Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Jarosz
10 dni do końca
Michał Jarosz , 25 lat

Tragiczny wypadek odebrał Michałowi młodość - pomóż w walce o samodzielność!

Mam dopiero 22 lata. To nie jest wiek, w którym rezygnuje się z marzeń i planów na przyszłość. Po wypadku nie mogę być jednak niczego pewien. Zrozumiałem jaka jest cena kilku pechowych sekund i teraz wiem, że nic nie jest w stanie zastąpić mi zdrowia.  Jednego lipcowego dnia, tego roku, moja rzeczywistość zmieniła się nie do poznania. Byłem akurat w drodze na wakacje. Wystarczył jeden moment nieuwagi, chwila rozproszenia, a później miałem przed oczami już tylko ciemność. Kiedy obudziłem się w szpitalu, wiedziałem już, że nic nie jest takie jak wcześniej, że cudem przeżyłem. W wyniku wypadku doznałem złamania kręgosłupa i zmiażdżenia rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym. Przeszedłem skomplikowaną operację, która tak naprawdę uratowała mi życie.  Od sierpnia przebywam w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie codziennie walczę o powrót do jak największej sprawności. W wyniku poniesionych obrażeń nie mam czucia w nogach, jestem sparaliżowany od klatki piersiowej w dół. Mimo początkowych złych rokowań udało mi się jednak odzyskać władzę w rękach do nadgarstków, ustabilizować samodzielny oddech i zachować czucie w dłoni i palcach. Wciąż mam jednak trudności z chwytaniem przedmiotów w dłonie. Po kilku tygodniach systematycznych ćwiczeń potrafię sam siedzieć na wózku inwalidzkim i coraz lepiej się na nim poruszam, bez dodatkowej pomocy.  Zanim doszło do wypadku miałem odważne plany, co do swojej przyszłości. Przygotowywałem się do wstąpienia do wojska, a moim marzeniem było zostanie żołnierzem jednostek specjalnych. Być może właśnie dzięki wcześniejszym intensywnym treningom, pracy nad kondycją fizyczną i psychiczną, dzisiaj daję radę sprostać temu, co się wydarzyło. Chciałbym trwać w nadziei na to, że uda mi się zrealizować odłożone plany, że wypadek wszystkiego nie przekreślił.  Muszę sprostać temu, co się stało, nie ma innej drogi. Po powrocie z ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie przebywałem w ramach refundowanej opieki medycznej, czeka mnie kolejna długoletnia rehabilitacja. Muszę również dostosować mieszkanie do potrzeb osoby niepełnosprawnej, a także zakupić potrzebny sprzęt rehabilitacyjny. W związku z tym zwracam się do Was z ogromną prośbą o pomoc w zebraniu niezbędnych funduszy. Będę ogromnie wdzięczny za każdą wpłatę! Michał

67 581,00 zł ( 67,86% )
Brakuje: 31 994,00 zł
Izabela Bilska
10 dni do końca
Izabela Bilska , 29 lat

Ciało, w którym wypadek uwięził Izę ... Na pomoc!

Czekam na nią, bo wiem, że wróci do mnie. Czekają na nią dzieci, którym udzielała korepetycji. Czeka cała rodzina, przyjaciele… I wszyscy wciąż nie możemy uwierzyć w to, co się wydarzyło. Dlaczego właśnie ona? Dlaczego nasza Iza?! Bardzo proszę, pomóżcie mojej córce. Niech jej życie nie kończy się w ten sposób… 30 lipca w okolicach Bełchatowa skończył się mój świat, choć dowiedziałam się o tym nie od razu. Moja córka miała tragiczny wypadek. Gdy się o tym dowiedziałam, poczułam, jak boli pękające serce. Jak nic innego na świecie…  Iza doznała rozległych, wielonarządowych obrażeń ciała. Przeżyła, ale do dziś jest w śpiączce. Lekarze określają jej stan jako ciężki, ale stabilny. Tylko to ma mi dawać nadzieję – że nie jest gorzej. A skoro tak, to może być lepiej! Rozpoczynamy intensywną rehabilitację w specjalistycznej klinice, do której wkrótce Iza zostanie przetransportowana ze szpitala. Tam ma większe szanse, a teraz czas jest kluczowy! Im szybciej po wypadku rozpocznie się intensywna rehabilitacja, tym lepsze efekty można osiągnąć. A cel mam jeden – żeby moja córka odzyskała swoje dawne życie, które tak bardzo kochała! Przecież ono musi wrócić… Iza ma dopiero 26 lat. Tak wiele planów i marzeń, których nie zdążyła zrealizować… Wiem, że wiele osób chce jej pomóc, bo wszyscy, którzy ją zdążyli poznać wiedzą, jak cudownym jest człowiekiem. A dla mnie przede wszystkim moją kochaną córką, którą prawie straciłam… Walczymy o jej przyszłość, dlatego bardzo proszę o wsparcie. Pobyt w klinice jest bardzo kosztowny. Miesiąc kosztuje 18 tysięcy złotych, a do tego dochodzą jeszcze koszty żywności dojelitowej, pampersów, środków higienicznych… Walka przed nami długa i trudna, ale ja wciąż nie tracę wiary, że będzie wygrana, a Iza do nas wróci! Bardzo proszę, pomóż nam… Edyta, mama Izy

