Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nikodem Kleinschmidt
12 dni do końca
Nikodem Kleinschmidt , 7 lat

Los naszego dziecka jest w Twoich rękach! Zawalcz z nami o przyszłość Nikosia!

Nasz ukochany synek zmaga się z ciężką i nieuleczalną chorobą genetyczną. Do dziś, zamiast jego dziecięcego głosiku słyszymy ciszę. Nie możemy zobaczyć jak biega czy beztrosko bawi się z kolegami. Nasze dziecko codziennie walczy, a nam pękają serca. Chcielibyśmy dać mu wszystko, a możemy tak niewiele… Ale zacznijmy od początku. Nasz synek przyszedł na świat we wrześniu 2016 roku. Urodził się zdrowy i nic nie wskazywało na to, że wkrótce pojawią się u niego jakiekolwiek problemy zdrowotne. Najpierw wystąpiło silne napięcie mięśniowe, dlatego w wieku 4. miesięcy Nikoś musiał rozpocząć rehabilitację. Mieliśmy nadzieję, że to chwilowe, jednak po kilku miesiącach kolejne problemy zaczęły lawinowo spadać na nasze dziecko! W wieku 8. miesięcy zdiagnozowano u Nikodema zaćmę wrodzoną obuoczną. Konieczne były dwie operacje, które polegały na chirurgicznym usunięciu zmętniałych soczewek. Odbyły się kiedy Nikoś miał zaledwie 9 i 10 miesięcy. Był taki malutki i jeszcze nieświadomy tego wszystkiego, co go spotyka! Niestety to nie było wszystko. U synka została wskazana korekcja okularowa +20 dioptrii! A kolejne kontrole wykazały, że pojawiła się zaćma wtórna na obu oczkach! Nikoś musiał zostać poddany kolejnym dwóm zabiegom. Miał wtedy 12 i 14 miesięcy.  Mieliśmy nadzieję, że to koniec, że już nic więcej nie spadnie na nasze dziecko. Wtedy, w lipcu 2018 roku, u Nikosia  zdiagnozowano padaczkę… Wiedzieliśmy, że coś musi generować te wszystkie dolegliwości. Musieliśmy znaleźć odpowiedź na nurtujące nas pytania, dlatego w styczniu 2019 roku rozpoczęliśmy badania genetyczne. Okazało się Nikodem cierpi na zespół wad genetycznych zwanych jako ZESPÓŁ NOONAN – mutacja w genie RIT1. To był dla nas ogromny szok! Przecież tego nie da się wyleczyć! Nasz synek nadal nie mówi i ma problemy ruchowe. Zaczął siadać dopiero po skończeniu roku, a chodzić, dzięki intensywnej rehabilitacji, gdy miał 26 miesięcy. Rozwój Nikosia znacznie odbiega od swoich rówieśników. Synek choruje też na niedoczynność tarczycy i jest pod stałą opieką hematologa w związku ze skazą krwotoczną oraz ryzykiem wystąpienia białaczki. Aktualnie jest pacjentem aż ośmiu poradni specjalistycznych oraz dietetyka klinicznego! Codziennie wspieramy nasze dziecko. Z miłością przyjmujemy trudy, by sprawić by jego przyszłość, była choć trochę lepsza. Aby wspomóc rozwój synka, Nikoś uczęszcza na rehabilitację i terapię. Bardzo ciężko pracuje, aby móc kiedyś dogonić swoich kolegów.  Kontynuacje z wieloma specjalistami, diagnostyka, leczenie, suplementacja i rehabilitacja – to wszystko wymaga jednak ogromnych sum pieniędzy, a my nie dajemy już sami rady. Dlatego bardzo prosimy o wsparcie. Mówią, że całego świata się nie uratuje, ale Ty możesz zmienić świat Nikosia! Los naszego synka jest w Twoich dłoniach! Rodzice Nikosia

