Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Eliasz Artomonow
Eliasz Artomonow , 8 lat

Guz mózgu❗️Lekarze wysyłali nas do hospicjum, jednak my się nie poddaliśmy... Razem dla Eliaszka!

Nasz ukochany synek już jako maleńkie dziecko musiał walczyć o życie. Gdy Eliaszek miał zaledwie 2 latka, zdiagnozowano u niego guza mózgu! Rozpoczął się wyścig z czasem, a lekarze podjęli natychmiastową decyzję o operacji... To miała być zwykła procedura, guz był malutki i nie wydawał się śmiertelnie niebezpieczny. Niestety, operacje na mózgu obarczone są ogromnym ryzykiem... W jej trakcie doszło do uszkodzenia pnia mózgu synka! Nasz kochany Eliaszek, którego wcześniej było pełno i którego śmiech wypełniał cały dom, zapadł w śpiączkę... Każdego dnia staliśmy przy szpitalnym łóżeczku, gładziliśmy włoski naszego dziecka i modliliśmy się, żeby się obudził... Nie mogliśmy uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę i że nasz synek już nie wróci. Dla nas świat po prostu się zatrzymał.  Po dwóch miesiącach, które dziś są dla nas jak czarna dziura w pamięci, pełnych niepewności i lęku o każdy kolejny dzień, stał się cud! Eliasz się obudził! Nie dane nam było jednak zbyt długo się cieszyć z dobrych wieści. Synek odzyskał świadomość, jednak stracił całkowicie panowanie nad ciałem... Leżał bez ruchu, z zamkniętymi oczami – jakby spał, taki malutki i bezbronny. Nie patrzył na nas, nie wydawał dźwięku... Wiedzieliśmy, że nas słyszy, jednak nie mogliśmy nic zrobić, by mu pomóc. Cały czas myśleliśmy o tym, jak bardzo musi być przerażony, nic nie widząc i nie mogąc się poruszyć... Stan Eliasza był naprawdę zły... Po wielu godzinach rehabilitacji udało się nauczyć synka otwierać jedno oczko. Usłyszeliśmy, że nic już więcej nie da się zrobić i powinniśmy zostawić go w hospicjum. Poczuliśmy ogromną wściekłość, nie mogliśmy przecież opuścić naszego ukochanego dziecka! Jak moglibyśmy go porzucić w takim stanie? Jako rodzice wiedzieliśmy, że będziemy walczyć o Eliasza do samego końca. Niepełnosprawność nie ma przecież wpływu na miłość! Szukając ratunku dla syna, poruszyliśmy niebo i ziemię. Czuliśmy w sercach, że życie naszego dziecka nie może się tak skończyć! Nie umiemy wytłumaczyć jak, ale wiedzieliśmy, że nasze dziecko do nas wróci. Znaleźliśmy centrum rehabilitacyjne w Hiszpanii, które zgodziło się pomóc Eliaszowi w powrocie do zdrowia. Spędził w nim ostatnie 5 lat... Lekarze już na samym początku wyjaśnili nam, że droga będzie bardzo długa i kręta, a synek będzie musiał uczyć się wszystkiego od nowa i odbudować sieci neuronowe. Każdy dzień stał się walką, widzimy jednak, że jesteśmy w stanie ją wygrać. Eliasz jest bardzo dzielny i wciąż pojawiają się nowe postępy. Eliasz poruszył nóżką — zwycięstwo. Pije z kubka — zwycięstwo. Uśmiechnął się — zwycięstwo.  Mimo że nie dawano mu jakichkolwiek szans na poprawę – żyje i każdego dnia rozwija się, choć inaczej niż jego rówieśnicy. W tym nowym życiu także doświadcza świata – codziennie  towarzyszą mu dźwięki, ruchy, smaki, emocje i nasze ciepłe objęcia. Eliasz wie, że zawsze jesteśmy obok. To już nie jest ta ciemność, w której pozostawili go lekarze po operacji. On czuje, kocha, smuci się, cieszy, cierpi. On jest! Mamy nadzieję, że czas i ciężka praca przyniosą kolejne postępy, a Eliasz zacznie mówić i chodzić. Do tego jednak potrzebne jest kontynuowanie rehabilitacji. Niestety, jest ona bardzo kosztowna… Prosimy, wesprzyjcie naszego synka w walce o lepsze jutro. Choć wiele osób, w tym lekarzy, położyło na nim krzyżyk, my będziemy walczyć, póki tli się w nim iskra życia! Każdy gest wsparcia to dla nas świadectwo, że w walce o to najcenniejszą wartość, jaką jest życie, nie jesteśmy sami... Rodzice Eliaszka - Irena i Włodzimierz