126 466 zł
Katarzyna Kaźmierczak
10 dni do końca
Katarzyna Kaźmierczak , 43 lata

Tętniak przerwał szczęśliwe życie Kasi – pomóż je odzyskać!

Wyobraź sobie, że wiedziesz normalne, szczęśliwe życie. Chodzisz do pracy, masz rodzinę, wszystko układa się tak, jak powinno. Czerpiesz radość i satysfakcję z wychowywania córeczki, masz marzenia i plany na przyszłość. Nagle, w jednej chwili tracisz dosłownie wszystko. Cały znajomy Ci świat rozpada się na tysiące kawałeczków, a Ty nie możesz nic zrobić...  Taka właśnie historia spotkała moją siostrę.  Jeszcze niedawno Kasia żyła na pełnych obrotach. Spełniała się jako wspaniała żona i cudowna mama. Niestety nagle, bez żadnego ostrzeżenia spadła na nas tragedia, która zmieniła wszystko... Pod koniec stycznia moja siostra źle się poczuła. Najpierw pojawił się silny ból głowy, a za chwilę ogólne osłabienie. Z godziny na godzinę jej stan się pogarszał! Kiedy trafiła do szpitala, jej stan był już krytyczny – utrata świadomości, przysypianie, brak logicznego kontaktu, cechy afazji ruchowej... Wykonane badania jednoznacznie wykazały tętniaka podpajęczynówkowego i rozległy krwotok!  Nie mogliśmy uwierzyć w to, co słyszymy. Byliśmy przerażeni, zdezorientowani.  Przecież jeszcze wczoraj było wszystko dobrze. Kasia śmiała się i wraz z rodziną snuła plany nowy rok. Teraz jej bezwładne ciało, leży na szpitalnym łóżku, a my nie możemy jej w żaden sposób pomóc...  Moja siostra miała wiele szczęścia – przeżyła. Jednak konieczne było  przeprowadzenie operacji klipsowania tętniaka. Mimo wielkiego ryzyka, zabieg przebiegł pomyślnie. Niestety, wylew był na tyle poważny, że pozostawił ogromne spustoszenie w mózgu Kasi. Pojawił się niedowład prawej części ciała oraz problemy z poruszaniem się. Dodatkowo choroba spowodowało zaburzenia pamięci i mowy...  Kasia ma zaledwie 40 lat i w jednej chwili stała się osobą niepełnosprawną, zależną od innych. Dla nas – najbliższych to straszliwy widok. Walczymy z bezsilnością i rozpaczą, które prześladują nas każdego dnia.    Od tego tragicznego zdarzenia minęło już kilka miesięcy. Każdy dzień to ciężka walka. Rehabilitacja i wizyty u neurologopedy są jej jedyną nadzieją na odzyskanie dawnego życia. Niestety, koszty lecenia, rehabilitacji i terapii są ogromne, a nasze oszczędności już całkowicie wyczerpane.  W związku z tym nie pozostaje mi nic innego, jak prosić Was o pomoc. Wasze wsparcie pomoże mojej siostrze odzyskać radość z życia... Proszę, pomóżcie nam...  Siostra Jolanta 

10 209 zł
Antoś Krupiński
10 dni do końca
Antoś Krupiński , 4 latka

Ten koszmar mógł spotkać każdego! Ratuj Antosia!

