Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adela Rodak-Rodrigues
Adela Rodak-Rodrigues , 7 lat

Choroba niszczy mózg mojego dziecka! Błagam, pomóż nam!

Adela urodziła się zdrowa. W wieku 8. miesięcy mówiła już około 8. słów. Gdy skończyła 10 miesięcy, zaczęła chodzić. Była dzieckiem wesołym, inteligentnym, ciekawym życia i bardzo kontaktowym. Gdy córka skończyła 17 miesięcy, zaczęliśmy tracić z nią kontakt. Przestała nas zauważać, było jej wszystko jedno, z kim zostaje w domu i nie cieszyła się jak dawniej z naszej obecności. Przestała zauważać zwierzęta i otaczających ją ludzi. Przestała mówić i się uśmiechać. Pojawiły się niepokojące tiki, echolalie, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, zachowania opozycyjno-buntownicze i lęki. Podczas ataku paniki Adela potrafi biec na oślep, krzyczeć, położyć się na ulicy i płakać. Po trzech latach szukania przyczyn został potwierdzony zespół PANS, który powoduje nieprawidłowości układu odpornościowego. Powoduje, że w organizmie mojej córki produkowane są przeciwciała, które atakują mózg i niszczą go. Zespół PANS daje objawy choroby psychicznej, ale nią nie jest! Leczenie psychiatryczne w tym wypadku nie pomaga, jest to choroba neurologiczna. Każda infekcja to regres w zachowaniu, rozwoju, objawiający się lekami, obsesjami i natręctwami. Adela musi być poddana kosztownej terapii immunoglobulinami. Wierzę, że ten lek przywróci Adele do zdrowia i da jej szansę na samodzielne i szczęśliwe życie. Dlatego proszę Cię z całego serca, pomóż mi uratować moje dziecko. Pomóż nam i uratuj życie mojej Adelki. Agnieszka, mama

13 549,00 zł ( 3,17% )
Brakuje: 412 834,00 zł
Franek Michalak i Weronika Chylińska
Franek Michalak i Weronika Chylińska , 13 lat

Franek i Weronika walczą o zdrowie i przyszłość❗️Pomocy❗️

Dzięki Waszemu wsparciu i środkom ze zbiórki udało nam się pokryć koszty rehabilitacji Frania! Ciężko wypracować zanikające mięśnie, ale nie możemy się poddawać. Niestety, wciąż potrzebujemy pomocy. Tym razem również dla Weroniki, starszej siostry Franka. Nasza historia: Samotna opieka nad dwójką niepełnosprawnych dzieci pozbawia mnie możliwości pracy. W pewnym momencie życie odebrało nam radość i nadzieję. Musiało minąć dużo czasu, aby się z tym pogodzić i nadać mu nowe tory. Franek ma tylko dziesięć lat, ale jego zachowanie i postawa jest dojrzalsza niż niejednego dorosłego. Weronika jest już dorosła, ale potrzebuje stałej opieki. Nasz koszmar zaczął się niepozornie, gdy Franciszek miał skończone dwa latka. Zauważyłam, że od kilku dni zaczęły się problemy z siusianiem. Myślałam, że to jakaś bakteria, albo zwykłe zapalenie pęcherza. Lekarz zalecił zrobić badanie krwi. W trakcie pobrania Franio powiedział, że nie może ruszyć nogami. Nie byłam w stanie w to uwierzyć. Jak to się stało? Przyszłam ze zdrowym dzieckiem i w ciągu godziny przestał chodzić? Wylądowaliśmy na onkologii w Międzylesiu. Sześć tygodni czekaliśmy na wyniki badań. Diagnoza runęła na nas bezlitośnie – nowotwór rdzenia kręgowego. Guz okazał się niezłośliwy - Franciszek będzie żył. Myślałam, że zostanie wycięty i wszystko wróci do normy, a Franio będzie chodził. Nic bardziej mylnego. Chirurdzy dokładnie wyjaśnili, że usunięcie guza wymaga nacięcia rdzenia i kręgów.  Synek przeżył, lecz za okrutną cenę czterokończynowego niedowładu.  Weronika, jego starsza siostra ma 21 lat. Od 9 miesiąca życia choruje na padaczkę lekooporną. Przyjmuje 10 leków dziennie, ale ostatnio jej stan psychiczny się pogorszył. Weronika jest bardzo nerwowa, podczas ataków traci przytomność. Wymaga codziennej opieki, ponieważ ciężko jej nawet zajmować się sobą. Nie wiem, ile leków przyjmowała przez całe swoje życie. Wiemy jedynie, że mniej więcej po tygodniu jej stan wracał do punktu wyjścia, jeśli nie gorszego... Staramy się dostać do lekarza w Warszawie, gdzie może znajdziemy pomoc. Niestety, koszt jednej wizyty to nawet 600 złotych! Franek regularnie jeździ na rehabilitację i razem ćwiczymy w domu. Weronika przyjmuje leki i uczęszcza do ośrodka szkolno-wychowawczego. Ciężko nam sprostać kolejnym kosztom, dlatego jeszcze raz proszę Was o pomoc. Każda, najmniejsza nawet wpłata pomoże nam w dalszym leczeniu i rehabilitacji. W lepszym życiu dla Franka i Weroniki.  Lidia, mama Franka

