Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mikołaj Salwa
Mikołaj Salwa , 7 lat

Z każdym oddechem wyrywa się śmierci! Pomóż Mikusiowi przeżyć!

Zaczynamy od wziewów, później sól fizjologiczna, drenaż i antybiotyk, następnie znów wziewy sól i inhalacje. Kiedy to wszystko się kończy zaczynami od nowa i tak każdego ranka, wieczora, dzień za dniem tydzień za tygodniem, rok za rokiem… Podobno najgorszym co może przytrafić się człowiekowi, to śmierć przez uduszenie. Mój synek cierpi na straszną chorobę, która niszczy płuca, wypełnia je śluzem, zabiera oddech i zabija… Życie z mukowiscydozą to nieustanne łapanie powietrza, walka o każdy głębszy oddech i wieczne poczucie niedotlenienia.  Kiedy tak strasznie cierpi 7-letnie dziecko, trudno nie myśleć, że to tak bardzo niesprawiedliwe. Mukowiscydoza to straszna, śmiertelna choroba, której nie można wyleczyć. Jest sposób na to, by ją spowolnić i pozostawać krok przed nią, ale leczenie jest bardzo drogie!  U naszego syna Mikołaja, mukowiscydozę zdiagnozowano w 6 miesiącu życia. Z perspektywy czasu wiem, że ona od urodzenia dawała znać o sobie.  W małym organizmie spowodowała duże spustoszenie. Mikołaj ma prawie 7 lat jego codzienność to inhalację, drenaże i przyjmowanie masy leków. Obecnie jego rutyną stały się także pobytu w szpitalu. Choroba postępuje zbyt szybko! Co trzy miesiące jeździmy do Centrum Leczenia Mukowiscydozy. Taki pobyt trwa zwykle 14 dni. Każdy z nich to duża ilość prób założenia wenflonu, a także ogromną ilość łez. Ostatni wyjazd dał nam nadzieję, która może pozwolić Mikusiowi poprawić ogólny jego stan zdrowia. Tą nadzieją są leki przyczynowe. Niestety, Mikuś ze względu na swoje mutacje genetyczne nie może otrzymać leczenia refundowanego w Polsce. Po rozmowie z lekarzem prowadzącym, uzyskaliśmy zgodę na wprowadzenie ratującego życie leku. Lek ten w Polsce jest bardzo drogi jego koszt to ponad 80 tys. za miesiąc. Jednak w Argentynie istnieje jego odpowiednik, który kosztuje ¼ ceny tego w Polsce. Niestety koszt jest dla nas ogromny. Z tego też powodu piszę do Was apel o pomoc dla Mikusia. Bez leczenia, ta choroba w końcu go pokona, a życie stanie się nie do zniesienia. Błagamy Was ze wszystkich sił o ratunek dla Mikusia, który tak bardzo cierpi i dusi się każdego dnia! Ta choroba jest bardzo silna i podstępna, lecz razem możemy ją wyprzedzić i sprawić, by życie Mikusia nie było męczarnią!  Mama

23 664,00 zł ( 9,26% )
Brakuje: 231 656,00 zł
Beata Sugalska
Beata Sugalska , 59 lat

Beata jest po amputacji nogi - pomóżmy jej wrócić do samodzielności i życia wśród ludzi❗️

Moja żona choruje na cukrzycę. Często jest ona bagatelizowana i kojarzy się z koniecznością odmawiania sobie słodyczy. Nic bardziej mylnego, to bardzo poważna choroba, której skutki mogą robić olbrzymią krzywdę! Pod koniec roku 2021r. moja żona przez powikłania cukrzycowe przeszła amputacje jednej nogi... To wywróciło nasze życie do góry nogami.  Po długiej walce Beata stara się jak najlepiej funkcjonować. Stara się znów być jak pełnosprawna osoba. Nie poddaje się, nie leży w łóżku i nie czeka na pomoc. Chce być samodzielna!  Zbieramy środki, żeby umożliwić jej bycie samowystarczalną. Zbieramy fundusze m.in. na niewielką windę. Mieszamy na pierwszym piętrze, a klatka schodowa jest za wąska i wózek inwalidzki się w niej niestety nie mieści. Chciałbym jej ułatwić życie i pomóc. Niektóre rehabilitacje oraz w wizyty lekarskie nie mogą odbyć się w domu. Żona musi mieć możliwość wyjścia do świata! Bardzo tego potrzebuje!  Za jakąkolwiek pomoc bardzo dziękujemy! Każda ma dla nas ogromne znaczenie! Mąż Beaty  *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

