Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adrian Kędzierski
Adrian Kędzierski , 19 lat

Po kilkanaście napadów KAŻDEGO DNIA! Pomóżmy Adrianowi zatrzymać chorobę!

Nic nie zapowiadało, że życie mojego syna będzie wyglądało w ten sposób. W końcu przy porodzie dostał 10 punktów w Skali Apgar, wyglądał na zdrowe i silne dziecko! Niestety, po dwóch miesiącach od narodzin, powróciliśmy do szpitala, gdzie usłyszeliśmy szokującą diagnozę… U mojego syna, Adriana, zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce. Powoduje on niedowład połowiczy prawostronny – przez co trudniej mu funkcjonować w codziennym życiu. Jego prawa ręka jest krótsza i przykurczona, dodatkowo nie może ruszać w niej palcami. Przez to nie jest w stanie wykonać czynności, które dla większości z nas nie stanowią najmniejszego problemu – np. samodzielnie zawiązać butów, zapiąć kurtki czy zrobić sobie kanapki. Przed laty musiał przejść także zabieg wydłużenia ścięgna Achillesa prawej nogi.  Niestety, mózgowe porażenie dziecięce nie było jedyną diagnozą, która spadła na mojego syna. Gdy miał zaledwie 5 lat rozpoczęły się u niego dziwne napady… Niespodziewanie tracił przytomność, wymiotował, w losowych momentach zawieszał się i zaczynał cały się trząść… Nie wiedziałem, co dzieje się z moim dzieckiem. Z czasem lekarze zdiagnozowali u niego padaczkę oporną na leczenie.  Od lat szukałem pomocy dla syna… Został mu nawet wszczepiony symulator nerwu błędnego. Niestety – bezskutecznie. Napady padaczkowe nadal przybierają na sile i częstotliwości, a my nie umiemy ich zatrzymać! Napady występują u Adriana kilkanaście razy dziennie, powodują też bardzo dużo nieobecności w szkole. Nie mamy nad nimi żadnej kontroli, co jest szczególnie niebezpieczne. Dochodzi do nich w losowych momentach dnia – ataki padaczki zdarzają się nawet na przejściu dla pieszych!  Pojawiła się jednak szansa na zdiagnozowanie przyczyny tak częstych napadów oraz tego dlaczego choroba nie odpowiada na żadne leczenie. Klinika pod Monachium daje nam szansę na poprawną diagnozę stanu zdrowia Adriana oraz ewentualną operację mózgu, która uwolni mojego syna od codziennych ataków. Niestety, koszt jest bardzo wysoki, a ja pomimo ciężkiej pracy nie jestem w stanie samodzielnie go udźwignąć.  Adrian dopiero wchodzi w dorosłe życie, a już przeszedł tak wiele. Czasem przychodzą ciężkie chwile, gdy ma dosyć tego wszystkiego: choroby, operacji, kolejnych wizyt u specjalistów… Chciałby jedynie normalnie żyć! Dlatego nie poddajemy się i walczymy o zatrzymanie ataków padaczki.  Adrian jako młody chłopak pasjonuje się ciężarówkami oraz piłką nożną – aktualnie jest nawet asystentem trenera drużyny, w której kiedyś grał! Pod wieloma względami nie różni się od swoich rówieśników – ma kolegów i koleżanki, z którymi lubi spędzać czas oraz plany i marzenia na przyszłość. Wiem, że każdy tata walczyłby o zdrowie swojego syna tak, jak ja. Wiem, że wspólnie możemy zawalczyć o jego zdrowie i lepsze jutro. Wiem, że możemy zatrzymać cierpienie Adriana. Jedyne co stoi na przeszkodzie – to pieniądze. Proszę, pomóżcie mi zatrzymać padaczkę mojego syna. Rodzice Adriana, Magda i Waldemar

23 294,00 zł ( 41,85% )
Brakuje: 32 366,00 zł
Wiesław Romanowski
Wiesław Romanowski , 62 lata

Udar mózgu odebrał mojemu mężowi sprawność! Pomóż!

