Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maja Sienkiewicz
7 dni do końca
Maja Sienkiewicz , 8 lat

Białaczka zaatakowała Maję❗️Trwa walka o jej życie!

Z dnia na dzień dzieciństwo Mai zmieniło się w onkologiczne piekło! Jednego dnia czekała na rozpoczęcie roku szkolnego, drugiego w jej żyłki płynęła ratunkowa chemia, bo Maja umierała! Zaczęło się od bólu brzuszka, a teraz jest walka na śmierć i życie z białaczką… Nasza córeczka bardzo cierpi… Prosimy o pomoc, bo jesteśmy dopiero na początku drogi. Nie wiemy, co nas czeka, choć już przechodzimy przez nieopisany koszmar… Maja musi wygrać! Maja musi żyć… 18 sierpnia tego roku, gdy na horyzoncie widać już było koniec wakacji, Maja snuła plany, jak to będzie w szkole. Kogo spotka, czego się nauczy… Tymczasem nie dane jej było usłyszeć pierwszego dzwonka, nie poszła z tornistrem i uśmiechem na ustach do szkoły. Trafiliśmy do szpitala… Wcześniej Maję przez 3 dni bolał brzuszek. Nie przechodziło. 4. dnia doszły wybroczyny na skórze. Pojechaliśmy od razu do lekarza, a stamtąd od razu do szpitala w Warszawie. Już pierwsze badania krwi kazały podejrzewać najgorsze… Diagnoza: białaczka starych komórek typu B! Byliśmy w szoku. Nikt z naszej rodziny nigdy nie chorował na raka. Nie mogliśmy uwierzyć, że nowotwór zaatakował naszą małą, niewinną córeczkę! Do szpitala trafiliśmy w ostatniej chwili… Wszystkie narządy w brzuszku Mai były powiększone. Był piątek, czekaliśmy na biopsję szpiku. Nagle stan córeczki zaczął się pogarszać, spadały saturacje! Lekarze podjęli dramatyczną decyzję o podaniu chemii w ciemno, nie znając jeszcze rodzaju białaczki. Nie było innego wyjścia – Maja umierała! Niestety, nie trafili z chemią… Córeczka cudem przeżyła weekend. Po poznaniu dokładnych wyników badań można było podać już właściwe leczenie. Niestety, zrobiło ona spustoszenie w organizmie Majeczki… “Mamo, dlaczego ja? Ja chcę umrzeć, to tak boli!” – te słowa z ust 8-latki, jeszcze niedawno zdrowej, wysportowanej dziewczynki – naszej córeczki – łamią serce… Za nami dopiero miesiąc walki i już 2 ratowania życia… Za drugim razem nagle dramatycznie spadł poziom sodu i wapnia! Maja zaczęła się dziwnie zachowywać – stała się agresywna, nie poznawałam własnej córeczki… Baliśmy się, że nowotwór zaatakował mózg. Nagle jednak zaczęło wykręcać Mai rączki i nóżki! Okazało się, że wszystkiemu winny jest nagły spadek minerałów – zagrożenie życia! Z bólu Maja wyrwała sobie wszystkie wenflony. Dostała morfinę, a gdy doszły powikłania – inne silne leki przeciwbólowe…  I tak tkwimy w koszmarze, nie wiedząc, co przyniesie jutro. Czekamy na kolejną chemię, ale wyniki na razie na nią nie pozwalają… Maja cierpi, ale jest bardzo silna. Bardzo dzielna… Wierzę, że pokona chorobę i wygra! W domu czekają na nas dwie młodsze siostry… Pola i Juleczka. Czekają tata i dziadek… Dzieli nas 70 kilometrów. Jestem cały czas przy Mai, do domu jeżdżę co 2 tygodnie na weekend. Tłumaczę młodszym córeczkom, że to minie, że wrócimy do domku, ale ich siostra musi wyzdrowieć… Tymczasem walka trwa. Powikłania po chemii są straszne… Skóra schodzi płatami, są zmiany w płucach, niedowład nóżek, wysokie CRP, brak odporności. Grzybica zaatakowała przewód pokarmowy, lała się krew. Maja nie może jeść. Moja córeczka zamieniła się w kłębuszek cierpienia… Na ten moment jest w krytycznym stanie. Nigdy w życiu nie prosiliśmy od nikogo o pieniądze, zawsze byliśmy uczciwi, pomagaliśmy innym – chociaż tak chcieliśmy zmienić świat na lepsze… Nasza rodzina adoptuje psy ze schroniska, wykupiliśmy nawet konia, który jechał na rzeź... Chcieliśmy pomagać jeszcze więcej, jak tylko się da. Nawet przez myśl nam nie przeszło, że to my staniemy po 2 stronie… Dzisiaj sytuacja nas zmusiła, aby pomyśleć o przyszłości naszej córki i dalszym leczeniu. Pieniądze, które zbierzemy, będą wydane tylko i wyłącznie na potrzeby córki, na jej leczenie i rekonwalescencję w trakcie, jak i po leczeniu.  Dziękujemy całej rodzinie, przyjaciołom, i wszystkim tym, którzy nas wspierają modlitwą, oddawaniem krwi dla córki oraz pieniężnie – bez Was byłoby nam jeszcze ciężej… Wiemy, że dobro zawsze wraca. Mamy nadzieję, że może i również do nas… Mama Majeczki wraz z całą rodziną

