Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Lena Woźniak
Lena Woźniak , 6 lat

Lena zaznała spokoju niestety tylko na chwilę. Jej walka trwa, pomóż❗️

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich etapach zbiórki. Wasza pomoc jest nieoceniona! Prosimy, zostańcie z nami. Nadal potrzebujemy wsparcia! Mieliśmy okazję zaznać spokoju, normalności, oddechu. Niestety tylko przez trzy lata. W październiku podczas kontroli okazało się, że po ostatniej operacji nóżka Lenki rośnie krzywo, przez co wkrada się również skrzywienie kręgosłupa i miednicy. Konieczne jest przeprowadzenie jeszcze dwóch operacji, dalsze leczenie i rehabilitacja. Pierwszą operację musimy wykonać jak najszybciej! Druga jest uzależniona od tego, czy po pierwszej nie pojawią się komplikacje. Bez tych dwóch kosztownych zabiegów zaprzepaścimy wszystko, co dotychczas osiągnęła nasza córeczka.  Nasza Lena mierzy się z niedorozwojem kości udowej, koślawością kości stawu skokowego i stopy, skróceniem kości uda i kości podudzia. Walkę o jej sprawność prowadzimy od dawna… Dzięki Wam mogliśmy oglądać pierwszy krok córeczki. Nasza codzienność z Waszym wsparciem wygląda zupełnie inaczej, a córka może obserwować świat z zupełnie innej perspektywy.  Lena codziennie jest intensywnie rehabilitowana. Korzysta z ortez i specjalnych sprzętów ortopedycznych. Na szczęście ma możliwość chodzić do normalnego przedszkola i choć w jakimś stopniu czerpać z uroków dzieciństwa. Córeczka ma jedną szansę na to, żeby przyszłość nie oznaczała dla niej ciągłych problemów z poruszaniem. Za kilka lat choroba Lenki może być dla całej rodziny tylko wspomnieniem. Za kilka lat mamy szansę na całkiem inną rzeczywistość, z daleka od szpitali, rehabilitacji i bólu. Jesteś naszą szansą na spełnienie najważniejszej życiowej misji. Prosimy, pozostań z nami! Rodzice Leny

39 614,00 zł ( 41,37% )
Brakuje: 56 131,00 zł
Piotr Sitak
Piotr Sitak , 12 lat

❗️Piotruś walczy o każdy centymetr wzrostu - potrzebna pomoc, leczenia nie można przerwać!