Jeszcze do niedawna Wiesiu żył na pełnych obrotach. Spełniał się jako wspaniały mąż, cudowny tata i - jak mówią nasze wnuki - najlepszy na świecie dziadek. Uwielbiał zajmować się domem i ogrodem. Gdziekolwiek się nie pojawiał, zawsze przynosił ze sobą dobrą atmosferę. Nie znam osoby, która nie lubiłaby spędzać czasu z moim mężem. Niestety, po nieszczęśliwym wypadku nasze życie bardzo się zmieniło... Wiesław przez ponad 25 lat pracował w elektrociepłowni. Bardzo lubił swoją pracę, jednak dużo wolnego czasu poświęcał na prace w ogrodzie. Dbał o trawę, sadził kwiaty, zajmował się owocami i warzywami. Cieszyłam się jego radością, bo widziałam jaką satysfakcję mu to sprawia. Wiesław lubił też pomajsterkować w garażu lub zmienić coś w domu. Dzięki niemu nasza codzienność była naprawdę piękna.  Nikt nie mógł przewidzieć nieszczęścia, które za chwilę miało się wydarzyć… Pewnego dnia po powrocie z pracy, mąż szykował się, by pójść do wnuków. Są one zdecydowanie jego największą radością. W miarę możliwości starał się spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Jak się później okazało - nie dotarł na miejsce. Mąż niespodziewanie upadł na podłogę. Kiedy go zobaczyłam, poczułam ogromny strach. Strach, który na moment całkowicie mnie sparaliżował. Sprawdziłam puls męża i natychmiast zadzwoniłam po pomoc. Karetką przewieziono go do szpitala, gdzie po wielu badaniach i godzinach ogromnego niepokoju, usłyszałam przerażającą diagnozę - udar niedokrwienny prawej półkuli mózgu. Początkowo ta informacja do mnie nie docierała. Jak to - mój mąż pełen siły, zdrowia i pozytywnego nastawienia, tak nagle dostał udaru? Czas mijał, a do mnie powoli docierało to, co się stało. Obawiałam się, że z mężczyzny pełnego sił, Wiesiu będzie teraz cieniem samego siebie.  Na szczęście rehabilitacja daje nam mnóstwo wiary w lepszą przyszłość. Wiesław wziął udział w turnusach, dzięki którym zaczyna stawiać pierwsze kroki. Powoli wchodzi po schodach, a także potrafi przesiąść się z łóżka na wózek. Jestem taka szczęśliwa kiedy widzę, jak robi takie postępy. Mimo że lekarze uznali wylew za bardzo rozległy, powiedzieli też, że jeśli mąż dalej będzie brał udział w rehabilitacjach, za dwa lata zacznie sprawnie chodzić tylko za pomocą kul.  Obecnie Wiesław potrzebuje stałej opieki i pomocy nawet przy prostych, codziennych czynnościach. Aby wrócić do pełni sił i sprawności, Wiesiu musi poddać się kolejnej, intensywnej rehabilitacji. Jej koszty są ogromne, dlatego bardzo proszę o pomoc. Wierzę, że wspólnymi siłami uda się zebrać potrzebne środki, a mąż otrzyma szansę na powrót do dawnego życia. Twoje wsparcie tak wiele dla nas znaczy!  Żona Wiesława, Beata 

23 290,00 zł ( 35,77% )
Brakuje: 41 817,00 zł
Filip Ściuba
Filip Ściuba , 9 lat

Dalsze badania dają szansę na poznanie właściwej diagnozy Filipka!

