Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maksymilian Śpiewak
8:33:26  do końca
Maksymilian Śpiewak , 3 latka

🚨Serduszko Maksia wymaga leczenia, potrzebuje Twojej pomocy❗️

Jeszcze podczas ciąży okazało się, że nasz synek ma wadę serduszka. Podczas regularnych badań kardiologicznych usłyszeliśmy przerażającą diagnozę — stenoza aortalna krytyczna, czyli zwężenie zastawki aortalnej.  Ciążę rozwiązano przed terminem cięciem cesarskim, ponieważ wystąpiło zagrożenie życia Maksia. Po urodzeniu synek został zabrany na salę obserwacji, a w drugiej dobie życia został przeniesiony na oddział kardiologiczny. Tam po kilku dniach wykonano zabieg balonoplastyki w celu poszerzenia zastawki. Niestety, skutkował on jedynie niewielką poprawą. Z czasem zwężenie narastało i potrzebna była operacja na otwartym serduszku.  Na początku maja 2021 roku została przeprowadzona operacja. Na oddziale intensywnej terapii Maksio przebywał około 5 dni, potem, w szóstej dobie przejechaliśmy na salę opieki kardiochirurgii, gdzie już na szczęście mogłam z nim być. Po tygodniu wróciliśmy do domu gdzie trwała kilkumiesięczna rekonwalescencja. W międzyczasie odbywaliśmy kolejne kontrole chirurgiczne i kardiologiczne. Obecnie jesteśmy w fazie oczekiwania, stan jest stabilny, ale wiemy, że wymaga kontroli. Maksio jest zakwalifikowany do tzw. zabiegu Rossa — skomplikowanej operacji serduszka.  Najprawdopodobniej czeka nas wiele operacji wymiany zastawek. Chwila oddechu przyjdzie, dopiero gdy Maksio dorośnie i będzie mógł otrzymać zastawkę na dłuższy czas. Do tego momentu nasza codzienność będzie skupiona wokół rehabilitacji i ciągłych wizyt w szpitalach i u lekarzy specjalistów. Serduszko naszego maleństwa nie może czekać — wszelkie wizyty i kontrole muszą odbywać się w trybie pilnym, prywatnie. Tym bardziej potrzebujemy Twojego wsparcia, by móc zapewnić to naszemu dziecku...  Twoja pomoc pozwoli nam skupić się przede wszystkim na zdrowiu synka. Da nadzieję na dobrą przyszłość. Małgorzata i Łukasz, rodzice

2 232 zł
Nikodem Pietruszczak
Nikodem Pietruszczak , 10 miesięcy

Każdego dnia serduszko naszego synka słabnie... Błagamy, pomóż nam, nim będzie za późno❗️

