Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zakaria Manai
Zakaria Manai , 18 miesięcy

Rokowania były fatalne, ale nasz synek tak dzielnie walczy! Pomagamy Zakowi!

Zak postanowił przyjść na świat szybciej, niż się tego spodziewaliśmy. Już w pierwszych chwilach życia zdiagnozowano u niego wiele poważnych chorób! Prosimy o pomoc! U naszego chłopca stwierdzono między innymi wrodzoną pełnoobjawową cytomegalię z powiększoną wątrobą i śledzioną, małopłytkowość, małogłowie, niedokrwistość, dysmorfię, oraz liczne torbiele i zwapnienia w mózgu. Rezonans wykazał również, że synek przeszedł krwawienie do OUN. Rokowania były fatalne… Dzięki stałej rehabilitacji Zak rozwija się jednak coraz lepiej! Jest bardzo silnym chłopcem, który dzielnie walczy z chorobą. Wiemy, że jego dzieciństwo nie będzie tak szczęśliwe i beztroskie jak jego rodzeństwa, czy rówieśników. Czeka nas długotrwałe leczenie i terapia, ale wierzymy, że dzięki niej, naszego synka czeka sprawność i piękne życie!  Musimy być pod stałą opieką wielu specjalistów: neurologa, audiologa, okulisty. Czeka nas także dalsza, intensywna rehabilitacja. Od 7 miesięcy Zak ma terapię przez 5 dni w tygodniu! Gdyby nie to, nigdy nie osiągnąłby takich postępów. Niestety, są też złe wieści. Kontrolny rezonans wykazał wadę mózgu – polimikrogyrię. Potrzebujemy więc środków na badania genetyczne WES TRIO Premium. Nie są one refundowane i kosztują około 12 tysięcy złotych!  Prosimy Was o wsparcie! Razem możemy zapewnić Zakowi opiekę, jakiej potrzebuje. Jesteśmy pełni nadziei, że wszystko, co najgorsze już minęło, a naszego synka czeka piękne życie! Dziękujemy za każdy gest wsparcia, za każdą złotówkę. Rodzice Zaka

4 850,00 zł ( 35,06% )
Brakuje: 8 980,00 zł
Maria Macoszek
13 dni do końca
Maria Macoszek , 57 lat

Nowotwór mnie nie zabił, ale odebrał mi normalne życie! POMOCY!

Kiedy rozpoznano u mnie nowotwór piersi, moje życie w jednej sekundzie rozpadło się na miliony drobnych kawałeczków. W mojej głowie rozbrzmiewało niczym echo, nieustannie, tylko jedno pytanie. Nie rozumiałam, dlaczego to spotkało akurat mnie? Diagnoza brzmiała jak wyrok, który musiałam przyjąć, chociaż nie byłam winna…  Na początku odczuwałam ogromne zmęczenie. Zaniepokojona tym faktem udałam się do lekarza, który skierował mnie na dalszą diagnostykę. Kiedy przyszły wyniki zawalił mi się świat. Nowotwór złośliwy piersi – tak brzmiała diagnoza, która nieodwracalnie zmieniła całe moje życie.  Później było leczenie, mastektomia, chemioterapia uzupełniająca, a przez okres pięciu lat przyjmowałam też hormonoterapię uzupełniającą… Mój organizm musiał tak wiele przejść. Skutkiem ubocznym leczenia było osłabienie kości, przez co mój kręgosłup również potrzebował pomocy... Cały czas zmagam się z nieustającym bólem. Dotychczas nosiłam tylko protezę, ale zaistniały wskazania do rekonstrukcji i symetryzacji drugiej piersi. Jest ona konieczna ze względu na utrzymujący się ból kręgosłupa oraz dużą asymetrię. W maju 2023 roku przeszłam rekonstrukcję prawej piersi (założenie ekspandera). Ale to był dopiero początek. W lipcu 2024 roku zaplanowana jest operacja założenia implantu.  Następnie, w okresie rekonwalescencji, konieczna będzie rehabilitacja oraz całodobowe stosowanie odzieży pooperacyjnej.  To wszystko będzie wymagało ode mnie ogromnych nakładów finansowych. Niestety sama nie jestem w stanie im sprostać, dlatego z całego serca proszę o pomoc!  Nowotwór odebrał mi nie tylko nerwy, czas czy zdrowie, ale również pewność siebie. Od czasu operacji zmagam się z niską samooceną i brakiem poczucia własnej wartości, przez co często trudno mi nawet wyjść z domu. Nowotwór mnie nie zabił, ale odbierał mi normalne życie.  Proszę, pomóż mi o nie zawalczyć!  Maria

