Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Witek Łytek
Witek Łytek , 21 lat

Tylko szybka operacja da mi szansę na powrót do sportu! Pomocy!

Dusza sportowca nie pozwala mi się poddać, jednak czasem tracę siły i nadzieję. Kiedyś potrafiłem godzinami biegać po boisku, dziś wyzwaniem jest dla mnie przejście kilku kroków. Kiedyś, spędzając godziny na treningach, czułem, że żyję, dziś o odzyskanie tego życia walczę. Mam dopiero 18 lat, a ból nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Dlaczego ja? Mój koszmar zaczął się ponad 8 miesięcy temu. Z początku lekki ból zrzucałem na przemęczenie. Częste mecze, w nogach dziesiątki kilometrów – miało prawo boleć. Odpoczynek jednak nie pomagał, a ból nasilał się coraz to bardziej. Wędrówki od lekarza do lekarza nie przynosiły odpowiedzi na spędzające sen z powiek pytania.  Wreszcie trafiłem do specjalisty, który po wykonaniu szeregu szczegółowych badań powiedział, że to zwyrodnienia stawów biodrowych. Dowiedziałem się, że ból nigdy nie przejdzie, a jedynym ratunkiem dla mnie jest operacja. Tak bardzo potrzebna, a niedostępna w Polsce. Wiedziałem, że nie mogę się poddać, że muszę znaleźć miejsce, w którym otrzymam pomoc. Niestety sumy liczone w euro nie są dla mnie osiągalne. Nawet nie chcę myśleć, co może się stać jeśli nie przejdę operacji! Nie wyobrażam sobie siebie za kilka lat z endoprotezami bioder… Nie ma dnia, w którym nie myślałbym o tym, kiedy wrócę do treningów, kiedy znów pod stopami poczuję szorstkość piłkarskiej murawy. Każde moje dziecięce wspomnienie związane jest ze sportem. Piłka nożna była dla mnie wszystkim, pod treningi podporządkowywałem całe moje życie. Teraz wszystko zależne jest od choroby. Ciężko pogodzić się z takim biegiem wydarzeń, ale czuję, że nie mogę się poddać.  Jestem młody, mam mnóstwo planów i marzeń, mam też nadzieję, że zdołam je zrealizować. Wiem jednak, że potrzebuję w tym Twojej pomocy. Każda złotówka przybliży mnie do osiągnięcia sukcesu! Obiecuję, że w pełni wykorzystam daną mi szansę! Witek

27 704 zł
Marcel Januszewski
Marcel Januszewski , 3 latka

Bliźniacy rozdzieleni chorobą❗️Marcelek walczył o życie❗️

Zielone wody płodowe, wylew krwi do mózgu, dwukrotne zapalenie opon mózgowych — to wszystko spotkała mojego nowo narodzonego synka. Marcelek potrzebuje Twojej pomocy! Już sama nie daję rady. Mam cudowne dzieci — Hanię, która ma 4 latka i bliźniaków Marcela i Miłosza, którzy wręcz wywalczyli życie. Ciężko wspomina mi się tamte raniące chwile pełne strachu i niewiadomej. Gdy minuty trwały dłużej niż 60 sekund, gdy w bólu czekałam na kolejną wieść od lekarza. W 20. tygodniu ciąży zaczęły odchodzić mi wody. Jak się potem okazało od Miłoszka. Szybko pojechałam do szpitala. Przez całe 14 dni niebezpiecznie krwawiłam, aż w końcu odkleiło się łożysko! Lekarz podjął szybką decyzję o cesarskim cięciu. Miłoszek urodził się cały we krwi. Od razu pielęgniarka włożyła go do inkubatora. Marcelek był w o wiele gorszym stanie. Jego wody płodowe były zielone! Nie to było najgorsze. W drugiej dobie życia Marcelek dostał krwotoku dokomorowego stopnia IV. Skutkiem tego jest wodogłowie pokrwotoczne oraz niedowład lewej strony ciała! W tej sytuacji niezbędne było wszczepienie implantu zastawki do mózgu, która reguluje ilość płynu mózgowo-rdzeniowego. Myślałam, że wychodzi na prostą, na pewno damy sobie jakoś radę. Marcelek nawet zaczął jeść z piersi! Jesteśmy na dobrej drodze — pocieszałam się w duchu… Zapalenie opon mózgowych skruszyło mnie do cna. Leczenie trwało długo. Marcelek potrzebował stałej kontroli specjalistów. Po wszczepieniu drugiej zastawki historia się powtórzyła. Dopiero założenie trzeciej się powiodło. Mam nadzieję, że z tą nadal będzie dobrze, chociaż teraz już niczego nie mogę być pewna. Mój synek w szpitalach spędził 7 miesięcy — obecnie połowę swojego życia! Łącznie przeprowadzono na nim 9 operacji. Ma zdiagnozowane dziecięce porażenie mózgowe. Karmiony jest sondą, nie siada, nie raczkuje, ma wadę wzroku, nosi okulary (w przyszłości niezbędna będzie operacja oczu). Przez długi czas utrzymywała mu się trauma po szpitalach. Bał się każdego dotyku w główkę, wyginał się, odginał, płakał…   Marcelek potrzebuje stałej opieki od groma specjalistów. Do tego dochodzą sprzęty medyczne takie jak pionizator, ortezy, siedzisko ortopedyczne. Bardzo proszę o pomoc. Dla mnie, mamy 3. dzieci te koszty są ogromne, wręcz nie do opłacenia. Bez Ciebie nie damy rady. Agnieszka, mama *Kwota zbiórki jest szacunkowa.

