Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Kozioł
Piotr Kozioł , 46 lat

Wypadek sprzed lat nie daje o sobie zapomnieć. Pomóż!

Piotr miał jedynie 10 lat, kiedy uległ wypadkowi, w którego skutek stracił nogę. Po wypadku został zaopatrzony w protezę z koszem. Proteza ta była ciężka i niewygodna, zamiast ułatwiać poruszanie, utrudniała. Piotr nauczył się poruszać przy pomocy kul ortopedycznych i korzysta z nich do dziś. Wraz z upływem czasu i postępem medycyny dla Piotra pojawiła się nowa szansa.  To zabieg osseointegracji. Pozwoli on poprawić jakość życia, a polega na śródkostnym wszczepieniu implantu (endoprotezy), który następnie mocuje się  bezpośrednio do zewnętrznych elementów protezy. Na co dzień Piotr jest zdany na siebie, pomimo swoich ograniczeń pracuje i sam zajmuje się domem. Niestety zebranie ogromnej kwoty pieniędzy, która sięgnie nawet 150 tysięcy złotych, jest poza jego zasięgiem, dlatego w jego imieniu bardzo prosimy o pomoc! ➡️ Licytuj i pomóż Piotrowi! ➡️ FB: Proteza dla Piotra -Licytacje ➡️ FB: Osseointegracja (proteza) dla Piotra  

135 770,00 zł ( 76,03% )
Brakuje: 42 784,00 zł
Grzegorz Fit
Grzegorz Fit , 41 lat

Nasz urlop zamienił życie męża w KOSZMAR... Ratunku❗️

3 sierpnia 2024 roku świat mojego męża nagle się zatrzymał. To miał być zwykły, miły wieczór spędzony w gronie przyjaciół w przydomowym basenie. Letni odpoczynek w jacuzzi i chwilowe odcięcie od codziennych obowiązków, okazało się być początkiem koszmaru, który trwa do dziś... Grzegorz, ukochany mąż oraz tata dwójki malutkich dzieci, w ciągu kilku sekund stracił zdrowie i dotychczasowe życie. Niefortunne wejście do wody sprawiło, że doznał ciężkiego urazu kręgosłupa szyjnego. To doprowadziło do paraliżu wszystkich kończyn oraz niewydolności oddechowej. Każdy dzień od tego nieszczęśliwego wypadku to wyczerpująca walka o jego życie na oddziale intensywnej terapii. Z bólem przyglądam się, jak los odebrał mojemu mężowi wszystko, to co kochał – pracę, służbę w ochotniczej straży pożarnej i możliwość wykonywania najprostszych czynności... To jednak dopiero początek trudnej drogi, która przed nami. Czeka go długa, kosztowna rehabilitacja, leczenie i całodobowa opieka, bez której Grzesiu nie jest w stanie sobie poradzić. Mój mąż, który zawsze był człowiekiem o wielkim sercu, pełnym życia i chęci do niesienia innym pomocy, stracił niemal wszystko w okamgnieniu. Nikt z nas nie spodziewał się, że tak długo oczekiwany wypoczynek może przynieść nieoczekiwane i brutalne konsekwencje.  Grzegorz od zawsze był uczynny i chętnie pomagał innym. Ochoczo niósł wsparcie w każde miejsce, gdzie go brakowało. Teraz to my mamy szansę odwdzięczyć się mu za wszystko, co dla nas robił. Bez Waszego zaangażowania nie jestem jednak w stanie zapewnić Grzesiowi niezbędnego leczenia oraz rehabilitacji, które dałyby szansę na powrót do życia, które tak kochał. Ich koszta wykraczają poza moje możliwości... Proszę Was, z całego serca, pomóżcie mi zawalczyć o życie Grzegorza. Wierzę, że razem możemy dokonać cudu i pozwolić mu powrócić do rodziny, która na niego czeka – do mnie, do naszej córeczki Poli i synka Maksyma.  Basia, żona Grzegorza