114 140 zł
Zuzia Musiał
9 dni do końca
Zuzia Musiał , 5 lat

Walczmy razem o lepszą przyszłość Zuzi!

Zuzia przyszła na świat w styczniu 2019 roku. Niestety, trochę się pospieszyła i urodziła się już w 27. tygodniu ciąży! Była taka malutka… Ważyła zaledwie 800 gramów. Do dzisiaj walczy o zdrowie i sprawność. Prosimy o pomoc! Córeczka spędziła wiele długich dni w inkubatorze. Była pod respiratorem i karmiono ją sondą. Zuzia miała dysplazję oskrzelowo-płucną oraz retinopatię wcześniaczą. Rezonanse pokazywały bardzo poważne zmiany w obrębie móżdżku, a także krwawienia i torbiele… W szpitalu spędziła prawie 5 miesięcy! Wszystko to miało wielki wpływ na stan jej zdrowia. U Zuzi zostało zdiagnozowane mózgowe porażenie dziecięce, niedowidzenie oraz opóźnienie rozwoju psychomotorycznego.  Obecnie Zuzia ma cztery latka. Większość swojego dzieciństwa spędziła na rehabilitacjach, turnusach i wizytach u specjalistów. Nosi na stałe okulary, które ze względu na wadę wzroku trzeba często zmieniać. Zuzia w tym roku zaczęła chodzić! Potrzebuje do tego specjalnych ortez. Niestety nie mówi, potrafi wypowiadać tylko pojedyncze słowa. Ale wszystko rozumie! W związku z tym wprowadziliśmy komunikację alternatywną. Córeczka robi w niej olbrzymie postępy.  Nawet najmniejsze zmiany na lepsze jest dla nas ogromną radością. Jednak, aby były one możliwe, potrzebna jest nieustanna rehabilitacja, a także praca z neurologopedą i tyflopedagogiem. Staramy się też jeździć na turnusy rehabilitacyjne i zajęcia z wczesnego wspomagania rozwoju. Od września Zuzia uczęszcza również na 4 godziny do przedszkola  terapeutycznego. Wszystko to kosztuje naprawdę dużo. Trudno poradzić nam sobie z tymi kosztami, dlatego z całego serca prosimy Was o pomoc! Walczmy razem o lepszą przyszłość naszej dzielnej córeczki! Rodzice

113 948 zł
Renata Sabal
Renata Sabal , 47 lat

Postawmy Renię na nogi, by dalej mogła ruszyć już sama! Nie czekaj, wesprzyj!

