Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Małgosia Dzamalowa
Pilne!
11 dni do końca
Małgosia Dzamalowa , 7 lat

Walczymy o życie córki❗️Nie będzie już drugiej szansy na ratunek...

Pilne! Refundacja przepadła... Nasza córeczka przekroczyła wagę graniczną, przez co nie może już przyjąć terapii genowej w Lublinie! Teraz zbieramy na kosztowne leczenie w Dubaju! Błagamy o pomoc... Nasza historia: Nasza córeczka ma SMA – śmiertelną chorobę, która zabija mięśnie. Rzuciliśmy wszystko, by ratować Małgosię. Teraz gdy pojawiła się nadzieja na zatrzymanie choroby, zrobimy wszystko, by ją wykorzystać! Nasze wszystko jednak to za mało, bo potrzebujemy cudu… Dlatego błagamy Was o niego, sprawmy go razem! Mamy krytycznie mało czasu! Małgosia waży już 11 kilogramów. Terapię genową w Polsce i większości krajów świata podaje się dzieciom, które nie przekroczyły 13,5 kg. Jednak im szybciej, tym lepiej! Tego, co odbierze choroba, najczęściej już nie da się odzyskać.... Opuściliśmy nasz kraj i w 2018 roku przeprowadziliśmy się do Polski, by ratować życie naszego dziecka... Teraz mieszkamy w Warszawie, to nasz nowy dom. Podjęliśmy tutaj pracę. Porzuciliśmy stare życie, znajomych, rodzinę - wszystko, by Małgosia miała szansę walczyć z nieuleczalną chorobą. Drugi raz zrobilibyśmy to samo… Bardzo prosimy o pomoc, bo walka z SMA przerasta nasze możliwości finansowe... W tej trudnej sytuacji probujemy radzić sobie, jak tylko możemy. Uczymy się języka polskiego oraz poznajemy tutejszą kulturę, bo wiążemy przyszłość naszą i naszych dzieci z Polską. Tu też prosimy o wsparcie dla córeczki… Nieco ponad pół roku - tyle beztroskiego rodzicielstwa dał nam los. Mieliśmy plany, marzenia, ale wszystko to przestało mieć znaczenie kiedy dowiedzieliśmy się, że nasza córeczka jest chora. SMA - rdzeniowy zanik mięśni. Najgorsza postać, typ 1. Nasz świat runął… W naszym rodzinnym kraju nie dostaliśmy żadnej pomocy, żadnej propozycji leczenia. Tam moglibyśmy tylko czekać, aż Małgosia umrze. Z tą chorobą, bez leczenia, nie dożyłaby nawet drugich urodzin. W poszukiwaniu ratunku przeprowadziliśmy się do Polski. Tutaj chcemy żyć. Poruszamy niebo i ziemię, by życie Margaritki było jak najlepsze. Codziennie drżymy ze strachu o życie i sprawność córeczki, ale wiemy, że nie możemy się poddać, że musimy walczyć! Jesteśmy bardzo wdzięczni, że w Polsce nasze ukochane dziecko otrzymuje refundowany lek, który opóźnia postęp choroby. Rehabilitacja, walka o każdy oddech oraz sprawność - to nasza codzienność. Nie poddajemy się dramatycznej chorobie, bo kochamy naszą Margarittke i chcemy dla niej tego, co najlepsze. To mądra i dobra dziewczynka - SMA wpływa tylko i aż na ciało, ale dziecko umysłowo rozwija się znakomicie. Małgosia się nie poddaje. Chciałaby być jak zdrowe dzieci. Móc robić to samo… Prosimy, pomóżcie nam podarować jej terapię, która może zatrzymać chorobę i dać naszej córeczce nadzieję na szczęśliwą przyszłość! Mama Małgosi ➡️ Strona na FB: Małgosia kontra SMA ➡️ Licytacje dla Małgosi ➡️ Tik-Tok Małgosi ➡️ Instagram Małgosi Informacja z dnia 23.08.2022 r.: Zgodnie z decyzją Ministerstwa Zdrowia od 1 września 2022 terapia genowa będzie w Polsce refundowana, jednak TYLKO dla dzieci poniżej 6. miesiąca życia, nieleczonych wcześniej w kierunku SMA. Wedle tych kryteriów Małgosia niestety nie kwalifikuje się do refundacji, dlatego pomoc jest dalej potrzebna. Informacja z 13.05.2022 r.: Zgodnie z decyzją o zniesieniu stanu epidemii na terenie kraju, od 16 maja br. znikają "covidowe" uproszczenia i ulgi zawarte w Rozporządzeniu z 2020 roku. Ma to wpływ także na cenę terapii genowej, która została podniesiona o kwotę 8% VAT. W związku z tym konieczne było zwiększenie kwoty zbiórki o wartość podatku. Informacja z 19.07.2022 r.: Zgodnie z rozporządzeniem z 13 lipca 2022 r. cena leku dla zbiórek rozpoczętych w trakcie stanu epidemii, tj. do 16 maja 2022 roku została obniżona o kwotę VAT (z 8% na 0%). W związku z tym mogliśmy obniżyć kwotę zbiórki o wartość podatku.

