Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Sara Fierka
Sara Fierka , 5 lat

❗️Sara żyje w ciemności - potrzeba kilku milionów złotych, by mogła zobaczyć świat!

Dzieci boją się ciemności, a to właśnie ona jest światem mojej córeczki... Sara w październiku skończyła 5 lat. Nie widzi... Bardzo rzadka choroba genetyczna odebrała jej wzrok. Dla takich dzieci jak Sara jest jednak nadzieja - terapia genowa. Kosztuje kilka milionów złotych, ale może dać jej to, co dla nas jest bezcenne - szansę na to, że Sara zobaczy słońce, kolor nieba, moją twarz... Teraz żyje w całkowitym mroku. Błagam o pomoc! Gdy Sara przyszła na świat, nikt nie spodziewał się, że razem z nią przyszła na świat choroba... Że ma wadliwy gen, odpowiedzialny za produkcję białka, niezbędnego do prawidłowego widzenia. Córeczka urodziła się jako zdrowe dziecko - tak się wszystkim wtedy wydawało... Ciąża przebiegała prawidłowo, po narodzinach wszystkie badania wychodziły poprawnie. Wróciłam z Sarą do domu, a córeczka zawładnęła moim sercem... Nie sądziłam, że los szykuje dla nas dramatyczny scenariusz. Po jakimś czasie w moje serce zakradło się coś jeszcze - niepokój... Sara w ogóle nie wodziła wzrokiem za zabawkami. Gdy słyszała głośny dźwięk, odwracała główkę w tę stronę, ale nie interesowały ją kolory, światełka... Ona nie widzi - ta przerażona myśl pojawiła się w mojej głowie i nie chciała zniknąć. Lekarze twierdzili, że się mylę; byliśmy u okulisty, neurologa, którzy uważali, że ze wzrokiem Sary jest wszystko w porządku. Ja jednak wiedziałam... Gdy w kompletnej ciemności rozświetlałam latarkę, Sara na początku reagowała. Potem przestała robić nawet to... Diagnoza potwierdziła się, gdy córeczka miała 1,5 roku. To wtedy przyszły wyniki badań genetycznych... Okazało się, że Sara choruje na wrodzoną ślepotę Lebera, rzadką chorobą genetyczną, występującą z częstotliwością raz na kilkadziesiąt tysięcy urodzeń... Przez mutację w jednym genie moja córeczka jest ślepa, bo jej organizm nie koduje białka, które jest niezbędne, by widzieć... To były dla nas dramatyczne chwile... Nie mogłam powstrzymać łez. Bardzo się bałam, co będzie z Sarą, jak ona sobie poradzi, jaka przyszłość jej czeka? Wyobrażałam sobie, jak będzie wyglądać jej życie, które nie jest w stanie zobaczyć nic, poza ciemnością... Płakałam, że nigdy nie zobaczy błękitu nieba, kolorowych ścian swojego pokoju, moich oczu, wpatrzonych z nią miłością... Nie obejrzy bajek, a gdziekolwiek poza bezpiecznymi murami domu świat będzie dla niej zagrożeniem... Wyobraź sobie, że otwierasz oczy, ale jedyne, co jesteś w stanie zobaczyć to przerażającą ciemność, z której próbujesz się wydostać. Płakałam na myśl, że taka ciemność już zawsze może towarzyszyć mojej