58 146 zł
Teresa Buda
Teresa Buda , 66 lat

NOWOTWÓR odebrał jej włosy, siłę, zdrowie... Próbuje odebrać również nadzieję! Nie pozwól na to❗️

Diagnoza wywróciła moje życie do góry nogami. Choroba jest podstępna, nie odpuszcza, każdego dnia odbierając mi coraz więcej sił. Walczę, bo mam dla kogo, ale potrzebuję Twojej pomocy… Mam na imię Teresa. W zeszłym roku zachorowałam na nowotwór złośliwy piersi. Diagnostyka trwała dość długo i mimo że regularnie kontrolowałam swój stan zdrowia, okazało się, że choroba dała przerzuty… Zaatakowała również węzły chłonne.  Przeszłam wymagającą chemioterapię i mastektomię. Choroba pozbawiła mnie włosów, siły – próbuje odebrać również nadzieję. Wiem jednak, że nie mogę się poddać. Czeka mnie dalsze leczenie, hormonoterapia, radioterapia i terapia lekiem, który w Polsce nie jest refundowany. Miesięczny koszt to ponad 6 tysięcy ZŁOTYCH! Terapia ma potrwać aż dwa lata, co generuje koszty rzędu 160. TYSIĘCY! Sama nie dam rady…  Mam rodzinę, która mnie wspiera, jednak kwota, którą musimy zdobyć, jest dla nas nieosiągalna. Muszę dojeżdżać do poradni i szpitala oddalonych o około 80 kilometrów, często nawet 2 razy w tygodniu. To również generuje ogromne koszty, dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie finansowe. Nawet drobna wpłata będzie dla mnie na wagę złota... Walka z tak bezlitosnym przeciwnikiem jest naprawdę bardzo trudna. Nie opuszcza mnie jednak nadzieja, że uda mi się ją wygrać. Wasze wsparcie doda mi skrzydeł! Z wyrazami wdzięczności – Teresa

49 080,00 zł ( 28,83% )
Brakuje: 121 133,00 zł
Wiktoria Urbańska
Wiktoria Urbańska , 18 lat

Wiktoria może nie przeżyć operacji, a jej stan ciągle się pogarsza... Pomóżmy w walce o zdrowie i życie!

