Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotrek Kozyra
Pilne!
10 dni do końca
Piotrek Kozyra , 9 lat

Świat runął❗️Nasz synek ma złośliwy nowotwór mózgu! RATUNKU!

Czy jest szansa? Czy uda nam się ją wykorzystać? W jednej chwili dowiedzieliśmy się, że nasz cudowny, zdrowy synek jest śmiertelnie chory! Jesteśmy zrozpaczeni, ale musimy walczyć! W tej chwili każde zwątpienie, każdy stracony czas, będzie dla Piotrusia oznaczał śmierć. Nasze serca pękają z bólu i strachu, patrząc na naszego 9-letniego Piotrusia, który jak błyskawica rozświetlał nasze dni swoją energią i uśmiechem. Ale teraz jego życie przemieniło się w koszmar. Podczas tegorocznej majówki, niepokojące objawy zaczęły atakować naszego ukochanego chłopca. Zawroty głowy, szumy w uszach – to zaledwie początek tragedii, która nas ogarnęła. Szybko zareagowaliśmy, zabierając Piotrusia do szpitala. Tam diagnoza była jak cios prosto w serce: złośliwy nowotwór pnia mózgu. Nasz świat runął. Aby ratować życie naszego Synka, musieliśmy przenieść go do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie po bolesnej biopsji potwierdzono diagnozę glejaka mózgu 4 stopnia. To jakbyśmy zostali uderzeni młotem, każde uderzenie w nasze serca przypomina nam o beznadziei i strachu. Teraz stoimy przed przerażającym wyzwaniem – walczyć z całych sił o życie naszego dziecka. Szukamy desperacko nowych dróg, terapii, leków, które mogą choć trochę złagodzić cierpienie Piotrusia, dać mu szansę na wyzdrowienie. Ale te leczenia to koszmarne wydatki, których nie jesteśmy w stanie ponieść sami. Zwracamy się do Was z gorącym apelem o wsparcie finansowe. Każda złotówka, każdy gest dobra jest dla nas bezcenny. Błagamy Was, wesprzyjcie nas w tej straszliwej walce o życie Piotrusia. Niech nadzieja, choćby niewielka, rozświetli naszą drogę przez mrok. Dziękujemy za każdą okazaną pomoc. Piotruś, Rodzina, Przyjaciele Anioły w akcji- licytacje dla Piotrusia Kozyry –> KLIK Anioły w akcji  –> KLIK INSTAGRAM –> KLIK

