Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Monika Dubielak
Monika Dubielak , 40 lat

Tragiczny wypadek na oczach córki – Monika potrzebuje dalszej pomocy!

11 sierpnia 2020 roku – wakacje, odpoczynek, czas spędzany w gronie bliskich. Miało być pięknie, zakończyło się dramatem... Monika jechała skuterem wodnym, nad którym straciła panowanie. Z impetem odbiła się od brzegu i uderzyła w drzewo. A wszystko to na oczach bliskich – męża i córki… Za chwilę minie rok od tamtego wydarzenia. Stan Moniki wciąż jest ciężki i nadal trwa walka o to, by do nas wróciła. Niestety ta kosztuje ogromne pieniądze, a oszczędności topnieją w zastraszającym tempie. Prosimy o pomoc! Po wypadku Monikę od razu zabrano śmigłowcem do szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy. Doznała rozległego urazu głowy, lewostronnego uszkodzenia pnia mózgu, licznych urazów wielonarządowych, złamania ręki, obojczyka, łopatki i miednicy.  Po konsultacjach z neurochirurgami dowiedzieliśmy się, że jedyną nadzieją na powrót "do świata żywych" jest neurorehabilitacja. Jedną z najlepszych klinik w Polsce, w której udało się wybudzić już wiele osób będących w podobnym lub nawet gorszym stanie wyjściowym niż Monika, jest Klinika w Kamieniu Małym koło Iławy. Niestety koszt pobytu w takim ośrodku to kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.  Dzięki pomocy wspaniałych ludzi rozpoczęliśmy neurorehabilitację w tym ośrodku. Monika poczyniła pewne postępy – otwiera drugie oko, podciąga do siebie nogę, reaguje wyraźniej na słowa i dotyk. Bardzo byśmy chcieli, żeby już się wybudziła na dobre, powiedziała chociaż słowo. Wierzymy prof. Talarowi, że to wymaga czasu, że ten stan wymaga dużo cierpliwości, że nie można tracić nadziei! Niestety ta walka kosztuje bardzo dużo pieniędzy... Monika zawsze służyła wsparciem, uśmiechem i ramieniem. Jest żoną, przyjaciółką, siostrą, córką, a przede wszystkim matką. Teraz każdego dnia umieramy z tęsknoty za nią i zrobimy wszystko, aby ją odzyskać.  Prosimy, pomóż Monice wrócić do nas! Błagamy... Rodzina Moniki

9 056,00 zł ( 15,76% )
Brakuje: 48 391,00 zł
Marina Matevosyan
Marina Matevosyan , 60 lat

Samotna walka jest najtrudniejsza... Pomóż❗️

Choroba zabiera siły, plany, marzenia i czas, ale najgorsze, co może zabrać, to nadzieja. Jak walczyć, kiedy wiesz, że tej walki nie wygrasz? Jak wtedy podnosić się z łóżka... Marina była terapeutą, latami powtarzała ludziom, jak bardzo są cenni, jak wiele mogą osiągnąć. Dziś ugina się pod ciężarem własnych problemów i jedyne co jej zostało, w obliczu tego dramatu, to odrobina nadziei, że jeszcze będzie lepiej.  Stwardnienie rozsiane, neuropatia narządu wzroku z zaćmą, stan po mastektomii piersi, stan po usunięciu guza pęcherza moczowego, choroba wrzodowa żołądka, zwyrodnienia kręgosłupa. Problemów przybywało w zatrważającym tempie. Osłabiony organizm Mariny od lat nie ma siły, by walczyć, a samotne zmagania są najtrudniejsze. Konsultacje, badania, leki, rehabilitacja – to wszystko generuje ogromne koszty. Potrzeby rosną, a pieniędzy brakuje już dawno... Proszę, pomóż! Bliscy i przyjaciele