2 873 zł
Svitlana Polszykowa
Pilne!
Svitlana Polszykowa , 45 lat

Rak chce odebrać mamie życie❗️RATUNKU❗️

Kiedy po wybuchu wojny trafiłam do Polski, wydawało mi się, że wreszcie mogę czuć się bezpiecznie. Niestety, wkrótce okazało się, że czyha na mnie nowe niebezpieczeństwo... W moim ciele rozwija się rak piersi! Uciekłam z kraju w obawie przed utratą życia. Wiedziałam, że sytuacja jest tragiczna. Musiałam ratować siebie i moje wspaniałe dzieci. Bardzo je kocham i nie wyobrażam sobie, że mogłoby coś im się stać. Do niedawna pracowałam w przedszkolu, gdzie uczyłam maluchy tańca. Życie wreszcie się układało. Sytuacja niespodziewanie się zmieniła. Pewnego dnia wyczułam coś w piersi. Zmiana była podłużna. Przypominała pod skórą maleńki pasek. Byłam pewna, że to zwykłe otarcie, które za moment zniknie. Niestety, sytuacja nie ulegała poprawie. Wreszcie postanowiłam zgłosić się do ginekologa. Po badaniu piersi lekarz od razu skierował mnie na onkologię. Diagnoza okazała się okrutna... Nowotwór złośliwy piersi! W głowie kłębiły się najróżniejsze myśli... Ile mi pozostało? Jak będzie wyglądało moje życie? Czy umrę? Lekarze zalecili chemioterapię. Jej pierwszy cykl był wyczerpujący. Byłam blada i słaba. Myśl, że przede mną kolejne cztery, napawa mnie lękiem i smutkiem. Po chemii czeka mnie operacja usunięcia guza z piersi oraz radioterapia. Dodatkowo, specjaliści zastanawiają się, czy choroba ma podłoże genetyczne. Jeśli tak, oprócz operacji piersi trzeba będzie usunąć jajniki. Każdego dnia płaczę, zastanawiając się, ile jeszcze wytrzymam... Leczenie i rehabilitacja kosztują fortunę. Jestem w niezwykle trudnej sytuacji finansowej. Choroba pochłania masę pieniędzy, a na moim utrzymaniu mam jeszcze dziesięcioletniego synka. Codziennie zasypiam, zastanawiając się, co będzie, jeśli mnie zabraknie. Muszę walczyć o życie dla moich dzieci! Jeśli zechcecie pomóc mi w tej trudnej drodze, będę niezwykle wdzięczna. Nie będzie łatwo, ale nie mogę się poddać. Chcę jak najdłużej być w życiu moich synów. To mój matczyny obowiązek. Nie pozwól mi umrzeć! Pomóż! Svitlana

2 457 zł
Miłosz Wasilewski
Miłosz Wasilewski , 10 lat

Walka z SMA nadal trwa... Miłosz Cię potrzebuje!

