Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Blanka Olszewska
12:38:22  do końca
Blanka Olszewska , 2 latka

Od swoich pierwszych chwil – WALCZY! Pomożesz?

Ciąża przebiegała prawidłowo. Nie było żadnych niepokojących objawów, nic nie wskazywało, że nasza córeczka urodzi się chora. Nikt nie przygotował nas, że będziemy musieli toczyć wymagającą walkę o zdrowie ukochanego dziecka. Rzeczywistość okazała się być bezlitosna. 12 sierpnia 2022 roku przyszła na świat nasza kochana córeczka Blanka. Gdy odeszły mi wody, natychmiast udaliśmy się do szpitala, gdzie ze względu na ułożenie miednicowe i nieprawidłowy kolor wód, zostało przeprowadzone cesarskie cięcie. Coś, czego każda mama najbardziej oczekuje po porodzie, to płacz swojego maleństwa. Niestety, Blanka nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Wtedy już wiedziałam, że coś jest nie tak. Nasza córeczka otrzymała 8 punktów w skali Apgar, przez dwa pierwsze dni swojego życia nie miała odruchu ssania, a później piła już tylko z butelki. Byłam spokojniejsza, bo poza tym, z córcią nie działo się nic niepokojącego. Po około 3. miesiącach udaliśmy się na USG ciemiączka, podczas którego dowiedzieliśmy się, że Blanka ma poszerzony układ komorowy. Na pierwszej wizycie u neurologa dziecięcego dostaliśmy pilne skierowanie do szpitala.  Nasza córcia przeszła wiele badań, w tym MR głowy z kontrastem, RTG czaszki, klatki piersiowej, miednicy i badanie EEG. Miała konsultację neurologiczną, genetyczną oraz okulistyczną. Wtedy poznaliśmy diagnozę. U Blanki stwierdzono padaczkę lekooporną, przedwczesne zarastanie szwów czaszkowych, rozległe zmiany niedokrwienne z zanikiem struktur mózgowia oraz przewlekły krwiak podtwardówkowy po stronie lewej. W poradni genetycznej wykryto również mutację w genie WDR26, RBM10, TLN2. Blanka jest znacznie opóźniona psychoruchowo, przez co musi być rehabilitowana metodą Bobath. Córeczka siedzi jedynie, gdy ją asekurujemy. Nie przekręca się z jednego boku na drugi, nie interesuje się zabawkami. Na ten moment potrafi jedynie samodzielnie utrzymać główkę w górze.  Jest nam niezwykle ciężko. Potrzebujemy środków na rehabilitację oraz sprzęt rehabilitacyjny. Blanka musi uczęszczać na zajęcia z logopedą i do poradni psychologiczno – pedagogicznej. To wszystko generuje ogromne koszty, a przed nami jeszcze dalsze badanie i diagnozowanie córeczki.  Do walki motywuje nas ogromna miłość i uśmiech, który pomimo problemów zdrowotnych, widzimy na buzi córeczki każdego dnia. Bardzo prosimy o pomoc. Jej zdrowie jest dla nas najważniejsze… Rodzice Blanki

82 292 zł
Szczepan Skibniewski
13 dni do końca
Szczepan Skibniewski , 45 lat

Maszyna wciągnęła i zmiażdżyła mu rękę – potrzebna proteza!