2 601 zł
Mirosław Konowalczyk
Mirosław Konowalczyk , 30 lat

Od czterech lat nie wyszedł z domu. Ojciec błaga o pomoc dla chorego syna

To apel zrozpaczonego ojca, który sam odczuwając dotkliwe skutki choroby, chce zapewnić synowi godną przyszłość. Boję się tego, że jeśli mnie zabraknie, nie będzie miał kto o niego walczyć! Choroba zaczęła się w 2017 roku. Syn czuł się źle. Z dnia na dzień sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Wreszcie Mirek trafił do szpitala, ale badania się opóźniały. Coraz silniejsze objawy budziły nasze przerażenie - oczopląs i zaburzenia pracy mózgu, które doprowadziły do tego, że syn przestał nas poznawać podczas odwiedzin.  Kiedy odbieraliśmy go ze szpitala, sytuacja była dramatyczna. Syn był w opłakanym stanie. Lekarze z innej placówki stwierdzili, że Mirek jest umierający! Na naszych oczach rozgrywało się coś przerażającego… Tylko szybki powrót do szpitala i zdecydowana reakcja specjalistów z oddziału neurologii uratowały mu życie. Okazało się, że doszło do uszkodzenia obwodowego układu nerwowego, co w efekcie spowodowało niedowład czterokończynowy.  Teraz widzimy postępy rehabilitacji, nawiązujemy nić porozumienia, udaje nam się odzyskać to, co jeszcze niedawno wydawało się poza zasięgiem. Niestety, każda godzina rehabilitacji to koszty, rachunki, których w aktualnej sytuacji nie jesteśmy w stanie pokryć. Nie mogę dopuścić, by to wszystko przepadło! Bardzo potrzebuję wsparcia. Nie dla siebie - dla mojego syna, by po wielu latach wreszcie mógł opuścić, chociaż na krótką chwilę dom. Bo cztery ściany przez chorobę stały się dla niego więzieniem.  Dla rodzica dziecko zawsze jest na pierwszym miejscu. Bez względu na wiek, bez względu na wszystko, w starciu z chorobą muszą trzeba stanąć na wysokości zadania. Bez Was nie ma na to szans! Proszę o tę jedną rzecz… bo Mirek wciąż walczy. Dla niego jest jeszcze nadzieja. 

3 601,00 zł ( 30,16% )
Brakuje: 8 336,00 zł
Paweł Bonisławski
Paweł Bonisławski , 40 lat

W wypadku rowerowym nie stracił życia, ale stracił sprawność. Pomóż!

Paweł jeszcze do maja tego roku był aktywny i pełen życia. Wiosenna aura tylko sprzyjała planowaniu rowerowych wycieczek, które tak bardzo lubił. Niestety jedna z nich sprawiła, że jego życie legło w gruzach, omal się nie kończąc… Dziś walczymy o jego powrót, jednak koszty są gigantyczne...  Paweł miał 37 lat i mieszkał w urokliwym miasteczku na Mazurach. Uwielbiał organizować sobie rowerowe wycieczki po tamtejszych terenach. Nikt nie przypuszczał, że pewnego majowego dnia nasz syn będzie jechał na rowerze po raz ostatni. W ten ciepły dzień wyjechał i nikt nie wie, jaki był cel jego podróży – dziś on sam nic z tego dnia nie pamięta. Diagnozy lekarskie, jakie słyszeliśmy w tamtych tygodniach, były tak straszne, że bardzo chcielibyśmy o niech zapomnieć, niestety dają o sobie znać każdego dnia. Paweł podczas wypadku doznał ciężkiego urazu czaszkowo – mózgowego. Trafił na oddział ratunkowy z mocnym obrzękiem mózgu, licznymi krwiakami i złamaniami. Jego stan był na tyle krytyczny, że został zakwalifikowany do nagłego zabiegu operacyjnego, a zaraz po nim przewieziony na oddział intensywnej terapii, gdzie pozostał w stanie śpiączki przez 3 tygodnie.  Dla rodziców patrzenie na cierpienie własnego nawet dorosłego dziecka to najgorsze uczucie, którego nie jesteśmy w stanie opisać. Zawsze towarzyszy temu obezwładniające i paraliżujące poczucie bezradności... Po wybudzenie ze śpiączki Paweł trafił na oddział neurochirurgiczny, a następnie na oddział neurologiczny. W tym czasie zaczął nawiązywać z nami kontakt. Jednak liczne urazy nie pozwalały mu na nic więcej, jak krótkie i niezrozumiałe słowa. Wiedzieliśmy, że przed nami długa, ciężka i wyboista droga do sprawności. Bardzo zależało nam, aby Paweł zakwalifikował się na rehabilitację neurologiczną, która pomogłaby mu wrócić do zdrowia. Tak jednak się nie stało... Nasz syn do dziś wymaga całodobowej opieki, którą szpital nie był w stanie wtedy zapewnić. Byliśmy zmuszeni wrócić do domu i szukać dla pomocy na własną rękę.  Wiemy, że intensywna rehabilitacja neurologiczna to jedyna szansa na powrót Pawła do normalnego życia. Syn przejawia ogromne problemy z orientacją czasu i przestrzeni. Nie potrafi określić miejsc, z trudem rozpoznaje osoby. Boryka się z zaburzeniami pamięci krótkotrwałej – nie jest w stanie powiedzieć, co działo się wczoraj. Ma duży problem z nazywaniem podstawowych rzeczy, określaniem danych czynności.  Dziś rozmowa z Pawłem polega na prostym, krótkim dialogu. Syn nie rozumie złożonych komunikatów. Ponadto jego mowa jest znacznie zaburzona, niekiedy cicha i niezrozumiała. Paweł wymaga całodobowej opieki. Z silnego, aktywnego i inteligentnego mężczyzny stał się kruchym, niepełnosprawnym człowiekiem. Zawsze cenił sobie niezależność i sprawność, która tak brutalnie została mu odebrana. Ponieważ odmówiono nam rehabilitacji finansowanej przez NFZ, zmuszeni byliśmy szukać pomocy w placówkach prywatnych. Trafiliśmy na Centrum Neurorehabilitacji przy "Gołębim Dworze''. Wstępne rozmowy z tamtejszymi specjalistami, dały nam nadzieję na powrót naszego syna do zdrowia! Niestety kwota leczenia jest tak wielka, że spędza nam sen z powiek. Skończyły się już wszystkie nasze oszczędności... Oboje z mężem jesteśmy emerytami z orzeczeniami o niepełnosprawności. Jest nam bardzo ciężko odnaleźć się w zaistniałej rzeczywistości. Mimo to nie brakuje nam sił. Mamy też ogromne pokłady miłości i determinacji, przerastają nas tylko kwestie finansowe… Codziennie modlimy się o powrót naszego syna do zdrowia i wierzymy w dobre serca ludzi! Marzymy, żeby Paweł odzyskał swoje normalne życie, mógł być w pełni samodzielny i wrócić do pracy. Nie stać nas na regularną rehabilitację prywatną, są to koszty rzędu kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Pomóżcie nam odzyskać naszego syna! Rodzice z Rodziną

