Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Alicja Wawrzyńczak
Alicja Wawrzyńczak , 31 lat

Alicja TRACI WZROK❗️Pomóżmy uzbierać środki na leczenie❗️

Jestem Alicja i z dnia na dzień wszystko zaczęło się u mnie zmieniać. Z krainy czarów, w krainę ciemności... TRACĘ WZROK! W wieku 29 lat dotknęła mnie choroba, która każdego dnia okrada mnie z możliwości widzenia i swobodnego funkcjonowania. Choruję na zaćmę. Moje widzenie w lewym oku się pogorszyło, a choroba szybko postępuje. Obudziłam się i zauważyłam, że światy jest jakby za mgłą. Kolejne tygodnie tylko utwierdzały mnie w tym, że coś się dzieje...  Wychowuję dwójkę dzieci, przy których moja uwaga jest szczególnie potrzebna. Chciałabym towarzyszyć im w każdych czynnościach. Chciałabym zapewniać im bezpieczeństwo.  Tak widzę jednym okiem: Marzę o tym, by odzyskać prawidłowe widzenie! Po wielu wizytach i badaniach lekarze zaproponowali mi na to sposób. Wszczepienie najlepszej oferowanej soczewki. Soczewka jest trójogniskowa, zaprojektowana dla osób z zaćmą, takich jak ja! Zabieg wszczepienia jej jest bardzo ważny i kosztowny. Soczewkę wybieram raz, na całe życie! Niestety biorąc pod uwagę jej koszt, a życie codzienne, nie mogę sobie na to pozwolić, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. To moja jedyna szansa, by móc widzieć świat!  Proszę o wsparcie... Alicja 

1 847 zł
Marysia Jacenko
Pilne!
Marysia Jacenko , 6 lat

Gdy znikają mięśnie, gaśnie też życie❗️Potrzebny lek, by uratować Marysię!