Wyobraźcie sobie maleńkie serduszko dziecka, które jeszcze nie zdążyło zaznać radości z życia, a już musi podejmować wyczerpującą walkę o każdy oddech. Rodzice trzymają swoje dziecko w ramionach, patrząc z przerażeniem na jego klatkę piersiową – z trudem podnoszącą się i opadającą. Minimalne ledwie dostrzegalne uderzenie serca to krzyk, którego nie słychać. Nie tak miały wyglądać pierwsze chwile na tym świecie Nikosia... Nasze dziecko miało biegać, śmiać się, dorastać tak, jak inni... W podobny sposób wyobrażaliśmy sobie jego przyszłość. Niestety los był wyjątkowo okrutny dla synka i zamiast tej wizji, Nikodem musi teraz zawalczyć o swoje życie z niewidzialnym przeciwnikiem – wadą, która bezlitośnie ukradła jego dzieciństwo. Czy nasz syneczek znajdzie w sobie siłę, by pokonać bezlitosną przeszkodę? Czy to serduszko zdoła przezwyciężyć nierówną walkę? 16 listopada 2023 roku w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi przyszedł na świat najpiękniejszy chłopiec, jakiego mogliśmy sobie wyśnić. Niestety, już od pierwszego oddechu życie tej kruszynki okazało się wyczerpującą batalią. Nasze dziecko urodziło się z wrodzoną wadą serca – HLHS (hipoplazja lewego serca), co oznacza, że jego serduszko od początku nie pracuje, jak powinno. Malutkie ciało synka przeszło już przez wiele operacji oraz zabiegów... Od chwili narodzin Nikodema codziennie drżymy o jego przyszłość.  27 kwietnia 2024 roku, nasze serca pękły na nowo. Synek przeszedł udar, miał wstawione drenaże w główce. Każdy nowy dzień spędzony przez Nikodema w szpitalu jest przeszyty bólem i niepewnością. My jednak wierzymy, że Nikoś będzie mógł w końcu opuścić szpitalne mury i powrócić do domu – do nas, do swojej rodziny, do rodzeństwa, które czeka na niego z utęsknieniem.  Każdego dnia pokonujemy setki kilometrów, by być przy nim. Nasz dom dzieli od szpitala ponad 370 km, ale odległość nigdy nie była dla nas przeszkodą, by walczyć o życie naszego syna. Niestety, obecnie sytuacja stała się nie do udźwignięcia. Koszty dojazdów, leczenia i rehabilitacji przerastają nasze możliwości. Sami już nie damy rady…  Nikodem przygotowywany jest teraz do kolejnej operacji – operacji Glenna. To kluczowy krok w walce o jego życie. Jednak wiemy, że bez odpowiedniej rehabilitacji oraz odpowiedniego leczenia, jego szanse na powrót do zdrowia maleją. Marzymy, by nasz mały wojownik mógł wrócić do domu – tam, gdzie jest jego miejsce. Aby to się udało, potrzebujemy Waszej pomocy!  Każda złotówka to dla nas wielka nadzieja na wygranie walki, której stawka jest najwyższa – życie synka. Prosimy z całego serca, pomóżcie nam zawalczyć o Nikodema. Wierzymy, że dobro nam okazane do Was powróci. Dziękujemy za każdą wpłatę i każdą myśl pełną wsparcia. Rodzice Nikodema

1 667 zł
Miłosz Wasilewski
Miłosz Wasilewski , 10 lat

Walka z SMA nadal trwa... Miłosz Cię potrzebuje!

