Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zosia Steć
12 dni do końca
Zosia Steć , 10 lat

Pomóż Zosi w walce z okrutną chorobą❗️

Zosia urodziła się w 35. tygodniu ciąży, 31. sierpnia 2014. roku. Na początku miała tylko problemy ze ssaniem i połykaniem pokarmu oraz obniżone napięcie mięśniowe. Lekarze twierdzili, że to przez to, że jest wcześniakiem. Nagle pojawiły się jednak problemy z trzymaniem głowy, wyginanie ciała w literkę C, cichy płacz… Od razu rozpoczęliśmy szczegółową diagnostykę. Gdy Zosia miała 5. miesięcy, pojechaliśmy do genetyka, który zrobił badanie kariotypu. Wyniki nie pozostawiały żadnych złudzeń… Zosieńka ma bardzo rzadki zespół genetyczny kociego krzyku. Choroba powoduje niepełnosprawność ruchową oraz opóźnienie rozwoju intelektualnego. Córeczka ma również rozszczep krtani i toksoplazmozę. Zosia do 2. roku życia często leżała w szpitalach z powodu zachłystowego zapalenia płuc i innych infekcji. Lekarz powiedział nam kiedyś, że będzie dzieckiem leżącym, niemówiącym oraz jest skazana na jedzenie do końca życia wyłącznie zmiksowanych papek. To był dla nas ogromny cios, jednak nie poddaliśmy się i podjęliśmy walkę o rozwój naszego dziecka. Dzięki ciężkiej pracy Zosi i terapeutów nasza córka chodzi, jednak nadal musi uczestniczyć w intensywnej rehabilitacji... Bez niej się cofa. Zosia uczęszcza również na terapię logopedyczną – manualne torowanie głosek, dzięki której zaczyna mówić, co przy jej chorobie wydawało się niemożliwe. Zarówno my – rodzice, jak i terapeuci widzimy ogromny potencjał w Zosi i wiemy, że dużo potrafi, tylko trzeba jej pomóc poprzez intensywne terapie. Koszty są ogromne, ponieważ córka potrzebuje rehabilitacji logopedycznej oraz ruchowej, a także wyjazdów na specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne. Do tego dochodzą koszty dojazdów i wizyt u specjalistów. Już raz otworzyliście dla Zosi swoje wielkie serca. Liczymy, że zrobicie to ponownie. Dzięki Wam nasza nadzieja na lepszą przyszłość ukochanego dziecka nie zgaśnie! Będziemy bardzo wdzięczni za okazaną pomoc, a Zosia na pewno da z siebie 100%! Rodzice

4 161,00 zł ( 11,17% )
Brakuje: 33 074,00 zł
Marcel Buczek
Pilne!
Marcel Buczek , 12 lat

Wesprzyj walkę Marcela❗️ Pomóż pokonać NOWOTWÓR!

Co robisz, gdy widzisz, jak Twoje dziecko płacze z bólu? Gdy lekarz mówi Ci, że ma nowotwór?! Gdy nie śpisz w nocy, bo boisz się kolejnego dnia? WALCZYSZ! Przytulasz i mówisz, że będzie dobrze! A później robisz wszystko, żeby tak było… Już w zeszłym roku Marcel skarżył się na ból nogi, jednak lekarze uspokajali nas, że to tylko bóle wzrostowe, że minie. Nie minęło! W styczniu kolano syna bardzo spuchło, a na jego nodze pojawiły się liczne zasinienia. Znów zapukaliśmy do drzwi gabinetu lekarskiego, jednak tym razem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej… Pediatra zlecił badania krwi i zdjęcie RTG. Po zapoznaniu się z  historią leczenia syna pilnie wysłał nas do ortopedy. Wtedy rozpoczął się nasz koszmar, a Marcelek trafił do piekła – za drzwi oddziału onkologii dziecięcej, prosto w objęcia nowotworu… Marcel jest w trakcie serii badań. Obecnie najważniejsze jest monitorowanie jego sytuacji w celu jak najszybszego wykrycia przerzutów, które mogą pojawić się w szpiku. Syn jest przerażony… Trudno mu zrozumieć, co właściwie stało się z jego życiem… Towarzyszący mu zespół Aspergera potęguje lęk przed niewiadomą…  Zła informacja jest taka, że nowotwór się rozrasta! 9 października mamy kolejną wizytę u ortopedy, po której lekarze zadecydują o losach Marcela. Wiemy, że konieczna będzie operacja, by usunąć zmiany. A później? Chemia? Radioterapia? Jeszcze boję się o tym myśleć… W oczekiwaniu na kluczowe leczenie Marcel musi korzystać z intensywnej rehabilitacji. Musi wzmocnić ciało, by było gotowe do dalszej, wyczerpującej walki! Potrzebuję Waszej pomocy, aby Marcel mógł stawić czoła temu potworowi, który zawładnął jego ciałem. Proszę, pomóżcie mi uwierzyć, że wszystko skończy się dobrze… mama, Dorota

