Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nela Wychodzka
Nela Wychodzka , 5 lat

Mały wzrost, wielkie serce - pomagamy Nelce!

Chcielibyśmy, by nigdy nikt nie oceniał Neli przez pryzmat jej choroby. Zrobimy wszystko, by pomóc naszej córeczce, będziemy szukać wsparcia wszędzie – by tylko była szczęśliwa. Operacja, która może uratować jej sprawną przyszłość, została wyceniona na ponad milion złotych. Czy pomożesz nam w tej ciężkiej walce? Urodziła się z taka malutka i bezbronna… Z niezwykle rzadką chorobą genetyczną – achondroplazją. Mimo że ma już dwa i pół roku mierzy tylko 75 centymetrów. Choroba objawia się skróceniem kończyn górnych i dolnych, większym obwodem główki oraz obniżonym napięciem mięśniowym. Nela jest rehabilitowana, korzystamy z pomocy wielu specjalistów, jednak nic nie pomoże jej tak skutecznie, jak operacja. Nelka intelektualnie funkcjonuje bez zarzutów. W tym momencie ogranicza ją jej własne ciało. Chodzi, jednak wejście na piętro po schodach to dla niej jak zdobycie najwyższego górskiego szczyty. Często się przewraca przez osłabione napięcie mięśniowe. Nie jest w stanie sama się ubrać, bo jej rączki są za krótkie.  Córka jest dla nas całym światem, jednak problemy naszej rodziny nie kończą się na jej chorobie. Tata Nelki w 2015 roku miał poważny wypadek i sam potrzebuje wsparcia wielu specjalistów. Mimo że życie nas nie rozpieszcza, staramy się robić co w naszej mocy, by przychylić Nelce nieba. Wraz z córeczką przygotowujemy się do szeregu operacji wydłużania kończyn, które przeprowadzi dr Paley w Paley European Institute w Warszawie. Im szybciej odbędzie się operacja, tym większe szanse, że zakończy się ona sukcesem. Niestety, już dziś wiemy, że koszty sięgną ponad miliona złotych! Nie jesteśmy w stanie sami zdobyć tak wielkiej kwoty, dlatego prosimy, pomóż! Kinga i Michał, rodzice Walkę Nelki możesz obserwować poprzez jej STRONĘ NA FACEBOOK'U, a także wesprzeć przez LICYTACJE 💚

146 128,00 zł ( 20,2% )
Brakuje: 577 234,00 zł
Staś Kołtonowski
Staś Kołtonowski , 17 miesięcy

Staś urodził się z bardzo rzadką wadą❗️Potrzebna niezwykle kosztowna operacja – pomocy❗️

Nasz synek Staś przyszedł na świat z bardzo rzadką wadą wrodzoną prawego uszka – mikrocją 3 stopnia z atrezją przewodu słuchowego. To znaczy, że Stasiu ma szczątkową małżowinę uszną, a jego kanał słuchowy jest niewykształcony i całkowicie zrośnięty,  co skutkuje głębokim niedosłuchem, który wiążę się z różnymi problemami w rozwoju mowy, a także w rozwoju fizycznym...  Jednostronny słuch Stasia przede wszystkim powoduje brak możliwości prawidłowej lokalizacji dźwięku, a w przyszłości może także powodować wady postawy, wzroku czy brak orientacji w terenie. Codziennie toczymy walkę o prawidłowy rozwój Stasia na rehabilitacjach. Na ten moment Staś nosi aparat słuchowy na przewodnictwo kostne, który pomaga mu w stymulacji dźwiękowej, ale to nie jest ostateczne i wystarczające rozwiązanie. Nadzieję na poprawę wyglądu i słuchu Stasia daje nam kosztowna operacja w USA, która pozwoli na rekonstrukcję małżowiny, a także odbudowę kanału słuchowego, dzięki której nasz synek będzie mógł odbierać świat pełnią dźwięków. Niestety, koszt operacji jest ogromny – wynosi aż 500 0000 zł! Nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak ogromnego ciężaru finansowego samodzielnie, lecz wiemy, że jest to jedyna szansa na to, by nasz ukochany synek mógł w pełni cieszyć się zdrowiem i sprawnością. Dlatego też zwracamy się do Was z serdeczną prośbą. Będziemy ogromnie wdzięczni jeżeli pomożecie nam na drodze do zdrowia, pełnej sprawności i niezależności naszego Stasia. Dziękujemy! Rodzice Stasia z rodziną  

77 653,00 zł ( 14,59% )
Brakuje: 454 262,00 zł
Andrzej Marzęcki
Andrzej Marzęcki , 49 lat

Kazano nam pożegnać się z tatą… On jednak chce żyć! Pomóżcie!