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! Wasza pomoc jest nieoceniona! Niestety, Miłosz nadal Was potrzebuje... Oto nasza historia: Kiedy usłyszeliśmy diagnozę – byłam zrozpaczona. Wtedy o chorobie nie mówiło się zbyt wiele, nie istniało skuteczne leczenie, nie było terapii. Miałam wrażenie, że w jednej chwili świat rozsypał się na kawałki… Mózg podpowiadał mi najgorsze wizje przyszłości, ale wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, by żadna z nich nie stała się rzeczywistością. Podjęliśmy trudne decyzje – całe życie zostało podporządkowane chorobie.  Miłoszek początkowo rozwijał się prawidłowo. Nic nie wskazywało na to, że w jego genach jest taka straszna choroba. Zaczęliśmy się niepokoić, kiedy zauważyliśmy, że synek boi się samodzielnie stanąć bez asekuracji i gdy zaczął nieprawidłowo chodzić. Po wielu badaniach i konsultacjach z lekarzami, otrzymaliśmy straszliwą diagnozę - SMA. Lekarze przewidywali, że mój synek nigdy nie stanie na własnych nogach. Ta choroba to dla wielu dzieci wyrok. Niestety, pomimo niewielkich sukcesów, już zawsze będziemy prowadzić trudną walkę. Miłosz potrzebuje pomocy tu i teraz!  Synek ma już 9 lat. Za nim tysiące godzin spędzonych na sali rehabilitacyjnej, operacje, kolejne dawki leku, który pozwala zahamować postęp choroby. Efekty widoczne są w codziennym funkcjonowaniu, ale już wielokrotnie przekonaliśmy się, że choroba jest bardzo podstępna – nie bez powodu jest określana mianem cichego zabójcy. Rozwój choroby doprowadził do tego, że u Miłosza pojawiła się skolioza, której rozwoju nie byliśmy w stanie zatrzymać. Przerażenie rosło, bo postępujące skrzywienie kręgosłupa powodowało ogromny ból i stanowiło realne zagrożenie dla mojego dziecka. Lekarze zadecydowali o natychmiastowej operacji. Trudno mi opisać to, co przeżyliśmy. Strach, nadzieja, rosnąca niepewność. Miałam wrażenie, że dostajemy od życia kolejny cios... Operacja była ratunkiem, ale przed nami kolejne wyzwania, bo teraz Miłoszek wymaga jeszcze intensywniejszej rehabilitacji, zakupu specjalistycznego sprzętu oraz zabezpieczenia w postaci leków i niezbędnych suplementów. Kwoty, których na ten moment potrzebujemy, liczą się w dziesiątkach tysięcy złotych. Świadomość tego, że stracimy coś ważnego przez brak środków, jest porażająca. Przez wiele lat robiliśmy wszystko, by zapewnić Miłoszkowi to, co niezbędne, ale znów choroba stawia przed nami mur. Obecnie Miłosz porusza się na wózku. Samodzielnie jest w stanie przejść jedynie niewielki dystans. Dzięki lekom choroba nie postępuje, ale synek stale rośnie… Ma przykurcze w biodrach i kolanach, przez co codzienna rehabilitacja jest niezbędna. Niedawno odebraliśmy pionizator, dzięki któremu możemy wypracowywać u Miłosza prawidłową postawę. Niestety, już teraz wiemy, że za kilka lat, konieczne będzie wykonanie drugiej operacji. Synek przebył już jedną stabilizację kręgosłupa, poprzez wstawianie prętów magnetycznych, które co jakiś czas jeździmy rozciągać.  Pręty w kręgosłupie sprawiają, że Miłosz ma duże ograniczenia w poruszaniu i codziennym funkcjonowaniu. Potrzebujemy Twojej pomocy! Tylko dalsza intensywna rehabilitacja, a za jakiś czas również i operacja, dają Miłoszkowi szansę na lepszą przyszłość… Patrzę na mojego syna i jedyne, co chciałabym mu obiecać to, że już nie będzie bolało. Niestety, nie mogę go o tym zapewnić. Wiem jednak, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by dać mu szansę. Proszę cię o maleńką iskierkę nadziei. Tylko i aż tyle. Rodzice Miłosza