27 673,00 zł ( 47,29% )
Brakuje: 30 838,00 zł
Nikodem Rakoczy
Nikodem Rakoczy , 6 lat

Dzieciństwo, które zabiera choroba... Pomagamy Nikosiowi!

Jedyne czego naprawdę bym chciała, o czym naprawdę marzę, to by mój ukochany synek Nikoś, był zdrowym dzieckiem. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego o każdy krok rozwojowy musi tak ciężko walczyć... Chciałabym móc powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Niestety, nie będzie to możliwe bez specjalistycznego sprzętu, kompleksowego leczenia i rehabilitacji… Nikodem nie miał łatwego startu – właściwie od samego początku całe jego życie toczy się w cieniu leczenia, rehabilitacji, ale też cierpienia, którego przyczyną jest długa lista chorób i dolegliwości... Synek urodził się z małogłowiem oraz mózgowym porażeniem dziecięcym. Już w pierwszych dniach po urodzeniu, lekarze zauważyli u niego drgawki toniczno – kloniczne, drżenie rąk i nóg, hipoglikemię oraz wzmożone napięcie mięśniowe...  Mimo że synek ma już 3 lata, wciąż nie potrafi samodzielnie się poruszać, siedzieć, zjeść, ubrać i mówić. Nikodem wymaga stałej opieki i pomocy w każdym aspekcie życia. Choć niesprawność ruchowa jest najbardziej widoczną dysfunkcją Nikosia, to naszemu synkowi towarzyszą również zaburzenia w sferach poznawczych i komunikacyjnych. Często, gdy wieczorami opadam z sił, zamykam oczy, wyobrażając sobie, że to  tylko zły sen, a Nikoś jest zdrowym, pełnym energii chłopcem. Niestety, kiedy je otwieram, dopada mnie szara, trudna rzeczywistość... Synek jest moim skarbem, jest wyjątkowy, pogodny i często się uśmiecha...  Niestety, już teraz choroby znacznie obniżyły jego jakość życia. Dzieciństwo Nikosia niczym nie przypomina tego, które wiodą jego rówieśnicy. Nasz harmonogram wypełniają po brzegi konsultacje i wizyty u specjalistów.  Obecnie opiekuję się zarówno Nikosiem, jego młodszą siostrą, jak i chorą mamą. Wydatki mnożą się każdego dnia... Synka nie uleczy moja wielka miłość, potrzebuje dalszej, intensywnej rehabilitacji, leczenia oraz drogiego sprzętu. Niestety nie stać nas na pokrycie tak wielkich kosztów! Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc!   Kamila - mama Nikosia   

27 636 zł
Marzena Sosnowska
Marzena Sosnowska , 33 lata

Chcę być mamą, jak najdłużej... Proszę, pomóż mi walczyć o każdy dzień!

