Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mikołaj Specht
Pilne!
Mikołaj Specht , 48 lat

Pilne❗️Pomóż w walce ze złośliwym nowotworem❗️

Moja walka z chorobą rozpoczęła się na przełomie czerwca i lipca tego roku. Właśnie wtedy zacząłem zauważać u siebie wiele niepokojących symptomów. Natychmiast udałem się do lekarza, ale nie spodziewałem się, że wyjdę od niego z tak tragiczną diagnozą... Bardzo proszę o pomoc! Trafiłem na SOR, a z niego natychmiast na oddział szpitalny, ze względu na znaczną utratę mowy, problemy z koncentracją, pamięcią… Już wtedy lekarze przekazali mi informację, że w mojej głowie znajduje się guz… Operację chcieli przeprowadzić natychmiast, ale ze względu na utrzymujący się w organizmie stan zapalny, przełożyli ją na miesiąc później. Mój świat w ciągu kilku godzin wywrócił się do góry nogami! Poznałem diagnozę – glejak złośliwy lewego płata czołowego, nowotwór… Dziś jestem już po operacji usunięcia guza. Udało się go pozbyć aż w 95%. Niestety statystycznie od momentu poznania tej tragicznej diagnozy, mam tylko rok życia… Mam też wspaniałą rodzinę – żonę i dwójkę synków – 9-letniego Janka i 12-letniego Stefana. Muszę walczyć, bo mam dla kogo! Rozpocząłem już chemioradioterapię. Na szczęście dzięki operacji i leczeniu udało się odzyskać mowę, jestem też w stanie funkcjonować samodzielnie. Niestety nasza sytuacja jest bardzo trudna... Potrzebuję pomocy w zdobyciu środków na niezbędne leczenie i walkę z nowotworem! Przed diagnozą uwielbiałem spędzać aktywnie czas z moją rodziną. Moją pasją jest bieganie w górach, uwielbiam też uczestniczyć w zainteresowaniach moich dorastających synów. Chciałbym jak najdłużej obserwować ich rozwój… Dzieciaki wiedzą, że jestem po operacji. Było im bardzo przykro, że nie mogliśmy spędzić wspólnie wakacji. Mam jednak nadzieję, że czeka nas jeszcze wiele wspólnych chwil... Żeby było to możliwe, potrzebuję Twojej pomocy. Proszę, każda złotówka jest dla mnie niezwykle cenna. Mikołaj

572 zł
Sebastian Jochymski
Sebastian Jochymski , 21 lat

Wypadek odebrał Sebastianowi sprawność❗️POMOCY 🚨

Przed wypadkiem Sebastian prowadził spokojne, poukładane życie. Niestety w ułamku sekundy utracił wszystko – jego świat legł w gruzach. Syn uległ poważnemu wypadkowi, przez który jest sparaliżowany od pasa w dół. Sebastian w maju 2023 roku, podczas pobytu w pracy przeżył wypadek, który pozbawił go sprawności – czucia od pasa w dół. W tym momencie syn może poruszać się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Intensywna rehabilitacja, którą Sebastian musi podejmować każdego dnia – przynosi efekty i daje nadzieję, że syn w przyszłości odzyska sprawność i będzie mógł ponownie stanąć na własnych nogach. Niestety wszystko, co mogłoby sprawić, że tak się właśnie stanie – jest bardzo kosztowne… Nie jesteśmy w stanie sami zapewnić mu pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym, który jest niezbędny! Sebastian doznał złamania kręgów odcinka piersiowego kręgosłupa, co poskutkowało niedowładem kończyn dolnych. Wypadek sprawił, że utracił całe swoje dotychczasowe życie… Syn jest młody, ma dopiero 21 lat. Jest pełen sił i przede wszystkim nadziei. Nadziei na to, że w przyszłości będzie mógł wyjść na spacer, spędzać aktywnie czas i cieszyć się życiem – tak jak przed wypadkiem.  Bardzo potrzebujemy wsparcia. Każda złotówka jest niezwykle cenna. Dzięki Wam będziemy mogli zapewnić Sebastianowi pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym, którego tak bardzo potrzebuje… Rodzice Sebastiana

28 105,00 zł ( 50,8% )
Brakuje: 27 215,00 zł
Nikodem Maciejewski
Nikodem Maciejewski , 9 miesięcy