4 850,00 zł ( 22,79% )
Brakuje: 16 427,00 zł
Mariusz Mika
Mariusz Mika , 36 lat

Straciłem rękę, nie tracę wiary... Proszę, pomóż mi wrócić do życia!

Nie pamiętam momentu wypadku, tego, co działo się wcześniej, ani później. W jednej chwili byłem jeszcze w Amsterdamie, a w drugiej obudziłem się w szpitalu. Nie mogłem mówić, wszędzie były rurki i niezliczone ilości kabelków. Nie wiedziałem, co się stało, nie wiedziałem, ile spałem. Była przy mnie mama. Trzymała mnie za rękę, lewą. Prawej ręki już nie miałem… Wracałem z pracy z zagranicy do domu, do Polski. Miałem mnóstwo bagażu. Szedłem na pociąg, prawdopodobnie byłem zbyt blisko peronu. Pociąg zahaczył o torby i pociągnął mnie razem z nimi. Ale nie wiem tego na pewno. Niczego nie pamiętam… Tylko nocami śnią mi się koszmary. Ciemna noc, pędzące pociągi wszędzie dookoła, jadące prosto na mnie… Budzę się wtedy i dotykam miejsca, w którym kiedyś była ręka. Nie, to nie jest koszmar. To zdarzyło się naprawdę… Kolejne dwa miesiące po wypadku spędziłem w holenderskim szpitalu. Niedługo minie równo rok od chwili, która zmieniła wszystko - zabrała mi marzenia, plany. Wszystko… 12 października 2018 roku. Dostałem nowe życie, życie bez ręki, z uszkodzoną nogą, połamaną miednicą i mnóstwem innych obrażeń. Bardzo trudne życie… Wypadek to był dopiero początek problemów… Za wszystkie zarobione pieniądze opłaciłem specjalny transport do Polski. Dzisiaj, choć trudno mi to przyznać, jestem na utrzymaniu mamy, która zarabia najniższą krajową… Ja dostaję 185 zł. dodatku pielęgnacyjnego. Chociaż już w lutym złożyłem wniosek o rentę, mam wszystkie niezbędne papiery, wyrok sądu, to nadal jej nie dostaję… Przez trzy lata pracowałem w Polsce, wiele lat w Holandii. Legalnie, z umową, opłacałem ubezpieczenie. A teraz, gdy przyszło do mnie takie nieszczęście, zostałem z niczym… Ubezpieczyciel nie chce mi wypłacić odszkodowania, sprawa trafiła do sądu. Czekam na rentę jak na zbawienie. Ona pozwoli mi się usamodzielnić! Mieszkamy z mamą w małym mieście, nie ma tu szans na pracę dla mnie, osoby już teraz niepełnosprawnej. Chciałbym wyprowadzić się do Wrocławia, wynająć pokój, znaleźć pracę, usamodzielnić. Mam dopiero 32 lata, przecież całe życie jeszcze przede mną…   Teraz dnie spędzam w domu, to naprawdę bardzo trudne… Wcześniej byłem aktywny, chodziłem po górach, jeździłem na motorze, pracowałem, pomagałem bliskim. Nagle zostałem skazany na pomoc innych, ale wierzę, że to się jeszcze odmieni! Proteza ręki - to moje marzenie, szansa na sprawność, samodzielność, nowe życie! Regularnie się rehabilituję, bo mam problemy z chodzeniem i utrzymaniem równowagi. Biegać już nigdy nie będę, ale staram się myśleć pozytywnie… Gdy czegoś uczę się od nowa i mi nie wychodzi, śmieję się sam z siebie. To musiało wyglądać pokracznie, jak przez pół godziny kroiłem bułkę i chciałem posmarować ją masłem! Staram się radzić sobie drugą ręką, zębami, kolanami… Jakoś muszę.  Niestety, bioniczna proteza ręki, taka najlepsza, która zastąpiłaby mi moją, to koszt ponad 300 tysięcy złotych. Nigdy w życiu na nią nie uzbieram, szczególnie teraz… Proszę o pomoc, bo wierzę, że warto spróbować. Nic innego mi nie zostało... Każda złotówka jest dla mnie cenna, bo przybliża mnie do wymarzonej protezy i samodzielności. Nigdy nikomu nie życzę tego, co spotkało mnie, choć nigdy nie wiemy, co w naszym życiu się wydarzy… Czasami sekunda zmienia w ruinę życie budowane latami. Proszę, pomóż mi odbudować moje… 