Są historie i prośby o pomoc, które można zamknąć w kilku zdaniach. Moja niestety do takich nie należy. Zaczęła się ona lata temu, ale ciągle pamiętam ten feralny dzień, który wszystko zmienił. Miałam zaledwie 13 lat, gdy w drodze ze szkoły, na przejściu dla pieszych potrąciło mnie auto ciężarowe. Samochód ciężarowy zahaczył mnie i przeciągnął sporą odległość za sobą. Prawa noga została zdarta do kości – niestety nie udało się jej uratować. Amputowano mi ją powyżej kolana. Na szczęście uratowano lewą nogę pomimo ciężkich obrażeń.  W przeciągu chwili radosna, pełna energii i bardzo aktywna nastolatka stała się niepełnosprawną dziewczyną, wytykaną i wyśmiewaną przez rówieśników. Nie potrafię nawet opisać tego, co wtedy przeszłam. Wszystko było wtedy inne – nie otrzymałam renty, nikt też nie zadbał o moje zdrowie psychiczne i wsparcie.  Nauczyłam się żyć z jedną nogą, czerpać radość z tego co mam i chciałam być szczęśliwa pomimo ograniczeń i codziennego bólu. Wyszłam za mąż i urodziłam dwójkę cudownych dzieci. Dzisiaj moim szczęściem są przede wszystkim dzieci. Problemy małżeńskie musiałam przepracować z terapeutą, a choroby, które pojawiły się na skutek owych problemów – prawidłowo zdiagnozować oraz leczyć. Potrzebowałam czasu, by trudne doświadczenia nie zaważyły na mojej przyszłości - planach i marzeniach. Chciałam zostać zawodowym kierowcą i marzyłam o długich trasach. Udało się i dopięłam swego! Zostałam kierowcą C+E, zaczęłam jeździć na międzynarodowe trasy. Wreszcie poczułam, że moja niepełnosprawność mnie nie ogranicza. Byłam i jestem z siebie dumna. Kocham moją pracę, czerpię radość z każdego wyjazdu, a nowe wyzwania mnie ubogacają. Jestem jedyną w Polsce kobietą z protezą, która jest zawodowym kierowcą. Chcę nią być i chcę pokazywać, że wiele barier można pokonać. Jednak to nie koniec mojej historii. W trakcie badań okazało się, że mam mutację genu BRCA1. W ramach profilaktyki usunięto mi dolne narządy rozrodcze oraz poddano podwójnej mastektomii. Od tego czasu mój stan zdrowia bardzo się pogorszył i na chwilę obecną nie mogę wrócić do pracy. Usunięcie piersi uniemożliwia nawet nakładanie protezy! Tworzą się rany i ból nie do przeskoczenia. Jest to też efekt wielu lat obtarć i kontaktu skóry z protezą.  Na chwilę obecną potrzebuję kolejnej operacji polegającej na skróceniu kikuta o dodatkowe 5 cm i wszczepieniu implantu w kość nogi tzw. osseointegracja, ponieważ ból z którym się zmagam od dnia wypadku jest wynikiem złej amputacji – moja kość jest amputowana z ukosa, co powoduje nieustanny ból. Myślałam, że tak musi być. Po badaniach zostałam zakwalifikowana do operacji w Niemczech i tylko finanse dzielą mnie od powrotu do mojej normalności. Koszt takiej zabiegu przewyższa moje możliwości finansowe i potrzebuję wsparcia finansowego. Dlatego bardzo proszę Cię o pomoc – o najmniejszy datek, który pomoże mi odzyskać moje życie i moją poprzednią sprawność. Bez niej będę musiała spędzić resztę życia na wózku inwalidzkim. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Teraz gdy naprawdę zaczęłam żyć, przestałam się bać, a zaczęłam marzyć i wierzyć w swoją sprawczość. Chcę wrócić do pracy, zarabiać, być niezależna, pokazać każdemu, kto znajduje się w podobnej sytuacji, że niepełnosprawni również mogą spełniać marzenia, wykonywać różne zawody, że nie muszą się bać przyszłości. Pomóż mi stanąć o własnych siłach, abym mogła iść do przodu. Za każdy grosz, za każde wsparcie będę niezmiernie wdzięczna. Zapewniam też, że otrzymane od Was dobro, puszczę dalej w świat w odpowiedniej formie. Renia

113 353,00 zł ( 75,43% )
Brakuje: 36 907,00 zł
Łukasz Klechowicz
Łukasz Klechowicz , 30 lat

Łukasz walczy z NOWOTWOREM❗️Pomóż mu wygrać życie!