18 025 zł
Marcin Standura
Marcin Standura , 45 lat

Nie mam czasu na rozpacz! Muszę odzyskać sprawność! Pomożesz mi?

Jeden krok, zmienił całe moje życie! Mam 42 lata i 3 synów, mam dla kogo żyć i do kogo wrócić, dlatego o moją sprawność będę walczył, zawsze! Moja historia nie jest wyjątkowa. Wystarczyła sekunda nieuwagi, zwykły wypadek, który może spotkać każdego. Pech chciał, że do wszystkiego doszło tuż przed Wigilią w zeszłym roku. To miał być spokojny czas, chwila wytchnienia od natłoku pracy. Tymczasem świąteczny okres spędziłem na szpitalnym oddziale.  Podczas wchodzenia po schodach poślizgnąłem się i upadłem na pośladki. Niemal natychmiast poczułem potworny ból. Gdy trafiłem do szpitala poddano mnie dokładnym badaniom. Okazało się, że w wyniku upadku doszło do złamania kręgosłupa piersiowego. Kręgi zostały rozkruszone, przez co konieczne było przeprowadzenie operacji.  Po zabiegu jeszcze przez ponad miesiąc musiałem na siebie uważać. Nie mogłem się skręcać, schylać, tak naprawdę musiałem ograniczyć ruch do minimum. Wróciłem do domu i myślałem, że będę mógł spokojnie wracać do zdrowia.  Niestety w trakcie rehabilitacji doszło do kolejnego złamania kręgosłupa - tym razem na odcinku lędźwiowym. Abym mógł stanąć o własnych siłach, konieczna jest intensywna rehabilitacja. Z uwagi na gigantyczne kolejki czas oczekiwania na rehabilitację NFZ wynosi od kilkunastu miesięcy do 2 lat. Po takim czasie nie będzie już sensu rehabilitacji...  Jedyną szansą na powrót do zdrowia i częściowej sprawności fizycznej, a przede wszystkim do mojej rodziny jest rehabilitacja na własny koszt. Prywatne ośrodki oferują mi pomoc, ale są bardzo kosztowne. Miesięczny pobyt w ośrodku to koszt ok. 25 000 zł. Rehabilitacja ma potrwać minimum 3 miesiące. To przerasta moje możliwości. Jestem sam i nie jestem w stanie w całości sfinansować swojej rehabilitacji.  Chciałbym móc stanąć na własnych nogach, pograć w piłkę z synami, pójść z nimi na spacer, być jak najlepszym tatą, a nie jedynie ciężarem, dlatego proszę Was o pomoc. Wasze wsparcie to dla mnie jedyna szansa!  Marcin 

37 056,00 zł ( 43,44% )
Brakuje: 48 237,00 zł
Mariusz Zielke
Mariusz Zielke , 46 lat

By choć na chwilę zatrzymać postępy choroby...