Żyjemy pod dyktando śmiertelnej choroby, na którą zachorowała nasza malutka córeczka! SMA - 3 litery, kiedyś nieznane, dziś znienawidzone, bo przyniosły tylko łzy i strach... Codziennie, gdy otwieram oczy, biegnę do łóżeczka córeczki i sprawdzam, czy jeszcze oddycha... Nie czekam na kolejne dni, boję się ich... Boję się, co jeszcze zabierze nam choroba, która postępuje... Marysia nie wstanie sama z łóżeczka, porusza się na wózku inwalidzkim, coraz słabsze ma też rączki... Błagam Cię o pomoc, by ratować moje maleństwo! 19 stycznia 2018 roku przyszła na świat ona - moja córeczka. Ważyła ponad 4,5 kg i wydawała się zdrowym, silnym dzieckiem. Była śliczna jak z obrazka, ale dla nas liczyło się tylko to, że urodziła się zdrowa. Nie miałam pojęcia, że wraz z Marysią na świat przyszła śmiertelna genetyczna choroba, która tylko czeka, by zaatakować w najmniej spodziewanym momencie... Marysia rosła jak na drożdżach, szybko zaczęła mówić, raczkować, chodzić... Wszyscy ją kochali. Każde pomieszczenie rozświetlała swoim uśmiechem... Rozwijała się jak rówieśnicy i prawie w ogóle nie chorowała. Snułam marzenia, kim będzie, jak dorośnie... Nie mogłam się doczekać, kiedy pójdzie do przedszkola, do szkoły, kiedy nauczę ją jeździć na rowerze, zapisze na ukochane tańce... Nie sądziłam, że niedługo będę umierać ze strachu, czy Marysię będzie czekać w ogóle dorosłość... W myślach planowałam już przyjęcie z okazji urodzin córeczki... Tort, balony, prezenty - wszystko było już kupione. Niestety wydarzyło się coś, co sprawiło, że to wszystko stało się nieistotne. Marysia zaczęła słabnąć. Codziennie było coraz gorzej... Pewnego dnia nie mogła już podnieść się z pozycji siedzącej, nóżki nie były w stanie jej utrzymać... Już nigdy więcej nie wstała. Pojechaliśmy do lekarza, zaczęły się badania, rehabilitacje. Szukanie przyczyny... Mój niepokój rósł. Inne dzieci zdobywały kolejne umiejętności, a Marysia, zamiast rozwijać się, po prostu się cofała... Lekarze długo nie mogli postawić prawidłowej diagnozy. Szukanie i sprawdzanie różnych scenariuszy trwało rok... Czekaliśmy na wyniki badań genetycznych, jeden ze specjalistów miał podejrzenie, które wolał sprawdzić. 30 stycznia 2022 roku - po drugich urodzinach córeczki - dostałam telefon, kazano nam przyjechać ze szpitala. Tam dowiedziałam się, że Marysia ma SMA - rdzeniowy zanik mięśni...  Nie rozsypałam się tylko dlatego, że nigdy nie słyszałam o tej chorobie. W rodzinie nikt nie miał problemów zdrowotnych. Po rozmowie z lekarzem wpisałam "SMA" do wyszukiwarki... Zobaczyłam zdjęcia nieruchomych dzieci pod respiratorami, które nie są w stanie ruszyć nawet palcem... Dzieci, nie dorosłych, bo ta choroba zbiera śmiertelne żniwo, wielu chorych nawet nie dożyłam dorosłości. Wpadłam w histerię. Nie wierzyłam... Dziś wiem, że SMA polega na stopniowym umieraniu mięśni - organizm Marysi nie produkuje białka, które jest odpowiedzialnego za ich pracę. To postępująca choroba, która stopniowo odbiera siłę i zdolność poruszania się, zaczynając od nóg, a kończąc na mięśniach połykania i oddychania. Nie odbiera tylko siły umysłu... Podstępność tej choroby polega na tym, że pojawia się tam, gdzie się jej nie spodziewamy. W najgorszej postaci SMA bez leczenia dzieci umierają przed drugim życia... Od momentu diagnozy rozpoczęła się walka o życie i zdrowie Marysi. Córeczka porusza się na wózku inwalidzkim, już nigdy z niego nie wstanie... Nie będzie rowerku, tańców, biegania z plecaczkiem do szkoły... Najważniejsze jednak, by była sprawna, by oddychała, by żyła! Nasz świat to lekarze, szpitale i rehabilitacje, by powstrzymać umieranie mięśni. Jeszcze kilka lat temu SMA było chorobą nieuleczalną... Na szczęście medycyna rozwija się i dziś jest szansa, by pomóc Marysi, by zatrzymać chorobę! To terapia genowa - Marysia dostanie kopię genu, którego nie ma i przez brak którego jej mięśnie umierają. Jeden zastrzyk może powstrzymać SMA! Niestety, terapia genowa to najdroższy lek świata... Czas ucieka i działa na niekorzyść naszej córeczki. Musimy zebrać ogromną kwotę, by Marysia dostała lek. Dla naszej rodziny jest to kwota nie do udźwignięcia. Ja nie proszę, lecz błagam - pomóż mi ocalić moje dziecko... 24.07.2024: Kwota zbiórki została zmniejszona o 2 119 123 zł - środki pozyskane we własnym zakresie.  ➡️ Marysi możesz pomóc też przez udział w LICYTACJACH - klik!

140 762,00 zł ( 36,17% )
Brakuje: 248 338,00 zł
Zosia Chajdiak
Zosia Chajdiak , 23 miesiące

Mamy jedno marzenie – żeby Zosia usłyszała nasz głos!