Jestem mamą dwóch chłopców. Pawła i Piotra. Poza więzami krwi, podobnymi rysami twarzy, okularami i kolorem oczy łączy ich coś jeszcze... Nie rosną. Moi synowie cierpią na niskorosłość... Pomocy potrzebuje młodszy z nich, Piotruś.  Starszy syn w maju skończy 17 lat. Od ponad 6 lat dostaje nierefundowany hormon wzrostu. Dojście do diagnozy było drogą przez mękę... Gdy się urodził, wszystko było dobrze. Potem zaczął odstawać od innych dzieci... Był niski, drobny, Paweł po prostu nie rósł. Miał 11 lat, gdy zaczął leczenie. Terapia daje efekty, zamiast niecałych 150 centymetrów wzrostu mierzy już 166 cm. Być może to niewiele jak na 17-latka. Dla nas to ogromny sukces, bo o każdy milimetr trwała dramatyczna walka. Paweł kończy leczenie i nie o niego tu chodzi. Piotruś jest młodszy, ma 9 lat i 7 miesięcy. Od ponad dwóch lat przyjmuje hormon wzrostu. Pierwsze oznaki tego, że może być chłopcem niskorosłym, zauważyłam w okolicach trzecich urodzin syna. To był moment, kiedy starszy syn rozpoczął terapię hormonem wzrostu. Nie chciałam wierzyć, że choruje też moje drugie dziecko... Piotruś był w szpitalu, robiliśmy pogłębioną diagnostykę. Badania nie wykazały jednak nieprawidłowości. Mimo to czułam, że coś jest nie tak, więc powtarzaliśmy jeszcze pięć razy. Wyniki nie kwalifikowały Piotra do leczenia hormonem z programu finansowanego przez NFZ.  Mimo to syn nie rósł. Znów to samo piekło jak u Pawełka... Nauczeni przykładem starszego syna, wspólnie z profesor prowadzącą diagnostykę u Piotra, podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu leczenia na własny koszt. W ciągu dotychczasowej terapii Piotruś urósł 18 centymetrów! To bardzo dobry rezultat. Nadal jest najniższy w klasie, ale bez leczenia odstawałby znacznie od rówieśników.  Niestety zastrzyki z hormonem wzrostu w przypadku Piotra i Pawła nie są refundowane. Koszt leczenia to około 3 tysięcy złotych miesięcznie. Ta kwota nie ulegnie wielkiej zmianie - kiedy starszy syn skończy leczenie, młodszemu trzeba zwiększyć dawkę leku. Leczenie potrwa jeszcze 7-8 lat.  Piotruś to wesoły, radosny chłopiec, z dużym poczuciem humoru. Lubi się uczyć, kocha zwierzęta i wykazuje się dużą empatią. Bardzo kocha swojego brata, Pawła, który jest dla Piotra wzorem, ale też najlepszym kompanem i przyjacielem. Jako jedyny rozumie, jak to jest być chorym i co oznacza mierzyć się z niskorosłością. Przed nami kilka lat codziennych zastrzyków, pilnowania diety, godziny zasypiania i pokrywania kosztów leczenia, badań, wizyt lekarskich. Niestety koszty są tak duże, że przerastają nasze możliwości. Jednocześnie wiem, że terapia przynosi efekty i nie mogę przestać leczyć syna. Nikt z nas nie chciałby być dorosłym ze wzrostem dziecka... Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą wpłatę, bo oznacza to każdy centymetr u Piotrusia więcej. Bardzo proszę o pomoc. Mama ➡️ Facebook

39 555,00 zł ( 10,16% )
Brakuje: 349 437,00 zł
Kuba i Kewin Matczak
Kuba i Kewin Matczak , 11 lat

Braterska miłość nie da rady ich uleczyć, Ty możesz pomóc!

Był 15 marca 2013 roku. Stanowczo za wcześnie, by moi chłopcy mogli bezpiecznie przyjść na świat. Niestety, nie dało się już nic zrobić... Kubuś z powodu zbyt szybkiego porodu zmagał się z niewydolnością oddechową. Pierwsze dni życia spędził podłączony do respiratora, walcząc o życie. Już nigdy nie opuści go dziecięce porażenie mózgowe, a także wiążące się z tym pozostałe diagnozy. Synek ma duży problem z oczkami, konieczne jest leczenie operacyjne, jednak odległe terminy w ramach NFZ niemal odbierają nadzieję na samodzielną przyszłość Kubusia... Niestety, brat bliźniak Kuby, Kewin, również zmaga się z problemami zdrowotnymi. Przeszedł zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i zapalenie mózgu. Po opuszczeniu szpitala Kewin nie umiał chodzić, mówić nie rozpoznawał miejsc, ani nikogo z najbliższego otoczenia. Dzięki wytrwałej pracy terapeutów Kewin poczynił wielkie postępy - chodzi, mówi, a nawet jeździ na rowerze. Chłopcy wciąż potrzebują wsparcia terapeutycznego, a także wizyt lekarskich, co wiąże się z dużymi wydatkami, dlatego proszę, pomóż...  Karolina, mama

39 546 zł
Marika Malec
Marika Malec , 5 lat

❗️Straciliśmy syna, teraz walczymy o przyszłość naszej córeczki. Błagamy o szansę!

