Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kubuś Michalik
Kubuś Michalik , 6 lat

Śmierć chce zabrać mi synka❗️Pomóż Kubusiowi - nie daj mu odejść!

Mój synek na imię Kubuś i jest dla mnie całym światem. Ma dopiero 3 latka - to powinien być początek życia, a nie jego koniec... Powinnam myśleć o tym, ile pięknych chwil go czeka, a nie bać się jego śmierci… Niestety Kubuś jest chory na nieuleczalną, okrutną i arcyrzadką chorobę. Proszę o pomoc, o ratunek dla mojego synka... Kocham go, nie chcę go stracić! Kubuś przyszedł na świat w 35 tygodniu ciąży. Wtedy myślałam, że jedynie przedwczesny poród może powodować problemy zdrowotne… Nie był przecież skrajnym wcześniakiem, a ewentualne opóźnienie w stosunku do rówieśników szybko nadrobiłby na rehabilitacji. Byłam przekonana, że jeśli czekają nas jakieś przeszkody, szybko sobie z nimi poradzimy… Nie spodziewałam się zupełnie tego, co miało nastąpić… Tego, że moje maleństwo okaże się śmiertelnie chore. Niestety, późniejsze badania ujawniły bolesną prawdę, która miała zmienić nasze życie... Wynik dodatni testu przesiewowego w kierunku wrodzonych wad metabolicznych sprawił, że Kubuś szybko został objęty specjalistyczną opieką. Wtedy przyszedł strach – ten najgorszy, o życie dziecka… Razem z nim tliła się jednak nadzieja, że to może pomyłka, że z synkiem nie będzie tak źle… Niestety nie było żadnej pomyłki. Nadzieja szybko zgasła. Dalsze informacje wcale nie były lepsze, a ja czułam, że przede mną coraz więcej przepłakanych chwil... U synka zdiagnozowano bardzo rzadką i nieuleczalną chorobę - deficyt PDH1. Występuje u niego kwasica metaboliczna, a stężenia pirogronianu i mleczanu są podwyższone... Synek nie rozwija się tak, jak powinien. Pojawiają się drgawki, a często także wady mózgu. Pęka mi serce, kiedy słyszę, że choroba ta postępuje i nieuchronnie prowadzi do śmierci... Zrobię wszystko, aby do tego nie dopuścić! Każdy dzień stał się walką o to, by Kubusiowi było jak najlepiej… O to, by jak najdłużej był w dobrym stanie, by jak najdłużej żył. Kubuś niedowidzi i niedosłyszy, jest opóźniony w stosunku do innych dzieci w jego wieku... Synek musi być rehabilitowany. Przyjmuje też leki, na które powoli brakuje pieniędzy. Jest na diecie ketogennej, której zadaniem jest zwiększanie podaży tłuszczów przy ograniczeniu węglowodanów. To wszystko kosztuje... Wiem, że moja walka będzie długa, czasochłonna, kosztowna... Dla synka zrobię jednak wszystko. Nie oddam go śmierci. Moja miłość do niego jest ogromna… Żałuję, że nie może go uleczyć. Dałabym synkowi wszystko… Szansy na życie – tego jednego nie mogę mu sama dać. Dlatego proszę, jak tylko prosić może matka - pomóż mojemu Kubusiowi! Już raz udało mi się tu znaleźć ludzi o dobrych sercach, którzy przyłączyli się do mnie w walce o synka... Mam nadzieję, że uda mi się to ponownie. Proszę - zawalcz ze mną o jak najdłuższe i jak najlepsze życie mojego synka!  _____ Weź udział w licytacjach dla Kubusia i nie pozwól wygrać chorobie!  

7 585 zł
Nadia Kortyla
Nadia Kortyla , 7 lat

Badania kluczem do sukcesu! Pomagamy Nadii!

