Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natalia Zielińska
Natalia Zielińska , 27 lat

Zatrzymane życie! Natalia potrzebuje Twojej pomocy!

Bywa, że los narzuca na nasze barki ciężar, którego nie jesteśmy w stanie dłużej nieść samodzielnie, który z każdym kolejnym krokiem jedynie przygniata nas boleśnie do ziemi, odbierając siły do dalszej drogi. Natalia zawsze była osobą o wielkim sercu i zarazem delikatnej duszy. Gdy tylko ktoś prosił ją o wsparcie, od razu wyciągała pomocną dłoń, nie chcąc nic w zamian. Jako nieliczna z osób potrafiła dawać kolejną szansę, niestety jednocześnie przez to cierpiąc do szpiku kości. Córka bardzo długo walczyła z depresją. Wierzyliśmy, że mimo tak wielu przeciwności uda jej się wygrać tę walkę o zdrowie, poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Niestety rzeczywistość nie była w stanie przygotować nas na najgorsze… W jednej chwili rozpoczęła się dramatyczna walka o życie Natalii - niedotlenienie, zatrzymanie akcji serca i długa reanimacja, podczas której powoli traciliśmy nadzieję… Później śpiączka i pobyt na oddziale intensywnej terapii. Usłyszeliśmy informacje, z którymi nie chciałby się skonfrontować żaden rodzic. Stan Natalii był krytyczny i podjęto decyzję o odłączeniu Natalii od aparatur podtrzymujących jej życie, a ja tak bardzo błagałam, by tego nie robiono... I wtedy stał się cud! Córka zaczęła samodzielnie oddychać. Wiedziałam, że mnie słyszy, że czuje i że walczy! Od tamtej pory każdy mały gest był dla mnie kolejnym cudem - łzy spływające po jej policzkach, gdy słyszała, że ja płaczę i wiele innych sygnałów, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że muszę walczyć dalej, walczyć z całych swych sił o ukochaną córkę!  Natalka jest już z nami w domu rodzinnym. Rehabilitacja, ogromna determinacja i wielka miłość, którą ją otaczamy przynosi coraz większe rezultaty. Jedyną przeszkodę na ten moment stanowią ogromne koszty codziennej walki o sprawność. Proszę, bądź z nami! Pomóż nam odzyskać Natalkę! Agnieszka, mama

52 340,00 zł ( 29,98% )
Brakuje: 122 235,00 zł
Karol Kosyl
Karol Kosyl , 28 lat

Karol przeżył tragiczny wypadek! Pomóżmy mu odzyskać dawne życie!

8 września 2021 roku - to dzień, w którym w jedną sekundę, wszystkie plany i marzenia Karola, a także jego najbliższych, runęły jak domek z kart. Właśnie wtedy miał miejsce potworny wypadek. Karol podróżował jako pasażer wraz z dwójką znajomych z pracy. Wystarczyła chwila nieuwagi... Ich auto zjechało do rowu i uderzyło w drzewo, niestety tą stroną, po której znajdował się Karol… Stan Karola po wypadku był określany jako ciężki. Syn doznał urazu kręgosłupa, płuc i głowy. Mimo rozległych obrażeń nie został jednak zakwalifikowany do operacji. Organizm Karola nie poddał się jednak i podjął walkę, która po czasie zaczęła przynosić dobre rezultaty. Syn nie potrzebował już pomocy respiratora przy oddychaniu, choć jego stan wciąż był ciężki. Komunikował się z nami za pomocą gestów. Wciąż nie mogę pogodzić się z tym wszystkim. Zaledwie rok temu Karol ukończył studia z bardzo dobrym wynikiem, wkraczał w prawdziwe dorosłe życie. Jak każdy marzył o tym, by spełnić swoje marzenia. Chciał znaleźć pracę, dzięki której będzie miał stabilne wynagrodzenie, która pozwoli mu się rozwijać, a w przyszłości założyć własną firmę. Jego największym pragnieniem było założenie rodziny i stworzenie szczęśliwego domu.  Przez panujące restrykcje w związku z pandemią, nie możemy obecnie odwiedzać syna w ośrodku rehabilitacyjnym. Kontaktujemy się jedynie telefonicznie, ale to nie to samo. Próbuję sobie wyobrazić jak musi się teraz czuć z tym wszystkim, zwłaszcza, gdy nie możemy się z nim zobaczyć, nie możemy być przy nim właśnie w momencie, w którym potrzebuje nas najbardziej. 7-letnia Nikola każdego dnia tęskni za swoim starszym bratem, a syn bardzo tęskni za nią. Nikola była i jest oczkiem w jego głowie.  Po wielu tygodniach bólu, cierpienia i bezsilności nadszedł czas, gdy możemy pomóc Karolowi w powrocie do zdrowia. Każda złotówka to wsparcie nie tylko finansowe, ale także mentalne, nadzieja, że da radę wrócić do normalności i walczyć o swoje marzenia. Mamy świadomość, że najważniejszy jest pierwszy rok, by móc osiągnąć najlepsze efekty rehabilitacji. Dlatego tym bardziej zwracamy się z prośbą o pomoc. Wiemy, że Karol to osoba spokojna, ceniąca wartości rodzinne. Zawsze wiedział, że może na nas liczyć, dlatego nie chcąc zawieść naszego brata, syna, przyjaciela, musimy prosić o wsparcie finansowe na rehabilitację i walkę o jego powrót do zdrowia. Rodzina Karola Wesprzyj Karola poprzez licytacje: Licytacje dla Karola