23 646,00 zł ( 63,5% )
Brakuje: 13 589,00 zł
Julia Chudowolska
Julia Chudowolska , 23 miesiące

Niemowlak, który zna tylko gips... Walczymy o sprawność Julki!

Juleczka jest jeszcze taka malutka. To mała kruszynka, która w pierwszych miesiącach życia doświadczyła bólu. A ja… cierpię razem z nią.  Niemal od razu po porodzie zauważyłam u mojej córeczki charakterystyczne przykurcze nóżek i rączek. Natychmiast podjęłam szereg wielu konsultacji… Julia choruje na artrogrypozę, która sprawia, że możliwości ruchowe są bardzo ograniczone. Nie było innego wyjścia, jak włożyć jej maleńkie nóżki w gips! Zawsze marzyłam, że moje dziecko, będąc w tym wieku, zacznie raczkować, aby potem postawić swój pierwszy samodzielny krok. Okazuje się, że musimy o niego zawalczyć! A ta walka jest bardzo długa i ciężka… Obecnie co tydzień jeździmy do lekarza, aby wymienić gips na jej nóżkach. Będzie to trwało jeszcze przez jakiś czas. Jak długo? Nie wiem… Potem trzeba będzie używać ortez i cały czas, najlepiej codziennie, rehabilitować moją kruszynę.  Jej rączki także potrzebują pomocy. Już teraz widoczna jest poważna sztywność łokci, która może postępować… Lekarze uprzedzili mnie, że w przyszłości konieczna będzie operacja rąk i bioderek... Jesteśmy dopiero na początku leczenia… Koszty częstych konsultacji medycznych, badań oraz rehabilitacji są dla mnie nie do pokonania. Sama po prostu nie dam rady zapłacić za sprawność mojego własnego dziecka! Gdybym mogła, oddałabym wszystko, aby pomóc mojej córeczce. Staję na głowie i próbuję wiązać koniec z końcem, ale to ciągle za mało. Proszę pomóż mi w tym bardzo trudnym czasie… Mama Julki Zobacz filmik, który wzrusza do łez:

23 630 zł
Jan Sulkiewicz
Jan Sulkiewicz , 4 latka

Nieuleczalna choroba małego Jasia... Walczmy o niego razem!

Jasiu jest wesołym, pogodnym 3-latkiem, który cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne'a. Ta straszna choroba kawałek po kawałku zabiera nam naszego synka… Z całego serca prosimy o pomoc! Schorzenie jest bardzo rzadkie i prowadzi do postępującego i nieodwracalnego zaniku mięśni… Do kardiomiopatii i niewydolności oddechowej! Nie da się go wyleczyć!  Tak bardzo boimy się o naszego synka. U chłopców między 8 a 14 rokiem życia dochodzi do utraty zdolności samodzielnego poruszania się. Śmiertelność choroby w młodym wieku jest niestety wysoka… W celu opóźnienia choroby Jaś jest systematycznie rehabilitowany. Wszystko po to, aby zapobiegać powstawaniu przykurczów stawowo-mięśniowych, deformacji kręgosłupa. Nasz kochany synek będzie musiał być wspomagany sterydami, które będziemy sprowadzać dla niego z Niemiec. Mają one najmniejsze skutki uboczne. Jasiowi będą potrzebne również ortezy. Musimy być pod stałą opieką wielu specjalistów m.in. neurologa, kardiologa, pulmonologa, ortopedy, okulisty, logopedy, psychologa oraz rehabilitanta. Czasami są to lekarze z zagranicy. Niestety wiąże się to z dużym nakładem finansowym… Mamy nadzieję, że te wszystkie działania i pomoc wielu specjalistów pomoże Jasiowi utrzymać jak najdłużej sprawność ruchową. Zyskać czas i nadzieję na wynalezienie leku na tę straszną chorobę. Wierzymy, że będziecie z nami i pomożecie Jasiowi w tej trudnej walce! Rodzice ➡️ Facebook ➡️ Instagram