Mój ukochany mąż Łukasz w styczniu skończy 30 lat. Sam chętnie opisałby Wam swoją historię, lecz jego aktualny stan zdrowia mu na to nie pozwala. Łukasz, to wspaniały człowiek, kochający tata i mąż, mający wiele planów i marzeń. Jednak diagnoza z września 2017 roku zmieniła nasze życie już na zawsze… Łukasz miał wtedy 23 lata, studiował. Rozpoznano u niego złośliwego guza mózgu – skapodrzewiaka anaplastycznego III stopnia. Nasz świat stanął w miejscu. Łukasz wziął roczny urlop dziekański i rozpoczął walkę.  We wrześniu 2017 roku wykonano biopsję. Okazało się, że guz jest złośliwy, ale na szczęście operacyjny. W październiku Łukasz przeszedł operację, następnie radioterapię i chemioterapię. Przez półtora roku od operacji mój mąż zmagał się z nieschodzącym płynem mózgowordzeniowym. Pomimo „innego” wyglądu fizycznego wszystko układało się dobrze, a nawet udało mu się wrócić na studia i obronić licencjat. Leczenie przyniosło oczekiwane efekty. Stan Łukasza się unormował, a on chciał normalnie żyć i podjąć pracę. Niestety z marnym skutkiem. Jego choroba i powikłania pooperacyjne zafundowały mu wilczy bilet. Nikt nie chciał go zatrudnić... W pracy biurowej się nie sprawdzał przez problemy z koncentracją, pamięcią, a także trudnościami w czytaniu. Pracy fizycznej nie mógł się podjąć, gdyż choroba wykluczała  dźwiganie jakichkolwiek ciężarów. W związku z tym nikt nie chciał przedłużyć mu umowy. Nie wpłynęło to pozytywnie na stan psychiczny.  Mimo tych wszystkich niepowodzeń starał się żyć i cieszyć każdym dniem. W ciągu 5 lat nasze życie bardzo się zmieniło. Wzięliśmy ślub, zostaliśmy rodzicami i uwierzyliśmy, że wszystko, co najgorsze mamy już za sobą.  Niestety w maju 2023 roku, Łukasz dostał ataku padaczki, objawy jak sprzed 6 lat, pogotowie, szpital, diagnoza… Nawrót choroby… Jak wiemy, praktycznie w każdym przypadku nawrotu guza, jego złośliwość zmienia się na gorsze. W naszym przypadku również tak było. Glejak wielopostaciowy IV stopnia. Na nasze szczęście ponownie operacyjny.  W lipcu 2023 roku Łukasz przeszedł kolejną operację. Guza udało się usunąć w całości. Niestety, mąż obudził się z prawostronnym paraliżem ciała i silną afazją, która utrzymuje się po dziś dzień. Po powrocie ze szpitala od razu podjął rehabilitację, uczęszcza również na zajęcia logopedyczne, co pomogło poprawić jego sprawność. Natomiast słownictwo, jakim potrafi się posługiwać, w dalszym ciągu jest bardzo ubogie i okrojone, co uniemożliwia mu w 100% funkcjonowanie w środowisku społecznym jak dawniej. Jego stan z miesiąca na miesiąc się poprawia, nabiera sił i jest gotowy do dalszej walki. Obecnie jest w trakcie chemii, którą znosi dosyć dobrze. Dodatkowo po każdym cyklu przez 5 dni musi przyjmować zastrzyki pobudzające szpik kostny do pracy, aby żadna chemia nie była odroczona i wszystko szło w założonym harmonogramie. Łukasza organizm 5 lat temu dobrze zareagował na leczenie, liczę na to, że tym razem też tak będzie. Chcę jednak zrobić wszystko, by choroba nie wróciła, a żeby, tak było, potrzebuję Waszej pomocy.  Nigdy nie myślałam, że będziemy musieli prosić ludzi o wsparcie, ale niestety tak się stało. Łukasz wykorzystał wszystkie możliwe metody leczenia dostępne w jego przypadku. W takich sytuacjach szuka się różnych rozwiązań i możliwości, które mogą pomóc w powrocie do zdrowia. Takim rozwiązaniem jest również leczenie alternatywne np. metodą optune. Koszty są jednak ogromne, cena miesięcznej terapii to 120 000 tys. zł. Nie mamy takich pieniędzy, a do tego takie leczenie musi być uzupełnieniem chemii, a mój mąż jest już przed ostatnimi dwoma cyklami, co zmniejsza szanse na zakwalifikowanie się do leczenia tą aparaturą. Na ten moment musieliśmy zrezygnować z tej opcji. Znalazłam więc inną opcję, jest to program onkologiczny polegający na leczeniu glejaków dietą wspartą suplementacją. Koszt tego programu to ok. 1500 euro miesięcznie, a minimum jego trwania to 6 miesięcy. Bardzo chciałabym, by mój mąż był objęty programem jak najdłużej, stąd taka kwota zbiórki. Leczenie, jakim może być objęty Łukasz, jest bardzo drogie, a co za tym idzie nieosiągalne dla nas. Mężowi nie przysługują żadne świadczenia typu renta, gdyż nie ma wypracowanych lat. Przyznano mu tylko rentę socjalną na określony czas (do lipca 2024). Natomiast ja pracuję w szkole jako nauczyciel kontraktowy. Jedynym źródłem dochodu naszej rodziny są moje zarobki. Dlatego ośmielamy się prosić o wsparcie nas w leczeniu. Łukasz chciałby przystąpić do diety, która wzmocni jego organizm w dalszej walce. Dzięki wiedzy pani dietetyk dobierzemy odpowiednie dla niego naturalne leczenie.  Naszym marzeniem jest, aby Łukasz mógł zobaczyć, jak jego córeczka dorasta i cieszyć się każdą chwilą spędzoną z nami.  Za każdą przekazaną kwotę, z głębi serca dziękujemy.  Ola, Łukasz i Jagoda Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