4 lipca zdarzyła się tragedia – w wyniku wypadku samochodowego nasz tata doznał ciężkich obrażeń ciała i głowy! Stan był krytyczny, więc od razu z miejsca wypadku przetransportowano go na SOR, a później trafił na oddział intensywnej terapii! Kiedy wydawało się, że sytuacja się stabilizuje, doszło do ostrej niewydolności oddechowej! Lekarze nie dawali tacie szans na przeżycie i kazali nam się z nim pożegnać… Nie mogliśmy w to uwierzyć! Tata miał jednak ogromną wolę życia i przetrwał kryzys! Przez kilka tygodni leżał podtrzymywany przy pomocy leków, a my codziennie dojeżdżaliśmy do niego, by wesprzeć go chociaż swoją obecnością przy szpitalnym łóżku. Mamy z tatą wyjątkową więź – już od dzieciństwa to on wspierał wszystkie nasze plany i marzenia. Był dla nas, małych chłopców, wzorem do naśladowania! Niestety, tata po wyprowadzeniu ze śpiączki farmakologicznej nie odzyskał na razie świadomości i nie ma z nim kontaktu, co świadczy o uszkodzeniu mózgu. Mimo to wierzymy, że tata kiedyś do nas wróci, a my jako synowie musimy mu w tym pomóc!  Na szczęście tata oddycha już bez pomocy respiratora, jednak walka o powrót do dawnego zdrowia i sprawności może potrwać wiele miesięcy. Dotychczas staraliśmy się zapewnić mu rehabilitację z własnych środków, jednak teraz, gdy zadanie lekarzy na OIOMie już się kończy, musimy przenieść go do wyspecjalizowanego ośrodka. To będzie długa i trudna rehabilitacja, która jest niestety bardzo kosztowna. Dlatego zwracamy się o pomoc i wsparcie w walce o przyszłość Andrzeja! Zrobimy wszystko, aby tata do nas wrócił! Synowie z rodziną

52 814,00 zł ( 27,58% )
Brakuje: 138 676,00 zł
Filip Namysłowski
Filip Namysłowski , 7 lat

Filip – gladiator, który został niewolnikiem własnego ciała. Pomoc ponownie potrzebna!

Jestem ogromnie wdzięczna za to, że pomagaliście i pomagacie Filipkowi! Dziękuję ze wzruszeniem za każdą wyciągniętą do nas pomocną dłoń. Dzięki poprzedniej zbiórce zakupiliśmy kilka specjalistycznych sprzętów, w tym wózek. Nasza historia Filip ma 6 lat i cierpi na genetyczną chorobę o nazwie – Zespół Lescha-Nyhana. Wszystko, co udało się nam osiągnąć w zakresie rozwoju, to zasługa systematycznej, ciężkiej pracy Filipa i specjalistów. Nasz wojownik jest dzieckiem głównie leżącym, więc cały czas musimy dbać o kondycję jego mięśni, stawów, kręgosłupa. Wypracowaliśmy system edukacji i komunikacji, dzięki czemu pojawiły się pierwsze, liczne słowa.  Filip z dnia na dzień zmienia się, rośnie, przez co boryka się z coraz to nowymi problemami. Ma kłopoty gastryczne, ograniczenia ruchowe, słabą odporność (dodatkowo nawracające afty i jęczmień) oraz problemy ze wzrokiem.  Choroba, na którą cierpi nasz synek, jest nieuleczalna. Jedyne, co możemy zrobić to dbać o jego komfort psychiczny i fizyczny. W odpowiedniej chwili podać lek przeciwbólowy lub udać się do szpitala. Filip nie powie, co go boli... Nie powie, co by mu pomogło... W ostatnich miesiącach choroba pokazała dodatkowe objawy, o których wcześniej czytaliśmy i liczyliśmy, że u syna nie wystąpią. Chodzi o zachowania autoagresywne… Trudno znieść ten widok i emocje, jakie nam wtedy towarzyszą. Choroba zaskakuje nas każdego dnia. Nasz budżet nie jest w stanie pokryć wszystkich potrzeb Filipa. Dlatego założyliśmy zbiórkę, żeby nasz bohater mógł mieć zapewnioną najlepszą opiekę specjalistyczną, leki, badania oraz rehabilitacje. Dzięki Waszemu wsparciu nasz zeszłoroczny cel został osiągnięty. Nie możemy pozwolić na przerwę, brak rozwoju, czy regres u naszego gladiatora. Dlatego prosimy, pomóżcie mu w walce! Razem możemy więcej! Pomimo ciężaru życia, Filipek potrafi cieszyć się z wszystkich pozytywnych rzeczy i zarażać swym uśmiechem innych. Wiemy doskonale, że jest mnóstwo innych zbiórek, że chciałoby się pomóc każdemu... Pamiętajcie, że nawet jedna złotówka wpłacona przez odpowiednią ilość osób sprawia, że jesteśmy bliżej celu. Z góry dziękujemy za wsparcie! Rodzice