Tak bardzo chcielibyśmy móc jej pomóc. Sprawić, że jej dzieciństwo będzie po prostu piękną, dobrą i przede wszystkim zdrową przygodą. Niestety, nie byliśmy w stanie zapobiec chorobom córeczki i chociaż, gdybyśmy tylko mogli, zrobilibyśmy wszystko, by jak najszybciej odpuściły, wiemy, że zaburzenia rozwoju, będą z nią już zawsze... Nadia dziś ma 5 lat. Zdiagnozowany autyzm, niskorosłość, opóźnienie rozwoju mowy, zaburzenia odżywiania, nadwrażliwość słuchową, a także wszystkie konsekwencje, które niesie autyzm. Myśleliśmy, że to już dość, jak na jedną małą dziewczynkę, jednak spadła na nas kolejna poważna diagnoza. Nadia ma bardzo dużą wadę wzroku. Od maja wada posunęła się tak bardzo, że córeczka niedowidzi na prawe oko.  Badania genetyczne wykazały, że córka ma duplikacje chromosomu 10p.23.11, która do tej pory nie została opisana w literaturze. Wiemy, że Nadia potrzebuje pomocy, jednak bez głębszych badań całej naszej rodziny, nie znajdziemy odpowiedzi na to, jak najskuteczniej pomóc córeczce! Badania genetyczne dla całej naszej rodziny to ogromny koszt, jednak tylko w ten sposób możemy rozwikłać zagadkę.  Brak pieniędzy nie może przekreślić szansy Nadii na dobrą i zdrową przyszłość, dlatego bardzo prosimy o pomoc! Rodzice

5 250,00 zł ( 43,28% )
Brakuje: 6 878,00 zł
Aleks Dygas
Aleks Dygas , 27 lat

Jeden dzień odmienił całe życie! Pomóż Aleksowi!

Świat leżał u jego stóp. Dwudziestoczteroletni, wykształcony, zapalony sportowiec. Wystarczyła chwila, by życie Aleksa stanęło na głowie. Nieszczęśliwy wypadek w lipcu 2021 roku uszkodził kręgosłup i rdzeń kręgowy… Rdzeń nie jest przerwany, lecz uszkodzony na długim odcinku. Od klatki piersiowej w dół jest unieruchomiony. Ręce są częściowo niewładne i wielu czynnościach wymaga po prostu wsparcia.  Aleks walczy – codziennie, po kilka godzin trwa rehabilitacja. To jest największa nadzieja, by odzyskiwać sprawność. Daje z siebie wszystko, by osiągnąć upragnione efekty i odzyskać jak najwięcej z utraconej sprawności. Chcielibyśmy mu w tym pomóc, jednak koszty związane z pobytem w ośrodkach rehabilitacyjnych, które specjalizują się w terapii osób po uszkodzeniu rdzenia – są koszmarnie drogie. Miesiąc pobytu to koszt sięgający nawet do 20 tysięcy złotych! Dla pojedynczej osoby taka kwota jest ponad możliwości! Jednak wspólnymi siłami jest szansa na zdobycie potrzebnych środków i podarowanie możliwości powrotu do życia sprzed wypadku. Największe wyzwanie stoi przed Aleksem – to on musi sprostać ograniczeniom, które spotyka na każdym kroku. To przed nim największa praca! Wierzymy, że połączenie jego niezłomności i wsparcia dobrych ludzi może naprawdę przynieść wspaniałe efekty! rodzina Aleksa

10 459 zł
Luka Śnieżek
Luka Śnieżek , 8 lat

Afazja to nasz wróg! I Ty możesz pomóc Lukusiowi w nierównej walce!

