Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karina Konka
Pilne!
Karina Konka , 14 lat

Dramatyczna sytuacja❗️Wzrosły koszty leczenia Karinki! Pomóż...

Ile jeszcze cierpień przed Karinką? Jak długa jeszcze będzie jej droga do sprawności i zdrowia? Jak wiele razy jej mama będzie musiała prosić o pomoc dla córeczki, bez której wszystko przepadnie…? Karinka niczym sobie na to wszystko nie zasłużyła. Operacja za operacją, kolejne tygodnie w gipsach i ortezach. Nie miała i nie ma normalnego dzieciństwa. Jednak ma szansę! Pomóż, ten jeszcze jeden raz. Przegońmy razem ból i cierpienie, dajmy Karince i jej mamie nadzieję na przyszłość!  Katarzyna, mama Kariny: Moja córka ma już za sobą 5 zabiegów, a z każdym z nich coraz mniej wiary w pozytywne zakończenie… Przed nią miały być jeszcze tylko dwa zabiegi w Niemczech, gdzie dzięki pomocy Darczyńców Karinka może być leczona. Niestety, okazało się, że jej stan jest znacznie poważniejszy, a na domiar złego dostaliśmy wyższe, zaktualizowane kosztorysy operacji – ma być ich jeszcze 4… Dla 11-letniej dziewczynki to niesamowity stres… W Niemczech dostaliśmy zalecenia pracy nad miednicą, kręgosłupem, bo niestety deformacja nóg pociąga za sobą określoną postawę ciała. A o następnej operacji na kręgosłupie nie chcę nawet myśleć… Kolejny zabieg planowany jest na 24 maja (przyjęcie 23 maja), wtedy będzie pobierany odlew na ortezy. Cykl zabiegów miał się skończyć do sierpnia, ale może przeciągnąć się do końca września. Nie wiem, czy to w ogóle realne, by zebrać tyle pieniędzy do tego czasu…  Poprzednia zbiórka trwała dwa lata, fundusze na rehabilitację, bez której operacje nie mają sensu, wykorzystywaliśmy na bieżąco. Nie spodziewałam się aż takich podwyżek… Nie będę ukrywać – jestem załamana. Co mam jednak powiedzieć córce? Że niestety, w trakcie leczenia, po którym tak wiele się spodziewamy, zabrakło nam środków i musimy wracać do domu? Że tyle wycierpiała na marne? Że nie będzie żadnej poprawy, mało tego – będzie coraz gorzej? Proszę, poznaj naszą historię i jeśli tylko los mojej córeczki nie jest Ci obojętny, wesprzyj ją choć przysłowiową złotówką… Grudzień 2009 roku — to wtedy na świecie pojawiła się moja ukochana córeczka. Nasze szczęście nie trwało jednak długo… W drugim miesiącu życia lekarze stwierdzili opóźnienie psychoruchowe. Zaczęła się rehabilitacja. Wierzyłam, że Karinka z tego wyjdzie i dzięki ciężkiej pracy szybko nadgoni rówieśników. Niestety, najgorsze dopiero miało nadejść… Ostateczna, prawidłowa diagnoza zapadła o wiele za późno. Oznaczało to stracone najważniejsze miesiące, podczas których mogłybyśmy tak dużo osiągnąć… Nie wiedziałam, że moja córka ma porażenie mózgowe. Lekarze stwierdzili to dopiero w 20 miesiącu jej życia. Niedowład czterokończynowy z przewagą kończyn dolnych i lewej kończyny górnej — tak brzmiał nasz wyrok. Wtedy też przyszło orzeczenie o niepełnosprawności. Moja córka jest niepełnosprawna — ta myśl tłukła się po mojej głowie, raniła serce. Dlaczego właśnie my, dlaczego Karinkę to spotkało? Nie było jednak czasu, żeby się użalać. I tak za dużo go straciliśmy. Wiedziałam, że zrobię wszystko, by moja córka była szczęśliwa, mimo swojej choroby. Dzisiaj Karinka jest pod opieką sztabu specjalistów: neurologa, neurochirurga, ortopedy, lekarza rehabilitanta oraz przychodni rehabilitacyjnej. Z powodu licznych chorób towarzyszących znajduje się także pod opieką: poradni onkologiczno-hematologicznej w Szczecinie (w związku z zaburzeniami krzepnięcia – choroba von Willebranda); kardiologa (niewielka wada serca); urologa (pęcherz neurogenny); alergologa (uczulenie pokarmowe i wziewne). Dużo jak na tak małą dziewczynkę… Na chorobę Karinki nie ma leku, ona nigdy nie wyzdrowieje. Jedynym ratunkiem jest rehabilitacja — systematyczna, nieprzerwana, uciążliwa, ale niosąca nadzieję na poprawę. I operacje…  Karinka ma tylko jedno marzenie – znów chodzić. Walczymy o to, ale los nam rzuca kolejne kłody pod nogi… Ciągle złe wiadomości, ciągle ból i strach. To trudne, jednak  nie mam innego wyjścia - znów proszę o pomoc dla mojej córeczki. Obiecałam jej, że zrobię wszystko, ale moje wszystko to za mało…  