Maleńki skarb z poważną wadą serduszka – Pomagamy Nikosiowi❗️

Nikoś przyszedł na świat w 37 tygodniu ciąży. W jednej chwili wszystko było dobrze, a w drugiej musiał zostać przewieziony do innego szpitala. Jego saturacja spadała, a moje serce zamarło w przerażeniu. Nikt nie przewidywał, że ten maleńki skarb urodzi się z poważną wadą serduszka.  Szpital na Żwirkach i Wigurach w Warszawie stał się dla nas drugim domem przez pierwszy miesiąc. Codzienne rozłąki z pozostałymi dziećmi, walka o dokładną diagnozę, pierwszy zabieg, który niestety nie przyniósł oczekiwanego skutku. Potem operacja, która uratowała życie mojemu dziecku, a z nią siedem długich godzin oczekiwania pod drzwiami sali operacyjnej, siedem godzin nieskończonych obaw i strachu. Obecnie jesteśmy już w domu. Czasem wydaje mi się, że dni błąkania się po szpitalnych korytarzach są tylko koszmarem, o którym możemy już zapomnieć, ale walka wciąż trwa. Regularne wizyty kontrolne, leki, rehabilitacja, nieustanne dojazdy do Warszawy połączone z kosztami lekarzy – to wszystko jest jak najbardziej realne. Serduszko Nikosia chce bić. Mimo trudności, mimo tak trudnych początków. W każdym z tych malutkich uderzeń słyszę jego siłę i determinację. Chociaż jest jeszcze taki malutki, to on jest moim Bohaterem. Dlatego dzisiaj zwracam się do Was z gorącą prośbą o wsparcie. Otwieram tę zbiórkę, aby pomóc Nikosiowi. Mój syn potrzebuje kolejnych operacji serca zaplanowanych, gdy będzie miał ponad roczek. Do tego czasu każda złotówka, każdy gest dobroci, ma ogromne znaczenie. Proszę, dołączcie do nas w tej walce o serduszko Nikosia. Dajcie nam nadzieję na lepszą przyszłość. Magdalena, mama

1 803 zł
Artur Czajkowski
Artur Czajkowski , 52 lata

Rak odebrał Arturowi zdrowie i głos! Potrzebna pomoc!

To było jak uderzenie młotem. Zwykła wizyta kontrolna rozpoczęła koszmar, który drastycznie zmienił moje dotychczasowe życie. Nagle stanąłem oko w oko z okrutnym przeciwnikiem – NOWOTWOREM! Tego dnia miałem tylko sprawdzić poziom cholesterolu. Podczas badania lekarz stwierdził u mnie dużego guza tarczycy i natychmiast skierował na USG, które potwierdziło obecność guza. Biopsja wykazała, że to złośliwy nowotwór tarczycy! W tamtym momencie moje życie się zatrzymało. Do tej pory byłem energicznym, aktywnym mężczyzną. W jednej chwili straciłem zdrowie i musiałem rozpocząć walkę, by je odzyskać! Ciężko było mi pogodzić się z tym, co mnie spotkało, lecz wiedziałem, że nie mogę się poddać! 12 sierpnia 2024 roku trafiłem na stół operacyjny i lekarze usunęli guza. Niestety operacja, która miała mnie uratować, uszkodziła moją krtań i głos! To było kolejnym ciosem, przez który jeszcze ciężej było mi się podnieść… Udało mi się pogodzić z tym, że do końca życia będę musiał przyjmować hormony. Nie potrafię jednak pogodzić się z utartą głosu! Czuję się bezradny i zagubiony… Marzę o tym, aby móc znów swobodnie rozmawiać z bliskimi, śmiać się i śpiewać! Obecnie mój stan zdrowia musi być stale kontrolowany. Jestem zdany na kosztowną rehabilitację głosową, konieczna będzie też kolejna operacja na strunach głosowych. Tylko ona da mi szansę na odzyskanie głosu! Zawsze wolałem pomagać innym, niż samemu prosić o pomoc. Niestety, życie miało inny plan. Wizyty lekarskie i rehabilitacja to ogromny koszt… Twoje wsparcie pomoże mi odzyskać głos i wrócić do dawnego, aktywnego życia. Z góry dziękuję za każde wsparcie! Artur

