Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mariusz Karaś
Mariusz Karaś , 45 lat

Zbyt młody, by choroba mogła uwięzić go w domu. Pomagamy Mariuszowi!

Od wielu lat choruję – najpierw nowotwór wątroby, później wielopoziomowa dyskopatia kręgosłupa i martwica kości udowych. Przeszedłem już wiele operacji, w tym usunięcie guza wątroby, trzy operacje kręgosłupa, cztery operację biodra, gdzie wystąpiły powikłania po wszczepieniu endoprotezy. Żyję niemal w ciągłym bólu. To wszystko spowodowało u mnie depresję, na którą również się leczę. Obecnie poruszam się na wózku inwalidzkim i przy pomocy kul łokciowych. Nie jestem w stanie sam wykonywać czynności dnia codziennego, nie mogę sobie sam przenieść szklanki z herbatą, przygotować posiłków, zrobić zakupów, czy posprzątać. Od 2012 roku właściwie większość czasu spędziłem w łóżku. W czasie, kiedy byłem w lepszej kondycji, starałem się pracować i studiować. Dzisiaj moja sytuacja jest dosyć trudna, ponieważ mój stan zdrowia uniemożliwia mi podjęcie pracy zarobkowej, a minimalna renta z ZUS jest niewystarczająca, by oprócz utrzymania się opłacić bieżące rachunki, kupić leki i pokryć pozostałe koszty leczenia takie jak dojazdy do lekarzy, szpitali i na rehabilitację.  Zawsze chętnie pomagałem ludziom, dziś sam potrzebuję wsparcia. Pragnę jeszcze stanąć na własnych nogach i wrócić do pracy, robię wszystko, co w mojej mocy, by tak właśnie się stało. Pomoc życzliwych ludzi sprawi, że cały proces przywracania mnie do sprawności będzie szybszy a moje życie łatwiejsze. Mariusz

4 459 zł
Magda i Piotrek Herbut
Magda i Piotrek Herbut , 16 lat

Jedno z moich dzieci czuwa już nad nami z nieba – pozostała dwójka codziennie walczy o zdrowie... Pomocy!

Nasza rodzina od wielu lat radzi sobie z cierpieniem, którego większość ludzi nigdy nie musiała poznać. Parę lat temu choroba odebrała mi najmłodszą córeczkę, a dziś muszę walczyć o zdrowie pozostałej dwójki dzieci… W kwietniu 2024 roku naszym życiem wstrząsnęła niespodziewana diagnoza. U Magdy w wieku zaledwie 15 lat rozpoznano endometriozę. Jest to niezwykle podstępna choroba, której nie widać z zewnątrz. Przez 4 lata szukałam przyczyny złego stanu zdrowia Magdy, jednak za każdym razem słyszałam od lekarzy, że samo jej przejdzie lub że taka po prostu jej uroda. Choroba codziennie wyniszczała ją jednak od środka. Sprawiała także coraz większy ból, odbierając siły i chęci do życia. Każdego dnia Madzia potwornie cierpi, czasem nie dając rady nawet wstać z łóżka do szkoły! Niezwykle ciężko jest się jej pogodzić z chorobą, tym bardziej że jest młodziutką dziewczyną. Córka musi stale przyjmować kosztowne leki oraz suplementy, ponieważ wyniki morfologii i pozostałych badań nie są zbyt dobre. Wydatki związane z opieką specjalistów także są bardzo wysokie. Niestety, jej brat Piotr także zmaga się z ogromnymi problemami zdrowotnymi... W 2014 roku zdiagnozowano u niego torbiele podpajęczynowe w płatach skroniowo-czołowych oraz torbiel szyszynki. Jesteśmy pod stałą kontrolą neurochirurgów. 24 marca 2023 roku w dniu urodzin zmarłej siostrzyczki, trafił do szpitala po omdleniu w szkole. Wieści były wstrząsające – lekarze zdiagnozowali u niego rzekomą niedoczynność przytarczyc oraz zwapnienia w mózgu w 3 miejscach... Jesteśmy pod stałą kontrolą wielu specjalistów. Niestety, dotychczas przyjmowana dawka leków jest niewystarczająca – ciągle trzeba ją zwiększać, ponieważ wyniki badań są złe. Aktualnie czekamy na wizytę u dietetyka, ponieważ Piotrek potrzebuje stosować dietę niskofosforanową. Syn jest bardzo dzielny i mało skarży się na chorobę. Pogodził się z tym, że bierze leki i musi robić badania co miesiąc, jednak nadal jest przecież jeszcze dzieckiem… Często rodzinom ciężko jest udźwignąć koszty związane z leczeniem jednego dziecka. Niestety, u nas ten ciężar jest podwójny, dlatego z całego serca prosimy Was o pomoc... Piotrek i Madzia byli bardzo zżyci z młodszą siostrzyczką. Gdy Klaudusia odeszła zostawiła w sercach naszej rodziny ogromną pustkę, której już nic nigdy nie będzie w stanie wypełnić. Wierzymy jednak, że czuwa nad nami z nieba i kieruje w naszą stronę wspaniałych ludzi, którzy wyciągną w naszą stronę pomocną dłoń. Każda wpłata i udostępnienie to krok w stronę lepszego jutra naszej rodziny, już tak ciężko doświadczonej przez los… Mama