1 556,00 zł ( 1,46% )
Brakuje: 104 827,00 zł
Seweryn Brzeziński
Seweryn Brzeziński , 9 lat

Jeden chłopiec i tak wiele chorób... Pomagamy!

Problemy zdrowotne Seweryna zaczęły się już w dniu jego przyjścia na świat. Mimo że ciąża przebiegała prawidłowo, syn urodził się w ciężkiej zamartwicy.  Zdiagnozowano u niego niedotlenienie oraz wrodzone zapalenie płuc. W swoim pierwszym życiowym teście – w skali Apgar – otrzymał tylko 1 punkt! Seweryn leżał pod respiratorem, później przeszedł zapalenie opon mózgowych. Ze szpitala został wypisany dopiero po 6. tygodniach! Konsekwencją tych schorzeń jest padaczka lekooporna.  Kiedyś syn miewał niemal po 100 napadów dziennie! W wyniku upadku ranił się w głowę i w nogi. Obecnie jest lepiej, choć nie do końca. Ataki nadal się pojawiają, ale są rzadsze i stosunkowo krótkie.  Wszystko to znacznie zaburzyło jego prawidłowy rozwój. Lewa strona ciała jest znacznie słabsza. Syn nie potrafi utrzymać w dłoni kredki, nie podpisze się. Problemy są też z pamięcią, to czego nauczył się rano w szkole, po przyjściu do domu od razu zapomina!  Oprócz padaczki Seweryn ma także astmę, wadę serca, obniżone napięcie mięśniowe, zarośnięte nozdrze. Tego jest tak dużo! Nasz syn potrzebuje wielu terapii, rehabilitacji oraz stałej kontroli u wielu specjalistów. Prosimy Was o pomoc! Tylko z Wami Seweryn będzie miał możliwość dobrze się rozwijać!  Rodzice Seweryna

568 zł
Sebastian Górka
Sebastian Górka , 38 lat

Choroba codziennie wyniszcza Sebastiana coraz bardziej... Ratunku❗️

Nazywam się Sebastian, a moja walka o zdrowie trwa już od bardzo wielu lat. W 2005 roku zdiagnozowano u mnie choroby układu pokarmowego. Nie zdawałem sobie wtedy jeszcze sprawy z tego, jak bardzo wpłynie to na całe moje dalsze życie... Początkowo udało się zaleczyć chorobę i przez lata pozostawała w uśpieniu. Niestety, we wrześniu 2021 roku doszło do zaostrzenia – wtedy też postawiono ostateczne rozpoznanie choroby Leśniowskiego-Crohna. Oprócz podstawowego zaostrzenia choroby głównej, co związane było z mocnymi dolegliwościami bólowymi, zdiagnozowano nasilone stany zapalne zajmujące kilka odcinków przewodu pokarmowego oraz drobnoguzkowe zmiany w obu płucach. Po trzech tygodniach uzyskano poprawę i wróciłem do domu. W domu spędziłem niecały miesiąc, nie udało mi się nawet nadgonić zaległości w pracy. W połowie października trafiłem ponownie na SOR, gdzie stwierdzono u mnie niedrożność przewodu pokarmowego. Zostałem skierowany na pilną operację. Operacja przebiegła pomyślnie, ale niestety w pierwszej dobie pojawiły się komplikacje. Konieczna była kolejna operacja, by usunąć skrzepy z jamy brzusznej. W związku z trudnościami z gojeniem się ran spędziłem w szpitalu ponad miesiąc. Z powodu wprowadzonych obostrzeń związanych z Covidem, nie miałem wówczas kontaktu z nikim bliskim. Choroba jednak nie odpuściła, co spowodowało potrzebę kolejnej hospitalizacji w marcu 2022 roku. Od czasu operacji rozwinął się u mnie trudności z jedzeniem – powodując znaczną utratę masy ciała. Jednocześnie organizm z powodu problemów z przyjmowaniem składników mineralnych doprowadził do pogorszenia stanu uzębienia. Spędziłem w szpitalu prawie półtora miesiąca, w trakcie których dokonano usunięcia wszystkich zębów. Było to związane z pilną potrzebą włączenia leczenia biologicznego, którego nie wolno było rozpocząć bez wyleczenia wszelkich stanów zapalnych. Niestety, nie było czasu na leczenie. Równocześnie zdiagnozowano  u mnie ponowne stany zapalne odcinków przewodu pokarmowego oraz rozwinięcie się zmian na płucach.  Wdrożenie leczenia biologicznego pozwoliło mi wrócić do domu, w którym spędziłem niecałe dwa miesiące. Niedługo później w bardzo ciężkim stanie i po utracie przytomności wróciłem do szpitala. Wtedy pierwszy raz stwierdzono u mnie niedożywienie oraz rozwijającą się szybko osteoporozę.  Choroba Leśniowskiego-Crohna odbija się negatywnie na całym moim organizmie. Moje życie zmieniło się nie do poznania – z samodzielnego i sprawnego mężczyzny stałem się człowiekiem potrzebującym pomocy oraz wsparcia.  Aby mieć szansę na nabranie sił i odzyskanie, choć częściowo, zdrowia potrzebuję kosztownych suplementów oraz specjalistycznego żywienia. Niestety, wydatki z tym związane przekraczają moje możliwości.  Tak bardzo staram się odzyskać zdrowie i znów być samodzielny, jednak bez Waszego wsparcia pozostanę w tej dramatycznej sytuacji bez wyjścia… Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń Za każdą wpłaconą złotówkę, za każdy gest dobroci skierowany w moją stronę – dziękuję z całego serca! Sebastian