Życie mojego taty dotychczas kręciło się wokół innych. Był zawsze gotowy pomóc, podnieść bliskich na duchu, wesprzeć swoją wiedzą i siłą. Niestety okrutna tragedia przecięła jego życie na pół… Maszyna w pracy wciągnęła i zmiażdżyła jego prawą rękę!  Mój tata, Szczepan, odkąd pamiętam był osobą, której uśmiech rzadko kiedy schodził z twarzy. Nawet w najtrudniejszych chwilach był w stanie znaleźć pozytywy, tak aby podtrzymać nas, swoich bliskich, na duchu. Jedną z jego naczelnych wartości była pomoc innym. Ciężko mi nawet zliczyć, jak wiele dobra dla innych uczynił przez 45 lat swojego życia: co roku uczestniczy jako wolontariusz w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, regularnie wspiera różne akcje charytatywne, a szczególnie bliskie jego sercu jest dobro zwierząt.  Niestety, 3 lutego wydarzyła się tragedia, która zmusiła tatę do zatrzymania się… Tamtego dnia tata miał mieć wolne, planowaliśmy spędzić ten dzień rodzinnie, w domu. Jednak pech sprawił, że musiał jeszcze na chwilę pójść do pracy, dokończyć coś, czego nie zdążył zrobić w tygodniu. Kilka sekund zadecydowało, że życie mojego taty zmieniło się na zawsze! Wskutek nieszczęśliwego splotu wydarzeń podczas prac konserwacyjnych, fragment kurtki taty został wciągnięty do maszyny. Tata walczył z całych sił i próbował się wyswobodzić! Wszystko trwało dosłownie sekundy – MASZYNA WCIĄGNĘŁA CAŁĄ JEGO PRAWĄ RĘKĘ! Niestety, pomimo wielkiego wysiłku lekarzy, ręki mojego taty nie udało się uratować. Zniszczenia były zbyt obszerne, by cokolwiek dało się zrobić… Jedynym wyjściem była amputacja. Z dnia na dzień z osoby bardzo aktywnej, pełnosprawnej, stracił swoją dominującą, prawą rękę. Dla nas wszystkich jest to ogromny szok, ale tata postrzega to jako osobisty KONIEC ŚWIATA! Tata jest pod najlepszą możliwą opieką lekarzy i dzięki ich wysiłkom, będzie mógł częściowo powrócić do poprzedniego życia. Lekarze ocenili, że możliwe stanie się założenie protezy ręki, dzięki której będzie mógł wykonywać wiele czynności „po staremu”. Koszt protezy ręki jest dla naszej rodziny niewyobrażalny – to ponad 700 000 zł!  Takich oszczędności nie zebralibyśmy nawet pracując przez całe życie. Bardzo głęboko wierzymy, że mój tata wyjdzie z całej sytuacji silniejszy i w swoim życiu uczyni jeszcze wiele dobrego dla innych. Osoba, która całe swoje życie pomagała innym, teraz sama potrzebuje naszej pomocy. W imieniu mojego taty i całej naszej rodziny prosimy o pomoc i  dziękujemy Wam za każdą wpłaconą sumę i chęć pomocy! Ufamy, że jeszcze będzie przepięknie! Syn Dawid z rodziną

186 320,00 zł ( 25,23% )
Brakuje: 551 934,00 zł
Leon Kot
Leon Kot , 3 latka

Równym krokiem w przyszłość małego Leonka! Twoja pomoc znów potrzebna!