4 348 zł
Artem Sokolov
Pilne!
Artem Sokolov , 23 lata

Pilne❗️PRZERZUTY❗️24-latek ze złośliwym nowotworem!

Jak wyobrażałem sobie swoje życie w wieku 24 lat? Takiego koszmaru się nie spodziewałem… Moja walka trwa, nie mogę się poddawać… Przede mną jeszcze całe życie i zrobię wszystko, by wydostać się z onkologicznego piekła! Proszę, pomóż mi! Do dziś ciężko pogodzić mi się z myślą, że zwykły krwotok nosa doprowadził mnie do śmiertelnej diagnozy… Początkowo podejrzewano, że to problemy z ciśnieniem. Dopiero gdy zacząłem wymiotować krwią, laryngolog zlecił mi wykonanie tomografii. W moim nosogardle był GUZ! Umierałem z przerażenia! Konieczna była operacja. Leżałem na stole, czekając na uśpienie i błagałem, by to nie było nic groźnego… Niestety, udało się usunąć tylko połowę guza. Przez 2 tygodnie chodziłem z tamponami w nosie i czekałem na wyniki. Każdy dzień trwał wieczność… W końcu otrzymałem diagnozę, której wolałbym nigdy nie usłyszeć: nowotwór złośliwy zatok sitowych. Nie zdążyłem się obejrzeć, gdy rozpoczęła się pierwsza chemioterapia. Zaplanowano 3 cykle chemii. Guz nie przestawał jednak rosnąć… Już sam mogłem zobaczyć go w lustrze – a więc tak wyglądał mój zabójca... Czułem się coraz gorzej. Zdecydowano o podaniu kolejnej chemii i wdrożono radioterapię. Byłem pewny, że to już koniec, straciłem siły i zacząłem się poddawać… Umierałem. Lekarze dawali mi już tylko kilka dni życia. Na szczęście guz zareagował na naświetlania i jego wzrost się zatrzymał. Przeszedłem kolejną operację. Byłem wycieńczony. Wyniki wykazały, że guz nie jest już aktywny. A ja cieszyłem się, że przeżyłem i ten koszmar mam już za sobą. Powoli dochodziłem do siebie. Nie spodziewałem się, że los ma dla mnie inne plany… Nie minął nawet miesiąc od operacji, gdy zacząłem odczuwać ogromny ból pleców. Okazało się, że to przerzuty – w moim kręgosłupie wykryto guz… Czekam na wyniki badań. Jestem przerażony, bo nie wiem, czy po raz kolejny uda mi się zwalczyć tak bezwzględnego przeciwnika. Badania i poszerzoną diagnostykę muszę wykonać jak najszybciej, a to kosztuje… Dlatego proszę – pomóż mi. Sam już nie dam rady… Artem

3 226 zł
Alan Bednarowicz
9:32:20  do końca
Alan Bednarowicz , 9 lat

Razem możemy dać mu szansę na lepszy rozwój! Pomoc dla Alana!