Jestem mamą, nieuleczalnie chorą. Każdy mój dzień to walka, którą toczę dla moich synków. Nie poddałam się, gdy usłyszałam diagnozę, nie poddam się i teraz! Mam jedno życie i dwie diagnozy, które - choć mogły mi zabrać wszystko - nie wygrają, nie pozwolę im na to! Potrzebuję jednak Twojej pomocy, by mimo choroby, być najlepszą na świecie mamą dla Kacperka i Gabrysia. Proszę, pomóż mi walczyć… Gdy urodziłam Kacperka, szalałam ze szczęścia - wymarzony, piękny synek. Byłam młoda, wierzyłam, że życie tak naprawdę się zaczyna! Chociaż od dziecka borykałam się z zapaleniem stawów, w tamtej chwili nie miało to znaczenia - mogłam przenosić góry! Dlatego, gdy zaczęło dziać się coś złego, nie dopuszczałam do siebie myśli, że to szczęście zaraz się skończy… Wszystko zrzucałam na przemęczenie: narastające osłabienie, powtarzające się potknięcia i zaburzenia równowagi. Takie przecież są cienie macierzyństwa, chociaż to nic w porównaniu z ich blaskami! Jednak w pewnym momencie, gdy było już bardzo źle, na ziemię sprowadził mnie mąż: „Dziecko potrzebuje mamy – proszę, idź na badania”. Poszłam. A potem wszystko się skończyło… Na badaniu pobrano mi płyn mózgowo-rdzeniowy, zrobiono też rezonans. Gdy przyszły wyniki, lekarz przyszedł do szpitalnej sali i powiedział: “ma pani stwardnienie rozsiane”. Chociaż słyszałam, co do mnie mówi, nic z tego nie rozumiałam. Pamiętam jednak, że kobieta, która leżała ze mną w sali, rozpłakała się. Potem powiedziała, że walczy z SM od wielu lat. I ja zaczęłam walczyć. Przysięgłam sobie i moim bliski, że nie pozwolę, by choroba pozbawiła mnie szczęśliwego życia, a mojego syna matki. Nie chciałam usiąść na wózku, nie chciałam powoli gasnąć, chociaż już pięć lat temu usłyszałam, że jestem skazana na wózek. Wtedy zrobienie nawet trzech kroków było wielkim wyzwaniem. Ćwiczyłam codziennie w domu i płakałam, bo ćwiczenia sprawiały ból. Mój dzielny, 3-letni wtedy synek bardzo mnie wspierał. Ocierał łzy, pomagał wstawać, gdy upadałam. Pięć lat temu usłyszałam kolejną diagnozę - borelioza w przewlekłej postaci. Być może mam ją od dzieciństwa, wtedy gdy mylnie diagnozowali zapalenie stawów. SM i borelioza daje podobne objawy - lekarze często mylą diagnozy.W moim przypadku twierdzą, że te choroby współistnieją, jakby jedna diagnoza to było mało… Ale walczę, mam dla kogo! Leczenie antybiotykami pomogło mi stanąć na nogi i uniknąć wózka, na który skazali mnie neurolodzy. Niestety, lekarze orzekli, że na moją chorobę nie działają już żadne leki, pozostała tylko rehabilitacja… Wspomagam się naturalnymi sposobami i ćwiczeniami, które w tym przypadku są niezbędne. Najbardziej na świecie chcę, by moi synkowie mogli w pełni cieszyć się dzieciństwem i mamą, która za nimi nadąża. To ja chcę się nimi opiekować, a nie żeby oni opiekowali się mną. Mieć siłę sprzątnąć porozrzucane klocki lub przenieść na łóżko, gdy zasną na dywanie podczas zabawy.  Choroba nauczyła mnie dostrzegać, jak wielkie w życiu znaczenie ma chodzenie, każdy malutki krok. To, że ktoś chodzi chwiejnym krokiem albo przewraca się na prostej drodze, nie zawsze oznacza, że jest pijany... Niestety, mimo nieustannej walki, choroba daje o sobie znać… Siłę daje mi mąż i synkowie, ale ich oddanie to za mało. Każdy dzień to walka, która niestety jest bardzo kosztowna. Specjalistyczne sprzęty i rehabilitacja to na ten moment jedyny sposób, bym mogła jak najdłużej stawiać czoło nieuleczalnej chorobie. Potrzebuję też zapasowego wózka inwalidzkiego. Mój dotychczasowy musi iść na serwis, ale wtedy będę uziemiona... Proszę Cię o pomoc, bo sama nie dam rady. Chciałabym, by moi synkowie jak najdłużej mieli mamę... Marzena