28 065,00 zł ( 7,07% )
Brakuje: 368 441,00 zł
Anielka Ojczyk
Anielka Ojczyk , 2 miesiące

Mózg rośnie, a czaszka nie! Pomóż malutkiej Anielce!

Z początku ciąża z Anielką przebiegała bardzo dobrze, badania połówkowe wyszły prawidłowo. Niestety pod koniec ciąży wyszły nieprawidłowości i okazało się, że główka córeczki jest zbyt mała… Anielka urodziła się z małogłowiem spowodowanym kraniosynostozą, czyli przedwczesnym zrośnięciem szwów czaszkowych. Dla nas, rodziców, córeczka była idealna, wyglądała jak mały aniołek! Wiedzieliśmy jednak, że jej zdrowie jest zagrożone… Mózg córeczki rozwija się i rośnie, a jej czaszka już niedługo może go nie pomieścić! Lekarze zadecydowali, że jak najszybciej trzeba przeprowadzić operację otwarcia szwów czaszki, aby zrobić miejsce dla rosnącego mózgu. Zabieg jest refundowany i został zaplanowany na październik, jednak pojawiła się ogromna przeszkoda… Zaraz po operacji Anielka będzie wymagać kaskoterapii – dla córeczki zostanie zaprojektowany specjalny kask, który zapobiegnie zrostowi szwów i sprawi, że kości czaszki będą rosły w dobrym kierunku. Niestety, Anielka będzie zbyt mała, by zakwalifikować się do częściowej refundacji opłaty za kask z funduszu i musimy opłacić to samodzielnie... Dla naszej sześcioosobowej rodziny to za mało czasu, abyśmy sami uzbierali potrzebną kwotę, dlatego prosimy Was o pomoc! Operacja musi odbyć się jak najszybciej, aby mózg mógł rozwijać się i rosnąć prawidłowo. Liczy się każdy dzień – musimy zawalczyć o zdrowie Anielki! Prosimy, pomóżcie! Rodzice

17 784,00 zł ( 83,58% )
Brakuje: 3 493,00 zł
Igor Dobrowolski
Igor Dobrowolski , 3 latka

Dramatyczna walka o zdrowie Igorka❗️Pomocy❗️

Potrzebujemy Waszej pomocy! Igor urodził się 29 września 2020 roku. Miał to być najpiękniejszy dzień w moim życiu, tymczasem zaczęła się walka o życie, zdrowie i sprawność mojego synka. Przyszedł na świat z wirusem Cytomegalii (CMV), który jeszcze w brzuszku zaczął siać spustoszenie w organizmie mojego maluszka.  Poród spowodował kolejne komplikacje, przez co Igor ma dziecięce porażenie mózgowe w wyniku niedotlenienia. Poród trwał 17 godzin! Igor kilka dni po porodzie został przetransportowany do szpitala CZD (Centrum Zdrowia Dziecka) w Warszawie, ponieważ u nas nie było możliwości leczenia. Igor w wyniku zakażenia wirusem CMV ma mnóstwo zwapnień w główce, które spowodowały wzmożone napięcie mięśniowe, padaczkę, wodogłowie, małogłowie, niedosłuch, nadwzroczność, żółtaczkę i cholestazę. Cały czas jesteśmy pod opieką specjalistów: neurologa, ortopedy, okulisty, laryngologa.  Na ten moment Igor samodzielnie siedzi, ale w nóżkach ma już przykurcze. Nadal jest potrzebna intensywna rehabilitacja, której koszt to około 2000 zł miesięcznie, oraz zakup ortez, bez których nie ma szans, by Igi kiedykolwiek stanął na nogi.  Do tego synek nie mówi, nie widzi, bardzo mało rozumie i nie umie gryźć, więc jest karmiony mlekiem i "papkami". Prosimy każdą dobrą duszę o pomoc w kontynuacji leczenia i dążeniu do sprawności oraz zakupie niezbędnego sprzętu.  Dziękujemy za każdą złotówkę!  Adriana, mama Igorka