2 176 370,00 zł ( 22,59% )
Brakuje: 7 456 380,00 zł
Krzysztof Pokrzywnicki
11 dni do końca
Krzysztof Pokrzywnicki , 47 lat

To już trwa ponad DWA LATA! Proszę pomóż mojemu tacie...

Życie mojego taty zostało zniszczone po tragicznym wypadku motocyklowym. Doznał bardzo poważnych obrażeń, przez które codziennie cierpi do dziś. Proszę Was o pomoc, aby jego codzienność była  mniej bolesna oraz żebyśmy my, jako rodzina mogli zacząć w końcu normalnie żyć.  Proszę, pomóżmy mu wyzdrowieć! Proszę o wsparcie, żebyśmy mogli opłacić leki, rehabilitacje, wizyty u lekarzy łącznie z dojazdami, sprzęty ortopedyczne oraz środki higieniczne i wiele innych. Wszystko zaczęło się 17 maja 2020 roku. Kierowca auta pod wpływem znacznej ilością alkoholu wymusił pierwszeństwo i zderzył się czołowo z tatą, który jechał motocyklem.  Liczne otarcia i rany głowy to nic w porównaniu z tym, co miał nam zgotować los przez następny rok. Tata został przetransportowany do szpitala, gdzie postawiono diagnozę: znaczne rozejście spojenia łonowego (9 cm), rozejście w stawach oraz liczne złamania. Podjęto się operacji zespolenia spojenia łonowego, lecz ta była tragiczna w skutkach, ponieważ blaszka spojeniowa uszkodziła pęcherz. Blaszka została zdjęta, ale trwale uszkodziła pęcherz, przez co tata miał założoną obustronną nefrostomię. Brak blaszki oznacza również ponowne rozejście spojenia łonowego, przez co tata ciągle cierpi. Minął już prawie rok, a tata jest w punkcie wyjścia. Podczas tego czasu 7 razy przebywał w różnych szpitalach. Po wielu próbach, bólu i cierpieniu, przez który przechodził tata, udało się w końcu zlikwidować przetokę, która utrudniała leczenie, usunąć pęcherz oraz wyprowadzić jednostronną stomię, która bardzo ułatwiła funkcjonowanie. Nie obeszło się bez komplikacji, bo rana nie chciała się goić, rozchodziła się. Byliśmy przerażeni. Przed wypadkiem tata dużo czasu spędzał aktywnie z moim 5-letnim bratem Dominikiem. Łączył on swoją miłość do sportu z miłością do swoich dzieci, częste wycieczki rowerowe, wycieczki motocyklowe, spływy kajakowe. To była codzienność. Poświęcał nam tyle czasu, ile tylko mógł, często angażując nas w swoje ulubione aktywności.   Tata kochał pomagać ludziom, przez ponad 20 lat pracował w straży pożarnej, gdzie pomógł wielu osobom i był z tego dumny, lecz życie nie było łatwe. W 2017 tata doznał udaru mózgu, przez co z wielkim smutkiem musiał odejść na emeryturę.  Teraz, po ponad 2. latach ciężkiej niepełnosprawności tata nie jest dawnym sobą. Coraz rzadziej z nami rozmawia, przeżywa wewnętrzny kryzys, którym nie chce się dzielić, całe dnie leży i patrzy przez okno lub śpi. Tata wymaga całodniowej opieki (trzeba podawać mu jedzenie, myć, przebierać, prowadzić do toalety). Troskliwie zajmuje się nim żona, która już z trudem godzi opiekę nad bratem i tatą jednocześnie.  Tata wymaga też stałej rehabilitacji, żeby mógł stanąć o własnych nogach. Potrzebuje opieki urologicznej oraz licznych zabiegów. Muszę też wspomnieć o innych potrzebach, bez których tata nie może się obejść np. worki do stomii, opatrunki, odkażacze. Tata jest pod stałą opieką psychiatry oraz bierze silne leki wyciszające, uspokajające, antydepresanty oraz leki przeciwbólowe. Są takie dni, kiedy tata chce żyć, wsiada na wózek lub z trudem wspiera się o kulach i stara się stawić czoła przeciwnościom losu, lecz są też takie dni, kiedy się poddaje, nic nie je, całe dnie śpi. Coraz częściej widzę, że szala przechyla się w drugą stronę, czuję, że się poddaje, a ma dla kogo żyć! Proszę jeszcze raz o pomoc. Mój tata jest jeszcze młody, ma dopiero 45 lat,5-letnie  dziecko, w którego życiu chciałby uczestniczyć, zobaczyć, jak dorasta, idzie do szkoły, jeździ na wycieczki, wygrywa konkursy… Ja zaczęłam studiować, chciałabym, żeby mógł zobaczyć, jak odbieram dyplom, zakładam własną firmę, żeby widział kim będę za kilka lat. Jestem Emilia i mam 19 lat. Piszę tę prośbę w imieniu całej rodziny. Proszę, pomóżcie nam…