27 625,00 zł ( 8,38% )
Brakuje: 301 854,00 zł
Ryś Nikola
Ryś Nikola , 14 lat

Brak leczenia może doprowadzić do problemów z oddychaniem! Nie pozwól na to!

Choroba córki objawiła się nagle. Gdy zadzwonił telefon z pracowni rentgenowskiej, z nakazem niezwłocznego udania się do szpitala, nie mogłam uwierzyć... Był 2022 rok. Nikola obudziła się w nocy z bólem głowy. W ciągu kilku następnych dni pojawiła się temperatura i wszystko wskazywało na przeziębienie. Podczas kontroli lekarskiej coś zaniepokoiło lekarza i dał córce skierowanie na rentgen płuc. Tego samego dnia, w którym wykonano prześwietlenie, zadzwoniono z poradni. Specjalista opisujący badanie był wyraźnie zaniepokojony stanem płuc Nikoli i postanowił nas od razu poinformować, że sprawa jest poważna. W słuchawce telefonu usłyszałam tylko: „Pani córka w każdej chwili może się udusić! Musicie jechać natychmiast do szpitala, bo dziecko potrzebuje tlenoterapii!”.  Nikola siedziała obok mnie, patrzyłam na nią i nie dowierzałam. Nic nie wskazywało, że te słowa miały sie spełnić, ale nie mogłam ich bagatelizować. Pojechaliśmy do szpitala i być może tamten dzień i tamten telefon uratowały mojemu dziecku życie.  Okazało sie, że w płucach Nikoli odkłada się białko, co mogło doprowadzić do uduszenia! Sprawdzono także saturację, która była zła! Podano córce tlen i dopiero wtedy sytuacja się unormowała. Potem postawiono diagnozę: autoimmunologiczna postać proteinoza pęcherzyków płucnych. Na początku leczenie polegało głównie na regularnym płukaniu płuc i podawaniu tlenu. Potem wprowadzono leki. Leczenie jest jednak drogie, a mi zaczyna powoli brakować funduszy na jego opłacenie... Nikola jeszcze przez bardzo długi czas musi przyjmować leki. W przeciwnym razie wystąpią problemy z oddychaniem, a nieleczona choroba doprowadzi do niewydolności oddechowej lub czegoś znacznie gorszego! Proszę, nie pozwól na to! Proszę więc o pomoc dla mojego dziecka… Mama Nikoli

27 555,00 zł ( 17,26% )
Brakuje: 132 020,00 zł
Darek Zachacz
Darek Zachacz , 49 lat

Tato! Robimy wszystko, żebyś wrócił do domu...