385,00 zł ( 3,34% )
Brakuje: 11 115,00 zł
Jagoda Pawłowska
5 dni do końca
Jagoda Pawłowska , 14 miesięcy

Walka Jagódki z SMA trwa! Wciąż potrzebna pomoc❗️

O tym, że nasza córeczka cierpi na SMA, dowiedzieliśmy się krótko po jej narodzinach. Miała zaledwie 7 dni, gdy otrzymałam telefon ze szpitala. W badaniach przesiewowych wyszło, że Jagódka ma rdzeniowy zanik mięśni typu pierwszego. To rzadka choroba genetyczna, która osłabia mięśnie i prowadzi do niepełnosprawności, a nieleczona – śmierci... Byliśmy przerażeni... Czuliśmy, że na naszą rodzinę spadł wyrok. Nadzieję dawała nam jedynie terapia genowa, polegająca na wprowadzeniu do komórek prawidłowej kopii genu, którego defekt jest przyczyną SMA. Jagódka przyjęła ją już w 19 dniu życia. Poczułam ulgę, że to już za nami... Ale strach towarzyszył mi dalej. Niestety, na ten moment u Jagódki nie widać znaczących postępów. W porównaniu do innych dzieci, które przyjęły lek w tym samym czasie, córeczka rozwija się najwolniej. Ma 8 miesięcy i wciąż wielkim wyzwaniem jest dla niej utrzymanie główki. To małe postępy, ale dla nas każdy, nawet ten najmniejszy, jest najpiękniejszy i najcenniejszy. Wiemy, że bez leczenia, nie byłoby to możliwe, a Jagódki mogłoby już z nami nie być... Córeczka pozostaje pod opieką specjalistów i korzysta z rehabilitacji. Czekamy na dzień, w którym zacznie robić coraz większe postępy. Trudno powiedzieć, kiedy to będzie. Ale głęboko w to wszyscy wierzymy. Wiemy, jak wielki dar od losu otrzymała w postaci refundowanej terapii...  Stosowanie wszelkich dostępnych form terapii wspomagającej, jak fizjoterapia, ukierunkowana rehabilitacja są dla niej jedyną szansą, a dla nas dużym wyzwaniem finansowym. Boimy się, że pieniądze staną się przeszkodą nie do pokonania, a wtedy stracimy wszystko to, co udało się nam osiągnąć do tej pory... Wiadomość o chorobie córeczki zmieniła wiele. Jagódka ma jeszcze dwóch starszych braci, którzy mają 4 i 6 lat. Nasze życie kręci się wokół przedszkola i rehabilitacji chorej córeczki. Każdy dzień jest dużym wyzwaniem, ale walczymy z całych sił, jak tylko potrafimy, bo przecież walczymy o największą ze wszystkich wartości – nasze dziecko. Nigdy nie spoczniemy, dlatego prosimy Was o wsparcie. Każda pomoc, każda złotówka znaczy dla nas naprawdę wiele. Już teraz z całego serca dziękujemy! Agnieszka i Krzysztof, rodzice Jagódki

51 888,00 zł ( 48,77% )
Brakuje: 54 495,00 zł
Kamil Nowak
4 dni do końca
Kamil Nowak , 3 latka

Codzienność to dla niego wyzwanie... Pomagamy Kamilkowi!