6 786 zł
Marysia Dydyńska
Marysia Dydyńska , 3 latka

Gdy radość narodzin przekreśla lęk o zdrowie... Pomagamy Marysi!

Myślałam, że wszystko będzie dobrze. Gdy chwilę po porodzie mogłam przytulić moją córeczkę, gdy usłyszałam, że dostała upragnione 10 punktów w skali Apgar, byłam niemal pewna, że po raz drugi szczęśliwie zostałam mamą. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że coś złego czyha tuż za rogiem, a planowany na kilka dni później powrót do domu trzeba będzie tak bardzo odłożyć w czasie... Po porannym obchodzie i rozmowie z lekarzem zrozumiałam, że z moim maleństwem dzieje się coś niepokojącego. Marysia miała nasilającą się tachykardię oraz nasilającą się kwasicę. W moich oczach zamiast łez radości coraz częściej pojawiały się te oznaczające lęk. Nie wiedziałam bowiem, co nas czeka, czy stan Marysi zacznie się poprawiać, kiedy będziemy mogły bezpiecznie opuścić szpital...? Po kilku dniach przestano Marysię karmić doustnie i podjęto decyzję o dożylnym karmieniu glukozą. To jednak nie był koniec złych wiadomości. Marysia trafiła do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie na oddział Patologii Noworodka.  Dziś jesteśmy wciąż w trakcie dalszej diagnostyki. Wiem, że córeczka zmaga się z opóźnieniem psychoruchowym, jednak rehabilitacja nie przynosi zadowalających efektów. Być może wciąż potrzeba czasu, być może intensywniejszych ćwiczeń, dlatego tak bardzo chciałabym zabrać córeczkę na turnusy rehabilitacyjne, które mogą zdziałać cuda.  Marzę, by móc zapewnić córeczce, jak najlepsze leczenie i rehabilitację, jednak to wiąże się z ogromnymi sumami pieniędzy. Myślałam, że nigdy nie będę musiała prosić o pomoc, jednak dziś zmusił mnie do tego los. Dla mojej córeczki, dla mojej Marysi muszę to zrobić! Proszę, pomóż! Uczyń codzienność mojej córeczki lepszą! Kinga, mama

6 581 zł
Teresa Malina
Teresa Malina , 61 lat

By nowotwór nie zabrał tego, co najcenniejsze - życia... Ratujemy panią Teresę!

