Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jarosław Bychok
Jarosław Bychok , 5 lat

Jaruś potrzebuje wsparcia, by lepiej funkcjonować! Pomóż!

Zdrowie i sprawność synka są dla mnie najważniejsze! Jednak Jaruś od początku nie rozwijał się tak, jak inne dzieci… Dopóki mieszkaliśmy w Ukrainie, synek nie miał diagnozy, ponieważ tam autyzm rozpoznaje się dopiero po 3 roku życia. Gdy przyjechaliśmy do Polski okazało się, że właśnie z tym zaburzeniem mierzy się Jarek! Jarek prawie nie mówi i ma problem ze zrozumieniem tego, co usłyszy. Zauważyłam u niego także echolalię – wielokrotne powtarzanie tego samego słowa. Synek chodzi do przedszkola, ale ma problem w nawiązywaniu kontaktu z pozostałymi dziećmi. Zdecydowanie woli spędzać czas sam... Po przeprowadzce do Polski Jaruś mógł korzystać z bezpłatnej terapii, co bardzo mu pomogło. Niestety, teraz projekty już się zakończyły, a ja nie mam możliwości, by zapewnić synkowi to, czego potrzebuje… Widzę w Jarusiu duży potencjał, dodatkowe zajęcia bardzo wiele go nauczyły. Marzę, żeby mógł rozwijać się dalej, ale koszty terapii przekraczają moje możliwości finansowe. Będę bardzo wdzięczna za każdą formę wsparcia, zarówno finansową, jak i emocjonalną. Mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda się zapewnić Jarusiowi możliwość dalszego rozwoju! Wierzę, że dzięki specjalistycznym zajęciom dzieciństwo i przyszłość synka będą lepsze! Dziękuję! Mama Jarka

311 zł
Marianka Prystupko
Marianka Prystupko , 5 lat

Małymi kroczkami do nowego życia! Marianka potrzebuje wsparcia!

Nasza córeczka ma zaledwie 4-latka, a już przeżyła więcej wzlotów i upadków, niż niejeden dorosły. Marianka każdego dnia dzielnie stawia czoła wielkiemu przeciwnikowi, jakim jest SMA. Nasza codzienność to nieustanne cierpienie, niewyobrażalny strach o życie córeczki, gorzka mieszkanka rozpaczy i nadziei... Gdy Marianka przyszła na świat, jak wszyscy rodzice, nie mogliśmy doczekać się jej pierwszych słów, a potem pierwszych kroczków. Niestety, mijały miesiące, córeczka nie robiła postępów, a nasz niepokój rósł coraz bardziej. Widzieliśmy, że nie rozwija się prawidłowo – gdy inne dzieci potrafiły już chodzić, ona nadal miała problem, by usiąść.  Od razu zaczęliśmy szukać odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje. Skonsultowaliśmy się z wieloma specjalistami, przeprowadziliśmy szereg badań. I w końcu udało się poznać okrutną prawdę. Okazało się, że za wszystko odpowiedzialny jest rdzeniowy zanik mięśni – SMA. Nie mogłam w to uwierzyć… Przecież nie mogło nas to spotkać, nie moją kochaną Mariankę.  Pierwsze dni po poznaniu diagnozy były straszne. Jedyne, co pamiętam z tamtych chwil, to płacz i niedowierzanie. Nie wiedzieliśmy, co robić, nie wiedzieliśmy, co myśleć. W głowie pojawiało się mnóstwo pytań i wątpliwości. Jednak chyba najgorsza w tym wszystkim była świadomość tego, że aby ocalić Mariankę, potrzebowaliśmy najdroższego leku świata!  Szukaliśmy rozwiązań i pomocy u różnych specjalistów. Dowiedzieliśmy się, że jeden z międzynarodowych koncernów medycznych organizuje konkurs, w którym nagrodą była terapia lekiem na SMA. Pomyślałam, że wygrana byłaby spełnieniem naszych marzeń! Tak bardzo jej wtedy potrzebowaliśmy. Nie tracąc chwili, zgłosiłam Mariankę i niedługo potem otrzymaliśmy wiadomość zwrotną. Nie mogłam uwierzyć na własne oczy – wygraliśmy, Mariance wkrótce zostanie podany jedyny lek na świecie, który jest w stanie ją uratować! Byłam przeszczęśliwa! Córeczka przyjęła lek i z tygodnia na tydzień czuła się coraz lepiej. Niestety, wiele osób błędnie myśli, że po leczeniu dziecko budzi się z koszmaru choroby.... Prawie jak księżniczka z bajki po pocałunku księcia, a czar SMA spada, jak klątwa starej wiedźmy...  Tak się jednak nie dzieje i nawet po zdobyciu upragnionego ratunku, na dziecko i rodziców czeka długa i ciężka rehabilitacja. Obecnie każdy dzień Marianki jest dokładnie zaplanowany co do minuty. Od rana fizjoterapia, potem  neurologopeda, na końcu basen... Kilka razy w roku dochodzą też turnusy rehabilitacyjne. Wszystkie zajęcia i rehabilitacje są bardzo kosztowne. Nie ma to jednak znaczenia, gdy w końcu na buzi twojego dziecka widzisz uśmiech i wiesz, że nareszcie wszystko będzie już dobrze.  Potwierdzają to również rokowania lekarzy – jeśli będziemy kontynuować leczenie,  Marianka niedługo zacznie chodzić bez pomocy! Już teraz jest coraz silniejsza – samodzielnie siada, raczkuje, a nawet porusza się przy pomocy balkonika!  Pomimo że robimy wszystko, co w naszej mocy, po trzech latach walki z SMA nie stać nas już na pokrycie reszty kosztów rehabilitacji. Aby córeczka mogła dalej się rozwijać, potrzebuje również sprzętu rehabilitacyjnego, który ułatwi jej pracę nad sprawnością.  Teraz gdy udało się pokonać tyle przeciwności, nie możemy się poddać! Będziemy walczyć do końca, dlatego każde wsparcie i każda złotówka będzie dla nas na wagę złota!  rodzice Marianki