Śmierć dziecka – dobrze wiemy, czym jest i jak bardzo może boleć. Straciliśmy już naszego ukochanego syna, a teraz musimy ratować córeczkę! Nasze maleństwo, nasz skarb, dla którego chce nam się żyć!  Od 3,5 roku zmagamy się ze z żałobą po śmierci naszego 12-letniego synka Patryka. Jego 6-miesięczna choroba – wcześniej niezdiagnozowane problemy genetyczne i śmierć spowodowała rodzinną traumę, która do dziś jest z nami. Dwa tygodnie po  śmierci  syna dowiedzieliśmy się o ciąży. Urodziła się nam córeczka Marika, która przejęła w życiu płodowym wiele bólu i innych negatywnych skutków całej tej sytuacji.  Praktycznie od 2 lat wymaga stałej opieki ze względu na częstą hiperwentylację i bezdechy, które pojawiają się nawet kilkanaście razy w ciągu dnia. Powoduje to chwilową utratę przytomności, dlatego córeczka wymaga to od nas cały czas uwagi, żeby coś złego się nie stało. Po badaniach lekarz neurolog stwierdził, że to wszystko na tle nerwowym.  Dodatkowo Marika ma trudności z chodzeniem i koordynacją ruchową oraz problemy logopedyczne. Jest dzieckiem bardzo zestresowanym i upartym, ale mimo to jest całym naszym światem. Żona opiekuje się nią każdego dnia, nie spuszczając z niej oka. Przez dłuższy czas jeździła na rehabilitację do specjalistycznego ośrodka, lecz ta rehabilitacja nie wnosiła dużo dobrego, ze względu na bardzo nerwowe podejście córki do ćwiczeń.  Obecnie żona pracuje z córeczką w domu i dodatkowo prywatnie przyjeżdża do nas rehabilitant, który pomaga w doprowadzeniu do sprawności córeczki. Jeździmy z Mariką do neurologopedy, gdzie ćwiczy wymowę oraz uczy opanowywać swoje emocje. Jest pod stałą opieką wielu lekarzy i specjalistów.  Zalecono nam przeprowadzenie badań genetycznych, które wykluczą lub potwierdzą czy Marika także jest narażona na niebezpieczeństwo choroby. Niestety, takie szczegółowe badania genetyczne nie są refundowane, a ich koszt, to ponad 20 tysięcy złotych.  W trakcie choroby i po śmierci synka przez dłuższy czas nie byłem w stanie pracować. To właśnie wtedy w naszej rodzinie pojawiły się problemy finansowe. Dodatkowo okres pandemii spowodował sporą utratę dochodów. W zeszłym roku musieliśmy sprzedać mieszkanie, by spłacić kredyt i oddać część długów... Teraz wynajmujemy mieszkanie i jest nam ciężko to wszystko opłacić.  W imieniu mojej rodziny bardzo proszę o wsparcie. Chcemy wierzyć, że najgorsze jest już za nami. Chcemy zapewnić Marice bezpieczną przyszłość, zabezpieczyć ją przed wszystkim, co najgorsze. Utrata Patryka była dramatycznym przeżyciem… Nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której te czarne chmury znowu pojawią się nad naszą rodziną! Błagam – pomóż! Piotr, tata