Gdy byłam w 20. tygodniu ciąży, spadły na nas pierwsze niepokojące wieści. Dowiedzieliśmy się, że Filip ma wielotorbielowatość nerki.  Jego narząd osiągnął już wtedy rozmiar jak u dorosłego człowieka, dlatego chwilę po narodzinach synka, w 13. dobie jego życia, konieczne było usunięcie narządu. W kolejnych latach pojawiły się diagnozy: alergie pokarmowe i wziewne, astma, niedosłuch przewodzeniowy, hemofilia.  Do października zeszłego roku wydawało nam się, że mimo tak licznych schorzeń wykrytych u synka, udawało nam się trzymać wszystko w ryzach. Filip był pod ciągłą kontrolą specjalistów. Niestety, u synka zaczął występować nagły i silny ból głowy, który utrudniał jakikolwiek kontakt z Filipem. Wiązało się to z kolejnymi pobytami w szpitalach na obserwacjach i badaniach. Jedna z diagnoz wskazywała na ucisk i obrzęk tarcz nerwu wzrokowego w obu oczkach. Następnie doszło przewlekłe zapalenie zatok. Konieczne były wizyty na oddziale neurologicznym i znów badania, które potwierdziły wcześniejsze podejrzenia. U Filipa doszło w tym czasie do pogorszenia wzroku.  Podczas jednego z pobytów w szpitalu zasugerowano nam wykonanie badań genetycznych, dzięki którym możliwe stałoby się odkrycie przyczyny wszystkich dolegliwości u synka i poznanie prawidłowej diagnozy. Niestety, takie badania nie są refundowane, a ich koszt znacznie przekracza nasz budżet.  Filip to taki pogodny, cudowny chłopiec. Boli nas serce, że od samego początku musiało spotkać go tak wiele przykrych doświadczeń. Liczne choroby, pobyty w szpitalach cały czas utrudniają mu kontakty z rówieśnikami. Mimo to Filipek uwielbia zabawy z innymi dziećmi. Kocha też zwierzęta. Każde najmniejsze stworzenie jest dla niego przyjacielem. Synek uwielbia sport i w bieganiu nie ma sobie równych. Marzymy o tym, by mógł spełniać swoje marzenia i pielęgnować wszystkie pasje. Aby to było możliwe, musimy zawalczyć o jego zdrowie i sprawność, a nie damy rady tego zrobić bez Waszego wsparcia. Będę ogromnie wdzięczna za każdy pomocny gest!  Magdalena, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

23 234,00 zł ( 72,79% )
Brakuje: 8 681,00 zł
Katarzyna Bonalski
Katarzyna Bonalski , 60 lat

POMOCY❗️ Bez operacji stracę resztę życia, które zabiera mi ŚMIERTELNA CHOROBA❗️

Choroba Huntingtona ciąży niczym klątwa nad naszą rodziną. Przez dużą część swojego życia zajmowałam się moją mamą, która mierzyła się z tym niezwykle przebiegłym przeciwnikiem. Przez to, że choroba jest genetyczna, dziś to ja nie jestem już w stanie pisać tego samodzielnie, a ciężar opieki spadł na moich najbliższych… Osiem lat temu zaczęłam dostrzegać u siebie delikatne tiki ust, rąk i nóg. Były takie dni, kiedy kubek sam wypadał mi z dłoni. Potrafiłam przewrócić się na prostej drodze. Przez to, że przez lata opiekowałam się chorą mamą, od razu wiedziałam co się dzieje.  Odbyłam całą potrzebną diagnostykę, która wyłącznie potwierdziła ten najgorszy scenariusz – badania jednoznacznie wskazywały na chorobę Huntingtona. Początkowo się nie załamałam, chciałam jak najdłużej cieszyć się sprawnością, którą niedługo miałam stracić. Byłam zmotywowana i pełna nadziei, że może rozwój medycyny przyniesie szansę na lepsze jutro.  Niestety tak się nie wydarzyło… Śmiertelna choroba każdego dnia odbierała mi kolejny kawałeczek dotychczasowego życia. Doszło do tego, że dziś nie jestem już w stanie sama funkcjonować. Czynności dnia codziennego sprawiają mi ogromną trudność. Nie mogę już praktycznie mówić, całe dnie spędzam biernie siedząc na kanapie. Marzę, aby wyjść na zewnątrz i poczuć promienie słońca na mojej twarzy. Ta choroba to tak naprawdę wyrok, który zmuszona byłam zacząć akceptować… Wtedy pojawiło się światełko w tunelu. Lekarz poinformował mnie, że kwalifikuję się do przeprowadzenia operacji. Polega ona na wszczepieniu stymulatora mózgu, który kontroluje nadmierne ruchy i pomaga w codziennym funkcjonowaniu. Dzięki niemu mogłabym, chociaż w małym stopniu, odzyskać dawną upragnioną sprawność.  Niestety zabieg jest niesamowicie kosztowny, a mnie pomimo wsparcia najbliższych, nie stać na jego opłacenie. Mogłabym przejść operację nawet w ciągu 6 miesięcy, tylko potrzebne są pieniądze, których nie mam. Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o wsparcie. Masz realną szansę na zmienienie mojego życia na lepsze. Proszę – POMÓŻ! Kasia

23 185,00 zł ( 14,52% )
Brakuje: 136 390,00 zł
Jakub Rygielski
Jakub Rygielski , 6 lat

By Kuba mógł bawić się z siostrą bliźniaczką! Pomóż chłopcu zawalczyć o normalne dzieciństwo!