Jeden dzień zamienił życie naszej rodziny w koszmar… Codziennie mamy nadzieję, że wkrótce się on skończy. Darek – mój ukochany tata, wskutek wypadku stracił sprawność. Musimy zrobić wszystko, żeby do nas jak najszybciej wrócił… W listopadzie 2023 roku tata uległ wypadkowi – spadł ze schodów. Upadek był na tyle poważny, że konieczna była ratująca życie operacja! Lekarze przeprowadzili zabieg odbarczenia krwiaka nadtwardówkowego prawej strony mózgu. Tata zapadł w śpiączkę, a my każdego dnia błagaliśmy, aby jego stan się polepszył. Lekarze jednak nie dawali nam na to zbyt dużych nadziei. 8 grudnia to data, która na zawsze zostanie w naszej pamięci, bo to wtedy zdarzy się cud – tata się wybudził. Szczęście, jakie wówczas czuliśmy, trudno opisać słowami. Tata zaczął reagować na polecenia lekarzy. Wierzyliśmy, że wszystko będzie dobrze i zaplanowaliśmy dla taty pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym. Nie spodziewaliśmy się jednak kolejnej tragedii… Niedługo po przyjeździe do ośrodka, serce taty się zatrzymało! Akcja ratunkowa trwała 20 minut, na szczęście tatę udało się uratować. I tak zdarzył się kolejny cud – tata znów oszukał śmierć. Wie, że jego dzieci i partnerka czekają, aż wróci do domu… Niestety, wskutek niedotlenienia stan taty znów się pogorszył. Obecnie tata znów jest w śpiączce, nie ma żadnych przejawów świadomości… Lekarze nie potrafią przewidzieć, co będzie dalej. Jednak aby zapewnić tacie najlepsze możliwe szanse na wyzdrowienie, konieczny jest pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym. Jest to bardzo duży wydatek, ale musimy chwytać się wszelkich dostępnych metod, by znów wydarzył się cud. Tata zawsze taki był – udowadniał wszystkim, że niemożliwe jest możliwe. Niejednokrotnie zaskakiwał swoimi działaniami. Z całego serca wierzymy, że i tym razem nas zaskoczy. Czekamy z niecierpliwością na dzień, gdy znów będziemy mogli z nim porozmawiać… Pomóżcie nam zawalczyć o jego jak najszybszy powrót do domu! Martyna, córka

27 522 zł
Bruno i Maja Drapikowscy
Bruno i Maja Drapikowscy , 6 lat

Życie z autyzmem bez strachu o jutro! Pomóż!

Bezsilność i bezradność to najgorsze uczucia, które dotykały nas w ostatnim czasie. Robimy dla Bruna – naszego synka wszystko, co w naszej mocy. Zdiagnozowane wrodzona wada czaszki oraz autyzm całkowicie zmieniły bieg naszego życia. Bruno miał półtora roczku, gdy usłyszeliśmy diagnozę kraniosynostozy czołowiej i długogłowia ułożeniowego. Ten zbitek sylab oznacza nieprawidłową budowę czaszki oraz zarośnięcie szwów czaszkowych. Wada jest operacyjna, każda wizyta u neurochirurga to stres i nerwy w oczekiwaniu na decyzję lekarza. Wspierając naszego syna w miarę możliwości zapewniliśmy mu opiekę medyczną i terapeutyczną. Myśleliśmy, że to będzie koniec naszych problemów… W lipcu świętowaliśmy trzecie urodzinki synka. Radość zakłóciła kolejna diagnoza rozwojowa Bruna. Synek rozwija się w charakterystyczny sposób dla autyzmu. Musimy go wesprzeć wszelkimi możliwymi sposobami. Najważniejszy jest rozwój mowy i umiejętności społecznych. Bruno robi postępy, widzimy to gołym okiem! Choć efekty niezmiernie nas cieszą, każdy miesiąc jest wyzwaniem finansowym. Terapie pochłaniają mnóstwo pieniędzy, obciążając domowy budżet. Zajęcia psychologiczno-pedagogiczne są dla naszego Bruna bardzo ważne, ponieważ uczą go funkcjonowania w świecie, który nie jest dla niego jasny i przewidywalny. Od samego początku życie Bruna zostało naznaczone problemami, z którymi sam sobie nie poradzi. Nam, osobom dorosłym jest ciężko. Mamy jednak ogromną nadzieję, że w tych działaniach nie zostaniemy sami, a nasz synek będzie rósł i rozwijał się na miarę swoich możliwości. Małgorzata i Tomasz – rodzice Bruna

27 507 zł
Magdalena Łuczkowska
1 dzień do końca
Magdalena Łuczkowska , 44 lata

Mama kontra nowotwór❗️Magda chce wygrać, ale potrzebuje środków na leczenie - Pomożesz❓