13 536 zł
Michał Hućko
9 dni do końca
Michał Hućko , 32 lata

By sprawne życie stało się rzeczywistością, nie wspomnieniem...

Moją rzeczywistość od zawsze definiował ruch. Tak spędzałem wolny czas, tak zarabiałem na utrzymanie moje i rodziny. Godziny spędzone na nogach dawały mi ogromną satysfakcję i poczucie, że moje życie ma swój własny bieg.  Niestety, te czasy to dla mnie wspomnienie, zamierzchła przeszłość, do której wciąż wracam myślami. Jeden dzień, jedna chwila, obróciły wszystko, co budowałem latami w drobny mak. Pozostały mi wspomnienia i walka, od której zależy cała moja przyszłość. Wynik jest niepewny, ale ja w tym momencie, nie mam już nic do stracenia.  Kiedy ktoś mnie pyta, co właściwie się wydarzyło, nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Mój wypadek wydarzył się 12 września, a ja obudziłem się dopiero po 10 dniach. Przerażony i zdezorientowany dopiero wówczas zacząłem poznawać relację najbliższych. Mój strach zdawał się rosnąć z każdym wypowiedzianym słowem. Szczególnie że konsekwencje tamtych wydarzeń będę ponosił, przy odrobinie szczęścia jeszcze dług. A  jeśli los nie będzie łaskawy, przez to wydarzenie już zawsze będę niepełnosprawny.  W wyniku poważnego wypadku doznałem złamania obu ud i podudzi, pęknięcia miednicy i zmiażdżenia kręgosłupa. Kiedy usłyszałem, co się stało, nie mogłem w to uwierzyć. Od tego momentu moje życie zupełnie się zmieniło, a ja poznaję świat wyłącznie z perspektywy wózka inwalidzkiego. Szybko przestałem sobie zadawać pytanie, “dlaczego ja?”. Bardzo chciałem odzyskać nadzieję, że nie wszystko dla mnie stracone, że mam jeszcze szansę na samodzielność. Ta wiara dodaje mi siły do walki. Na drodze stanęła jednak poważna przeszkoda. Rehabilitacja dająca możliwość pracy nad ciałem, intensywne zajęcia prowadzone przez specjalistów to ogromne koszty. Środki, których w obecnej sytuacji nie jestem zdobyć sam ani przy wsparciu najbliższych. Czas działa na moją niekorzyść, bo nawet krótka przerwa w terapii może mieć dla mnie poważne konsekwencje.  Wyobrażasz to sobie? Nagle w wyniku wypadku tracisz świadomość. Kiedy otwierasz oczy jesteś w zupełnie innej rzeczywistości. Czynności, które do niedawna były naturalne, wymagają ogromnego wysiłku, realizacja pasji staje się niemożliwa. Praca jest poza zasięgiem. Pojawiają się kolejne bariery, a czasem też ból, który trudno wytrzymać. Najtrudniejsza jest świadomość, że jeśli już na zawsze pozostanę niesprawny większość moich zamierzeń, planów i marzeń zostanie zastąpionych brutalnie przerażającą rzeczywistością. Wiem, że taki wypadek mógłby przydarzyć się każdemu. Wiem, że na moim miejscu każdy z was chciałby trzymać się najmniejszej iskierki nadziei na to, że powrót do sprawności, do życia sprzed wypadku jest możliwy. I jeśli mi pomożesz, mogę zapewnić cię o tym, że nie zmarnuję możliwości rozpoczęcia wszystkiego na nowo. Życie wystawiło mnie na próbę, a ja jestem gotowy zdać najtrudniejszy test, jednak potrzebuję pomocnej dłoni. Wsparcia tych, którym tragedie innych nie są obojętne. Moja szansa jest w zasięgu, muszę tylko wyciągnąć po nią ręce. By to było możliwe potrzebuję twojego wsparcia, bez tego nie dam rady. Proszę, daj mi szansę, by wypadek nie zatrzymał mojej życiowej podróży do miejsc, które wciąż pozostają do odkrycia.  