28 471,00 zł ( 53,52% )
Brakuje: 24 721,00 zł
Klara Gryczka
Klara Gryczka , 2 latka

Klara w sidłach nieuleczalnej choroby!

Takie wiadomości potrafią w jednej chwili zatrząść całym światem i na zawsze wpleść w codzienność nieustanny strach. Gdy dowiedzieliśmy się, że nasza malutka córeczka będzie musiała mierzyć się z nieuleczalną chorobą, ugięły się pod nami kolana. To coś, co trudno sobie wyobrazić, a co dopiero stawiać temu czoła…  Klara przyszła na świat w październiku 2021 roku. To miał być jeden z najpiękniejszych etapów w naszym życiu, a zmienił się w walkę o zdrowie córeczki! U Klary zdiagnozowano SLOS - zespół Smitha-Lemliego-Opitza. Jest to choroba metaboliczna, w przebiegu której organizm nie wytwarza wystarczającej ilości cholesterolu niezbędnego m.in. do rozwoju mózgu jeszcze w życiu płodowym. Konsekwencje tego są zatrważające. U córci zdiagnozowano wiele powiązanych z tym zespołem wad i komplikacji zdrowotnych m.in. polidaktylię, czyli dodatkowe paluszki oraz syndaktylię - zrośnięcie drugiego i trzeciego paluszka w stópkach. Poza tym stwierdzono jeszcze szerokie rozstawienie oczu, problemy z przyjmowaniem pokarmów, wadę serduszka i łyżwiaste stopy.  Pierwsze dwa miesiące spędziliśmy z córeczką w szpitalu. Klara musiała w tym czasie przejść operację hipoplastycznego łuku aorty oraz zwężenia cieśni aorty. To jednak nie koniec walki, a jedynie wierzchołek wyrastającej przed nami góry lodowej. Córeczka musi być pod stałą opieką poradni kardiologicznej. W lipcu 2022 roku Klara przeszła operację, podczas której usunięto dodatkowe paluszki w rączkach, a w listopadzie tego samego roku założono jej spacjalną rurkę PEG, umożliwiającą żywienie dojelitowe.  Córka ma cofniętą żuchwę i wysokie podniebienie, przez co musi regularnie odbywać zajęcia z neurologopedą, aby usprawniać mięśnie odpowiedzialne za żucie. Klara musi być również systematycznie rehabilitowana z powodu obniżonego napięcia mięśniowego. Ponieważ choroba córki jest nieuleczalna, na ten moment staramy się jak najbardziej łagodzić objawy i poprawiać komfort życia Klary poprzez intensywną fizjoterapię i suplementację cholesterolu.  Potrzebne są: leczenie, rehabilitacja, dalsze badania, konsultacje i opieka medyczna. Czekamy jeszcze na dokładne kosztorysy, ale już wiemy, że to wszystko wiąże się z kosztami przyprawiającymi o zawrót głowy. Sami nie jesteśmy w stanie uzbierać potrzebnych środków, a tylko dzięki nim trwamy przy nadziei na lepsze jutro naszej córeczki, dlatego proszę nie zostawiajcie nas na tej trudnej drodze. Każde wsparcie z Waszej strony tak wiele dla nas znaczy!  Rodzice Klary  Wesprzyj poprzez licytacje - Brygada Klary Brygada KLARY - kochamy SLOdziaka - NEWSY