małej Sarze. Kiedyś dla takich dzieci jak moja córeczka nie było ratunku... Do końca życia żyły w mroku, nie będąc w stanie podziwiać tego, jak piękny jest świat, skazane jedyne na wyobraźnię... Teraz jednak jest dla nich nadzieja. Przez kilkanaście lat trwały pracę nad terapią genową, która obecnie jest stosowana z powodzeniem w leczeniu ślepoty Lebera. Tak jak wspomniałam, przez uszkodzony gen  komórki oka nie są w stanie wyprodukować białka, niezbędnego do procesu widzenia. Dzięki zastrzykowi organizm z odpowiednim kodem RNA, zawierającym instrukcję inicjująca produkcję białek, organizm zaczyna je produkować, a tym samym zaczyna widzieć... Zaawansowane leczenie ślepoty Lebera przeprowadza się już w Poznaniu. Chłopiec, który dostał terapię genową, po miesiącu zobaczył już kontury budynków... Wcześniej żył w ciemności tak jak Sara. To dla naszej córeczki ogromna szansa na to, by mogła zobaczyć świat! Niestety, w przypadku choroby, jaką jest ślepota Lebera, mutacja może dotyczyć kilkunastu różnych genów... Dzieci leczone w Polsce mają mutację innego genu niż nasza córeczka. Dla Sary jednak też jest nadzieja - trwają prace nad opracowaniem terapii genowej dla takich przypadków jak moja córeczka. Myślę, że za 2-3 lata Sara powinna dostać upragniony lek... O ile uda nam się zebrać środki. Niestety, terapie genowe należą do najdroższych na świecie... Stoją za nim lata badań.  Szacuje się, że jeden zastrzyk to koszt trzech milionów złotych... Robię, co mogę, aby Sara miała szczęśliwe dzieciństwo mimo otaczającej ją ciemności... Córeczka je sama, chodzi do przedszkola, jeździ nawet na rowerze - jestem z niej bardzo dumna. Część rzeczy jest dla niej trudna do osiągnięcia, bo 98% rzeczy uczy się przecież przez obserwację, a Sara nie widzi... Nie podpatrzy, jak się je widelcem, jak ułożyć usta przy mówieniu pewnych zgłosek, jak wiąże buciki... Poznaje świat dotykiem, słuchem. Codziennie ma rehabilitację, jest pod opieką wielu specjalistów... Czasem denerwuje się, jak chcę zrobić coś za nią, bo chciałaby sama... Mam nadzieję, że będzie jak najbardziej samodzielna. Mamy do zebrania ogromną kwotę pieniędzy, aby Sara mogła widzieć... Musimy zacząć już teraz. Przychyliłabym Sarze nieba, ale sama nie jestem w stanie zebrać kilku milionów złotych... Muszę prosić o pomoc. Głęboko wierzę w to, że terapia genowa sprawi cuda, Sara będzie widziała, będzie mogła rozwijać się tak samo dobrze jak każde inne dziecko. Proszę, pomóż mi ocalić Sarę przed ciemnością... Pozostaje mi wiara w to, że znajdą się ludzie o dobrych sercach, którzy będą chcieli sprawić, że moja córeczka zobaczy kiedyś słońce... Katarzyna - mama Sary   ➡️ Sarze możesz pomóc też poprzez licytacje - Pomóżmy Sarci zobaczyć słoneczko🌞