Dziękujemy Wam za dotychczasowe wsparcie! To wiele dla nas znaczy! Niestety, ostatnio odkryto nieprawidłowości w genach Kamilka, które są przyczyną jego dolegliwości. Teraz czeka nas dodatkowa diagnostyka oraz dalsze leczenie i rehabilitacja. Jeszcze raz proszę Was o pomoc! Nasza historia: Kamilek przyszedł na świat z wadą kości przedramienia. Było to widoczne już na pierwszy rzut oka, ale dla nas nie miało to znaczenia. Marzyliśmy jedynie o tym, żeby móc go przytulić i razem wrócić do domu! Niestety, pojawiły się dalsze komplikacje.... U naszego synka występuje opóźnienie psychoruchowe. Mimo że jesienią Kamil skończy 3 lata, to dalej ma problemy z mówieniem. Zaczął chodzić, dopiero w wieku 2 lat. Na szczęście, dzięki pracy z logopedą, od niedawna wypowiada pojedyncze słowa, a rehabilitacja pozwala mu zyskiwać większą sprawność. Niestety Kamil wciąż ma problemy z codziennym funkcjonowaniem. Nie wykonuje poleceń i nie jest w stanie zakomunikować nam swoich potrzeb. Codziennie uczymy się go zrozumieć i staramy się mu pomóc.  Przez problemy z koncentracją i agresją, rehabilitacja jest w jego przypadku prawdziwym wyzwaniem.  Wiele kłopotów sprawia również ręka Kamila. Niedługo czeka nas konsultacja, na której dowiemy się, czy będzie możliwe przeprowadzenie skomplikowanej operacji, która zapewni sprawność przedramienia. Obecnie rączka jest sprawna, ale w każdej chwili może się to zmienić... Nasz kochany chłopiec potrzebuje stałej rehabilitacji oraz dalszych badań. Odwiedzamy też wielu specjalistów, między innymi neurologa i ortopedę.  Razem z mężem robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby pomóc Kamilowi. Często kosztem wspólnego życia. Zrezygnowałam z pracy, żeby móc zajmować się synem. Mąż robi wszystko, żeby zapewnić nam godny byt. Boimy się, że jeśli teraz nie zawalczymy o Kamilka z całych sił, będzie mu gorzej w przyszłości, ból stanie się jeszcze większy… Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Koszty są ogromne! Jako kochający rodzice, chcemy zawalczyć o przyszłość Kamilka! Prosimy, pomóżcie nam w tym! Mama i tata Kamilka ➡️ licytacje Kamil Nowak

41 116,00 zł ( 11,48% )
Brakuje: 316 803,00 zł
Waleria i Roman Prochko
Pilne!
Waleria i Roman Prochko , 16 lat

Ile tragedii jest w stanie unieść jedna rodzina? Potrzebna pomoc❗️

Mam na imię Roman i jestem tatą Walerii. Moja córka urodziła się z Zespołem Downa. Każdy dzień jest dla nas wyzwaniem, ale też źródłem radości. Bo opieka nad Walerią wymaga stałego zaangażowania, a jej potrzeby zdrowotne i rehabilitacyjne są nieustanne… Córka przyszła na świat jako nasz mały cud. Jej życie jest pełne wyzwań, ale także radości. Każdy jej uśmiech i postęp daje nam siłę do dalszej walki. Codziennie staramy się, aby córka mogła rozwijać swoje umiejętności i cieszyć się pełnią życia. Rehabilitacja jest kluczowa dla jej rozwoju. Ale koszty związane z opieką i terapiami są ogromne, a nasze możliwości finansowe mocno ograniczone. Niestety, jakby problemów było mało w kwietniu 2024 roku sam musiałem zmierzyć się z okrutną diagnozą. Wszystko zaczęło się od nieustannego bólu brzucha, który z czasem stał się nie do zniesienia. Nie mogłem jeść, ani pić. W końcu trafiłem do szpitala, gdzie przeszedłem wszystkie konieczne badania. Diagnoza zapadła bardzo szybko. Okazało się, że to nowotwór złośliwy jelita grubego! Następnego dnia przeszedłem konieczną operację...  Obecnie jestem w trakcie leczenia. Nie wiem co będzie dalej. Staram się z wszystkich sił myśleć o mojej rodzinie i walczyć o powrót do zdrowia. Mam nadzieję, że szybko uda mi się wrócić do pracy, bo nie ukrywam, że nasza sytuacja jest ciężka, a Waleria potrzebuje stałego wsparcia wielu specjalistów, rehabilitacji i terapii. Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. Każda wpłata przybliża nas do celu, którym jest lepsze życie dla Walerii i moje pokonanie nowotworu. Z całego serca dziękuję za każdą formę wsparcia i za to, że jesteście z nami w tej niezwykle trudnej podróży. Roman, tata Walerii