4 849,00 zł ( 1,36% )
Brakuje: 350 630,00 zł
Milena Góraczyńska
Milena Góraczyńska , 2 latka

Zawalczmy o lepsze jutro dla Milenki!

Nasza córeczka została zdiagnozowana zaraz po narodzinach. Był to dla nas trudny czas. W okresie prenatalnym nic nie wskazywało na nieprawidłowości... Aktualnie Milenka ma 17 miesięcy i nie siedzi, nie chodzi, nie gaworzy, jest dzieckiem leżącym. Wymaga naszej całodobowej opieki. Jest też pod stałą opieką wielu specjalistów: genetyka, neurologa, okulisty, kardiologa, logopedy, neurologopedy, pedagoga, laryngologa. Cały czas uczęszczamy także na rehabilitację. Aktualnie ćwiczymy metodą Bobath w ramach NFZ oraz metodą Voity prywatnie. Córka ma również problem z rozszerzeniem diety, nadal przyjmuje tylko mleko modyfikowane zagęszczone. Jednak to nie koniec naszych zmartwień. U Milenki zdiagnozowany został także niedosłuch w obu uszach w 50%! Jesteśmy już po drenażu uszu i czekamy na dalsze wytyczne lekarzy. W listopadzie czeka nas też operacja, ponieważ córeczka ma rozczep podniebienia podśluzówkowego. Uczęszczamy do Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjnego oraz na zajęcia wczesnego wspomagania rozwoju. Każdego dnia zmagamy się z trudnościami życia codziennego i staramy się ze wszystkich sił zapewnić córce jak najwięcej dobra oraz specjalistycznej pomocy, która wpływa na jej prawidłowy rozwój.  Dotychczasowe leczenie oraz proces diagnostyczny bardzo obciążyło nasz budżet. Przed nami nadal stoi jednak wizja wieloletniego leczenia i rehabilitacji. Pragniemy także, aby Milenka miała dostęp do wszelkich udogodnień, które pomogą jej poznawać świat.  Dlatego pełni nadziei prosimy każdego z osobna o pomoc, abyśmy nadal mogli zapewniać naszej córce odpowiednie leczenie, rehabilitację, turnusy oraz potrzebny sprzęt medyczny. Dziękujemy za każdą ofiarowaną pomoc! Rodzice Milenki

4 847 zł
Karolina Lipińska
13 dni do końca
Karolina Lipińska , 42 lata

Amputacja uratowała mnie przed śmiercią! Pomóż mi w walce o sprawność!