236 420,00 zł ( 22,22% )
Brakuje: 827 409,00 zł
Sylwia Żak
Sylwia Żak , 6 lat

Zdeformowana nóżka rujnuje małe życie – Kolejny etap walki o sprawność❗️

Dzięki Wam jesteśmy po pierwszym wydłużaniu! Kość udowa Sylwii zyskała 6 centymetrów! To była dla nas bardzo ciężka praca. Niestety wada cały czas jest i do równych nóżek brakuje nam 8 centymetrów. Dlatego potrzebne jest kolejne wydłużanie. Znów liczymy na wasze wsparcie! Nasza historia: Lewa nóżka naszej córeczki jest aż o 14 centymetrów krótsza od drugiej! Wrodzona wada jest bardzo skomplikowana! Za Sylwią już kolejne operacje wydłużania nóżki, ale to nie koniec. Jedynym ośrodkiem, który podjął się operacji naprawienia wady jest European Paley Institute. Niestety – cena za zdrowie i sprawność naszej córeczki jest kolosalna! Z całego serca prosimy o pomoc... W czasie ciąży nie wiedziałam o wadzie. Z utęsknieniem i wielką radością czekałam, aż będę mogła utulić moje dziecko. Los wystawił nas jednak na próbę. Sylwia urodziła się z wadą kości udowej, piszczelowej i nieprawidłowo wykształconymi stawami lewej nogi. Nie wiedziałam wtedy, na jak wielkie cierpienie skaże nas ten defekt. Kiedy lekarz przekazywał mi te wszystkie informacje, zamarłam. “To nie możliwe, on nie mówi do mnie!” – pomyślałam. W szpitalu pytałam każdej pielęgniarki, każdego lekarza – “Czy ktoś już się z tym spotkał? Czy było już takie dziecko z tą wadą? Jak żyć z taką chorobą? Jak leczyć?”. Niestety nikt nic nie wiedział o tak skomplikowanej wadzie. W szpitalu, w którym urodziłam Sylwię, nie było w tej kwestii doświadczenia. Z czasem niestety było coraz gorzej… Jak się okazuje, choroba cały czas postępuje. W momencie narodzin różnica pomiędzy zdrową nóżką a chorą wynosiła 6 cm, przed drugim rokiem życia 10 cm, a przed operacją 14 cm... Codziennie widzę, jak mój największy skarb musi walczyć o coś, co dla innych dzieci jest naturalne. Każdy krok jest dla Sylwii wyzwaniem. Malutka ma w sobie jednak ogromną wolę walki, która napawa mnie optymizmem. Córeczka stara się poruszać na obu nogach, zginając mocno zdrową. Niestety – im będzie starsza, tym będzie to coraz trudniejsze… Z czasem może w ogóle przestać być możliwe, a wtedy konieczny będzie wózek. Dzięki zbiórce na Siepomaga i Waszej pomocy Sylwia jest po pierwszym wydłużaniu nóżki! Podczas codziennej rehabilitacji uzyskaliśmy wszystkie zgięcia nóżki i 6 centymetrów. Pozbyliśmy się również naszej ortoprotezy! Sylwia może w końcu założyć na swoją stopę but z podbiciem. Jest z tego powodu bardzo zadowolona, lecz nauka chodzenia w takim bucie też zajęła nam sporo czasu. Buciki musimy robić na specjalne zamówienie, gdyż stopa Sylwii również ma różnice w rozmiarze i jest mniejsza od drugiej. Potrzebne jest jednak kolejne wydłużanie. Odbędzie się ono tym razem za pomocą gwoździa śródszpikowego. Ale koszty założenia i ściągnięcia oszacowano na ponad 300 000 złotych! Koszty noclegu również wychodzą poza nasz domowy budżet, a rehabilitacja trwa cztery miesiące. Na taką kwotę wyceniona jest na sprawność naszej córeczki. Wierzymy, że tym razem znów nam się uda. Sylwia się nie poddaje, jest silna i bardzo wytrwałą dziewczynką. Zrobię wszystko, co tylko mogę, by jak najszybciej uzbierać środki na operację dla córeczki. Niestety sama nie dam rady, dlatego znów błagam o pomoc, by Sylwia mogła pewnie iść przed siebie bez tej niewidzialnej kuli, jaką jest poważna i skomplikowana wada… Mama Sylwii, Ewa ➡️ FB – Pierwszy szczęśliwy KROK - dla Sylwii

154 052,00 zł ( 43,42% )
Brakuje: 200 689,00 zł
Kasia Dzikowska
Pilne!
Kasia Dzikowska , 49 lat

Kasia musi żyć dla swojego syna❗️Pomocy❗️

Moja siostra Kasia ma 48 lat i 6-letniego syna. Mimo zmagania się od lat z chorobą Hashimoto i chorobą Addisona pracowała jako nauczycielka i prowadziła aktywny tryb życia. Od trzech lat zmagała się jednak z okropnym bólem w obrębie głowy. Długo szukano powodu tych dolegliwości. Gdy w końcu Kasia usłyszała diagnozę, była ona przerażająca… W marcu 2023 roku za pomocą rezonansu magnetycznego wykryto obecność guza okolicy płata głębokiego ślinianki przyusznej. W połowie czerwca lekarze z wrocławskiego szpitala podjęli nieudaną próbę usunięcia guza i nacieku. Badanie histopatologiczne wykazało raka złośliwego gruczołowo-torbielowatego ślinianki.  W Polsce zaproponowano radio-chemioterapię, która jest obciążająca dla organizmu, a przy tym mało skuteczna. Szansą na wyzdrowienie dla mojej siostry jest radioterapia protonowa. Niestety, w Polsce nie wykonuje się jej w leczeniu tego typu nowotworu.  W związku z tym szukamy pomocy w zagranicznych ośrodkach. Jesteśmy w trakcie konsultacji z lekarzami ze szpitala w Heidelbergu w Niemczech. Niestety, terapia jest bardzo kosztowna i przewyższa możliwości finansowe naszej rodziny. Zrobię wszystko, żeby pomóc mojej siostrze! Kasia to wspaniała osoba. Jest nauczycielką angielskiego, pracuje z wielką pasją. Zawsze pomaga swoim uczniom, nawet poza szkołą. Jest też wspaniałą matką. Poświęca swojemu synowi, Szymonowi mnóstwo czasu. Uwielbiają grać razem w gry planszowe i logiczne. Ja zawsze mogę liczyć na moją siostrę. To osoba, która rzuciłaby wszystko, żeby pomóc drugiej osobie. Gdy leżałam w szpitalu, przyjeżdżała do mnie codziennie. Dla moich córek jest jak druga mama. Zwracam się do Państwa z ogromną prośbą o pomoc. Każde wsparcie jest dla nas na wagę złota. Wierzę, że Wasze dobre serca dadzą Kasi szansę na wyzdrowienie! Iza, siostra