Przez 7 lat choroba wyniszczyła go tak bardzo, że dziś z dawnego Mariusza pozostało naprawdę niewiele. Jeszcze do niedawna mogłoby się wydawać, że stwardnienie zanikowe boczne da się zatrzymać, jednak teraz wątpliwości zostały rozwiane - choroba niemiłosiernie postępuje i zabiera nam Mariusza kawałek po kawałku. W ostatnich miesiącach stan męża bardzo się pogorszył. Obecnie przebywa w szpitalu, jest podłączony do respiratora, jego ruchy są bardzo ograniczone, a mowa znikoma. Wymaga całodobowej opieki, pomocy niemal przy każdej czynności. Jak to jest możliwe, że uśmiech nadal nie schodzi z jego twarzy, a wola walki jest tak ogromna? Mariusz inspiruje do działania całą naszą rodzinę i ludzi wkoło. On po prostu bardzo kocha życie i zrobi wszystko, by go nie stracić! Walczy dla siebie, walczy dla naszej córki Neli, która jest jego oczkiem w głowie. Pomimo tego, że w ciągu ostatnich 2-miesięcy stan zdrowia Mariusza znacznie się pogorszył – cały czas ma nadzieję. Po prostu wie, że musi być dobrze! Oglądając zdjęcia sprzed lat, ze wzruszeniem sięgam pamięcią do czasów, gdy Mariusz pełen sił spędzał każdą wolną chwilę na meczach swojej ukochanej drużyny - Arki Gdynia. Dusza kibica nie pozwala mu zapomnieć o ukochanym klubie, tak bardzo chce wrócić na stadion! Sportowe wzorce pomagają przetrwać te najtrudniejsze momenty! Sytuacja jest poważna, jednak nikt nigdy nie odbierze nadziei na to, że chorobę da się jeszcze zatrzymać. Nikt nie odbierze nadziei, że medycyna znajdzie sposób, by ją po prostu pokonać. Jedyne co dziś nas ogranicza, by mu pomóc, to brak środków na leczenie, rehabilitację, specjalistyczny sprzęt, a także stałą, specjalistyczną opiekę. Prosimy, pomóż je zdobyć!  Mariusz daje siłę całej naszej rodzinie. Pomimo ciężkiej choroby i ogromnych ograniczeń nadal jest naszym największym wsparciem. Błagam, pomóż nam! Żona Magdalena z Nelą

29 645 zł
Mariusz Bujanowicz
Mariusz Bujanowicz , 48 lat

Jedna chwila zniszczyła wszystko... Pomóż Mariuszowi odzyskać sprawność!

17 lipca 2021 roku – data, która na zawsze zapadnie w naszej pamięci. W jednej chwili wszystko zmieniło się nie do poznania. Mój mąż uległ poważnemu wypadkowi nad wodą, w wyniku którego złamał kręgosłup w odcinku szyjnym. Teraz cała nasza rodzina walczy o to, by wrócił do sprawności. Czekam na niego ja i trójka naszych dzieci... Nie tak miał wyglądać ten dzień, nie takie miało być jego zakończenie. Nasz dramat wydarzył się w miejscu, w którym bardzo często wspólnie spędzaliśmy wolne chwile. To była jedna chwila, jedno niepotrzebne zdarzenie, które zmieniło wszystko. Po tragedii Mariusz w trybie pilnym został przetransportowany śmigłowcem do szpitala. Niestety, jego rdzeń kręgowy został uszkodzony, przez co stracił czucie od pasa w dół. Dodatkowo niedowład górnych kończyn i problemy z oddychaniem dają o sobie znać w każdej sekundzie. Mąż jest całkowicie przytomny i świadomy tego co się stało, przez co cierpi jeszcze bardziej. Ciężko nam funkcjonować bez ukochanego męża i ojca… Tak bardzo za nim tęsknimy! Świadkiem wypadku był nasz najmłodszy syn. Jest to dla niego trauma, z którą będzie musiał mierzyć się do końca życia.  Mój mąż jest osobą bardzo pozytywną i energiczną, zawsze dawał wsparcie tym, którzy pomocy potrzebowali bardziej. Zarażał optymizmem wszystkich dookoła. Los sprawił, że teraz to on potrzebuje pomocy w powrocie do zdrowia. W związku z poważnym urazem Mariusz będzie potrzebował intensywnej, wielomiesięcznej rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku, który da mu szansę na powrót do samodzielności. Niestety ze względu na olbrzymie koszty, jakie się z tym wiążą, bez Twojej pomocy nie będziemy w stanie zapewnić mu właściwej rehabilitacji.  Cały czas ciężko nam uwierzyć w to, co się stało. Marzę, by choć w najmniejszym stopniu Mariusz wrócił do sprawności. Wierzymy, że Twoja pomoc dam nam, choć cień nadziei, w tym okrutnie trudnym dla nas czasie. Żona Kasia z Weroniką, Bartkiem i Wiktorem 