56 900,00 zł ( 56,46% )
Brakuje: 43 866,00 zł
Marcel Zakrzewski
Pilne!
5 dni do końca
Marcel Zakrzewski , 4 latka

AUTOIMMUNOLOGICZNE ZAPALENIE MÓZGU – Marcelek znów potrzebuje POMOCY❗️

Uderzanie głową w ścianę, piski, tiki… Aż trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno Marcelek rozwijał się normalnie, mówił, rozumiał. Zapalenie mózgu kradnie mi dziecko! Poznaj historię Marcelka:  Marcelek rozwijał się jak każde inne dziecko. Zmiany zaczęły się po skojarzonej szczepionce na odrę, świnkę, różyczkę i szczepionce na pneumokoki – wystąpiła gorączka, spuchnięta noga od biodra do kolana. U lekarza byliśmy 3 razy. Potem synek zachorował na covid, w marcu złapał anginę… i właśnie wtedy straciłam mojego Marcelka. Co się stało? Nastąpił nagły regres. Aktualnie synek nadal nie mówi, nie rozumie, co się do niego mówi, nie wykonuje prostych poleceń. Diagnozowanie dziecka zajęło rok – lekarze najpierw zdiagnozowali autyzm. Potem do diagnozy doszło autoimmunologiczne zapalenie mózgu! Okrutna, podstępna choroba, która powoduje regres i zabija po kolei różne obszary mózgu. Istnieje szansa na wyleczenie Marcela z zapalenia mózgu, niestety koszty leczenia mnie przerastają. Na początek synek zaklasyfikował się do podania 3. wlewów immunoglobuliny. Teraz dostałam informację, że będą potrzebne jeszcze dodatkowe 3, czyli łącznie 6. Dzięki Waszym gorącym sercom podczas trwania pierwszego etapu zbiórki zebraliśmy już całą kwotę na pierwsze podania. Proszę o dalszą pomoc, ponieważ jest szansa na to, że moje dziecko znów zacznie normalnie funkcjonować – im szybciej zaczniemy działać, tym większe szanse na remisję choroby.  Niestety ciągle zaskakują nas nowe komplikacje. Marcel miał mieć wycinany migdałek. To najprawdopodobniej przez jego poważne powiększenie nie może mówić i nie słyszy. Niestety operacja została przełożona na styczeń. By złapać wcześniejszy termin, zgłosiliśmy się do prywatnej kliniki, jednak tam podczas badań wyszły problemy z krzepliwością krwi. Wyniki innych badań wskazują na kłopoty nowotworowe... Jesteśmy umówieni do onkologa w celu zdementowania tych przypuszczeń. Nie tak powinno wyglądać dzieciństwo Marcela – ciągłe badania, szpitale, leki... Ciągły strach, płacz, brak rozwoju spowodowany chorobami i m.in. odległymi terminami. Jak synek ma się uczyć nowych słów, nie słysząc, jak ma wykonywać polecenia, mówić, bez odpowiednich wzorców? Jak ma się przygotowywać do samodzielności w przedszkolu czy szkole?  Bardzo chciałabym, aby Marcel mógł żyć jak inne dzieci... Beztrosko, bez strachu i ciągłych badań… Jeszcze raz bardzo proszę Cię o pomoc! Mama ➡️ Marcel VS autyzm ➡️ Licytacje dla Marcelka Przeczytaj artykuły o chorobie Marcelka: ➡️  "Temat Szczeciński" ➡️  "Szczecinek Naszemiasto" ➡️  "Gk24"