144 685 zł
Adam Banaszek
Adam Banaszek , 5 lat

Tylko kosztowna terapia może dać Adasiowi szansę na lepsze życie! POMÓŻ!

Na początku nikt nie dawał gwarancji, że Adaś kiedykolwiek usiądzie czy wstanie z łóżka. Zdawaliśmy sobie sprawę z problemów i wyzwań, jakie nas czekają. Jednak nie poddaliśmy się  i każdego dnia walczyliśmy z całych sił o sprawność naszego synka. Chcielibyśmy podziękować Wam za okazane wsparcie i podzielić się z tym, co działo się u nas przez ostatni czas. Niestety działo się naprawdę dużo... Oto nasza historia: Adaś urodził się jako wcześniak w 33. tygodniu ciąży. Pierwszy miesiąc życia spędził na oddziale intensywnej terapii i neonatologii. Zaledwie kilka dni po urodzeniu, u synka zdiagnozowano wrodzoną wadę serca, a kiedy skończył 6 miesięcy, stwierdzono u niego oczopląs. Lekarze zalecili wykonanie rezonansu magnetycznego, który przyniósł kolejne złe wieści – encefalopatię, uszkodzenie mózgu.  Rozpoczęliśmy dalszą diagnostykę genetyczną w celu dokładniejszego rozpoznania schorzeń oraz ich przyczyn. W międzyczasie Adaś rozpoczął intensywną i regularną rehabilitację, która umożliwiła walkę o sprawność. Wyniki badań wykazały u synka nieprawidłowości w dwóch genach, co objawia się m.in. opóźnionym rozwojem psychomotorycznym, zaburzeniami mowy i zachowania, obniżonym napięciem mięśniowym oraz wadą wzroku. To był ogromny cios, ale wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać! Długie godziny spędzone na ćwiczeniach fizycznych, rehabilitacji neurorozwojowej i szeregu specjalistycznych zabiegów przyniosły wspaniały rezultat! Adaś sam usiadł, a tuż przed czwartymi urodzinami postawił samodzielnie pierwsze kroki! Nasza radość była nie do opisania. Nawet dla naszego synka był to ogromny szok – krok milowy w jego rozwoju. Niestety na tym optymistyczne wiadomości się kończą.... Opóźnienie intelektualne i umysłowe pozostawia Adasia daleko w tyle. Wszystkie środki finansowe i cała nasza uwaga skupia się teraz na terapii, która mogłaby pomóc w rozwoju intelektualnym i nauczeniu naszego szkraba porozumiewania się z otoczeniem. Synek nie mówi, swoje emocje i potrzeby komunikuje złością, płaczem oraz krzykiem. Nie rozumie też mowy, nie reaguje na swoje imię ani na słowa skierowane do niego.  Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie komunikacji alternatywnej, aby spróbować porozumieć się z naszym synem. Widzimy drobną poprawę, ale to nadal za mało.  Przez długi czas zastanawialiśmy się, co jeszcze możemy zrobić, aby dać mu szansę na lepsze jutro.... Taką szansę Adaś może otrzymać w Bangkoku! W tamtejszej klinice istnieje jedna z najlepszych terapii komórkami macierzystymi. Polega ona na podaniu do płynu mózgowo-rdzeniowego około 400 milionow komórek po to, aby mogły naprawić uszkodzony system nerwowy. Dzięki temu pacjent otrzymuje szansę na przywrócenie części utraconej sprawności umysłowej. Ogromnym atutem tej terapii jest również zapewniona rehabilitacja ruchowa, terapia ręki, akupunktura czy elektrostymulacja mózgu, która pobudza zaaplikowane komórki do działania. Dla Adasia to ogromna szansa. Mimo że jego mózg jest uszkodzony – jest także nadal zdolny do przyswajania i odbierania bodźców. Dla naszego synka jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Niestety, koszt terapii i przelotu jest po prostu dla nas nieosiągalny. Dlatego też zwracamy się z prośbą wsparcie. Dzięki niemu Adam będzie miał możliwość korzystania z terapii, która jest jego jedyną szansą na samodzielność w przyszłości. Będziemy z całego serca wdzięczni za każdą złotówkę podarowaną naszemu małemu wojownikowi. Rodzice Adasia