113 100,00 zł ( 42,52% )
Brakuje: 152 858,00 zł
Tymek Żygadło
Tymek Żygadło , 7 lat

Walka o przyszłość musi zacząć się już teraz! Ratuj uszko Tymka!

Niezwykle trudno prosić o pomoc, zdecydowanie łatwiej jest nią obdarowywać, niestety los postawił nas w bardzo trudnej sytuacji, dlatego nie mamy wyboru...  Żadna matka nie powinna doświadczyć tego co ja. Już po pierwszych badaniach dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko nie urodzi się zdrowe, a w 22. tygodniu ciąży, jeden z lekarzy wręczył mi skierowania na terminację ciąży...  Byliśmy zdruzgotani, jednak mimo tej bolesnej diagnozy, nie mieliśmy wątpliwości – chcieliśmy, aby nasze dziecko przyszło na świat. Najbliższe miesiące były dla mnie bardzo trudne. Ciąża wysokiego ryzyka wiązała się z ciągłym leżeniem, częstymi krwotokami oraz regularnym pobytami w szpitalu... Choć byłam przejęta i towarzyszył mi ogromny lęk, to wiedziałam, że będę walczyć do końca. Nie mogłam się już doczekać, aż wezmę moje maleństwo w ramiona, przytulę mocno i powiem, jak bardzo je kocham... I tak się stało. 13 grudnia 2016 roku na świat przyszedł nasz malutki synek. Niestety, zaraz po urodzeniu rozpoczęła się walka o jego życie. Nigdy nie zapomnę widoku lekarzy biegnących przy inkubatorze i mojego zapłakanego dziecka, leżącego w plątaninie kabli...  Tymuś wygrał tę dramatyczną walkę. Jednak przyszedł na świat z długą listą chorób i schorzeń – niewykształconą małżowiną, wyrostkami przyusznymi, brakiem przewodu słuchowego, niedorozwojem żuchwy, chorobą von Willebranda oraz Zespołem Goldenhara.  Choroba von Willebranda to wrodzona skaza krwotoczna, której istotą jest zaburzenie krzepnięcia krwi, co objawia się skłonnością do nadmiernych krwawień. Takie krwotoki są bardzo groźne i mogą prowadzić nawet do śmierci! Aby temu zapobiec, Tymuś codziennie musi przyjmować ogromną ilość leków...  Przez występujące wady budowy ucha, nasz synek do dziś nie lokalizuje dźwięku, nie mówi, ma zaburzoną równowagę, koordynację wzrokowo – ruchową, nie potrafi wyrazić podstawowych myśli i potrzeb. Jego rozwój jest znacznie zaburzony.  Tymek wymaga stałej opieki i pomocy w każdym aspekcie życia. Choroby znacznie obniżyły jego jakość życia. Dzieciństwo naszego synka niczym nie przypomina tego, które wiodą jego rówieśnicy. Nasz harmonogram wypełniają po brzegi badania, konsultacje i wizyty u specjalistów. Niestety, już dziś wiemy, że to nie wystarczy. Lekarze poinformowali nas, że jedyną szansą na usprawnienie rozwoju naszego dziecka jest operacja rekonstrukcji ucha. Dzięki niej nasz synek będzie mógł normalnie funkcjonować, słyszeć i mówić.  Po długich poszukiwaniach, ratunek znaleźliśmy w specjalistycznej klinice w USA. Tam metoda jest o wiele nowocześniejsza i skuteczniejsza niż w Polsce, a ryzyko powikłań znikome! I co najważniejsze – wystarczy tylko jedna operacja, by zrekonstruować małżowinę uszną i wszczepić implant słuchowy.  Niestety, koszty zabiegu są ogromne i znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe... Dlatego błagamy Was o pomoc! Ta operacja to jedyny sposób, by Tymek był zdrowym chłopcem – słyszał i mówił, jak każde inne dziecko. Warunek jest jeden – zebrać ogromną sumę pieniędzy! Bez Was się nie uda. Proszę, pomóżcie nam… Rodzice Dowiedz się więcej:  ➡️ Pomoc dla Tymka 💚 Licytacja na Facebooku:  ➡️ Wojownik Tymek  