98 700,00 zł ( 35,14% )
Brakuje: 182 153,00 zł
Alicja Stabińska
Pilne!
Alicja Stabińska , 6 lat

Ogromne guzy w brzuszku Alusi❗️Ratuj życie małej królewny!

Małe królewny powinny żyć długo i szczęśliwie! Nie powinny umierać... Maleńka plamka, którą znalazłam na ciele mojej 3-miesięcznej córeczki, była początkiem do dramatycznej diagnozy. Wtedy przez myśl mi nie przeszło, co jeszcze okaże się później… Gdy niedawno lekarz powiedział, że za chwilę możemy już nie mieć czasu na zbiórkę, że życie mojej córeczki jest zagrożone, a ratunkiem jest lek wart setki tysięcy złotych, wpadłam w rozpacz! Nie jesteśmy w stanie zgromadzić ani pożyczyć tak wielkich pieniędzy. Właśnie dlatego znaleźliśmy się tu, prosząc o wsparcie. Nie jest to łatwe, ale dla Alusi zrobimy wszystko. Prosimy, bądźcie z nami!  Zaczęło się od małej plamki koloru kawy z mlekiem. Postanowiłam skonsultować ją z lekarzem, choć nie byłam mocno zaniepokojona. Ot, znamię, może trochę nietypowe. Potem sprawy potoczyły się w zawrotnym tempie. Znamię zaniepokoiło lekarzy i córka przeszła szereg licznych badań. Wyniki ścięły nasz z nóg... Jeszcze tego samego dnia przetransportowano Alicję na odział onkologiczny. Wtedy rozpoczął się nasz koszmar… Szok, rozpacz, płacz, panika. Milion emocji, których wcześniej nie znaliśmy… Diagnoza brzmiała nieprawdopodobnie i zupełnie obco… Neurofibromatoza. Nazwy “rak” i “nowotwór” przerażają, ale przynajmniej coś mówią. Tamto nie mówiło zupełnie nic… Dziś jednak wiemy, że to choroba genetyczna, nieuleczalna. Chociaż nikt w rodzinie nie chorował, wadliwy gen znalazł się jakoś w genotypie Ali. Nikt nie wie dlaczego… Neurofibromatoza to koszmarna choroba, która u każdego chorego może przebiegać inaczej. Charakteryzuje się powstawaniem guzów, także nowotworowych, w całym ciele. U Alusi guzy tworzą się w jamie brzusznej… Znaleziono zmianę w tętnicy kreskowej dolnej, nieoperacyjną z uwagi na umiejscowienie. Guz jest gigantyczny, ma 13 centymetrów! Niestety, żaden lekarz nie podejmie się przecinania tętnicy. Alusia umarłaby na stole operacyjnym… Poza tym największym guzów jest jeszcze kilka. Jeden znajduje się blisko kręgosłupa…  Nasze życie w jednej chwili przyspieszyło, a my znaleźliśmy się w jakimś przerażającym rollercoasterze! W jednej chwili codzienność zwyczajnej rodziny zamieniło się w piekło… Nie mogłam uwierzyć, że moja córeczka, po której w ogóle nie widać choroby, jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie!  Od diagnozy naszym drugim domem stał się CZD w Warszawie. Alicja będzie musiała być pod kontrolą już do końca życia… Niestety, obecnie największym zmartwieniem jest ten gigantyczny guz przy tętnicy. Jeśli zacznie rosnąć – jak powiedział lekarz – czasu na zbieranie środków już nie będzie! A jest tylko jeden ratunek, ostateczność… Dwa lata temu w USA został zarejestrowany lek na neurofibromatozę, który zmniejsza guzy powstałe na jej skutek. Nie jest jednak refundowany ani w Polsce, ani w Europie. Musimy zebrać minimum pół miliona złotych na pierwsze 6 miesięcy leczenia i sprowadzenie leku z USA!  ⬇️ ⬇️ ⬇️ Życie naszej córeczki zostało wycenione, a kwota jest poza naszym zasięgiem. To największy cios dla rodzica – nie móc uratować własnego dziecka! Dlatego właśnie potrzebujemy Ciebie, potrzebujemy Was – ludzi o wielkich sercach, może nam znajomych, a może zupełnie obcych, których los Alusi nie będzie obojętny. Choroba zostanie z nią do końca jej dni, ale to my możemy sprawić, by tych dni było tysiące, a nie tylko kilka… Prosimy o pomoc… Z góry z całego serca dziękujemy wszystkim za okazane serce... Rodzice Alusi   ➡️ Licytacje dla Małej Królewny Alusi   Kurier Mazowiecki: 10.09.2022