43 342,00 zł ( 21,4% )
Brakuje: 159 181,00 zł
Kubuś Dudzik
Kubuś Dudzik , 5 lat

Na polu bitwy z własnym organizmem❗️Mały Kubuś potrzebuje pilnej pomocy❗️

Dziękujemy za Waszą pomoc przy poprzedniej zbiórce. Dodaliście nam siły i wytrwałości w walce o własne dziecko! Kubuś nadal potrzebuje pomocy, aby pokonać podstępną chorobę. W jej przebiegu układ odpornościowy, zamiast walczyć z infekcjami, atakuje własny organizm! Nasza historia: Kiedy myślisz o dziecku niepełnosprawnym, to co widzisz w swojej głowie? Wózek inwalidzki? Niedowłady? Kubuś to uśmiechnięty chłopiec, po którym na pierwszy rzut oka nie widać niepełnosprawności. Zapalenie mózgu sieje jednak coraz większe spustoszenie i odbiera naszemu synkowi szansę na normalne życie!  Kubuś urodził się zdrowy, otrzymał 10 punktów w skali Apgar. Problemy zaczęły być zauważalne około drugiego roku życia. Wtedy jego rozwój posypał się jak domek z kart. Początkowo zdiagnozowano u niego autyzm. Po pewnym czasie, dzięki naszej determinacji i wielu kosztownym badaniom, udało się odkryć coś jeszcze – autoimmunologiczne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. To naprawdę straszna choroba… Układ odpornościowy Kubusia jest bardzo osłabiony. Nawet najmniejsza infekcja wirusowa czy bakteryjna powoduje, że patogeny atakują własny układ nerwowy, wywołując trudną do opanowania nadpobudliwość, tiki mimiczne, labilność emocjonalną, lęki, a także problemy z pamięcią krótkotrwałą.    Kubuś wymaga wielospecjalistycznej pomocy lekarskiej. Jego stan zdrowia musi być ciągle kontrolowany. Potrzebne są pieniądze na drogie specjalistyczne leczenie, konsultacje, terapie oraz turnusy rehabilitacyjne. Każda, nawet najmniejsza wpłata i udostępnienie ma ogromne  znaczenie. Nasz synek ma szansę na normalne życie! Pomagając, umożliwiasz Kubusiowi walkę o jego zdrowie i przyszłość! Dziękujemy za okazanie serca! Rodzice Kubusia 🎦 Zobacz filmik: ➡️ Licytacje Dla Kubusia ➡️ Strona Kubusia na Facebooku

61 846,00 zł ( 44,94% )
Brakuje: 75 752,00 zł
Franek Milewski
Franek Milewski , 8 lat

Franek nie odzyska już swojego dzieciństwa! Pomóż, aby chociaż jego przyszłość była łatwiejsza...

Za nami już bardzo długa droga. Niekończące się rehabilitacje i ćwiczenia. Franek nie odzyska już swojego dzieciństwa. Wiemy jednak, że to od naszych dzisiejszych wysiłków, będzie zależeć jego przyszłość.  Jesteśmy wdzięczni, że podczas poprzedniej zbiórki udzieliliście nam tak hojnej pomocy! To dzięki Waszym sercom pasek zazielenił się w całości! Dziękujemy! Ponowne jednak stajemy przed Wami i prosimy o pomoc. Nasza historia: Franuś urodził się zdrowy. Był pogodnym chłopcem. Jego oczy błyszczały, a na buzi malował się uśmiech. Przez kilka miesięcy żyliśmy z radością w sercach i niezachwianą wiarą w piękną przyszłość. Niestety w 6. miesiącu życia z naszym synkiem zaczęło dziać się coś bardzo niepokojącego!  Pewnego dnia dostał ataku, który wyglądał jak padaczka. Jego oczy wykręcały się ku górze, pojawił się zez! Myśleliśmy, że zaraz go stracimy! Od tamtego momentu rozwój Frania stanął w miejscu… W ciągu swojego krótkiego życia był już wielokrotnie hospitalizowany. Badano jego główkę, przeprowadzano rezonans magnetyczny, EEG. Jesteśmy pod stałą kontrolą neurologa oraz fizjoterapeuty. Lekarze podejrzewają mózgowe porażenie dziecięce… Franio ma opóźnienie ruchowe oraz opóźnienie mowy. Nasz syn powinien iść od września do szkoły. Kiedy inni rodzice są na etapie wybierania tornistra do pierwszej klasy, dla nas najważniejsza jest rehabilitacja. Cieszy nas każdy postęp naszego synka, każde nowe, wypowiedziane przez niego słowo. Przez cały czas walczymy o jego zdrowie, sprawność i lepszą przyszłość. Marzymy o jego pierwszym samodzielnym kroczku. Na razie może się poruszać tylko przy pomocy specjalistycznych sprzętów. Aby usprawnić codzienne funkcjonowanie Franusia, potrzebna jest dalsza intensywna rehabilitacja oraz specjalistyczny sprzęt ortopedyczny, zwłaszcza ortezy na nogi. W przeciwnym wypadku rozwój Frania się zatrzyma, a jego osiągnięcia przepadną! Tak specjalistyczna pomoc kosztuje jednak bardzo dużo. Nie jesteśmy w stanie sami wszystkiego opłacić. Nie możemy przecież wybierać, który obszar jego rozwoju będziemy wzmacniać, a który pozostawimy sam sobie… Franek jest bardzo dzielny. Po każdym turnusie rehabilitacyjnym widzimy, jak jego rozwój jest bardziej harmonijny. Wiemy, że nie wszystko stracone, ale musimy się spieszyć! Prosimy, pomóżcie nam sprawić, że Franek stanie się samodzielnym dorosłym! Prawdziwego dzieciństwa już nie ma. Dlatego niech chociaż przyszłość będzie dla niego łaskawa… Rodzice Frania Franek walczy o samodzielność Cegiełka na rehabilitacje Franka    