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! Wasza pomoc jest nieoceniona! Niestety, Miłosz nadal Was potrzebuje... Oto nasza historia: Kiedy usłyszeliśmy diagnozę – byłam zrozpaczona. Wtedy o chorobie nie mówiło się zbyt wiele, nie istniało skuteczne leczenie, nie było terapii. Miałam wrażenie, że w jednej chwili świat rozsypał się na kawałki… Mózg podpowiadał mi najgorsze wizje przyszłości, ale wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, by żadna z nich nie stała się rzeczywistością. Podjęliśmy trudne decyzje – całe życie zostało podporządkowane chorobie.  Miłoszek początkowo rozwijał się prawidłowo. Nic nie wskazywało na to, że w jego genach jest taka straszna choroba. Zaczęliśmy się niepokoić, kiedy zauważyliśmy, że synek boi się samodzielnie stanąć bez asekuracji i gdy zaczął nieprawidłowo chodzić. Po wielu badaniach i konsultacjach z lekarzami, otrzymaliśmy straszliwą diagnozę - SMA. Lekarze przewidywali, że mój synek nigdy nie stanie na własnych nogach. Ta choroba to dla wielu dzieci wyrok. Niestety, pomimo niewielkich sukcesów, już zawsze będziemy prowadzić trudną walkę. Miłosz potrzebuje pomocy tu i teraz!  Synek ma już 9 lat. Za nim tysiące godzin spędzonych na sali rehabilitacyjnej, operacje, kolejne dawki leku, który pozwala zahamować postęp choroby. Efekty widoczne są w codziennym funkcjonowaniu, ale już wielokrotnie przekonaliśmy się, że choroba jest bardzo podstępna – nie bez powodu jest określana mianem cichego zabójcy. Rozwój choroby doprowadził do tego, że u Miłosza pojawiła się skolioza, której rozwoju nie byliśmy w stanie zatrzymać. Przerażenie rosło, bo postępujące skrzywienie kręgosłupa powodowało ogromny ból i stanowiło realne zagrożenie dla mojego dziecka. Lekarze zadecydowali o natychmiastowej operacji. Trudno mi opisać to, co przeżyliśmy. Strach, nadzieja, rosnąca niepewność. Miałam wrażenie, że dostajemy od życia kolejny cios... Operacja była ratunkiem, ale przed nami kolejne wyzwania, bo teraz Miłoszek wymaga jeszcze intensywniejszej rehabilitacji, zakupu specjalistycznego sprzętu oraz zabezpieczenia w postaci leków i niezbędnych suplementów. Kwoty, których na ten moment potrzebujemy, liczą się w dziesiątkach tysięcy złotych. Świadomość tego, że stracimy coś ważnego przez brak środków, jest porażająca. Przez wiele lat robiliśmy wszystko, by zapewnić Miłoszkowi to, co niezbędne, ale znów choroba stawia przed nami mur. Obecnie Miłosz porusza się na wózku. Samodzielnie jest w stanie przejść jedynie niewielki dystans. Dzięki lekom choroba nie postępuje, ale synek stale rośnie… Ma przykurcze w biodrach i kolanach, przez co codzienna rehabilitacja jest niezbędna. Niedawno odebraliśmy pionizator, dzięki któremu możemy wypracowywać u Miłosza prawidłową postawę. Niestety, już teraz wiemy, że za kilka lat, konieczne będzie wykonanie drugiej operacji. Synek przebył już jedną stabilizację kręgosłupa, poprzez wstawianie prętów magnetycznych, które co jakiś czas jeździmy rozciągać.  Pręty w kręgosłupie sprawiają, że Miłosz ma duże ograniczenia w poruszaniu i codziennym funkcjonowaniu. Potrzebujemy Twojej pomocy! Tylko dalsza intensywna rehabilitacja, a za jakiś czas również i operacja, dają Miłoszkowi szansę na lepszą przyszłość… Patrzę na mojego syna i jedyne, co chciałabym mu obiecać to, że już nie będzie bolało. Niestety, nie mogę go o tym zapewnić. Wiem jednak, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by dać mu szansę. Proszę cię o maleńką iskierkę nadziei. Tylko i aż tyle. Rodzice Miłosza

1 550 zł
Stasiek Szewczyk
Stasiek Szewczyk , 63 lata

Udar sparaliżował życie Stanisława! Pomóż mu odzyskać sprawność!

Nadal nie mogę wyjść z podziwu, jak życie w ciągu jednej sekundy potrafi się zmienić. Wszystko to, co dotychczas budowałeś, wszystko to, co było naturalne i codziennością nagle staje się nieaktualne. Możesz dbać o swoje zdrowie, regularnie się badać, ale w obliczu choroby nagle wszystko przestaje mieć znaczenie. Tak właśnie było w przypadku mojego ukochanego męża Stanisława. Mąż od wielu lat leczył się kardiologicznie. Systematycznie stawiał się na wszystkie wizyty. Po około trzech latach leczenia, lekarz prowadzący postanowił zmienić mężowi leki. Niestety Stanisław nie czuł się po nich za dobrze. Nie wiemy, czy to właśnie one mogły przyczynić się do tego, co wydarzyło się zaledwie kilka dni później. Wiemy tylko, że nowe leki źle wpływały na jego ogólne samopoczucie. Było wcześnie rano, gdy zbierałam się do pracy. Już miałam wychodzić, gdy przypomniałam sobie o jednej rzeczy i cofnęłam się do domu. Nie chcę nawet myśleć, co stałoby się, gdybym jednak wsiadła do samochodu i pojechała od razu. Po wejściu do domu zastałam męża leżącego w łóżku, który nie kontaktował. Jego kącik ust był mocno opadnięty. Byłam przerażona, ale od razu naszła mnie myśl, że to może być udar. Natychmiast wezwałam pogotowie.  I tak Stanisław trafił na długie tygodnie do szpitala. Lekarze potwierdzili moje przypuszczenia – udar niedokrwienny lewej półkuli mózgu. Nie mogliśmy go odwiedzać, ponieważ był to czas pandemii. Wiedzieliśmy tylko, że jego stan jest ciężki. Ciało męża było sparaliżowane, w dodatku stracił mowę. Przez miesiąc lekarze walczyli o jego powrót do zdrowia.  Następnie od marca do maja Stanisław przebywał na oddziale rehabilitacyjnym, gdzie codziennie małymi krokami wracał do sprawności. Choć od tamtych wydarzeń minęły już dwa lata, mąż nadal ma ogromne trudności na wielu płaszczyznach. Pomimo wielu konsultacji logopedycznych i regularnych ćwiczeń, nadal nie mówi.  Każdego dnia walczymy o każdy kolejny krok, który przybliża nas do odzyskania dawnej sprawności. Stanisław potrzebuje codziennej i intensywnej rehabilitacji. Niestety na tę refundowaną czeka się bardzo długo, a my nie mamy tyle czasu. Prywatne zajęcia są jednak bardzo kosztowne. Do tego dochodzą drogie leki. To wszystko mocno nas obciąża. Dlatego pełni nadziei prosimy Was o wsparcie! Dzięki Waszej pomocy będę mogła dalej zapewniać mężowi tak bardzo potrzebne mu dzisiaj leczenie. Już teraz z całego serca dziękuję Wam za każdą złotówkę! Bożena, żona Stanisława