113 091,00 zł ( 36,71% )
Brakuje: 194 895,00 zł
Sara Dittmer
Sara Dittmer , 5 lat

Padaczka odbiera Sarze coraz więcej. Pomóż!

Sara nigdy nie będzie pamiętać, że przez pierwsze kilka tygodni swojego życia była zdrową dziewczynką. Gdy miała 4 miesiące, u córeczki zdiagnozowano padaczkę lekooporną. Ma także stwierdzoną wadę OUN. Tak naprawdę wizyty u licznych specjalistów oraz rehabilitacja, to nasza codzienność. Gabinet neurologa i genetyka nie jest nam obcy... Padaczka zbiera żniwo. Wszystkie umiejętności, które udało się jej nabyć, może zabrać napad. Sara potrzebuje nie tylko ciągłej rehabilitacji, ale także badań genetycznych. Chociaż tak długo radziliśmy sobie sami, dziś potrzebujemy pomocy. Koszty walki o jak najlepszą przyszłość Sary są coraz większe, dlatego bardzo proszę o pomoc! Każda przekazana złotówka jest dla nas naprawdę ważna! Olga i Patryk, rodzice Poznaj tych, którzy pomagają Sarze: ➡️ Lechia Gdańsk KLIK ➡️ #Murowanepomaganie i Zabłębie Lubin KLIK

112 973 zł
Hanna Olszak
Hanna Olszak , 9 lat

W jej oczach ból, w naszym życiu strach – Hania cały czas potrzebuje pomocy!