Nasza córeczka jest taka malutka, a już mierzy się z wielkimi kłopotami. Zosia urodziła się z poważną wadą – niedosłuchem odbiorczym. Nasze największe marzenie to, aby nasze dziecko usłyszało wypowiadane przez nas słowa „kocham Cię”. Pomocy! Już w trakcie ciąży rozpoczęły się rozmaite badania córki. Na szczęście wykluczono cytomegalię. Chorobę, która jest najczęstszą przyczyną postępującej utraty słuchu. Po narodzinach kontynuowaliśmy diagnostykę, wydając na nią każdą złotówkę. Zrobimy wszystko, by zapewnić córce jak największe szanse na sprawną przyszłość! Zosia potrzebuje rehabilitacji. Pomocy ze strony surdolopedy. Przed nami wiele wysiłku, aby córeczka mogła się prawidłowo rozwijać. Jest to dla nas nowy temat, wszystkiego dopiero się uczymy. Niestety wiemy już, że niedosłuch odbiorczy nie jest wyleczalny, można go jednak "reperować". Pomocne są szczególnie aparaty słuchowe. Kosztują one jednak krocie.  Zosia to bardzo pogodne dziecko i każdego dnia uśmiechając się, pokazuje, jak bardzo jest szczęśliwa. Obecnie słyszy szumy, tak jakby nurkowała pod wodą. Ale walczymy o to, żeby kiedyś usłyszała też nas. Niestety, jest nam bardzo ciężko sobie poradzić. Dzieci z niedosłuchem dostają bardzo niski zasiłek pielęgnacyjny. Bardzo prosimy nawet o symboliczną złotówkę. Dla kogoś to nic, a dla Zosieńki to tak wiele. Z góry pragniemy podziękować każdemu, kto dołożył swoją cegiełkę dla naszej cudownej córki. Dobro zawsze wraca! Rodzice Szacunkowa kwota zbiórki

3 039,00 zł ( 14,28% )
Brakuje: 18 238,00 zł
Cyprian Liczmański
Cyprian Liczmański , 2 latka

Cyprian i jego mama potrzebują naszego wsparcia - POMOŻESZ?

Jestem samotnie wychowującą mamą trójki dzieci. Zostaliśmy sami gdy jeszcze byłam w ciąży, z trzecim dzieckiem. W trzecim miesiącu padło podejrzenie zespołu Downa. Rzeczywiście, z taką chorobą urodził się Cyprian.  Syn nie chodzi, nie raczkuje i dopiero zaczyna pełzać. Wiem, że wiele umiejętności przyjdzie z czasem i będzie później niż u jego rówieśników. Niestety nad wieloma sprawami już pracują i będą musieli pracować specjaliści. Cyprianek ma 40% słuchu w jednym uszku. Może to w przyszłości utrudnić komunikowanie.  Syn jest pod kontrolą kardiologa, audiologa, neurologa i endokrynologa. Staram się choć raz w tygodniu chodzić z nim do fizjoterapeuty, niestety to stanowi dodatkowe koszty. Będąc sama z chłopcami, nie odkładam pieniędzy. Nie mam takich możliwości.  Cyprian ma orzeczenie o niepełnosprawności i jest pod moją stałą opieką, jestem z nim, chcę i jednocześnie muszę, każdego dnia. Chciałabym dla niego jak najlepiej, ale będąc samotnym rodzicem, jest to bardzo ciężkie. Proszę, jeśli zechcesz – pomóż nam w codzienności. W leczeniu i rehabilitacji Cyprianka. Od tego zależy jego przyszłość. Jest uśmiechnięty i bardzo kontaktowy, ale nigdy bez naszej pomocy nie będzie samodzielny...  Nie chcę, by kiedyś był nieszczęśliwy, by czuł się gorszy...  Mama