1 550 zł
Natan Trocha
8:33:26  do końca
Natan Trocha , 7 lat

Turnusy szansą na przyszłość – Pomóż Natankowi❗️

Dzięki dotychczasowemu wsparciu byliśmy w stanie uczęszczać na kolejne turnusy. To dzięki Wam gołym okiem widać, jak Natan stawia kolejne kroki ku sprawności i szczęśliwej przyszłości! Kiedy zaczynaliśmy, synek nie mówił, nie reagował na imię, nie utrzymywał kontaktu wzrokowego. Teraz, po ciężkiej pracy i rehabilitacji zaczął ładnie mówić, nawet występuje w przedszkolu!  Wciąż ma jednak problemy z rozpoznawaniem emocji i wybiórczością pokarmową. Kolejne turnusy rehabilitacyjne to dla nas szansa, by dalej walczyć o przyszłość Natanka! Niestety, to bardzo kosztowna szansa. Nasza historia: Nie tak wymarzyłam sobie dzieciństwo dla mojego synka. Natan miał 1,5 roku, gdy stopniowo jego zachowanie zaczęło nas niepokoić. Pojawiła się wybiórczość pokarmowa, Natan nie chciał próbować nowych rzeczy, jego chód był chwiejny, a stopy opierał jedynie na palcach. Synek nie potrafił też informować o swoich potrzebach, nie reagował na swoje imię, nie mówił.  W marcu 2020 roku u Natana zdiagnozowano autyzm – zaburzenie, które będzie towarzyszyło mu już zawsze. Trzymałam w ręce kartkę z diagnozą i nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Jak sobie teraz poradzimy. Z czym właściwie będziemy musieli się mierzyć. Podążałam ślepo za wskazówkami lekarzy. Naszą codzienność wypełniły dalsze badania i konsultacje. Psychiatra, psycholog, logopeda, neurolog i tak bez końca. Wciąż robimy, co możemy, aby syn miał szansę zawalczyć o jak najlepszą przyszłość. Natan jest coraz bardziej śmiały w kontakcie z innymi dziećmi, nabiera też coraz większej pewności siebie. To wszystko pozwala mi wierzyć, że jeszcze będzie dobrze. Każdego dnia synek robi ogromne postępy, ale przed nami wciąż długa droga do wymarzonego celu.  Po raz kolejny chcemy prosić Was o pomoc, z nadzieją, że i w tym przypadku nie pozostawicie nas w potrzebie. Kolejny turnus rehabilitacyjny zaplanowany jest na przyszły rok, ale chcemy jak najlepiej się na niego przygotować.  Chcemy dać synkowi najlepszą opiekę. Wierzyć, że autyzm ostatecznie nie zawładnie jego światem, a my damy radę pokazać mu, że otoczenie może być naprawdę przyjazne. Natanek poczynił już ogromne postępy i pragniemy, by ta passa trwała. By osiągnąć cel, jakim jest jego zdrowie. Ale na drodze stoi ogromna kwota, którą musimy zdobyć. Prosimy, pomóż! Marzena, mama

1 490,00 zł ( 17,95% )
Brakuje: 6 808,00 zł
Marcel Adamski
Marcel Adamski , 21 miesięcy

Każdy oddech to wysiłek dla Marcelka! Pomóż, opóźnić objawy jego choroby!

To, co miało być najszczęśliwszym momentem w naszym życiu, nagle stało się koszmarem. Marcel przyszedł na świat zdrowy, a przynajmniej tak myślałam do momentu otrzymania wyników badań i telefonu lekarza...  Kazano mi natychmiast pojechać z synkiem do szpitala, gdzie Marcel przeszedł szereg badań. W ciągu zaledwie kilku dni moje dziecko musiało przejść pobieranie płynu z rdzenia kręgowego, tomografię głowy, USG brzucha, badania morfologii i wiele innych. Moje serce pękało, gdy patrzyłam na niego w szpitalnym łóżku. Wtedy usłyszałam diagnozę, która wzbudziła we mnie ogromny niepokój o przyszłość Marcela – wrodzona toksoplazmoza. Jak to możliwe? Wydawało mi się, że synek był zdrowy, miał takie wesołe oczka... Nie miałam żadnych podejrzeń, że może być chory. Wcześniej nie występowały praktycznie żadne objawy, które mogłyby nas ostrzec. Ale toksoplazmoza uderza podstępnie. Teraz mój synek ma ogromne problemy z oddychaniem – nocami budzi się, zmęczony i wyczerpany. Każdy oddech jest dla niego bardzo wymagający. Boję się, że może dojść do bezdechu, w efekcie czego zacznie się dusić… 17 września czeka nas kolejna wizyta w szpitalu, gdzie lekarze będą przeprowadzać badanie na jego płucach. Marcel potrzebuje specjalistycznego sprzętu medycznego – maski tlenowej, która pomoże mu spokojnie oddychać w nocy. Codziennie moje dziecko przyjmuje też leki, które opóźniają rozwój choroby. Bez nich stan Marcelka mógłby się gwałtownie pogorszyć. Gdyby syn ich nie przyjmował, mogłyby pojawić się problemy z poruszaniem i pogorszeniem wzroku. Marcelek to pełen miłości, życzliwy chłopiec, który lubi bawić się z rodzeństwem, tuli swoje ulubione misie i każdego dnia dzielnie walczy o oddech. Każdy jego uśmiech jest dla mnie promykiem nadziei, że uda się opóźnić rozwój choroby. Aby mogło to stać się możliwe, potrzebny jest sprzęt medyczny, rehabilitacja oraz specjalistyczne leczenie. Niestety wiąże się to z dużymi kosztami, których sama nie jestem w stanie udźwignąć. Dlatego proszę Was o wsparcie! Każda okazana nam pomoc to nadzieja, że mój syn będzie mógł oddychać bez towarzyszącego cierpienia. Proszę, wesprzyjcie mnie w walce o zdrowie synka! Mama Marcelka