52 280,00 zł ( 48,75% )
Brakuje: 54 955,00 zł
Konstantyn Grebenew
7 dni do końca
Konstantyn Grebenew , 9 lat

Kostek i jego bolesna walka o sprawność – pilnie potrzebna operacja!

Mój wojownik. Mój bohater. Mój kochany synek Kostek. Tak bardzo się śpieszył, aby być z nami, że urodził się o dwa miesiące za wcześnie. Podczas porodu doznał uszkodzenie mózgu, które sprawiło, że codziennie musimy walczyć o jego sprawność. Korzystamy z najlepszych metod rehabilitacji, ale spastyka nie chcę ustąpić, przez co tracę nadzieję na samodzielne poruszanie się Kostka!  Kiedy widzę jak mój synek codziennie z całych sił walczy o swoją sprawność, pęka mi serce! Codziennie walczę razem z nim, ale i to nie wystarcza! Okazuje się, że na tym etapie konieczna jest operacja selektywnej rizotomii grzbietowej. Niestety – jej koszt jest bardzo wysoki, dla nas nieosiągalny, dlatego z całego serca proszę o pomoc! To, co wydarzyło się na samym początku, zaważyło o całym życiu Kostka. Podczas porodu u mojego synka doszło do wylewu. Praktycznie zaraz po urodzeniu umierał, a lekarze robili wszystko, by ratować jego kruche życie. Wierzyłam, że pokona śmierć. Udało się, ale to, co się wydarzyło zostawiło trwały ślad na jego zdrowiu... OIOM dla noworodków i walka o życie. Nie tak powinno zaczynać się życia długo wyczekiwanego dziecka. Pierwsze chwile powinny być przecież spędzone w ramionach mamy, a nie w inkubatorze. U Kostka stwierdzono mózgowe porażenie dziecięce, spastyczny niedowład rąk i nóg. Każdy nowy dzień to walka z chorobą. Niedawno okazało się, że konieczna jest operacja selektywnej rizotomii grzbietowej, która polega na częściowym przecięciu grzbietowych korzeni nerwowych, co pomoże pozbyć się spastyki, czyli wzmożonego napięcia mięśni, które utrudnia Kostkowi poruszanie się! W ubiegłych latach dobrzy ludzie pomogli nam kontynuować rehabilitację oraz kupić specjalistyczne sprzęty. O pomocy, którą otrzymaliśmy, nie zapomnę nigdy. Niestety – chociaż robię wszystko, co mogę, wciąż nie za wszystko jestem w stanie sama zapłacić. Operacja, której potrzebuje Kostek, to ogromny koszt... Nigdy nie zamierzam przestać walczyć o zdrowie mojego synka. Proszę, pomóżcie mi sprawić, by nasza walka nie poszła na marne. Będę wdzięczna za każdą złotówkę, za każdą pomoc dla mojego dziecka... Nadzieja, mama Kostka