23 533 zł
Klaudia Pranszke
Klaudia Pranszke , 18 lat

Potworne cierpienie niszczy życie Klaudii od lat. Ratunku!

Jeden atak brutalnie zabiera to, co udaje się wypracować wieloma godzinami ciężkiej pracy. Klaudia została zdiagnozowana, gdy miała niewiele ponad roczek. Niebawem skończy 16 lat, a przez chorobę wciąż toczy poważną walkę o każdy dzień. Strach pomyśleć, co mogłoby się wydarzyć, gdyby nam, rodzicom, zabrakło sił…  Wszystko zdawało się być w porządku, ale już od dawna wiemy, że pozory mylą najbardziej… Rozwój Klaudii przebiegał książkowo, ale w pewnym momencie miałam wrażenie, że trafiliśmy na ścianę. Postępów nie było widać, a mi zaczynało wydawać się, że następuje regres. Lekarze początkowo uspokajali i zapewniali, że moja córka “wyrośnie” i niebawem dogoni rówieśników.  Niestety, nic takiego się nie wydarzyło do dziś.  Padaczka lekooporna to potworna choroba, która brutalnie niszczy mózg. Z każdym kolejnym atakiem tracimy coś, na co poświęciliśmy wiele godzin pracy. W lepszych okresach Klaudia jest w stanie nawiązać kontakt, wskazać na swoje potrzeby. Niestety, lepsze dni są w naszym przypadku jak wygrana na loterii - tak naprawdę nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy i jak mocno uderzy choroba.  Najgorsze jest to, że wzmożone ataki zupełnie wyłączają Klaudię z życia. Nagle, moja radosna córka staje się apatyczna, nie reaguje na to, co ją otacza. Nie może chodzić do szkoły, nie jest w stanie uczestniczyć w rehabilitacji. Co jakiś czas nasza rzeczywistość boleśnie ogranicza się do czterech ścian, w których gości głównie strach.  Obserwowanie cierpienia mojego dziecka łamie mi serce. Ze wszystkich sił staram się zapewniać Klaudii to, co niezbędne do walki z chorobą. Intensywna rehabilitacja, konsultacje, zakup suplementów i leków generują ogromne wydatki. To środki, których nie jesteśmy w stanie zdobyć. Jeśli nie będziemy mogli kupić tego, co potrzebne, nie będziemy w stanie walczyć z chorobą Klaudii. Przeraża mnie wizja przyszłości, w której nie będę w stanie wspierać walki mojego dziecka. Potrzebujemy wsparcia, by zapewnić naszej córce wszystko, co niezbędne. Jej życie nie może być pasmem niekończącego się cierpienia. Klaudia walczy o każdy dzień, ale by jej szansa nie przepadła potrzebna jest pomocna dłoń. Proszę, nie bądź obojętny na cierpienie, które trwa już od wielu lat. Momenty, kiedy na twarzy Klaudii gości uśmiech mogę policzyć na palcach obu rąk. A jednak każdy z nich daje mi mnóstwo energii do działania. Życie w cieniu choroby bywa potworne, ale po burzy zawsze wychodzi słońce. Wierzę, że dzięki Tobie Klaudia jeszcze będzie cieszyć się życiem. Rodzice Klaudii

23 486,00 zł ( 32,1% )
Brakuje: 49 663,00 zł
Stefania Kozioł-Półgęsek
12 dni do końca
Stefania Kozioł-Półgęsek , 5 lat

By wcześniactwo nie zniszczyło całego życia... Pomagamy Stefci!