13 530,00 zł ( 11,03% )
Brakuje: 109 109,00 zł
Fabian Zdarta
Fabian Zdarta , 2 latka

Nasz syn musi mieć przeszczep! Pomocy ❗️

W zeszłym roku na świat przyszedł nasz syn. Chcieliśmy zrobić wszystko, co najlepsze. Okazuje się, że teraz tym najlepszym jest ratowanie życia... Nasz synek urodził z atrezją dróg żółciowych. Jest to wada wrodzona, która odpowiada za zatrzymanie odprowadzania żółci z wątroby do jelita cienkiego. Jest to na tyle poważne, że może nawet prowadzić do marskości wątroby! Fabianek miał niecałe dwa miesiące, kiedy przeszedł operację metodą Kasai. Dopiero po ponad miesiącu wróciliśmy do domu, ale niestety stan naszego synka od tamtej pory się pogarsza!  Czterokrotnie przeszedł już epizod wodobrzusza i zapalenie dróg żółciowych. Jest coraz gorzej! Nasze przerażenie nie ma końca. Okazuje się, że stoimy przed nieuniknionym, przeszczepem wątroby!  Nie ma jednak innego wyjścia. Zrobimy wszystko, aby uratować życie naszego synka, naszego światełka! Obecnie jesteśmy w trakcie kwalifikacji do przeszczepu. Czekamy i modlimy się, aby wszystko się udało...  Prosimy Was o wsparcie. Przed nami stoją koszty związane z dalszym leczeniem i rehabilitacją po przeszczepie. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Rodzice Fabiana

13 527 zł
Danuta Kuśka
Danuta Kuśka , 64 lata

Kochająca mama toczy walkę o powrót do zdrowia! Pomóżmy ją wygrać!

Nasza mama jest osobą, która zawsze dbała o nas najlepiej, jak potrafiła. To cudowna, ciepła i serdeczna kobieta. Niestety, ze względu na stan zdrowia teraz to ona potrzebuje naszej pomocy! W listopadzie 2023 roku nasza mama przeszła poważny udar krwotoczny. W jego konsekwencji musiała być utrzymywana w śpiączce farmakologicznej i podtrzymywana oddechowo. Jej rokowania były bardzo źle, ale nie poddała się i dzielnie walczyła o swoje życie.  Po wybudzeniu ze śpiączki zaczęła mówić, oddychać samodzielnie i poruszać prawa nogą. Obudziła się jednak w zupełnie nowej rzeczywistości, w której musi walczyć o sprawność, a do codziennego funkcjonowania potrzebuje pomocy. Powoli wraca do zdrowia, ale żeby wróciła do pełnej sprawności, potrzebuje intensywnych ćwiczeń rehabilitacyjnych i logopedycznych.  Mamę ma się tylko jedną. Kochamy ją z całego serca i zrobimy wszystko, by pomóc jej w walce o zdrowie. Niestety, koszty rehabilitacji są bardzo wysokie i pomimo naszych starań ciężko nam unieść taki ciężar finansowy samodzielnie. Będzie to bardzo długi i żmudny proces, ale wierzymy w Naszą Mamę, która udowodniła, że chce walczyć o swoje zdrowie. Dlatego zwracamy się w jej imieniu jak i swoim z prośbą o pomoc i wsparcie. Wierzymy, że dobro wysłane w świat wróci do Was z podwójną mocą! Dzieci Danuty