44 387,00 zł ( 10,94% )
Brakuje: 361 240,00 zł
Janusz Sobala
7 dni do końca
Janusz Sobala , 47 lat

Choroba odbiera mu niezależność... Nie pozwól, by pozostał sam w swojej walce!

Kiedy zakładasz rodzinę, nie myślisz, że twoje życie będzie naznaczone cierpieniem i niepewnością o przyszłość. A tak stało się w naszym przypadku. Byliśmy rodziną, jak każda inna. Nasza codzienność była zwykła. Praca, synek w przedszkolu, córka w szkole. Nasze życie zniszczyła diagnoza. Ta, która doświadczyła nas mocno i sprawiła, że nasze dotychczasowe życie zmieniło się o 180 stopni. A nasza rodzina sprzed choroby miała wiele planów. Wzięliśmy kredyt na mieszkanie, oboje pracowaliśmy, więc przez myśl nam nie przeszło, że kiedykolwiek będziemy mieć problemy w spłacie. Jednak w 2019 roku pojawiły się symptomy, które były pierwszym zwiastunem, że nasze życie już nigdy nie będzie takie, jak wcześniej. Tuż za rogiem czyhała choroba, która każdego dnia odbiera mojemu mężowi sprawność. Choroba Huntingtona to podstępne i straszne schorzenie, które dopadło mojego męża. To choroba śmiertelna, nieuleczalna. Diagnoza, od której nie ma odwrotu. Jest chorobą układu nerwowego o podłożu genetycznym, w której głównymi objawami są tak zwane ruchy pląsawicę, otępienie i zaburzenia osobowości. Mówiąc prościej – niszczy mózg. W Europie choroba dotyka sześć osób na sto tysięcy mieszkańców. Wśród nich znalazł się niestety mój mąż. Rozpoczęła się nasza dramatyczna walka o każdy skrawek normalności. Mój mąż Janusz z każdym dniem słabnie. Niestety nie mógł już dalej pracować, bo stało się to zbyt niebezpieczne. I dla niego, i dla pracodawcy. Zaczęły się tiki nerwowe, które uniemożliwiają mu normalne funkcjonowanie. Ja sama musiałam również zrezygnować z aktywności zawodowej, obecnie zajmuję się mężem. Wychowujemy dwójkę dzieci – 5-letniego Michała i 12-letnią Maję. Wszyscy bardzo chcielibyśmy, by mógł jak najdłużej być sprawny. By mógł chodzić z naszym najmłodszym synem Michałem na spacery. Wiemy, że jednak ta sprawność już nie wróci. A ta, która pozostała wymaga olbrzymiego wysiłku. Dziś mój mąż potrzebuje również niewyobrażalnie kosztownej pomocy. Korzystamy z porad neurologopedy, neurologa, psychiatry i neuropsychologa. Przed nami jednak wizja intensywnej rehabilitacji, która kosztuje ogrom pieniędzy. Tych, których nie mamy. Po stracie pracy przez nas oboje brakuje pieniędzy na codzienne funkcjonowanie, nawet na najniższym poziomie. Wizja dodatkowych wydatków nas przeraża. Już dziś zrezygnowaliśmy niemal ze wszystkiego. Obyśmy tylko mieli co jeść i za co zapłacić za leczenie, będziemy spokojniejsi. Teraz każdy dzień przynosi nową trudność. Taką, z którą sami sobie nie poradzimy. Wierzę, że mój mąż ma szansę na to, by jego życie było łatwiejsze. By mógł jak najdłużej być samodzielny, bo zawsze taki był. Zawsze staraliśmy się być samodzielni. Dziś widzimy, że życie nas przerosło. Nie damy rady sami, tym bardziej że przed nami perspektywa długotrwałej, żmudnej rehabilitacji. Bez Was nie damy rady. Bardzo Was potrzebujemy! Każda wpłata ma dla nas ogromne znaczenie. Lidia, żona

42 856 zł
Monika Halamus
Pilne!
Monika Halamus , 42 lata

❗️Samotna matka w starciu z nowotworem - ratujmy życie Moniki!