21 329,00 zł ( 66,83% )
Brakuje: 10 586,00 zł
Alicja Rajewska
Alicja Rajewska , 42 lata

Moja walka z chorobami to walka o życie. Błagam, pomóż mi wygrać!

Mam 40 lat, a od wielu lat zmagam się z różnymi dolegliwościami. Życie nie było dla mnie łaskawe. Od kiedy pamiętam, walczę o moje zdrowie i codzienne funkcjonowanie. Choruję od lat na stwardnienie rozsiane oraz mam kłopoty z sercem. Jednak to w 2020 roku spadła na mnie kolejna diagnoza, która zmieniała wszystko i wstrząsnęła całym dotychczasowym życiem… Lekarze znaleźli u mnie złośliwy nowotwór piersi z przerzutami do kości i węzłów chłonnych. Ciężko było mi uwierzyć w to co się dzieje… Ile złego może spaść na jedną osobę? Od początku zastosowano leczenie paliatywne. Byłam załamana. Specjaliści rozkładają ręce, a ja żyję z wyrokiem śmierci. To jednak nie był koniec złych wieści!   Niedawno zdiagnozowany drugi nowotwór, również złośliwy – tym razem tarczycy. Gruczoł jest tak mocno zaatakowany przez chorobę, że nadaje się do wycięcia, jednak żaden lekarz nie chce się tego podjąć. Ryzyko, że nie przeżyję zabiegu, jest zbyt duże.  Przez chemioterapię i wielorazową radioterapię bardzo pogorszył mi się wzrok i słuch. Przerzuty do kości uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie. Po domu poruszam się tylko z chodzikiem, a na dalsze trasy będę potrzebowała wózka inwalidzkiego – takiego, który zmieści się do auta mojej mamy. To właśnie ona pomaga mi każdego dnia i dba o to, by moja codzienność nie kojarzyła się tylko z chorobą. To ona jest moją ogromną motywacją i to dla niej się nie poddam.  Moja życiowa historia nie należy do najłatwiejszych. Gdy pomyślę o tym jak drogie jest moje leczenie, jestem jeszcze bardziej załamana. Koszty dojazdów do instytutu onkologii, zakupu sprzętów medycznych, leków i rehabilitacja, która jest mi niezbędna, w dużej mierze przekracza moje możliwości finansowe.  Nie jestem już w stanie funkcjonować samodzielnie w domu, o pracy nie wspominając. Zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie mnie w tej trudnej sytuacji. Mocno wierzę, że z Twoją pomocą odzyskam jeszcze sprawność – o to zamierzam walczyć. Podobno nie ma rzeczy niemożliwych…  Alicja