Alan jest fajnym, pogodnym dzieckiem. Mierzy się jednak z przeciwnikiem, który bardzo wpływa na jego funkcjonowanie. Jest to ciężka postać autyzmu. Bardzo chciałbym zapewnić mu większe możliwości rozwoju. Bardzo proszę o pomoc! Problemy zaczęły się, gdy syn miał trzy latka. Obecnie ma osiem i niestety nie potrafi porozumiewać się tak, jak dzieci w jego wieku. Chodzi do klasy specjalnej, ma stwierdzony znaczny stopień niepełnosprawności. Potrzebuje też pomocy ortodonty i specjalnych butów. Korzystamy z pomocy neurologa i psychiatry. Alan chodzi na rehabilitację organizowaną przez lokalną fundację oraz w ramach NFZ. Nie jest to jednak wystarczające. Syn musi uczyć się funkcjonowania w grupie, ma z tym duży problem. Pomocny okazałby się z pewnością wyjazd na turnus rehabilitacyjny. To jednak kosztuje tak dużo… Alan bardzo lubi auta i oglądać mecze. Gdy jest w swoim świecie i bawi się zabawkami uspokaja się. Bardzo lubi spacery i wycieczki szkolne. Musi rozwijać się społecznie. Ma też problem z wyrażaniem emocji inaczej niż krzykiem.  Choć robię dla niego wszystko, co tylko mogę, to jest nam naprawdę trudno. Marzę, żeby podarować synowi szansę na rozwój w postaci wyjazdu na turnus. Wierzę, że pomożecie mi je zrealizować! Z góry dziękuję! Arleta, mama

2 582 zł
Maksymilian Śpiewak
9:32:20  do końca
Maksymilian Śpiewak , 3 latka

🚨Serduszko Maksia wymaga leczenia, potrzebuje Twojej pomocy❗️

Jeszcze podczas ciąży okazało się, że nasz synek ma wadę serduszka. Podczas regularnych badań kardiologicznych usłyszeliśmy przerażającą diagnozę — stenoza aortalna krytyczna, czyli zwężenie zastawki aortalnej.  Ciążę rozwiązano przed terminem cięciem cesarskim, ponieważ wystąpiło zagrożenie życia Maksia. Po urodzeniu synek został zabrany na salę obserwacji, a w drugiej dobie życia został przeniesiony na oddział kardiologiczny. Tam po kilku dniach wykonano zabieg balonoplastyki w celu poszerzenia zastawki. Niestety, skutkował on jedynie niewielką poprawą. Z czasem zwężenie narastało i potrzebna była operacja na otwartym serduszku.  Na początku maja 2021 roku została przeprowadzona operacja. Na oddziale intensywnej terapii Maksio przebywał około 5 dni, potem, w szóstej dobie przejechaliśmy na salę opieki kardiochirurgii, gdzie już na szczęście mogłam z nim być. Po tygodniu wróciliśmy do domu gdzie trwała kilkumiesięczna rekonwalescencja. W międzyczasie odbywaliśmy kolejne kontrole chirurgiczne i kardiologiczne. Obecnie jesteśmy w fazie oczekiwania, stan jest stabilny, ale wiemy, że wymaga kontroli. Maksio jest zakwalifikowany do tzw. zabiegu Rossa — skomplikowanej operacji serduszka.  Najprawdopodobniej czeka nas wiele operacji wymiany zastawek. Chwila oddechu przyjdzie, dopiero gdy Maksio dorośnie i będzie mógł otrzymać zastawkę na dłuższy czas. Do tego momentu nasza codzienność będzie skupiona wokół rehabilitacji i ciągłych wizyt w szpitalach i u lekarzy specjalistów. Serduszko naszego maleństwa nie może czekać — wszelkie wizyty i kontrole muszą odbywać się w trybie pilnym, prywatnie. Tym bardziej potrzebujemy Twojego wsparcia, by móc zapewnić to naszemu dziecku...  Twoja pomoc pozwoli nam skupić się przede wszystkim na zdrowiu synka. Da nadzieję na dobrą przyszłość. Małgorzata i Łukasz, rodzice

2 232 zł
Nikodem Pietruszczak
Nikodem Pietruszczak , 10 miesięcy

Każdego dnia serduszko naszego synka słabnie... Błagamy, pomóż nam, nim będzie za późno❗️