552,00 zł ( 1,92% )
Brakuje: 28 172,00 zł
Vlad Kovba
Vlad Kovba , 2 latka

Bez pomocy, może zdarzyć się najgorsze! Mój synek ma SMA❗️

Nigdy nie zapomnę tej mrocznej wizji i słów lekarza, który powiedział, że choroba mojego dziecka może doprowadzić do jego śmierci. Błagam, nigdy więcej nie chcę znowu tego przechodzić! W tamtym ciężkim czasie pojawiliście się w moim życiu i pomogliście uratować mojego synka. To dzięki Wam, w ramach poprzedniej zbiórki, Vlad otrzymał terapię genową. To jednak nie jest koniec jego ciężkiej walki... Nasza historia: Na początku zupełnie nie wiedziałam, co to jest SMA. Nigdy nie słyszałam o takiej chorobie i nie miałam pojęcia, z czym mierzą się rodzice po usłyszeniu tak strasznej diagnozy. Dzisiaj niestety, mogę już bronić doktorat z tego tematu.  O chorobie dowiedziałam się, jak moje dziecko miało miesiąc. Podczas przewijania zauważyłam, że Vlad leży wyprostowany, nie podnosi rąk, nie wierzga nóżkami, nie rusza się. Zaniepokojona, zwróciłam się do lekarzy. Na wizycie u pediatry usłyszałam, że jest po prostu słabym dzieckiem, mam zapewnić mu kurs masażu i nie przejmować się.  Coś mi jednak nie pasowało. Odwiedziliśmy neurologa i po wykonaniu badań, usłyszeliśmy, że synek choruje na rdzeniowy zanik mięśni – SMA.   Jest to rzadka choroba genetyczna, która powoduje, że mięśnie słabną i stopniowo zanikają. Choroba prowadzi do paraliżu! Nieleczona, może skończyć się nawet śmiercią!  Terapia genowa, która była możliwa dzięki Waszej pomocy, uratowała moje dziecko! Jednak leczenie i rehabilitacja muszą trwać cały czas! Nie można zrobić od nich przerwy, zawiesić, a tym bardziej zrezygnować z nich! Wtedy może stać się tylko najgorsze… Dlatego ponownie, pełna nadziei i wiary staję przed Wami i proszę o pomoc w uratowaniu mojego dziecka. Mama Olga

1 540 zł
Igor Cichocki
Igor Cichocki , 3 latka

Igorek potrzebuje wsparcia w walce z wieloma przeciwnikami! POMÓŻ!

Mój synek Igor nie miał prostego startu. Już podczas porodu pojawiło się u mojego dziecka wiele komplikacji, które przełożyły się na jego późniejsze problemy zdrowotne. Doszło do powikłanego zachłyśnięcia wodami płodowymi. Po dwóch tygodniach u Igorka stwierdzono asymetrię i wzmożone napięcie mięśniowe. Natomiast gdy synek skończył roczek, okazało się, że jego rozwój jest znacznie opóźniony… Igorek miewał stany zawieszenia, bujał się do przodu i do tyłu, późno nauczył się siadać, raczkować czy chodzić. Gdy synek miał zaledwie 2-latka, specjaliści zdiagnozowali u niego autyzm dziecięcy. Byłam przerażona, ponieważ tego nie da się wyleczyć! Synek musi uczestniczyć w licznych terapiach, aby mieć szansę dogonić swoich rówieśników. Mimo wieku Igorek nadal ma problem z komunikowaniem się. Jest dzieckiem niemówiącym i niedosłyszącym. Musi być pod stałą kontrolą specjalistów: alergologa, endokrynologa, audiologa, neurologa, genetyka, gastrologa, laryngologa, psychologa i psychiatry. Niestety na naszej drodze pojawia się wciąż wiele trudności, a jedyne, o czym marzę, to aby Igorek miał zapewnioną potrzebną pomoc. Pragnę by synek mógł w przyszłości samodzielnie funkcjonować. Wiem, że czasy mamy trudne i bardzo niepewne, dlatego nie proszę o wiele. Naprawdę, każdy, nawet najmniejszy gest wsparcia ma dla nas znaczenie! Problemów nie brakuje, koszty każdego dnia rosną, a ja codziennie stoję na placu wojny w pojedynkę. Przede mną wiele lat walki o jego zdrowie i sprawność, dlatego całym sercem proszę Cię o wsparcie! Wiem, że tylko z Twoją pomocą dam radę! Natalia, mama Igora