7 190 zł
Mikołaj Konsek
Mikołaj Konsek , 17 miesięcy

Mikołaj od swoich pierwszych chwil walczy❗️Potrzebna pomoc 🚨

Nasz synek Mikołaj od swoich pierwszych chwil walczy o zdrowie i sprawność.  Wszystko, co niezbędne do jego prawidłowego funkcjonowania, generuje ogromne koszty! Potrzebujemy pomocy... Urodził się z niemal całkowicie zarośniętymi nozdrzami, przez co nie mógł normalnie oddychać i pić. Mimo dobrego odruchu ssania jego problemy oddechowe zmusiły lekarzy do założenia sondy, przez którą podawano pokarm. Niestety ze względu na bardzo wąskie przewody nosowe, sonda musiała być zakładana przez usta. Miki ciągle ją sobie wyrywał, co bardzo komplikowało sytuację.  Nosek wymagał szybkiej interwencji, by Mikołaj mógł zacząć oddychać bez tlenu i inkubatora oraz pić z butelki. Po bardzo długim oczekiwaniu, jeden z lekarzy laryngologów podjął się operacji. Mikuś został przetransportowany samolotem medycznym do poznańskiego szpitala już w trzecim tygodniu życia. Ciężko było patrzeć na syna w takim stanie. Leżał w inkubatorze pod aparaturą, na morfinie. Nie pozwalali nam go nawet dotykać. W ciągu tych dwóch miesięcy spędzonych w szpitalach mieliśmy go na rękach może cztery razy… To łamało nasze serca. Kiedy jego stan się ustabilizował, został ponownie przetransportowany samolotem do Zabrza. Niestety zaczął mieć problemy z niedokrwistością. Kilkakrotnie wyciągano go i z powrotem wkładano do inkubatora. Długim ssakiem medycznym odsysano nadmiar wydzieliny z noska. Wciąż karmiono go sondą. W tym czasie zrobiono mu również rezonans głowy, by wykluczyć nieprawidłowości w mózgu. Czekanie na wynik było katorgą — mogło się okazać, że synek ma śmiertelną wadę wrodzoną… Na szczęście wyniki były negatywne. Stwierdzono jednak ciało modzelowate, które w części czołowej jest zwężone (to część mózgu odpowiedzialna za komunikację między półkulami). Nie wiadomo jak to wpłynie na rozwój naszego synka… Po czasie Mikołaj w końcu mógł wyjść do domu… Odwiedzamy całą masę specjalistów. Jeździmy do fizjoterapeuty, neurologa, neurologopedy, ortodonty, audiologa i okulisty, ciągle badamy go pod kątem anemii. Zrobiliśmy też badania genetyczne. Okazało się, że Mikołaj ma uszkodzony gen. Wykazuje objawy zespołu Cullera – Jonesa. Nie raczkuje, nie siedzi, ma trudności w karmieniu, nie rozwija się prawidłowo — nie bawi się, nie gaworzy, ma trudności z koncentracją, jest nadpobudliwy.  Synek wymaga wieloletniej terapii ruchowej oraz intelektualnej, które niestety wiążą się z wysokimi kosztami. Bardzo prosimy o pomoc. Pomóż zapewnić Mikołajowi odpowiedni rozwój! Twoje wsparcie da mu szansę na lepszą przyszłość... Rodzice

5 700 zł
Wiktor Razmuk
Wiktor Razmuk , 17 miesięcy

Przy narodzinach nie było słychać płaczu – Wiktorek nie oddychał❗️ Pomóż w walce o zdrowie❗️