Wyobraźcie sobie maleńkie serduszko dziecka, które jeszcze nie zdążyło zaznać radości z życia, a już musi podejmować wyczerpującą walkę o każdy oddech. Rodzice trzymają swoje dziecko w ramionach, patrząc z przerażeniem na jego klatkę piersiową – z trudem podnoszącą się i opadającą. Minimalne ledwie dostrzegalne uderzenie serca to krzyk, którego nie słychać. Nie tak miały wyglądać pierwsze chwile na tym świecie Nikosia... Nasze dziecko miało biegać, śmiać się, dorastać tak, jak inni... W podobny sposób wyobrażaliśmy sobie jego przyszłość. Niestety los był wyjątkowo okrutny dla synka i zamiast tej wizji, Nikodem musi teraz zawalczyć o swoje życie z niewidzialnym przeciwnikiem – wadą, która bezlitośnie ukradła jego dzieciństwo. Czy nasz syneczek znajdzie w sobie siłę, by pokonać bezlitosną przeszkodę? Czy to serduszko zdoła przezwyciężyć nierówną walkę? 16 listopada 2023 roku w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi przyszedł na świat najpiękniejszy chłopiec, jakiego mogliśmy sobie wyśnić. Niestety, już od pierwszego oddechu życie tej kruszynki okazało się wyczerpującą batalią. Nasze dziecko urodziło się z wrodzoną wadą serca – HLHS (hipoplazja lewego serca), co oznacza, że jego serduszko od początku nie pracuje, jak powinno. Malutkie ciało synka przeszło już przez wiele operacji oraz zabiegów... Od chwili narodzin Nikodema codziennie drżymy o jego przyszłość.  27 kwietnia 2024 roku, nasze serca pękły na nowo. Synek przeszedł udar, miał wstawione drenaże w główce. Każdy nowy dzień spędzony przez Nikodema w szpitalu jest przeszyty bólem i niepewnością. My jednak wierzymy, że Nikoś będzie mógł w końcu opuścić szpitalne mury i powrócić do domu – do nas, do swojej rodziny, do rodzeństwa, które czeka na niego z utęsknieniem.  Każdego dnia pokonujemy setki kilometrów, by być przy nim. Nasz dom dzieli od szpitala ponad 370 km, ale odległość nigdy nie była dla nas przeszkodą, by walczyć o życie naszego syna. Niestety, obecnie sytuacja stała się nie do udźwignięcia. Koszty dojazdów, leczenia i rehabilitacji przerastają nasze możliwości. Sami już nie damy rady…  Nikodem przygotowywany jest teraz do kolejnej operacji – operacji Glenna. To kluczowy krok w walce o jego życie. Jednak wiemy, że bez odpowiedniej rehabilitacji oraz odpowiedniego leczenia, jego szanse na powrót do zdrowia maleją. Marzymy, by nasz mały wojownik mógł wrócić do domu – tam, gdzie jest jego miejsce. Aby to się udało, potrzebujemy Waszej pomocy!  Każda złotówka to dla nas wielka nadzieja na wygranie walki, której stawka jest najwyższa – życie synka. Prosimy z całego serca, pomóżcie nam zawalczyć o Nikodema. Wierzymy, że dobro nam okazane do Was powróci. Dziękujemy za każdą wpłatę i każdą myśl pełną wsparcia. Rodzice Nikodema

1 667 zł
Miłosz Wasilewski
Miłosz Wasilewski , 10 lat

Walka z SMA nadal trwa... Miłosz Cię potrzebuje!