Od samej miłości, którą Hania zasypywana jest każdego dnia, nasza córeczka nie wyzdrowieje. Urodziła się poważnie chora i musimy zrobić wszystko, by móc walczyć o jej zdrowie. Hania przyszła na świat cztery lata temu jako nasza piąta córeczka. Miała być zdrowa, a my mieliśmy cieszyć się tak samo jak za każdym poprzednim razem.  Kiedy zobaczyliśmy ją po raz pierwszy, cieszyliśmy się, ale silniejsze niż szczęście tym razem było przerażenie. Hania w swoim niespełna dwuletnim życiu wycierpiała więcej, niż niejeden dorosły.  Gdy patrzymy w jej smutne i pełne strachu oczy, wiemy, że musimy zrobić wszystko, aby jej pomóc, aby wynagrodzić całe jej cierpienie.  Hania urodziła się z artrogrypozą – miała zniekształcone, nienaturalnie powykręcane nóżki i rączki. Leżała mała i bezbronna, a lekarze rozkładali ręce – nie widzieli wcześniej podobnego przypadku. Mieliśmy pustkę w głowie – nie wiedzieliśmy dokąd iść i do kogo się zwrócić, aby ratować nasze dziecko. Kiedy Hania płakała, my płakaliśmy razem z nią. My, dorośli ludzie, płakaliśmy jak dzieci. Od tamtej pory wiemy, że nie ma nic gorszego dla rodziców, niż uczucie bezsilności. Stan, w którym muszą patrzeć na cierpienie własnego dziecka ze świadomością, że nie mogą nic zrobić. Stan, który do nas powracał wyjątkowo często. W pierwszym dniu życia nóżki Hani zostały włożone w gips. Wiedzieliśmy, że Hania cierpi, ale wiedzieliśmy też, że to jedyna droga, by kiedyś była sprawna. Hania płakała niemal cały czas, a dla nas jej łzy były najgorszą torturą. Wtedy nie byliśmy sobie w stanie nawet wyobrazić, że może być jeszcze gorzej. Nadzieję straciliśmy, kiedy znów stanęliśmy przerażeni nad łóżeczkiem Hani i znów nie wiedzieliśmy, co robić. Małe ciało naszej Hani wyginało się w łuk – tak, jakby jakaś nieznana siła nagle podnosiła jej główkę i tułów do góry. W szpitalu stwierdzono padaczkę lekooporną (zespół Westa) oraz wadę mózgu – Polimikrogyrię. Na początku napady pojawiały się kilka razy dziennie, z czasem – kilkanaście. Czuwaliśmy nad nią dzień i noc – gotowi na to, że atak może pojawić się w każdej chwili. Czuwaliśmy i modliliśmy się, by ataki dały wreszcie spokój... Dobieranie odpowiednich leków trwało 6 tygodni, w czasie których rozwój naszej córeczki stanął w miejscu. Każdy atak padaczki był jak reset – siał spustoszenie w jej głowie i cofał to, co udało się do tej pory wypracować. Kiedy leki zaczęły działać, próbowaliśmy nadrabiać zaległości. Znowu mieliśmy nadzieję i znowu szybko ją straciliśmy. Po dwóch miesiącach leki przestały działać. Nie zgłaszała żadnych potrzeb, tak jakby nie chciała absorbować nas swoją obecnością. Stałam nad nią i płakałam. Dziewczynki pytały: mamo dlaczego Hania jest taka chora, dlaczego właśnie ona? Nie potrafiłam wtedy i nie umiem do dziś odpowiedzieć im na to pytanie... W jednym lekarze, rehabilitanci i my rodzice jesteśmy zgodni – Hania potrzebuje stałej i intensywnej rehabilitacji oraz odpowiedniego sprzętu. Hania ma teraz 4 latka. Nie potrafi przekręcić się z brzuszka na plecy, nie umie sama siedzieć ani stać. Nie mówi, ma problemy z gryzieniem i chwytaniem. Komunikuje się z nami z pomocą płaczu, śmiechu, mimiki twarzy. Jest stale rehabilitowana. Zaczęła dotykać przedmiotów i własnej twarzy. Potrafi przełożyć lekki przedmiot z jednej rączki do drugiej. Płacze, gdy chce jeść i gdy zostaje sama. Rozpoznaje członków rodziny. Niedługo przyjdzie czas, kiedy będzie mogła iść do specjalistycznego przedszkola edukacyjnego, które niestety też kosztuje... Mamy świadomość, że im więcej ćwiczeń, tym lepszych efektów możemy się spodziewać. Dodatkowo życie z niepełnosprawnym dzieckiem to ciągłe wydatki na sprzęt, środki higieny... Już raz pomogli nam wspaniali ludzie. Niestety przyszedł moment, kiedy trzeba poprosić o pomoc jeszcze raz... Dla rodzica nie ma gorszego widoku, niż widok cierpienia własnego dziecka, dlatego zrobimy wszystko, by w życiu Hani było go jak najmniej. Bardzo chcemy, by nasza najmłodsza córeczka umiała się samodzielnie poruszać. Prosimy, pomóżcie nam zapewnić naszej córeczce rehabilitację, dzięki której będzie to możliwe... Rodzice

111 931,00 zł ( 79,28% )
Brakuje: 29 239,00 zł
Dawid Huk
Dawid Huk , 12 lat

Kosztowne leczenie drogą do normalnego życia Dawida! Pomóżmy!