173 216 zł
Mariusz Dębowski
Pilne!
Mariusz Dębowski , 45 lat

Stwardnienie rozsiane zatrzymało i zmieniło moje życie... Choroba postępuje w ZASTRASZAJĄCYM TEMPIE❗️

Stwardnienie rozsiane. Nigdy nie zapomnę momentu, w którym usłyszałem tę diagnozę. Wiedziałem, że ta nieuleczalna choroba naznaczy całe moje życie. Przez ponad dekadę stawiałem jej czoła i walczyłem z całych sił o sprawność. Niestety, w ciągu ostatniego roku stwardnienie rozsiane postępuje w zastraszającym tempie, odbierając mi wszystko po kolei… W 2012 roku zauważyłem, że jedna z moich stóp bardzo opada przy chodzeniu, nie byłem w stanie nad nią zapanować. Coraz częściej zahaczałem nią o przedmioty i przewracałem się. Szukając pomocy, zdecydowałem się skonsultować z lekarzem. Już podczas pierwszego kontaktu z internistą usłyszałem, że przyczyna może być bardzo poważna.  Doskonale pamiętam niepokój lekarza po pierwszym badaniu oraz to, co mi wtedy powiedział… „Pan sobie nie zdaje sprawy z tego, jak bardzo może być chory”. Niedługo później przyszło mi się niestety o tym przekonać.   Otrzymałem skierowanie do neurologa, który potwierdził najgorsze przypuszczenia: stwardnienie rozsiane. Szok, niedowierzanie i przerażenie, które mi wtedy towarzyszyły – zapamiętam do końca życia. Ze względu na agresywny przebieg choroby już 2 lata po diagnozie zostałem zakwalifikowany do specjalnego programu lekowego. Dodatkowo raz do roku byłem przyjmowany na oddział szpitalny, gdzie podawano mi sterydy, by zmniejszyć stan zapalny wywołany przez stwardnienie rozsiane. Przez ponad dekadę dzięki leczeniu udawało się panować nad chorobą i normalnie żyć… Niestety, w lipcu 2023 roku w trakcie corocznego pobytu w szpitalu lekarze zauważyli coś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Leki przestały działać. Moje życie załamało się po raz drugi. Prawa strona ciała właściwie całkowicie odmówiła mi posłuszeństwa. Miałem coraz większe problemy z chodzeniem, musiałem poruszać się o lasce. Nie mogłem nic nosić, potrzebowałem pomocy drugiej osoby w codziennym funkcjonowaniu.  Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogłem korzystać z rehabilitacji, za co dziękuję Wam z całego serca. Niestety, choroba wciąż postępuje i odbiera mi coraz więcej – przyszła teraz także po mięśnie lewej strony ciała. Już praktycznie nie mogę się poruszać, nie mogę wyjść z domu... Moje mięśnie są  niesamowicie napięte, codziennie czuję ogromny ból. Tracę czucie w rękach, nogi są ociężałe i do tego spastyka… Nie da się opisać jakim koszmarem jest życie z tą chorobą. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej znosić to wszystko… Ostatkami sił staram się nie załamywać i łapać strzępków nadziei. Lekarze szukają sposobu, by jakkolwiek mi pomóc, jednak na razie jedyną szansą na utrzymanie, choćby częściowej, sprawności są intensywne turnusy rehabilitacyjne. Niestety, ich koszt jest ogromny, a ja nie jestem w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego sam. Z całego serca proszę Was, nie opuszczajcie mnie w tej dramatycznej sytuacji. Nie pozwólcie mi się poddać, nie pozwólcie przegrać tej walki. Ja tak bardzo chcę móc chodzić, wyjść z domu, po prostu żyć… Proszę Was o pomoc – każda, choćby najmniejsza wpłata, to dla mnie ogromna szansa na zahamowanie postępu choroby! Mariusz ➡️ Mariusz Dębowski walczy ze stwardnieniem rozsianym ➡️ Relacja walki Mariusza z chorobą na Tik Toku ➡️ Licytacje Allegro