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! Wasza pomoc jest nieoceniona! Niestety, Miłosz nadal Was potrzebuje... Oto nasza historia: Kiedy usłyszeliśmy diagnozę – byłam zrozpaczona. Wtedy o chorobie nie mówiło się zbyt wiele, nie istniało skuteczne leczenie, nie było terapii. Miałam wrażenie, że w jednej chwili świat rozsypał się na kawałki… Mózg podpowiadał mi najgorsze wizje przyszłości, ale wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, by żadna z nich nie stała się rzeczywistością. Podjęliśmy trudne decyzje – całe życie zostało podporządkowane chorobie.  Miłoszek początkowo rozwijał się prawidłowo. Nic nie wskazywało na to, że w jego genach jest taka straszna choroba. Zaczęliśmy się niepokoić, kiedy zauważyliśmy, że synek boi się samodzielnie stanąć bez asekuracji i gdy zaczął nieprawidłowo chodzić. Po wielu badaniach i konsultacjach z lekarzami, otrzymaliśmy straszliwą diagnozę - SMA. Lekarze przewidywali, że mój synek nigdy nie stanie na własnych nogach. Ta choroba to dla wielu dzieci wyrok. Niestety, pomimo niewielkich sukcesów, już zawsze będziemy prowadzić trudną walkę. Miłosz potrzebuje pomocy tu i teraz!  Synek ma już 9 lat. Za nim tysiące godzin spędzonych na sali rehabilitacyjnej, operacje, kolejne dawki leku, który pozwala zahamować postęp choroby. Efekty widoczne są w codziennym funkcjonowaniu, ale już wielokrotnie przekonaliśmy się, że choroba jest bardzo podstępna – nie bez powodu jest określana mianem cichego zabójcy. Rozwój choroby doprowadził do tego, że u Miłosza pojawiła się skolioza, której rozwoju nie byliśmy w stanie zatrzymać. Przerażenie rosło, bo postępujące skrzywienie kręgosłupa powodowało ogromny ból i stanowiło realne zagrożenie dla mojego dziecka. Lekarze zadecydowali o natychmiastowej operacji. Trudno mi opisać to, co przeżyliśmy. Strach, nadzieja, rosnąca niepewność. Miałam wrażenie, że dostajemy od życia kolejny cios... Operacja była ratunkiem, ale przed nami kolejne wyzwania, bo teraz Miłoszek wymaga jeszcze intensywniejszej rehabilitacji, zakupu specjalistycznego sprzętu oraz zabezpieczenia w postaci leków i niezbędnych suplementów. Kwoty, których na ten moment potrzebujemy, liczą się w dziesiątkach tysięcy złotych. Świadomość tego, że stracimy coś ważnego przez brak środków, jest porażająca. Przez wiele lat robiliśmy wszystko, by zapewnić Miłoszkowi to, co niezbędne, ale znów choroba stawia przed nami mur. Obecnie Miłosz porusza się na wózku. Samodzielnie jest w stanie przejść jedynie niewielki dystans. Dzięki lekom choroba nie postępuje, ale synek stale rośnie… Ma przykurcze w biodrach i kolanach, przez co codzienna rehabilitacja jest niezbędna. Niedawno odebraliśmy pionizator, dzięki któremu możemy wypracowywać u Miłosza prawidłową postawę. Niestety, już teraz wiemy, że za kilka lat, konieczne będzie wykonanie drugiej operacji. Synek przebył już jedną stabilizację kręgosłupa, poprzez wstawianie prętów magnetycznych, które co jakiś czas jeździmy rozciągać.  Pręty w kręgosłupie sprawiają, że Miłosz ma duże ograniczenia w poruszaniu i codziennym funkcjonowaniu. Potrzebujemy Twojej pomocy! Tylko dalsza intensywna rehabilitacja, a za jakiś czas również i operacja, dają Miłoszkowi szansę na lepszą przyszłość… Patrzę na mojego syna i jedyne, co chciałabym mu obiecać to, że już nie będzie bolało. Niestety, nie mogę go o tym zapewnić. Wiem jednak, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by dać mu szansę. Proszę cię o maleńką iskierkę nadziei. Tylko i aż tyle. Rodzice Miłosza

1 550 zł
Natan Trocha
9:32:20  do końca
Natan Trocha , 7 lat

Turnusy szansą na przyszłość – Pomóż Natankowi❗️

Dzięki dotychczasowemu wsparciu byliśmy w stanie uczęszczać na kolejne turnusy. To dzięki Wam gołym okiem widać, jak Natan stawia kolejne kroki ku sprawności i szczęśliwej przyszłości! Kiedy zaczynaliśmy, synek nie mówił, nie reagował na imię, nie utrzymywał kontaktu wzrokowego. Teraz, po ciężkiej pracy i rehabilitacji zaczął ładnie mówić, nawet występuje w przedszkolu!  Wciąż ma jednak problemy z rozpoznawaniem emocji i wybiórczością pokarmową. Kolejne turnusy rehabilitacyjne to dla nas szansa, by dalej walczyć o przyszłość Natanka! Niestety, to bardzo kosztowna szansa. Nasza historia: Nie tak wymarzyłam sobie dzieciństwo dla mojego synka. Natan miał 1,5 roku, gdy stopniowo jego zachowanie zaczęło nas niepokoić. Pojawiła się wybiórczość pokarmowa, Natan nie chciał próbować nowych rzeczy, jego chód był chwiejny, a stopy opierał jedynie na palcach. Synek nie potrafił też informować o swoich potrzebach, nie reagował na swoje imię, nie mówił.  W marcu 2020 roku u Natana zdiagnozowano autyzm – zaburzenie, które będzie towarzyszyło mu już zawsze. Trzymałam w ręce kartkę z diagnozą i nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Jak sobie teraz poradzimy. Z czym właściwie będziemy musieli się mierzyć. Podążałam ślepo za wskazówkami lekarzy. Naszą codzienność wypełniły dalsze badania i konsultacje. Psychiatra, psycholog, logopeda, neurolog i tak bez końca. Wciąż robimy, co możemy, aby syn miał szansę zawalczyć o jak najlepszą przyszłość. Natan jest coraz bardziej śmiały w kontakcie z innymi dziećmi, nabiera też coraz większej pewności siebie. To wszystko pozwala mi wierzyć, że jeszcze będzie dobrze. Każdego dnia synek robi ogromne postępy, ale przed nami wciąż długa droga do wymarzonego celu.  Po raz kolejny chcemy prosić Was o pomoc, z nadzieją, że i w tym przypadku nie pozostawicie nas w potrzebie. Kolejny turnus rehabilitacyjny zaplanowany jest na przyszły rok, ale chcemy jak najlepiej się na niego przygotować.  Chcemy dać synkowi najlepszą opiekę. Wierzyć, że autyzm ostatecznie nie zawładnie jego światem, a my damy radę pokazać mu, że otoczenie może być naprawdę przyjazne. Natanek poczynił już ogromne postępy i pragniemy, by ta passa trwała. By osiągnąć cel, jakim jest jego zdrowie. Ale na drodze stoi ogromna kwota, którą musimy zdobyć. Prosimy, pomóż! Marzena, mama

