

Nieznana choroba zabiera zdrowie mojej córce... A ona tak bardzo chce żyć!

Mastocytoza to wyrok. Wyrok, który usłyszeliśmy w kwietniu. Nieznana nazwa nieznanego pochodzenia. Nasze życie runęło w gruzach. Pojawił się strach i pytanie… Jak ratować naszą córeczkę?  Lena jest wyjątkowa. Mastocytoza pojawia się u 3 osób na 1000. Tak naprawdę nawet lekarze mało wiedzą o tej chorobie. Próbowałam znaleźć innych rodziców takich dzieci jak Lenka… Nie znalazłam nikogo. Mastocytoza jest bardzo rzadką chorobą, w wyniku której dochodzi do nadmiernego wytwarzania mastocytów, czyli komórek należących do grupy białych krwinek. Nie ma na nią leku. Choroba może przebiegać na dwa sposoby. W postaci skórnej lub układowej - gdzie dochodzi do zajęcia przez chorobę narządów wewnętrznych oraz szpiku. Obecnie mastocytoza zaliczana jest do nowotworów mieloproliferacyjnych, czyli związanych z nieprawidłową ilością krwinek w organizmie. Do najczęstszych objawów należą napadowy rumień, świąd skóry, bóle brzucha, biegunka, nudności, hipotensja, anafilaktyczny, uszkodzenie funkcji narządów zajętych chorobą czy białaczka szpikowa.  Leczenie mastocytozy polega na unikaniu czynników zaostrzających objawy choroby m.in. ukąszeń owadów, powodujących niepożądane reakcje organizmu, stosowania niektórych leków i produktów spożywczych… Nie zaleca się ekspozycji na słońce, trzeba uważać na nagłe zmiany temperatur. Potrzebne są specjalistyczne leki i maści, odzież powinna być delikatna i bawełniana. Tak naprawdę nie wiemy, jaki może być przebieg choroby i jakie będą jej skutki. Mamy nadzieję, że w przyszłości badania genetyczne będą podstawą do znalezienia odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań... Zrezygnowałam z pracy, by być z Lenką w każdym momencie, poświęcić jej cały mój czas. Żyję w ciągłym stresie. Mam wrażenie, że nawet podczas snu czuwam nad nią i sprawdzam, czy wszystko jest dobrze, czy nic jej nie grozi, czy zaraz nie pojawi się wstrząs anafilaktyczny. W tym momencie każdy nasz dzień zaczyna się tak samo. Mierzenie ciśnienia i temperatury, sprawdzanie, czy na ciele nie pojawiły się nowe rany. I tak jeszcze przynajmniej dwa razy w ciągu doby… Na zmiany skórne stosujemy różnego rodzaju maści sterydowe i antybiotykowe. Skóra musi być cały czas dobrze nawilżona. Lenka w tych wszystkich sytuacjach staje się bardzo płaczliwa, traci apetyt. Choroba uniemożliwia Lence chodzenie do żłobka i przedszkola. Żadna placówka nie podejmie się opieki nad dzieckiem, która potrzebuje kontroli nad zdrowiem i życiem tak naprawdę bez przerwy.  Tak właśnie w ciągu dwóch miesięcy z normalnej rodziny staliśmy się rodziną żyjącą w nieustającym strachu o życie swojego dziecka. W tym momencie mieszkamy w Krakowie, a jedynym miejscem, które bada i może diagnozować chorobę Lenki jest Gdańsk. Koszty związane z przyszłymi podróżami są ogromne. Do tego przystosowanie mieszkania pod potrzeby Leny, maści, leki, ubrania i specjalistyczne jedzenie to ogromne koszty. Do tej pory radziliśmy sobie sami, ale sytuacja zaczyna robić się dramatyczna. Nigdy nie prosiliśmy o pomoc. W tym momencie nie mamy wyboru. Prosimy o wsparcie w walce o życie Leny. Ona ma dopiero dwa latka… Nie skazujmy jej na życie w zamknięciu. Kochająca mama Edyta 

6 576 zł
Lilianna Fitrzyk
Lilianna Fitrzyk , 4 latka

Lila tak bardzo chce żyć. Pomóż nam zawalczyć o przyszłość córki!