Za wcześnie pojawiła się na świecie – ze skutkami wcześniactwa będzie zmagała się do końca życia! Nasze maleństwo ważyło mniej niż torebka cukru! Kiedy dziecko rodzi się tak małe, jego życie wystawione jest na ogromną próbę. 760 gramów radości i strachu, wyczekiwania i nadziei. Stefcia tuż po przyjściu na świat przeszła wylew krwi do mózgu… Tego dnia wszystkie nasze marzenia i plany zniknęły. Każda mama zaraz po naroidzinach dziecka, chce je przytulić, wziąć na ręce. Nasze maleństwo pozostawało w inkubatorze, walczyło o życie i o zdrowie. Próbowaliśmy z twarzy lekarzy czytać to jak bardzo nasze dziecko jest zagrożone, jak duże ma szanse...  Z każdym kolejnym dniem teczka historii chorób Stefanii stawała się coraz grubsza. Problemy rosną, a możliwości wykorzystaliśmy już prawie wszystkie. Niestety droga do sprawności jest bardzo długa i wyboista. W dalszym ciągu mało jest w naszym życiu czasu na beztroskie cieszenie się z dzieciństwa i uroków rodzicielstwa. Główną rolę odgrywa rehabilitacja. Wiemy, że od tego jak intensywnie będziemy walczyli teraz, będzie w przyszłości zależała jakość życia naszego dziecka.  Stefcia zmaga się ze wzmożonym napięciem w obrębie barków, spastycznością kończyn dolnych oraz obniżonym napięciem tułowia. W wyniku wylewów ma słabszą prawą stronę swojego ciała. Nasza córeczka potrzebuje intensywnej rehabilitacji, systematycznego leczenia, rozszerzonej diagnostyki i sprzętu medycznego. Staramy się z całych sił, aby w miarę swoich możliwości zapewnić Stefanii najlepszą opiekę specjalistów i rehabilitacje, ale nie jest to łatwe, wymaga mnóstwo czasu, pracy i jest kosztowne. Wszystko to, mimo że tak bardzo potrzebne, co całkowicie poza naszym zasięgiem. Dlatego prosimy - pomóż nam!