Chcę wierzyć, że nigdy nie zabraknie mi nadziei, że nawet w tym, co złe, będę w stanie dostrzec to, co dobre... Mam na imię Teresa i choruję na nowotwór otrzewnej z przerzutami na jajniki. Przeszłam trzy operacje oraz cztery chemioterapie. Za każdym razem, kiedy wiedziałam, że już za chwilę lekarze podejmą ponowną walkę o moje życie, oraz za każdym razem, gdy za chwilę miały otworzyć się drzwi prowadzące na blok operacyjny, ja chciałam tylko jednego – by ten koszmar nareszcie się skończył!  Niestety, choroba rośnie w siłę, a ja staję się coraz słabsza... Nie chcę przegrać tej walki. Chcę walczyć, do samego końca! Wiem już, że są dostępne leki, które mogą mi pomóc. Nierefundowane leczenie wiąże się jednak z wielkimi sumami pieniędzy, których po prostu nie mam. Proszę, pomóż mi dalej walczyć, pomóż mieć nadzieję, która może zdziałać cuda! Teresa

734 zł
Emilia Sompolska
4 dni do końca
Emilia Sompolska , 40 lat

Wypadek samochodowy prawie zabrał mamę 5-letnich bliźniaków! Potrzebna pomoc!

Synkowie bardzo tęsknią za mamą. Ciągle pytają kiedy mama będzie chodziła z nimi na długie spacery, bawiła się na placu zabaw, czytała bajki na dobranoc… Kiedy przestanie płakać w poduszkę z bólu, kiedy zrobi samodzielny krok! 3 lipca – data, którą cała nasza rodzina zapamięta na lata. To wtedy zatrzymał się nasz świat. Świat naszej rodziny, męża Emilii i jej 5-letnich bliźniaków. To tego dnia Emilia przeżyła wypadek samochodowy, który doprowadził do rodzinnej tragedii.  Z rozległymi obrażeniami i w bardzo ciężkim stanie moja siostra trafiła do łódzkiego szpitala. Rozpoznano wstrząs urazowy, wstrząs krwotoczny, uszkodzenie prawego płata wątroby, złamanie prawej kości ramiennej, uszkodzenia naczyń w prawej kończynie górnej, uszkodzenie nerwów prawej kończyny górnej, stłuczenie płuc, złamanie żeber, odmę opłucnową u podstawy płuca prawego. Niekończąca się lista urazów przerażała, budziła grozę i nadal powoduje lęk, z którym tak trudno żyć.  Życie Emilki stanęło w ogromnym niebezpieczeństwie. By je uratować, konieczne było przetaczanie preparatów krwiotwórczych i przeprowadzenie czterech operacji. Lekarze robili wszystko, co w ich mocy, jednak z powodu braku możliwości operacyjnego zaopatrzenia krwawienia, w stanie krytycznym została przetransportowana do Warszawy.  Niestety, konieczne było usunięcie 75% wątroby. Pozostawiono jeden płat, który po zregenerowaniu przejął funkcje usuniętego organu. To ogromny wysiłek dla organizmu, jednak Emilia była i jest zdeterminowana – ma dla kogo walczyć!  Emilia przeszła łącznie 9 operacji, jej stan jest stabilny. Najgorszy koszmar już za nią, jednak by wrócić do sprawności, wymaga długotrwałego leczenia i rehabilitacji. Prosimy o pomoc, o każdą złotówkę, która może sprawić, że wypadek pozostanie już tylko złym wspomnieniem! To moja młodsza siostra, dlatego muszę zrobić wszystko, by jej pomóc! Ona ma dla kogo żyć, ma do kogo wracać! Anna, siostra 

40 887 zł
Ewa Król
Ewa Król , 45 lat

Do szczęścia brakuje nam tylko jednego - dziecka. Prosimy, pomóż!