1 003 zł
Łukasz Łukomski
Pilne!
Łukasz Łukomski , 37 lat

Miał się oświadczyć, trafił na SOR❗️Łukasz walczy z guzem mózgu, POMOCY❗️

Mieliśmy lecieć na urlop do Barcelony. Zamiast wakacji marzeń, piekło na ziemi… 20 września mój partner Łukasz zasłabł w pracy. Pracuje na kolei, był akurat daleko od domu. Jeszcze zdążył do mnie zadzwonić, że wiozą go na SOR… Wtedy jeszcze łudziłam się, że to nie może być przecież nic poważnego! Ale wkrótce usłyszeliśmy wyrok. Ten najgorszy…  Do szpitala, gdzie zawieźli Łukasza, miałam 2 godziny drogi. W jej trakcie jeszcze rozmawialiśmy – powiedział, że jest po wstępnych badaniach. Niestety, lekarze odkryli coś niepokojącego w jego głowie…  Dojechałam na miejsce. Wtedy na rozmowie lekarz przekazał, że mój Łukasz ma w głowie guza wielkości piłki do ping-ponga! Nogi ugięły się pode mną… Musiał zostać na obserwacji i dalszych badaniach. Ja musiałam wrócić do domu. Kolejnego dnia jak na szpilkach czekałam na informację – Łukasz miał zadzwonić. Telefon jednak milczał. Nie mogłam się do  niego dodzwonić, aż w końcu ktoś odezwał się po drugiej stronie. Nie był to jednak jego głos… Pielęgniarka powiedziała mi, że Łukasz jest nieprzytomny i że mam jak najszybciej przyjechać do szpitala. To były najdłuższe 2 godziny mojego życia, nie pamiętam prawie drogi…  Na miejscu zobaczyłam Łukasza zaintubowanego. Grunt mi się usunął spod stóp… Pilnie został przewieziony na neurochirurgię do Poznania. Jeszcze tego samego dnia został zoperowany i zostawiony w śpiączce klinicznej… Kolejne 3 tygodnie Łukasz spędził w szpitalu. Gdy go wypisali do domu w stanie stabilnym, miał niedowład prawej części ciała. Teraz chodzi, ale to nie jest ten sam, jeszcze niedawno zupełnie zdrowy, silny i sprawny mężczyzna… 11 października dowiedzieliśmy się, że Łukasz walczy z wrogiem chyba najgorszym z możliwych – z glejakiem wielopostaciowym IV stopnia złośliwości…  Skierowanie na radioterapię i chemioterapię – mimo że to leczenie nie daje nam wielkich szans…  Chcemy spróbować leczenia w Niemczech - immunoterapii. Ta jest jednak bardzo droga – samo badanie do stworzenia szczepionki immunologicznej to koszt ok. 25 tys. zł. Stworzenie szczepionki to koszt rzędu 350 tys. zł plus dojazdy i możliwe dodatkowe leczenie na miejscu... Obecnie jest to najbardziej obiecujące leczenie, jakiemu możemy poddać Łukasza. Niestety, nie mamy takich ogromnych środków, by je opłacić… Łukasz się nie poddaje. Chce poddać się każdej możliwej formie leczenia, jaką oferuje współczesna medycyna. Wierzy, że przed nim jeszcze wiele pięknych lat życia… Przyznał się mi niedawno, że na naszych odwołanych już wakacjach planował zapytać mnie o rękę. Samolot odlatuje bez nas, ale to nie jest najważniejsze. Obiecałam mu, że jeszcze polecimy do Barcelony. Że jeszcze będzie pięknie… Bardzo Was proszę o pomoc dla Łukasza… Magdalena   ➡️ Licytacje dla Łukasza

358 632,00 zł ( 84,27% )
Brakuje: 66 900,00 zł
Abduś Azamov
Pilne!
Abduś Azamov , 13 lat

Stan jest KRYTYCZNY❗️Bez natychmiastowej pomocy nasz synek UMRZE, ratunku!