13 521 zł
Sławomir Tyczyński
Sławomir Tyczyński , 61 lat

Mój brat był na granicy życia i śmierci❗️ Pomóż Sławkowi zawalczyć o sprawność!

Codzienna rehabilitacja, karmienie dorosłego mężczyzny słoiczkami dla dzieci, walka o każde wypowiedziane słowo… Nigdy nie spodziewaliśmy się, że taki los stanie się udziałem Sławka! Sławek zawsze był bardzo aktywny i towarzyski. Prowadził swoją firmę i utrzymywał rodzinę. Pod koniec października w zeszłym roku zadzwonił do mnie, mówiąc, że źle się czuje. Podejrzewał, że to atak rwy kulszowej – ciężko było mu się ruszyć, miał osłabione mięśnie. Nie sądziłem, że gdy zobaczę go następnym razem będzie leżał w murach szpitala, w śpiączce, podłączony pod aparaturę. Okazało się, że to, co Sławek wziął za rwę kulszową było tak naprawdę zapaleniem opon mózgowych, do którego doszło zapalenie płuc.  Brat był na granicy życia i śmierci!  By zwiększyć szansę na uratowanie Sławka, lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną. Cała rodzina z niecierpliwością czekała, aż Sławek się wybudzi i znowu będziemy wszyscy razem. Niestety, gdy po 10 dniach brat otworzył oczy, okazało się, że ze względu na porażenie układu nerwowego, nie jest w stanie wykonać prawie żadnego ruchu. Potrafił jedynie wskazać coś jednym palcem! Minęło już pół roku od tragicznego dnia! Dzięki intensywnej rehabilitacji Sławek odzyskał część władzy w ciele, ale nadal jest leżący i karmiony dojelitowo. Ma problemy z mową, które są pokłosiem przebytego kilka lat temu nowotworu krtani. Śpiączka spowodowała, że teraz porozumiewa się tylko szeptem. Staramy się ćwiczyć jego aparat mowy i podajemy mu słoiczki dla dzieci, żeby na nowo nauczył się przełykać i lepiej artykułować słowa. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że Sławek jest przytomny i w pełni świadomy swojej sytuacji. Jednak dla tak aktywnego człowieka, uwięzienie w szpitalnym łóżku i we własnym ciele jest torturą. Błagamy Was o pomoc w leczeniu i intensywnej rehabilitacji naszego Sławka. Za każde wsparcie będziemy ogromnie wdzięczni! Brat Bohdan i bliscy Sławka

13 490 zł
Dasza Kravchenko
1 dzień do końca
Dasza Kravchenko , 34 lata

Nowotwór, wznowa i dramatyczna walka o młode życie❗️Pomocy!