51 822,00 zł ( 25,84% )
Brakuje: 148 703,00 zł
Zbyszek Grądzki
Pilne!
Zbyszek Grądzki , 44 lata

Trwa walka z GLEJAKIEM❗️Potrzebne pilne wsparcie 🚨

4. lutego to dzień, który zapamiętamy do końca życia. Właśnie wtedy dowiedzieliśmy się, że mój mąż cierpi na śmiertelną chorobę. Rozpoczęliśmy walkę z bezlitosnym przeciwnikiem, który nie zważa na nasze prośby, błagania, modlitwy. Jest potwornie trudno, ale nie poddajemy się, bo chodzi o życie… Podczas badań okazało się, że w mózgu mojego męża gości guz o cechach glejaka. Staraliśmy się wierzyć, że to tylko pomyłka, że szczegółowa diagnostyka wykluczy najgorszą opcję. Niestety… Guz lewego płata ciemieniowego — glejak złośliwy. Nasz świat runął. Już dwa dni później mój mąż przeszedł operację wycięcia guza, jednak to nie wystarczyło. Przed Zbyszkiem wymagająca chemio i radioterapia, które właśnie rozpoczął.                                                                                 Leczenie potrwa jeszcze długo, a koszty z nim związane znacząco przekraczają nasz budżet. Mąż nie doszedł jeszcze do siebie po operacji – nie jest w stanie funkcjonować samodzielnie. Muszę być przy nim, jednak leczenie odbywa się 100 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania. Wiąże się to z koniecznością pokrycia kosztów dojazdu i pobytu na miejscu.  Zbyszek musi również uczęszczać na rehabilitację, przyjmować leki i suplementy, które generują dodatkowe, wysokie opłaty. Jesteśmy nastawieni pozytywnie, wierzymy, że uda nam się wspólnymi siłami pokonać wroga, który nieproszony wtargnął w nasze życie. Aby tak się stało, bardzo potrzebujemy Waszej pomocy. Nie mogę pozwolić, by to finanse zaważyły o zdrowiu i życiu mojego ukochanego męża! Przed diagnozą Zbyszek był radosnym, aktywnym mężczyzną. Cieszyliśmy się każdą wspólną chwilą i staraliśmy się czerpać z życia garściami. Wszystko zrujnowała ta potworna choroba. Nie mogę pozwolić, by odebrała mi męża. Z Waszym wsparciem nadzieja na jej pokonanie nie zgaśnie... Monika