7 445 zł
Dominik Majka
Dominik Majka , 22 miesiące

Nasz synek zmaga się z głuchotą – potrzebna kosztowna operacja w USA❗️Ratunku❗️

W październiku 2022 urodził się nasz upragniony syn Dominik. Cała ciąża była zdrowa, książkowa... Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na całym świecie, gdy widzieliśmy na USG jego maleńkie rączki i stópki. Nie mogliśmy doczekać się, gdy weźmiemy już synka w ramiona. Niestety, niedługo po porodzie okazało się, że przed nami długa i ciężka walka o zdrowie Dominika. Synek urodził się z niewykształconymi małżowinami usznymi...  Tuż po porodzie mieliśmy nadzieję, że mimo wady uszek Dominik jest zdrowy, że to tylko defekt estetyczny, który nie położy się cieniem na rozwoju synka. Nadzieja szybko pękła niczym bańka mydlana – będąc jeszcze w szpitalu, dwukrotnie nie przeszedł badań przesiewowych. Niezbędne było pogłębienie diagnostyk i wykonanie dokładniejszych badań słuchu. Synek miał już wtedy pół roku... Widzieliśmy w domu, że reaguje tylko na głośne dźwięki i nie gaworzy. Niestety, wyniki badań potwierdziły ten najgorszy scenariusz – nasz synek zmaga się z głuchotą przewodzeniową! Dominik ma bardzo zwężone kanały słuchowe. Nie da się obecnie określić na ile zniekształcone mogą być kosteczki słuchowe, bo jest jeszcze za mały na takie badanie. Chwilowym ratunkiem są dla synka aparaty kostne, które przewodzą dźwięk do kości i dzięki którym słyszy prawie normalnie jak my...  Niestety, są one bardzo uciążliwe – na grubej opasce z gumy, która dociska uszy. Latem odparzają delikatną skórę, przesuwają się i piszczą nawet przy zwykłym przytuleniu się... A w jaki sposób odmówić dziecku przytulenia…? On jest taki malutki i tak bardzo potrzebuje miłości... Jako rodzice chcemy zrobić wszystko, by dać Dominikowi szansę na zdrowie i właściwy rozwój. Taką szansą jest specjalistyczna operacja w USA, dzięki której nasz synek będzie mógł nas normalnie słyszeć. Niestety… Kwota, której potrzebujemy, mimo nawet największych wyrzeczeń – przekracza nasze możliwości finansowe. Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc. Każda wpłata to ogromna nadzieja na to, że Dominik będzie mógł nas usłyszeć. Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy dać mu szansę na zdrowe i szczęśliwe życie! Rodzice ➡️ FB Dominika ➡️ Grupa licytacyjna na FB

80 472,00 zł ( 6,77% )
Brakuje: 1 106 856,00 zł
Przemysław Godula
2 dni do końca
Przemysław Godula , 24 lata

Przemek trenuje dyscyplinę paraolimpijską - zbyt wysokie koszty za rehabilitację mogą mu to odebrać!