Jesteśmy parą, która przekroczyła czterdziestkę i przeszliśmy długą drogę w staraniach o dziecko. Staraliśmy się zrobić wszystko, co umożliwiło mi zajście w ciążę, łącznie z metodą In Vitro (dwie pełne procedury). Każdy transfer udany. Niestety bańka naszego szczęścia pękała trzy razy (ciąża biochemiczna, ciąża pozamaciczna, zatrzymanie akcji serca). Walka o nasz mały cud dała nam w kość psychicznie i finansowo. Od lekarzy słyszymy, że możemy być rodzicami, że mamy walczyć dalej.  Robimy więc kolejne badania, konsultacje i wierzymy, że teraz się uda... Cała procedura In Vitro jest jednak bardzo kosztowna. Na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie w tak krótkim czasie  pokryć wszystkich kosztów związanych z procedurą. Czas w naszym przypadku, ma ogromne znaczenie. Zatem zwracam się do Was z prośbą o pomoc, o szansę na spełnienie marzenia o naszym małym cudzie! Ewa i Marcin  

7 669,00 zł ( 59,33% )
Brakuje: 5 257,00 zł
Damian Jarecki
Damian Jarecki , 32 lata

Z nadzieją na przyszłość... Pomagamy Damianowi!

25 czerwca młode życie zawisło na włosku.  Wypadek samochodowy zabrał Damianowi wszystko — przyszłość, marzenia, samodzielność. W jednej chwili, z radosnego i pełnego życia chłopaka, stał się kruchą istotą. Niestety, żeby wrócić do formy sprzed tragedii, będzie potrzebował długiej i intensywnej rehabilitacji...  Damian uległ nieszczęśliwemu wypadkowi samochodowemu. W krytycznym stanie został przetransportowany do szpitala. Uderzenie podczas wypadku było tak silne, że Damian doznał rozległego obrzęku mózgu, licznych złamań, poważnych uszkodzeń kręgosłupa i innych narządów... Nikt nie dawał mu najmniejszych szans. Lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej – inaczej nie wytrzymałby tak silnego bólu.  Jego życie przez najbliższe dni było zagrożone, dlatego specjaliści robili wszystko co w ich mocy, aby go uratować. Konieczne było przeprowadzenie wielu zabiegów i skomplikowanych operacji...  Po dwóch tygodniach stan Damiana zaczął się stabilizować. Jednak do dziś z wielkim bólem i głębokimi ranami leży przykuty do łóżka. W ostatnim czasie zaczął otwierać oczy. Niestety liczne urazy nie pozwalają mu na nic więcej. Damian nie mówi, nie potrafi samodzielnie jeść i nie reaguje na polecenia. Doznał niedowładu lewostronnego, który uniemożliwia mu poruszanie się.  Jest nam bardzo ciężko odnaleźć się w zaistniałej rzeczywistości. Damian z aktywnego, silnego i zdrowego mężczyzny, w mgnieniu oka stał się osobą niepełnosprawną. Nie jest w stanie wykonać najprostszych czynności samodzielnie. Jest zależny od innych. Dla nas – bliskich to straszliwy widok.   Wiemy, że przed nami długa i wyboista droga do sprawności. Jedyną szansą na powrót Damiana do dawnego życia jest intensywna i kosztowna rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku, na którą nas nie stać... Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc. Rodzina i bliscy Damiana

32 787,00 zł ( 23,07% )
Brakuje: 109 299,00 zł
Dorota Kola
11 dni do końca
Dorota Kola , 57 lat

Choroba nie pozwala mi zapanować nad własnym ciałem! Błagam, pomóż...