23 404 zł
Marcin Urbański
2 dni do końca
Marcin Urbański , 48 lat

Paraliż po niefortunnym upadku... Pomagamy Marcinowi odzyskać dawne życie❗️

Drodzy przyjaciele, przychodzę do Was z sercem pełnym bólu i nadziei, z prośbą o wsparcie dla mojego męża Marcina. Tragiczny wypadek doprowadził do paraliżu, zmienił życie jego i naszej rodziny. Teraz pojawia się szansa, żeby znów mógł realizować swoje pasje i spełniać się w roli ojca. Szansa na odzyskanie dawnego życia jest jednak niezwykle kosztowna…  Marcin przed wypadkiem był prawdziwym wulkanem energii i pasji. Kochał wspinaczkę, nurkowanie, jazdę motocyklem i żeglowanie. Jego oczy świeciły się pasją, gdy wspinał się na szczyty gór, oddychał pod wodą czy przejeżdżał malownicze trasy na swoim motocyklu. Był człowiekiem, który czerpał radość ze wszystkich możliwych chwil. Zarażał tym podejściem naszą córkę, Helenkę. Pod koniec lipca 2023 roku Marcin niefortunnie upadł w ogrodzie przy naszym domu. Zwykła sytuacja doprowadziła do tragicznych konsekwencji – paraliżu całego ciała! Zaraz po zdarzeniu byliśmy przekonani, że jeszcze chwila, że zaraz mąż zacznie wracać do sprawności, że operacja i rehabilitacja przyniosą rezultaty. Przecież nie stanie się nagle osobą niepełnosprawną, potrzebującą ciągłej opieki… Niestety rzeczywistość okazała się okrutna. Kręgi szyjne zostały zmiażdżone i zastąpiono je tytanowymi. Choć rdzeń kręgowy nie został przerwany, to jest poszarpany. Marcin jest osobą sparaliżowaną i pozbawianą prawie całkowicie ruchu. Niczego nie może zrobić samodzielnie. Jest rehabilitowany 5 razy w tygodniu, jednak jak na razie, nie przynosi to niemal żadnych efektów. Pojawiła się jednak szansa na odzyskanie części tego, co stracone. To innowacyjny zabieg w klinice w Meksyku! Polega on na wszczepieniu dwóch urządzeń, które będą emitować sygnały do neuronów, wspierając połączenie z mózgiem. To podejście daje nam nadzieję na odzyskanie części funkcji ruchowych w kończynach górnych i dolnych.  Jeśli nie uzbieramy potrzebnej kwoty, boję się, że Marcin się załamie. Pokłada w zabiegu duże nadzieje. Cały czas jesteśmy z córką blisko przy nim i robimy wszystko, żeby czuł się lepiej. Helenka jest niesamowicie dzielna i pomaga tacie. Widzę, że daje mu to wytchnienie w tych niesamowicie trudnych chwilach. Niestety nasza czułość i troska nie zastąpią mu jednak sprawności… Koszt operacji jest bardzo wysoki... Dzięki hojności dobrych serc wokół udało się nam już zebrać 100 tysięcy dolarów. Niestety brakująca kwota dalej jest ogromna – to 80 tysięcy dolarów! Dla mojego męża zrobiłabym wszystko, dlatego przychodzę błagać Was o pomoc!  Każda nawet najmniejsza wpłata to szansa na przywrócenie mojemu ukochanemu Marcinowi radości życia, na odbudowę pasji i aktywności, które kiedyś stanowiły istotną część jego życia. Z góry dziękuję za okazane serce i dobroć, jaką dzielicie się z nami w tych trudnych chwilach. Niech nasza wspólna siła przyniesie Marcinowi nadzieję i szansę na nowe życie. Gosia, żona

23 387,00 zł ( 7,32% )
Brakuje: 295 762,00 zł
Matylda Porucznik
Matylda Porucznik , 10 lat

Matylda zaraża uśmiechem, pod którym kryje się ogromne cierpienie ‼️

W ciąży czułam się doskonale, nie było żadnych niepokojących objawów. Do czasu… W 23. tygodniu, podczas kontrolnego badania USG – lekarz poinformował mnie, że moja córeczka jest o dwa tygodnie za mała, względem prawidłowego rozwoju. Zapewnił jednak, że moje dzieciaki wcześniej też rodziły się małe i wszystko jest w porządku…  Niestety nie było. Gdy córeczka po urodzeniu zaczęła mieć bezdechy i sinieć, niezwłocznie udaliśmy się do lekarza. W szpitalu w Łodzi po wielu badaniach okazało się, że moja Matylda urodziła się z wrodzoną cytomegalią. Ten straszny wirus sprawił, że jej życie to ciągła walka, gdyż mózg nie miał szans na prawidłowy rozwój. U mojej córeczki zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce, niepełnosprawność intelektualną i ruchową, wadę wzroku, słuchu, epilepsję i problemy z ciałem modzelowatym, które odpowiada za przekazywanie informacji między półkulami mózgu. Te wszystkie diagnozy, które spadały na nas bezlitośnie - były przerażające. Bardzo bałam się o swoje ukochane dziecko. Na szczęście silniejsza od strachu była miłość, która pchała mnie do przodu, abym walczyła o zdrowie Matyldy  Moja córeczka jest bardzo radosną dziewczynką. Pomimo swoich problemów, codziennie swoim uśmiechem motywuje nas do działania. Ma starsze rodzeństwo – Zuzię i Łukasza. Matylda, choć nie mówi, zawsze reaguje na nich z entuzjazmem i wyciąga do nich ręce.  Moje starsze dzieci bardzo pomagają mi w opiece nad młodszą siostrą. Niestety ze względu na konieczność całodobowej opieki nad Matyldą – nie mogę podjąć żadnej pracy. Jedyną osobą, która pracuje, jest mój mąż.  Niestety tylko intensywna i systematyczna rehabilitacja, pozwala nam czynić postępy i nie tracić tego, co już uzyskaliśmy. 2 lata temu Matylda potrafiła poruszać się na czworakach, powiedzieć kilka słów… Niestety przez silne ataki epileptyczne i infekcje – córeczka traci nabyte wcześniej umiejętności. Nie możemy do tego dopuszczać… Powrót do nich zajmuje nam 2 miesiące. Co jakiś czas jeździmy na kontrolny rezonans, który wykazuje, czy mózg Matyldy czyni postępy… I czyni! Dzięki temu wiemy, że idziemy w dobrym kierunku. Nie możemy pozwolić, aby brak możliwości finansowych sprawił, że nasza córeczka straci możliwość rehabilitacji. A ta, choć bardzo kosztowna, jest naszym jedynym ratunkiem! Proszę, pomóżcie nam, wesprzyjcie w walce o ukochane dziecko! Rodzice ➡️ Matylda Radosna Wojowniczka – Facebook 💚 ➡️ Instagram Wojowniczki 💚 ➡️ Mati Radosna Wojowniczka – Tik Tok 💚