Choć wiedzieliśmy, że Leon urodzi się wadą ortopedyczną, nie mieliśmy pojęcia jak będzie ona poważna oraz ile pieniędzy będzie potrzebne, by przywrócić mu sprawność…  Gdy synek się urodził, jego lewa nóżka była krótsza od prawej o 3,5 cm. Po czasie różnica ta zwiększyła się do 5 centymetrów! Baliśmy się o naszego synka, na szczęście konsultacje ze specjalistami w Paley Institute dały nam nadzieję na sprawną przyszłość Leonka.  Lekarze zaplanowali aż cztery operacje, które gwarantują normalny i prawidłowy rozwój Leonka. Dzięki ogromnemu wsparciu z Waszej strony udało nam się już zebrać część potrzebnej kwoty. 14 grudnia 2022 roku przeprowadzono pierwszą operację, która polegała na podwójnej osteotomii kości miednicy/biodra oraz kości udowej. Po wszystkim Leonkowi założono specjalny gips. Syn musi w nim być unieruchomiony aż do momentu, w którym możliwe będzie rozpoczęcie rehabilitacji. Najprawdopodobniej nastąpi to pod koniec stycznia. Za niecały rok, najpewniej na przełomie listopada i grudnia 2023 roku Leo przejdzie drugą operację, mającą na celu wydłużenie nóżki. Na ten moment zwracamy się do Was z kolejną prośbą o pomoc. Dzięki obecnej zbiórce, chcemy uzbierać kwotę potrzebną do opłacenia trzeciej zaplanowanej operacji Leonka.  Sami nie jesteśmy w stanie zebrać w krótkim czasie tak ogromnych pieniędzy. Prosimy o wsparcie, o pomoc, o udostępnianie. To największe wyzwanie w naszym życiu – wyzwanie, wobec którego sami jesteśmy bezradni. Na ten moment Leoś posiada bucik z podbiciem 6 cm, z którym na co dzień funkcjonuje. Niestety bez takiego obuwia nie jest w stanie samodzielnie chodzić. Różnica w długości nóżek jest już zbyt duża i każda próba chodzenia mogłaby uszkodzić kręgosłup synka. Nie możemy do tego dopuścić. Musimy zrobić wszystko, by zawalczyć o naszego chłopca! Wierzymy, że wkrótce będzie mógł cieszyć się pierwszymi samodzielnymi kroczkami… Kuba i Paulina – rodzice Leonka Wesprzyj zbiórkę poprzez licytacje: ➡️ Leon Zawodowiec i jego Mafia w walce o przejście życia równym krokiem! ➡️ Wyprawa rowerowa HEL(L) WEEK dla Leosia! Instagram Facebook

161 189,00 zł ( 64,6% )
Brakuje: 88 294,00 zł
Antoni Wawak
Antoni Wawak , 3 latka

Tak wiele chorób w jednym małym Antosiu❗️Walczymy o lepsze jutro!

Antoś to nasz drugi, wymarzony synek, na którego narodziny czekaliśmy z niecierpliwością. Nie spodziewaliśmy się, że jeszcze w ciąży dowiemy się o tym, jak bardzo chore jest nasze dziecko… Czy można się na to przygotować? Baliśmy i wciąż boimy się o przyszłość Antosia. Zrobimy jednak wszystko, by była jak najlepsza. Potrzebujemy jednak Twojej pomocy… Ciąża przebiegała bardzo dobrze, aż do 6 miesiąca. Wtedy wykryto u synka wodogłowie. To był szok… Zaczęły się serie badań, wyjazdy do Katowic, by ustalić, czy poza wodogłowiem pojawią się jeszcze inne wady rozwojowe. Potem były coraz gorsze wiadomości…  Potwierdzono hipoplazję robaka móżdżku, brak ciała modzelowatego. Rezonans magnetyczny wskazał na nieprawidłową budowę