Mam na imię Monika. Jestem mamą, samotnie wychowującą 3,5-letniego syna Wojtusia. Bałam się bólu, choroby, ale teraz wiem, że to nie one są najgorsze... Najgorszy jest właśnie strach. Co się stanie, jeśli przegram z nowotworem? Jeśli mnie zabraknie? Kto wtedy zajmie się moim synkiem...? Czy Wojtusia czeka życie bez mamy? Rok 2017 okazał się przełomowy w moim życiu... Z jednej strony był najpiękniejszy - zostałam mamą! Urodziłam synka, który nadał życiu wyższy cel, większy sens... Moje życie stało się wspaniałe, pełniejsze. A potem dowiedziałam się, że mogę je stracić... Że jestem chora, śmiertelnie. Pojawienie się Wojtusia i szczęście, jakie czułam, okrutny los postanowił zrównoważyć chorobą nowotworową i rozpaczą... Beztroską radość z macierzyństwa zabrał mi paraliżujący strach. Chłoniak Hodgina... Rzadki nowotwór krwi, atakujący głównie osoby młode, w trzeciej dekadzie życia... Osoby takie jak ja. Najpierw atakuje węzły chłonne, a potem często daje przerzuty. Choroba nie mogła wybrać gorszego momentu... Właśnie zostałam mamą, byłam potrzebna Wojtusiowi! Często wyobrażałam sobie początek moje macierzyństwa, ale w najgorszych koszmarach nie sądziłam, że jego scenerią będzie oddział onkologii... Że w ramionach, zamiast ukochanego dziecka, będę mieć rurki, prowadzące do kroplówki z sączącą się chemią... Okrutna diagnoza przewróciła moje życie do góry nogami. Lustrzanym odbiciem choroby jest samotność i tęsknota... Nie ból, ale rozłąka z synkiem jest w chorowaniu najgorsza. I strach, bo nowotwór nie odpuszcza... Chemioterapia nie przyniosła oczekiwanego rezultatu, autoprzeszczep szpiku też zawiódł. Zamiast nadziei przyszedł strach, jeszcze gorszy niż przedtem... Od narodzin Wojtusia trwa moja walka z chorobą, walka na śmierć i życie. Po nieudanym przeszczepie czekało mnie znów kolejne pół roku leczenia i chemia, przygotowująca do kolejnego przeszczepu. Szczęście w nieszczęściu, że znalazł się dawca... 8 czerwca 2020 przeszłam kolejny przeszczep. Po miesiącu w izolacji wreszcie wróciłam do domu, do synka. Jednak na tym moja walka o życie się nie kończy... Przyjmuję leki, które mają zapobiec odrzuceniu przeszczepu. Cały czas jeżdżę na konsultacje i badania, co generuje ogromne koszty. Koszty, których sama nie jestem już w stanie ponosić, utrzymuję się jedynie z renty chorobowej w wysokości 1247 zł miesięcznie, a mam jeszcze malutkie dziecko... Proszę Cię, pomóż mi! Tak bardzo potrzebuję wsparcia, by raz na zawsze pozbyć się nowotworu... Mam synka, jestem mamą, chcę żyć. Błagam - uratuj mnie. Monika

30 981 zł
Karol Kawala
Karol Kawala , 6 lat

Nie pozwól, aby Karol stracił szansę na prawidłowy rozwój!