W Grudniu spytaliśmy swojego 11-letniego syna, który urodził się w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia "Co byś chciał dostać od Mikołaja i na urodziny?" Zdrowie! Odpowiedział bez namysłu... Dawid to wytrwały, pogodny i radosny chłopak, u którego w listopadzie 2022 roku zdiagnozowano cukrzycę typu 1. Dodatkowo syn od drugiego roku życia zmaga się z celiakią (nietolerancją glutenu). Wymaga to od niego wielu wyrzeczeń żywieniowych. Teraz stopniowo jego układ odpornościowy zaczął niszczyć komórki trzustki produkujące insulinę. Badamy poziom cukru we krwi każdego dnia poprzez nakłuwanie palca. Od czasu diagnozy nasze życie diametralnie się zmieniło. Każdego dnia stosujemy się do zaleceń lekarskich, by nie dopuścić do wystąpienia, hipoglikemii, hiperglikemii, kwasicy ketonowej, które stanowią bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia Dawida! Zeszłoroczne życzenie świąteczne Dawida ma szansę się spełnić. Okazało się, że mój syn kwalifikuje się do leczenia nowatorską terapią TREG. Autorami tej innowacyjnej terapii są najwyższej klasy specjaliści z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Polega ona na pobraniu od chorego własnych komórek (limfocytów T regulatorowych), namnożeniu ich w laboratorium oraz ponownym podaniu choremu. Zwiększenie liczby komórek Tregs w organizmie chorych daje im szansę na częściowe zachowanie funkcji trzustki. Uratowanie tego, co jeszcze nie zostało zniszczone w wyniku choroby. Efekty tej terapii pozwolą Dawidowi na uniknięcie groźnych powikłań poprzez zatrzymanie rozwoju choroby. To ogromna szansa dla niego a jego leczenie i dane zebrane podczas terapii przyczyniają się do rozwoju całego projektu leczenia metodą TREG. Niestety ta nowatorska terapia nie jest refundowana przez NFZ. Jej całkowity koszt to 350 000 zł.  Dlatego prosimy Cię o pomoc i szansę na lepszą przyszłość dla mojego dziecka. Dziękujemy, że tu jesteś i pomagasz... Rodzice Dawida ➡️ Licytacje dla Dawida

111 578,00 zł ( 29,96% )
Brakuje: 260 763,00 zł
Hubert Cierpikowski
Hubert Cierpikowski , 10 lat

Hubert każdego dnia staje do walki z SMA... Pomóż!

Hubert chce żyć, realizować się, bawić, dorastać w pełni szczęścia tak, jak jego rówieśnicy. Niestety na jego drodze stanęła rzadka choroba, jaką jest rdzeniowy zanik mięśni. My, przyjaciele rodziny, chcemy pomóc w walce o jego przyszłość. To naprawdę wspaniały chłopiec, który zasługuje na wszystko to, co najlepsze. SMA jest wynikiem wady genetycznej, przez którą obumierają neurony w rdzeniu kręgowym odpowiadające za skurcze i rozkurcze mięśni. Choroba nie ma jednak wpływu na rozwój poznawczy i intelektualny. Dzieci z SMA są przeważnie bardzo inteligentne, pogodne i czerpią ogromną radość z życia. Chory może żyć normalnie, cieszyć się życiem, poznawać świat. Wymaga to jednak bardzo kosztownych rehabilitacji. Tak właśnie jest w przypadku Huberta. To bardzo inteligenty i ciekawy świata chłopak, który na co dzień musi mierzyć się z wieloma przeciwnościami. Hubert zadziwia nas wszystkich swoją determinacją i optymizmem. Systematyczna i intensywna rehabilitacja jest w stanie zapewnić mu dalszy rozwój, na którym bardzo nam zależy. Leczenie i turnusy rehabilitacyjne dają największe efekty, są jednak bardzo kosztowne. To właśnie na nie chcielibyśmy przeznaczyć zebrane środki i choć trochę odciążyć rodziców chłopca. Dzięki Waszej pomocy i zbiórce to naprawdę może się udać! Przyjaciele rodziny

110 834,00 zł ( 52,09% )
Brakuje: 101 932,00 zł