39 532 zł
Oleksandra Chornovol
Pilne!
Oleksandra Chornovol , 30 lat

Rak chce odebrać mi życie❗️POMOCY❗️

Jestem Sasza. Mam 29 lat i dwa miesiące temu byłam zdrowa. Tak przynajmniej myślałam. 3 sierpnia 2023 roku usłyszałam straszne słowa: „ma pani raka jelita grubego w IV stadium”. Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Rozpoczęłam walkę o zdrowie. Tydzień po diagnozie przeprowadzono operację usunięcia guza razem z jelitem. Podczas niej okazało się, że mam przerzuty do otrzewnej! Jedyne co mi zaproponowano to chemia paliatywna... Jest to chemia stosowana w przypadkach, kiedy lekarze nie dają szans na powodzenie leczenia. Postawiono na mnie krzyżyk… Ta wiadomość załamała mnie całkowicie, ale dzięki ludziom-aniołom wokół mnie, zaczęłam szukać miejsca, które podejmie się leczenia. Udało się! Znalazłam lekarzy w Brzezinach, którzy wdrożą leczenie! A ja nie mam zamiaru się poddawać! Przede mną ciężki okres, czeka mnie 12 podań chemioterapii i bardzo ciężka operacja usunięcia przerzutów w otrzewnej. Od dwóch miesięcy przeżywam emocjonalny rollercoaster. Nagle musiałam podejmować ważne decyzji w ciągu kilku minut. Jak nigdy poczułam ulotność czasu.  Potrzebuję waszego wsparcia finansowego, ponieważ moja walka o zdrowie jest bardzo droga. Każdy grosz jest dla mnie ważny. Obiecuję być dzielna i uparcie walczyć aż do wygranej, bo wierzę, że mam jeszcze wiele ważnych momentów do przeżycia. Wiele wzruszeń, przygód i uśmiechów. Proszę o pomoc w tej trudnej walce! Sasza

39 514 zł
Szymon Łuczyński
Szymon Łuczyński , 9 lat

Nierówna walka trwa, autyzm niszczy dzieciństwo - pomoc ponownie potrzebna!

Już raz, dzięki Waszemu wsparciu przekonaliśmy się, że możemy liczyć na bezinteresowaną pomoc cudownych ludzi. Zakończyliśmy zbiórkę sukcesem, jednak ponownie musimy prosić o pomoc, ponieważ rehabilitacja Szymonka nie ma końca... Nasz synek ma 7 lat. Jest radosnym, pogodnym i uśmiechniętym chłopcem. Niestety los postawił nam na drodze przeszkodę, która sprawia, że Szymon nie rozwija się prawidłowo. Autyzm! Od urodzenia walczymy z jego różnymi zaburzeniami rozwoju na różnych etapach życia Szymona. Od samego początku nie dawało to nam spokoju, dlaczego Szymon nic nie mówi, dlaczego bardzo często się denerwuje, złości, nie wykonuje poleceń, nie słucha nas i ten jeden impuls rodzicielski matki spowodował wykonanie szeregu różnych badań medycznych poprzez konsultacje specjalistyczne do postawienia ostatecznie diagnozy. Autyzm to trudne do opanowania zaburzenie i jego przebieg bywa różny, ale da się pracować nad zachowaniami, które wywołuje. Do tego jednak potrzebna jest intensywna rehabilitacja psychologiczna oraz neurologopedyczna. Dodatkowo walczymy z kolejnym lękiem, jakim jest basen, bardzo boi się wody – łącznie cały ten ogromny koszt. Koszt, który mocno przerasta nasze możliwości finansowe... Zbieramy na kolejny turnus rehabilitacyjny, a także roczną terapię logopedyczną. Kwoty te niestety nas przerastają. Szymon ma marzenia, marzy obecnie o piesku. Upatrzył sobie jednego Cavaliera, chociaż boi się psów od urodzenia (ma paniczny lek na ich widok) to ten jedyny radosny piesek powoduje na jego buzi szczery uśmiech oraz wybuch radości. Ja natomiast marzę o jednym – nauczyć Szymona żyć i radzić sobie z jego zaburzeniami. Wierzę, że nie ma rzeczy niemożliwych, dlatego ponownie proszę, pomóż... Rodzice  

39 492,00 zł ( 89,55% )
Brakuje: 4 605,00 zł
Olena Viazovova
Pilne!
3 dni do końca
Olena Viazovova , 31 lat

Nie ma dokąd wrócić, nie ma środków, by opłacić dalsze leczenie! Pomóż!