Afazja nasz wróg! I Ty możesz pomóc Lukusiowi w nierównej walce. Luka jest naszym trzecim, najmłodszym dzieckiem. Podstawowym zaburzeniem naszego synka jest afazja motoryczna, w jego przypadku jest uszkodzony lewy płat czołowy mózgu. Ponadto Luka zmaga się z upośledzeniem słuchu przewodzeniowego i czuciowo nerwowego, zaburzeniami integracji sensorycznej, odruchów pierwotnych, zaburzeniami przetwarzania słuchowego oraz AZS. Synek jest pod opieką neurologa, neurologopedy, laryngologa, audiologa, fizjoterapeuty, psychologa, terapeuty SI oraz okulisty. Jego funkcjonowanie i przyszłość zależy przede wszystkim od profesjonalnej terapii, która zbliża go do samodzielności. Dla nas rodziców, to największe marzenie. Z całego serca dziękujemy za okazaną pomoc. Rodzice 

2 754,00 zł ( 5,75% )
Brakuje: 45 119,00 zł
Grzegorz Kulpa
Grzegorz Kulpa , 61 lat

Straciłem nogę, a wraz z nią samodzielność! Proszę o pomoc, by odzyskać dawne życie...

Jednego dnia jesteś zdrowym, aktywnym człowiekiem, drugiego budzisz się i nie jesteś w stanie wstać samodzielnie z łóżka. Tak właśnie było ze mną. Zupełnie nagle, w wyniku cukrzycy i powikłań po ciężkiej chorobie, straciłem nogę. Zupełnie nagle stałem się niepełnosprawnym człowiekiem. Nie chcę jednak się poddać! Jestem mężem, ojcem, dziadkiem. Wcześniej pracowałem jako nauczyciel. Chcę być sprawny, bo mam dla kogo! Proszę o pomoc, abym mógł kupić protezę, która mi na to pozwoli... W styczniu 2008 roku w wyniku nasilającego się bólu brzucha trafiłem do szpitala z podejrzeniem zapalenia woreczka żółciowego. Na miejscu okazało się, że w przewodach żółciowych powstał torbiel nienadający się do operacji. Aby zapewnić przepływ żółci, zastosowano wprowadzenie do przewodów protezy udrażniające, które w wyniku błędnego założenia źle się ułożyły. Przez te dwa miesiące  schudłem 30 kg. W marcu, w stanie niemal  agonalnym trafiłem na stół operacyjny. Silne serce pozwoliło mi przeżyć tę operację, ale po dwóch miesiącach problem się znów odnowił. Niemal prosto ze stołu operacyjnego przewieziono mnie do szpitala uniwersyteckiego w Gdańsku. Tam okazało się, że gdybym od razu trafił na oddział specjalistyczny, uniknąłbym czteromiesięcznego cierpienia.  Po dwóch tygodniach pobytu w gdańskim szpitalu wyszedłem o własnych siłach do domu. Niestety wszystko to, co się wydarzyło, pozostawiło swoje piętno. Od tamtej pory jestem chory na cukrzycę. Przez pierwsze lata uczyłem się żyć z tą podstępną chorobą, ale po jakimś czasie zaczęły się dodatkowe problemy. Po jakimś czasie, w wyniku odniesionego  urazu, powstała na nodze trudno gojąca się rana. Liczba leków, środków opatrunkowych i dezynfekcyjnych pochłaniała moją niewielką rentę.  Od stycznia do sierpnia 2020 roku moje życie toczyło się praktycznie w szpitalu. Konieczna była amputacja części stopy. Niestety niegojąca się rana po amputacji palucha wymuszała kolejne amputacje, w wyniku czego w lipcu przeprowadzono amputację lewej nogi powyżej kolana. Dopiero wtedy choroba się zatrzymała. Niestety moje życie się rozsypało. Wcześniej byłem sprawny, samodzielny. Teraz musiałem nauczyć się żyć bez nogi... Dzięki wsparciu rodziny wracam do normalnego funkcjonowania, ale póki co na wózku. Mam już pierwszą protezę techniczną, na której uczę się chodzić. Jest to jednak proteza techniczna, tylko tymczasowa. Właściwa proteza to koszt przekraczający moje możliwości finansowe – 52 500 zł! Wystąpiłem o wsparcie finansowe do PFRON i uzyskałem dofinansowanie w ramach programu „Aktywny samorząd” w wysokości 25 000 zł oraz 5 500 zł z NFZ. Niestety nadal brakuje 22 500 zł.  Amputacja obróciła moje życie o 180%. Sprawiła, że zmagam się teraz z wieloma ograniczeniami, które powoli wyeliminowują mnie z życia. Moją nadzieją jest proteza, która pomoże mi wrócić do samodzielnego funkcjonowania, aktywności fizycznej, pozwoli na w miarę normalne życie i pracę, przywróci poczucie pewności siebie i godności.  Proszę o pomoc, abym mógł odzyskać utraconą samodzielność. Abym mógł być sprawnym dziadkiem dla moich kochanych wnuków, które bardzo mi kibicują i wierzą, że dziadek jeszcze z nimi zagra w piłkę. Grzegorz