Jesteśmy rodzicami, którzy stoją w obliczu najgorszego dramatu, jaki może spotkać człowieka - śmiertelnej choroby własnego dziecka... Desperacko walczymy o jego życie 12 lat. Przez ten czas byliśmy na wielu pogrzebach dzieci, które nasz synek znał z oddziału, których życia przedwcześnie skończyła choroba. Widzieliśmy rozpacz ich rodziców... Śmierć dotyka swoimi wykręconymi szponami również naszego synka, dlatego, zdesperowani i bezsilni, prosimy Cię o pomoc! 12 lat temu spełniło się nasze największe marzenie - zostaliśmy rodzicami. Syn był spełnieniem naszych snów... Wydawało się, że urodził się zupełnie zdrowy. Wróciliśmy do domu w trójkę i nie dowierzaliśmy własnemu szczęściu. Z troską opiekowaliśmy się naszą malutką, kruchą istotką... Wszystko było wspaniałe, nawet nieprzespane noce nie wydawały się dużym zmartwieniem. Niestety, wkrótce wszystko się zmieniło... Nasz synek nie miał w ogóle apetytu... Wydawał się bardzo słaby, cały czas płakał, a potem nawet nie miał na to siły. Zaniepokojeni, zaczęliśmy bić na alarm... Przyjęto nas do szpitala, zaczęły się badania. Lekarze wiedzieli już, że coś mu dolega... Czekaliśmy na diagnozę, nie spodziewaliśmy się jednak, że będzie taka... Opuszczając szpital położniczy, niepokoiło nas tylko jedno - synek miał niespotykany odcień skóry, wydawało się lekko żółta. Lekarze jednak powiedzieli, że to nic złego - wszystkie parametry i badania wyszły prawidłowo i wykluczyli wszystkie choroby. Niestety nasza intuicja rodzicielska nas wtedy nie zawiodła... Przeżyliśmy najszczęśliwsze pół roku w naszym życiu, a potem, w ciągu jednego wieczora, bajka zamieniła się w najczarniejszy koszmar... Okazało się, że nasz syn cierpi na talasemię - genetyczną chorobę krwi.  Organizm Abdulka nie wytwarza odpowiedniej ilości hemoglobiny, niezbędnej do prawidłowego rozwoju...  Hemoglobina przenosi tlen i umożliwia właściwe funkcjonowanie komórek. Jej brak powoduje wady rozwojowe, zaburzenie życiowych procesów, a w najcięższych przypadkach po prostu śmierć, do której prowadzi niewydolne serce... Co czuje się w takich chwilach, kiedy słyszy się, że Twoje dziecko jest chore na chorobę, która powoli i boleśnie je zabija...? My mieliśmy wrażenie, że ktoś odciął nam dopływ tlenu... Nie mieliśmy czym oddychać, rozpacz i strach wypełniły wszystko, pojawiły się w naszym życiu i są do dziś. Nasz syn ma najcięższą postać tej choroby, od początku kazano nam się liczyć z najgorszym... Postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, żeby go ratować, że nie pozwolimy mu umrzeć! Już wtedy mówiono nam, że leczenie będzie trudne i długie... Nie mieliśmy jednak pojęcia, jak ciężko będzie, że przez 12 lat choroba będzie deptać nam po piętach, że nasz syn przez 12 lat będzie torturowany ciągłymi transfuzjami krwi, że nie będzie mieć dzieciństwa, że lepiej niż dom będzie znać szpital... Niestety stan Abdula pogarsza się, jest coraz słabszy, narządy coraz gorzej funkcjonują, a my jesteśmy bezsilni. Kiedy synowi zaczęły puchnąć nóżki, spuchła buzia, a parametry pracy serca spadły do zagrażających życiu, wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej czekać... Przyjechaliśmy do szpitala w Turcji, tutaj Abdul ma jeszcze szansę... Przejdzie przeszczep szpiku, to jedyna szansa na uratowanie życia. Zaczęliśmy leczenie, chociaż nasz syn jest tu prywatnym pacjentem, za wszystko trzeba płacić... Nasza rodzina sprzedała wszystko, co mieliśmy: mieszkanie, samochód, aby opłacić drogie leczenie przez 12 lat. A teraz mamy szansę uratować życie naszego synka, a nie mamy już pieniędzy... Nie możemy pozwolić mu umrzeć! Wskaźniki badań syna są krytyczne, lekarze powiedzieli nam, że jest bardzo źle... Abdul może umrzeć w dowolnym momencie. Musimy działać szybko! Trwają przygotowania do przeszczepu, dawca szpiku już się znalazł w międzynarodowej bazie - mamy ogromne szczęście, że będzie to osoba z Polski. Niestety, sama procedura jest bardzo kosztowna... Jesteśmy uzależnieni od pieniędzy, których nie mamy! Ścigamy się z czasem... Szpital robi, co może, aby stan naszego synka się polepszył i nadawał się do przeszczepu. Procedura rozpocznie się, gdy zbierzemy pieniądze. Błagamy Cię, pomóż ratować naszego syna, tak bardzo chcemy go uratować ze szponów śmierci, modlimy się za każdego Anioła Stróża, który da naszemu synowi szansę na życie! Z wyrazami szacunku i prośbą o pomoc,  Rodzice