Ta tragedia rozrywa nasze serca na kawałki. Olena pojechała na wymarzone wakacje do Turcji – miała odpocząć, zwiedzać, wysyłać nam piękne zdjęcia. Ciężarówka wbiła się w samochód, którym jechała, wgniatając wszystkie blachy niczym kartki papieru. Cudem przeżyła, ale jej stan jest tragiczny! Błagam, pomóż nam ją ratować! W stanie krytycznym została przewieziona do najbliższego szpitala. W wyniku bardzo rozległych obrażeń ciała i mózgu przewieziono ją do specjalistycznej kliniki. Cały proces leczenia i pobytu jest strasznie kosztowny. Mówiąc wprost – nie mamy już środków, by opłacić leczenie Oleny! Jesteśmy zrozpaczeni, nie wiemy co zrobić, by ją ratować! Z tego miejsca zwracam się z ogromną prośbą, wręcz błaganiem o wsparcie! Gdy tylko pozwoli na to jej stan, chcemy przetransportować ją do domu, do kraju, by mogła być blisko domu i kochanej rodziny. Koszty są ogromne… Sami temu nie podołamy, a świadomość tej bezradności potrafi doprowadzić do obłędu. Przyjmiemy z ogromną wdzięcznością każde wsparcie, każdą złotówkę. Każda cząstka dobra, którą się z nami podzielicie da szansę Olenie na powrót do sił i zdrowia. Im będzie nas więcej, tym większa szansa na cud, o który tak gorąco się modlimy i prosimy... rodzina i przyjaciele Oleny

39 487,00 zł ( 9,46% )
Brakuje: 377 888,00 zł
Hanna Idczak
Hanna Idczak , 3 latka

We śnie przychodzi śmierć... Hania cierpi na klątwę Ondyny, pomóż!

Sen powinien przynosić ukojenie, małemu dziecku czas na regenerację, rośnięcie, relaks… Młode mamy marzą o tym, by maluszek spał jak najdłużej. A ja snu mojego dziecka się przeraźliwie boję… Bo gdy Hania zasypia, przychodzi po nią śmierć! Walka z klątwą Ondyny będzie trudna i kosztowna, dlatego już teraz proszę Was o pomoc… Nie spodziewałam się jej aż tak szybko. Haneczka urodziła się w zaledwie 35 tygodniu ciąży. Nie mogłam się nią nacieszyć… Zabrali ją ode mnie, bo przestawała oddychać! Chociaż umierałam z rozpaczy, lekarze i pielęgniarki uspokajali mnie. Mówili, że to normalne u wcześniaków. Bezdechy miały minąć, tymczasem konieczna była intubacja… Za moją kruszynkę oddychały maszyny, a my wyczekiwaliśmy z nadzieją kolejnych dni, aż będzie lepiej. Ale nie było… Stan Hani nie poprawiał się, nadal miała problemy z oddychaniem. Lekarze robili mnóstwo badań, po kolei eliminowali wszystkie dolegliwości i choroby. Aż została tylko jedna… Pozostawało sprawdzić, czy moja córeczka cierpi na zespół wrodzonej ośrodkowej hipowentylacji. Na początku listopada usłyszałam diagnozę. Potwierdziły się najgorsze podejrzenia – to klątwa Ondyny! Choroba, w dużym skrócie polega na tym, że gdy cierpiąca na nią osoba zasypia, “zapomina” oddychać. Dusi się przez sen. Umiera…  Haneczka urodziła się 26 września 2021 roku. Moja droga razem z nią dopiero się zaczęła, tak samo jak droga z jej chorobą. Wiele przed nami, ale już teraz wiem, że będą potrzebne środki na rehabilitację, sprzęt medyczny, wizyty u specjalistów… Dlatego już teraz bardzo proszę o wsparcie.  Katarzyna, mama Hani

39 400,00 zł ( 6,73% )
Brakuje: 545 707,00 zł
Tomek Albin
Tomek Albin , 41 lat

❗️Guz mózgu, udar, a potem wypadek... Dość już krzywd Tomka - pomocy!