1 108 zł
Yehor Prodanov
Yehor Prodanov , 9 lat

Pomóż w walce o sprawność i samodzielność! Razem przeciw SMA!

8 marca 2015 urodził się nasz synek. Wymarzony, wyczekany, wytęskniony. Niestety, szczęście trwało jedynie 1,5 roku… To właśnie wtedy zaczęły pojawiać się pierwsze niepokojące objawy. Nigdy nie podejrzewaliśmy wówczas, z jak straszliwą diagnozą przyjdzie się nam zmierzyć… Po omacku błądziliśmy, szukając ratunku ponad rok! Dopiero wyniki badań genetycznych dały odpowiedź – to SMA! Choroba, która każdego dnia osłabia mięśnie synka, przez co Yehorek nie jest w stanie wstać, chodzić, czy chwytać. Wiele czynności sprawia mu dużo trudności i wymaga stałej opieki i pomocy drugiej osoby. Yehorek z każdym dniem słabł. Rzuciliśmy wszystko i wszystkie swoje siły skoncentrowaliśmy na tym, by jak najszybciej rozpocząć leczenie. Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się nam uzbierać środki na kosztowną rehabilitację oraz zakup poduszki ortopedycznej do wózka. Jesteśmy Wam niezwykle wdzięczni za każdy gest dobroci skierowany w naszą stronę! Niestety nasza walka o synka wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszego wsparcia! Staramy się udźwignąć jak najwięcej sami – opłacamy turnus rehabilitacyjny dla synka oraz kurs masaży, by móc wspierać jego terapię w domu. Mimo najszczerszych chęci nie jesteśmy jednak w stanie sprostać wszystkiemu… Przed nami konieczność zakupu specjalistycznego gorsetu oraz pionizatora. Wydatki z tym związane są niezwykle wysokie i przekraczają nasze możliwości… Choroba naszego synka jest nieuleczalna, a o jego zdrowie, rozwój i lepszą przyszłość będziemy musieli walczyć nieustannie. Prosimy, wyciągnijcie do nas pomocną dłoń. Wasze wsparcie może odmienić życie niewinnego dziecka – każda wpłata i udostępnienie to dla nas iskierka nadziei na lepsze jutro! Rodzice      

247,00 zł ( 1,98% )
Brakuje: 12 200,00 zł
Denis Borysławski
Denis Borysławski , 4 latka