Dzień narodzin mojej córeczki był najpiękniejszym dniem w moim życiu. Nigdy nie podejrzewałam, że można kogoś tak mocno pokochać – i to w ułamku sekundy. Niestety, Wiktorię poza wielką miłością przywitały na świecie też ogromne problemy ze zdrowiem… Wszystko zaczęło się, kiedy Wiktoria była jeszcze bardzo malutka. Miała zaledwie parę miesięcy, gdy dostrzegłam, że nie rozwija się tak, jak inne dzieci – nie siadała, nie była w stanie utrzymać butelki, patrzyła na mnie przeszywającym wzrokiem… Zaniepokojona rozpoczęłam wędrówkę po lekarzach... To właśnie wtedy usłyszałam diagnozę po raz pierwszy – czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce. Mój świat się zawalił. Choć od tego momentu minęło już wiele lat, które spędziłyśmy na leczeniu i rehabilitacji – Wiktoria nadal nie chodzi, nie siedzi ani nie mówi. Wymaga mojej całodobowej i całościowej opieki oraz pomocy. To ja każdego dnia muszę ją nosić, karmić, myć i przewijać. Mieszkamy na 4. piętrze bez windy – każde zniesienie i wniesienie córki po schodach jest ogromnym wysiłkiem. Na szczęście możemy liczyć na wsparcie asystenta osoby niepełnosprawnej – to nasz "Anioł Stróż", bez którego nie dałabym fizycznie rady sprostać opiece nad Wiktorią.  Codzienność mojej córki wypełniona jest wielogodzinną rehabilitacją, wizytami u lekarzy oraz komunikacją obrazkową. Staram się otoczyć Wiktorię najlepszą opieką, jaką tylko jestem w stanie – dzięki mojej walce ma zapewnioną rehabilitację. Niestety, córka niedługo kończy 18 lat i w świetle prawa nie będzie już dzieckiem – wtedy przestanie jej przysługiwać dotychczasowa terapia. Jej niepełnosprawność niestety nie zniknie magicznie wraz z ukończeniem 18 lat. Niezbędna będzie prywatna rehabilitacja, której koszt jest jednak ogromny i przekracza moje możliwości – ze względu na całodobową opiekę nad córką nie mogę pracować zarobkowo.  Mimo licznych trudności i potężnego bólu, który towarzyszy jej każdego dnia ze względu na ogromną skoliozę, moja córka walczy – chce żyć! Udowadnia to codziennie, obdarowując wszystkich swoim wspaniałym uśmiechem i radością w oczkach.  Skolioza jest naszym największym przeciwnikiem, czeka nas operacja kręgosłupa, którą odwlekam w czasie, jak tylko mogę. Mam świadomość, że stan zdrowia córki jest na tyle ciężki, że może nie przeżyć tak rozległej, trwającej wiele godzin operacji. Nie mogę znieść choćby myśli, że dzień operacji mógłby być dla nas tym ostatnim. Wiktoria musi być systematycznie rehabilitowana, aby spowolnić postępującą deformację kręgosłupa.  Nie ma na świecie nic gorszego niż patrzenie matki na cierpienie własnego dziecka. Mam świadomość, że moja córka nigdy nie będzie zdrowa, ale chcemy cieszyć się swoją obecnością jak najdłużej, kochamy się, a ja nie wyobrażam sobie życia bez mojej ukochanej córki.  Badania, rehabilitacja i leczenie wymagają ogromnych nakładów finansowych, którym nie jestem w stanie sama sprostać. Jest mi bardzo ciężko prosić o pomoc, jednak tylko dzięki Waszemu wsparciu moja jedyna córka zyska więcej czasu, zyska szansę na dalsze życie – które tak kocha! Potrzebujemy Waszej pomocy – tylko wtedy się uda! Wierzę, że jest wielu ludzi, którzy swoją dobrocią mogą odmienić życie mojej córeczki Wiktorii, którą tak dotkliwie doświadczył los. Z całego serca dziękuję za każdą złotówkę wsparcia. Mama Wiktorii, Andżelina

39 405,00 zł ( 37,04% )
Brakuje: 66 978,00 zł
Dariusz Chruścicki
Pilne!
Dariusz Chruścicki , 51 lat

Darka zaatakował NOWOTWÓR❗️Śmiercionośna choroba nie odpuszcza❗️POMÓŻ❗️

Choroba Darka spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Wiedzieliśmy, że mąż jest w grupie ryzyka, jednak nawet w najgorszych snach nie przypuszczaliśmy, że ciemne chmury nadejdą akurat nad naszą rodzinę. Diagnoza zabrzmiała jak wyrok śmierci. Dziś nie mogę zrobić nic, tylko błagać o pomoc!  W marcu 2022 roku mąż zaczął się skarżyć na uporczywy ból brzucha. Był tak silny, że mój ukochany nie był w stanie usiedzieć na miejscu. Wiedziałam, że dzieje się coś poważnego. Darek niezwłocznie udał się do lekarza, który skierował go na kolonoskopię. Badanie jednak trzeba było przerwać, przez ogromnego guza! Wyznaczono kolejny termin, na którym badanie zostało przeprowadzone już w kompletnym znieczuleniu. Została wykonana także biopsja. Gdy otrzymaliśmy wyniki, poczuliśmy, jak życie wali nam się na głowę... Nowotwór jelita grubego IV stopnia z przerzutami do wątroby! Błagałam, aby obudzić się z tego koszmaru! Niestety, to nie był koniec złych wieści… Lekarze poinformowali nas, że guz jest zbyt duży, aby go usunąć. Operacja mogłaby wyłącznie pogorszyć stan zdrowia męża. Jedyną możliwością było rozpoczęcie chemioterapii paliatywnej, wyłonienie stomii i wspomaganie Darka równolegle suplementami… Tak trwamy do dziś. Nowotwór wykańcza organizm męża, a my walczymy o jego każdy dzień.  Darek jest tatą czwórki dzieci, wspaniałym mężem, dobrym człowiekiem. Nie rozumiem, dlaczego akurat jego musiał dopaść tak okrutny przeciwnik. Nasza sytuacja jest ciężka, kosztów cały czas przybywa, a ja czasem muszę wybierać czy wykupić receptę, czy wykonać opłaty. Do tego badania krwi męża w ostatnim czasie uległy pogorszeniu i jeśli nie będzie lepiej, nie otrzyma kolejnego podania chemii… Bardzo się boję. Patrzę na nasze dzieci, które nie wiedzą jak bardzo ich tatuś jest chory i łzy napływają mi do oczu. Ale póki serce Darka bije, będę walczyć! Niestety bez Waszego wsparcia nie dam rady. Dlatego dziś, z wszystkich sił błagam o pomoc! Pomóżcie nam stoczyć tę najcięższą walkę! Każda złotówka ma znaczenie.  Hania, żona Darka 