Oddałbym wszystko, żeby tylko Tomek nie zaznał już więcej krzywd. To, ile przeżył, ile wycierpiał, trudno opowiedzieć, a co dopiero pojąć. Jesteśmy zmęczeni, wykończeni tym piekłem, które zgotował nam los... Guz mózgu. Udar. Wypadek... Ile jeszcze tragedii nas czeka? Zasypiam, bojąc się, co przyniesie jutro... Tomek stracił wzrok, gdy miał 3 latka. Guz mózgu... Był malutkim dzieckiem, kiedy przyszło mu zmierzyć się ze śmiercią. Walkę o życie udało mu się wygrać, pozostawiła na nim jednak okrutne piętno. Skazała na życie w ciemności. Przez pewien czas było wszystko dobrze. Tomek cieszył się życiem, jeździł z naszą mamą na wycieczki, szkolenia. Poruszał się o lasce, cieszył życiem, uśmiechał. Wszystko robił sam, nie potrzebował opieki. Mimo swoich chorób Tomek był samodzielny i aktywny. Wtedy przyszedł 2018 rok, który zniszczył wszystko. Brat przeszedł udar mózgu. Cała jego lewa strona ciała stała się bezwładna... Wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać. Wspólnie z mamą znaleźliśmy oddział rehabilitacyjny, w którym mieli pomóc Tomkowi. To zdarzyło się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Brat niał wyjść na przepustkę, spędzić ten czas z nami w domu. Ma tylko mamę i mnie. Bardzo się cieszył, odliczał każdy dzień, każdą minutę do spotkania z nami. Niestety się nie doczekał... W szpitalu zdarzył się wypadek, który drastycznie pogorszył jego stan. Tomek doznał urazu głowy. Uderzył głową o posadzkę, pękła mu kość. Tak go pilnowano... Święta spędziliśmy przy jego łóżku... Nie było kolęd, wigilijnego stołu, radości... Tylko szpital i strach o życie Tomka. Czekały go 3 poważne operacje, lekarze przygotowywali nas na to, że nie może przeżyć... Że to są chwile, kiedy widzimy go po raz ostatni. Tomkowi udało się przeżyć, ale jego stan był bardzo ciężki... Nie mówił, nie chodził, trzeba było go przebierać, kąpać, karmić... Usunięto mu kość w głowie. Szpital nie chciał go przyjąć, prognozowano, że Tomek będzie "warzywem"... Ufaliśmy specjalistom, a oni zaniedbali Tomka. Doszło do wylewu krwi do mózgu. Kolejną operację, już w innym szpitalu, brat zniósł bardzo ciężko. Był o włos od śmierci, cudem udało się go uratować. Nie chcąc narazić brata na kolejne zaniedbanie ze strony służby zdrowia, postanowiliśmy zabrać go do domu. Uznaliśmy, że to jedyny sposób, bo w szpitalu po prostu umrze. Zaaranżowaliśmy z mamą życie tak, żeby poświęcić je opiece nad Tomkiem... Brat wymaga opieki 24 godziny na dobę. Ktoś z naszej dwójki jest przy nim cały czas. Jest ciężko. Bardzo... W domu od dwóch lat jest płacz. Staramy się, jak możemy, każdy grosz poświęcamy na leczenie i rehabilitację Tomka... Wszystko, żeby niczego mu nie brakowało. Teraz Tomek siedzi, mówi pojedyncze słowa, niestety wciąż nie chodzi. Tomek wymaga leków i kosztownej rehabilitacji. Robię co w mojej mocy, aby zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje, ale to wciąż kropla w morzu... Dlatego proszę o Twoją pomoc. Tak bardzo pragnę, aby moja mama i brat znów mieli uśmiech na twarzy... Chciałbym spojrzeć mu w oczy i ze spokojem obiecać, że wszystko będzie dobrze. Chciałbym mieć pewność, że mu pomogę. Oddałbym bratu wszystko, nawet życie, byle by już nie musiał cierpieć.  Proszę, błagam, nie bądź obojętny na jego los... Brat Tomka, Ernest ➡️ Pomoc dla Tomka - licytacje na Facebooku

39 380,00 zł ( 68,39% )
Brakuje: 18 195,00 zł