Często porównuję moje zdrowie do domku z kart. Problemy, z którymi zmagam się od dziecka, wpłynęły na delikatność konstrukcji. Wypadek w 2020 roku na jej całkowite zburzenie. To niebywałe, ile przeciwności losu może doświadczyć jedna osoba… Bardzo potrzebna mi Wasza pomoc! Cztery lata temu doznałam poważnej kontuzji stawu skokowego. Wypadek w połączeniu z neuropatią cukrzycową doprowadził do degradacji stawu skokowego oraz kości piszczelowej i strzałkowej. Noga nie chciała się goić. Lekarze próbowali wszystkiego. Całkowity zanik stawów oraz siedmiu centymetrów kości zagrażał rozwojem sepsy. Podczas jednej z konsultacji dowiedziałam się, że grozi mi śmierć! W konsekwencji tych przerażających przewidywań musiałam podjąć trudną decyzję. W trosce o swoje życie, zgodziłam się na amputację nogi na poziomie podudzia. Nie zliczę nocy, których spędziłam na płaczu. Rozpacz wypełniała każdy z moich dni. Operacja nastąpiła w listopadzie 2023 roku. Bezpośrednio po niej dostałam zawału serca. Lekarze cudem uratowali mnie przed śmiercią! Niestety, z konsekwencjami tych przykrych zdarzeń zmagam się do dziś… Na powrót do sprawności wydałam już wszystkie oszczędności. Chciałabym wrócić do namiastki dawnego życia. Moje marzenie może spełnić jedynie zakup bezpiecznej i funkcjonalnej protezy. To jej brak powstrzymuje mnie przed realizacją moich planów oraz dalszej profesjonalnej rehabilitacji. Jej koszt wiąże się jednak z przytłaczającymi kosztami, których nie jestem w stanie pokryć. Nie chcę, by okrutny los całkowicie odebrał mi szansę na szczęśliwe życie. Będę wdzięczna za wszelką, nawet najmniejszą, pomoc. Każda złotówka zbliża mnie do powrotu do zdrowia oraz wymarzonej sprawności! Karolina

4 835,00 zł ( 7,57% )
Brakuje: 58 995,00 zł
Nikodem Mołas
14 dni do końca
Nikodem Mołas , 5 lat

Zawalczmy RAZEM, aby uśmiech Nikosia nie zniknął!

Podczas ciąży z Nikosiem dowiedziałam się, że synek ma rozszczep wargi. Jednak po porodzie okazało się, że sytuacja jest dużo bardziej poważna!  Niemal natychmiast stwierdzono, że moje dziecko ma wadę genetyczną, która znacznie opóźnia jego rozwój psychiczny i fizyczny! Byłam przerażona, bo nie wiedziałam, jaka przyszłość stoi przede mną. W głowie pojawiało się mnóstwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi… Nie było jednak czasu na rozmyślania, bo rzeczywistość przyparła mnie do muru! Już w trzeciej dobie życia Nikoś przeszedł operację z powodu przepukliny. Potem miał jeszcze 5 kolejnych zabiegów operacyjnych! Rozszczep wargi oraz, jak się okazało po porodzie także podniebienia, wymagał natychmiastowej interwencji.  Nikosia czeka jeszcze jedna operacja, tym razem złączenia dziąseł. Na razie trzeba jednak czekać, aż synek będzie miał już stałe zęby.  Wiele trudności jest za nami, ale jeszcze więcej nadal stoi na naszej wyboistej drodze. Dzisiaj walczę przede wszystkim o sprawność mojego dziecka. Przez bardzo słabe napięcie mięśniowe, nie potrafi samodzielnie chodzić, połykać śliny ani jeść stałych pokarmów.  Na co dzień synek nie mówi, co stanowi dodatkowe utrudnienie. To wszystko spadło na mnie niespodziewanie, ale nie zamierzam się poddać! Każdego dnia wykonuję z Nikosiem różne ćwiczenia i usprawniam naukę chodzenia. Pojawiają się już pierwsze efekty, a to daje mi nadzieję, że będzie jeszcze lepiej!  Bardzo zależy mi, aby moje dziecko otrzymało pomoc jak najlepszych terapeutów. Specjaliści podkreślają, że największą szansą na poprawę jego rozwoju są turnusy rehabilitacyjne.  Bardzo proszę o Twoje wsparcie. Koszty tak specjalistycznej pomocy zaczynają być już zbyt wysokie. Nikoś jest jeszcze malutki, jest to więc najbardziej odpowiedni czas, aby wypracować trwałe efekty. Będę wdzięczna za każdy gest płynący z dobrego serca. Wierzę, że razem możemy stworzyć dla mojego synka lepszą przyszłość! Luiza, mama