13 155,00 zł ( 54,95% )
Brakuje: 10 781,00 zł
Marianna Godlewska
Marianna Godlewska , 64 lata

Pomóż proszę nauczycielce WF stanąć na nogi! Rehabilitacja pilnie potrzebna!

Marianna Godlewska była zdrową i aktywną osobą, która nagle dostała paraliżu. Wierzymy, że może chodzić, jest to możliwe! Kluczowe są pierwsze miesiące rehabilitacji, kiedy są największe postępy. Dlatego prosimy o POMOC finansową dla Mamy na rehabilitację neurologiczną w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym. Koszt miesięczny wyceniono na 24 tys. zł, a rehabilitacja ma potrwać minimum 2 lata. Dla rodziny to niewyobrażalnie wysoki koszt, ale zrobimy wszystko, aby Mama stanęła na nogi… zróbmy to razem! Zbierzmy na min. rok intensywnej rehabilitacji! Pamiętaj dobro wraca Liczy się każda złotówka! Mama z dnia na dzień stała się osobą niepełnosprawną... Wyobraź sobie, że jesteś zdrową osobą w pełni sił, bardzo aktywną sportowo, jeździsz codziennie rowerem, chodzisz na długie spacery i nagle… “odbiera” ci nogi i paraliżuje  cię od pasa w dół całą, przestajesz chodzić, nie czujesz nic poniżej, nie możesz poruszyć nogami, kontrolować czynności fizjologicznych… a lekarze nie wiedzą co się dokładnie dzieje (!?). Ponad miesiąc niepewności w szpitalu, setki badań... Wyrok: Ostre poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego. Choroba bardzo rzadka, zdarza się od 1 do 4 osób na milion. Przyczyna: oficjalnie nieznana. Stale szukamy opinii specjalistów z całej Polski, aby znaleźć przyczynę. Leczenie: “tylko specjalistyczna rehabilitacja neurologiczna może pomóc”. Rehabilitacja będzie długoterminowa: minimum 2 lata. Następnie rehabilitacja w ramach NFZ w ośrodku i wypis do domu. Mama obecnie wyczerpała limit leczenia z NFZ i przebywa w domu na wsi, gdzie jest bardzo ograniczony dostęp do specjalistów, rehabilitantów itp. Mama obecnie porusza się na wózku, ma pierwszą grupę inwalidzką i jest całkowicie zależna od osób trzecich. Jedyną opcją na powrót do zdrowia jest Intensywna rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Mama była nauczycielką wf-u, przez kilkadziesiąt lat propagowała sport, aktywność i sama była bardzo aktywna. Wspierała wielu uczniów, wychowała 4 dzieci i jest babcią, która aktywnie pomagała w pilnowaniu siedmiorga wnucząt. Mama jest także przewodniczką po Biebrzańskim Parku Narodowym i instruktorką nordic walking. Mama ma 60 lat, w zeszłym roku przeszła na emeryturę i to było jej pierwsze lato jako emerytki. Chciała trochę odpocząć po wielu latach pracy w szkole oraz mieć więcej czasu na wnuki i swoje pasje, na rower, spacery, pływanie. Zawsze powtarzała, że sport to najlepsze lekarstwo na wszystko i codziennie je zażywała. Niestety w tym roku stała się tragedia i los odebrał jej tę możliwość. Teraz musi zawalczyć o swoje zdrowie. Mama nigdy nie narzekała, zawsze była wsparciem dla całej rodziny i oddawała z uśmiechem swoje SERCE na dłoni bliskim. Nauczyła nas, że zawsze trzeba walczyć o swoje, szanować i wspierać drugiego człowieka. Teraz najważniejsza lekcja przed nami i to my chcemy zawalczyć o jej zdrowie, aby stanęła na nogi i nigdy w tej walce się nie poddała.  Czy pomożesz nam w tej nierównej walce z chorobą? Pamiętaj – dobro wraca! Liczy się każda złotówka, gdyż razem z innymi ma moc. Wierzymy w otwarte serca dobrych ludzi… wierzymy, że Mama stanie na nogi! Monika, Justyna, Karol, Mateusz. Dzieci Marianny. –––––––––––––– LICYTACJE na Facebooku –> KLIK