Walka o życie Lilki to walka z czasem. Musimy się spieszyć, by jak najszybciej wykonać poszerzone badania genetyczne i pomóc naszemu maleństwu. Nie możemy czekać i patrzeć jak cierpi, jak walczy o każdy oddech. Musimy zrobić wszystko, by uratować naszą córkę! Przed narodzinami Lilianny wykonaliśmy badania prenatalne. Wszystko wyszło w porządku, a my jeszcze bardziej czekaliśmy na jej przyjście na świat. W trakcie ciąży jedynym problemem było moje złe samopoczucie z powodu zwyrodnienia kręgosłupa i ucisku macicy na żyłę. Ciąża została rozwiązana w 37 tygodniu przez cesarskie cięcie. Lekarze zapewniali, że wszystko jest w porządku. Lila urodziła się zdrowa. Przynajmniej tak nam się wydawało… Jako przezorna mama przed szczepieniem Lilki prosiłam o wykonanie CRP - czyli badania wykonywanego przy podejrzeniu infekcji, by być pewnym, że nic jej nie jest. Wynik bez zarzutu, kamień z serca. Gdy przywieziono mi ją okazało się, że jest sina… prawie nie oddychała. Aż boję się pomyśleć co mogłoby się stać gdybym nie zareagowała tak szybko. Żyłam z ogromną nadzieją, że to tylko jednorazowa sytuacja, która nigdy się nie powtórzy.  Niestety bezdechy pojawiały się coraz częściej, a Lilka była bardzo ospała. Martwiła nas także przedłużająca się żółtaczka fizjologiczna. Wiedzieliśmy, że musimy szybko zareagować, dlatego długo się nie zastanawialiśmy. Lilka potrzebowała kompleksowych badań, żebyśmy wiedzieli co jej jest. Teraz nasze 8-miesięczne dziecko boryka się z tyloma problemami, że aż trudno ubrać to w słowa. Wszystkie objawy prowadzą nas do Zespołu Charge, bardzo rzadkiej choroby genetycznej wywołaną przez mutację genu CDH7. Przed nami jeszcze długa droga i wiele badań… Lila zmaga się ze szczeliną błony naczyniowej tęczówki, gotyckim podniebieniem, wadą serca i ubytkiem międzyprzedsionkowy z przeciekami, słabym napięciem mięśniowym i asymetrią ciała, refluksem, torbielą w główce i kilkoma na jajnikach. Im więcej szukamy, tym więcej znajdujemy. Lekarze podejrzewają także niedosłuch i inne ukryte wady, które mogą wpływać na jej funkcjonowanie.  Szansą dla naszej córeczki są w tym momencie rozszerzone badania genetyczne, które powiedzą nam w którą stronę podążać z leczeniem. Oprócz tego bardzo ważna jest terapia widzenia i słuchu oraz regularne wizyty neurologiczne. Jeśli zdobędziemy pieniądze na badania, Lilka będzie miała szansę zawalczyć o swoją przyszłość! Jej starsze rodzeństwo bardzo ją kocha i wierzy, że za kilka miesięcy będą wspólnie bawić się w parku, za kilka lat jeździć na rowerze, razem chodzić do szkoły. Łzy napływają do oczu, ale musimy być silni. Nie chcemy niszczyć naszych rodzinnych marzeń. Nie wiemy co jeszcze przed nami, ale wytrwale walczymy każdego dnia. Marzymy o szczęśliwym dzieciństwie Lili, bez bólu i ograniczeń. Dlatego bardzo prosimy o pomoc i wsparcie. Badania i dojazdy bardzo dużo nas kosztują. Prawdopodobnie będziemy potrzebować różnych sprzętów rehabilitacyjnych, do tego dołączą także wyjazdy na specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne. To wszystko przekracza nasze możliwości. Mimo przeciwności losu nie poddamy się. Zrobimy wszystko dla naszej córeczki!  Rodzice ➡️ Zmagania Lilki można obserwować na jej fanpage ➡️ Lilkę można wesprzeć także przez licytacje na Facebook'u