4 828,00 zł ( 30,25% )
Brakuje: 11 130,00 zł
Gracjan Błaszkiewicz
Gracjan Błaszkiewicz , 16 lat

Dzielny Gracjan kontra ciężka choroba. Pomóż chłopcu uciec przed cierpieniem!

Gracjanek urodził się w zamartwicy, w krytycznym stanie! Udało mu się przeżyć, jednak niepełnosprawność odebrała mu szansę na beztroskie, wolne od zmartwień, trudów i cierpienia życie. Mój syn ma 11 lat, a jego stan każdego roku się pogarsza, mimo systematycznej rehabilitacji. Wszystkiemu winne jest mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe, którego nie sposób pokonać. Można z nim tylko walczyć… Chwile zaraz po porodzie były dramatem... Drgawki, wzmożone napięcie mięśniowe, odma płucna, hipoglikemia, obrzęk mózgu – te słowa spadały na mnie jak kamienie. Lekarze zbyt długo zwlekali z porodem, synek urodził się w bardzo ciężkiej zamartwicy. Nie było pierwszego krzyku, pierwszych chwil w ramionach mamy. Wymagał resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Miałam przygotowywać się na najgorsze…  Przeżył, z miesiąca na miesiąc jego stan się poprawiał i, choć życie Gracjana przestało być zagrożone, wiedziałam już, że będziemy musieli stoczyć długą i bolesną walkę o choć namiastkę sprawności. Dziś Gracjan ma 11 lat i stwierdzone dziecięce porażenie mózgowe. Synek jeszcze nigdy postawił pierwszego kroku, nie usiadł sam, nie wypowiedział słowa. Nie potrafi sam jeść, ma problem z połykaniem i żuciem, nie przewraca się na boki. Cierpi, a ja robię wszystko, by bólu było jak najmniej! Gracjanek ma za sobą zabieg fibrotomii – przeszedł go w marcu 2019 roku, dzięki pomocy dobrych ludzi. Zabieg był konieczny ze względu na bardzo bolesne przykurcze kończyn dolnych i górnych. Udało się, ale synek znów potrzebuje przeprowadzenia kolejnego zabiegu ze względu na kolejne przykurcze i kolejny ból, który wrócił i którego nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Po zabiegu wskazana jest intensywna rehabilitacja, dlatego chcielibyśmy skorzystać ze specjalistycznego turnusu, którego cena przekracza nasze możliwości! Gracjanek ma trzech młodszych braci, którzy bardzo przeżywają, że ich braciszek płacze z bólu a my nie jesteśmy w stanie mu pomóc. Czuwam przy nim dniami i nocami. Niestety – samą miłością nie pomogę mu w pełni. Nie zawsze jestem w stanie zdobyć pieniądze na to, czego mój synek potrzebuje, dlatego proszę Cię o pomoc raz jeszcze. Pomóż mi sprawić, że w życiu mojego dziecka będzie jak najmniej cierpienia. Mama

4 825,00 zł ( 25,91% )
Brakuje: 13 793,00 zł
Maksymilian Kowalski
Maksymilian Kowalski , 14 lat

Ile cierpienia może znieść dziecko? Ile lat walki o życie?