151 452,00 zł ( 31,29% )
Brakuje: 332 437,00 zł
Marysia Śpiewak
Pilne!
Marysia Śpiewak , 22 miesiące

Marysia walczy z glejakiem nerwu wzrokowego❗️Potrzebna pomoc!

„Siedzę przy łóżeczku mojej kochanej maleńkiej córeczki. Dziś nasz pierwszy dzień na oddziale onkologii. Pierwsze zderzenie ze światem, do którego właśnie wchodzimy dla nas jako rodziców, jest trudne i paraliżujące. Ale to nie nasz strach jest tu najważniejszy. Jesteśmy tu po to, aby ratować życie i zdrowie naszego dziecka. Do tej pory nie dociera do nas, jak w jednej chwili zmienił się nasz świat. Jeszcze kilka dni temu był taki normalny… Trafiliśmy do Kielc, na oddział neurologii w związku z obniżonym napięciem mięśniowym u Marysi. Następnie po wykonaniu szeregu badań lekarze zaczęli diagnozować Marysię pod kątem chorób metabolicznych. Jednym z podstawowych badań jakie wykonywano na oddziale był rezonans głowy. Ostatnia rzecz jakiej się spodziewaliśmy to informacja, że w tej małej kochanej główce jest guz.. Glejak, umiejscowiony na skrzyżowaniu nerwów wzrokowych, który jest niemożliwy do usunięcia, gdyż taka operacja natychmiast pozbawiłaby Marysię wzroku, a co gorsze mogłaby uszkodzić przysadkę mózgową, która znajduje się w pobliżu guza.  Zostaliśmy natychmiast przewiezieni do Warszawy do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie Neurochirurdzy i Onkolodzy podjęli decyzję, że leczenie rozpoczynamy od rocznej chemioterapii.  Przed nami 55 tygodni podawania chemii, początkowo w systemie co tygodniowym, co wiąże się z częstymi dojazdami do Warszawy. Do kosztów leczenia dojdą liczne konsultacje specjalistyczne, aby stale monitorować rozwój Marysi, rehabilitacja, a także koszty utrzymania cewnika, do którego podawana jest chemia.  Marysia przez cały okres dojrzewania będzie musiała być pod stałą kontrolą specjalistów. A ma dopiero 14 miesięcy.. Umiejscowienie guza wiąże się z tym, że Marynia może nieodwracalnie stracić wzrok. Na pytanie, czy tak się zadzieje i kiedy, nikt nam nie odpowie. Wszystko zależy od tego jak zachowa się guz, jego komórki, czy nastąpi progresja guza czy też zdołamy ją zatrzymać. Czy chemia, która została nam zaproponowana, zmniejszy lub zatrzyma jego wzrost czy też konieczne będzie wprowadzenie innego leczenia takiego jak leki biologiczne, czy protonoterapia (obie metody leczenia nie są refundowane w Polsce). Prosimy Boga, aby te śliczne oczka mogły widzieć całe życie i zrobimy wszystko, aby tak było.  Oczywiście chemia niesie za sobą wiele skutków ubocznych, poza złym samopoczuciem może wpłynąć na parametry krwi i wymusić konieczność przetaczania preparatów krwiopochodnych. W niektórych przypadkach może wpływać na słuch, a nawet całkowicie go uszkodzić. Natomiast jest to leczenie pierwszego rzutu i jest ono niezbędne, aby zatrzymać wzrost guza, który powiększając się mógłby zablokować przepływ płynu mózgowo-rdzeniowego i spowodować wodogłowie, a co za tym idzie Marysie czekałby zabieg neurochirurgiczny.  Przed nami długa i ciężka walka z nierównym przeciwnikiem ale damy radę, tym bardziej mając za sobą tak wspaniałą armię życzliwych nam ludzi! Wszystko dla naszego uśmiechniętego Promyczka. Marysia jest najdzielniejszą i najradośniejszą Dziewczynką na ziemi  My ze swojej strony prosimy Państwa o wsparcie. Przekazując 1,5% z podatku lub wspierając naszą zbiórkę, pomagacie nam w walce o normalność dla naszej córeczki.  Środki, które zbieramy, pomogą nam zabezpieczyć koszty leczenia, prywatnych konsultacji i rehabilitacji na etapie całego wieloletniego leczenia Marysi! Z całego serca dziękujemy