51 805 zł
Lidia Weronika Derkacz
Lidia Weronika Derkacz , 10 lat

Wydostać Lidię z pułapki choroby! Pomóż nam przebić mur

Choroba zastawiła na nas potworną pułapkę. Czasem czuję się jak zamknięta w labiryncie, a zamiast na wyjście - trafialm na kolejne przeszkody, zakręty i komplikacje, które nieustannie stają nam na drodze do leczenia. Lila ma już 7 lat, a choroby będące powikłaniem po zbyt wczesnym przyjściu na świat niestety są wobec niej bezlitosne. Nasza córeczka nie chodzi samodzielnie, nie raczkuje, niedawno nauczyła się pić, jednak wciąż pije za mało. I co jest dla nas największym problemem - nie mówi. Nie może wypowiedzieć słowa, choć widzimy i wiemy, że ma nam bardzo dużo do przekazania. Gdy słyszy zadania albo komunikaty bardzo chce udzielić odpowiedzi - niestety,  w tym momencie, to poza zasięgiem. To powoduje olbrzymią frustrację. Lidia zdaje się być zamknięta w świecie własnych myśli. Dla nas to ogromny stres, bo córeczka nie może powiedzieć nawet o tym, czy coś ją boli… Lidia ma potencjał, którego nie możemy zmarnować! Chcemy walczyć o każdą małą możliwość. Marzymy o tym, że Lidia pójdzie do szkoły, ale by to było możliwe musi nauczyć się komunikować z otoczeniem w sposób alternatywny. Musimy zakupić tablet, musimy wszyscy opanować postawy jeszcze zanim zadzwoni pierwszy dzwonek, bo niebawem nasza córka powinna rozpocząć szkolną przygodę. Nie chcemy, by ograniczenia i bariery związane z komunikacją utrudniły jej rzeczywistość jeszcze bardziej. Koszty zakupu sprzętu są poza naszym zasięgiem, bo walka o Lidię pochłania na co dzień ogromne środki. Potrzebujemy pomocy! Dla nas każdy najmniejszy krok na tej drodze jest na miarę zdobycia najwyższego szczytu. Twoje wsparcie to nasza nadzieja, że Lidię uda się wyrwać z koszmaru choroby.  Lidia to dzielna i odważna dziewczynka, ale liczba przebytych operacji, jej trudne doświadczenia i cierpienie, odcisnęły piętno na całym dzieciństwie. Czasem z przerażeniem patrzymy, jak nasza kochana córka leży, wygina się wydając z siebie potworne, piskliwe dźwięki. W naszym przypadku to zawsze oznacza regres spowodowany brakiem rehabilitacji. Ta niestety jest mocno ograniczona, bo nie zawsze jesteśmy w stanie zapłacić za dodatkowe godziny. Nie zawsze też jestem w stanie znieść ją z kilkudziesięciu schodów i zawieźć na miejsce. Brakuje mi sił, bo ona wciąż rośnie, a to niezwykle trudne dla mnie jako matki. Sama nie mogę zapewnić własnemu dziecku to, co najważniejsze... Proszę, wyciągnij do nas pomocną dłoń! Daj nam szansę na to, by przeniknąć do świata, który w tym momencie pozostaje dla nas zupełnie nieosiągalny.  Wyobrażasz sobie, że nie możesz dowiedzieć się, co myśli i czuje twoje dziecko? Widzisz, że z całej siły chce ci coś przekazać, ale choroba skutecznie blokuje każdy komunikat. Wyobrażasz sobie tę bezradność, strach i rozczarowanie? Tak bardzo chcę zburzyć ten mur… Bariery, które pokonujemy każdego dnia małymi krokami dają nadzieję, ale specjaliści nie pozostawiają wątpliwości, że przed nami jeszcze długa droga. Tylko z waszą pomocą możemy zrobić kolejne postępy - w przypadku Lidii każdy z nich jest na wagę sprawnej przyszłości bez cierpienia.

51 740 zł
Marzena Klicha
Marzena Klicha , 55 lat

Tętniak zabrał wszystko oprócz nadziei! Ratuj Marzenę!