21 771,00 zł ( 13,76% )
Brakuje: 136 442,00 zł
Irena Telej
Irena Telej , 65 lat

Moja mama walczyła o każdy oddech... Proszę, pomóż jej odzyskać zdrowie!

Mamę ma się tylko jedną. To wyjątkowa osoba, która troszczy się o nas od samego początku, pomaga stawiać pierwsze kroki, a później wspiera na drodze do dorosłości. Dziś jednak role się odwróciły – teraz to moja mama Irena potrzebuje pomocy i wsparcia, by móc dalej walczyć o zdrowie. 3 stycznia moja mama trafiła w bardzo ciężkim stanie na oddział intensywnej terapii. Nie mogła samodzielnie oddychać. Diagnozy były druzgocące: niewydolność oddechowa, choroby śródmiąższowe płuc, rozstrzenie oskrzeli i przewlekła zaporowa choroba płuc. Przez trzy długie tygodnie była podłączona do respiratora, który za nią oddychał. W końcu nie było innego wyjścia – konieczne było przeprowadzenie tracheotomii. Od tamtej pory mama musi być wentylowana mechanicznie przez całą dobę. Teraz Irena potrzebuje stałej opieki, rehabilitacji i leków. Koszty te są ogromne – dodatkowo niezbędny jest zakup środków higienicznych, pampersów, podkładów… Mama i tata, który także zmaga się z problemami zdrowotnymi, utrzymują się z jednej emerytury. Po opłaceniu leków zostaje im bardzo niewiele… Zwracam się do Was – ludzi o wielkich sercach – o pomoc. Każda złotówka przybliża moją mamę do odzyskania zdrowia i daje jej szansę na godne życie. Proszę, pomóżcie nam w tej trudnej walce. Córka Ireny

245 zł
Agata Śmigielska
Agata Śmigielska , 29 lat

Agata walczy z rakiem❗️Bądź dla niej wsparciem w drodze do zdrowia!