146 138 zł
Anna Warmuz
Pilne!
Anna Warmuz , 37 lat

Trwa walka z bezlitosnym NOWOTWOREM ❗️ Pomóż Ani pokonać wroga ❗️

Poważne problemy zaczęły się bardzo niewinnie, na początku 2021 roku. Wtedy jeszcze nie spodziewałam się, że za rogiem stoi bezlitosny wróg, który ze wszystkich sił będzie próbował mnie pokonać. Walczę, choć momentami brakuje sił. Wiem jednak, że nie mogę się poddać. Prowadziłam bardzo aktywny tryb życia. Chodziłam na siłownię, uprawiałam jogę, wiele tańczyłam. Pracowałam na pełen etat, a dodatkowo pasjonowałam się wizażem. Niestety w pewnym momencie zaobserwowałam niepokojące objawy, krwawienia, za które był odpowiedzialny z pozoru niegroźny polip.  Zostałam skierowana do szpitala, ale na moje nieszczęście wtedy wybuchła pandemia COVID-19, która była przyczyną przełożenia operacji na inny termin. Czas mijał, działając na moją niekorzyść, ale szpital nie mógł mnie przyjąć. Przekładanie terminów znacznie odbiło się na moim stanie zdrowia. Finalnie przyjęta zostałam na początku 2022 roku. Wtedy otrzymałam tę straszną diagnozę. Lekarze wykryli nowotwór złośliwy dolnego odcinka jelita grubego. Mówili o 95% szans na wyleczenie radio i chemioterapią. To, pomimo ogromnego strachu, napawało mnie nadzieją. Dowiedziałam się jednak, że jeśli podejmę się naświetleń, będę bezpłodna.  Wylądowałam w szpitalu, gdzie rozpoczęłam naświetlania i chemioterapię. Czas mijał, a leczenie przynosiło ze sobą uciążliwe skutki uboczne: oparzenia w okolicy krocza, stany zapalne, nietolerancję pokarmową, wysypki i świąd. Wytrwałam i byłam z siebie bardzo dumna. Niedługo później okazało się, że wszystko się cofa, wyniki były dobre. Dbałam o siebie, chodziłam na badania kontrolne z nadzieją, że wszystko będzie dobrze. Niestety lekarz podczas jednej z wizyt nie miał dla mnie dobrych informacji. Los zadał mi kolejny cios. NASTĄPIŁ NAWRÓT! Jedynym ratunkiem okazała się operacja, usunięcie odbytnicy oraz założenie kolostomii końcowej. Przeszłam operację, która na szczęście przebiegła pomyślnie. W ciągu dwóch dni byłam w stanie wstać, usiąść i przejść parę kroków. Ale za rogiem czekała kolejna straszna diagnoza. Okazało się, że nowotworu nie udało się usunąć w całości, lekarze zauważyli nieprawidłowości również na macicy. Miałam zostać przyjęta we wrześniu na operację usunięcia macicy oraz kawałka pochwy. Pobrano jeszcze wycinek z pęcherza, który również okazał się nowotworowy.  Czy to nie jest za wiele? Tak bardzo chciałabym móc powiedzieć „dość” i sprawić, że ten koszmar się skończy. Jednak każdego dnia, gdy się budzę, on trwa. Czekam na operację usunięcia macicy. Staram się wierzyć, że to już ostatnia, ale dostałam informację, że pojawiają się kolejne ogniska. Wróg nie odpuszcza.  Żyję na oparach z nadzieją na dobre wieści. Pracuję nad sobą u fizjoterapeuty, psychologa, dietetyka i wielu innych specjalistów. Niestety to wszystko generuje ogromne koszty – nie mogę pozwolić, by to finanse stanęły na drodze do zdrowia. Walczę, staram się ze wszystkich sił, ale potrzebuję Waszej pomocy. Proszę, wesprzyjcie mnie w tej niewiarygodnie trudnej walce, najważniejszej w życiu walce. Nie mogę przegrać. Ania