33 939,00 zł ( 53,17% )
Brakuje: 29 891,00 zł
Svitlana Polszykowa
Pilne!
Svitlana Polszykowa , 45 lat

Rak chce odebrać mamie życie❗️RATUNKU❗️

Kiedy po wybuchu wojny trafiłam do Polski, wydawało mi się, że wreszcie mogę czuć się bezpiecznie. Niestety, wkrótce okazało się, że czyha na mnie nowe niebezpieczeństwo... W moim ciele rozwija się rak piersi! Uciekłam z kraju w obawie przed utratą życia. Wiedziałam, że sytuacja jest tragiczna. Musiałam ratować siebie i moje wspaniałe dzieci. Bardzo je kocham i nie wyobrażam sobie, że mogłoby coś im się stać. Do niedawna pracowałam w przedszkolu, gdzie uczyłam maluchy tańca. Życie wreszcie się układało. Sytuacja niespodziewanie się zmieniła. Pewnego dnia wyczułam coś w piersi. Zmiana była podłużna. Przypominała pod skórą maleńki pasek. Byłam pewna, że to zwykłe otarcie, które za moment zniknie. Niestety, sytuacja nie ulegała poprawie. Wreszcie postanowiłam zgłosić się do ginekologa. Po badaniu piersi lekarz od razu skierował mnie na onkologię. Diagnoza okazała się okrutna... Nowotwór złośliwy piersi! W głowie kłębiły się najróżniejsze myśli... Ile mi pozostało? Jak będzie wyglądało moje życie? Czy umrę? Lekarze zalecili chemioterapię. Jej pierwszy cykl był wyczerpujący. Byłam blada i słaba. Myśl, że przede mną kolejne cztery, napawa mnie lękiem i smutkiem. Po chemii czeka mnie operacja usunięcia guza z piersi oraz radioterapia. Dodatkowo, specjaliści zastanawiają się, czy choroba ma podłoże genetyczne. Jeśli tak, oprócz operacji piersi trzeba będzie usunąć jajniki. Każdego dnia płaczę, zastanawiając się, ile jeszcze wytrzymam... Leczenie i rehabilitacja kosztują fortunę. Jestem w niezwykle trudnej sytuacji finansowej. Choroba pochłania masę pieniędzy, a na moim utrzymaniu mam jeszcze dziesięcioletniego synka. Codziennie zasypiam, zastanawiając się, co będzie, jeśli mnie zabraknie. Muszę walczyć o życie dla moich dzieci! Jeśli zechcecie pomóc mi w tej trudnej drodze, będę niezwykle wdzięczna. Nie będzie łatwo, ale nie mogę się poddać. Chcę jak najdłużej być w życiu moich synów. To mój matczyny obowiązek. Nie pozwól mi umrzeć! Pomóż! Svitlana

2 437 zł
Antoś Zieliński
Antoś Zieliński , 6 lat

Nowotwór chce zabrać Antosia w wieczną ciemność❗️RATUNKU!

