Samotna walka o życie dziecka! Pomóż Olusiowi pokonać nowotwór!
Choroba zaczęła się, kiedy Oluś miał zaledwie 4 miesiące. Mijający czas nie poprawia sytuacji - jak grad spadają na nas złe informacje i kolejne diagnozy. Wiotkość krtani, dziecięce porażenie mózgowe, a w momencie kiedy myślałam, że nic gorszego nas już nie spotka - lekarze poinformowali nas o kolejnej chorobie - nowotwór. Mój synek nie skończył jednej walki, a już zaczynał następną. Nie mam słów, by opisać to, co przeszło moje dziecko w ciągu zaledwie kilku lat życia. Ze strachem patrzę przyszłość, ale jak niczego trzymam się nadziei… Był jeszcze taki maleńki, kiedy choroba zaatakowała po raz pierwszy. Pobyt w szpitalu, ogromny stres i niepewność jutra… Wtedy nie byłam w stanie przewidzieć, że w przyszłości kolejne szpitalne oddziały poznam aż nazbyt dobrze. Jako pierwsza została stwierdzona wiotkość krtani, która skomplikowała żywienie mojego dziecka. Do dziś każdy przygotowany dla niego posiłek musi być dokładnie zblendowany. Nawet niewielka cząsteczka pokarmu może oznaczać ryzyko zadławienia lub uduszenia. Nie zdążyłam do końca przejść do porządku dziennego związaną z tą diagnozą, a już w 2016 roku usłyszałam, że mój synek cierpi na Dziecięce Porażenie Mózgowe Czterokończynowe. U Olusia widać to niemalże na pierwszy rzut oka - ma zniekształconą twarz, jest niepełnosprawny i niesamodzielny. On nie jest w stanie nawet utrzymać zabawki w rączce… Kiedy zaczęłiśmy terapię i zajęcia ze specjalistami byłam przekonana, że największe przeszkody już za nami. Wierzyłam, że wyjdziemy na prostą. Niestety, to trwało tylko chwilę - w czerwcu 2021 roku u mojego synka zdiagnozowano złośliwego raka nerki. Świat znów runął… Zagrożenie okazało się aż nazbyt realne! Oluś wymaga całodobowej opieki i wsparcia w wykonywaniu codziennych czynności. Niestety, samodzielne wychowywanie jego i rodzeństwa, to dla mnie ogromne wyzwanie. Organizacja codzienności i rosnące wydatki to problemy, z którymi borykam się każdego dnia. Wiem, że walczę o najwyższą stawkę, dlatego nie mogę się poddać ani na chwilę. Dla nas każdy element ma ogromne znaczenie - każdy z nich może zadecydować o przyszłości i sprawności Olusia. W tym momencie mój synek przyjmuje chemioterapię, na którą dojeżdżamy wiele kilometrów. Następnego dnia zwykle Oluś nie chce jeść i bardzo cierpi, ale w ciągu kilku kolejnych wraca do sił. Czasem patrzy na mnie i mam wrażenie, jakby chciał mi wiele przekazać. Choroba odebrała mu możliwość komunikacji. Czasem mam wrażenie, że dzieli nas mur. Chciałabym wiedzieć, czy coś go boli, czy się boi. Niestety, prawdopodobnie nigdy nie usłyszę od niego ani słowa… Ta świadomość łamie mi serce na milion kawałków! Najgorsze jest to, że na zabezpieczenie przyszłości Olusia potrzebuję środków, których nie mam i nie jestem w stanie zdobyć. Sama prowadzę gospodarstwo, a pod opieką mam czwórkę dzieci. Choroba Olka wiąże się dla mnie z wieloma wyzwaniami. Muszę zapewnić mojemu dziecku dojazd na chemioterapię, stałą rehabilitację, leki i suplementy oraz specjalną dietę podporządkowaną cukrzycy. Potrzebuję Twojej pomocy, by zapewnić mojemu dziecku możliwość walki o zdrowie i życie! Od wielu lat żyjemy w cieniu choroby. Dla nas najmniejszy gest wsparcia to ogromna szansa, dlatego proszę - nie odkładaj pomocy na później - daj Olusiowi szansę na przyszłość bez cierpienia!