128 382 zł
Kamil Filipczak
Pilne!
3 dni do końca
Kamil Filipczak , 45 lat

Troskliwy mąż i kochający tata czwórki dzieci walczy ze złośliwym guzem mózgu❗️RATUNKU❗️

Jeszcze zaledwie parę miesięcy wcześniej wiedliśmy zwyczajne, spokojne życie. Nie podejrzewaliśmy, że już niedługo nasze szczęście runie niczym domek z kart… Wszystko zaczęło się w połowie kwietnia.  U Kamila, mojego ukochanego męża i troskliwego taty czwórki naszych dzieci pojawiły się pierwsze niepokojące objawy – ból zatok, później ból głowy i karku, złe samopoczucie oraz brak energii. Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, w jak ogromnym niebezpieczeństwie się znajduje… Diagnoza, po wykonanym rezonansie wskazała na rozległy nowotwór naciekowy typu glejowego prawej półkuli mózgu, bardzo złośliwy i nieoperacyjny. Guzowi towarzyszył duży obrzęk mózgu, który spowodował między innymi znaczny niedowład lewej części ciała – ręki i nogi, problemy z mową i dezorientację. Dzięki natychmiastowej pomocy przyjaciół oraz niesamowitym neurochirurgom z Bydgoszczy, którzy niezwłocznie podjęli się przeprowadzenia operacji ratującej jego życie, poprzez częściowe usunięcie guza, Kamil dostał szansę na dalszą walkę z nowotworem. Kamil – kochający tato czwórki dzieci, mąż, kolega, kumpel i przyjaciel, zawsze wesoły i pomocny, dobra dusza – dobry człowiek, na którego zawsze można liczyć. Z wielką pasją do muzyki, perkusista, do niedawna aktywnie koncertujący. Przed Kamilem intensywna rehabilitacja mająca na celu poprawę jego sprawności  oraz dalsze bardzo wymagające leczenie, które zostanie ustalone po otrzymaniu wyników histopatologicznych. Wasze wsparcie pomoże w walce z bezwzględnym przeciwnikiem, za które serdecznie dziękujemy. Każdy gest dobrego serca przybliża nas do celu, jakim jest pokonanie nowotworu! Kochająca żona, Ania

113 426 zł
Agnieszka Milecka
Pilne!
Agnieszka Milecka , 44 lata

Złośliwy nowotwór zaatakował mamę dwójki dzieci❗️Potrzebne nierefundowane leczenie❗️

Na początku tego roku w moje życie wkroczył okrutny wróg – wieloogniskowy nowotwór piersi. Zmiany, które miały być niegroźnymi torbielami, okazały się guzami nowotworowymi. Po kolei traciłam fragmenty swojego ciała – przeszłam usunięcie piersi, wycięcie węzłów chłonnych. W koszmarach boję się, że któregoś dnia zupełnie zniknę… W styczniu rutynowa kontrola u ginekologa wykazała zmiany w piersi. Początkowo rokowania były dobre, zapewniano mnie, że nie ma się czym martwić… Niestety, po dokładnych badaniach okazało się, że zachorowałam na raka piersi. Ta wiadomość była szokiem i ciosem dla całej naszej rodziny, zwłaszcza dla dzieci. Córka i syn bardzo przeżywają moją chorobę i boją się, że stracą mamę… Przeszłam już dwie operacje: mastektomię i limfadenektomię. Obecnie jestem w trakcie przyjmowania chemioterapii. Po trzecim i czwartym cyklu chemii byłam ogromnie osłabiona. Staram się myśleć pozytywnie, ale wtedy trudno było mi ukryć przed dziećmi, jak bardzo się boję… Wiem jednak, że nie mogę się poddać i dalej walczę! Muszę być silna i wygrać tę bitwę – dla mojej córki i syna! Po zakończeniu chemii czeka mnie jeszcze radio- oraz hormonoterapia. A później… nierefundowane leczenie, gdyż specjaliści oceniają, że w moim przypadku istnieje wysokie ryzyko wznowy nowotworu! Moje życie wyceniono na ponad 150 tysięcy złotych! Lek będę musiała stosować aż przez 2 lata, a koszt miesięcznego przyjmowania wynosi aż 6,5 tysięcy złotych. Walka z nowotworem jest ogromnie trudna i kosztowna, ale wierzę, że dzięki Waszej pomocy uda się pokonać wroga! Z Wami jest nadzieja, złotówka do złotówki i będę mogła dalej cieszyć się życiem i spokojnie patrzeć, jak dorastają moje kochane dzieci. Dziękuję za każdą wpłaconą kwotę i motywujące słowo! Agnieszka