Antoś był przy mnie, bawił się. Spokojnie szykowałam obiad zerkając na niego kontrolnie. Był miesiąc do jego roczku, a on już samodzielnie chodził co sprawiało zarówno jemu jak i nam mnóstwo radości. Widziałam, że wstał i szedł w moją stronę, gdy nagle upadł i cały zesztywniał… Natychmiast rzuciłam się w jego stronę. Jego maleńka buzia zaczęła robić się czerwona, a ja w panice zaczęłam go ratować. Każde uderzenie w plecki dawało mu możliwość zaczerpnięcia powietrza. Sąsiadka wezwała pogotowie, które szybko nadjechało.  Doszło do zatrzymania akcji serca. Ratownicy robili wszystko, by go ocalić. To był straszny widok – gdy musieli go intubować, podawać adrenalinę. Minuty płynęły, nie wierzyłam w to co się dzieje. Ułamki sekund, które przerodziły się w prawdziwy dramat. Prawdziwy koszmar, który może spotkać każdego rodzica, w każdym momencie. Przyczyną tego wypadku najprawdopodobniej było zadławienie śliną. Lekarze wprowadzili Antosia w śpiączkę fizjologiczną. Z niecierpliwością, codziennie czuwałam przy jego łóżeczku. Czekałam na dzień, gdy w końcu otworzy oczka. Minęły dwa tygodnie, gdy się wybudził... Łzom nie było końca, gdy zobaczyłam, że nie rusza rączkami i nóżkami. Gdy brałam go na ręce nie był w stanie utrzymać główki. Nie wodził za nami wzrokiem. Byłam przerażona, załamana, cały świat nam się zawalił. Po niespełna dwóch miesiącach wróciliśmy do domu, lecz nasza codzienność wygląda zupełnie inaczej. Antoś nie chodzi, nie siedzi… Dzięki rehabilitacji w szpitalu zaczął kontrolować główkę i samodzielnie ją trzymać. Nie jest w stanie samodzielnie się obrócić czy podnieść. Nie raczkuje. Jest bardzo słabiutki, zdany na nas. Serce mi dosłownie pęka, a widok gdy się przebudził i nie mógł się poruszyć jest najgorszym wspomnieniem. Wystarczyła chwila, by ze zdrowego i prawidłowo rozwijającego się malca stał się dzieckiem leżącym. Lekarze mówią, że tylko rehabilitacja jest w stanie z powrotem postawić go na nóżki. Ćwiczymy sami w domu, ale bez profesjonalnego wsparcia nie damy rady. Wydarzenia tamtego dnia wciąż są bardzo żywe. Minie pewnie dużo czasu, nim nieustannie towarzyszący lęk o Antka minie. Zrobiłabym wszystko, by do tej sytuacji nigdy nie dopuścić. Ale zrobiłam też wszystko, by ratować mojego synka. Koszmar każdego rodzica stał się rzeczywistością – teraz walczymy o możliwą, lepszą przyszłość dla synka. Edyta i Patryk – rodzice Antosia

15 957 zł
Paulinka Adamus
10 dni do końca
Paulinka Adamus , 15 lat

12 lat i udar! Pomóż Paulince odzyskać sprawne życie!