kory mózgu. Pozostało nam czekać na poród, choć szczęśliwy czas oczekiwania zastąpił trudny do opisania strach… Antoś przyszedł na świat drogą cesarskiego cięcia, a chwilę potem został zabrany na OIOM. Dochodziły kolejne dramatyczne diagnozy: wodonercze, moczowód olbrzymi III i V stopnia. Synek został zacewnikowany. Nie miałam możliwości mieć go przy sobie, tulić i karmić. Jedyne co mogłam zrobić, to odwiedzać go w obecności pielęgniarek. Jeśli jego stan na to pozwalał, brałam synka w ramiona i powtarzałam, jak bardzo jest kochany… Po kilku dniach Antoś został przewieziony do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Ligocie. Tam odbyła się pierwsza operacja – do główki synka wszczepiono specjalną zastawkę. Potem kolejne zabiegi i pobyty w szpitalach. Aż dwa razy Antoś miał poważne zakażenie dróg moczowych – urosepsę! Konieczne było przetaczanie krwi. Pierwsze 2 miesiące życia synek spędził w szpitalu. Dojeżdżaliśmy tam każdego dnia, by choć pół godziny dziennie być przy nim – tylko na tyle pozwalał nam personel szpitala. Do dziś z trwogą wspominamy tamten czas, pełen bólu, cierpienia, bezradności i strachu. W każdej chwili modliliśmy się, by jak najszybciej mógł być w domu, z rodziną, która tak na niego czekała… Zanim synek wyszedł ze szpitala, po kolejnych tygodniach spędzonych na oddziale nefrologii, musiałam nauczyć się wszystkiego, by samodzielnie zajmować się nim w domu. Dzień opuszczenia szpitalnych murów był chyba najszczęśliwym w naszym życiu. Radość jednak nie trwała długo…  Po 5 dniach znów jechaliśmy do szpitala z kolejnym zakażeniem dróg moczowych. Od tamtego czasu powtarzało się to jeszcze kilka razy, za każdym razem strach był tak samo duży… Antoś jest pod opieką wielu specjalistów. Konieczne są konsultacje neurologiczne, nefrologiczne, neurochirurgiczne, urologiczne, kardiologiczne, audiologiczne, genetyczne, wizyty w poradni preluksacyjnej. Antoś potrzebuje też wizyt u neurologopedy, terapii oczu, licznych rehabilitacji metodą Vojty i Bobaty, które są dla nas światełkiem w tunelu i dają nadzieję na to, że nasz synek będzie się rozwijał, stanie kiedyś o własnych siłach i powie do nas “mamo” i “tato”... Robimy wszystko, żeby Antoś robił postępy. Nie ma dnia bez rehabilitacji, tygodnia bez wizyty u specjalistów. Mimo że jest znacznie opóźniony psychoruchowo, cieszymy się z małych rzeczy, które osiąga. Ma coraz więcej siły i potrafi samodzielnie utrzymać główkę, reaguje na nasze twarze i głosy. Uśmiecha się do nas, co więcej – dwa dni przed ukończeniem 9 miesięcy zaśmiał się na głos! Jego śmiech doprowadził nas do łez wzruszenia i szczęścia, bo widzimy, że robi kolejny krok do przodu, a rehabilitacje przynoszą efekty! Pieniądze ze zbiórki pozwolą nam pokryć koszty niektórych konsultacji, częstych wyjazdów do szpitala, prywatnych badań i rehabilitacji, bez których nasz kochany synek nie ma szans na prawidłowy rozwój... Z całego serca dziękujemy za pomoc, Paulina i Mateusz – rodzice Antosia