Zbyt dużo trudności spadło na mojego syna. Karol ma tylko 6 lat, jednak gabinety lekarskie zna chyba już lepiej niż place zabaw… Syn cierpi na afazję, czyli opóźniony rozwój mowy. Robię co mogę: uczęszczam z nim do logopedy, zapewniłam zajęcia ze wczesnego wspomagania rozwoju, korzystamy z programu Tomatis. Udało się także zakupić specjalistyczny program do nauki w domu.  Wszystko to daje poprawę, ale wiąże się ze zbyt dużymi kosztami. Przed Karolem jeszcze ogrom pracy, a przede mną wielkie wydatki. Boję się, że nagle nadejdzie chwila, gdy nie będę już mogła opłacić kolejnego rachunku. Nie mogę dopuścić do sytuacji, gdy będę musiała wybierać, z której formy pomocy zrezygnować! Trwa także diagnostyka w kierunku nerwiakowłókniakowatości. Jeżeli się potwierdzi, syn będzie musiał być pod stałą opieką kardiologa, neurologa i innych specjalistów. To także bardzo mnie martwi...  Karol przeszedł już badania genetyczne, które pochłonęły dużą część domowego budżetu. Stało się więc to, czego tak bardzo już wcześniej się bałam – zabrakło mi środków, aby wyjechać na turnus rehabilitacyjny!  Po każdym turnusie mój syn robi znaczące postępy pod względem logopedycznym, fizycznym, a także emocjonalnym. Nie mogę więc odebrać mu tej największej szansy na najlepszy rozwój! Karolek jest bardzo kochanym dzieckiem, lubi pomagać innym i czuć się potrzebnym. Tym bardziej boli mnie serce, że w pewnym momencie zabraknie środków, aby mu pomóc. Proszę, nie pozwólcie na to! Proszę o wsparcie! Mama Karolka

16 193,00 zł ( 50,73% )
Brakuje: 15 722,00 zł
Wiktor Szałaga
Wiktor Szałaga , 7 lat

Wiktor całe swoje życie walczy o zdrowie... Pomóż na drodze do sprawności!

Nasz synek od swoich pierwszych chwil musiał walczyć o zdrowie i życie... Wiktor przyszedł na świat jako wcześniak – w 35. tygodniu ciąży. Lekarze od razu powiedzieli nam, że stan naszego dziecka jest bardzo ciężki… Od pierwszych minut życia Wiktor miał problemy z oddychaniem, zaburzeniami krzepnięcia krwi, oraz wzmożonym napięciem mięśniowym.  Wiktorek przez całego swoje dotychczasowe życie walczy – o zdrowie i lepsze jutro. Synek jest pod stałą opieką wielu różnych specjalistów m.in. neurologa, gastroenterologa, chirurga naczyniowego, ortopedy czy rehabilitanta. Wskutek niedotlenienia zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym, ma wzmożone napięcie mięśniowe. Pomimo tego, że synek jest już w wieku szkolnym – sam nie siedzi, nie chodzi i ma niesprawną lewą rękę. Wiktor dużo rozumie i wbrew przeciwnościom losu jest pogodnym dzieckiem oraz ma ogromną motywację, by walczyć o samodzielność.  W 2020 roku przeszedł już operację przedłużenia ścięgien w pachwinach i pod kolanami, poza tym przyjmuje zastrzyki z  botuliny w nogi i rękę. Aktualnie czekamy na kolejne operacje. Wiktor potrzebuje stałej rehabilitacji ruchowej oraz niezbędnego sprzętu specjalistycznego, które umożliwią dalsze postępy. Niestety, jest to związane z bardzo dużymi kosztami, które przekraczają nasze możliwości finansowe… Z całego serca zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Wierzymy, że wspólnymi siłami jesteśmy w stanie dać mu szansę na rozwój i zdrowie. Prosimy o wsparcie, by Wiktor miał szansę na upragnioną samodzielność… Rodzice    

11 228,00 zł ( 26,38% )
Brakuje: 31 326,00 zł
Sabina Łukaczyk
Sabina Łukaczyk , 38 lat

Nieuleczalna choroba Huntingtona powoli odbiera mi żonę! Pomocy!