1 591 zł
Rysiu Hajel
Rysiu Hajel , 4 latka

SMA zabrało już zbyt wiele mojemu synkowi – teraz walczymy o jego sprawność❗️

Nie mogliśmy doczekać się dnia, w którym nasz synek przyjdzie na świat i pozna swoich starszych braci. Ten dzień miał być dniem radości i szczęścia, cała ciąża przebiegała pomyślnie i nic nie wskazywało na to, by nasz wyczekiwany synek miał jakiekolwiek wady czy schorzenia. Bardzo się cieszyliśmy, że niedługo w naszym domu zagości taki mały promyczek, wyobrażaliśmy sobie wspólną piękną przyszłość, rodzinne wyjazdy, starszy brat Rysia już zaplanował nawet, że on będzie uczył kiedyś brata jeździć na rowerku. Zupełnie nie byliśmy przygotowani na informacje, które miały zmienić życie naszego maleństwa i całej naszej przyszłości. Rysio urodził się z wadą lewej rączki. Ta wiadomość była dla nas szokiem. Szczęście i radość przeplatały się z rozpaczą i obawą o jego przyszłość. Byliśmy zaniepokojeni i szukaliśmy specjalistów, którzy mogliby pomóc naszemu maleńkiemu synkowi. Gdy Ryś miał 2 tygodnie, zaczęła się wzmożona wiotkość krtani. Przy każdym wdechu wydobywał bardzo specyficzny świszczący dźwięk, utrzymujący się, gdy śpi, w mniejszym stopniu do tej pory. Kiedy nasz synek miał pół roczku, okazało się, że wystąpiło również obniżone napięcie mięśniowe. Przez cały czas był rehabilitowany. Około 18 miesiąca życia zachorował na zwykłe przeziębienie. Synek, który robił samodzielnie parę kroczków, nagle nie potrafił sam wstać na nóżki, miał nawet problem z raczkowaniem. Nie mogliśmy już dłużej czekać, myśląc, że wszystko będzie w porządku. Zaczęliśmy szukać odpowiedzi. Niestety neurolodzy podejrzewali u małego Rysia inną chorobę. Stan naszego kochanego dziecka pogarszał się. Dzięki czujności i wiedzy rehabilitantki Rysia, która nas przekonywała do zrobienia testów w kierunku SMA.  Wynik potwierdził nasze najczarniejsze obawy i stanęliśmy przed największym dla nas wyzwaniem. SMA to choroba, o której słyszeliśmy, najbardziej podstępna, która powoduje śmierć neuronów odpowiedzialnych za pracę mięśni, związanych nie tylko z ruchem, ale również z przełykaniem, oddychaniem i życiem. Jednym słowem wyrok. Długo nie mogliśmy złapać oddechu, łzy same płynęły po policzkach, ale wiedzieliśmy, że nie możemy sobie pozwolić na takie emocje i musimy stawić czoła temu wyzwaniu i pokazać naszym synom, że nie poddamy się i będziemy walczyć o lepsze jutro dla Rysia. Rysio przekroczył wagę, która kwalifikowała go do bezpiecznego podania najdroższego leku świata. Z tego powodu zastosowano u niego leczenie  refundowane. Ma to na celu zahamowanie postępu choroby. Pierwsze efekty nie były zbyt wielkie, ale po 3 dawce zauważyliśmy znaczną poprawę. Dodatkowo rehabilitacja pozwoliła Rysiowi stanąć na nogi i robić pierwsze kroczki. Radość i szczęście z tych postępów to emocje, które dodawały nam skrzydeł. Lecz niestety to nie koniec wad wrodzonych. Niedawno wykryto u Rysia pierwsze oznaki autyzmu. Nie możemy czekać, musimy walczyć o Rysia, o to, aby mógł cieszyć się zabawami z rodzeństwem i przyszłością, w której będzie mógł być samodzielny. Po wielu konsultacjach udało się znaleźć specjalistów, którzy cieszą się dużym zaufaniem i którzy najmniej inwazyjnie są w stanie przeprowadzić operację. Pozwoli ona Rysiowi prawidłowo chwytać, a paluszki zostaną ustawione w sposób, który nie powinien blokować ich wzrostu. Paley European Institute wycenił operację na kwotę, która przekracza nasze możliwości finansowe. Koszty związane z rehabilitacją i zakupem niezbędnego sprzętu i leczeniem Rysia są ogromne, dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc i błagamy o Wasze wsparcie. Marek i Agnieszka, rodzice Rysia ➡️ Skierniewice: Zakochani w pomaganiu – pomoc dla Rysia! ➡️ Dwuletni skierniewiczanin potrzebuje waszej pomocy w walce z chorobą ➡️ Licytacje dla Rysia Hajel chorego na rdzeniowy zanik mięśni ➡️ Rysio Hajel z wadą lewej rączki i SMA 2 ➡️ Rysiu zmaga się z ciężką chorobą. Pomóc może kosztowna operacja

72 763,00 zł ( 23,01% )
Brakuje: 243 439,00 zł
Maja Rutkowska
Pilne!
Maja Rutkowska , 3 latka