Moja mama właśnie została obdarowana przez los wielką szansą! Szansa na drugie życie! Ale zanim ją dostała, potworny los zabrał jej wszystko. Nasze życie stanęło w miejscu... Był okres, w którym uważaliśmy, że się skończyło... Szczęśliwa, żywiołowa energiczna kobieta, wrażliwa na ludzką krzywdę, niosąca pomoc potrzebującym, osoba, która nie potrafiła wysiedzieć 5 minut w miejscu, która dbała o dom o nas, która tworzyła piękne stroiki, butelki, wianki i torebki nagle się zatrzymała... Zatrzymały ją tętniaki w głowie, o których nie wiedzieliśmy, dowiedzieliśmy się w momencie kiedy pękły i mama leżała podłączona do aparatury podtrzymującej życie... Diagnoza okazała się najgorsza, scenariusz, który naszej rodzinie zawalił świat. Usłyszeliśmy, że już nigdy się nie obudzi, że w pierwszej dobie po prostu odejdzie... Jednak Bóg w tym wszystkim zaplanował coś innego... Po trudnej drodze, która przeżyła, prosto mówiąc, przespała w śpiączce, zaczęła się walka o życie, pojawiały się kolejne problemy... Ale pewnego dnia mama otworzyła oczy... Kolejne dni przyniosły nadzieję, bo zaczęła reagować na polecenia lekarzy... Zaczęła nas rozpoznawać. Lekarze opisali jej stan bardzo ciężkim, miała nigdy nie odzyskać świadomości, miała funkcjonować na zasadzie leżenia w bezruchu, niedowład czterokończynowy... A ona teraz mimo tego, że tętniaki nadal pozostały niezabezpieczone i są ogromnym niebezpieczeństwem, zaczyna funkcjonować, zaczyna lepiej poruszać nogami mimo przykurczy. Niestety jedyną jej pozycją jest leżenie w łóżku i wózek kilka minut dziennie z wielkim towarzyszącym bólem, lecz jest tak zawzięta, by walczyć, że każdego dnia zaskakuje nas czymś nowym... Jest w stanie sama napić się z kubeczka, zjeść posiłek widelcem. Tętniaki w listopadzie mają zostać zabezpieczone i zostanie jej ostania droga do sprawności, którą jest rehabilitacja, jest ona strasznie droga stąd nasz pomysł na założenie zbiórki i wiara w ludzi o dobrym sercu, byście wpłacili, chociaż złotówkę... Są to wielkie koszty, ale mimo wszystko mamy nadzieję i nie chcemy jej zostawić z tym samej... Chcemy, by doszła do takiej sprawności, aby ruch nie sprawiał jej bólu, aby mogła funkcjonować... Świadomość odzyskała. Ma czasami zaniki pamięci, troszkę jej się miesza czas teraźniejszy, ale żyjemy nadzieją, że Bóg ma dla niej plan, a my musimy postarać się, by go zrealizować... Dlatego prosimy was, abyście wsparli nas w tej drodze, która miała wyglądać zupełnie inaczej. To wszystko trwa już ponad 3 miesiące, wiele mogłabym jeszcze opowiedzieć jakie przeszkody dostawała po drodze. Mama w ciągu tych 3 miesięcy oszukała parę razy śmierć, by być i żyć, by móc cieszyć się życiem, doczekać się wnuków, których bardzo chciała i żyć tak jak na to zasługuje, a zasługuje na wiele, ponieważ jest przecudownym człowiekiem... Dziękuję!

51 649,00 zł ( 59,93% )
Brakuje: 34 522,00 zł
Ada Gazda
Ada Gazda , 10 lat

Choroba zabrała zbyt wiele! Ratuj Adę z pułapki cierpienia!

Nie możemy powiedzieć Adzie, że przyszłość będzie dla niej dobra, ale możemy obiecać, że zrobimy wszystko, by choroba nie odebrała jej całkowicie radości życia. By nie oznaczała cierpienia już na zawsze. Nasza córeczka skończy w tym roku 7 lat. Jej rówieśnicy niebawem znów spotkają swoich szkolnych przyjaciół, zaczną kolejną przygodę związaną z poznawaniem świata. Dla Ady ten świat pozostaje poza zasięgiem. Rytm naszej codzienności wyznaczany jest przez kolejne turnusy rehabilitacyjne, konsultacje i badania, które mają nam pomóc walczyć z nieuleczalnymi chorobami…  Świadomość tego, że dziecko, na które czekasz będzie się zmagało z poważnymi problemami, jest dla rodziców potwornie trudna. Z jednej strony nie do końca wierzysz w słowa lekarzy, z drugiej zaciskasz kciuki, by dolegliwości nie powodowały cierpienia i ograniczeń nie do pokonania. Codzienna walka o zdrowie dziecka wymaga ogromnego zaangażowania - jeśli chcemy, by nasza córeczka była w dobrej kondycji, musimy działać nie tylko samodzielnie, ale też przy wsparciu specjalistów…  Niestety, na to, z czym zmagamy się na co dzień nie istnieje skuteczne lekarstwo rozwiązujące wszystkie problemy. Każdy z nich wymaga opieki innego specjalisty, dlatego Ada jest pod opieką wielu poradni. Godziny rehabilitacji, turnusy rehabilitacyjne - to wszystko, co może się wydawać nieistotne, dla nas to element decydujący o przyszłości. Niestety, większość zajęć i terapii nie jest refundowana, a środki na walkę z chorobami naszej córeczki musimy zdobyć samodzielnie. Kiedy widzimy te kwoty - ciężko wyobrazić sobie, że mogłyby się zmieścić w naszym domowym budżecie. Każdy rok to dla nas zapowiedź kolejnych wyzwań, bo koszty rehabilitacji i opieki medycznej stale rosną, a my nie jesteśmy w stanie zdobyć niezbędnych kwot inaczej niż prosząc o pomoc.  Czasem mamy wrażenie, że prosimy o wiele, ale nie robimy tego dla siebie. Staramy się dla naszej córeczki, której przyszłość zależy od tego, co zrobimy właśnie tu i teraz! Właśnie dlatego zwracamy się o pomoc i wsparcie! Jesteście naszą nadzieją na lepsze jutro, na przyszłość bez cierpienia, na pokonywanie kolejnych barier… 