Sabinę poznałem w 2015 roku – byliśmy bardzo zakochani! Rok później wzięliśmy ślub, a potem na świecie pojawił się nasz ukochany synek, Paweł. Miałem nadzieję, że będziemy żyć długo i szczęśliwie! Niestety, nie zostało nam to dane… Żona przez wiele lat opiekowała się swoją mamą, która cierpiała na pląsawicę Huntingtona. Sabina obserwowała jak choroba odbiera jej mamie sprawność i zdrowie psychiczne, a w końcu przynosi śmierć. Niestety, choroba Huntingtona ma podłoże genetyczne… Mieliśmy więc ogromne nadzieje, że żona nie zachoruje i uda się uniknąć okrutnego losu, który był udziałem jej mamy.  Niestety, po kilku latach wspólnego życia zaczęły pojawiać się niepokojące objawy. Z początku wyglądało to niepozornie – żona unikała spotkań z dalszymi znajomymi, zamknęła się w sobie, stała się bardziej wycofana. Okazało się, że były to pierwsze objawy okrutnej choroby neurologicznej. Pląsawica Huntingtona prowadzi do otępienia oraz pojawienia się gwałtownych, niekontrolowanych ruchów, które z czasem stają się coraz intensywniejsze i są zagrożeniem dla chorego.  Najgorszy jest brak nadziei! Obecnie choroba Huntingtona jest uznawana za nieuleczalną! Każdego dnia obserwuję, jak Sabina ma się coraz gorzej… Jest coraz słabsza fizycznie, zdezorientowana, wypowiada już jedynie krótkie zdania i pojedyncze słowa. Staramy się walczyć z chorobą na wszystkie możliwe sposoby, ale mam wrażenie, że jesteśmy po prostu bezradni. Cały czas śledzę najnowsze doniesienia medyczne, czekam na jakiś zagraniczny przełom w leczeniu chorych…  W ostatnim czasie moim życiem rządzi lęk... Muszę pracować, żeby utrzymać naszą rodzinę i Sabina zostaje w domu sama. Cały czas boję się, że coś jej się stanie, że kiedyś przewróci się, wyleje coś i znajdzie się w niebezpieczeństwie. Najtrudniej jest mi patrzeć na Pawełka! To jeszcze mały chłopiec, a już stara się dużo pomagać mi w domu i troszczy się o mamę. Synek wie, że mama jest chora i cały czas powtarza, że „tata chce uratować mamę”. Sabina stara się na miarę swoich możliwości przytulać synka, wymienić z nim kilka słów, jednak tak bardzo żałuje, że nie może zrobić więcej... Leczenie, rehabilitacja żony i dojazdy do lekarzy są niestety bardzo kosztowne… Dotychczas radziłem sobie samodzielnie, ale choroba Sabiny postępuje i będzie tylko coraz trudniej! Każda wpłata to wielka pomoc dla naszej rodziny i nadzieja, że uda się zminimalizować skutki pląsawicy. Będę Wam ogromnie wdzięczny za wsparcie!  Jacek, mąż Reportaż o walce Sabiny z chorobą 

8 875 zł
Konstancja Spychaj
Konstancja Spychaj , 2 latka

Pomóż wywalczyć sprawność❗️

Nasza córeczka Konstancja urodziła się przedwcześnie, w 29. tygodniu ciąży, razem z braciszkiem. Od samego początku jej życie było pełne wyzwań – miała martwicze zapalenie jelit, które skończyło się wyłonieniem stomii, a teraz boryka się z wodogłowiem i mózgowym porażeniem dziecięcym. Rozwój Konstancji jest znacznie opóźniony. Zaczęła siadać dopiero gdy miała 1,5 roku, a pierwsze kroki postawiła dopiero w wieku 2 lat i 7 miesięcy. Mimo że dzięki rehabilitacji mała zaczęła samodzielnie chodzić i się poruszać, jej chód wciąż jest nieprawidłowy i córeczka nadal nie mówi.  Napięcie mięśniowe sprawia, że jej buzia często jest otwarta, a ona sama ma trudności z jedzeniem i motoryką. Do tego Konstancja nie potrafi jeszcze samodzielnie komunikować swoich potrzeb, co sprawia, że jej codzienność jest pełna frustracji i wyzwań. Choć robimy wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić jej odpowiednią rehabilitację, widzimy, że sama domowa terapia oraz ta na NFZ nie wystarczają. Marzymy o tym, aby Konstancja mogła pojechać na specjalistyczny turnus rehabilitacyjny, który mógłby znacząco poprawić jej funkcjonowanie i dać jej szansę na lepsze życie.  Niestety, koszty takiego turnusu są ogromne, a przy trójce dzieci nasze możliwości finansowe są ograniczone. Z ciężkim sercem, ale pełni nadziei, zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Każda złotówka przybliży nas do celu, jakim jest zapewnienie Konstancji profesjonalnej pomocy.  Chcielibyśmy, aby miała szansę rozwijać się jak inne dzieci, aby mogła komunikować swoje potrzeby, cieszyć się życiem i być szczęśliwym dzieckiem. Będziemy niezmiernie wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Dzięki Waszej hojności i wsparciu możemy dać naszej córeczce szansę na lepsze jutro. Rodzice Konstancji