Podąża za nią śmierć... Ocal życie Majeczki❗️

Majunia z ciężko chorym sercem znów staje do walki o swoje małe życie! Jej stan się pogarsza… Musimy jak najszybciej lecieć do USA na dokładną diagnostykę. Prawdopodobnie córeczka będzie wymagała pilnej, nieplanowanej wcześniej operacji! Tymczasem lekarz poinformował nas, że nie podpisze wniosku o jej refundację… Jesteśmy załamani i z całego serca prosimy o pomoc! Koszt operacji w USA może sięgnąć kilku milionów złotych! Maja urodziła się 6 lutego 2021 roku z poważną wadą serca: atrezją zastawki płucnej z ubytkiem międzykomorowym typu IV. Lekarze w Polsce nie dawali szans na uratowanie życia naszej córeczki… Zaczęliśmy szukać ratunku za granicą. Wtedy pierwszy raz poprosiliśmy o pomoc! W międzyczasie okazało się, że Mai została przyznana decyzja o refundacji! Szaleliśmy ze szczęścia. Ze środków ze zbiórki opłaciliśmy wszystkie pozostałe koszty – przelot medyczny, pobyt na miejscu, dzięki tym środkom wracamy wkrótce do USA na badania diagnostyczne.  W maju zeszłego roku lekarze w Stanford dokonali cudu – uratowali życie naszej córeczce! Wada jej serca jest skrajnie skomplikowana i niebezpieczna, a jednak się udało! Wróciliśmy do domu szczęśliwi i przez kolejne miesiące mogliśmy obserwować, jak Maja się rozwija, jak jest szczęśliwa. Na początku tego roku jednak zaczęło dziać się coś złego…  Maja zaczęła mieć duszności. Staraliśmy się dostać na badania do szpitala w Polsce, by dowiedzieć się, co dzieje się w jej małym ciałku. Niestety, terminy przyjęcia są bardzo odległe. Musieliśmy czekać do marca. Wtedy udało nam się dostać do szpitala – niestety, nie specjalistycznego. Przez to córeczka nie mogła mieć wykonanych wszystkich niezbędnych badań! Radiolodzy nazwali Maję trudnym przypadkiem i stwierdzili, że nie są w stanie zrobić rezonansu magnetycznego – nikt nie umiałby opisać wyników.  Ostatecznie okazało się, że niewidoczna jest lewa tętnica płucna, a lewe płuco nie domaga. Tego nikt się nie spodziewał… Maja rośnie, ucisk zaczyna być coraz większy. Jesteśmy zrozpaczeni! Walczymy o życie Mai, ale walczymy też z systemem. Trudno nam opisywać nawet, czego doświadczamy w szpitalach w Polsce, jak tragikomicznych sytuacji, nielogicznych zaleceń, gdy chodzi o życie dziecka! Tutaj nikt nie ma doświadczenia w leczeniu dzieci operowanych w USA przez tamtejszych specjalistów. Często nie wiedzą nawet, jakim cudem serce, które miało dawno nie żyć, wciąż bije…  W Stanford już na nas czekają – wyraźnie zaniepokoiły ich przesłane wyniki badań – te, które udało nam się tu zrobić. Muszą sami przebadać córeczkę, by wiedzieć, co się dzieje z jej sercem i płucami.  I teraz sytuacja, w którą nadal nie możemy uwierzyć… Jeśli okaże się, że dzieje się źle, Maja będzie musiała przejść pilną operację. Dlatego poprosiliśmy naszego kardiochirurga o podpisanie w razie konieczności dokumentów do refundacji. Dostaliśmy odmowę! Przy tym cały czas lekarz na mnie krzyczał, nie dał mi dojść do słowa, jakbyśmy zawinili tym, że zabraliśmy dziecko na operację do USA, choć w Polsce wcześniej wszyscy skazywali ją na śmierć! Zostaliśmy więc bez szansy na refundację...  Lecimy do USA tylko na badania. Nawet jeśli Maja będzie musiała przejść operację ratującą życie – co jest prawie pewne – nie możemy tam zostać! Musimy wrócić do Polski i zbierać brakującą kwotę, ok. 3 milionów złotych! Jesteśmy zrozpaczeni… Dlatego musimy zacząć działać już teraz, bo nie ma czasu… Zakładamy kolejną zbiórkę i znów z całego serca prosimy o pomoc dla małego serduszka naszej Mai… Tylko dzięki Wam – ludziom o wielkich sercach – mamy siłę walczyć. Mamy wiarę, że nasza Majeczka będzie miała piękne i długie życie, mimo tak skomplikowanej wady serca… Uwierzyliśmy w cud – jeden już się wydarzył. Teraz przyszło nam walczyć o kolejny. Bez Was się nie uda… Błagamy o pomoc… Kinga i Janusz, zrozpaczeni rodzice Majuni ➡️ Strona na FB: Maja Rutkowska - uratuj życie Majki ➡️ Licytacje dla Majki Rutkowskiej ➡️ Instagram - sercem dla córki