5 419,00 zł ( 10,18% )
Brakuje: 47 773,00 zł
Solomiia Pakolivecka
Pilne!
Solomiia Pakolivecka , 7 lat

Wrócił po nią zabójca dzieci – neuroblastoma❗️RATUNKU❗️

Myśleliśmy, że jedziemy na kolejne badanie okresowe i że niebawem wrócimy do domu… Tymczasem 17 lipca usłyszeliśmy najgorszą wiadomość z możliwych. Ziścił się koszmar, który jeszcze wracał nocami. Teraz to dzieje się na jawie – WZNOWA NOWOTWORU! Moja córeczka znów staje do walki na śmierć i życie! Klinika w Barcelonie wyceniła leczenie na gigantyczną sumę, nie zgadzając się na żadne obniżki… Cena za szansę na życie Solomii to ponad 2,5 miliona złotych! Jestem zrozpaczona, w desperacji błagam o pomoc każdego, kto czyta mój apel… Mam na imię Oksana, jestem mamą 6-letniej Solomii. Moja córka umierała na nowotwór, gdy uciekaliśmy przed wojną, która pochłonęła nasz dom, cały nasz dorobek, nasze poprzednie życie… W ostatniej chwili trafiliśmy do Barcelony na leczenie, na które udało nam się zebrać dzięki ludziom o wielkich sercach. Po długiej i trudnej walce – ciężko opisać w kilku zdaniach tyle miesięcy bólu, strachu, płaczu – udało się, była remisja! Osiedliliśmy się na stałe w Polsce, tu zaczęliśmy nowe życie. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze za nami. Jeździliśmy tylko do Barcelony na badania kontrolne. Wyniki były dobre przez 1,5 roku. A teraz wszystko wróciło… Neuroblastoma nie bez powodu nazywana jest zabójcą dzieci. Wznowa pojawia się bardzo często, a przychodzi jeszcze silniejsza, po dziecko już osłabione długim i ciężkim leczeniem… Nie wiem, jak mamy teraz wygrać. Jak moja córeczka ma to wszystko ponownie znieść… Będzie gorzej, niż za pierwszym razem – to pewne. Jesteśmy zrozpaczeni… Badanie MIBG wykazało dwa guzy zlokalizowane w okolicy nadobojczykowej i piersiowej. Solomiia ma już 6 lat. Natychmiast zrozumiała, co powiedział lekarz. Płakała bez przerwy, nie mogliśmy jej uspokoić… Ciągle powtarza tylko, że chce do domu…  Trzymała mnie kurczowo za rękę i chciała prowadzić do drzwi. Byle jak najdalej od szpitala, od tego koszmaru… Nie może uwierzyć, że choroba wróciła, że ten horror zaczął się na nowo. My wciąż też nie dowierzamy… W świadomych już do bólu oczkach mojej córeczki znów pojawił się strach. Radość przepadła…  Kolejny raz stajemy do walki o życie naszego dziecka. Dziecka, które świadome jest piekła, jakie ją czeka…  Na już potrzebujemy min. 40 000 euro, by zapłacić za operację wycięcia guzów. Potem badanie histopatologiczne i dalszy plan leczenia: chemia, radioterapia, immunochemia i immunoterapia. Koszt gigantyczny! Operacja powinna odbyć się już za tydzień! Nie mamy jednak takich pieniędzy… Środki z poprzedniej zbiórki zdołały pokryć pierwsze leczenie i wizyty kontrolne w Barcelonie, a nawet na to nie starczyło… Wydaliśmy już wszystkie oszczędności, nie mamy nic. Ta zbiórka to nasza jedyna nadzieja. Jedyna szansa naszej dziewczynki na życie… Proszę, błagam o pomoc… Kiedy życie dziecka zostaje wycenione przez klinikę na tak ogromną sumę, rodzic nie ma nic do gadania… Może albo zapłacić, albo zrezygnować z leczenia. Ale jak mam skazać moje dziecko na śmierć, nawet jeśli system jest bezduszny?! Musimy spróbować. Musimy… Błagam… Mama Solomii ➡️ Licytacje dla Solomii ➡️ Strona Solomii na Facebooku newsy.mamotoja.pl - Dramat, szpital przerwał leczenie! Mała Solomiia nie przestaje płakać, to ostatnia szansa, zanim ją wyrzucą

