By z nadzieją spojrzeć w przyszłość...
Zdrowie - to ono najczęściej kieruje naszym życiem, choć, gdy czujemy się dobrze i nic nam nie dolega, nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dopiero po czasie, gdy pojawiają się pierwsze przeciwności, jesteśmy w stanie docenić jego prawdziwą wartość. Tak było również w naszym przypadku. Jesteśmy małżeństwem już od wielu lat. Choć nasze życie nigdy nie obrastało w luksusy, staraliśmy się cieszyć z każdej drobnostki, z każdej chwili, która dostarczała nam radości. Wraz z mężem na co dzień pracowaliśmy w pocie czoła, niestety w pewnym momencie piętrzące się problemy zaczęły nas przytłaczać. To było jak ciąg nieszczęśliwych zdarzeń, które po kolei rujnowały nasz poukładany świat. Mój mąż w wieku 30 lat uległ poważnemu wypadkowi. W wyniku potrącenia przez samochód doznał rozległych obrażeń. Potworną konsekwencją tego zdarzenia okazały się również napady padaczkowe. Później przyszedł czas na kolejny cios - Rajmund doznał udaru, po którym jego stan zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu. Pierwsze problemy ze zdrowiem zauważyłam u siebie tuż po urodzeniu naszej córki. Dokuczał mi silny ból pleców, miałam problem z chodzeniem i kręciło mi się w głowie. Minęło kilka miesięcy zanim udało się znaleźć właściwą diagnozę - zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa, niestety nieoperacyjne z powodu wykrytej u mnie, genetycznej małopłytkowości. W 2015 roku odebrałam wyniki mammografii i markerów nowotworowych. Okazało się, że w mojej piersi znajduje się złośliwy guz. Choroby uniemożliwiły nam podjęcie pracy, a potrzeby związane z leczeniem zdają się nie mieć końca. Nie jesteśmy w stanie pokryć kosztów zakupu leków, od których zależy każdy nasz dzień, dlatego z całego serca prosimy Państwa o wsparcie. Wierzymy, że dobro wraca ze zdwojoną siłą i każdy pomocny gest będzie mógł zostać w przyszłości odwzajemniony. Małgorzata i Rajmund