Dotychczasowe wsparcie, które otrzymaliśmy od darczyńców, jest nieocenione! Dzięki zebranym środkom Przemek ciągle korzysta z terapii z fizjoterapeutą, rehabilitacji w wodzie oraz ma możliwość wyjazdu na turnusy rehabilitacyjne. Przemek ciągle walczy! Od kilku lat syn trenuje w klubie sportowym boccię, jest to dyscyplina paraolimpijska. Sport i rehabilitacja to jego szansa na zdrowie. Niestety cały czas przerasta nas wiele kosztów, których nie jesteśmy w stanie udźwignąć sami. Choroby Przemka nie jesteśmy w stanie wyleczyć, nie ma na nią żadnych leków. Jedynym sposobem zachowania jego sprawności, szczęścia i coraz to większej samodzielności jest stała rehabilitacja. Przemek krok po kroku walczy o lepsze jutro. Nie możemy rezygnować z jego zdrowia... Prosimy o dalsze wsparcie, nie zostawiajcie nas.  Nasza historia: Syn urodził się z wadą serca, w trzeciej dobie życia był kilkanaście razy reanimowany. To był straszny czas – pełen niepewności. Przemek okazał się niezwykle silnym dzieckiem, jednak pierwsze chwile jego życia pozostawiły po sobie ślad w postaci dziecięcego porażenia mózgowego. To, co zdrowym dzieciom przychodzi z łatwością, mój syn musi wypracowywać podczas wielu godzin intensywnej rehabilitacji. Każda nowa umiejętność daje nam jednak wielką radość, a Przemkowi szansę na coraz większą sprawność. Wszystko, co teraz potrafi, zawdzięczamy wytrwałości – jego i naszej. To lata żmudnej, niekoniecznie przyjemnej rehabilitacji połączonej z terapią logopedyczną.  Syn zazwyczaj porusza się na wózku rehabilitacyjnym. Niewielkie odległości pokonuje za pomocą kul łokciowych. Staramy się zagwarantować Przemkowi ciągłość rehabilitacji, dlatego korzystamy z pomocy prywatnego rehabilitanta. Bardzo istotne są również turnusy rehabilitacyjne, w których powinien uczestniczyć kilka razy w roku. Niestety, walka o sprawność i samodzielność pochłania ogromne środki finansowe, których coraz bardziej nam brakuje. Nie chcielibyśmy, aby Przemek utracił umiejętności, o które walczył tak wiele lat. Prosimy o wsparcie rehabilitacji naszego dziecka. Przemek zasługuje na szczęście i życie bez kalectwa! Zbiórkę Przemka można również wspierać poprzez Licytacje! – KLIK  

94 277,00 zł ( 101,25% )
Nicoletta Szewczyk
Nicoletta Szewczyk , 13 lat

Nicoletta walczy z bardzo rzadką chorobą metaboliczną! Pomocy!