Jakub ma 4 lata. Urodził się z ciąży bliźniaczej. Choruje na czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce. Jest to schorzenie wymagające intensywnej i systematycznej rehabilitacji, która może dać zaskakujące efekty, jednak, mimo naszych starań, nastąpiło bardzo poważne podwichnięcie prawego biodra, które w najbliższym czasie będzie wymagać operacji. Najlepsze efekty dają operacje zagraniczne, ale są one jednocześnie bardzo kosztowne. Operacja u tak małego dziecka to koszt około 120 tyś. zł. Bez tego zabiegu wszystkie starania o usprawnienie i pomoc w samodzielnym funkcjonowaniu mogą stać się nieefektywne. Nie będzie szans na to żeby poruszał się samodzielnie. Serce nam pęka, gdy widzimy jego smutne oczy patrzące na biegającą i brykającą siostrę bliźniaczkę. Żywimy wielką nadzieję, że ta operacja będzie krokiem milowym w staraniach o usprawnienie naszego dzielnego malca. Do tej pory Jakub spędza całe dnie na przeróżnych zabiegach rehabilitacyjnych, które w 90% opłacane są przez nas, bo państwo refunduje znikomą część. Ciągle trzeba wymieniać bardzo drogie sprzęty specjalistyczne: pionizatory, wózek, fotelik, wózek aktywny, który umożliwi mu korzystanie z zajęć w przedszkolu. Każdy z tych sprzętów to kilkanaście tysięcy złotych. Na samą rehabilitację miesięcznie wydajemy około 5-6 tysięcy. Sami nie jesteśmy już w stanie uzbierać środków na operację. Bez Waszego wsparcia to się nie uda, dlatego prosimy Was o pomoc, udostępnianie i wpłacanie symbolicznej złotówki... Rodzice Kuby

23 170 zł
Mikołaj Nowak
12 dni do końca
Mikołaj Nowak , 9 lat

Mikołaj czeka na szansę! Podaruj mu dobrą przyszłość❗️

Zawsze marzyłam o tym żeby zostać mamą, dlatego gdy tylko dowiedziałam się o ciąży, byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Niestety, moja radość nie trwała zbyt długo. Bo zaraz po porodzie usłyszałam od lekarzy te druzgocące słowa: „Pani dziecko jest chore. Syn urodził się bez ucha". W tej chwili czas się dla mnie zatrzymał...  Mikołaj urodził się 2 czerwca 2015 roku i ten moment, choć dla mnie tak piękny, rozpoczął nierówną i brutalną walkę, która trwa do dziś. Moje maleństwo przyszło na świat z ciężkimi schorzeniami: mikrocją z atrezją ucha lewego, czyli wrodzonym niewykształceniem małżowiny usznej, zarośniętym przewodem słuchowym, źle wykształconym uchem środkowym. Przez występujące wady Mikołaj do dziś ma problem z lokalizacją dźwięku, zaburzeniami mowy, równowagi, koordynacji wzrokowo – ruchowej. Ma wielką trudność w wyrażaniu myśli i potrzeb. Przez długą listę dolegliwości jego dzieciństwo niczym nie przypomina tego, które wiodą inne dzieci. Za chwilę między nim a rówieśnikami będzie coraz większa różnica rozwojowa, co tylko nasili jego kompleksy i obniży poczucie własnej wartości...  Niestety, na polu bitwy zostałam sama. Wychowuję Mikołaja w pojedynkę i coraz częściej są dni, kiedy nie mam już sił i nie wiem, jak ulżyć w cierpieniu mojemu dziecku. Bo do problemów rozwojowych, dochodzą również te społeczne. Zdeformowane ucho wywołuje poczucie inności i niejednokrotnie doprowadza syna do łez... Mikołaj coraz częściej chce zostawać w domu, a kiedy już musi gdzieś wyjść nieustannie pyta "Mamo, kiedy będę wyglądał jak inne dzieci? Kiedy inne dzieci przestaną się ze mnie śmiać?".  A ja patrzę na niego bezradnie i nie znam odpowiedzi...  Od wielu lat nasz harmonogram wypełniają po brzegi badania, konsultacje i wizyty u specjalistów. Niestety, już dziś wiemy, że to nie wystarczy. Lekarze poinformowali nas, że jedyną szansą na usprawnienie rozwoju Mikołaja jest operacja rekonstrukcji ucha. Dzięki niej synek będzie mógł normalnie funkcjonować, słyszeć i mówić. Przez wiele miesięcy rozpaczliwie szukałam miejsca, w którym specjaliści podjęliby się takiego zabiegu. W końcu przeglądając internet trafiłam na historię chłopca leczonego w specjalistycznej klinice w USA. To był mój drogowskaz. Światełko w tunelu.  W tamtejszej klinice metoda leczenia jest o wiele nowocześniejsza i skuteczniejsza niż w Polsce, a ryzyko powikłań znikome! I co najważniejsze – wystarczy tylko jedna operacja, by zrekonstruować małżowinę uszną i wszczepić implant słuchowy! Obecnie jesteśmy już po pierwszej konsultacji. Synek otrzymał już kwalifikację do operacji. Jedyną przeszkodą jest kwotą, jaką musimy zebrać, bo jest to aż 150 000 $.... Mikołaj przeszedł w życiu już naprawdę wiele. Operacja umożliwi mu powrót do normalnego życia i funkcjonowanie wśród rówieśników, a także oszczędzi trudnych sytuacji, wstydu i okrutnych żartów.  Dlatego błagam, pomóżcie nam! Liczy się każda wpłata, każda złotówka...  Mama Mikołaja