Gdy zachorowałam na nowotwór, miałam zaledwie 16 lat... Zanim zaczęłam dorosłe życie, musiałam stoczyć dramatyczną walkę, by w ogóle trwało... Licealne lata spędziłam na oddziale onkologii. Niestety konsekwencje tej trudnej walki odczuwam do dziś. Przede mną operacja, moje ciało jest wykończone chemią. Bardzo potrzebuję Twojej pomocy! Mam na imię Dasza, obecnie mam 31 lat. Moja historia jest nietypowa, dlatego chcę ją Wam opowiedzieć... W 2006 roku okazało się, że cierpię na nieznaną mi wówczas chorobę, jaką jest chłoniak Hodgkina... Ciężko było się z tym pogodzić, bo byłam jeszcze dzieckiem. Miałam wtedy dopiero 16 lat. Życie, jakie znałam wcześniej, w jednej chwili się skończyło... Zaczął się koszmar onkologii, walki z chorobą, walki o życie... Przeszłam 9 kursów chemioterapii. Na 17. urodziny otrzymałam "prezent" w postaci informację, że przeżyję tylko, jeśli przejdę autoprzeszczep szpiku kostnego. Miałam tylko 3% szans, że przeżyję powikłania... Przeżyłam. Największe zwycięstwo w moim życiu. Opuściłam szpital, poszłam na studia, skończyłam architekturę. Wiedziałam, że muszę zrobić coś dla ludzi, którzy przeżywają to, co ja. Mój architektoniczny projekt dyplomowy nosił nazwę "Tworzenie ośrodków onkologii dziecięcej na Ukrainie”. Napisałam też rozprawę naukową na ten temat... Niestety sprawa znów stała się bliska mojemu sercu. 9 lat po przeszczepie nastąpiła wznowa choroby. Byłam starsza, bardziej świadoma, bardziej zlękniona - wiedziałam, że gdy nowotwór wraca, pokonać jest go znacznie trudniej... Przeciwnik był agresywny i zacięty. Przeszłam 22 cykle chemii i kolejny przeszczep - tym razem od niespokrewnionego dawcy. Niestety zabieg obarczony był ryzykiem, że organizm będzie odrzucać nowy szpik... Tak stało się u mnie. Mój wygląd zmienił się nie do poznania - łuszczyła mi się skóra, odpadły paznokcie. Po prawie 2 latach udało mi się pokonać powikłania. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Wróciłam do pracy, do życia... Niestety 5 miesięcy temu moje ciało odezwało się bardzo silnym bólem... Dziś odczuwam go nawet w nocy. Boli tak, że nie mogę zasnąć... Wznowa choroby - to była moja pierwsza przerażona myśl. Tym razem to na szczęście nie nowotwór, okazało się jednak niestety, że organizm jest tak zniszczony ciężkim, toksycznym leczeniem, że dochodzi do zwyrodnienia stawu. Proces odbywa się w szybkim tempie. Mój stan się pogarsza, muszę jak najszybciej przejść operację. Leczenie wznowy trwało prawie 5 lat... Moja rodzina wydawała wszystko, co miała, by mi pomóc. Dopiero zaczęłam odbudowywać swoje życie, nie mam nawet ułamka kwoty, potrzebnej na operację... Błagam o pomoc! Chcę żyć, przestać cierpieć i nie myśleć już o chorobie... Proszę, pomóż mi. Dziękuję z góry za pomoc, oby Bóg obdarzył Was dobrym zdrowie, bo tylko to jest w życiu naprawdę ważne. Dasza

13 489,00 zł ( 54,53% )
Brakuje: 11 246,00 zł
Julia Truszkowska
Julia Truszkowska , 2 latka

Julia – nasza córeczka, która potrzebuje Twojej pomocy!