141 349 zł
Przemysław Żukowski
7 dni do końca
Przemysław Żukowski , 42 lata

Wygrałem ze śmiercią dwa razy! Teraz walczę, by odzyskać życie, jakie znałem!

Miałem 35 lat, gdy moje życie się zakończyło. Życie, jakie znałem i lubiłem - stabilne, przewidywalne, z planami do zrealizowania. Nigdy bym nie pomyślał, że coś może pójść nie tak. Choroby przecież dotykają ludzi starszych, schorowanych. Nic bardziej mylnego - we wrześniu 2017 roku wszystko, co do tej pory było na wyciągnięcie ręki, stało się nieosiągalne… Dzień rozpoczął się zwyczajnie - ogarnąłem się rano i poszedłem do pracy. Zacząłem się trochę gorzej czuć... W pewnym momencie było już tak źle, że wezwano pogotowie. Doszło do dwukrotnego krwotoku mózgowego. Dwukrotnie też musiała być robiona resuscytacja. Chociaż moje życie zostało uratowane, zupełnie wywróciło się do góry nogami.  Jestem w 100% zależny od drugiego człowieka. Zachowałem pełną świadomość - widzę, czuję, pamiętam, myślę logicznie. Nie mogę jednak samodzielnie się poruszać. Ciężko mi utrzymać głowę bez podparcia - mięśnie karku i barków nie mają siły jej unieść. Nogi są porażone, stopy zdeformowane - bez specjalnego pionizatora, ortez i wsparcia nie jestem w stanie na nich stanąć. Ręce odzyskują sprawność, ale wciąż są zbyt słabe, bym mógł zrobić sobie kanapkę, pójść do toalety czy się ubrać. Wylew odebrał mi mowę. Powrót do wymawiania pojedynczych sylab trwał długo, ale to konieczne, by budować słowa a z czasem pełne zdania. Swobodną komunikację umożliwia mi wskazywanie liter alfabetu.  Mam jednak siłę, by walczyć o swoje zdrowie i sprawność. Wspiera mnie rodzina, szczególnie brat. Wokół mnie są specjaliści, dzięki którym mój stan z dnia na dzień się poprawia. Widzę te efekty i to one dają mi wiarę na powrót do zdrowia. Nie wyobrażam sobie, by przerwać terapię. Niestety, topniejący budżet urealnia ten strach  Boję się, że nie będę miał z czego zapłacić za kolejną rehabilitację. Że efekty, które są wynikiem wieloletniej pracy, bólu, pracy często ponad siły - będą zaprzepaszczone. Proszę, pomóż wrócić do zdrowia. Każda złotówka zwiększa moje szanse. Każda wpłata daje mi siłę, by pokonywać ból i przeszkody, narzucane przez moje ciało. Przemysław