23 155 zł
Sylwester Cieślak
Sylwester Cieślak , 57 lat

Wypadek zabrał mi tak wiele... Chciałbym chociaż odzyskać wzrok!

Choć od wypadku minęło wiele lat, ja nadal pamiętam, jakby to było wczoraj. Była zima, grudzień 94. roku. Myślami byłem już przy świętach Bożego Narodzenia. Miałem ostatni kurs w roku, jechałem do Danii. Niestety, zły los chciał, że nigdy tam nie dotarłem. Po drodze miałem wypadek, w którym mogłem stracić życie.  W tragicznym stanie zabrano mnie do szpitala w Niemczech. Tam walczono o moje życie. Doznałem wielu obrażeń. Miałem zgniecioną czaszkę. Byłem nieprzytomny. Przez prawie dwa miesiące niemieccy lekarze próbowali przywrócić mnie do sił i zdrowia. Udało się, choć było naprawdę ciężko. Za mną wiele lat leczenia i rehabilitacji.  Można powiedzieć, że na zawsze zostałem naznaczony przez tamten dzień. W wyniku uderzenia i zgniecenia głowy, nerw w prawym oku został przyciśnięty krwiakiem. Nie widzę na to oko. Szukałem pomocy w wielu poradniach. Radziłem się wielu specjalistom. W końcu pojawiła się nadzieja. Po 28 latach! Zostałem zakwalifikowany na wykonanie przeszczepu komórek macierzystych w Tajlandii, który daje szansę na odzyskanie wzroku. Niestety, wskutek utraty zawodu kierowcy ciężarówki oraz doznanych urazów, nie stać mnie na wykonanie tego zabiegu. Nie mam wystarczających oszczędności, a cena zwala z nóg. Potrzebuję ponad 120 tys. złotych! Nigdy nie straciłem nadziei i wiary, że kiedyś odzyskam wzrok. Teraz pojawiła się szansa, by naprawdę tak się stało! Ta zbiórka i Wasza pomoc są dla mnie ostatnią nadzieją, że uda mi się w końcu powrócić do pełnej sprawności. Chciałbym znów siedzieć za kierownicą ciężarówki. Ta praca była dla mnie moją pasją. Pomóż mi do niej wrócić! Pomóż mi odzyskać wzrok! Sylwester

23 135,00 zł ( 17,54% )
Brakuje: 108 748,00 zł
Ewa Ciba
Ewa Ciba , 50 lat

Wybuch w restauracji – Moja mama ma poparzenia III stopnia!