Mój synek walczy o życie od 14 lat. Ma za sobą 27 operacji, z czego 19 na mózgu. Nie dawano mu żadnych szans, ale on okazał się silniejszy, niż myśleli lekarze. Iskra życia, która miała zgasnąć jak świeczka na wietrze, wciąż płonie. Jest największym wojownikiem, najsilniejszym chłopcem, jakiego znam.  Gdy się urodził, ważył 900 gramów i mieścił się w dłoni. Przyszedł na świat w 25. tygodniu ciąży. Nikt nie chciał go ratować. Mój dzielny chłopiec pokazał jednak, jak bardzo chce żyć! Na początku nawet nie oddychał samodzielnie… Tak wyglądały początki życia Maksia – zamiast moich ramion, zimny inkubator, zamiast kołysanek buczenie aparatury, zamiast spokojnego snu ciągła walka ze śmiercią.  Zespół zaburzeń oddychania, dokomorowy krwotok III i IV stopnia, dysplazja oskrzelowo-płucna, niedokrwistość, drgawki i wodogłowie… Kolejne diagnozy, kolejne słowa spadały na mnie jak ciosy. Co zmienia się, gdy zostaje się mamą chorego dziecka? Wszystko. Odkrywa się w sobie nadzieję, która nie znika, wolę walki, tak wielką, że można by przenosić góry.  Gdy Maks był na tyle stabilny, że pozwolono mi zabrać go do domu, rozpoczęła się walka. Setki odwiedzin u specjalistów, dziesiątki wizyt w szpitalu, tysiące godzin rehabilitacji… Odkryłam wtedy, że pojęcie szczęścia, stało się proste – każdy uśmiech Maksa, każdy jego gest, każdy ruch paluszkiem. Sukcesem było to, że Maks nauczył się przełykać, nawiązywać kontakt wzrokowy, trzymać sztywno główkę. Nauczył się wypowiadać pierwsze słowa, a potem mówić pełnymi zdaniami! Mając 4 latka zaczął poruszać się na wózku inwalidzkim, potem uczył się już stawiać pierwsze kroki! Choroba Maksa trwa 14 lat. Kiedy on umierał, ja umierałam razem z nim. Reanimowano go pięć razy. Za każdym razem wszyscy myśleli, że to już koniec. Za każdym razem okazało się, że się mylą. Zawsze były trudne chwile i dobre chwile, smutki i sukcesy przeplatały się jak w łańcuchu. Ale rok 2017 najchętniej wymazałabym z pamięci. Zaczęło się od gorączki. Lekarze długo szukali przyczyny… W główce odkryto torbiele. Uciskały na mózg, powodując niewyobrażalny ból, odbierając mu mowę, powodując sztywnienie ciała… Znikąd nadziei, tylko słowa o tym, że to koniec, że Maks umiera, że nic się nie da zrobić.  Przeżył. Spędził jednak wiele miesięcy w szpitalu. Straciliśmy wszystko, co wypracowaliśmy w ciągu 7 lat. Musieliśmy zaczynać wszystko od początku. Podczas nauki chodu na lokomacie Maks zwichnął biodro. Długie unieruchomienie w gipsie spowodowało odwapnienie kości i przy przenoszeniu z łóżka na wózek pękła mu kość udowa.  Potrzebna teraz jest intensywna rehabilitacja ruchowa, terapie, specjalna dieta i leki. To jednak kosztuje fortunę, a nam ledwo starcza na życie. Pracuje tylko tata Maksia, ja wychowuję i opiekuję się dziećmi. Maks ma 14 lat i jest coraz cięższy. Posadzenie syna w aucie i zapakowanie wózka do bagażnika sprawia mi już dużo bólu. Mój kręgosłup odmawia mi już posłuszeństwa. Wózek też jest bardzo ciężki i duży, nie mieści się już do samochodu osobowego. Bardzo potrzebny jest nam samochód z rampą na dojazdy na rehabilitację, by można było wjechać z dzieckiem na wózku bezpośrednio do auta. Byłoby to wielką ulgą dla mojego schorowanego kręgosłupa. W chwili obecnej rząd częściowo dofinansowuje takie auta, ale pozostałą kwotę musimy dopłacić we własnym zakresie. To koszty przewyższające nasze możliwości.  Maks miał odejść, a żyje, wykazał ogromną siłę i wolę walki… Teraz ja muszę walczyć! Muszę zdobyć środki na jego rehabilitację i transport, bo inaczej całe jego cierpienie pójdzie na marne! Nie mogę na to pozwolić… Dlatego proszę o pomoc. Powróciła mu mowa, energia, siła, radość. Wiem, że nie możemy się zatrzymać, by nie stracić tego, co osiągnęliśmy. Proszę, pomóż nam, by tak się nie stało… Anna, mama