99 290,00 zł ( 100,16% )
Alek i Agata Gruza
Alek i Agata Gruza , 9 lat

Mama i syn walczą z potworną, nieuleczalną chorobą❗️Ratunku❗️

Z całego serca dziękuję Wam za dotychczasowe wsparcie. Tylko dzięki niemu mogłem walczyć o zdrowie i lepsze jutro dla żony oraz synka. Niestety, nasza sytuacja nadal jest niezwykle trudna i kolejny raz muszę zwrócić się do Was z prośbą o pomoc… Nasza historia: Mam chorego synka i chorą żonę. Zrobię dla nich wszystko, zapukam do każdych drzwi, każdego poproszę o pomoc, byle tylko nie stracić nadziei na ich lepszą przyszłość… Alek urodził się niedotleniony. Ten najpiękniejszy moment, który ze łzami w oczach wspominają wszyscy rodzice, w naszym przypadku zapoczątkował walkę. Walkę, którą będziemy toczyć już zawsze.  Syn przez pierwsze lata wymagał intensywnej rehabilitacji metodą Bobath i Vojty z powodu mocno obniżonego napięcia mięśniowego. Do tego dochodziła intensywna rehabilitacja stóp przez końsko-szpotawe ułożenie. Miał problemy z gryzieniem i mówieniem. Jego rozwój był mocno opóźniony w stosunku do rówieśników.  Poród synka bardzo odbił się na zdrowiu żony. Niestety, niedługo później przyszło jej zmierzyć się z potworną diagnozą – wykryto u niej dystrofię miotoniczną typu 1. Kolejny cios spadł na nas, gdy tę samą chorobę zdiagnozowano również u Aleksa. To choroba nieuleczalna, prowadząca do bolesnej sztywności mięśni, osłabienia mięśni i ich zaniku. Bez rehabilitacji i terapii komercyjnej oraz domowej ich mięśnie odmówiłyby z czasem posłuszeństwa. Do tego stopnia, że jedynym środkiem poruszania byłby wózek inwalidzki lub nie byliby w stanie podnieść się z łóżka. Już teraz żona ma problemy z połykaniem, a mowa robi się coraz mniej wyraźna. Traci siłę w palcach, a mięśnie u niej sztywnieją. Przede wszystkim w sferze barkowej, szyjnej i w nogach ta przypadłość jest najgorsza. Do tego stopnia, że bez codziennej terapii manualnej nie mogłaby wstać z łóżka ani ruszyć szyją. Bez masaży nóg chodzenie sprawia u niej duży ból i trudność.  Własny stan zdrowia i obciążenie opieką nad niepełnosprawnym synem bardzo odbił się na zdrowiu psychicznym żony. Wszystkie choroby wykluczają ją z czynnej pracy zawodowej oraz pełnowymiarowej opieki nad synem. Nieoceniona była i jest pomoc dziadków ze strony mamy Alusia, którzy od jego narodzin pomagali i pełnili nad nim opiekę, kiedy ja musiałam pracować poza Warszawą. Wdzięczność za to nie zna granic! Staram się zapewnić mojej rodzinie wszystko, czego potrzebuje, jednak sam nie daję już rady. Niestety ja też jestem chory. W moim przypadku jest to polipowatość rodzinna, która zaatakowała jelito grube. Ciężar moich schorzeń i schorzeń mojej rodziny przygniata mnie każdego dnia. Wziąłem na swoje barki naprawdę dużo, czasem brakuje mi sił.  Aluś jest dzieckiem niepełnosprawnym, nad którym należy sprawować opiekę cały czas. Do tej pory wielokrotnie trafiał do szpitala, walczył na rehabilitacjach i turnusach wyjazdowych. Te dają najlepsze efekty, są nadzieją na lepszą przyszłość. Cały czas bandażujemy mu stopki, aby nie dopuścić do nawrotu szpotawości.  W tym momencie sen z powiek spędza nam utrudniona mowa synka. Jest ona niezrozumiała, a w momentach frustracji Alek przestaje mówić i po prostu wskazuje na to co chce osiągnąć lub otrzymać. Obniżone napięcie twarzy oraz problemy z żuchwą są powodem niedomkniętej buzi. Bez intensywnej terapii neurologopedycznej nie damy rady. Do tego wskazane są turnusy rehabilitacyjne, terapia integracji sensorycznej, terapia ręki i wiele innych, na które po prostu nie mamy środków. Cała nasza trójka jest schorowana. Odkąd Alek przyszedł na świat, wymaga intensywnego leczenia i żmudnej rehabilitacji, głównie prywatnej. Staramy się o to, by synek regularnie uczestniczył w turnusach rehabilitacyjnych, które dają niesamowite efekty. Jednak lata mijają, potrzeby rosną, a oszczędności już dawno się rozpłynęły. Niestety straciłem możliwość otrzymywania renty. Utrzymujemy się z mojej skromnej pensji oraz zasiłku pielęgnacyjnego. Tak bardzo się martwię, że kiedyś nie będę mógł pomóc tym, których tak bardzo kocham. Martwię się o to, że na leczenie po prostu nie będzie nas stać... Proszę, pomóż nam! Marcin 🎥 8-letni Olek cierpi na dystrofię miotoniczną, jego rodzice na depresje | Januszewska | Na Pomoc! 🎥 Obejrzyj postępy Alka! ➤ Życie Alka i jego mamy można śledzić także na Facebook'u ➤ Licytacje dla Olusia i Mamy ➤ Allegro Charytatywni MEDIA O ZBIÓRCE ➤ portal.abczdrowie.pl – Kolejne diagnozy niemal ich złamały. "Lekarka była niezmiernie zaskoczona" ➤ poradnikzdrowie.pl – Żyję z...: "Gdybym wiedziała o chorobie, nie zdecydowałabym się na dziecko" ➤ medonet.pl – To miał być łatwy poród. Lista chorób zatrważa. Marcin: "brakuje mi sił" ➤ gazeta.pl – Ciąży na mnie wielka odpowiedzialność - pan Marcin wspiera chorą żonę i synka

54 174,00 zł ( 44,28% )
Brakuje: 68 167,00 zł
Rafał Lisicki
11 dni do końca
Rafał Lisicki , 38 lat

Choroby odkleszczowe niszczą mi życie, pomóż!