51 558,00 zł ( 76,58% )
Brakuje: 15 762,00 zł
Izabela Kwiatkowska
Pilne!
Izabela Kwiatkowska , 52 lata

POMOCY❗️Złośliwy nowotwór wydał na mnie wyrok❗️

Jestem Iza, mam 51 lat, jestem mamą, a od niedawna również spełnioną babcią. Los pisze dla nas różne scenariusze, ale niezależnie od tego, z jakim przyszło mi się mierzyć, zawsze tak samo kochałam życie. Aż w końcu przyszedł taki dzień, w którym dowiedziałam się, że jestem śmiertelnie chora. Dzień, który zabrał to, co dobre, radość i szczęście, pozostawił tylko smutek i okropny żal... Moja walka trwa już ponad rok – pierwsze niepokojące objawy zauważyłam w 2021, ale dopiero pod koniec 2022 poznałam diagnozę. Zaczęło się od plamienia z dróg rodnych. Początkowo lekarze uznali, że to problemy z hormonami, dostałam leki, miało być lepiej. Niestety, mijały kolejne miesiące, a moja sytuacja zdrowotna nie poprawiła się. Z czasem plamienia zamieniły się w krwotoki. Odbijałam się od drzwi, konsultowałam wyniki z kilkoma specjalistami, nikt nie potrafił odpowiedzieć mi na pytanie, co mi dolega. Wtedy trafiłam do kliniki we Wrocławiu. To właśnie tam znalazłam odpowiedź na to powracające pytanie. Prawda okazała się jednak brutalna. Biopsja potwierdziła przypuszczenia lekarza, to nowotwór szyjki macicy od roku wyniszczał mój organizm.  Trudno mi było pogodzić się z diagnozą, jeszcze trudniej zebrać w sobie wystarczająco dużo siły, by stanąć do walki. Wiedziałam jednak, że się nie poddam. Rozpoczęłam leczenie. W sumie 33 radioterapie, 5 chemii, 4 brachyterapie i 4 onkotermie. Wydawać, by się mogło, że to wystarczająco silna amunicja, by pokonać wroga, też miałam taką nadzieję. Po trzech miesiącach mogłam opuścić szpital.  Żyłam z nadzieją, że teraz wszystko się ułoży, a nowotwór zostanie już tylko przykrym wspomnieniem. W sierpniu przeszłam kontrolną tomografię komputerową. Niestety, badanie wykazało przerzuty na węzły chłonne przy aorcie. Usłyszałam, że mogę zdecydować się albo na operację, którą mogę nie przeżyć albo na chemioterapię podtrzymującą, która da mi dodatkowych kilka miesięcy życia.  Nie mogłam się na to zgodzić, dlatego obecnie jestem pod opieką prywatnej kliniki we Wrocławiu. Ponownie rozpoczęłam chemioterapię, dodatkowo podjęłam się także leczenia wspomagającego. Od kilku tygodni chemia wpływa do moich żył, niczym trucizna, której zadaniem jest wybić wroga. Jednocześnie odbiera mi całą energię i zdrowie. Moje włosy wypadają garściami, nie mam apetytu, czasem nie mam siły, by podnieść się z łóżka. Coraz trudniej patrzeć mi w lustro... Na szczęście stoi za mną cała armia dobrych serc – rodzina, ukochana córka, wnuczka, mój partner. Jestem także pod opieką psychologa, który pomaga mi znów przejść przez to piekło. Niestety, z uwagi na to, że leczenie przebiega w prywatniej klinice, za wszystko muszę zapłacić z własnej kieszeni. Miesięcznie koszty mogą sięgać nawet kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy złotych.  Choć było mi naprawdę trudno przełamać się i założyć zbiórkę, zdałam sobie sprawę, że to moja jedyna szansa. Jeśli jej nie wykorzystam, przez brak środków leczenie zostanie przerwane, a taki scenariusz wróży tylko jedno zakończenie. Dlatego tak ważna jest dla mnie Wasza pomoc. Proszę z całego serca o wsparcie – każda złotówka, udostępnienie zbiórki i słowa otuchy dadzą mi wiarę, że nie wszystko jest jeszcze stracone. Iza