Już od dwóch miesięcy życie Paulinki jest zagrożone. Razem z mamą są zamknięte w szpitalu – bez możliwości spotkania z rodziną, bez wieści, kiedy wrócą do domu. Bez chwili oddechu, w strachu i wyczerpaniu… Paulinka wkrótce skończy 13 lat. Jak każda nastolatka, była pełna entuzjazmu i pomysłów uwielbiała jeździć na rolkach, cieszyła się na powrót do szkoły po długim lockdownie. W połowie września zaczęły się wymioty, nie mogła jeść i pić. Była wycieńczona, kompletnie bezsilna. Dwa tygodnie później na jej nogach i rękach pojawiły się plamy. Dotychczasowe leki nie przynosiły efektów, było coraz gorzej. Z gorączką trafiła do szpitala… Wtedy doszło do największego nieszczęścia – niedokrwienny udar mózgu! To było jak koszmar, amok, z którego nie można się wybudzić. Powodem udaru była skrzeplina w zastawce serca. Do tej pory nie znamy przyczyny jej powstania, lecz to ona spowodowała udar. Skutkiem jest prawostronny paraliż i całkowita afazja mowy przy pełnym rozumieniu. Przygotowałam dla Paulinki alfabet, by mogła się z nami komunikować… Rozpłakała się, nie mogąc złożyć żadnego zdania, ani nawet wyrazu. Od dwóch miesięcy leży, w szpitalnym łóżku, uwięziona we własnym ciele, a jedynym towarzyszem jest jej ukochana mama. Nie ma mowy o rehabilitacji, ponieważ każda najmniejsza aktywność może ruszyć skrzeplinę, a wtedy może dojść do tragedii.  Razem z naszą Paulinką cierpi cała rodzina. Jej tata i sześcioletni braciszek zostali sami w domu. Szymuś tęskni za mamą, za siostrą, nie rozumie czemu tak długo ich nie ma. Choć jego tata staje na wysokości zadania – nie ma słów, by wytłumaczyć i pocieszyć synka w tym trudnym czasie. Ania, nasza siostra cały czas czuwa przy Paulince. Jej jedynym oddechem jest wyjście na szpitalny korytarz, lecz to szpital nie jest miejscem, w którym można odpocząć, gdy jest się otoczonym nie tylko cierpieniem własnym, ale również innych osób. Podziwiamy siostrę, że znajduje siły, by to wszystko wytrzymać.  Wciąż czekamy na decyzje co do dalszego leczenia. Pozostaje nam mieć nadzieję, że święta spędzimy razem, a Paulince już nic nie będzie zagrażać. W tym miejscu pragniemy poprosić każdego, kto tylko może o wsparcie zbiórki. Chcemy być przygotowani na jej powrót, by od razu walczyć o odzyskanie utraconej sprawności. Będą potrzebne środki na rehabilitację, na zajęcia z neurologopedą, psychologiem. Paulinka ma trzynaście lat – musimy jej pomóc pozbierać się po chorobie, zapewnić jej profesjonalne wsparcie i dać nadzieję na przyszłość.  W tym momencie naszą jedyną bronią w walce z bezradnością i strachem są ogromne serca ludzi, którzy zetknęli się z naszą tragedią. To wsparcie daje nam wszystkim siły i nadzieję, że ten czas minie, a my wyjdziemy z tego silniejsi.  Gabriela i Beata – ciocie Paulinki

118 488 zł
Renata Lisiewicz
10 dni do końca
Renata Lisiewicz , 61 lat

To były moje 19 urodziny, gdy los odebrał mi rodziców i sprawność. Proszę, pomóż mi zawalczyć jeszcze raz!

Niedługo minie 40 lat od tragicznego wypadku, który odebrał moich rodziców, a ja na zawsze utraciłam sprawność. To były moje dziewiętnaste urodziny – choć los odebrał mi wtedy wszystko, co najdroższe, nie byłam sama. Wierzę, że dzisiaj również nie pozostanę sama sobie. Moi rodzice śmiertelnie zatruli się tlenkiem węgla. Wskutek zaczadzenia, mój kręgosłup został trwale uszkodzony, a ja całe życie spędzam na wózku. Dzisiaj mam już prawie 60 lat – jestem coraz słabsza, coraz trudniej mi się poruszać na starym, ciężkim i już wysłużonym w latach wózku. Codzienność utrudniają też skutki upadku sprzed kilku lat. Doznałam kilku złamań i tylko jedna ręka pozostaje sprawna. Potrzebuję nowego, mobilnego i lekkiego wózka, który ułatwi mi funkcjonowanie. Niestety koszt wózka jest poza moimi możliwościami finansowymi, stąd pomysł na zbiórkę. Choć niepełnosprawność jest stałą barierą w moim życiu, nie poddałam się ograniczeniom i powszechnym stereotypom. Skończyłam szkołę, pracowałam, realizowałam marzenia o podróżach. Dwanaście lat temu straciłam słuch, a w ostatnim czasie bardzo ciężko przeszłam zachorowanie koronawirusem. Nie mam sił, by samodzielnie poruszać na obecnym wózku, a dostosowanie swoich potrzeb, umawiania wizyt i wyjść do lekarzy wymaga całkowitej zależności od osób trzecich.  Mimo tylu trudów i strat wiedziałam, że nie mogę się poddać. Pomaganie to prawdziwa motywacja do życia, to świadomość, że pomimo ciężkiej niepełnosprawności mogę w swoim życiu czynić dobro dla drugiego człowieka. Pomagam w sztabach organizacji charytatywnych, wypełniam dokumenty, staram się zawsze służyć radą. Dziś to ja muszę zdać się na dobre serca ludzi i ufać, że wsparcie nadejdzie. Renata

12 823,00 zł ( 30,13% )
Brakuje: 29 731,00 zł
Mirosław Nosek
10 dni do końca
Mirosław Nosek , 35 lat

Krwiak mózgu zmienił życie Mirka! Pomóżmy mu wrócić do sprawności!