76 550,00 zł ( 46,12% )
Brakuje: 89 408,00 zł
Paweł Makowski
9 dni do końca
Paweł Makowski , 19 lat

Paweł chce być samodzielny, chce się uczyć i studiować❗️Potrzebne jest wsparcie❗️

„Ci, co wygrywają – nigdy nie odpuszczają. Ci, co odpuszczają – nigdy nie wygrywają.” Ja nie chcę odpuścić. Jednak bez Waszej pomocy będę do tego zmuszony... Opowiem Wam swoją historię od początku. Jestem Paweł, jestem niepełnosprawny od urodzenia, jestem młodym chłopakiem, jestem Polakiem, jestem Madridistą i jestem bezbronny wobec walki o własne zdrowie. Walczę jak mój ukochany klub piłkarski, walczę o samodzielność, o sprawność, o normalne życie. Sam nie dam jednak rady, potrzebuję Waszej pomocy. Bez niej będe zmuszony odpuścić. Myśl o tym wywołuje we mnie strach i smutek... Moja niepełnoprawność związana jest ze sferą ruchową. Mam porażenie mózgowe i przez to niesprawne nogi i ręce. Korzystam z wózka inwalidzkiego i pomocy mojej mamy. To ona przez wszystkie lata mojego życia dbała o to, abym miał możliwie najlepszą rehabilitację. Opiekowała się mną i pracowała, chowała dumę do kieszeni i z pokorą prosiła o wsparcie finansowe mojego leczenia. Jesteśmy całkiem sami, a od 7 lat nie żyje też mój tata... Jestem już pełnoletni, to nie zmieniło jednak mojej sprawności fizycznej. Dorosłość wpłynęła natomiast na moje postrzeganie świata i mojej w nim obecności. Obecności obarczonej ciężką pracą nad sobą samym, niejednokrotnie wielkim bólem, jaki towarzyszył mi po operacjach i w sumie towarzyszy każdego dnia. Ból wynika ze spastyki, czyli nadmiernego napięcia mięśni mojego ciała, a zmniejsza go tylko systematyczna rehabilitacja. Niestety, terapia wymaga znacznych nakładów finansowych. Od lat korzystam z rehabilitacji w ramach turnusów rehabilitacyjnych oraz rehabilitacji domowej. Staraliśmy się być w ciągu roku na 5 turnusach, gdyż taka intensywność sprawdzała się doskonale i nie pozwoliła na regres w moim stanie. Wręcz przeciwnie, wciąż przynosiła efekty i poprawiała moją sprawność. Marzę, by na końcu mojej drogi była samodzielność, już nawet nie taka związana z chodzeniem, ale chociaż taka na wózku we własnym domu i wśród przyjaciół. Zdaję sobie sprawę z własnej niepełnoprawności dlatego od zawsze kładłem duży nacisk na moją edukację. Uczę się w Liceum i osiągam wyniki z wyróżnieniem. Jestem także studentem Uniwersytetu Młodzieżowego na Wydziale Prawa, w tym roku kończę program tych studiów i planuje podjąć kolejne na tym samym uniwersytecie, tym razem na Wydziale Psychologii. Pragnę być mądrym, wykształconym człowiekiem, a tylko edukacja może mnie do tego doprowadzić. Może kiedyś uda mi się zrobić dzięki temu coś dobrego dla innych... Miałem napisać apel poruszający serce, tak mi radzono. Pisać tak aby wzruszyć i wywołać żal. Nie potrafię. Nie jestem skrajnie nieszczęśliwy, nie jestem smutnym człowiekiem. Żyję i chcę żyć, walczę i będę walczyć. Czasem się cieszę, czasem smucę, ale doceniam to co mam i realizuję marzenia. Najważniejszym jest samodzielność, ale cieszy mnie też realizacja innych, znacznie mniejszych, takich codziennych. Drodzy Darczyńcy, zwracam się dziś do Was z prośbą o wsparcie procesu mojej rehabilitacji. Bez intensywnej terapii utracę umiejętności, które posiadam i nie zdobędę kolejnych. Pragnę walczyć i obiecuję, że nie zmarnuję ani grosza! Żyję i chcę żyć, walczę i będę walczyć. Czasem się cieszę, czasem smucę, ale doceniam to, co mam i realizuję marzenia. Najważniejszym jest samodzielność, ale cieszy mnie też realizacja innych, znacznie mniejszych, takich codziennych. Powtarzam ciągle słowa mojego mentora Nicka Vujicica „Koncentrując się na rzeczach, które chciałbyś mieć lub tych, których byś nie chciał, zapominasz o tych co masz”. Dziękuję za poświęcony czas, za każdą Waszą myśl o mnie i za każdą, nawet najmniejszą wpłatę!  Paweł