Nie leży to w mojej naturze, żeby się użalać. Zdiagnozowano u mnie nowotwór, którego muszę zwalczyć i jest to mój cel. Niestety jest jedna rzecz, w której siła i motywacja nie wystarczą...  Mam 43 lata. Jestem szczęśliwą żoną i mamą dwójki dzieci. Jakiś czas temu wykryto u mnie torbiel. Idąc na operację wycięcia, nie wiedziałam, że okaże się nowotworem, który tak bardzo zmieni moje życie. Guz został zbadany przez specjalistów i ku naszemu zdziwieniu usłyszałam diagnozę. Nowotwór złośliwy. Aby chronić moje zdrowie, lekarze podjęli działania mające zapobiec dalszemu rozwojowi choroby.  Nie jest to jednak koniec tej całej historii.  Nowotwór nie znika, walka z nim trwa często miesiącami i mnie również czeka taka droga. Jestem bojowo nastawiona i nie użalam się. Wiem, że mam w sobie dużo motywacji! Niestety, leczenie znacznie przewyższa nasze możliwości finansowe, które są nie lada przeszkodą. Potrzebujemy ogromnych środków na wlewy witaminowe, suplementy, olejki, czy specjalistyczną dietę.  Niestety, przekonałam się na własnej skórze, że żyjemy w czasach, w których zdrowie jest zależne od posiadanych środków. Nie chciałabym nie móc walczyć o siebie, dla męża, dla dzieci, tylko dlatego, że nie mam wystarczających pieniędzy.  Jeśli zechcesz mi pomóc, będę bardzo wdzięczna!  Już dzisiaj dziękuję wszystkim, którzy pomagają, wspierają nas, są z nami! Dziękuję, Magda  

27 476,00 zł ( 43,04% )
Brakuje: 36 354,00 zł
Miłosz Rogowski
5 dni do końca
Miłosz Rogowski , 2 latka

Nasz syn ma rzadką chorobę genetyczną! Prosimy o pomoc!

Miłosz urodził się w 2021 r. Od pierwszych tygodni po urodzeniu mierzy się z problemami zdrowotnymi. Przez pierwsze 1,5 roku był trzykrotnie hospitalizowany, wprowadzany w narkozę, miał wykonywany szereg badań, lecz żaden ze specjalistów nie był w stanie podać konkretnej diagnozy...  Dopiero gdy w maju tego roku otrzymaliśmy wyniki badań genetycznych, diagnoza okazała się bardzo poważna – ultrarzadka, nieuleczalna choroba genetyczna Pelizaeusa-Merzbachera (PMD). Jeden przypadek tej choroby występuje na około 400 tys. urodzeń!  Niestety możemy stosować wyłącznie leczenie objawowe, terapia choroby jest wielokierunkowa. Objawy, w zależności od postaci, mogą być różne. Obecnie Miłoszek nie siedzi i nie stoi samodzielnie, nie chodzi, ma obniżone napięcie mięśniowe, a do tego dochodzą problemy ze wzrokiem, takie jak: oczopląs, zez i astygmatyzm. Wymaga opieki genetycznej, neurologicznej, okulistycznej, ortoptycznej, logopedycznej, fizjoterapeutycznej, pulmonologicznej oraz gastroenterologicznej. Miłosz jest pod opieką specjalistów na terenie całego kraju. W większości są to wizyty prywatne. Korzystamy z kilku metod rehabilitacji: NDT Bobath, Medek, rozważamy wprowadzenie metody Vojty. W codziennym życiu wspieramy się sprzętami rehabilitacyjnymi: pionizatorem, ortezami, kamizelką SPIO i wieloma innymi. Tylko na część z tych urządzeń otrzymujemy dofinansowanie. Miłosz przynajmniej cztery razy w roku powinien uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych. Ponieważ wiedza na temat choroby i metod wspierania w jej leczeniu jest dość mała, bardzo istotny jest jak najkrótszy czas, aby wprowadzić i zintensyfikować rehabilitację. Roczny koszt leczenia Miłoszka to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Efekty turnusu rehabilitacyjnego motywują nas, rodziców, do wyciągnięcia ręki z prośbą o wsparcie i pomoc finansową. Szansą na pokrycie kosztów leczenia oraz rehabilitacji mogą być środki zgromadzone na zbiórce dla naszego synka. Dlatego prosimy o każdą, nawet najdrobniejszą pomoc! Rodzice Miłoszka

27 455 zł