51 528,00 zł ( 19,73% )
Brakuje: 209 536,00 zł
Tymon i Kajetan Sławińscy
Tymon i Kajetan Sławińscy , 6 lat

RATUNKU: Ich mięśnie obumierają... Pomóż nam to zatrzymać❗️

Choroba niszczy mięśnie naszych synków. Tymon ma 4 lata, a jego młodszy brat Kajetan świętował niedawno swoje 1 urodziny. Dwaj pełni energii, uśmiechnięci chłopcy z dnia na dzień tracą siły. Ich mięśnie obumierają, a my musimy to zatrzymać! W lipcu 2022 u naszych dwóch synów zdiagnozowano nieuleczalną chorobę mięśni – dystrofię mięśniową Duchenne’a. Chyba nikt nie jest gotowy na takie wiadomości, zwłaszcza gdy, dotąd nic nie wskazywało na taki rozwój wydarzeń. Chłopcy rozwijali się prawidłowo, nie mamy podobnych przypadków w rodzinie.  Nasze serca rozdarły się na miliony kawałków. Ta podstępna choroba nie daje oznak do około 4 roku życia, a jej skutki są dramatyczne. Dystrofia to nieuleczalna i bardzo rzadka choroba genetyczna, która prowadzi do zaniku mięśni (również mięśnia sercowego). Odbiera możliwość poruszania się. To przerażające! Kilkuletni chłopcy często tracą kontrolę nad ciałem i są skazani na wózek inwalidzki. Później słabną ręce, coraz trudniej mówić, jeść, oddychać. Chorzy dożywają zaledwie do 20-30 lat… Codziennie walczymy, aby zachować naszych synów w jak najlepszej kondycji fizycznej i psychicznej. Tymon i Kajetan wymagają stałej, systematycznej rehabilitacji, opieki medycznej wielu specjalistów: neurologa, kardiologa, pulmonologa, ortopedy, odpowiedniej diety i suplementacji.  Coraz częściej docierają do nas informacje, że wkrótce pojawi się terapia genowa. Możliwe, że już w tym roku leczenie rozpocznie się w USA, a później, jak mamy nadzieję, być może, trafi do Europy. Podejrzewamy, że koszt tej terapii będzie bardzo wysoki, może nawet wyższy niż w przypadku terapii genowej na SMA, a nas niestety goni czas. DMD to bardzo zwodnicza choroba, która może diametralnie zniszczyć mięśnie w każdym momencie. Mięśnie, które "umrą" już się nie odrodzą, więc istotne jest, aby poddać się terapii możliwie jak najszybciej. To ogromne pieniądze dla jednego dziecka… A my musimy postarać się podwójnie! Jesteśmy pełni nadziei, że nasi synowie będą mogli poddać się leczeniu, które zatrzyma skutki tej strasznej choroby. Pod koniec marca planujemy wizytę w klinice w Belgii, gdzie przypadek Tymona i Kajetana będziemy konsultować z profesorem, który jest autorytetem na skalę europejską w dziedzinie chorób mięśniowo-nerwowych.   Zaczynamy już zbierać środki wszelkimi możliwymi kanałami. Walczymy, by wygrać! Nie przyjmujemy innego scenariusza. Wierzymy, że z pomocą przyjaciół i dobrych ludzi nasi chłopcy będą mogli żyć normalnie. Będziemy wdzięczni za każdą okazaną pomoc! Agata i Robert, rodzice Tymonka i Kajetanka ➡️ FB: Bracia29 ➡️ FB: Pomóż Braciom w walce z DMD - Licytacje na rzecz Tymonka i Kajetanka ➡️ strona www

51 369 zł