Nicoletta to mój największy cud. Piękna, mądra dziewczynka, która zaskarbiła sobie niejedno serce. Los jest jednak nieprzewidywalny i ciągle każe córeczce biec pod górkę. Nicoletta urodziła się jako skrajny wcześniak w 25. tygodniu ciąży. Ważyła mniej niż kilogram i wraz z pierwszym oddechem rozpoczęła swoją walkę o życie. U córeczki zdiagnozowano retinopatię wcześniaczą, problemy z komorą w serduszku i oddychaniem, przez które Nicoletta musiała być podłączona do respiratora. Przez wkłucia, mnóstwo kabelków i rurek, nie mogłam nawet dotknąć mojej kruszynki… Większość rodziców ma to szczęście, że może po narodzinach wyczekiwanego dziecka, wziąć maleństwo w ramiona i przytulić do piersi. Ja nie miałam tej możliwości… Mogłam jedynie obserwować z oddali walkę mojej córeczki. Codziennie przychodząc do szpitala słyszałam straszliwe wieści, że życie Nicoletty jest zagrożone, że następnego dnia mogę nie zobaczyć już mojego cudu. Najgorsze było wtedy jednak dopiero przed nami… Ten dzień…  Nie zapomnę go do końca życia! Pani doktor powiedziała, że wyniki badań krwi były bardzo złe. Mieliśmy czekać na telefon, który oznaczałby, że jest naprawdę kiepsko i wtedy przyjechać do szpitala.  Cokolwiek to oznaczało, było przerażające. Patrzyłam na zegar i z każdą minutą, która zbliżała się do 16.00 rosła we mnie nadzieja, że straszliwa diagnoza się nie potwierdzi. Niestety o 15.45 zadzwonił telefon. To był najgorszy sygnał w moim życiu!  Panika, żal i łzy spowodowały, że dużo z tego dnia już nie pamiętałam. Po przybyciu do szpitala dostaliśmy diagnozę – bardzo rzadka choroba metaboliczna MSUD. Konieczne było przewiezienie Nicole do Warszawy, a jeśli przeżyłaby podróż, pobranie dużej ilości krwi od nas dla Nicoli. Wtedy po raz pierwszy pani doktor pozwoliła dotknąć rączki mojej córeczki, tak jakbym miała to zrobić ostatni raz. W 20. dniu poczułam jak jest delikatna, jaka malutka. Nicola trafiła na intensywny dyżur w Warszawie, na którym spędziła 6 miesięcy podłączona pod respirator, codziennie walcząc o życie. Córeczka wygrała tę walkę i jest z nami, ale zbyt późna diagnoza doprowadziła do rozwoju choroby i uszkodzenia jej układu nerwowego. Nicola jest 18 dzieckiem z MSUD w Polsce oraz jedynym skrajnym wcześniakiem na całym świecie z tą diagnozą. Brak dokładnej wiedzy na temat tej choroby i brak doświadczenia w jej leczeniu doprowadził do niepełnosprawności mojej córki.   Dzieciństwo, zabawę radość musieliśmy zamienić na pracę, ból i łzy. Nicola miała być dzieckiem leżącym, niefunkcjonującym, ale dzięki ciężkiej pracy udało jej się osiągnąć ogromne postępy. W lipcu Nicoletta przeszła operację nóg i teraz potrzebuje jeszcze więcej rehabilitacji. Nie jesteśmy w stanie zapewnić jej bez Waszej pomocy, ponieważ koszty są ogromne. Jeśli nam pomożesz, możemy nadal wygrać tą walkę! Każde wsparcie, udostępnienie i przekazanie 1,5 % podatku ma wielkie znaczenie!  Anna, mama

13 226,00 zł ( 37,67% )
Brakuje: 21 881,00 zł
Gabriel Zatorski
13 dni do końca
Gabriel Zatorski , 2 latka

Walcząc o bezpieczną przyszłość

9 grudnia 2021 roku - to najszczęśliwszy dzień naszego życia. To właśnie wtedy urodził się nasz synek – Gabryś. Nasze największe szczęście. Jego przyjście na świat było związane z ogromną radością i euforią. Niestety, ten stan nie trwał zbyt długo. Po kilku dniach wszystkie dobre uczucia zastąpił strach, przerażenie i niepewność...  Gabryś w wieku trzech tygodni dostał pierwszego ataku padaczki... Byliśmy przerażeni! Natychmiast zaczęliśmy szukać przyczyn i ratunku. Przeszliśmy mnóstwo wyczerpujących badań, spędziliśmy niezliczoną ilość czasu na konsultacjach ze specjalistami. W końcu po kilku tygodniach usłyszeliśmy diagnozę – polimikrogyria. To bardzo rzadka choroba mózgu objawiająca się codziennymi atakami, które uniemożliwiają normalny rozwój...  Obecny lek niewiele pomaga, a w Polsce nie ma skutecznej metody walki z tą chorobą. Profesor polecił leczenie w klinice w Niemczech, specjalizującej się w ciężkich przypadkach tej choroby... Niestety, tamtejsze koszty leczenie oraz szczegółowej diagnozy są ogromne i znacznie przekraczają nasze możliwości. A to dopiero początek... Wiemy, że Gabryś dodatkowo będzie potrzebował intensywnej rehabilitacji, konsultacji ze specjalistami, kolejnych badań i kosztownych leków... To jedyna szansa, aby synek miał szanse na prawidłowy rozwój i normalne dzieciństwo...  Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie... To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Rodzice Kupując, pomagasz Gabrysiowi:  ➡️ Licytacje dla Gabrysia 💚

114 919 zł