1 490,00 zł ( 17,95% )
Brakuje: 6 808,00 zł
Marcel Adamski
Marcel Adamski , 21 miesięcy

Każdy oddech to wysiłek dla Marcelka! Pomóż, opóźnić objawy jego choroby!

To, co miało być najszczęśliwszym momentem w naszym życiu, nagle stało się koszmarem. Marcel przyszedł na świat zdrowy, a przynajmniej tak myślałam do momentu otrzymania wyników badań i telefonu lekarza...  Kazano mi natychmiast pojechać z synkiem do szpitala, gdzie Marcel przeszedł szereg badań. W ciągu zaledwie kilku dni moje dziecko musiało przejść pobieranie płynu z rdzenia kręgowego, tomografię głowy, USG brzucha, badania morfologii i wiele innych. Moje serce pękało, gdy patrzyłam na niego w szpitalnym łóżku. Wtedy usłyszałam diagnozę, która wzbudziła we mnie ogromny niepokój o przyszłość Marcela – wrodzona toksoplazmoza. Jak to możliwe? Wydawało mi się, że synek był zdrowy, miał takie wesołe oczka... Nie miałam żadnych podejrzeń, że może być chory. Wcześniej nie występowały praktycznie żadne objawy, które mogłyby nas ostrzec. Ale toksoplazmoza uderza podstępnie. Teraz mój synek ma ogromne problemy z oddychaniem – nocami budzi się, zmęczony i wyczerpany. Każdy oddech jest dla niego bardzo wymagający. Boję się, że może dojść do bezdechu, w efekcie czego zacznie się dusić… 17 września czeka nas kolejna wizyta w szpitalu, gdzie lekarze będą przeprowadzać badanie na jego płucach. Marcel potrzebuje specjalistycznego sprzętu medycznego – maski tlenowej, która pomoże mu spokojnie oddychać w nocy. Codziennie moje dziecko przyjmuje też leki, które opóźniają rozwój choroby. Bez nich stan Marcelka mógłby się gwałtownie pogorszyć. Gdyby syn ich nie przyjmował, mogłyby pojawić się problemy z poruszaniem i pogorszeniem wzroku. Marcelek to pełen miłości, życzliwy chłopiec, który lubi bawić się z rodzeństwem, tuli swoje ulubione misie i każdego dnia dzielnie walczy o oddech. Każdy jego uśmiech jest dla mnie promykiem nadziei, że uda się opóźnić rozwój choroby. Aby mogło to stać się możliwe, potrzebny jest sprzęt medyczny, rehabilitacja oraz specjalistyczne leczenie. Niestety wiąże się to z dużymi kosztami, których sama nie jestem w stanie udźwignąć. Dlatego proszę Was o wsparcie! Każda okazana nam pomoc to nadzieja, że mój syn będzie mógł oddychać bez towarzyszącego cierpienia. Proszę, wesprzyjcie mnie w walce o zdrowie synka! Mama Marcelka

1 300 zł