1 300 zł
Kubuś Szkaradek
Kubuś Szkaradek , 4 latka

Synku, zrobimy wszystko, żebyś zaczął mówić! Potrzebna pomoc!

Kubuś to nasz wymarzony, jedyny synek. Tak bardzo na niego czekaliśmy… Nie dane nam było jednak zaznać beztroskich chwil rodzicielstwa, bo tuż po urodzeniu pojawiły się pierwsze problemy zdrowotne naszego ukochanego maleństwa. Dziś każdego dnia walczymy o możliwie jak najlepszą przyszłość Kubusia. Podczas porodu pojawiły się powikłania. Nasz synuś ledwo pojawił się na świecie, a już wylądował na oddziale intensywnej terapii z powodu problemów z płucami. Nigdy nie zapomnimy, jak bardzo się o niego baliśmy. Na szczęście maleństwo w końcu mogło pojechać z nami do domu. Myśleliśmy, że najgorsze już za nami… Jednak był to dopiero początek zmagań, z jakimi przyszło nam się zmierzyć. Kubuś nie rozwijał się prawidłowo. Ze względu na problemy z układem moczowo-płciowym musiał przejść kilka operacji. Z opóźnieniem zaczął podnosić główkę, zaczął siadać, dopiero gdy skończył rok. Martwiło nas też, że synek praktycznie nie gaworzył.  Gdy Kubuś skończył 3 latka udaliśmy się po pomoc do specjalistów. Synek nie reagował na polecenia, ani nawet na swoje imię, nie potrafił się skupić. Otrzymaliśmy diagnozę – autyzm. Byliśmy pełni obaw, lecz z drugiej strony poczuliśmy ulgę – w końcu wiemy, z czym mierzy się nasze dziecko. Jednak aby móc w pełni trafnie dostosować dalsze terapie, musimy wykonać badanie genetyczne WES.  Do tej pory za wszystko płaciliśmy sami. Za wszystkie wizyty, zajęcia u specjalistów, terapie. Długa i żmudna praca przynosi powolne rezultaty, które są dla nas krokiem milowym. Najbardziej na świecie chcemy, żeby nasz synek zaczął mówić, porozumiewać się z nami, wyrażać swoje potrzeby. Żeby w przyszłości mógł jakoś sobie radzić… Z całego sera prosimy Was o wsparcie.  Rodzice