Mały bohater w walce o zdrowie❗️Potrzebne wsparcie❗️

Mój Denis to wyjątkowy chłopiec. Emanuje radością i ciekawością świata, chociaż na co dzień zmaga się z szeregiem poważnych chorób. Zespół Westa, porażenie mózgowe, słabowidzenie, opóźnienie w rozwoju. Dzielnie stawia im czoła, ale ile siły może wykrzesać z siebie 4-letnie dziecko? Denis uwielbia muzykę, słuchać różnych dźwięków... W ten sposób nie tylko się bawi, ale też poznaje świat w bardziej przystępny dla siebie sposób. Na co dzień korzystamy z zajęć sensorycznych, pomocy psychologa, logopedy i fizjoterapeuty. Sesje pomagają mu lepiej zrozumieć siebie i świat wokół i jednocześnie rozwijać umiejętności społeczne i komunikacyjne. Mój synek to mój mały bohater. Codziennie pokonuje swoje ograniczenia i kiedy mi już brakuje sił, kiedy codzienność mnie przygniata, jego wola walki pokazuje mi, że jest o co walczyć. Widzę jak mimo trudności i ograniczeń szuka swoich pasji i jestem wtedy najdumniejszą matką na ziemi. Ale moja duma i szczęście rozbijają się o mur, jakim są pieniądze. Koszty rehabilitacji, leczenia i wizyt u specjalistów są ogromne i po prostu mnie na nie nie stać. Dlatego bardzo proszę o pomoc, o najmniejszą wpłatę, którą mogłabym zabezpieczyć przyszłość mojego dziecka i jego zdrowia. Nawet mała cegiełka może tutaj zdziałać cuda. Iryna, mama

210,00 zł ( 1,97% )
Brakuje: 10 429,00 zł
Adam Banaszek
Adam Banaszek , 5 lat

Tylko kosztowna terapia może dać Adasiowi szansę na lepsze życie! POMÓŻ!

Na początku nikt nie dawał gwarancji, że Adaś kiedykolwiek usiądzie czy wstanie z łóżka. Zdawaliśmy sobie sprawę z problemów i wyzwań, jakie nas czekają. Jednak nie poddaliśmy się  i każdego dnia walczyliśmy z całych sił o sprawność naszego synka. Chcielibyśmy podziękować Wam za okazane wsparcie i podzielić się z tym, co działo się u nas przez ostatni czas. Niestety działo się naprawdę dużo... Oto nasza historia: Adaś urodził się jako wcześniak w 33. tygodniu ciąży. Pierwszy miesiąc życia spędził na oddziale intensywnej terapii i neonatologii. Zaledwie kilka dni po urodzeniu, u synka zdiagnozowano wrodzoną wadę serca, a kiedy skończył 6 miesięcy, stwierdzono u niego oczopląs. Lekarze zalecili wykonanie rezonansu magnetycznego, który przyniósł kolejne złe wieści – encefalopatię, uszkodzenie mózgu.  Rozpoczęliśmy dalszą diagnostykę genetyczną w celu dokładniejszego rozpoznania schorzeń oraz ich przyczyn. W międzyczasie Adaś rozpoczął intensywną i regularną rehabilitację, która umożliwiła walkę o sprawność. Wyniki badań wykazały u synka nieprawidłowości w dwóch genach, co objawia się m.in. opóźnionym rozwojem psychomotorycznym, zaburzeniami mowy i zachowania, obniżonym napięciem mięśniowym oraz wadą wzroku. To był ogromny cios, ale wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać! Długie godziny spędzone na ćwiczeniach fizycznych, rehabilitacji neurorozwojowej i szeregu specjalistycznych zabiegów przyniosły wspaniały rezultat! Adaś sam usiadł, a tuż przed czwartymi urodzinami postawił samodzielnie pierwsze kroki! Nasza radość była nie do opisania. Nawet dla naszego synka był to ogromny szok – krok milowy w jego rozwoju. Niestety na tym optymistyczne wiadomości się kończą.... Opóźnienie intelektualne i umysłowe pozostawia Adasia daleko w tyle. Wszystkie środki finansowe i cała nasza uwaga skupia się teraz na terapii, która mogłaby pomóc w rozwoju intelektualnym i nauczeniu naszego szkraba porozumiewania się z otoczeniem. Synek nie mówi, swoje emocje i potrzeby komunikuje złością, płaczem oraz krzykiem. Nie rozumie też mowy, nie reaguje na swoje imię ani na słowa skierowane do niego.  Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie komunikacji alternatywnej, aby spróbować porozumieć się z naszym synem. Widzimy drobną poprawę, ale to nadal za mało.  Przez długi czas zastanawialiśmy się, co jeszcze możemy zrobić, aby dać mu szansę na lepsze jutro.... Taką szansę Adaś może otrzymać w Bangkoku! W tamtejszej klinice istnieje jedna z najlepszych terapii komórkami macierzystymi. Polega ona na podaniu do płynu mózgowo-rdzeniowego około 400 milionow komórek po to, aby mogły naprawić uszkodzony system nerwowy. Dzięki temu pacjent otrzymuje szansę na przywrócenie części utraconej sprawności umysłowej. Ogromnym atutem tej terapii jest również zapewniona rehabilitacja ruchowa, terapia ręki, akupunktura czy elektrostymulacja mózgu, która pobudza zaaplikowane komórki do działania. Dla Adasia to ogromna szansa. Mimo że jego mózg jest uszkodzony – jest także nadal zdolny do przyswajania i odbierania bodźców. Dla naszego synka jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Niestety, koszt terapii i przelotu jest po prostu dla nas nieosiągalny. Dlatego też zwracamy się z prośbą wsparcie. Dzięki niemu Adam będzie miał możliwość korzystania z terapii, która jest jego jedyną szansą na samodzielność w przyszłości. Będziemy z całego serca wdzięczni za każdą złotówkę podarowaną naszemu małemu wojownikowi. Rodzice Adasia