Tragedia, która wydarzyła się rok temu całkowicie zmieniła życie naszej rodziny. Mirek wrócił ze spotkania ze znajomymi. Następnego dnia rano tata usłyszał niepokojące dźwięki z jego pokoju. Mirek leżał obok łóżka i miał atak padaczki. Tak nam się przynajmniej wydawało... Nie mogliśmy go ocucić, dlatego wezwaliśmy karetkę. Później wszystko potoczyło się bardzo szybko... Mirek został zabrany do szpitala i po dokładniejszych badaniach poznaliśmy szokującą prawdę. W głowie Mirka był krwiak. Całą sprawę badała również policja, ponieważ lekarze do końca nie wierzyli w tak potężny przypadkowy uraz. Policjanci dotarli do świadków, którzy widzieli go leżącego na pasach, natomiast po przesłuchaniu kierowcy ustalili, że Mirek się przewrócił, ale po chwili wstał i nie chciał pomocy pogotowia. Otrząsnął się i poszedł do domu. Sprawa została umorzona z powodu braku dowodów, ale życie Mirka zmieniło się na zawsze. Po operacji krwiaka cierpi na niedowład czterokończynowy.  Mirek jest bardzo lubianym człowiekiem, dlatego ciężko uwierzyć, że ktoś mógłby zrobić mu krzywdę. Znajomi nagrywają dla niego filmy, aby dodać mu sił w tej ciężkiej walce. Kilka miesięcy temu chłopcy zagrali dla niego mecz i to chyba najlepszy przykład na to, że do dziś wszyscy mu kibicują. Mirek każdego dnia podczas rehabilitacji walczy o siebie i o swoją przyszłość. Jego determinacja jest godna podziwu i dlatego chcemy go jak najbardziej wesprzeć i pokazać, że wielu dobrym ludziom zależy na jego szczęściu. Mirkowi bardzo potrzebna jest pomoc i wsparcie w zgromadzeniu środków na intensywną rehabilitację, dzięki której wróci do sprawności.  Rodzina Armia Mirasa z Rzeszowa - Razem możemy więcej! - Licytacje

81 767,00 zł ( 57,57% )
Brakuje: 60 255,00 zł
Dawid Liashenko
Pilne!
10 dni do końca
Dawid Liashenko , 6 lat

Pomocy – leczenie Dawidka musi trwać!

Zrobiliśmy wszystko, by ocalić naszego dwuletniego synka. Sprzedaliśmy samochód i mieszkanie, by zdobyć pieniądze na leczenie. Dzisiaj stoimy na granicy naszych możliwości. Pieniądze się kończą, a leczenie musi trwać! Błagam, proszę! Bez wsparcia nasz synek umrze... Nic nie wskazywało na to, że Dawidek jest śmiertelnie chory. Z bardzo energicznego i wesołego chłopczyka stał się bezsilny, słaniał się na nogach. Intensywne wymioty, biegunka, krew w moczu wyczerpały go do reszty. Bardzo szybko znaleźliśmy się w szpitalu i na oddziale intensywnej terapii. W niedługim czasie lekarze powiedzieli nam, że nasz maleńki, ukochany synek ma bardzo rzadką chorobę: zespół hemolityczno–mocznicowy. Schorzenie powoduje mikrozakrzepy wszystkich narządów wewnętrznych, przez co  natychmiast zawodzą, a człowiek umiera. Choroba nie ma litości – jeden tydzień bez leczenia zabiera życie. Czułam się tak jakby ktoś roztrzaskał nasze życie na miliony kawałków. Myślałam, że to jakiś koszmar. Chciałam krzyczeć z nadzieją, że się obudzę. Nie docierały do mnie słowa lekarza. Myślałam jedynie o tym, by biec do mojego synka… Tylko co bym zrobiła? W jaki sposób bym go ocaliła przed śmiertelnym zagrożeniem? Ogarnęła mnie niemoc. Zdaliśmy się na lekarzy, gdy w ich słowach padł cień nadziei: istnieje sprawdzone leczenie poza granicami naszego kraju, lecz najpierw musieliśmy ratować Dawidka. Resuscytacja, trzy operacje, transfuzje krwi, cewnikowanie, antybiotyki, ciągłe zastrzyki. Jego stan pogarszał się z każdą chwilą. Choroba zaatakowała całe jego maleńkie ciało. Anemia, niewydolność nerek, zapalenie wątroby… Płakałam, gdy mnie nie widział. Musiałam być silna, by móc przy nim czuwać.  Sprzedaliśmy co mogliśmy, by wyjechać do Turcji na leczenie. Teraz naszą jedyną opcją klinika w Barcelonie, lecz koszt to prawie 3 miliony złotych! Błagam, pomóżcie nam! Stan Dawidka jest bardzo ciężki. Synek ma zwłóknienie wątroby, problemy z jelitami, bardzo wysokie ciśnienie krwi, a ilość czerwonych krwinek wykracza dwudziestokrotnie ponad normę.  Bez pieniędzy leczenie nie będzie kontynuowane. Bez leczenia Dawidek umrze. Drżę o niego każdego dnia, każdej nocy… Sprawdzam, czy oddycha, rozgrzewam zimne rączki, tulę i zapewniam, że wkrótce wrócimy do domu. To jest koszmar, z którego jedynym ratunkiem jest wasze wsparcie! Wiktoria, mama Dawidka 🟣 Instagram