94 639,00 zł ( 19,64% )
Brakuje: 386 995,00 zł
Kajetan Gatzke
Kajetan Gatzke , 5 lat

Drugie starcie z SMA i walka o sprawność❗️Pomagamy Kajtkowi❗️

Pamiętamy, jak w maju 2020 roku otwieraliśmy zbiórkę na ponad 9 milionów złotych… Nie mogliśmy uwierzyć, że Kajtuś choruje na śmiertelnie niebezpieczną chorobą, czyli SMA. Walka trwała ponad 9 miesięcy i udało się! Zebraliśmy środki na najdroższy lek świata, czyli terapię genową. A teraz, 2 lata później znaleźliśmy się w miejscu, w którym kolejny raz musimy prosić Was o pomoc. O ratunek dla synka… By nie przekreślić tego wszystkiego, co przez lata uzyskaliśmy! Kilka tygodni przed zakończeniem zbiórki zmniejszyliśmy jej kwotę. Zrezygnowaliśmy z części środków potrzebnych na rehabilitację. Chcieliśmy jak najszybciej przyjąć terapię genową, by uratować Kajtka. Jego stan każdego dnia się pogarszał… Dzieliła nas też granica 13,5 kilograma, której nie mogliśmy przekroczyć. Postanowiliśmy poradzić sobie sami z kosztami rehabilitacji. Dzięki temu udało się przyjąć terapię genową, a synek zaczął robić ogromne postępy. Po miesiącu od przyjęcia leku poprawiła się mowa synka, a każdy dzień dawał nam szansę na jak najszybszy rozwój.  Kajtek ma teraz 4 latka. Siada w każdej pozycji, czworakuje oraz staje i stawia pierwsze kroki w ortezach. Nie ma także skrzywienia w Jesteśmy po pierwszej poważniejszej infekcji, z którą poradził sobie sam. Nie potrzebowaliśmy sprzętu, nie baliśmy się o jego życie. Cudownie odetchnąć z ulgą, jednak nie spodziewaliśmy się, że na naszej drodze znowu pojawi się ogromny problem, w postaci braku środków… Długo zastanawialiśmy się, czy uruchamiać kolejną zbiórkę. Mnóstwo różnych myśli kłębiło się w naszych głowach… Jednak wszystkie oszczędności i nadwyżkę kwoty wykorzystaliśmy na dotychczasową rehabilitację i sprzęt, który jest bardzo drogi. Przez to kolejny raz stanęliśmy w miejscu, w którym nie możemy pozwolić na to, by SMA wtargnęło do życia Kajtka i całej naszej rodziny! Dzielny, waleczny, z przepięknym uśmiechem na twarzy. Taki jest nasz Kajtuś. Po przyjęciu terapii genowej obiecaliśmy naszemu synkowi, że już nigdy nie będzie cierpiał tak jak wcześniej… Że zrobimy wszystko, by mógł zapomnieć o chorobie i cieszyć się wspaniałym życiem. Dlatego w tym trudnym dla nas momencie, jeszcze raz prosimy Was o pomoc!  Rodzice ➤ Obserwuj walkę Kajtka na FACEBOOK'U ➤ Wspieraj także poprze LICYTACJE

137 272,00 zł ( 49,62% )
Brakuje: 139 324,00 zł