Dziś, 20 lipca o godzinie 8:30 wybuchł pożar w restauracji w Gorczenicy (powiat brodnicki) – poinformowały media. – Jedna osoba poważnie poparzona – tą osobą była moja mama! Sklep, w którym pracowała moja mama, jest w tym samym, parterowym budynku co restauracja. Właściciel jest ten sam, pracownicy się znają i ze sobą współpracują, w końcu sąsiadują ze sobą przez ścianę.  Najpierw moja mama usłyszała huk. Przestraszyła się, że może to rura pękła i leje się woda. Pobiegła szybko do kuchni. Okazało się, że to butla od gazu się rozszczelniła i gaz z ogromną siłą zaczął wylatywać, powodując hałas. Zaraz potem nastąpił wybuch… Helikopterem mama została przetransportowana do szpitala. Oparzenie objęło niemalże całe ciało – spalone brwi, rzęsy, część włosów, ręce, nogi. Od kolan w dół musiała zostać przeszczepiona skóra z ud niemalże w 100%. Reszta ciała w miarę się goi, jednak wymaga specjalnej pielęgnacji. By mama mogła wrócić do pełni zdrowa, niezbędny będzie szereg kosztownych zabiegów, godzin rehabilitacji oraz specjalistyczne środki do mycia ciała i pielęgnacji blizn.  Lekarze zalecili również wizyty w komorze hiperbarycznej, która znacznie pomaga w regeneracji skóry. Niestety wszystko to niesie za sobą wysokie koszty. Z całego serca proszę Cię o pomoc dla mojej mamy! Oliwia, córka Ewy ➡️ Groźny pożar restauracji w Gorczenicy. Jedna osoba poważnie poparzona – TVP3 BYDGOSZCZ

23 118 zł
Bogdan Panek
Bogdan Panek , 54 lata

Jedna chwila zmieniła życie w walkę i ból! Pomóż Bogdanowi!

Do początku lipca prowadziliśmy z mężem szczęśliwe życie. Jeden telefon zmienił wszystko. Dowiedziałam się, że mąż trafił do szpitala, ponieważ doszło do tragedii – upadku z drabiny. Po przyjeździe do szpitala okazało się, że wypadek Bogdana był tak poważny, że lekarze nie dawali mu na przeżycie więcej niż 72 godziny… Męża wprowadzono w śpiączkę farmakologiczną i poddano bardzo ciężkiej operacji odbarczania krwiaków w mózgu i móżdżku. Tak naprawdę, pomimo upadku z niewielkiej wysokości, dostałyśmy informację, że Bogdan przy tak poważnym urazie powinien zginąć na miejscu. Najtragiczniejszym momentem dla nas była chwila, w której lekarze powiedzieli nam, abyśmy się z nim pożegnały, bo nie dają mu szans na przeżycie!  Wówczas dominował w nas lęk, strach, niesamowity ból i tysiące pytań! Dlaczego taka tragedia spotkała właśnie naszą rodzinę? Dlaczego my? Dlaczego tak się stało? Do tej pory się nad tym zastanawiamy, jednocześnie dziękując Bogu za to, że dał Bogdanowi szansę na walkę. Mijały godziny, mąż walczył, a my razem z nim. Byłyśmy przy nim w każdej możliwej chwili. Nasza wiara była i jest tak silna, że nie dopuszczałyśmy do siebie żadnej złej myśli, mimo, że codziennie dostawałyśmy informacje, że stan męża jest  ciężki, a zagrożenie życia nie ustawało.  Po kilku dniach walki mąż zaczął oddychać bez respiratora, jednak to nie trwało długo. Niestety, doszło do kontaktu z bakterią – gronkowcem… Po kilku dniach z następną, szpitalną bakterią, która okazała się bardzo groźnym zapaleniem płuc, co uniemożliwiło samodzielne oddychanie Bogdana i z powrotem konieczne było uruchomienie respiratora.  Lekarze nie dawali mu żadnych szans, a jednak mąż częściowo się wybudził! Reaguje na dotyk, ból i otwiera oczy. Największym problemem jest to, że ciągle nie jest w stanie oddychać sam... Po przebytym zapaleniu płuc zbiera mu się tam wydzielina. Przez to narażony jest na kolejne powikłania w postaci np. zapalenia płuc. Chcąc pomóc mężowi powoli wracać do zdrowia musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy! Aby dać mu szansę na życie, musimy oddać go w ręce najlepszych specjalistów, którzy wiedzą jak postawić go na nogi, a co najważniejsze, nauczyć go samodzielnego oddechu. Do tego potrzebna jest rehabilitacja oddechowa i ogólnousprawniająca. Niestety taka rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku jest bardzo kosztowna. Z tego powodu zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc dla Bogdana. On się nie poddał, więc my też nie możemy się poddać!  Żona Joanna z córkami

23 117,00 zł ( 21,72% )
Brakuje: 83 266,00 zł