6 752,00 zł ( 42,31% )
Brakuje: 9 206,00 zł
Sylwia Szulik
Sylwia Szulik , 49 lat

Mimo 1% szans, Sylwia żyje! Teraz potrzebuje rehabilitacji❗️

Moja żona jest niezwykle silną kobietą. Kiedy nagle pękł naczyniak i doszło do rozległego uszkodzenia mózgu, lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. Sylwia nie tylko ma ogromną wolę życia, ale i determinację, aby odzyskać utrąconą sprawność! Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Na lepsze. Nie oznacza to jednak, że wszystko jest już dobrze. Pragnę zrobić wszystko, co tylko jest możliwe, aby moja żona odzyskała swoje dawne życie.  Rehabilitacja pokazała, że jest to możliwe. Sylwia zaczęła robić postępy, a to daje nam nadzieję, że może być jeszcze lepiej. Dlatego ponownie prosimy o Wasze wsparcie.  Żona przeszła zabieg rekonstrukcji czaszki. Uzupełniono ubytek, który od dawna wywoływał wielkie bóle głowy. Nie mogłem patrzeć, jak tak często cierpiała z bólu, a ja nie mogłem jej w wystarczającym stopniu pomóc! Sylwia jest też coraz bardziej świadoma i rozumie, co się do niej mówi. Zdolność mowy powoli powraca. Choć nie mówi jeszcze w pełni wyraźnie, coraz częściej domyślam się, co chce mi przekazać.  Obecnie sama też potrafi jeść. Nadal trzeba ją karmić, ale nie ma potrzeby używania już dojelitowego żywienia PEG. Korzystamy z niego tylko do dostarczania Sylwii płynów. Moja żona nadal jest jednak leżąca. Nie potrafi sama wstać, usiąść. Tylko jej lewa ręka i noga są sprawne. Pozostała część ciała nadal odmawia posłuszeństwa. Dlatego potrzebuje całodobowego wsparcia. Razem z naszymi dziećmi dzielimy się obowiązkami w opiece nad naszą kochaną żoną, mamą i babcią.  Rehabilitacja, w tym turnusy rehabilitacyjne, są niezwykle potrzebne. Tylko dzięki nim Sylwia otrzyma szansę na pełny powrót o zdrowia. W żadnym wypadku nie możemy też przerwać udzielania jej tej formy pomocy. W przeciwnym razie wszystko, co do tej pory udało nam się osiągnąć, legnie w gruzach, a Sylwia wróci do punktu do wyjścia! Proszę o Waszą pomoc. Moja żona jest wspaniałą kobietą, która wiele już przeszła. Z Wami będzie mogła wrócić do pełni sił i odzyskać swoją samodzielność, którą zawsze tak bardzo ceniła. Tomek

4 369,00 zł ( 5,86% )
Brakuje: 70 100,00 zł
Tomasz Załęcki
Tomasz Załęcki , 36 lat

Niepełnosprawność odziera z godności. Proszę, pomóż!

Mam 35 lat i obawiam się, że już zawsze będę się zmagać z niepełnosprawnością. Mam porażenie czterokończynowe, a to oznacza, że już być może do końca życia będę jeździć na wózku. Prawa strona mojego ciała to 90-procentowy niedowład, lewa strona to kilkuprocentowy niedowład. Koszty codziennego życia przerażają, do tego dochodzą te związane z leczeniem i rehabilitacją, która w moim przypadku jest konieczna. Osobie niepełnosprawnej bardzo trudno jest zdobyć środki, które pozwolą godnie żyć. Bardzo trudno podjąć również pracę, gdyż niepełnosprawność potrafi człowieka naprawdę ograniczyć. Będę niezwykle wdzięczny za każdą okazaną pomoc, za wsparcie, które pozwoli mi się leczyć i rehabilitować.  Tomasz

4 051 zł