23 359,00 zł ( 25,53% )
Brakuje: 68 131,00 zł
Sylwia Szarmach
Sylwia Szarmach , 44 lata

O krok od śmierci... Żyję, ale potrzebuję Twojej pomocy!

Czerpać z życia pełnymi garściami – to dla mnie nie slogan, a wręcz życiowe motto. Kocham być aktywna, robić nietuzinkowe rzeczy. Kocham czuć, doświadczać i być samodzielna. Po prostu kocham Cię życie nad życie!  Jednak ono postanowiło postawić przede mną wyzwanie, któremu nie jestem w stanie podołać sama… W 2022 roku podczas nurkowania uległam bardzo poważnemu wypadkowi. Podczas wynurza pojawiły się pierwsze objawy DCS typu drugiego (neurologiczny), czyli choroba dekompresyjna, która doprowadziła do rozprężenia azotu w rdzeniu kręgowym. Otarłam się o śmierć, a skutki są dramatyczne. Ten wypadek całkowicie zmienił moje dotychczasowe życie… Aż trzy tygodnie w komorze hiperbarycznej walczyłam o życie w jednej z najlepszych niemieckich klinik. Byłam sparaliżowana! Doświadczeni w dziedzinie nurkowej lekarze przyznali, że jestem ich pierwszą kobietą nurkiem i jednocześnie ich najcięższym przypadkiem… Ku  zaskoczeniu stwierdzili, że dzielnie dochodzę do siebie! To była pierwsza pozytywna wiadomość od czasu wypadku. Powrót do Polski i kolejne 4 tygodnie spędzone na oddziale rehabilitacji neurologicznej, a to dopiero początek bolesnej i ciągłej rehabilitacji… Za chwilę kolejny pobyt w klinice. Walczę z paraliżem i niedowładem.  Każdego dnia budzę się z myślą „Świat mnie potrzebuje” „mam jeszcze dużo dobrego dla naszej Ziemi do zrobienia”, ale by móc dalej działać najpierw potrzebuję Twojej pomocy… Koncentruję się na rehabilitacji, mówią, że jestem silna, że dam radę – że MUSZĘ! Ale oprócz mojej woli walki potrzebne jest coś jeszcze – pieniądze. Stan zdrowia uniemożliwia mi podjęcie pracy. Nagle, z dnia na dzień zostałam bez środków do życia. A one są potrzebne, by móc kontynuować leczenie! Leczenie i profesjonalna rehabilitacja, fizjoterapia, hipoterapia, masaże generują ogromne koszty.  Dziś jestem zmuszona prosić o Twoje cenne wsparcie! Pomaganie jest przecież takie magiczne. Proszę, pomóż mi! Sylwia

23 327 zł