Agata jest moją najwspanialszą żoną i mamą naszej ukochanej, 1,5-rocznej córeczki Laury, którą kocha z całych sił. Od zawsze marzyła, żeby zostać pielęgniarką. W końcu poszła do wymarzonej pracy i wydawało się, że dalej będzie już tylko pięknie! A wtedy życie zmieniło się w koszmar… Lekarz wypowiedział słowa, które brzmiały jak wyrok. Codzienność wywróciła się do góry nogami… Właśnie zostaliśmy rodzicami. Staliśmy się odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale też za naszą córeczkę. I wtedy jak grom spadła na nas informacja o nowotworze… W kwietniu tego roku Agatka usłyszała diagnozę – złośliwy rak żołądka, najgorszy stopień złośliwości. Świat stanął w miejscu… Zadawaliśmy sobie tylko jedno pytanie: dlaczego to dotknęło akurat nas?! Przecież moja żona ma dopiero 27 lat! Poczucie szoku i niesprawiedliwości przygniata… Pierwsze dni w nowej, onkologicznej rzeczywistości to był koszmar… Jeden wielki płacz, miliardy myśli kołatających się po głowie. Wiedzieliśmy, że są ciężkie choroby, ale nigdy nie dopuszczaliśmy do siebie świadomości, że przecież to może spotkać każdego – także nas… A kiedy to właśnie ciebie i twoją rodzinę trafia coś takiego, jest bezsilność, pustka, smutek… Własne myśli porażają, nie pozwalają spać… Po pierwszym szoku zaczęliśmy oswajać myśl o chorobie. Było już wsparcie, rozmowy i chęć działania. Pojawiły się osoby, które bardzo nam pomogły, a których właściwie nie znaliśmy! Ich obecność sprawiła, że odzyskaliśmy nadzieję i siłę do walki.  Od razu rozpoczęliśmy walkę i zbieranie potrzebnych informacji, rozpoczęliśmy walkę z tym „dziadem”. Musieliśmy oswoić potwora. Przyświecała nam i wciąż przyświeca myśl o naszej córce – obiecaliśmy jej w końcu, że będzie miała wszystko, co dobre. A los teraz chce pokrzyżować nam plany… Nie pozwolimy mu na to! Nastawiamy się pozytywnie do działania. Nie możemy przegrać wojny! Agata ma za sobą pierwszą chemię. I pierwszą bitwę…  Pojawiły się pierwsze schody – okazało się, że sonda dojelitowa była umieszczona w żołądku, nie w jelicie, przez co żona cały czas wymiotowała. Nie przyjmowała posiłków, jej organizm stał się bardzo osłabiony! 17 kwietnia trafiła na oddział onkologiczny z podejrzeniem sepsy.  Częste wizyty w szpitalach, u lekarzy, dojazdy, pochłaniają bardzo dużą część naszych oszczędności. Przed nami kolejne dalekie wyjazdy na konsultacje oraz leczenie. Jest to zbyt duże obciążenie dla naszej rodziny. I trudno nam prosić o pomoc, ale w tej sytuacji nie mamy wyjścia… Do tej pory zawsze razem z Agatką pomagaliśmy. Wybraliśmy zawody, w których praca często ratuje życie! A teraz to my prosimy o wsparcie. Nie sądziliśmy, że znajdziemy się w tym miejscu, po drugiej stronie. Dziś wiemy, że każdy może, w każdej chwili. Wtedy pomoc drugiego człowieka jest niezbędna… Dlatego bardzo prosimy o wsparcie. I z góry dziękujemy. Wierzymy, że dobro wraca! Mariusz, mąż Agaty

56 302,00 zł ( 66,15% )
Brakuje: 28 805,00 zł
Agnieszka Foremska
Pilne!
Agnieszka Foremska , 56 lat

Agnieszka od ponad dekady walczy z nowotworem... Prosimy, pomóż opłacić kosztowne leczenie!

Agnieszka. Kochająca życie i ludzi. Zawsze pogodna i pomagająca innym. Niezwykle trudno opisać naszą Agnieszkę w krótkim tekście. Jest po prostu dobrą osobą. Od 15 lat dzielnie walczy z niechcianym towarzyszem życia, nowotworem piersi. Teraz możliwe jest leczenie, które stwarza szansę wyleczenia, życia spokojnego i pełnego, powrotu do pracy, do normalności. Dlatego kierujemy prośbę do wszystkich przyjaciół, ludzi o otwartych sercach, po prostu dobrych – takich jak Agnieszka. Do końca stycznia 2025 roku musimy uzbierać ogromną kwotę. Środki te przeznaczone będą na zakup leku, który jest ratunkiem dla osób zmagających się z nawrotem nowotworu. Niestety, polska opieka zdrowotna finansuje go jedynie w przypadkach przerzutów choroby. Lek przyjmuje się co pięć tygodni przez okres dwóch lat, a każda dawka kosztuje 12 tysięcy złotych. Jest to duża kwota, lecz mamy nadzieję, że możliwa do osiągnięcia wspólnymi siłami. Nawet niewielka wpłata pomoże i jest nieoceniona. Jeżeli jesteście Państwo w stanie wspomóc sfinansowanie leczenia, będziemy niezmiernie wdzięczne. Agata i Olga

83 410,00 zł ( 62,72% )
Brakuje: 49 569,00 zł
Mariuszek Cebula
Mariuszek Cebula , 18 lat

Mariusz na zawsze będzie pogrążony w zamkniętym świecie, którego nie może nawet zobaczyć... Potrzebna pomoc❗️