4 825,00 zł ( 5,66% )
Brakuje: 80 282,00 zł
Daniel Hrycyk
Daniel Hrycyk , 8 lat

Dzięki Tobie będę miał szansę na samodzielny oddech!

Daniel jest naszym jedynym synem. Z niecierpliwością czekaliśmy na niego i odliczaliśmy miesiące, tygodnie i dni do naszego spotkania. Nie przypuszczaliśmy jednak, że od pierwszych sekund jego życia rozpocznie się walka, aby to życie utrzymał… Daniel nie oddychał! Tuż po porodzie dziecko powinno krzyczeć, a nasz syn nie mógł wziąć własnego oddechu! Lekarze cudem go odratowali i natychmiast przewieźli karetką do większego szpitala. Po drodze jego serduszko zatrzymało się aż dwa razy! Cieszyliśmy się, że zostaniemy rodzicami. W tamtej chwili byliśmy przerażeni świadomością, że w każdym momencie możemy stracić własne dziecko! To był jeden wielki koszmar składający się ze strachu, paniki, bezsilności i poczucia niesprawiedliwości. Ale działać trzeba było dalej… Kolejny miesiąc spędziliśmy w szpitalu. Daniel nie mógł samodzielnie oddychać, musiał zostać podłączony pod respirator. Lekarze walczyli o niego z całych sił, aż w końcu usłyszeliśmy upragnione słowa: „Jest już dobrze. Możecie wrócić do domu”.  Lęk powoli zanikał, a my staraliśmy się otrząsnąć z tych bolesnych wspomnień. Nie było nam jednak dane zaznać spokoju. Gdy Daniel skończył 6 miesięcy, wszystko wróciło niczym bumerang! Synek nie potrafił utrzymać główki, bardzo wyginał się do tyłu. Wiedzieliśmy, że dzieje się coś niedobrego! Po kolejnych miesiącach spędzanych w szpitalach i w gabinetach lekarskich, poznaliśmy diagnozę. Źródłem problemów okazała się mikrocefalia oraz wrodzone wady rozwojowe! Daniel miał wtedy zaledwie rok. Od tamtej pory nieustannie toczymy walkę o szczęśliwą przyszłość syna. Przez lata dobre momenty przeplatały się z gorszymi. Jednak w 2022 r. nasz świat ponownie się zatrzymał! Syn dostał ataku z zatrzymaniem oddechu! Znowu wylądował pod respiratorem, jednak tym razem to nie wystarczyło. Konieczna okazała się  tracheostomia, którą ma do dzisiaj! Nie możemy pozwolić, aby choroba jeszcze bardziej hamowała rozwój naszego dziecka! Pragniemy, aby Daniel zaczął samodzielnie oddychać i stanął o własnych siłach na nogi. Leczenie i rehabilitacja wymagają ogromnych wydatków, których my, jego rodzice, nie jesteśmy w stanie pokryć. Prosimy, pomóżcie nam w walce o własne dziecko! Rodzice

4 806,00 zł ( 15,72% )
Brakuje: 25 754,00 zł