Mimowolne i straszliwie bolesne skurcze męczą mnie każdego dnia. Moje ciało wygina się i skręca wbrew mojej woli. Z dnia na dzień stałam się osobą niepełnosprawną i więźniem własnego ciała. To, co kiedyś było dla mnie prostą czynnością, dziś jest wyzwaniem nie do pokonania. Moje życie zamieniło się w piekło bólu. Nie chcę tak żyć... Wszystko zaczęło się 10 lat temu. Najpierw pojawił się dziwny ból karku i zmęczenie, które każdego dnia się nasilało… Za chwilę, zaczęły towarzyszyć mi mimowolne skurcze, które wykręcały moją głową do tyłu i podnosiły ramiona… Nie wiedziałam, co dzieje się z moim ciałem. Byłam przerażona i zdezorientowana.  Desperacko zaczęłam szukać pomocy. Szybko trafiłam na specjalistów, od których otrzymałam tragiczny wyrok – dystonia szyjna... Nie jestem w stanie opisać smutku i bezsilności, która pojawiła się u mnie wraz z informacją o chorobie. Z każdym dniem dowiadywałam się więcej, a mój poziom lęku drastycznie wzrastał. Tak bardzo bałam się utraty sprawności…   Dystonia szyjna to zaburzenie neurologiczne, charakteryzujące się skurczami mięśni, które prowadzą do przymusowego ułożenie głowy w skręconej pozycji.  Z tygodnia na tydzień było gorzej. Pojawiało się więcej gwałtownych, mimowolnych ruchów, sztywnienia całego ciała i paraliżującego bólu. Moja głowa się trzęsła. Choroba się pogłębiała, a ja traciłem kontrolę nad swoim ciałem. Przestałem normalnie funkcjonować. Byłam załamana... Mimo wielu badań naukowych wciąż nie jest znana metoda, która pozwoliłaby na całkowite wyleczenie dystonii. Istnieją jednak skuteczne sposoby łagodzenia objawów. Jedną z najlepszych metod jest głęboka stymulacja mózgu, którą wykonuje się poprzez wszczepienia specjalistycznych neurostymulatorów. Po wielu latach, w końcu udało mi się zakwalifikować na operację. Jednak zanim do niej doszło, byłam już w tragicznym stanie. Przestałam się poruszać. Miałam ogromne bóle, które zdejmowały mi sen z powiek. Były momenty, że czułam, jakby mięśnie odrywały się od kości. Miałam problemy z wykonywaniem codziennych czynności – nie byłam w stanie przejść samodzielnie do toalety, nie mogłam przygotować sobie jedzenia, podpisać się czy zawiązać butów. Choroba zaburzała mi również mowę. Czułam, że bezpowrotnie tracę panowanie nad własnym ciałem i życiem... W 2017 roku odbył się długo wyczekiwany zabieg wszczepienia stymulatora. Szybko pojawiły się pierwsze efekty. Zabieg ograniczył mój ból i niepełnosprawność. Czułam się lepiej. Powoli zaczęłam wracać do normalnego życia, a na mojej twarzy znów zagościł uśmiech. Mogłam chodzić i wykonywać codzienne czynności. Byłam naprawdę szczęśliwa... Niestety radość nie trwała zbyt długo... Po 3 latach od operacji wszczepiony stymulator zaczął się po prostu zużywać. Co dwa miesiące muszę pokonywać kilkaset kilometrów w celu naładowania popsutej baterii. Sprzęt się osłabił, a ja razem z nim... Pojawiły się dawne dolegliwości. Skurcze mięśni znów przybrały na sile. Obecnie nie jestem w stanie poruszać się bez kul. Przed moimi oczami, znów stanęło widmo straszliwej niepełnosprawności... Boję się, że przyjdzie dzień, w którym bateria całkowicie się zatrzyma, a ja już do końca życia stanę się więźniem własnego ciała i czterech ścian. Potrzebuję nowego stymulatora, który pozwoli mi normalnie funkcjonować, niestety jego cena mnie przerasta. Choroba spowodowała, że nie jestem w stanie pracować. Z ledwością starcza mi na wydatki życia codziennego... Tak bardzo chciałabym móc być szczęśliwa, wierzyć w lepsze jutro, codziennie budzić się z nadzieją w to, że jeszcze będzie dobrze… Błagam Was o pomoc! Dorota 