Nasz synek walczył o życie od swoich pierwszych chwil – już pod sercem u mamy. W 22. tygodniu ciąży doszło do przedwczesnego pęknięcia pęcherza płodowego, tzw. bezwodzia. Kruche życie Wiktorka było poważnie zagrożone, a lekarze podjęli heroiczną walkę, aby je ocalić… Pięć tygodni potem Wiktorek przyszedł na świat jako skrajny wcześniak z wagą 1000 g. Na sali operacyjnej nie było słychać płaczu naszego dziecka, tylko przeraźliwe słowa lekarza "NIE ODDYCHA!".  Wiktor od samego początku jest niewydolny oddechowo, pojawił się także zespół zaburzeń oddychania oraz ciężka dysplazja oskrzelowo-płucna. Wymagał inwazyjnej wentylacji do końca 4. miesiąca życia. Potem wprowadzono wentylację nieinwazyjną. W 4. tygodniu życia wykryto wrodzone zakażenie wirusem cytomegalii. Jesteśmy świadomi i wiemy, że najczęstszymi powikłaniami cytomegalii są: niepełnosprawność intelektualna, uszkodzenie narządu wzroku i słuchu, zaburzenie pracy narządów wewnętrznych m.in. wątroby i śledziony, a nawet układu nerwowego. Na razie nie wiemy jeszcze, jak groźne mogą okazać się skutki tego wirusa dla naszego synka…  Nasz dzielny synek wygrał z infekcjami, martwiczym zapaleniem jelit, sepsą, zapaleniem otrzewnej, zapaleniem płuc, niewydolnością oddechową, niewydolnością krążenia, niedokrwistością, małopłytkowością… Jak to jest możliwe, że to wszystko spotkało tak małe i bezbronne dziecko?!  Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się poczynić ogromne postępy – po 5. miesiącach i 27. dniach Wiktorek został wypisany z oddziału neonatologii. Synek przyjechał w końcu do swojego domu! Walka o jego przyszłość jednak ciągle trwa i wciąż potrzebujemy Waszego wsparcia! Teraz czeka nas rehabilitacja i dużo wizyt u specjalistów. Wiktorek jest pod opieką hospicjum domowego i poradni żywienia. Wciąż wymaga sprawdzania saturacji pulsoksymetrem i obserwacji, ale na szczęście już nie przez całą dobę.  Codziennie razem ze specjalistami walczymy o to, aby mógł kiedyś siedzieć i chodzić oraz jeść samodzielnie bez sondy. Aby nasz synek miał na to szansę, niezbędny jest zakup odzieży kompresyjnej, która ma wspomóc rehabilitację oraz samych akcesoriów rehabilitacyjnych. Ze względu na stan zdrowia i kolejne pojawiające się diagnozy, Wiktorek potrzebuje coraz więcej leków i wizyt u specjalistów. Wszystkie koszty związane z ratowaniem zdrowia naszego synka zaczynają nas przygniatać…  Jedyne, o czym marzymy, to aby Wiktorek miał szansę na zdrowe i szczęśliwe dzieciństwo. Marzymy, że kiedyś będzie mógł sam jeść, chodzić i bawić się razem z rówieśnikami. Los obszedł się z nim wyjątkowo okrutnie już na samym starcie, lecz wierzymy, że uda się nam wywalczyć dla niego lepszą przyszłość! Prosimy, zawalcz o Wiktorka razem z nami! Rodzice ➡️ Grupa licytacyjna na Facebooku

5 422 zł
Tymoteusz i Dawid Franke
Tymoteusz i Dawid Franke , 9 lat

Wesprzyj braci w trudnej walce o sprawność!

Ciążą bliźniacza na początku wywoływała we mnie ogrom pozytywnych emocji, ale również strachu… Wiedziałam, że otoczę chłopców ogromną miłością. Nie spodziewałam się jednak, że nie zdołam ich uchronić przed chorobą i cierpieniem… Nigdy jeszcze nie bałam się tak bardzo, jak wtedy, gdy w 28. tygodniu zaczął się poród moich bliźniaków. Tymuś pierwsze 8 miesięcy życia spędził w szpitalu, Dawidek 2 miesiące. Zbyt wczesne przyjście na świat okazało się piętnem na całe życie… Obaj chłopcy już zawsze będą mierzyć się z jego konsekwencjami. Tymek już w pierwszych dniach swojego życia przeszedł szereg skomplikowanych operacji i zabiegów. Jego codzienność to nieustanna walka, godziny rehabilitacji i stałe wsparcie specjalistów. Dawidek niestety też nie ma łatwo. Ma problemy z agresją, autoagresją i całościowymi zaburzeniami. Nasza codzienność jest bardzo wymagająca… Bracia nie są zdolni do samodzielnego funkcjonowania i potrzebują stałej opieki. Każdego dnia robię wszystko, by mieli szansę na możliwie jak najlepsze funkcjonowanie. Niestety wydatki związane z ich leczeniem i rehabilitacją znacząco obciążają mój budżet… Intensywna rehabilitacja sprawia, że Tymek się nie cofa. Nie mogę z niej zrezygnować, bo bez niej skażę własne dziecko na jeszcze większe cierpienie. Dawidek na szczęście robi postępy, dlatego w jego przypadku zajęcia rehabilitacyjne również są kluczowe. Chłopcy muszą być pod stałą opieką psychologa, psychiatry, pedagoga, uczęszczać na terapię wzroku i turnusy intensywnej rehabilitacji. To jedyna szansa na lepsze życie, ale nie stać mnie na to wszystko… Pomoc i rehabilitacja refundowana przez NFZ to zaledwie kropla w morzu ich potrzeb.  Chciałabym zapewnić im uczestnictwo w turnusach, które przynoszą poprawę. Niestety sama nie będę w stanie pokryć wszystkich niezbędnych kosztów… Wiem, że już kilka razy otworzyliście dla nas swoje serca, jednak Wasza pomoc nadal jest nam potrzebna... Bardzo proszę o dalsze wsparcie. Każda złotówka jest dla nas niezwykle cenna! Gabriela, mama  