Nigdy bym nie pomyślał, że kleszcz zrujnuje moje zdrowie, a choroba odbierze mi normalność. Niedawno skończyłem 35 lat, ale od pewnego czasu zmagam się z wieloma dolegliwościami, które uniemożliwiają mi życie, o jakim zawsze marzyłem. Wszystko zaczęło się pewnego jesiennego dnia, gdy bez konkretnego powodu doznałem zatkania ucha. Nigdy nie przypuszczałem, że to początek wielu poważnych komplikacji zdrowotnych, które nastąpiły później - szumów usznych, zaburzeń wzroku, parestezji, drgań mięśni, bólu stawów w różnych częściach ciała, kołatań serca i zaburzeń snu, a to i tak jedynie początek długiej listy dalszych objawów.  Rozpoczęły się dziesiątki konsultacji u specjalistów z dziedziny otolaryngologii, okulistyki, kardiologii, neurologii, reumatologii. Poddano mnie szczegółowym badaniom diagnostycznym przy wykorzystaniu nowoczesnych sprzętów, przeszedłem kilka prób leczenia w ciemno, które nie przynosiło żadnej poprawy, a zamiast tego sprawiało, że moje życie było nie do zniesienia.  Dopiero dalsze badania były w stanie przynieść odpowiedzi. Od kilku miesięcy już wiem z czym muszę się mierzyć. Zdiagnozowano u mnie przewlekłą chlamydiozę, kolejne wykonane badania potwierdziły również zakażenie bakteriami wywołującymi bartonelozę i toksoplazmozę. Możliwe, że nie są to jedyne choroby, którymi zostałem zakażony przez kleszcza, określane jako koinfekcje odkleszczowe. Choroba wciąż nie ustępuje i powoduje coraz to nowsze objawy niszcząc moje życie. Nie pozwala mi normalnie żyć i funkcjonować. Niepewność jutra, sprawia, że boję się, co przyniesie kolejny dzień. Tylko dzięki lekom mój stan zdrowia na ten moment jest stabilny. Niedawno konieczne było rozpoczęcie antybiotykoterapii, a następnie przyjmowanie probiotyków wspierających pracę jelit i wątroby.  Tak bardzo chciałbym odzyskać moje dawne życie. Nie sądziłem, że to powiem, ale tak bardzo pragnę, by wróciła normalność... Bez szumów, bez bólu, bez tych wszystkich problemów zdrowotnych i dokuczliwych objawów. Wiem, że walka z chorobą nie będzie ani łatwa, ani krótka, a wysokie koszty leczenia nie pomagają. Stają się dla mnie jedynie coraz większym problemem i przeszkodą, której sam nie zdołam pokonać bez waszej pomocy. Proszę, pomóż!  Rafał

41 673 zł
Monika Wróbel
Monika Wróbel , 2 latka

Minął rok. Walczymy z mózgowym porażeniem dziecięcym!

Nasza druga córeczka – Monika, miała przyjść na świat w tym roku, tuż przed Bożym Narodzeniem. Poród zaczął się jednak nagle, trzy tygodnie wcześniej. Nie byliśmy przygotowani na to, co stało się później… Wylew krwi do mózgu sprawił, że córeczka była w krytycznym stanie! Monika urodziła się z infekcją wrodzoną – zapaleniem płuc, w wyniku którego już w pierwszej dobie życia została podłączona do respiratora. Pojawiły się zmiany zapalne w serduszku. Najgorsze było jednak to, co wydarzyło się w szóstej dobie jej życia. Monisia doznała krwawienia dokomorowego IV stopnia, najcięższej postaci wylewu krwi do mózgu, trwale go uszkadzającego. To jedno z najrzadszych powikłań... Od tej pory nasza przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania. Powiedziano nam, że możemy spodziewać się najgorszego. Monika może umrzeć, lub żyć w ciężkiej niepełnosprawności. Byliśmy przerażeni, ale te słowa nie pozbawiły nas chęci do walki! Nasza córka żyje, a my zdajemy sobie sprawę, że będzie potrzebować wielospecjalistycznej opieki i intensywnej rehabilitacji. Zamierzamy ze wszystkich sił walczyć o jej zdrowie! Zrobimy co w naszej mocy, by zapewnić córeczce odpowiednie leczenie.  Przed urodzeniem córek sama pracowałam jako fizjoterapeutka. Jestem świadoma jak wielkich nakładów pracy i pieniędzy wymaga proces rehabilitacji. Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie. Pragniemy zapewnić Monice jak najlepsze warunki do rozwoju. Nie pozwólmy, by pieniądze stały na drodze do jej szczęścia.  Ewelina i Adam Wróbel