124 113 zł
Zbigniew Zyga
4 dni do końca
Zbigniew Zyga , 67 lat

Podwójny udar prawie zabił Zbigniewa! Teraz walczy o sprawność – możesz mu pomóc!

Tata w młodości był zawodowym piłkarzem. Pamiętam jak zabierał mnie i mamę na zgrupowania. Patrzyłam na niego z podziwem – był silny, zdrowy, a każdy gol był wielkim przeżyciem. Dzisiaj z trudem się porusza, nie mówi, a dawne sukcesy są wspomnieniem i motywacją, by walczyć o jego zdrowie i nie odpuszczać w chwilach kryzysu. Wszystko zmieniło się, kiedy tata był w delegacji. Gdy zakończył swoją współpracę z klubem, pracował w firmie budowlanej. Czasem firma miała zlecenia wiele kilometrów od domu i wówczas tata wyjeżdżał. Tam też doszło do udaru mózgu, który zniszczył mu życie.  Z relacji współpracowników wiemy, że wszystko zaczęło się przy śniadaniu. Zaczął się gorzej czuć, pojawiły się drżenia rąk. Wezwano pogotowie – tata jeszcze o własnych siłach wszedł do karetki, mówił jak się czuje i odpowiadał na pytania ratowników.  Niestety, pomimo opieki lekarzy doszło do wtórnego udaru, a tata był w stanie krytycznym.  To były straszne dni. Byliśmy przerażeni, obawiając się najgorszego. Skutki udaru są katastrofalne. Został uszkodzony wzrok, prawa strona ciała jest sparaliżowana, przez co możliwości ruchowe taty są znacznie ograniczone. Również mowa jest niemożliwa – tata wszystko rozumie, ale powiedzenie jednego zdania jest poza jego zasięgiem. Komunikacja jest bardzo trudna, frustrująca… Świadomość utraconych umiejętności potrafi zniszczyć każdą motywację. Powrót do zdrowia i sił jest bardzo długą, żmudną i pełną przeciwności drogą. Towarzyszymy mu i wspieramy z całych sił, ale nie jesteśmy w stanie zapewnić mu wszystkiego. Bez pomocy profesjonalistów tata nie da sobie rady. Widzę różnicę, gdy pomóc probujemy my – rodzina, a powołane do tego osoby z wiedzą i doświadczeniem. Przy fizjoterapeutach tata się stara, widzi małe postępy, które poszerzają jego pole samodzielności. Potrafią go „postawić na nogi”, wychwytują najmniejszy progres. Dlatego właśnie wsparcie profesjonalistów jest tak ważne… Koszty rehabilitacji, turnusów czy potrzebnego sprzętu liczymy w dziesiątkach tysięcy. Wykracza to poza codzienne możliwości i domowy budżet. Musimy być silni dla taty, ale chwile zwątpienia i wyczerpania dopadają i nas.  Patrząc na tatę wciąż widzę mężczyznę, który mnie chronił i dbał o moje dobro. Choroba odebrała mu wiele, lecz odzyskanie zdrowia wciąż jest możliwe. Nadzieja w nim żyje i nie mogę pozwolić, by zgasła. Proszę, pomóż nam... Aneta, córka Zbyszka Grupa pomocy dla Pana Zbyszka na FB -> Klinij TUTAJ

3 567,00 zł ( 7,02% )
Brakuje: 47 178,00 zł
Karol Cegłowski
Karol Cegłowski , 20 lat

Pomóż Karolowi walczyć o sprawność! Potrzebna rehabilitacja!