1 147,00 zł ( 16,58% )
Brakuje: 5 768,00 zł
Basia Stojko
Basia Stojko , 3 latka

Ciche miauczenie zamiast płaczu… Daj Basi szansę na lepsze jutro❗️

Pamiętamy jakby to było wczoraj, kiedy Basia po raz pierwszy zrobiła się sina, straciła oddech, a całe jej maleńkie ciało zwiotczało. Ten mrożący krew w żyłach widok towarzyszy nam niemal codziennie. Nigdy nie mamy pewności, kiedy to nastąpi. Za to wiemy, że musimy kontrolować jej stan cały czas, bo kiedyś możemy nie zdążyć… Długo czekaliśmy na nasze maleństwo. Basia urodziła się w czasie pandemii COVID-19, więc ten czas jeszcze bardziej się wydłużył. Podczas badań prenatalnych lekarze poinformowali nas o wysokiej przezierności karkowej, która może wskazywać na chorobę genetyczną, a także o torbielach na nerce naszej córeczki. Tak bardzo się o nią wtedy martwiliśmy!  Basia urodziła się z szeroko rozstawionymi oczkami, nisko osadzonymi uszkami i charakterystycznymi rysami twarzy. Niedługo później usłyszeliśmy diagnozę – zespół kociego krzyku! Nazwa choroby wynika ze specyficznego płaczu dziecka, który przypomina właśnie miauczenie. Ale to nie jedyne następstwo tej wady genetycznej… Nie sposób opisać stres, który towarzyszy nam na co dzień. Do bezdechów Basi zdążyliśmy się już przyzwyczaić, jednak nigdy do końca nie wiemy, kiedy mają nastąpić. Zwykle dzieje się to, kiedy coś idzie nie po jej myśli, zdenerwuje się, lub gdy tata znika z pola widzenia. Basia jest do niego bardzo przywiązana, więc nawet kiedy tylko na chwilę wychodzi za drzwi pokoju, wzrasta ryzyko utraty oddechu. Zdarza się to z różną częstotliwością, więc cały czas musimy mieć córeczkę na oku. Jak powiedział lekarz, do tej pory za każdym razem udało nam się ją ocucić, ale kiedyś możemy nie zdążyć. Sama myśl o tym wywołuje u nas dreszcze. Nasza córeczka nie mówi, nie komunikuje swoich potrzeb, nie jest też w stanie przyjmować stałych pokarmów – wszystkie posiłki jej blendujemy. Ciężko znosi choroby i ma mocno obniżoną odporność. Jest drobniutka i taka krucha… Cały czas walczymy o jej sprawność. Basia ma przywiedzione stopy, przez co trudniej jest jej się poruszać, jednak coraz śmielej zaczyna stawiać kroki, wspomagając się meblami. To daje nam ogromną nadzieję na jej rozwój.  Córeczka mimo choroby jest bardzo pogodną, kochaną dziewczynką. Lubi bawić się ze swoim bratem, stara się też poznawać świat na tyle, na ile może – chwyta różne rzeczy i zwykle bada je ząbkami.  Ze względu na chorobę, Basia dożywotnio musi być rehabilitowana. Wymaga także przeróżnych terapii – logopedycznej, integracji sensorycznej, hipoterapii oraz fizjoterapii. Dzięki stałej pracy ze specjalistami widzimy ogromne postępy w stanie zdrowia naszej córeczki, dlatego nie możemy dopuścić do regresu. Niestety, wszystkie te zajęcia czy wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne są bardzo kosztowne. Wiemy, że sami nie damy sobie rady, dlatego będziemy wdzięczni za każdą okazaną Basi pomoc. Wierzymy, że dobro wraca! Rodzice Basi

766 zł
Bartłomiej Kazimierczak
Bartłomiej Kazimierczak , 8 lat

Bartuś walczy od pierwszych dni życia! Prosimy o Twoje wsparcie!