72 437,00 zł ( 48,39% )
Brakuje: 77 244,00 zł
Marek Fugowski
Marek Fugowski , 59 lat

Marek miał wielkie marzenia, dzisiaj chciałby po prostu wrócić do domu! POMOŻESZ?

20 stycznia tego roku życie Marka i naszej rodziny runęło w jednej chwili. Dotąd sprawny, cały czas pracujący mąż, tata, dziadek bardzo źle się poczuł. Niestety, od tego momentu już nic nie było takie same.  Tego dnia był w pracy, w szpitalu, bo tam naprawiał jak co dzień sprzęt medyczny. Wieczorem poczuł się tak źle, że zgłosił się na SOR. Tego też wieczoru doznał mocnego udaru krwotocznego... Jego szanse oceniono 50/50. Został przewieziony do innego szpitala, gdzie przeszedł trepanację czaszki, w następstwie czego był w stanie śpiączki. Bakterie go nie oszczędzały. Przeszedł sepsę, był dializowany, płuca nie dawały rady oddychać samodzielnie, serce odmawiało współpracy. Był reanimowany. Otoczono go aparaturą medyczną, którą dotychczas naprawiał tak, że nie mogłam go nawet chwycić za rękę...  Gdy lekarze nie dawali już nadziei, mąż nagle podjął walkę. I kolejno można było odpinać urządzenia. Po 40 dniach Marek wybudził się ze śpiączki i wtedy dopiero okazało się, jak wiele cennych rzeczy zabrał mu udar. Zdrowie, sprawność, samodzielność, marzenia i plany! Marek ma połowiczne porażenie lewostronne. Po wyjściu ze szpitala wszystkie oszczędności rodziny zostały przekazane na jego rehabilitację. Marek podjął heroiczną walkę i teraz po 5 miesiącach może przesiąść się na wózek inwalidzki. Mówi, myśli, czuje i rozumie, a ponieważ zawsze był bystry, to nawet potrafi zaskoczyć wiedzą i spostrzegawczością. Przewartościował swoje marzenia i plany. Obecnie marzy tylko o samodzielności w codziennych czynnościach – toaleta, kąpiel, posiłek. Chciałby móc zabrać mnie i wnuczki na spacer – to jego największe marzenie. Marzy też o powrocie do domu,  bo od stycznia ciągle przebywa w szpitalach i całodobowych ośrodkach rehabilitacyjnych. Rehabilitanci potwierdzają, że to marzenie da się zrealizować,  ale potrzebna jest dłuższa intensywna rehabilitacja. Koszty są ogromne, bo około 25 tysięcy za miesiąc! Zasoby finansowe rodziny są na wyczerpaniu, dlatego prosimy o pomoc i wsparcie w realizacji marzenia powrotu do normalności. Dobro powraca, a marzenia się spełniają – tego życzymy wszystkim, którzy, choć dobrą myślą wesprą nasze działania. Proszę, pomóżcie nam! Jola

69 235 zł