868 255,00 zł ( 54,41% )
Brakuje: 727 490,00 zł
Tymoteusz Zacharski
Pilne!
Tymoteusz Zacharski , 4 latka

PILNE❗️Guz odrasta – koszmar powrócił❗️

Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie naszego synka ! Tymuś ma zaledwie 4-latka, a stoi już przed swoją trzecią operacją w walce z guzem. Mimo bardzo ciężkiej sytuacji, nie tracimy nadziei. Prócz resztkowego guza w rdzeniu kręgowym naszego Tymusia jest cysta która odrasta w szybkim tempie ,tym razem to lekarze w Boston Children Hospital podejmą próbę ratowania naszego synka. Niestety musimy mierzyć się, z tym że lokalizacja jest bardzo ciężka, tak bardzo się boimy… nie ma nic gorszego niż strach o życie własnego dziecka. Ten rodzaj guza to ciągła walka, życie w ciągłym stresie, pod stałą kontrolą, ciągle badania, nieplanowane operacje. Wizyty kontrolne u neurochirurgów, onkologów, okulistów, urologów, ortopedów oraz codzienna rehabilitacja która jest konieczna przy niedowładach i powikłaniach po dotychczasowych operacjach. Kluczowe są również rezonanse wykonywane na terenie USA co 3 miesiące kontrolujące stan rdzenia kręgowego. Lekarze w Polsce nie dawali nam szans, ale my nie poddajemy się i szukamy nadziei w Stanach Zjednoczonych, gdzie Tymuś jest teraz leczony. Zostawiliśmy w Polsce wszystko - nasz dom, rodzinę, pracę, życie, szkołę i przedszkole, z jedną walizką przyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych, by walczyć o jego życie. Koszty leczenia są ogromne, sięgają setek tysięcy dolarów i niestety nie mają końca! Każda pomoc ma dla nas ogromne znaczenie! Każda Wasza wpłata daje nam spokój ducha, pomagając zmniejszyć ogromny stres finansowy, który towarzyszy nam w obawie, że zabraknie środków na dalsze leczenie naszego Tymusia. Dzięki Waszym wpłatom będziemy mogli pokryć rosnące koszty badań, operacji i rehabilitacji, które są niezbędne, aby Tymek mógł odzyskać pełnię zdrowia i będzie mógł cieszyć się każdą chwilą swojego dzieciństwa bez bólu. Błagam, wspomóżcie nam w tej nierównej walce ! My jako rodzice możemy zrobić dużo, przemierzać cały świat w poszukiwaniu najlepszego leczenia, być, wspierać. Ale pokrycie kosztów leczenie w USA to coś, czego bez Was nie jesteśmy w stanie mu zapewnić …  Każdy dzień w życiu naszego syna to walka, która wyczerpuje nas do granic wytrzymałości. Jako rodzice, przeżywamy ciągłe zbiórki, bezkresne podróże w poszukiwaniu nadziei, nieustające pobyty w szpitalach i serię bolesnych operacji. Godziny spędzone na wyczerpującym czekaniu pod salami operacyjnymi niszczą nas od środka. Ta niewyobrażalna próba, którą przechodzimy, odbiera nam wszystkie siły. Prosimy, nie odwracajcie się od nas, teraz kiedy każda chwila i każdy grosz może zdecydować o przyszłości Tymka. Bez Waszej pomocy nasz Tymuś nie ma szans na zdrowie. Z Wami tworzymy drogę dla zdrowia naszego Tymusia! ❤️ Dziękujemy, że jesteście z nami. Tymuś , jego starszy brat i rodzice .