33 741 zł
Olivier Pabiasz
Olivier Pabiasz , 12 lat

Pomóżmy Olivierowi wygrać z guzem mózgu❗️

Dlaczego życie stawia na ringu tak nierównych sobie przeciwników? Naszemu ukochanemu synowi przyszło walczyć o życie z guzem mózgu… Olivier to 11-letni bardzo żywiołowy, wiecznie uśmiechnięty, pełen pomysłów i energii do działania chłopiec. Nigdy nie chorował  – aż do 28.04.2023 r. To właśnie wtedy rozpoczął się nasz koszmar... Z dnia na dzień u naszego dziecka pojawił się bardzo silny ból głowy. Widząc tak ogromne cierpienie synka – działaliśmy natychmiast. Wykonaliśmy rezonans i gdy tylko lekarze zobaczyli wyniki badania, usłyszeliśmy, że jest bardzo źle. Rozległy lito-torbielowaty guz IV komory mózgu oraz cechy wodogłowia nadnamiotowego. Nie było czasu, przetransportowano nas do Bydgoszczy na oddział neurochirurgii. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, że właśnie zaczynamy walkę o życie naszego syna. W trybie pilnym założono drenaż do odbarczenia wodogłowia, a już  02.05.2023 r. Olivier przeszedł operację guza mózgu ratującą życie. To był ostatni moment. Czekając pełni nadziei na wynik histopatologiczny, myśleliśmy, że najgorsze już za nami. Niestety wynik nie pozostawił nam złudzeń: nowotwór złośliwy IV komory mózgu. W ciągu tej jednej krótkiej chwili cały nasz świat się zawalił. Mieliśmy wrażenie, że czas się zatrzymał, a nasze serca przestały bić...  Wtedy już wiedzieliśmy, że zaczynamy walkę o życie, o życie naszego syna! Po ciężkim, długim miesiącu spędzonym na neurochirurgii udało nam się na chwilę wrócić do domu, aby nabrać sił do walki, w której dostaliśmy tak nierównego przeciwnika. 17.06.2023 r. Olivier rozpoczął leczenie. Przyjął pierwszy z czterech cykli chemioterapii. Mimo pojawiających się skutków ubocznych, które zmuszały do nagłych i częstych powrotów do Bydgoszczy, radził sobie nadzwyczajnie. Walczył, jakby rozumiał, jakby wiedział, że to jedyne wyjście – jego odwaga i pozytywne nastawienie dawały nam tyle siły. Nasz 11-latek okazał się dzielniejszy, niż sądziliśmy... Od września Olivier ma zdalne nauczanie indywidualne, ponieważ kontakt z kimkolwiek stanowiłby wysokie zagrożenie. Pojawił się smutek, żal, dlaczego nie może jak wszyscy koledzy uczęszczać do szkoły… Kolejna runda to 6-tygodniowa radioterapia, podczas której doszło do nieprzewidzianych momentów zagrażających życiu. Niestety „ta runda” negatywnie odbiła się na zdrowiu psychicznym naszego synka. Olivier sporo stracił na wadze, co stanowi duże zagrożenie. Rozpoczął kolejne cykle chemii, które bardzo osłabiły jego, już i tak wykończony, organizm. Duży spadek wagi doprowadził do założenia sondy. Trzeba go wzmocnić, żeby był w stanie walczyć dalej! Aktualnie Olivier wymaga stałej opieki, konsultacji specjalistycznych m.in. okulistycznej czy neuropsychologicznej. Lada dzień będzie musiał rozpocząć rehabilitację, aby wzmocnić swoje ciało. Ciągłe, stałe dojazdy do Bydgoszczy i często nieplanowane powroty do szpitala zmuszają nas do prośby o pomoc i wsparcie w ratowaniu życia naszego dziecka. Ogromnie wierzymy, że Olivier pewnego dnia będzie zupełnie zdrowy, powróci ten uśmiech ta radość i w pełni sił wróci na boisko rozegrać mnóstwo meczów, ale wtedy już z równiejszym przeciwnikiem – z kolegami. Z całego serca będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Rodzice Oliviera

25 567 zł