43 342,00 zł ( 21,4% )
Brakuje: 159 181,00 zł
Michał Kaczyński
Michał Kaczyński , 39 lat

Jeden dzień zmienił życie w koszmar... Michał walczy o swoją szansę. Pomocy!

W jednej chwili całe życie zmieniło się nie do poznania. Kilka sekund sprawiło, że przyszłość jest dla nas wielką niewiadomą… Wypadek przekreślił plany i marzenia, ale to wydarzenie nie oznacza końca!  Michał to człowiek ze sportową duszą. Czasem miałam wrażenie, że on i rower to jedno. Dla niego nie było złego czasu ani miejsca - plan treningowy był dla niego wyznacznikiem, dla którego był w stanie podporządkować wiele. Cudowny, pełen energii tata, wspierający partner. Osoba, na którą zawsze można liczyć. Dziś to wszystko wspominam ze łzami w oczach, bo mój mąż w tym momencie jest zupełnie innym człowiekiem… Wypadek odebrał mu siły i możliwości. Zabrał to, co było dla niego naturalne.  Ten telefon zapamiętam na zawsze - nasz wspólny przyjaciel powiadomił mnie o wypadku. Nagle w głowie pojawiło się mnóstwo myśli. Strach, niepewność i nadzieja… trudno o tym wszystkim opowiedzieć… Nie wiedziałam, jak powiedzieć o tym dzieciom. Nie byłam przygotowana na to, co powiedzą mi lekarze. Nagle zostałam ze wszystkim sama. Mąż był w ciężkim stanie - nie tylko fizycznym, ale też psychicznym. Urazy doprowadziły do poważnych komplikacji i paraliżu. Nie doszło do uszkodzenia mózgu, dlatego Michał z całą świadomością konsekwencji musiał zmierzyć się z nową rzeczywistością. To nie było dla niego łatwe…  Do niedawna mieliśmy zapewnioną rehabilitację i ćwiczenia w ramach refundowanej opieki medycznej. Krok po kroku Michał starał się pokonywać kolejne ograniczenia. Niestety, ten etap powoli dobiega końca, a ja muszę szukać pomocy dalej. Otwierając zbiórkę początkowo traktowałam ją jako zabezpieczenie na przyszłość. Wiedziałam, że te środki mogą okazać się potrzebne w chwili kryzysu… W tym momencie stanęłam przed poważnym wyzwaniem, bo muszę zapewnić Michałowi pobyt w ośrodku, w którym będzie mógł kontynuować walkę. Niestety na dalszą refundację nie mamy już szans, a miesięczny koszt specjalistycznej opieki przekracza 20 tysięcy. W tym tempie, środki ze zbiórki wystarczą nam zaledwie na kilka miesięcy, a specjaliści nie pozostawiają wątpliwości, że czeka nas jeszcze długa i trudna walka. Muszę zawalczyć! Chcę stanąć na wysokości zadania i zapewnić mężowi możliwość powrotu.  Potrzebuję pomocy, bo sama nie jestem w stanie pokryć takich rachunków. Tragedia, która nas spotkała może mieć szczęśliwe zakończenie, jeśli każdy z Was przekażę swoją cegiełkę, która zapewni mojemu mężowi możliwość dalszej walki.  Michał pomimo kryzysów, pomimo tego, że rehabilitacja wymaga od niego ogromnego zaangażowania i siły, nie traci nadziei ani pogody ducha. Jak w planie treningowym krok po kroku z uporem podejmuje kolejne wyzwania. Specjaliści są zdziwieni jego energią i zaangażowaniem, a ja wiem, że mój mąż jest gotowy zrobić wiele, by wrócić do częściowej sprawności.  Marzę tylko o tym, by Michał wrócił do domu. Do dzieci. Do mnie. Do swojej pasji. Zdrowie i sprawność mojego męża wyceniono na ogromną cenę, ale dzięki Waszej mocy możemy dokonać niemożliwego. Proszę, nie zostawiaj nas w potrzebie. Twoje wsparcie to jedyna nadzieja na lepsze jutro nie tylko dla Michała, ale całej naszej rodziny.  *Szacunkowa kwota zbiórki