147 572,00 zł ( 14,51% )
Brakuje: 869 291,00 zł
Justyna Pytel
Pilne!
14 dni do końca
Justyna Pytel , 36 lat

Mama czwórki dzieci walczy o życie❗️PILNIE potrzebny ratunek dla Justyny!

BARDZO PILNE❗️Jak najszybciej potrzebny jest lek, żeby ratować życie Justyny! Przeciwnik jest zabójczy - to agresywny nowotwór macicy z przerzutami do płuc i skóry! Justyna walczy jednak z całych sił, bo ma dla kogo żyć - w domu czeka na nią czwórka dzieci, dla których ukochana mama jest całym światem. W tej walce liczy się czas - trwa dramatyczny wyścig o życie, bo pierwszą dawkę leku Justyna musi przyjąć już zaraz… Prosimy o pomoc, nie ma czasu do stracenia! "Zwracam się do Państwa z gorącą prośbą o wsparcie. Mam na imię Justyna, jestem mamą czwórki dzieci, które są dla całym światem. Wiktoria ma 16 lat, Karinka 11, synek Gabriel Alexander - 5 lat, a najmłodsza córeczka Aylen Gabriela zaledwie 2 latka. Kiedy byłam w ostatniej ciąży, lekarzy zaniepokoił guzek, który znaleźli w macicy… Życie jest przewrotne - do radości z narodzin maleństwa, które trzymałam w ramionach, doszedł wkrótce przeraźliwy strach… Rak złośliwy szyjki macicy — usłyszalam diagnozę. Moje dziecko ledwo zaczęło życie, kiedy ja usłyszałam, że mogę stracić swoje! To był 2021 rok, wtedy zaczęła się moja dramatyczna walka. Okazało się, że rak, który mnie zaatakował, jest nieoperacyjny… Lekarze nie mogli wyciąć guza, ale podjęli próbę zniszczenia go chemioterapią, a następnie radioterapią. Rytm dnia wyznaczała nie tylko opieka nad maleństwem i trójką starszych dzieci, ale też kolejne cykle leczenia. Po 7 ciężkich miesiącach, po wielu kontrolach, wydawało się, że rak ustąpił. Cieszyliśmy się z rodziną odzyskaną normalnością… Minął okrągły rok. Kiedy nadszedł czas kontroli i tomografu całego ciała, okazało się, że rak powrócił. Co więcej, dał też przerzuty do płuc i na skórę… Razem z rodziną mieszkamy w Meksyku. Tu poznałam swojego męża, tu urodziły się moje dzieci… Niestety, tamtejsi lekarze nie byli już w stanie mi pomóc.  W czerwcu 2023 roku, po diagnozie, z bólem serca zostawiłam dzieci i męża i wróciłam sama do Polski, do swojego rodzinnego miasta, aby dalej walczyć o swoje życie… Po wielu różnych  badaniach i wysłuchaniu opinii różnych onkologów, niestety diagnoza potwierdziła się… Nie dość, że rak macicy jest aktywny, to przerzuty na płuca są bardzo blisko aorty i są nieoperacyjne… Wyszedł mi też guz na głowie, który po biopsji okazał się kolejnym przerzutem. Jest mi bardzo ciężko. Sama sytuacja choroby i jej postępu załamuje mnie psychicznie. Dobija mnie też tęsknota za dziećmi i mężem… Wiem, że to konieczne - muszę walczyć, żeby przeżyć i zostać z nimi - ale boli mnie, że jestem tu zupełnie sama, bez mojej rodziny… Leczenie podjęłam w Krakowie, przyjmuję tu chemioterapię i immunoterapię. Lekarze chcą jak najszybciej wdrożyć lek, który może powstrzymać raka. Niestety, jest refundowany tylko w przypadku raka piersi, nie w moim… Jest też nierefundowany, jeden wlew to koszt ponad 14 tysięcy złotych! A trzeba przyjmować go przez minimum rok, każdą dawkę podaje się co 3 tygodnie. Błagam Państwa o pomoc, o wpłaty, bo przyjęcie tego leku jest dla mnie ogromnym światełkiem w tunelu. Lekarze mówią, że rokowania przy zastosowaniu tego lekarstwa są dla mnie bardzo pomyślne - to szansa, aby zastopować przerzuty oraz powstrzymać raka. Czas tutaj gra największą rolę, ponieważ im szybciej lek zostanie podany, tym szybciej mój organizm będzie mógł się bronić! Wszystkie nasze oszczędności życiowe, które udało nam się odłożyć z mężem, zostały wydane na chemioterapię oraz leczenie w Meksyku. Niestety tam nic nie jest refundowane… Jestem tutaj sama, w Polsce, bez mojej rodziny, jest mi bardzo ciężko, ale chcę walczyć do końca! Dlatego też proszę i błagam każdego człowieka o jakiekolwiek wsparcie w mojej walce z tą okropną chorobą! Dziękuję moim przyjaciołom, którzy starają się mi pomagać, jak tylko mogą, abym nie poddawała się  i walczyła dalej. Są dla mnie iskierką chęci w tej walce i to oni namówili mnie do otwarcia zbiórki. Największą motywacją dla mnie, abym się nie poddała, jest też moja ukochana rodzina, która czeka na mnie na drugim końcu świata… Proszę wszystkie osoby o szczodrych sercach o pomoc. Dziękuję za każdą wpłatę, za wiarę i nadzieję na lepsze jutro. Chcę wyzdrowieć, chcę być mamą, chcę żyć. Proszę, pomóżcie mi!