697 260,00 zł ( 13,1% )
Brakuje: 4 621 888,00 zł
Nikola Grzesik
Nikola Grzesik , 4 latka

Z tą chorobą w Polsce walczy tylko Nikola❗️ Pomocy!

Nie tak wyobrażałam sobie chwilę, w której przywitam moją córeczkę na świecie. Zamiast beztroskiej radości, naszą codzienność zdominował paraliżujący strach. Rozpoczęła się walka o życie Nikoli…  Córeczka urodziła się w zamartwicy, a chwilę później zdiagnozowano u niej złożoną wadę serduszka, przez którą konieczna stała się operacja. Moje maleństwo dopiero pojawiło się na świecie, a już musiało stoczyć potworną walkę. Wskutek komplikacji pooperacyjnych u córeczki doszło do niewydolności wielonarządowej. Dni na oddziale ciągnęły się w nieskończoność. Po opuszczeniu szpitala okazało się, że to, z czym przyszło nam się wtedy zmierzyć, było jedynie wierzchołkiem góry lodowej… Do wszystkiego doszła jeszcze groźnie brzmiąca, mozaikowa trisomia 14, czyli bardzo rzadka choroba. U Nikoli zdiagnozowano ją po raz pierwszy w Polsce. Wskutek wady genetycznej i padaczki, u Nikoli stwierdzono opóźnienie rozwoju ruchowego, niepełnosprawność intelektualną w stopniu lekkim. Nikola ma duży problem neurologopedyczny, nie umie gryźć, żuć, nie mówi i ma problemy z układem pokarmowym. Dalsze leczenie Nikoli i rehabilitacja wypełniają każdy nasz dzień, a nie wiemy nawet, czego możemy się spodziewać... Przed nami długa droga, ale nigdy nie przestaniemy walczyć. Bardzo Was proszę o wsparcie! Daria, mama

2 881 zł
Igor Antuszewski
Igor Antuszewski , 9 lat

Pomóż Igorkowi stanąć na nogi!