63 255,00 zł ( 24,17% )
Brakuje: 198 447,00 zł
Eliza Kolińska
13 dni do końca
Eliza Kolińska , 5 lat

Elizka walczy z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu. POMÓŻ!

Elizka to nasze jedyne, upragnione dziecko. Od początku dużo płakała, co bardzo nas  martwiło. Zaczęliśmy szukać przyczyn. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak wyczerpujący maraton nas czeka – lekarze, fizjoterapeuci… Odbijaliśmy się od drzwi do drzwi i wciąż nie wiedzieliśmy, co dolega naszej kochanej córeczce. Jej stan ciągle się pogarszał, Elizka stała się nieobecna. W końcu otrzymaliśmy diagnozę – autyzm. Rozpoczęliśmy więc terapię, robiliśmy wszystko, żeby pomóc naszemu dziecku. Pojawiły się jednak kolejne, niepokojące objawy. Córeczka budziła się w nocy z przerażającym krzykiem, a my w żaden sposób nie mogliśmy jej uspokoić! Rozpoczęliśmy badania w kierunku padaczki. Pierwsze eeg nic nie wykazało, ale nie poddaliśmy się i powtórne badanie potwierdziło nasze obawy. Wciąż jednak coś było nie tak… Wiedzieliśmy, że musimy szukać dalej. Lekarze odsyłali nas od jednego do drugiego, z miasta do miasta… Ciągle opłacaliśmy kolejne wizyty. W końcu otrzymaliśmy diagnozę: PANS – autoimmunologiczne zapalenie mózgu, a do tego borelioza! Czuliśmy, że ziemia osunęła nam się spod nóg. Jednocześnie odetchnęliśmy z ulgą – tylko dzięki naszej determinacji, w końcu dowiedzieliśmy się, co dolega naszemu dziecku i jak możemy mu pomóc. Teraz rozpoczęła się najważniejsza walka o zdrowie i życie naszej córeczki. Czas ucieka nieubłaganie, choroba sieje spustoszenie w mózgu Elizki. Córeczce zlecono 6 wlewów z immunoglobulin dożylnie. Konieczne w jej leczeniu są też badania genetyczne oraz antybiotykoterapia związana z boreliozą. Zaszliśmy już tak daleko, ale to teraz potrzebna jest największa mobilizacja – koszty są ogromne, badania i leki nie podlegają refundacji…  Jesteśmy zrozpaczonymi rodzicami, lecz zdeterminowani, jak nigdy dotąd. Nie potrafimy wyrazić w słowach, jak bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia. Bez niego nie jesteśmy w stanie leczyć córeczki. Nie poddaliśmy się, gdy szukaliśmy przyczyny zachowań naszego dziecka i nie poddamy się teraz! Prosimy, pomóżcie nam walczyć o zdrowie i życie naszej Elizki!  Rodzice Zobacz, jak wygląda codzienność Elizki: ➡️ Licytacje – https://www.facebook.com/share/ZKiTfoD3M4Zo8FNm/

35 903,00 zł ( 13,49% )
Brakuje: 230 055,00 zł