179 130,00 zł ( 58,46% )
Brakuje: 127 253,00 zł
Ilona Kucher
Ilona Kucher , 3 latka

Dramatyczny wyścig z czasem... Ratuj życie Ilonki!

Rdzeniowy zanik mięśni, czyli SMA, to okrutny wyrok na zdrowie i życie. To właśnie z takim wyrokiem urodziła się Ilonka. Choroba niszczy ją kawałek po kawałku, zabierając to, co jest najbardziej potrzebne do przeżycia, czyli oddech. Jeśli nie pomożemy jej teraz, po prostu zgaśnie… Nie potrafię wyrzucić z głowy tych chwil. Ilonka zaczęła robić się sina, a każdy oddech był dla niej ogromnym wysiłkiem. Krzyk, panika i nerwowe czekanie na ratunek. Tyle pamiętam. Nigdy w życiu nie bałam się bardziej. Kiedy przyjechał zespół ratowników, córeczkę reanimowano! Nie jestem w stanie powiedzieć, ile to trwało. Każda chwila w tym momencie było wiecznością. W karetce reanimowano ją drugi raz... Liczyła się każda sekunda. Każda sekunda zwłoki mogła oznaczać najgorsze. W mojej głowie mnożyły się pytania i najgorsze myśli. Czy uda się ją uratować… Czy będzie żyć? Po przewiezieniu do szpitala Ilonka po raz kolejny była reanimowana, a później zaintubowana. Jej maleńki organizm nie miał już sił, by walczyć… Litry wylanych łez nad szpitalnym łóżeczkiem, błagalny krzyk, a w rękach diagnoza – SMA typu 1. Kilkumiesięczne dziecko na barkach niesie tak trudną chorobę, a my czujemy się, jakbyśmy mieli związane ręce.  Nie mogliśmy, i nie możemy się poddać! Szpital stał się naszym drugim domem. Córeczkę umieszczono na oddziale intensywnej terapii, a nam sen z powiek spędza nie tylko stan jej zdrowia, nie tylko walka z SMA, ale też pieniądze... Nie jesteśmy ubezpieczeni, przez co każdy dzień w szpitalu generuje ogromne koszty.  Wiemy, że to dopiero początek walki nie tylko o zdrowie Ilonki, ale przede wszystkim o jej życie. Zajmują się nią najlepsi lekarze, jest w dobrych rękach. Jednak lista potrzebnych sprzętów, które mogą dać jej, choć chwile wytchnienie, rośnie z dnia na dzień. Tracimy nadzieję, że sami zdołamy uzbierać środki na ich zakup… Dlatego roszę, pomóż nam! Tu chodzi o małe życie!  Karina, mama  ➡️ Licytacje na Facebook'u

21 620,00 zł ( 19,16% )
Brakuje: 91 219,00 zł
Julia Mokwa
Julia Mokwa , 9 lat

"Każdego wieczora, gdy kładę ją spać, zastanawiam się, czy się obudzi..." - pomóż Julci!