Mieliśmy inne plany… Mieliśmy ich mnóstwo. Niecierpliwie czekaliśmy na moment, w którym nasza córeczka pojawi się na świecie, aby móc zacząć je realizować. Niestety los zadecydował inaczej. Na pierwszy rzut oka Julia wygląda na zupełnie zdrową dziewczynkę. Natura obdarowała naszą małą córeczkę dodatkowym chromosomem i będzie całe życie zmagać się z wadą genetyczną. Niestety to nie jedyna przeciwność losu z którą musi się zmierzyć. U Julii wykryto również wadę serca oraz przetokę zwrotno-systemową wątroby. Na początku był wielki szok, ale potem pogodziliśmy się z diagnozą, bo przecież nie na wszystko mamy wpływ. Każdego dnia, gdy patrzymy na uśmiechniętą i rozkoszną buzię Julci, czujemy nieskończoną miłość. Pomimo choroby nasza córeczka jest radosna i dzielnie zmaga się z przeciwnościami, które już piszą scenariusze. Wiemy, że Zespół Downa to choroba genetyczna, której nie da się wyleczyć, ale dzięki zapewnieniu córce odpowiedniej opieki możemy sprawić, że jej życie będzie łatwiejsze, szczęśliwe i długie.  Przygotowanie naszej córeczki do dorosłego życia zaczyna się już dzisiaj! Będzie wymagało od nas intensywnej pracy na pełnych obrotach. Już teraz Julia potrzebuje regularnej i ciągłej rehabilitacji, a w przyszłości będzie musiała codziennie odbywać zajęcia na basenie oraz brać udział w turnusach rehabilitacyjnych. Dodatkowo nasza córeczka musi być pod stałą opieką wielu specjalistów, aby jej rozwój przebiegał jak najlepiej. Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie, aby pomóc Julii w tej długiej drodze o dobrą przyszłość! Każdego dnia kochamy ją coraz bardziej i mocniej. To się nigdy nie zmieni. Jednak wychowywanie dziecka z zespołem Downa będzie wymagało innych form wsparcia i opieki. Będziemy musieli na nie odpowiedzieć, by córeczka mogła rosnąć zdrowa i rozwijać się na miarę swoich możliwości. rodzice Julii

13 483 zł
Mia Sołomiewicz
Mia Sołomiewicz , 3 latka

Jej siostra bliźniaczka odeszła... Dziś walczymy o zdrowie Mii❗️

Staraliśmy się o dziecko i czekaliśmy na nie z utęsknieniem. Niestety, straciliśmy pierwsze, ale chwilę później przyszła nowa nadzieja. Cudowne przygotowania i ogromna niespodzianka — ciąża bliźniacza!  Żona miała wiele badań, kontroli i jedna z nich odmieniła wszystko. Jedno z serduszek naszych dzieci niestety już nie biło! Drugie, leżące zaraz obok walczyło, by przyjść na ten świat. Wiedzieliśmy, że naszym zadaniem będzie ochronić je przed wszystkim, co złe...  Mia przyszła na świat w skrajnie tragicznym stanie. Siedzieliśmy z żoną zupełnie bezradni, czekając na jakiekolwiek wieści, gdy zaraz z porodówki zabrano ją na operację. To nie był wymarzony poród i pierwsze godziny spędzone w objęciach małego cudu. To były godziny trwające wieczność. Ogromny strach i niepokój, co dalej?  Nasza córeczka kilka razy wymknęła się z rąk śmierci. Za każdym razem okazywała się silniejsza. Znosiła i znosi do dziś cierpienia nie do opisania. Problemy z pęcherzem, odwodnienia, nagminnie wzywane karetki, wizyty na oddziałach i SOR-ach, gdy tylko ulewała nam się na rękach.  Mia nie jadła, karmimy ją do dziś strzykawkami. Bardzo mało piła, jej organizm nie radził sobie z przyjmowaniem żadnych substancji. Lekarze częst chcieli leczyć ją antybiotykami, często otrzymywała pochopne diagnozy.  Dziś już wiemy, że jej wystające na zewnątrz, niezoperowane jelitko będziemy musieli oddać w ręce specjalistów. Zbyt wiele błędów i nieudanych prób przetrwaliśmy. Mia z kolejnymi już sobie nie poradzi...  Przychodzimy dzisiaj by błagać o wsparcie. Zdrowie naszej córeczki jest dla nas najważniejsze. Zostawiliśmy w naszej codzienności wszystko, by móc jej się w pełni oddać. Każdy dzień warunkuje nam szereg chorób naszej malekiej dziewczynki!  Chcemy w końcu to zatrzymać! Przed nami poważne operacje i leczenie, rehabilitacja, wiele środków, lekarstw i opatrunków. Jesteśmy gotowi to udźwignąć, ale tylko z Twoją pomocą będziemy w stanie za to zapłacić. Zapłacić za zdrowie naszej córeczki... Rodzice  

13 482 zł