129 311,00 zł ( 24,31% )
Brakuje: 402 604,00 zł
Franciszek Brambor
Franciszek Brambor , 6 lat

Lista diagnoz nie ma końca... Daj Frankowi szansę na zdrowie!

Jestem mamą 4,5-letniego Franusia. Mimo bardzo młodego wieku, na podstawie medycznej historii synka, moglibyśmy napisać obszerną książkę... Od jego pierwszego dnia zaczęły sypać się diagnozy, które wydają się nie mieć końca. Urodził się jako wcześniak. W wyniku komplikacji okołoporodowych doszło u niego do zatrzymania akcji serca... Jednak mały bohater nie poddał się i podjął walkę, którą toczy do dziś... Gdy miał 2 miesiące przeszedł pierwszą operację kraniostenozy, czyli zbyt wcześnie zrośniętych szwów czaszki. Jednocześnie zdiagnozowano u Frania niewydolność nerek. Z miesiąca na miesiąc jego wyniki się pogarszały… Na początku października 2018 roku trafił do szpitala. Doszło do ostrej niewydolności i oddechowej miał bardzo wysokie ciśnienie i kolejne zatrzymanie pracy serca. Po długich tygodniach pobytu na OIOM pod respiratorem zapadła decyzja o tracheotomii od której na szczęście na koniec marca 2018 roku udało się odejść. Po kilku miesiącach,  po kolejnej niewydolności oddechowej, musiały rozpocząć się codzienne dializy otrzewnowe, bez których Franka mogłoby już po prostu nie być. Po ponad półtora roku codziennych dializ, życia z maszyną która ratowała życie Frania, doczekaliśmy się telefonu z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, że jest nerka dla Franusia. Operacja kraniotomii, przeszczep nerek, dializy to tylko urywek z naszej historii. Gdy już mieliśmy nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku, nasz świat kolejny raz się zawalił. W grudniu zeszłego roku Franuś stracił całkowicie wzrok, nikt nie wie dlaczego...  Synek częściej przebywa w szpitalnym łóżku, niż w swoim własnym łóżeczku w domu... Ja z kolei robię wszystko, by odwrócić ten okrutny los! Już teraz wiemy, że mutacja zespołu genetycznego, z którym zmaga się synek, to jedyna taka na świecie. Ma ją tylko Franek!  Franek jest niezwykle waleczny. Pomimo wszystkiego, co przeszedł, zaczął mówić, chodzić, a jego codzienność zaczęła przypominać dzieciństwo zdrowych dzieci. I wtedy kolejny szpital i ogromny regres... Dziś Franio nie ma nawet siły, by samodzielnie odwrócić się na drugi bok! Lekarze podejrzewają, że doszło do niedotlenienia mózgu. Franek najbardziej ze wszystkiego potrzebuje dziś intensywnej rehabilitacji i terapii! Niezbędny będzie zakup kosztownego sprzętu rehabilitacyjnego, by zapewnić mu jak najlepsze wsparcie. A mi już brakuje na wszystko środków...  Chcę ratować syna. Muszę, to mój obowiązek! Błagam, wesprzyj naszą walkę. Jestem pewna, że z odpowiednią pomocą Franio wywalczy sprawność i zdrowie. Dzięki Tobie będzie to możliwe! Monika, mama ➤ Franka można także wspierać poprzez LICYTACJE na Facebook'u