Dziecko niepełnosprawne nigdy nie jest ciężarem. Jest wyzwaniem - to fakt. Jest także ogromnym darem. Zostaliśmy wybrani na rodziców Juleczki i robimy wszystko, by sprostać temu zadaniu, chociaż jest bardzo trudno… Często nie śpimy wcale. Nauczyliśmy się obyć bez snu nawet kilka dni. Przy Julce cały czas trzeba być, pilnować, by nic się jej nie stało, by się nie zakrztusiła, bo wtedy murowane zapalenie płuc. A to by ją zabiło… Życie Juleczki nieustannie wisi na włosku. Jest bardzo chora… Dzięki pomocy ludzi o wielkich sercach łatwiej nam walczyć o każdy dzień dlatego bardzo prosimy o pomoc da Juleczki.  Dzień narodzin córeczki miał być drugim najszczęśliwszym w naszym życiu. Pierwszym był ten, gdy na świat przyszedł nasz starszy synek. Przez myśl nam nie przeszło, że teraz będzie inaczej. Julka była wcześniakiem. Będąc jeszcze w moim brzuchu, lekarze zoperowali jej wodonercze. Chociaż się bałam, uspokajali mnie, że to nic takiego, że wszystko będzie dobrze. Zmienili zdanie, gdy zobaczyli ją pierwszy raz… Nie mogłam zobaczyć Juleczki po porodzie. Dopiero po kilku godzinach przyszedł do mnie lekarz… Powiedział, że twarz mojej córeczki jest zdeformowana, co może świadczyć o wadach genetycznych. Codziennie stałam nad inkubatorem, a łzy zalewały mi ubranie. Patrzyłam na mojego małego aniołka i błagałam Boga, aby wszystko się ułożyło. Julka spędziła w szpitalu pierwsze miesiące swojego życia. Gdy już całkiem straciliśmy nadzieję na diagnozę, do szpitala Julci przyjechał genetyk z Wrocławia. Spojrzał tylko na córeczkę i powiedział, że już wszystko wie. Złapał mnie za rękę, popatrzył współczującym wzrokiem, mówiąc:  „bardzo pani współczuję, musi być pani silna”. Straciłam grunt pod nogami, te słowa przeraziły mnie jak nic innego na świecie. I potem przyszła diagnoza, niczym gwóźdź do trumny: potwierdziła się obawa lekarzy, Julka została drugim żyjącym dzieckiem w Polsce i siedemdziesiątym na świecie, u którego stwierdzono zespół Schinzela-Gediona. Większość dzieci z tą chorobą umiera przed ukończeniem 2 lat. Nie mają żadnej odporności, zabija je zwykła infekcja lub niewydolność oddechowa. Julka jest ultrarzadkim przypadkiem. Pytałam lekarza, jak to możliwe, że nie wykryli wady Juleczki, że nie przygotowaliśmy się na to. Przecież córeczka miała być okazem zdrowia! Odpowiedział mi: “Bóg tak chciał, wybrał panią”.  Wtedy wydawało mi się to niemożliwe. Zastanawiałam się, co złego zrobiliśmy, co zrobiła moja mała córeczka, że los ją skrzywdził w tak okrutny sposób? Tak ciężko oswoić się z diagnozą, która jest wyrokiem, która każe odliczać dni do śmierci własnego dziecka…  Jednak Julcia walczy! Dawali jej dwa lata życia, a niedawno skończy 7! Jest naszym skarbem, darem i wierzymy w to, że była nam pisana. Jako rodzice robimy wszystko, co w naszej mocy, by czuła miłość i bezpieczeństwo. Początki były trudne. Dzisiaj całą energię skupiamy na tym, by Julcia żyła, chociaż przeszkody, które spotykamy na swojej drodze, mogą wyssać całą energię. Żeby żyć, Julia potrzebuje intensywnej rehabilitacji. Przez to, że właściwie wcale nie ma odporności, nie możemy wychodzić z domu, więc rehabilitacja jest jeszcze droższa. Ta mała istotka dzień za dniem walczy o to, by żyć. Jeszcze chociaż troszeczkę cieszyć się tym światem… Kolejny dzień, jeszcze ten jeden... Tylko z Waszą pomocą uda się zatrzymać Julcię na świecie, dlatego bardzo prosimy ponownie o wsparcie w walce o życie naszej dzielnej córeczki. Rodzice *Kwota zbiórki jest szacunkowa