4 517,00 zł ( 7,12% )
Brakuje: 58 886,00 zł
Zosia Steć
12 dni do końca
Zosia Steć , 10 lat

Pomóż Zosi w walce z okrutną chorobą❗️

Zosia urodziła się w 35. tygodniu ciąży, 31. sierpnia 2014. roku. Na początku miała tylko problemy ze ssaniem i połykaniem pokarmu oraz obniżone napięcie mięśniowe. Lekarze twierdzili, że to przez to, że jest wcześniakiem. Nagle pojawiły się jednak problemy z trzymaniem głowy, wyginanie ciała w literkę C, cichy płacz… Od razu rozpoczęliśmy szczegółową diagnostykę. Gdy Zosia miała 5. miesięcy, pojechaliśmy do genetyka, który zrobił badanie kariotypu. Wyniki nie pozostawiały żadnych złudzeń… Zosieńka ma bardzo rzadki zespół genetyczny kociego krzyku. Choroba powoduje niepełnosprawność ruchową oraz opóźnienie rozwoju intelektualnego. Córeczka ma również rozszczep krtani i toksoplazmozę. Zosia do 2. roku życia często leżała w szpitalach z powodu zachłystowego zapalenia płuc i innych infekcji. Lekarz powiedział nam kiedyś, że będzie dzieckiem leżącym, niemówiącym oraz jest skazana na jedzenie do końca życia wyłącznie zmiksowanych papek. To był dla nas ogromny cios, jednak nie poddaliśmy się i podjęliśmy walkę o rozwój naszego dziecka. Dzięki ciężkiej pracy Zosi i terapeutów nasza córka chodzi, jednak nadal musi uczestniczyć w intensywnej rehabilitacji... Bez niej się cofa. Zosia uczęszcza również na terapię logopedyczną – manualne torowanie głosek, dzięki której zaczyna mówić, co przy jej chorobie wydawało się niemożliwe. Zarówno my – rodzice, jak i terapeuci widzimy ogromny potencjał w Zosi i wiemy, że dużo potrafi, tylko trzeba jej pomóc poprzez intensywne terapie. Koszty są ogromne, ponieważ córka potrzebuje rehabilitacji logopedycznej oraz ruchowej, a także wyjazdów na specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne. Do tego dochodzą koszty dojazdów i wizyt u specjalistów. Już raz otworzyliście dla Zosi swoje wielkie serca. Liczymy, że zrobicie to ponownie. Dzięki Wam nasza nadzieja na lepszą przyszłość ukochanego dziecka nie zgaśnie! Będziemy bardzo wdzięczni za okazaną pomoc, a Zosia na pewno da z siebie 100%! Rodzice

4 161,00 zł ( 11,17% )
Brakuje: 33 074,00 zł