15 925 zł
Alex i Róża Nowaczyk
6 dni do końca
Alex i Róża Nowaczyk , 11 lat

Choroba dwójki osób w rodzinie to podwójna tragedia❗️Trwa walka mamy z synkiem 🚨

25 lat temu przeżyłam koszmar, którego nie życzę nikomu. Nie wyśniłam sobie tego nawet w najczarniejszych snach… Po latach ten koszmar zbiera swoje żniwo. Parę miesięcy po pierwszym porodzie dostałam ostrych bóli brzucha – całe ciało odmawiało posłuszeństwa. Ból był tak silny, że powodował utraty przytomności. Kilkukrotne hospitalizacje, łącznie z operacją zwiadowczą brzucha nie dały diagnozy. Otarłam się o śmierć i dopiero wtedy jeden z lekarzy rozpoznał chorobę. Niestety było już za późno, by uniknąć skutków, które będą się ciągnęły za mną już do końca życia. Porfiria ostra przerywana zabrała mi najlepsze lata mojego życia i sprawność. W wyniku powikłań, po wielokrotnych atakach porfirycznych, mój układ nerwowy został uszkodzony. Polineuropatia najpierw zaatakowała nogi, teraz ręce. Ból neuropatyczny, niepoddający się żadnym lekom, nie pozwala normalnie funkcjonować. Neurolog nie pozostawił mi żadnych złudzeń. Stan będzie się pogarszał. Duża część nerwów czuciowych została już nieodwracalnie uszkodzona. Walczę o jak najdłuższe zachowanie sprawności fizycznej. Tylko to mi zostało — walka o spowolnienie degeneracji kolejnych nerwów i próby uśmierzenia potwornego bólu. Muszę walczyć dla rodziny, a przede wszystkim dla Alexa. Mój synek połowę swojego życia spędził w gabinetach lekarskich i szpitalach. Do tej pory nikomu nie udało się znaleźć odpowiedzi, skąd wzięły się zmiany w mózgu, tachykardia, przykurcze i wiele innych dolegliwości. Synek ma też płasko-koślawe stopy i miopatię wrodzoną. Wieloletnia rehabilitacja, na którą Alex dzielnie uczęszcza, tylko hamuje rozwój choroby, ale poprawy nie daje. Leczenie farmakologiczne objawowe też nie przynosi pożądanych efektów. Obecnie oczekujemy na wyniki badań WES. Jest to ostatnia szansa na postawienie prawidłowej diagnozy u syna. Dwie osoby chore w rodzinie to dramat dla budżetu domowego. Praktycznie wszystko, co związane z diagnostyką i leczeniem robimy prywatnie. Tylko dzięki Waszemu wsparciu udało nam się dojść do miejsca, w którym jesteśmy. Teraz potrzebujemy Was jeszcze bardziej. Nie mogę usiąść na wózek inwalidzki, a Alex nie może pozostać bez diagnozy. Nie da się całe życie leczyć tylko objawów, a ja nie chcę być uzależniona od innych. Błagamy Was o dalsze wsparcie. Już nie raz mogliśmy liczyć na dobroć Waszych ogromnych serc. Wierzymy, że zostaniecie z nami. Potrzebujemy środków na opłacenie dalszej diagnostyki, leczenia, rehabilitacji i sprzętu medycznego. Trwajcie przy nas! Róża