5 083,00 zł ( 6,82% )
Brakuje: 69 386,00 zł
Olaf Malinowski
Olaf Malinowski , 18 lat

Prosto z boiska na szpitalną salę - Olaf walczy z bardzo niebezpieczną chorobą! Pomocy!

Nie potrafię zliczyć, ile razy dziennie odtwarzam w głowie wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Tak bardzo staram się znaleźć jakiś znak, coś, co pozwoliłoby mi wcześniej zareagować, uratować Olafa. Jednak nic takiego nie miało miejsca! Nasz dramat rozegrał się w kilka chwil i zmienił nasze życie już na zawsze... Olaf ma 15 lat i do tej pory był zdrowym, rozwijającym się i pełnym energii nastolatkiem. Nasz koszmar zaczął się trzy miesiące temu, w wakacje... Zwykłe zdarzenie okazało się być opłakane w skutkach. Podczas pływania na paddleboardzie - desce, na której stoi się i wiosłuje za pomocą wiosła - syn wpadł do wody. Nic mu się stało i zapomnielibyśmy o tym wydarzeniu, gdyby nie to, co zdarzyło się potem... Dwa dni później Olaf nagle źle się poczuł... Wymiotował, było mu niedobrze, miał gorączkę. Początkowo myślał, że to zwykłe zatrucie pokarmowe. Czekaliśmy, aż objawy ustąpią. Jednak tak się nie stało... Przez chwilę było lepiej, ale tylko przez chwilę. Po trzech dniach Olaf dostał silnego ataku bólu głowy. Kręciło mu się w głowie, zaczął mieć problemy z poruszaniem się i mową. Natychmiast pojechaliśmy na SOR. W szpitalu szybko usłyszeliśmy, że to ostre rozsiane zapalenie mózgu i rdzenia. Bardzo rzadka choroba, której przyczyny nie są jasne... Zamarłam. Nie wiedziałam, co nas teraz czeka... Tak bardzo się bałam i boję się dalej!Zapalenie mózgu i rdzenia to choroba autoimmunologiczna - nierozpoznana przez medycynę, jednak należąca do grupy chorób autoagresywnych. Dotyka na ogół nastolatki i dzieci, często jest następstwem przebytej infekcji... Prowadzi do stanu zapalnego i demielinizacji - uszkodzenia osłonek komórek nerwowych - w różnych miejscach mózgu i rdzenia kręgowego. Olaf został przewieziony do drugiego szpitala, w którym spędził miesiąc. Teczka historii choroby syna rosła w zatrważającym tempie. Porażenie nerwu odwodzącego, niedowład ośrodkowy nerwu twarzowego, niedowład ręki z całkowitym brakiem ruchu w obrębie nadgarstka i dłoni... Obniżone napięcie mięśniowe w rękach i nogach. Nasilone zmiany w istocie białej mózgu prawej i lewej...  W jednej chwili z energicznego nastolatka syn zmienił się w pacjenta, który potrzebuje pomocy. Obecnie Olaf znajduje się w trzecim szpitalu w Gdańsku, gdzie prowadzone są dalsze próby przywrócenia mu zdrowia i powrotu do normalnego życia. Nie mogę pozwolić na to, by tak wyglądała przyszłość Olafa, dlatego proszę - pomóż nam! Olga, mama  

92 466 zł