72 068 zł
Krzysztof Zabagło
Krzysztof Zabagło , 45 lat

Żyć aktywnie mimo przeciwności

Do niepełnosprawności można się przyzwyczaić. Ja po prawie 18 latach od wypadku akceptuję sytuację i staram się żyć normalnie. Nie chcę być obciążeniem dla najbliższych. Chcę być w jak najlepszej kondycji, by móc większość czynności wykonywać samodzielnie.  Przerwanie rdzenia kręgowego brzmi jak wyrok. Na początku w głowie pojawia się mnóstwo pytań - czy można było tego uniknąć? Czy dam radę? Dlaczego mnie to spotkało? Trzeba przeorganizować całe życie, zagospodarować przestrzeń pod niepełnosprawność. W moim przypadku również musiałem zrezygnować z dotychczasowej pracy. Wydaje się, że tylko osoba silna psychicznie sobie z tym poradzi. Zwłaszcza gdy ma się zaledwie 24 lata i jest okazem zdrowia… Ja jednak należę do tych silnych i walczę do końca.  Wziąłem więc sprawy w swoje ręce. Rehabilitacja, ćwiczenia w domu. Od początku wiedziałem, że muszę, ale przede wszystkim chcę być samodzielny! I udało się. W tym momencie większość czynności wykonuję bez pomocy. Jazda na wózku nie przeszkadza mi prawie w niczym. Przebranżowiłem się i mam nowe, świetne zajęcie. Teraz pracuję jako kierowca. Przed pandemią zajmowałem się przewozem turystów. W tym momencie jestem taksówkarzem w Krakowie. Założyłem rodzinę, mam kochającą żonę i synka. Uwielbiamy wspólnie podróżować, spędzać czas na świeżym powietrzu. Po prostu być razem.  Z upływem czasu wiem, że muszę być sprawniejszy fizycznie. Pomimo tego, że bardzo lubię swoją pracę, jest ona pracą siedzącą. Czuję, że moja aktywność jest dość mała. Dlatego zwracam się z ogromną prośbą o pomoc w zakupie przystawki rowerowej. To moje ogromne marzenie. Dzięki takiemu sprzętowi będę mógł uaktywnić wszystkie partie mięśni górnej części ciała oraz robić to co lubię najbardziej, czyli spędzać czas na świeżym powietrzu z ukochaną rodziną. Ogromnie liczę na wsparcie. Liczy się dla mnie każda złotówka.  Krzysztof

12 071,00 zł ( 78,25% )
Brakuje: 3 355,00 zł
Rafał Suski
Rafał Suski , 39 lat

Spokojne życie przerwane tragicznym wypadkiem. Pomóż Rafałowi postawić samodzielny krok!

Do tej pory uważałem się za ogromnego szczęściarza. Kochająca żona, malutka córeczka, praca, która była jednocześnie moją pasją... Niczego mi nie brakowało. Nigdy nie narzekałem, ciesząc się każdym dniem. Teraz - po wypadku - zdałem sobie sprawę, że mając przy sobie rodzinę i fajną pracę, człowiek nie myśli o tym, jakie życie może być kruche. Maj to piękny miesiąc. Wszystko budzi się do życia, dni stają się dłuższe. Lubię ten czas. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że w jednej chwili można stracić wszystko, co nas do tej pory spotkało. Widząc przed sobą światła nadjeżdżającego pojazdu, nie zdążyłem nawet poczuć strachu. Nie byłem w stanie zareagować. Skręcić, zjechać na pobocze... Zupełna bezradność. Później długo trwająca ciemność i nagle szpital. Nie wiem, jak długo byłem nieprzytomny. Nie pamiętam nic oprócz ciągnika wymuszającego pierwszeństwo. Jestem Rafał i w tym roku będę obchodził 36 urodziny. Jeszcze tyle życia przede mną, a w jednej chwili mogłem je stracić. Moja codzienność przed wypadkiem była naprawdę piękna. Każdego dnia doceniałem chwile spędzone z rodziną. Oprócz tego praca, sprawiająca wiele satysfakcji i radości. Mając tak wspaniałe życie, żaden poranek nie był trudny. Do tej pory pracowałem jako specjalista od BHP oraz PPOŻ. W weekendy prowadziłem imprezy jako DJ.  Podczas śpiączki, lekarze powiedzieli żonie, że mój stan jest krytyczny. Miałem wstrząs krwotoczny, stłuczone płuca, nerki. Złamaną kość ramienną, łokciową, promieniową… To tylko kilka problemów, z jakimi przyszło mi się zmagać w trakcie pobytu w szpitalu. Postawiono na mnie krzyżyk, a przecież mam jeszcze tak wiele do zrobienia, tak bardzo kocham życie. Ta wewnętrzna siła, spowodowała, że dziś jestem tu, gdzie jestem. Na mojej drodze spotkałem wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi walczyć o zdrowie i sprawność.  Swoje życie zawdzięczam wielu lekarzom. Wykonane przez nich operacje sprawiły, że żyję. Poruszam się na wózku, jednak chciałbym być jeszcze bardziej sprawny i samodzielny. Aktualnie mam jedno bardzo ważne dla mnie marzenie. Chciałbym towarzyszyć mojej córeczce w jej pierwszych spacerach i tak jak ona stawiać pierwsze kroki.  Kilka dni temu zostałem poinformowany, że zakwalifikowałem się do 6-miesięcznej rehabilitacji. Tylko intensywna praca nad moimi mięśniami daje mi szansę na powrót do zdrowia sprzed wypadku. Niestety, koszt rehabilitacji jest ogromny i nie do udźwignięcia. Zwracam się z prośbą o wsparcie, by za jakiś czas znów móc wrócić do życia, które tak bardzo kochałem. Rafał

4 969,00 zł ( 5,3% )
Brakuje: 88 649,00 zł