Trwa ciężka walka z siatkówczakiem! To przeciwnik, który nie odpuszcza łatwo... Nasz mały synek już przez ponad połowę swojego życia dzielnie toczy najtrudniejszą wojnę, choć ma dopiero 5 lat... Leczenie w USA, w Nowym Jorku, to nasza jedyna nadzieja na pokonanie nowotworu, który zaatakował oczka naszego synka! Uciekamy przed całkowitym mrokiem i wciąż prosimy o pomoc – kończą się środki, a leczenie musi trwać! To już druga nasza zbiórka. Dzięki poprzedniej Antoś rozpoczął leczenie ostatniej szansy! Gdyby nie ono, teraz już pewnie nie byłoby czego ratować – Antoś straciłby oczka... Tymczasem wciąż walczymy z nadzieją na ostateczne zwycięstwo! To nie jest jednak proste... Comiesięczne wizyty na leczeniu i kontrolach w USA to ogromne obciążenie psychiczne i finansowe. Ale innej drogi nie ma... Memorial Sloan Kettering Cancer Center w Nowym Jorku – tam trwa walka o przyszłość Antosia. Siatkówczak łatwo się nie poddaje. Po intensywnym leczeniu lewego oka nowotwór został w nim uśpiony, jednakże ze zdwojoną siłą zaatakował prawe oczko! Na wizytach kontrolnych w styczniu i kwietniu 2022 roku nie było potrzeby ingerencji w oczka Antosia. Ale już w czerwcu okazało się, że jest wznowa! Guz pojawił się teraz w prawym oku! Rozpoczęło się intensywne leczenie, które trwa do dzisiaj.  Od czerwca 2022 do maja 2023 odbyło się łącznie 11 wizyt w Nowym Jorku, podczas których prawie na każdej wizycie dr David Abramson musiał zastosować leczenie: najczęściej laseroterapię, jednakże 3 razy musiał dodatkowo zastosować chemioterapię w postaci zastrzyku zawierającego chemię prosto do oczka. Wszystkie te zabiegi odbywają się w znieczuleniu ogólnym i generują ogromne koszty. Ostatni czas był dla Antosia bardzo wyczerpujący: kilkunastogodzinne podróże średnio co 4 tygodnie, badania w znieczuleniu ogólnym, ból i spuchnięte oczko po zabiegach oraz gorsze widzenie to trudy dnia codziennego naszego wojownika. A teraz doszły kolejne zmartwienia... Otrzymaliśmy informację, że mamy debet na koncie szpitalnym i zostaliśmy zobowiązani do uzupełnienia brakujących środków oraz wpłaty kwoty 81.000 USD na dalsze leczenie! Niestety nie stać nas na pokrycie pełnego depozytu... Środki na koncie Antosia z uwagi na bardzo intensywne leczenie bardzo szybko się kończą. Dlatego znów prosimy Was z całego serca o pomoc...  Od 2020 roku trwa bardzo intensywna walka o życie i wzrok Antosia. Od tego czasu syn przeszedł szereg cykli chemioterapii, niezliczone krioterapie i laseroterapie, a także zastrzyki z chemią bezpośrednio do oczka. Od marca 2021 roku dzięki pomocy Darczyńców Antoś kontynuuje leczenie w Nowym Jorku pod czujnym okiem dr Davida Abramsona w szpitalu Memorial Sloan Kettering Cancer Center. Tam lekarze dokonali cudu, ratując lewe oczko Antosia i powstrzymali w jego oczkach nowotwór! Ale to nie koniec walki. Nowotwór w dalszym ciągu atakuje... Dlatego też prosimy bardzo o wsparcie i pomoc w zebraniu depozytu, aby umożliwić Antosiowi dalsze leczenie u najlepszego na świecie specjalisty. Nasze życie to ciągły strach o synka i brak środków na walkę z nowotworem. Nie poddamy się jednak nigdy, dopóki wciąż istnieje nadzieja! Proszę, pomóżcie nam walczyć... Mama i Tata Antosia ➡️ Licytacje dla Antosia ➡️ Antoś Zieliński konta siatkówczak