1 397 786,00 zł ( 48,23% )
Brakuje: 1 500 368,00 zł
Marcelinka Cąber
10 dni do końca
Marcelinka Cąber , 6 lat

Złośliwy nowotwór nerek zaatakował 2-letnią Marcelinkę❗️ Trwa dramatyczna walka...

W styczniu 2021 roku nasz poukładany świat runął i rozpadł się na kawałki. To wtedy do naszego życia wkroczył rak! U Marcelinki wykryto złośliwy nowotwór nerek – guzy Wilmsa V stopnia! Nasze życie przenieśliśmy do szpitala, który stał się drugim domem. Nasza córeczka walczy o życie, a my prosimy o pomoc... Mamy dwójkę wspaniałych dzieci – dziesięcioletniego syna Nikolasa i dwuletnią Marcelinę. Do tej pory byliśmy szczęśliwą rodziną. Niestety 10 stycznia tego roku Marcelinka trafiła do szpitala z gorączką. Nikt z nas nie spodziewał się niczego poważnego – dzieci w tym wieku po prostu chorują. Jak wkrótce się okazało, byliśmy w ogromnym błędzie. Już po 2 dniach pobytu w szpitalu otrzymaliśmy okropną, szokującą nas diagnozę – guzy Wilmsa V stopnia umiejscowione na obu nerkach. Nasz świat runął w jednym momencie. Nie było czasu na pozbieranie się po takiej informacji, tydzień później nasza córeczka była już po pierwszej dawce chemii. Leczenie musiało być podjęte natychmiast ze względu na ciężki stan córeczki. Marcelinka jest objęta opieką Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy. Przeszła osiem cyki chemioterapii, po których w kwietniu lekarze zadecydowali o operacji usunięcia guzów. Aby uniknąć przerzutów choroby, profilaktycznie wycięto jej guz na płucu. Niestety okazało się, że jedna z nerek zawierała więcej zmian niż pierwotnie przewidywali lekarze, dlatego konieczna jest kontynuacja chemioterapii aż do czerwca 2022! Marcelinka po zastosowaniu chemii, stała się apatyczna, osłabiona, nie ma apetytu, co dodatkowo ją osłabia. Z tego powodu musimy utrzymywać specjalistyczną dietę, która generuje dodatkowe koszty. Jednak musimy bardzo dbać o to co córka je, aby uchronić ją przed żywieniem dojelitowym. Do tego dochodzą dojazdy do szpitala… W grudniu zeszłego roku z powodu panującej w kraju pandemii mąż stracił pracę, chwyta się prac dorywczych, a ja odkąd zachorowała Marcelinka przebywam na opiece, jednak niebawem będę zmuszona do rezygnacji z pracy, aby móc w pełni się nią zaopiekować.  Mimo tak trudnej sytuacji, którą postawiło przed nami życie, nie możemy się poddać! Dlatego piszemy ten apel i zwracamy się z prośbą o jakąkolwiek pomoc, abyśmy mogli się skupić tylko na leczeniu, nie martwiąc się dodatkowo czy wystarczy nam pieniędzy… Za każdy gest wsparcia z serca dziękujemy! Agnieszka, mama ➡️ Licytacje dla Marcelinki

103 838 zł