Gdy lekarze nagle zadecydowali o zakończeniu ciąży, byliśmy przerażeni. Nasze bliźniaki, Wojtuś i Bartuś, przyszli na świat w 34 tygodniu ciąży. Wojtuś szybko doszedł do siebie, jednak Bartek nie miał tyle szczęścia… Synek urodził się z bardzo niską masą urodzeniową, w zamartwicy, z dużym niedotlenieniem… W drugiej dobie życia doszło u niego do wylewów wewnątrzkomorowych. Później dopadły go chyba wszystkie możliwe konsekwencje wcześniactwa… Bartuś przez 3 miesiące walczył o życie. Jest z nami, jednak za swoją wygraną płaci ogromną cenę. Podczas gdy Wojtuś może cieszyć się normalnym dzieciństwem, Bartuś musi na wszystko ciężko pracować. Niestety, diagnozy, z którymi przyszło mu się mierzyć, to trudni przeciwnicy. U synka zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce, padaczkę lekooporną i całkowity brak nerwu wzrokowego. Bartuś nie widzi, nie chodzi, w zasadzie nic nie jest w stanie zrobić samodzielnie… Potrzebuje ciągłej rehabilitacji, leczenia i wsparcia. Bartek od początku korzysta z wielospecjalistycznej opieki, którą w dużej mierze zapewniamy mu z własnej kieszeni. Rehabilitacja, terapie wspierające rozwój, wizyty u lekarzy – to wszystko kosztuje bardzo dużo, a przecież jesteśmy rodzicami trójki, a nie jednego dziecka. Nasz syn rośnie i zmienia się. Z upływem czasem potrzebuje specjalistycznych sprzętów, które pomogą w jego rehabilitacji i codziennym funkcjonowaniu. Niestety, ich koszt wykracza poza nasze możliwości. Dlatego z serca prosimy o Wasze wsparcie. Życie wystawiło Bartusiowi rachunek za zdrowie. Nasz syn płaci za nie cierpieniem, ciężką pracą i heroiczną walką o każdy postęp. Proszę, pomóżcie nam zapewnić mu wszystko, co sprawi, że jego codzienność będzie choć trochę łatwiejsza. Rodzice

345 zł
Julita Bujnowska
Julita Bujnowska , 34 lata

Choroba przejęła kontrolę nad moim życiem! Pomóż mi w walce o zdrowie!

Gorzki smak cukrzycy towarzyszy mi już od ponad trzech dekad. Kiedy byłam małą dziewczynką, okazało się, że potrzebuję insuliny, by żyć… Od tamtego czasu musiałam nauczyć się funkcjonować z chorobą, która znacznie wpłynęła na moją codzienność. Nie mogę pozbyć się cukrzycy, jednak z pomocą pompy insulinowej moje życie jest nieco łatwiejsze. Co kilka minut specjalne urządzenie mierzy też mój poziom cukru we krwi, dzięki czemu nie muszę stale nakłuwać palców. Jednak cukrzyca nie jest jedynym problem ze zdrowiem, z jakim muszę się mierzyć… Kilka lat temu spełniło się moje wielkie marzenie – zostałam mamą cudownej córeczki. Niestety, ciąża odcisnęła bolesne piętno na moim zdrowiu. W jej trakcie, w ciągu trzech tygodni dwukrotnie straciłam wzrok! Dwa razy trafiłam na stół operacyjny, a lekarze robili co w ich mocy, bym widziała… Jednak bardziej niż o mój wzrok martwiłam się o zdrowie córeczki! Na szczęście maleństwo urodziło się zdrowe. Lekarzom udało się też częściowo uratować moje oczy, ale niestety nie widzę tak, jak kiedyś. Mimo to staram się dalej pracować i szukać rozwiązania, które poprawi moje zdrowie. Jednak z miesiąca na miesiąc jest coraz trudniej… Regularnie potrzebuję nowego sprzętu medycznego, a także stałych wizyt u specjalistów oraz badań. Wszystko to generuje ogromne koszty, z którymi coraz ciężej jest mi sobie poradzić… Te wydatki są jednak niezbędne, bym mogła normalnie funkcjonować! Zawsze starałam się radzić sobie jak najlepiej i nie narzekać na swój los. Chcę walczyć o zdrowie dla mojej rodziny i córeczki, która mnie potrzebuje! Konieczne jest jednak Twoje wsparcie! Będę niezmiernie wdzięczna, jeśli zechcesz pomóc mi w tej walce! Julita

160 zł