Igorek przyszedł na świat jako zdrowe, szczęśliwe dziecko. Byłam najszczęśliwsza, gdy mogłam go wziąć w swoje ramiona i ucałować. Wiedziałam, że zrobię wszystko, aby ochronić go przed całym złem tego świata. Niestety kilka miesięcy po porodzie zaczęły się problemy. Drżałam w obawie o jego zdrowie. Najpierw musieliśmy zmierzyć się z nawracającymi zakażeniami układu moczowego. Synek już wtedy musiał przejść pierwsze operacje, a był bardzo małym chłopcem. Na szczęście zabiegi zatrzymały nawracające zakażenia, ale Igor do tej pory przyjmuje leki, aby problem znów się nie pojawiał. Niestety nieszczęścia chodzą parami i los rzucał nam kolejne kłody pod nogi. W 2019 roku Igor zaczął niepokojąco utykać na jedną nogę. Nie czekałam ani chwili i od razu udałam się z nim do lekarza. Po zasięgnięciu wielu opinii specjalistów okazało się, że powodem jest jałowa martwica głowy kości udowej. Ta diagnoza spędzała mi sen z powiek. Tak bardzo bałam się o przyszłość syna. Wiedziałam, że schorzenie może sprawić, że Igor będzie już zawsze musiał poruszać się na wózku. Po serii badań, leczeniu i operacji, ten sam problem pojawił się niestety też w drugiej nóżce… Byłam przerażona, ale wiedziałam, że nie mogę odpuścić i muszę walczyć o sprawność synka! Najważniejszym elementem leczenia jest ciągła rehabilitacja nóg w odciążeniu, wzmacnianie mięśni i niestety poruszanie się na wózku inwalidzkim.  Jeśli Igor nie będzie ćwiczył, będą nasilały się przykurcze mięśni i stawów.  Lekarze dają nam nadzieję, że w lewym biodrze choroba zmierza ku końcowi i nie będzie nawrotów. Wszystko jednak jest możliwe. Może się okazać, że noga będzie sprawna rok, dwa, może dziesięć… Igor może dostać nagłych bóli, przestanie chodzić i konieczna będzie operacja endoprotezy. Z prawą nóżką jesteśmy dopiero na początku drogi… Martwica postępuje, kość się rozpada i odbudowuje na nowo. Nie wiemy, czy będzie tak ciężko jak z pierwszą nóżką, być może choroba przebiegnie trochę łagodniej… Staramy się wierzyć w te pozytywne scenariusze. Igorek dodatkowo ma też skrzywienie kręgosłupa i jedną nóżkę krótszą od drugiej. Codziennie walczymy o jego zdrowie i sprawność, choć nie jest łatwo. Cały czas monitorujemy też pęcherz i nerkę syna. Obecnie Igor jest leczony w Lublinie – to około 400 km od domu rodzinnego. Wszystkie wyjazdy na badania i operacje, rehabilitacja i wydatki związane z leczeniem, przysparzają ogromnych kosztów. Obecnie potrzebne są środki finansowe na kolejne etapy leczenia oraz na zakup nowego, aktywnego wózka inwalidzkiego, bo z obecnego synek już wyrósł. Mamy nadzieję, że leczenie i rehabilitacja są w stanie wyleczyć nogi Igorka i dać mu szansę na samodzielne i swobodne poruszanie.  Potrzebujemy pomocy… Nasza codzienność polega na częstych wizytach w szpitalu, na terapii, rehabilitacji, u lekarzy. Robimy wszystko, żeby tylko nie było gorzej… Każda wpłata jest na wagę złota, prosimy o wsparcie w naszej trudnej i wyczerpującej walce! Mama Igorka

20 335,00 zł ( 23,89% )
Brakuje: 64 772,00 zł
Hania Wojtala
Hania Wojtala , 2 latka

Za tym uśmiechem kryje się CIERPIENIE! Pomóż Hani!

Hania urodziła się na początku 2022 roku w wyniku porodu, który został przeprowadzony nieprawidłowo – przy użyciu kleszczy! Zaraz potem zdiagnozowano padaczkę lekooporną i mózgowe porażenie dziecięce.  Nasza kruszynka na świat przyszła w terminie wyznaczonym przez lekarza. Niestety ciężka zamartwica urodzeniowa i niedotlenienie spowodowały uszczerbek na zdrowiu, który będzie jej towarzyszył w kolejnych latach życia. Jesteśmy pod opieką lekarzy, specjalistów, okulistów, neonatologów, neurologów, fizjoterapeutów, neurologopedów i logopedów.  Jako rodzice pragniemy, aby nasza córeczka Hania była w przyszłości przygotowana do samodzielnej egzystencji. Zrobimy wszystko co jest w naszej mocy, lecz rehabilitacja, wizyty u specjalistów, sprzęt medyczny wymagają znacznego wkładu finansowego, którym nie dysponujemy.  Pragniemy, aby Hania mogła pojechać na turnusy rehabilitacyjne, które pomogą jej w odzyskaniu sprawności i ułatwią codzienne funkcjonowanie. Jesteśmy już po jednym turnusie, ale potrzebnych jest ich kilkanaście bądź kilkadziesiąt, a koszty znacznie przewyższają nasze możliwości finansowe.  Liczymy na Waszą pomoc i dobre serca. Razem możemy zmienić wszystko. Dobro wraca! Wierzymy, że wróci także do Ciebie. Rodzice Hani

5 129 zł