264 485,00 zł ( 49,79% )
Brakuje: 266 618,00 zł
Ania Kozak
Pilne!
5 dni do końca
Ania Kozak , 9 lat

Ostra białaczka chce zabrać naszą Anię – RATUNKU❗️

Gorączka, wycieńczenie, blada twarzyczka i trzęsące się dłonie… Tak ZABIJA białaczka! Wystarczyło kilka tygodni walki z chorobą, a my nie poznawaliśmy własnej córki. To jest nasza wesoła Anusia?  Dramat naszej rodziny zaczął się przed świętami wielkanocnymi. Ania od jakiegoś czasu czuła się osłabiona, zmagała się z ciągłym brakiem apetytu. Jej stan bardzo nas niepokoił… Mieliśmy nadzieję, że to zwykła grypa, jednak dla pewności pojechaliśmy zrobić badania krwi. Gdy następnego dnia w słuchawce usłyszeliśmy: “Proszę pilnie stawić się w laboratorium”, zrozumieliśmy, że dzieje się coś bardzo złego.  Po odebraniu wyników natychmiast zgłosiliśmy się z Anią do szpitala, gdzie padła diagnoza: ostra białaczka limfoblastyczna. Lekarze chcieli przenieść córkę do placówki we Wrocławiu, jednak powtórne badania krwi pokazały, że Ania jest zbyt słaba na podróż! Byliśmy zrozpaczeni! Przez głowę przelatywało nam tysiące czarnych myśli. Musieliśmy jeszcze wykonać najtrudniejszy telefon w życiu – zadzwonić do naszych dzieci i poinformować, że ich siostra właśnie zaczęła WALKĘ O ŻYCIE!  Dzięki pomocy lekarzy stan córki ustabilizował się na tyle, że mogła zostać przewieziona do Wrocławia, gdzie od dwóch miesięcy przechodzi chemioterapię na oddziale onkologicznym. Pierwsze tygodnie musiała spędzić w izolatce, gdzie niemal namacalnie czuła, jak okrutna choroba niszczy od środka jej organizm. Żadne dziecko nie powinno być zmuszone do walki z takim wrogiem… Żaden rodzic nie powinien patrzeć na tak cierpiące i wycieńczone dziecko…  Staramy się być dobrej myśli, przy Ani uśmiechamy się i uspokajamy naszą drugą córkę i synka. Dopiero, gdy zostajemy sami, płyną łzy, a w głowach kołacze nam myśl: co, jeśli nasza 9-letnia córeczka umrze?  Musimy zrobić wszystko, by pokonać białaczkę! Z całego serca prosimy Was o pomoc finansową w opiece nad Anusią. Wszystkie zgromadzone środki przeznaczymy na wizyty lekarskie, rehabilitację i powrót córeczki do zdrowia. Ania sprzed choroby była radosna i pełna energii. Uwielbiała malować, rysować i opiekować się zwierzętami. Ostatnio powiedziała nam, że chciałaby kiedyś mieć kotka. Anusiu… mama i tata zrobią wszystko, żeby Cię uratować. Wrócisz do nas! Do swojego rodzeństwa i ukochanej rodziny. Do szkoły i do normalnego życia! Drodzy Darczyńcy, wierzymy, że z Waszą pomocą uda się wygrać walkę z okrutną chorobą. Jesteście naszą nadzieją!  Rodzice i rodzina Ani

12 900 zł
Benita i Olivier Janiewscy
Benita i Olivier Janiewscy , 8 lat

Nieuleczalna choroba odbiera mi siły... Muszę walczyć dla synka, który także jest chory!