Mariuszek urodził się 31. maja 2006 roku. Był wcześniakiem. Ze względu na swój stan musiał przez pół roku przebywać na OIOM’ie – walczył o życie. Przez pewien czas oddychał wyłącznie z pomocą respiratora, kilka razy doszło do zatrzymania oddechu… Byliśmy przerażeni. Synek przeszedł sepsę, miał kilka razy przetaczaną krew… Przez kolejne lata co chwilę lądował w szpitalu. Zdiagnozowano u niego chorobę genetyczną, ślepotę, niepełnosprawność umysłową, wadę słuchu. Mariusz ma też problemy z oddychaniem. Jego codzienność jest bardzo trudna… Obecnie syn jest całkowicie zależny od pomocy drugiej osoby – nosi pampersy, jest karmiony przez PEGa, nosi aparaty słuchowe, jeździ na wózku inwalidzkim. Nie chodzi, nie mówi, oddycha przez rurkę tracheotomijną, nie dosłyszy, nie widzi...  Ma 17 lat, ale wygląda jak 4. letnie dziecko.  Niestety okazało się, że diagnoza, która została postawiona, jest niepełna… Musimy przeprowadzić kosztowne badania genetyczne, bo tylko one dadzą nam odpowiedź… Niestety sami nie jesteśmy w stanie pokryć tak wysokich kosztów. Musimy zwrócić się z prośbą o pomoc… Z Waszym wsparciem jest nadzieja na lepsze jutro naszego dziecka. Mariusz już zawsze będzie potrzebował pomocy – jest zamknięty w świecie, którego nie może nawet zobaczyć. Nigdy nie uda nam się sprawić, że Mariusz będzie sprawny, ale jest nadzieja, że jego funkcjonowanie będzie choć trochę prostsze. Jeśli uda nam się poznać pełną diagnozę, będziemy wiedzieli, jak najlepiej mu pomóc. Poza dalszą diagnostyką musimy zapewnić synkowi również rehabilitację, leczenie i wszystkie niezbędne sprzęty medyczne. Jesteście naszą nadzieją! Rodzice

72 850,00 zł ( 60,61% )
Brakuje: 47 335,00 zł
Bartłomiej Koszczyc
Bartłomiej Koszczyc , 7 lat

By mieć lepszą przyszłość w zasięgu ręki! Wesprzyj Bartusia!

To już prawie 5 lat od kiedy usłyszałam diagnozę - mózgowe porażenie dziecięce. Wkrótce dołączyły problemy ze słuchem, które dziś się obustronnym głębokim niedosłuchem. W przypadku dzieci takich jak Bartuś, rehabilitacja to podstawa. Każdy, niewykorzystany dzień wiąże się z utratą wypracowanych efektów. Mój synek będzie musiał być rehabilitowany do końca życia, że tego nie zmienię, ale mogę stworzyć mu warunki ułatwiające funkcjonowanie. Jedną z nich jest możliwość samodzielnego poruszania się na wózku aktywnym. Co prawda obwiałam się, że "jak już usiądzie na wózek, to z niego nie wstanie". Dziś wiem, że jest to najlepsze rozwiązanie dla Bartusia, bo nareszcie będzie mógł się oderwać od mamy.  Zwracam się do Was z prośbą o pomoc w uzbieraniu środków na wózek inwalidzki aktywny, na rehabilitację oraz turnusy rehabilitacyjne. Nasze możliwości finansowe to kropla w morzu potrzeb i zwyczajnie sami im nie podołamy. Bartuś od początku pokazuje nam, że "chcieć to móc", nie wpisując się w różne diagnostyczne prognozy. Pomimo głębokiego niedosłuchu, mówi do mnie "mama". Gdy puszczam mu piosenki, widzę jak się cieszy i próbuje po swojemu śpiewać. Każdy jego minimalny nawet postęp budzi ogromną nadzieję i radość. Najmniejszy sukces wywołuje na jego buzi ogromny uśmiech. Dla tego uśmiechu jesteśmy wiele zrobić. Bartuś jest jeszcze małym chłopcem, dzieckiem. Ale czas szybko leci i jeśli nie będziemy kontynuować działań rehabilitacyjnych jego stan może prędko się pogorszyć. Musimy dołożyć wszelkich starań, by uniknąć dramatycznych skutków porażenia mózgowego, dlatego z całego serca prosimy o wsparcie. rodzice Bartusia

14 847,00 zł ( 55,16% )
Brakuje: 12 068,00 zł