6 625 zł
Solomiia Pakolivecka
Pilne!
Solomiia Pakolivecka , 7 lat

Wrócił po nią zabójca dzieci – neuroblastoma❗️RATUNKU❗️

Myśleliśmy, że jedziemy na kolejne badanie okresowe i że niebawem wrócimy do domu… Tymczasem 17 lipca usłyszeliśmy najgorszą wiadomość z możliwych. Ziścił się koszmar, który jeszcze wracał nocami. Teraz to dzieje się na jawie – WZNOWA NOWOTWORU! Moja córeczka znów staje do walki na śmierć i życie! Klinika w Barcelonie wyceniła leczenie na gigantyczną sumę, nie zgadzając się na żadne obniżki… Cena za szansę na życie Solomii to ponad 2,5 miliona złotych! Jestem zrozpaczona, w desperacji błagam o pomoc każdego, kto czyta mój apel… Mam na imię Oksana, jestem mamą 6-letniej Solomii. Moja córka umierała na nowotwór, gdy uciekaliśmy przed wojną, która pochłonęła nasz dom, cały nasz dorobek, nasze poprzednie życie… W ostatniej chwili trafiliśmy do Barcelony na leczenie, na które udało nam się zebrać dzięki ludziom o wielkich sercach. Po długiej i trudnej walce – ciężko opisać w kilku zdaniach tyle miesięcy bólu, strachu, płaczu – udało się, była remisja! Osiedliliśmy się na stałe w Polsce, tu zaczęliśmy nowe życie. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze za nami. Jeździliśmy tylko do Barcelony na badania kontrolne. Wyniki były dobre przez 1,5 roku. A teraz wszystko wróciło… Neuroblastoma nie bez powodu nazywana jest zabójcą dzieci. Wznowa pojawia się bardzo często, a przychodzi jeszcze silniejsza, po dziecko już osłabione długim i ciężkim leczeniem… Nie wiem, jak mamy teraz wygrać. Jak moja córeczka ma to wszystko ponownie znieść… Będzie gorzej, niż za pierwszym razem – to pewne. Jesteśmy zrozpaczeni… Badanie MIBG wykazało dwa guzy zlokalizowane w okolicy nadobojczykowej i piersiowej. Solomiia ma już 6 lat. Natychmiast zrozumiała, co powiedział lekarz. Płakała bez przerwy, nie mogliśmy jej uspokoić… Ciągle powtarza tylko, że chce do domu…  Trzymała mnie kurczowo za rękę i chciała prowadzić do drzwi. Byle jak najdalej od szpitala, od tego koszmaru… Nie może uwierzyć, że choroba wróciła, że ten horror zaczął się na nowo. My wciąż też nie dowierzamy… W świadomych już do bólu oczkach mojej córeczki znów pojawił się strach. Radość przepadła…  Kolejny raz stajemy do walki o życie naszego dziecka. Dziecka, które świadome jest piekła, jakie ją czeka…  Na już potrzebujemy min. 40 000 euro, by zapłacić za operację wycięcia guzów. Potem badanie histopatologiczne i dalszy plan leczenia: chemia, radioterapia, immunochemia i immunoterapia. Koszt gigantyczny! Operacja powinna odbyć się już za tydzień! Nie mamy jednak takich pieniędzy… Środki z poprzedniej zbiórki zdołały pokryć pierwsze leczenie i wizyty kontrolne w Barcelonie, a nawet na to nie starczyło… Wydaliśmy już wszystkie oszczędności, nie mamy nic. Ta zbiórka to nasza jedyna nadzieja. Jedyna szansa naszej dziewczynki na życie… Proszę, błagam o pomoc… Kiedy życie dziecka zostaje wycenione przez klinikę na tak ogromną sumę, rodzic nie ma nic do gadania… Może albo zapłacić, albo zrezygnować z leczenia. Ale jak mam skazać moje dziecko na śmierć, nawet jeśli system jest bezduszny?! Musimy spróbować. Musimy… Błagam… Mama Solomii ➡️ Licytacje dla Solomii ➡️ Strona Solomii na Facebooku newsy.mamotoja.pl - Dramat, szpital przerwał leczenie! Mała Solomiia nie przestaje płakać, to ostatnia szansa, zanim ją wyrzucą

1 618 200,00 zł ( 91,57% )
Brakuje: 148 940,00 zł