1 618 217,00 zł ( 91,57% )
Brakuje: 148 923,00 zł
Szczepan Skibniewski
13 dni do końca
Szczepan Skibniewski , 45 lat

Maszyna wciągnęła i zmiażdżyła mu rękę – potrzebna proteza!

Życie mojego taty dotychczas kręciło się wokół innych. Był zawsze gotowy pomóc, podnieść bliskich na duchu, wesprzeć swoją wiedzą i siłą. Niestety okrutna tragedia przecięła jego życie na pół… Maszyna w pracy wciągnęła i zmiażdżyła jego prawą rękę!  Mój tata, Szczepan, odkąd pamiętam był osobą, której uśmiech rzadko kiedy schodził z twarzy. Nawet w najtrudniejszych chwilach był w stanie znaleźć pozytywy, tak aby podtrzymać nas, swoich bliskich, na duchu. Jedną z jego naczelnych wartości była pomoc innym. Ciężko mi nawet zliczyć, jak wiele dobra dla innych uczynił przez 45 lat swojego życia: co roku uczestniczy jako wolontariusz w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, regularnie wspiera różne akcje charytatywne, a szczególnie bliskie jego sercu jest dobro zwierząt.  Niestety, 3 lutego wydarzyła się tragedia, która zmusiła tatę do zatrzymania się… Tamtego dnia tata miał mieć wolne, planowaliśmy spędzić ten dzień rodzinnie, w domu. Jednak pech sprawił, że musiał jeszcze na chwilę pójść do pracy, dokończyć coś, czego nie zdążył zrobić w tygodniu. Kilka sekund zadecydowało, że życie mojego taty zmieniło się na zawsze! Wskutek nieszczęśliwego splotu wydarzeń podczas prac konserwacyjnych, fragment kurtki taty został wciągnięty do maszyny. Tata walczył z całych sił i próbował się wyswobodzić! Wszystko trwało dosłownie sekundy – MASZYNA WCIĄGNĘŁA CAŁĄ JEGO PRAWĄ RĘKĘ! Niestety, pomimo wielkiego wysiłku lekarzy, ręki mojego taty nie udało się uratować. Zniszczenia były zbyt obszerne, by cokolwiek dało się zrobić… Jedynym wyjściem była amputacja. Z dnia na dzień z osoby bardzo aktywnej, pełnosprawnej, stracił swoją dominującą, prawą rękę. Dla nas wszystkich jest to ogromny szok, ale tata postrzega to jako osobisty KONIEC ŚWIATA! Tata jest pod najlepszą możliwą opieką lekarzy i dzięki ich wysiłkom, będzie mógł częściowo powrócić do poprzedniego życia. Lekarze ocenili, że możliwe stanie się założenie protezy ręki, dzięki której będzie mógł wykonywać wiele czynności „po staremu”. Koszt protezy ręki jest dla naszej rodziny niewyobrażalny – to ponad 700 000 zł!  Takich oszczędności nie zebralibyśmy nawet pracując przez całe życie. Bardzo głęboko wierzymy, że mój tata wyjdzie z całej sytuacji silniejszy i w swoim życiu uczyni jeszcze wiele dobrego dla innych. Osoba, która całe swoje życie pomagała innym, teraz sama potrzebuje naszej pomocy. W imieniu mojego taty i całej naszej rodziny prosimy o pomoc i  dziękujemy Wam za każdą wpłaconą sumę i chęć pomocy! Ufamy, że jeszcze będzie przepięknie! Syn Dawid z rodziną

186 320,00 zł ( 25,23% )
Brakuje: 551 934,00 zł