5 909,00 zł ( 8,54% )
Brakuje: 63 240,00 zł
Karolina Tomaszewska
11 dni do końca
Karolina Tomaszewska , 50 lat

Uciekający czas zabiera szasnę na sprawność! Pomocy!

Los uświadomił mi, że wszystko może zmienić się z dnia na dzień, a życie jest bardzo kruche… Jednego dnia moja żona była pełna sił, następnego – obudziła się na szpitalnej sali, nie pamiętając, co dokładnie się wydarzyło… Wszystko za sprawą bezlitosnego udaru, który zmienił całkowicie bieg naszego życia. Wszystkie plany, marzenia zeszły na dalszy plan. Teraz najważniejsza jest walka o jej zdrowie. Od tego zależy, jak będzie wyglądała przyszłość mojej żony i całej naszej rodziny.  Jeszcze niedawno Karolina żyła na pełnych obrotach. Spełniała się jako wspaniała żona i cudowna mama. Zawsze poświęcała się innym. Nie bez powodu wybrała swój życiowy zawód – była pielęgniarką. Wykonywała pracę z ogromną pasją i zaangażowaniem. Codziennie pomagała wielu ludziom zachować  zdrowie, a niekiedy nawet życie! Niestety nagle, bez żadnego ostrzeżenia spadła na nas tragedia, która zmieniła wszystko... Moja żona w grudniu zeszłego roku doznała bardzo rozległego udaru – krwotoku podpajęczynówkowego z pękniętego tętniaka. Udar krwotoczny to fala, która pojawia się nagle i sieje zniszczenie w mózgu. Żaden lekarz nie jest w stanie ocenić tego, jak wielkie będą uszkodzenia... Karolina miała wiele szczęścia – przeżyła. Jednak udar był na tyle poważny, że zabrał jej kontrolę nad prawą połową ciała, mowę, umiejętność czytania i pisania... Przez długi czas nie docierało do nas to, co się wydarzyło. Cała nasza rodzina była przerażona i zdruzgotana.  Karolina w jednej chwili stała się osobą niepełnosprawną, zależną od innych. Straciła sprawność i do dziś nie jest w stanie wyrazić swoich myśli i potrzeb.... Udar zabrał jej możliwość komunikowania się z otoczeniem. Została zamknięta w więzieniu swojego ciała...  Od udaru minęło już kilka miesięcy. Każdy dzień to ciężka walka, jednak moja żona się nie poddaje. Z godną podziwu determinacją walczy o dawne życie.  Karolina przeszła już wiele zabiegów oraz intensywnych rehabilitacji. Dzięki temu stawia już pierwsze kroki! Niestety prawa ręka wciąż jest niewładna. Dodatkowo nauka mowy, czytania i pisania postępuje bardzo mozolnie ze względu na liczne deficyty wywołane uszkodzeniami mózgu.  Żeby pojawiły się kolejne efekty, konieczna jest intensywniejsza, wielostronna rehabilitacja. Koszty są ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Im szybciej rozpoczniemy specjalistyczną rehabilitację, tym większa szansa na sprawność! Konieczna jest zarówno fizjoterapia, jak i terapia logopedyczna, terapia wspierająca regenerację mózgu oraz terapia zwalczająca przykurcze mięśni...  Koszty rehabilitacji przerastają całą naszą rodzinę. Nie pozostaje nam nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc i wsparcie. Karolina całe dotychczasowe życie poświęciła pomaganiu innym, szczególnie starszym i chorym. Wierzę, że dobro, które każdego dnia rozdawała innym, szybko do niej wróci.  Jarosław - mąż

74 979 zł