Przez wiele lat żyłam z moimi dolegliwościami, które nie były jeszcze aż tak silne jak teraz. Najprostsze czynności zaczęły mi sprawiać realną trudność. Do tego wszystkiego jestem też szczęśliwą mamą synka, któremu niestety przekazałam to, na co sama choruję… Zespół Ehlersa-Danlosa to genetyczna choroba całej tkanki łącznej, w której dochodzi do nieprawidłowej obróbki kolagenu. Ze względu na obecne w organizmie dwie mutacje genu MYLK, musimy być z synkiem raz w roku kompleksowo przebadani pod kątem tętniaków, rozwarstwień aorty i tętnic. Dużo osób nie wie, co to za schorzenie i z czym tak naprawdę musimy się mierzyć. Widzą wyłącznie konsekwencje choroby, które są zaledwie wierzchołkiem góry lodowej naszego życia.   Kolagen jest wszędzie: w skórze, naczyniach krwionośnych, ścięgnach i stawach. Jest jak klej, który sprawia, że cały organizm się trzyma. Dlatego tak naprawdę można powiedzieć, że choruje całe ciało. Jesteśmy przez to narażeni na wiele chorób współistniejących. Musimy być pod stałą opieką wielu specjalistów, mających wiedzę na temat naszego schorzenia, a ta jest niestety nadal znikoma. Często udając się do lekarza i mówiąc, na co chorujemy, w odpowiedzi zwrotnej otrzymuję pytanie „a co to jest?” Regularna fizjoterapia bardzo pomagała mi w codziennym funkcjonowaniu. Niestety ze względu na to, że mój synek odziedziczył po mnie Zespół Elhersa-Danlosa musiałam ją przerwać i poświęcić swoje życie na walkę o lepszą przyszłość dla mojego dziecka. Jego leczenie było dla mnie najważniejsze – dzięki temu w moim wieku prawdopodobnie synek będzie mógł funkcjonować lepiej ode mnie. Olivier zmaga się z problemami oddechowymi, nie raz dochodzi do spadków saturacji. Pomimo swojego wieku, wciąż jestem pampersowany. Tak jak ja, synek wymaga stałej fizjoterapii i opieki wielu specjalistów. Z roku na rok lista objawów i podejrzeń chorób współistniejących się zwiększa, a mój stan fizyczny i psychiczny coraz bardziej się pogarsza. Codziennie dochodzi u mnie do naderwania jakiegoś ścięgna, czy zwichnięcia – czasami nawet kilku stawów jednoczenie! Każdy ruch sprawia ból, z którym żyję 24 godziny na dobę. Uniemożliwia mi to normalne funkcjonowanie.  W październiku ubiegłego roku zdiagnozowana została także niewydolność żylna miednicy. Kilkumiesięczne leczenie farmakologiczne nie przyniosło rezultatów i konieczna jest embolizacja, której koszt jest ogromny. Do tego potrzebowałabym pilnej diagnostyki neurochirurgicznej, ponieważ mam ogromne problemy z kręgosłupem. Zmagam się, m.in. z przepukliną i torbielą Tarlova. Każdego dnia moje dolegliwości uniemożliwiają mi samodzielne funkcjonowanie i wykonywanie prostych czynności, takich jak robienie zakupów, odbieranie dziecka z przedszkola, a czasami nawet wstanie z łóżka. Potrzebuję stałej fizjoterapii, która wzmocni moje wiotkie stawy i mięśnie. Tego samego potrzebuje Olivierek... Nie jest mi łatwo prosić o pomoc, ale wiem, że bez niej nie będę w stanie zapewnić sobie i mojemu dziecku dalszego leczenia i rehabilitacji, która umożliwia nam funkcjonowanie. Kiedy nie będę miała już siły, nie będę też mogła pomóc mojemu dziecku w walce z jego dolegliwościami. To naprawdę ciężkie, z czym przyszło mi żyć… Proszę – POMÓŻ! Benita

122 755 zł