Dziękujemy za wsparcie podczas ostatniej zbiórki. Wasza pomoc po raz kolejny okazała się nieoceniona i niezbędna w walce o samodzielność dla Karola. Niestety, okazało się właśnie, że znowu musimy Was prosić o hojność, bo syn potrzebuje bardzo kosztownej i nierefundowanej operacji... Oto nasza historia: Choć czekaliśmy na niego z wielkim utęsknieniem, nasze pierwsze wspólne chwile okazały się dalekie od wymarzonych. Zamiast radości - strach i przerażenie. Karol urodził się w głębokiej zamartwicy, walcząc o swoje życie. Ten świat nie przywitał go z otwartymi ramionami.  Mój syn skutki mózgowego porażenia dziecięcego będzie odczuwał już do końca swoich dni, a jedyną szansą na poprawę sprawności jest intensywna rehabilitacja. To nie tak miało wyglądać… Tamte chwile do dzisiaj przywołują łzy i ogromny ból w sercu. Zamartwica, niedotlenienie… Mój mały Karolek. Takie drobne, niewinne stworzenie, a już wezwane na ciężki front walki o własne, kruche i ledwo rozpoczęte życie. Nie minęły 3 tygodnie jak rozpoczęliśmy niekończące się wizyty u lekarzy. Po pół roku - rehabilitacja. Ćwiczenia mniej lub bardziej intensywne, różnymi metodami. Bobas, zamiast beztroski dzieciństwa, musiał poznawać gorzkiego często smaku wymagających zajęć. Płakał, buntował się, ale nie było innego wyjścia… To, co popsuło niedotlenienie mózgu, staraliśmy się wszelkimi sposobami odbudować rehabilitacją. Zachwiania równowagi, duże skrzywienie kręgosłupa, deformacje stóp, stawów, miednicy. To tylko początek wyliczanki problemów, z którymi się mierzył. Każdy mały sukces, najmniejszy chociaż kroczek okupiony litrami potu i łez był dla nas osiągnięciem na miarę lądowania na księżycu. Staraliśmy się ze wszystkich sił… Karol często patrzył na inne dzieci biegające po podwórku i pytał, dlaczego on nie może się z nimi bawić, wchodzić na drzewa… Wtedy serce bolało najmocniej, bo jak po ludzku takiemu szkrabowi wytłumaczyć jego ograniczenia i niepełnosprawność? Dzisiaj Karol ma już 17 lat i, niestety w ostatnim czasie jego stan zdrowia uległ pogorszeniu. Spadła wydolność, a poruszanie przychodzi mu z trudem. Już kilka miesięcy temu musiał zakończyć grę na zajęciach Akademii AMP Futbol Varsovia i zaprzestał innych aktywności. Doszło do stałych przykurczów w jego nogach, z którymi podczas terapii rehabilitacyjnej nie jesteśmy sobie w stanie poradzić. Jego ciągły wzrost i rozwój spowodował również dużo idące zmiany kostne w stopach. Nie może przez to ustabilizować swojej pozycji ciała. Pozostaje nam jedynie rozległe, agresywne leczenie operacyjne. W maju br. wybraliśmy się razem z naszymi terapeutami do Paley European Institute, który mieści się w Warszawie. Tamtejsi lekarze tchnęli w nas nadzieję na znaczne poprawienie stanu zdrowia Karola! Mało tego, dzięki nowoczesnym, innowacyjnym i autorskim zabiegom oraz najlepszym materiałom, jakie ma do dyspozycji zespół, dr Deszczyński zapewnił nas, że rezultaty operacji będą trwałe! Niestety jest to bardzo inwazyjna operacja obarczona dużym cierpieniem oraz intensywną pracą rehabilitacyjną. W zakres jej wchodzi m.in. (rozcięcie) ingerencja w strukturę kolan, skrócenie kości udowych oraz korekcja chirurgiczna stóp za pomocą implantów, a także nauka chodzenia od nowa. Jeśli Karol nie zostanie poddany operacji, jego samodzielność będzie ograniczała się do poruszania wyłącznie po domu. Niestety, koszty operacji i późniejszej rehabilitacji są ogromne i sami nie jesteśmy w stanie ich pokryć. Dlatego nie mamy wyjścia i musimy prosić Was o pomoc... Zdrowie i przyszłość Karola są najważniejsze i wierzymy, że z Waszym wsparciem wykonamy ogromny krok w kierunku sprawności syna.  Anna - mama

128 231,00 zł ( 58,07% )
Brakuje: 92 572,00 zł